czwartek, 30 czerwca 2016

Książka mojego dzieciństwa…


            Książki pierwsze czytamy w okresie przyswajania umiejętności czytania. Jedną ze składnic zbiorów książek są szkolne biblioteki. W czwarty poniedziałek października od 1999 r. obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Bibliotek Szkolnych.
            W holu S. P. nr 2 z okazji Pasowania uczniów klas pierwszych na Czytelnika wspomnienia osób dorosłych o ich pierwszych książkach. Nauczycieli, pracowników oświatowych. Dymki z wpisami jak bukiety jesiennych liści czy korony drzew wyrosłe z pnia pierwszych fascynacji, zwerbalizowanymi słowem marzeniami, księgami świata.
            Szkolna biblioteka. Pierwsza skarbnica wiedzy. I bibliotekarz - czarodziej, Pani, która wetknie dziecku w rękę pierwszą książkę. Najlepiej z  obrazkami, bardzo kolorową. Zmotywuje, by ją przeczytać, oddać i przyjść po następną…
Po co dzieci przychodzą do biblioteki? Wiedza to następny powód, musi go poprzedzać nawyk czytania, a ten - nawyk sięgania po książkę. Który się ma  przy przyjemnych skojarzeniach…
Pani Hanna Barczewska, bibliotekarz w S. P. nr 2 – dzieci lubią wystrój bajkowy. Tajemnicę, przygodę. To wiedza z psychologii dziecięcej, wieloletniego doświadczenia pedagogicznego w pracy w szkole. - Nauczyciela miejsce jest tam, gdzie ma on ucznia…
Nauczyć czytać.
Biblioteka to bardzo ważne miejsce. Biblioteka to nie - półki. To klimat szacunku dla słowa zaklętego w woluminy. Z osobą, mistrzem - który wtajemniczy w Świat, ścieżkę w nim stworzymy potem sami, naszą ścieżkę zainteresowań, pasji, fascynacji, odpoczynku i wolności, swobodnej gry wyobraźni. Naszego wewnętrznego świata. Pani Maria Sobczak - Siuta nazywa go – Wewnętrzne Oczy.
Pytam o metody zachęcania ucznia do czytania. Pani Maria – ku mojemu zdziwieniu – Nie trzeba robić dużo, żeby dziecko czytało. My zabijamy w  dzieciach zabawę, zabijamy wyobraźnię i marzenia, one muszą mieć na nie czas. Na marzenia…Wystarczy dać dziecku możliwość, by go miało, czas na  wyobraźnię… Przestrzeń dla dziecka.
Pani Hanna – bibliotekarz w szkolnej bibliotece pełni rolę służebną. Poprzez książkę otwiera w dziecku uczucia, rozbudza wyobraźnię. Książka to  narzędzie. To nie to samo co komputer, który służy do innych celów. Książkę można bardziej dotknąć, jej bohaterzy ożywają, dzieje się teatr. Czytanie książek to sposób na nudę, jedną z najbardziej niebezpiecznych rzeczy, na jakie narażone jest dziecko.
            Obie panie, nauczycielki z długoletnim stażem, umieją porozumieć się z dziećmi. Znaleźć z nimi płaszczyznę porozumienia. Od lat prowadzą Teatr Szkolny „Ananas”. Pasowanie na Czytelnika poprzedza etiuda teatralna. Bajkowy doktor Pajcziwo w swojej Przychodni przyjmuje rozchorowanych Bohaterów Bajek. Ich choroby są strukturalne a oni sami zanikają z przyczyn zasadniczych. Nie mogą pełnić swoich bardzo poważnych bajkowych ról. Misiowi Uszatkowi nie smakuje miód, Wilk nie może jeść Chapi (ani nawet ludzi). Świętemu Mikołajowi broda nie rośnie a Królowej Śniegu dokucza depresja z powodu zimna. Świat się przewraca, ważny świat, Wewnętrzne Oczy, jak by powiedziała pani Maria, nie ma karmy - pożywienia dla świata, bo  nie ma dzieci, ich oczu gorączkowo wpatrzonych w stronice Bajki, to filozoficzny problem… Gra na współczucie, dzieci, czy pozwolicie waszym bajkowym bohaterom, tak przez was kochanym, umrzeć, zniknąć? Przez niemyślenie o nich, nieczytanie? Do biblioteki żeby wejść, trzeba otrzymać przepustkę od bajkowych postaci.  Ślubowanie następuje – POLUBIĘ CZYTANIE, BĘDĘ ODWIEDZAŁ BIBLIOTEKI…Teatr dalej się dzieje, otwiera się wejście do Oczu Dziecięcych. Na rączce sygnaturka zostaje znaczona mazakiem…
Co to jest wyobraźnia? Jedno z dzieci – To takie coś, co byśmy chcieli zobaczyć. Wewnętrzne oczy. Trzeba zamknąć te zewnętrze. Zamykają piąstkami. Jak dzieci widzą Pożeracza Złych Uczynków? Piękne byłyby rysunki, gdyby teraz powstały…
            W bibliotece jak w domu czyimś… W bibliotece jest cichutko. Stoją na półkach książki. – Tobie książko przyrzekamy – paluszki pną się w górę – szanować Cię będziemy, krzywdzić cię nie damy.
Dla starszych książka to treść. Kultura czytelnicza. Wielki jest człowiek, który nie stracił swojego dziecięcego serca. W Harrym Porterze, grubej cegle, którą dzieci tak chętnie czytają, jest magia. I klarowny podział na dobro i zło. Są książki, które czyta się za wcześnie, do których się wraca. I te, o których się pamięta. Jedna z nauczycielek napisała o swojej pierwszej książce, jej emocjonalnym dla niej znaczeniu: „ – Dzieci z Bullerbyn... Astrid Lindgren stworzyła magiczny świat. Bardzo chciałam być Lisą. Zazdrościłam jej wesołych starszych braci. Tego, że w Bullerbyn zawsze było co robić. Wtedy i pielenie grządków w ogródku mogło być fajną zabawą.”


Iwona Wróblak
grudzień 2009

środa, 29 czerwca 2016

Anna Szklennik - psycholog kliniczny. Nauczyć się żyć z chorobą

            Cotygodniowe wtorkowe spotkanie w siedzibie Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków Koło „Jeż” na ul. Konstytucji 3. Maja. Dzisiaj spotkanie z psychologiem panią Anną Szklennik.
Każda choroba powoduje przewlekły stres. Jak nauczyć się żyć z chorobą? Bardzo w tym pomaga nabywana przez całe życie umiejętność bycia z innymi ludźmi. Rozmawiania z ludźmi. Kultury dyskusji. Nie – etykietowania zachowań innych niż oczekiwane. Są odpowiednie techniki uczenia się tej sztuki.
Raczej opisywać zachowania niż je osądzać. Być otwartym. Nie doszukiwać się niejasnych podtekstów w wypowiedziach innych, nie oceniać słów na podstawie naszych własnych, często niedobrych, myśli i doświadczeń.
Wyrażanie uczuć. Jeśli chcemy, by nas ktoś lubił, również staramy się polubić tą osobę. I tworzymy sytuacje, w których inni będą czuli do nas sympatię. W naszej kulturze jakże mało mówimy sobie nawzajem rzeczy miłych i dobrych… Tłumimy uczucia. W jeszcze gorszym stanie jest nasza wzajemna komunikacja niewerbalna. Często zwyczajnie nieprecyzyjna, nieoddająca w sposób wyraźny naszych zamiarów, nieszczerość bardzo źle odbierana przez otoczenie. Wyrażanie naszych myśli, przekazywanie informacji, pragnień, emocji przez dotyk, którego rodzajów jest bardzo wiele. Wyraża bliskość, terytorialność. Zastępuje mowę. Ilustruje. Warto, by był świadomie używany. Samoświadomość i samoakceptacja to są synonimy dojrzałości emocjonalnej.
            Zaczynamy od pierwocin wiedzy o samych sobie. I wiedzy na temat oceny naszej osoby przez innych. Szczerość wobec siebie samego. Jak swobodnie czujemy się nie musząc niczego ukrywać… Czy ufamy – innym i sobie? Dotrzymujemy obietnic – składanych sobie i innym? Jak sobie radzimy z naszą agresją? Społeczna reakcja na stres jest wyuczona poprzez obserwację, począwszy od naszych najmłodszych lat...
            Asertywność - bardzo modne pojęcie. Wyraża pozytywny stosunek do samego siebie. Nie pozwalanie, aby nas ktoś źle traktował i takie same zachowywanie się wobec innych. Zachowania nieasertywne to zarówno agresja, manipulowanie innymi, jak i bierność wobec agresji innych. Wspólną ich cechą jest brak szacunku dla siebie i otoczenia. Osoby agresywne cechuje wielki brak pewności siebie, by zapobiec niekorzystnym działaniom, na które w swoim mniemaniu nie mają wpływu, są fałszywe i przebiegłe. Świat na nas codziennie oddziaływuje, ale i my wpływamy na rzeczywistość. W myśl teorii asertywności każdy człowiek posiada podstawowe prawa, które inni muszą respektować, jak prawo do szeroko pojętej wolności, do wyrażania własnych myśli, opinii, uczuć, prawo do zmiany zdania, do szacunku innych ludzi i do tego, by ich samemu szanować. By być wysłuchanym i traktowanym poważnie. Do tego, by odnieść sukces, a także – być nieasertywnym…


Iwona Wróblak
grudzień 2009

wtorek, 28 czerwca 2016

Kabaret Hrabi w Międzyrzeczu


            Jak powiedziała tego wieczoru kier. Klubu Garnizonowego Wiesława Murawska – dobry kabaret do bardzo poważna sprawa. Przez dobre półtora godziny w pękającej w szwach sali mieliśmy niewątpliwą przyjemność spotkać się na żywo, już po raz wtóry, ze słynnym kabaretem „Hrabi” z Zielonej Góry.
Temat był odwieczny: Kobieta i mężczyzna. Inteligentny i pogodny humor obyczajowy. Cenne obserwacje na temat współistnienia dwóch tak różnych płci, które dzieli bardzo wiele, począwszy od wyglądu… Osoby o odmiennych płciach zawierają czasami związki małżeńskie, z czego potem wynika wiele zabawnych sytuacji. Obie strony operują odmiennym językiem, co z tego, że to polski język, jeżeli słowom i frazom przypisują jakże różne znaczenia.
Parodia piosenki miłosnej. Wspaniała gra aktorska naszych gości. Świetne dialogi pisane przez Władysława Sikorskiego znanego z kabaretu „Potem”. Oczekiwania i marzenia zderzają się z realizmem cech osobowych partnera czy partnerki. Wpatrzeni w siebie nie zauważamy osoby, z którą spędzamy życie. Wszystkie te cenne życiowe rady otrzymujemy w lekkiej zabawowej formie. Możemy się na chwilę zatrzymać, pokusić o refleksje i  zadumę bardzo dobrze się przy tym bawiąc. Nie było na sali osoby, która chociaż kilka razy serdecznie nie roześmiałaby się. A śmiech to zdrowie, szczególnie śmiech z samych siebie.
Na bis przypomnieliśmy sobie skecz na temat literackich czy paraliterackich tzw. wartości tutaj piosenki biesiadnej. Z poważną miną, z zapalonymi świeczkami, aktorzy recytowali fragmenty, niekiedy obscenicznych, piosenek, niczym poważne hymny.
            „Hrabi” naładował nas energią, dzięki której świat staje się, za sprawą naszego doń dystansu, bardziej strawny i oswojony.

Iwona Wróblak
styczeń 2010

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Manifest według Witkacego Ziuty Zającówny


            Szalenie aktualne przesłanie monodramu w wykonaniu znanej krakowskiej aktorki i reżyserki Ziuty Zającówny – bylecoizm i jakdlakogoizm – nowe (prowokacyjnie je tak nazywa Witkacy) kierunki sztuki stosowanej. Wyciąga je ze swojej walizki jak elementy garderoby. Przebiera się w nie. Zającówna na scenie czyli kalejdoskop postaci, w które wciela się z szybkością niesamowitą. Prawie nie ma jej na scenie jako osoby indywidualnej – jak mówi mi po spektaklu – aktor powinien być tylko naczyniem, w które wlewa się charaktery, idee, myśli, intencje…
            Ziuta Zającówna czyli pokaz mistrzostwa gry aktorskiej na małej scenie Klubu Garnizonowego. Już po raz drugi odwiedza nas w Międzyrzeczu. Przedtem z „Pochwałą głupoty”, teraz znowu z monodramem. Członkowie Teatru „Pchła” pani Jolanty Glury spotykają się na warsztatach z panią reżyser, która też wykłada w szkole aktorskiej. Nie powinien potem dziwić ich wysoki poziom profesjonalizmu, jaki od lat prezentują w spektaklach, często bardzo trudnych. Uczy ich rzeczy podstawowych, rzemiosła.
Jak kostium zdobi człowieka. Określa go. Wtłacza człowieka w funkcje społeczne. On identyfikuje się z nimi, jak gdyby go to i tylko to definiowało. Trudny tekst „Manifestu” Witkacego mistrzowsko prezentowany. Wartka akcja, z przyjemnością obejrzałabym spektakl kilkakrotnie, by móc do woli delektować się wszystkimi smaczkami, feerią aktorskich wcieleń pani Zającówny. Urzędnik urzędniczy jest w garniturku, to kwintesencja jego urzędniczości. Zrzucając wdzianko staje się czymś innym, kolejno, aż do trzynastolatki z jej dorosło-dziecięcym zaambarasowaniem. I wszystko z pełnym ładunkiem witkacowskiego poczucia humoru, półżartobliwym zapytaniem o blagę, o kłamstwo i drogowskazy do prawdy. Z zawsze aktualnymi pytaniami o człowieka społecznego, z jego uwikłaniem filozoficznym w podstawowe kwestie na temat człowieczej kondycji. Trudny tekst znakomicie sprzężony w  własną pani Zającówny wizją twórczości Witkacego. Wierną jej adaptacją i dystansem do całości jego poglądów na świat, w którym szczerość, wydaje się, stała się niemożliwością, futuryzmem i formizmem. Smutny obraz świata oglądany oczami pisarza tak wrażliwego na punkcie warsztatowej rzetelności. W rytmie walca króluje nam blaga, czysta blaga podniesiona do rangi współczesnego aksjomatu. Nowocześnie zupełnie to brzmi, Witkacy niestety się nie starzeje, przechodzimy zdaje się, w drugiej odsłonie, ten sam niemowlęcy okres zachłyśnięcia się Niepodległą… Czy to się może nazywa p.r.? Czarny czy bielszy, może w odcieniach szarości, dla słusznej sprawy?
            Fragmenty słynnych „Niemytych dusz”. Apelu o dobry styl, krztynę arystokratyzmu we wzajemnych relacjach, dobrego wychowania i szacunku dla partnerów. „Wymycia” się, odszorowania, także tego fizycznego (pani Ziuta dodaje akcenty psychiatrycznych odruchów notorycznego mycia się). To  nadmierna wrażliwość pisarza.. Mistrzami jesteśmy – mówi dramaturg – w okazywaniu pogardy czyli wywyższaniu się w sposób nieistotny. Polska cecha… Wnioski z przeszłości nie są wyciągane. Cząstkowe problemy stają się ważne, znika istota sporu. Tożsamość – społeczna, indywidualna, uwiera jak nadmiar wolności, której prawie nikt nie chce… Bohema artystyczna, elity, ich misje. Te same od wieków – zejście z drzewa…(pani Ziuta bardzo zręcznie naśladuje człekokształtne). Dno – jest poszukiwane, do odbicia się odeń. Zdobycie nonsensu zasadniczego – kpi na wpół poważnie Witkacy. Kto  nas w tym przelicytuje? Tęsknota na Nieodwołalnym, cicha tęsknota. Chowa się w niej Witkacy jak w starej walizce, bezgłowy korpus w rękami na  zewnątrz w geście bezradności. Wielkie pytania naszego wybitnego pisarza współczesnego.
            I wielka kreacja pani Ziuty Zajacówny. Bogactwo znaczeń, myśli, skojarzeń przy śledzeniu toku wydarzeń w czasie spektaklu. Nie ogarnie się  wszystkiego po jednorazowym obejrzeniu monodramu. Pani Zającówna zaprasza po spektaklu do Krakowa, gdzie występuje na scenie i reżyseruje. Zapraszamy ją też powtórnie do nas, na scenę teatralną, do rozmów, spotkania. Nienasyceni, nie tylko Witkacym, teatrem nienasyceni, wielką sztuką, drążeniem filozofii bytu, myśli, emocji i uczuć. Spotkaniem z teatrem, z jego wielopłaszczyznowością, bogactwem środków wyrazu. Kraków, starożytne miejsce nasze sztuki i literatury, niech przyjedzie do nas znowu w osobie pani Ziuty.


Iwona Wróblak
luty 2010

niedziela, 26 czerwca 2016

Najważniejszy jest proces tworzenia…


            Techniką drapaną, rysunkową, z gliny, ze styropianu. Techniką graficzną – powielaniem i drukowaniem. Wydrapywanie z ciemnego tła za pomocą szpilek, gwoździ i nożyka, z warstwy tuszu i świecy. Z mroku kartki wyłaniają się przedziwne postacie o wyrazistych oczach. Oryginalne dadaistyczne twory, które włączają w nas jeden więcej poziom percepcji. Prawdziwa wystawa sztuk plastycznych pomyślana jako dzieło tworzone nieustannie, do którego dziecko jest zapraszane, z pędzlem lub innym narzędziem, by mocno zaznaczyło na nim swoje istnienie. Swój znak.
Jest u wejścia na wystawę, w sali na piętrze Biblioteki Publicznej, stolik – mała przestrzeń artystyczna, z dzbanem glinianym pełnym pędzli, tubkami farb i innych akcesoriów, z płótnem rozpiętym białym - gotowym, to puste miejsce – obok zaczątku motywu – na które jest dziecko zaproszone. W czasie oglądania wystawy lub po tym. Zachęcone, do procesu twórczego, do swobodnej twórczej praco-zabawy, eksperymentów i doświadczeń tak im niezbędnych do swobodnego rozwoju. Pod okiem opiekuna i towarzysza podróży po świecie artystycznej przygody, Aleksandry Banak z MOK.
            Pełne wartkiej akcji komiksy, opowieści z akcją dziejącą się, narysowane przez dzieci. Na dużych kartach malowane plakatowymi farbami wyimki z kosmicznych światów, kody dla wtajemniczonych warte chwili zatrzymania się. Kukiełki uszyte z materiału, pacynki dziecięce własnoręcznie przez nich zrobione. Gipsowe płaskorzeźby w przestrzennej technice odlewu, z formy wcześniej przez dzieci specjalnie przygotowanej. Praca z miękkim i miłym w dotyku materiałem, dla wrażeń dotykowych w każdym wieku.
            Papier czerpany, kiedy już się go ręcznie wykona, można ozdobić działaniem swoistym, kaprysem swoim twórczym, posypać sproszkowanymi ziołami, ususzonymi liśćmi. Postrzępiony w sposób naturalny, każdy jego arkusz jest niepowtarzalny. Od początku do końca powstaje własne dzieło małych twórców, z ich dziecięcą radością odkrywania. Jak wiele niespodziewanych rzeczy można zrobić, kiedy ktoś umożliwi dostęp do materiałów, zachęci do działania.
            Dziwny stwór dinozaurowaty zaprasza widzów do wpisania się do Kroniki wystawy. Obok przyjaźnie uśmiechnięty okrągłogłowy przyjaciel, jak sfinks z ogonkiem w górze filuternie zaprasza do zwiedzania sali na piętrze. Do świata zaklętego w wyobraźni dziecka. Ile oczu ma stworek z podwójną partią ząbków ostrych jak u piły… siedem – czy to liczba magiczna? Konstrukcje ze styropianu przemyślnie mocowane, zawieszone są u sufitu. To jakieś futurystyczne projekcje inżynieryjne. Gliniane figurki, którym znaczenie można nadać dowolnie, bo takie są prawa tej wystawy. Pani Aleksandra zaprasza dzieci – tutaj można dotykać… Maleńkie rączki dziecięce odciśnięte na wyciętym z papieru wielkim drzewie wiadomości, niczym liście i gałązki. Można je zanurzyć w masie solnej – z mąki, soli i wody ulepić małą gitarkę, biedronkę, co ma ruchome skrzydła, serduszko. Jest misa z mieszaniną i łyżka do mieszania. Ciasto można wziąć w palce, poczuć jego miękkość…
            Papier maché – nakładane na siebie warstwy papieru i kleju, modelowane. Klej, gips, krochmal i papier rozmoczony w wodzie. Pełna twórczość… Dziecięca pracownia plastyczna. W holu budynku Biblioteki dorosłe sztalugi – znak, że dorośli opiekunowie bardzo poważnie traktują proces otwierania młodych umysłów na świat sztuki. Na sztalugach portrety. Polecam dokładne ich obejrzenie. O każdym z nich, przypuszczam, wrażliwy krytyk mógłby napisać mały esej. Portrety i postacie oryginalnie dadaistyczne, tak próbują tworzyć niektórzy dorośli.
Jak wynika z tekstu prezentacji wstępnej uczestników – we wtorki spotyka się malarzy gromada, farba się litrami leje, pani Ola szaleje…Nasi goście – zapraszają nas wierszem – bądźcie naszymi fanami.
Jesteśmy… 9 różnorodnych technik tworzenia, świeże umysły dziecięce, które brały udział w licznych plenerach w różnych punktach miasta. W malowanie kredą polbruku na przykład. Co jest udokumentowane na filmie, który oglądaliśmy.

Iwona Wróblak
luty 2010

sobota, 25 czerwca 2016

Jazz nad Obrą w Międzyrzeczu


            Pierwszy z zapowiadanych koncertów w sali portretów trumiennych w Muzeum. Będzie to Koncert jazzowy z cyklu „Jazz nad Obrą”. Adam Wendt i Przemysław Raminiak.
            Adam Wendt – saksofonista, kompozytor, aranżer. Absolwent Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Od  połowy lat 80. należy do czołówki polskich saksofonistów. Współpracował z wybitnymi jazzmanami oraz wykonawcami muzyki pop, także jako muzyk sesyjny, m.in. z Ewą Bem, Krystyną Prońko, Grzegorzem Ciechowskim, Grażyną Łobaszewską, Mieczysławem Szcześniakiem, Krzesimirem Dębskim, Bogdanem Hołownią. Nagrywał i koncertował ze sławami muzyki jazzowej, m. in: z Randy Brecker, Mike Stern, Eric Marienthal, Mino Cinelu, Michałem Urbaniakiem, Urszulą Dudziak. Jego indywidualne preferencje muzyczne rozwinęły się w akustycznym kwartecie jazzowym nawiązującym do rhythm and bluesa: „Adam Wendt & Friends” oraz – ukazujące liryczną stronę osobowości muzyka i kompozytora - „Trio Adama Wendta.” Oprócz działalności typowo koncertowej i artystycznej prowadzi zajęcia edukacyjne w ramach Małej Akademii Jazzu oraz Warsztatów Muzycznych.
            Przemysław Raminiak – pianista, kompozytor i aranżer. Współpracował z czołowymi muzykami jazzowymi w Polsce, m. in. Janem Ptaszynem Wróblewskim, Zbigniewem Lewandowskim, Adamem Wendtem, Maciejem Strzelczykiem. Razem ze swoim zespołem „RGG Trio” zdobył szereg nagród na festiwalach i konkursach jazzowych w kraju i za granicą. Zespół wydał płyty: „Scandynavia” oraz „Straight Story”. Raminiak jest często zapraszany jako muzyk sesyjny do współpracy w różnych formacjach, nie tylko jazzowych. Jest również autorem muzyki skomponowanej do spektakli teatralnych. Współpracuje z Adamem Bałdychem tworząc różnego rodzaju produkcje muzyczne.
            Sala w Muzeum wypełniona do ostatniego krzesła. Pragnienie usłyszenia dobrego jazzu zaowocowało wysprzedaniem przed czasem wszystkich biletów. Kameralny nastrój w podświetlonej sali starościńskiej, która słyszała już tak wiele, w swojej nowożytnej historii, wspaniałych koncertów.
            Lekki swing na początek. Wendt zaczyna koncert na saksofonie tenorowym. Zgodnie z tradycją jazzową będą liczne improwizacje. Na  „parapecie” czyli instrumentach klawiszowych włącza się Przemysław Raminiak. Grają wszystkim znane standardy jazzowe – krótkie kawałki, to na  początek. Oklaski z sali.
„Jesienne liście”, utwór Józefa Kosmy, jako pierwszy. Następny jest „Bosa-nova – blue bosa” grany często na Jam - session, spokojny, refleksyjny, kochany przez melomanów tego gatunku muzyki. Kolejne kompozycje, pan Wendt ma ich dla nas całą listę. Zaczyna saksofon, wokół motywu muzycznego rozwijający się ornament, w części środkowej klawisze – improwizacja, saksofon kończy i zamyka temat. Muzyka gra na naszych wewnętrznych przyciskach. Osadza nas w słuchaniu, w odpoczywaniu i w czuwaniu, czekaniu na następne dźwięki. Solówki nagradzane są brawami.
            Własna kompozycja Wendta, o skromnym tytule „Siedem minut”. Temat oparty na początkowych kilku pytających nutach: zdaje się mówić: czy to  chcę grać, ja komponujący? Z udziałem saksofonu sopranowego bardzo wykwintna kompozycja, przejrzysta, jeżeli to też jest jazzem, to jest to muzyka bardzo rozmaita. Wendt żartuje, że tu w solówkę Raminiaka wkradł się podstępem duch roku Chopinowskiego… Wszyscy sądzą, że to raczej komplement…
Kunszt saksofonisty. Nastrój wydobyty z saksofonu może być różnisty. Od żartobliwego po refleksyjny i smutny, melancholijny, swobodny bujający się  w obrębie starych portretów nagrobnych sali starościńskiej. Pozwalający nam spocząć w dźwiękach na tle tej ciszy wewnątrz, takiej gotowej do słuchania, która tka temat utworu, oklejając ozdobnikami. Uzupełniają instrumenty klawiszowe, jak drugi, czwarty i piąty głos.
            Ostatni utwór, o lapidarnym tytule „ Czas zimnego kurczaka”. Na konkretach osadzony, z całym artyzmem z tego wynikającym. Kunszt obydwu muzyków, aż wybrzmi, powtarzane są w improwizacjach frazy, czekamy na nie, pozwalamy się muzycznie zaskakiwać, na zewnątrz i w środku zarazem grania będąc, tej muzyki, której mamy przyjemność doświadczać, w sali naszego Muzeum. Mamy nadzieję, że koncert nie będzie ostatnim jazzowym tutaj. Słucham matematyki tych improwizacji, ścisłej przewidywalności, zależnej tylko od stopnia naszego się weń wsłuchania.
Doskonały duet: Wendt – Raminiak.
 „Jazz nad Obrą” – mówi dyr. A. Sobczak – tym koncertem zapoczątkowaliśmy nasze spotkania muzyczne. Te słowa chcieliśmy usłyszeć mając w pamięci comiesięczne koncerty w Muzeum, które miały tu miejsce kilka lat temu.
            Jeszcze bis. Obowiązkowy. Prosimy. Dwa utwory grają. Jazz rasowy, niemelodyczny, studyjny, jak ostre drapanie, muzyka po trosze awangardowa. Ostatnie brawa, żegnamy się, trochę z żalem, że tak krótko.


Iwona Wróblak
marzec 2010

piątek, 24 czerwca 2016

Połączyła ich muzyka

            Tych młodych ludzi, dzieci, tegorocznych absolwentów Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w Międzyrzeczu – ważnej dla miasta placówki artystycznej, miejsca częstych koncertów, połączyła muzyka… – tak pisze w swym wierszu Partycja Politowicz, jedna z uczennic. Kilka lat życia spędzili razem, bardzo twórczo, ucząc się gry na instrumentach, na lekcjach teorii, poznając klejnoty światowego dorobku kompozytorskiego. Rozpoczęli próbę nauki własnej – od dotknięcia skrzypiec czy gitary, klawiszy fortepianu - po zagrany osobiście, po okresie nauki, utwór. Szkoła to pierwszy etap wtajemniczenia, po nim mogą być następne, II, III stopień. Ważne, że zaszczepia się dzieciom miłość do muzyki, wrażliwość artystyczną, nawyk chodzenia na koncerty i słuchania różnej muzyki. Szkoła ma pokaźny dorobek w postaci pewnej liczby absolwentów, którzy już robią karierę jako soliści. Pełni też funkcję społeczno – edukacyjną, która jest nie do przecenienia.
            Szkołę w tym roku ukończyło 16. absolwentów, z 36. osób rozpoczynających. Nauka nie jest łatwa, wymaga oprócz pewnych zdolności dużej ilości pracy, jednocześnie z nauką w PSM młodzi ludzie chodzą do powszechnych szkół. Cykl jest 4. i 6. letni. Uroczystość otwiera dyrektor Szkoły Małgorzata Telega – Nowakowska, mówiąc – zadbajcie o to, żeby Wasze spotkanie z muzyką trwało. Mottem ostatniego spotkania z dyrektorką Szkoły jest przytoczony cytat z „Dezyderaty” – uniwersalny testament życia, o tym, że świat jest piękny i ma się prawo w nim być. Z dołączonymi życzeniami jeszcze lepszego poznania świata sztuki, bo tym jest muzyka.
            Wyróżnieni zostają najlepsi uczniowie: Aleksandra Czop i Aleksandra Skowron. Uroczyście odegrany jest Hymn Państwowy, przy fortepianie akompaniuje nauczyciel gry na tym instrumencie Tadeusz Nowak. Czyste głosy śpiewają słowa pieśni. To końcowy akord wieńczący rok szkolny w  Państwowej Szkole Muzycznej I stopnia w Międzyrzeczu. Wręczenie Świadectw ukończenia Szkoły. I koncert, ostatni w tym roku szkolnym, w auli. Koncert sumujący rok – jak mówi Kazimierz Dziembowski, wieloletni nauczyciel klasy fortepianu, także przedtem dyrektor szkoły – koncert cenny. Powinien być szczególnie gorąco oklaskiwany. Starannie jest przygotowany przez uczniów i pedagogów. Warty przez to wysłuchania – przez obecnych, licznie - rodziców, i nas, widzów. Zagrali w swym najważniejszym na tym etapie, koncercie:
Oliwia Orlik – gitara, nauczyciel – Marta Michunik, „Walc z nutką melancholii” Tatiany Stachak, Julia Skabardis – skrzypce, nauczyciel – Marta Walczak, „Perpetum mobile” Carla Bohm’a, przy fortepianie Tadeusz Nowak, Paula Gromadecka – akordeon, nauczyciel – Elżbieta Skibicka, Wariacje na temat rosyjskiej melodii ludowej „Kaczuszka na łące” S. Rubinsteina, Wiktoria Stachurska – Nowakowska – fortepian, nauczyciel Małgorzata Telega – Nowakowska, „Kamienna lampa w herbacianym ogrodzie” Janiny Garścia, Aleksandra Czop (posiadaczka Świadectwa ukończenia Szkoły z czerwonym paskiem) – gitara – nauczyciel Marta Machunik, „Walc w kafejce” Tatiana Stachak, Emil Magryn – akordeon, nauczyciel – Elżbieta Skibicka, wariacje pt.  „Zaloty przy studni” Krzysztofa Naklickiego, Aleksandra Skowron (Świadectwo z czerwonym paskiem) i Bogna Sobańska – flet, nauczyciel – Aleksandra Janowska, duet ze zbioru „Six Duos facile brilants nr 2, cz. 1 Allegro”. Duet gitarowy: Aleksandra Czop i Paweł Kaczmarek, nauczyciel Marta Michunik, „Canzonetta antica” Mirosława Drożdżowskiego, Piotr Czaplicki – fortepian, nauczyciel Tadeusz Nowak, Etiuda op. 44 nr 1 Aleca Rowley’a, Daniel Bębas – akordeon, nauczyciel – Elżbieta Skibicka, „Ballada op. 100 nr 15” Friedriecha Burgmülera. Zespoły: Zespół kameralny, prowadzony przez Kazimierza Dziembowskiego, w składzie: Aleksandra Skowron – flet, Anastazja Łuczak – klarnet, Partycja Malinowska – fortepian, „Rozszumiały się wierzby płaczące”, melodia popularna, Zespół kameralny – septet akordeonowy, nauczyciel – Elżbieta Skibicka, „Józek i Anka” i „Los  zakochanych”; dwie melodie kaszubskie w opracowaniu Krzysztofa Naklickiego, kwartet saksofonowy – nauczyciel Czesław Nowakowski, w składzie: Julianna Gabryelska, Daniel Bębas, Kamil Czekała, Jakub Wołoszyn, „Moon River” Henry’ego Mancini i „Irish Suite” Eliota A.Del Borgo, a na koniec – recytacja: Partycja Politowicz – wiersz własnego autorstwa pt. „Jeszcze raz”.
            Ostatni raz absolwenci zaśpiewają wspólnie, wykonają piosenkę ułożoną specjalnie na tę okazję. Do znanej melodii, o tym, że zachowają wspomnienia z miejsca, gdzie uczyli się słuchać i grać muzykę z różnych stron świata. Próbkę tej muzyki mamy w czasie dzisiejszego koncertu. Będą próbować, przynajmniej niektórzy, dalej grać, uczyć się, innym zostanie w pamięci przygoda z muzyką, ze sztuką. Jak pisze Partycja: w Szkole „(…) Zegar wybijał godziny/metronom takty, serce tętno/a głosy zlewały się w jedno(…)”.
            Na koniec została zwyczajowa – dosłowna - degustacja Muzyki i Instrumentu, w tym roku tort miał kształt skrzypiec, słodki smak, chociaż bez  przesady – praca z instrumentem jest nie tylko pasmem sukcesów, o czym wiedzą uczniowie szkół artystycznych. Ale za to jaką przynosi satysfakcję. Życzymy naszej Szkole Muzycznej, pedagogom i dyrekcji, dalszych sukcesów w pracy edukacyjnej.


Iwona Wróblak
czerwiec 2016















czwartek, 23 czerwca 2016

Harcerska SIORBA - reaktywacja i Turniej Drużyn


            Gitara, ognisko i specyficzny harcerski styl. Atmosfera braterstwa, pomocy, koleżeńskiej bliskości. Pieśni stare i nowsze. Wygrzebane ze śpiewników i ludzkiej pamięci. Te, które znamy wszyscy, słyszeliśmy, chociaż harcerzami być może nie byliśmy.
 Harcerska SIORBA. Międzyrzecka harcerska siorba.
            Przy okazji spotkania okolicznych, lokalnych drużyn harcerskich, II. Międzyrzeckiego Turnieju Drużyn ZHP, zbliżających się obchodów 100.lecia organizacji . SIORBA 2010. Reaktywacja.
W sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej nr 2. Na froncie palące się lampki i surowe pieńki drzew. Stylizacja, nastrój ogniskowej biesiady. 7 drużyn z  instruktorami jest obecnych. Każda zaśpiewa harcerską pieśń. To jak wielkie siorbnięcie z dorobku misy obrzędowości harcerskiej, nawiązanie do  poprzedników. Jest nią bezsprzecznie wspólne śpiewanie, które jednoczy od dawien dawna.
Może wyłoni się nowy przebój harcerskiej zespołowej pieśni? Czy zachwyci nas ktoś swoją osobowością, muzycznym talentem? Posłuchajmy.
Gitara klasyczna towarzyszy każdemu z zespołów.
6. Drużyna Harcerska „Wagabunda” z Obrzyc. „Ballada rajdowa”. Do śpiewania w czasie wędrówek na szlaku. Z tekstu: „naszej ziemi śpiewamy, ziemi pokłon składamy taki serdeczny harcerski…”
 19. Drużyna Harcerska „Wataha” z Pszczewa. W nowej aranżacji „Płonie ognisko i szumią knieje”. Nostalgiczna stara pieśń, chętnie słuchana i  wykonywana.
1. Drużyna Harcerska „Sokół” z Przytocznej. „Piosenka przy ognisku”.
5. Drużyna Harcerska „Platany” z Murzynowa – pieśń „Leonarda”.
22. Drużyna Harcerska „Krzesiwo” z Międzyrzecza ze swoją piosenką.
56. Drużyna Harcerska „Grom” ze Skwierzyny z piosenką „Mały obóz”
i 2. Drużyna Harcerska „Iskry” z Międzyrzecza. Ich „Jak dobrze nam zdobywać góry…” nucimy po chwili wszyscy.
Propozycje na harcerski przebój. Na wspólne śpiewanie w czasie zbiórek i przy ognisku. Na obozach i biwakach. Własna twórczość jest chętnie widziana. I odwaga pokazania się ze strony muzycznej. Dla innych, na zewnątrz, zamanifestowanie swojej chęci uczestnictwa w sposobie życia określonym harcerskim prawem. Przy znajomości bogatej kultury obrzędowej wszystkich przeszłych pokoleń harcerzy i zuchów.
Indywidualne zaistnienie. Po prezentacji pieśni zbiorowej pora na tę kategorię. Występuje: Amelia Furede, Mariusz Suchostarski, Natalia Guzicka, Ewa Januchowska, Maciek Korczyński, Patrycja Szerszeniów i Patrycja Zachwieja. Znowu brawa za odwagę. Jury konkursowe, z udziałem komisarza rządowego Mariana Sierpatowskiego, który podobnie jak wszyscy dzisiaj ma wpiętą w klapę malutką gitarkę, obraduje nad wynikami konkursu. Trzeba koniecznie wyróżnić, tak sądzą również słuchacze, Maćka Korczyńskiego, który swoją niebanalną interpretacją pięknej harcerskiej pieśni podbił nasze serca. Maciek dostaje od burmistrza pluszową nagrodę, a wszyscy uczestnicy upominki, ufundowane przez burmistrza.
Zapach kisielu, unoszący się z wielkiego sagana na środku sali, z którego chochlą nalewany był do kubków, siorbany biwakowo, jak najgłośniej, łączy nas  w pragnieniu reaktywacji imprezy festiwalu harcerskiej twórczości artystycznej, jaki już bywał w Międzyrzeczu… Powrotu do pięknych kart ruchu harcerskiego, z lat 80., naszego lokalnego.
            Blisko setka harcerzy i instruktorów w sali gimnastycznej S.P. nr 2. Harcmistrz Katarzyna Dymel mówi mi konkurencyjności harcerstwa, jako oferty dla nas, we współczesnym świecie, w dobie internetu – dzieci, młodzież, z drużyny mogą na siebie liczyć, na tym polega harcerstwo, idea przynależności do ZHP. Są odważne, zaradne, otwarte na drugiego człowieka. W procesie wychowywania w tradycji harcerskiej ćwiczy, wyrabia się  pozytywne nawyki reagowania w trudnych życiowych sytuacjach. To procentuje przez całe życie.
            Zajęcia integracyjne przeplatane są zawodami sprawnościowymi. W tym roku w Międzyrzeckim Turnieju Drużyn przewidziany jest turniej tenisa stołowego, turniej strzelecki i turniej pływacki. 9. osobowe patrole harcerskie wyznaczają po trzech zawodników do poszczególnych konkurencji, które odbywają się równocześnie trzech różnych miejscach, na pływalni nowego basenu, w Gimnazjum nr 2 – tenis stołowy i w LOK – strzelanie.
Błękitna woda basenu, 5 torów wodnych. Jest bardzo ciepło, w porównaniu z kilkustopniowym mrozem na zewnątrz. Tu można wchodzić tylko w  klapkach. W basenie jest kilka osób, które przyszły na ranne pływanie. Obecni są ratownicy i instruktorzy. Wyznaczeni zawodnicy się przebierają. Krótka rozgrzewka przed wejściem do wody. Będzie kilka konkurencji. Na widowni dopingujący koledzy z drużyn. Niektóre dzieci bardzo sprawnie pływają. Jak potem mówi hm z-ca komendanta Hufca Skwierzyna Halina Matysik, harcerz powinien umieć dobrze pływać…
Bardzo atrakcyjne są kategorie sportowe w tym roku. Tenis stołowy jest ciągle modny, a strzelać lubią nie tylko chłopcy. Leszek Niedzielin z LOK, wręczając nagrody i wyróżnienia, jest bardzo zadowolony z umiejętności małych strzelców.
            Końcowa zbiórka. Meldunek. Najlepsze wyniki w konkurach osiągnęła 19. DH „Wataha” z Pszczewa. Drużyna otrzymała specjalny puchar ufundowany przez burmistrza. Za wsparcie finansowe przy urządzaniu harcówki podziękowano Romanowi Strzelczykowi.
            II. Międzyrzecki Turniej Harcerski wpisuje się w obchody 100.lecia Związku Harcerstwa Polskiego. Ruch harcerski w naszej gminie i okolicach rozrasta się z roku na rok, pomnaża się liczba dzieci, które chcą należeć do drużyn. Osoby, które w przeszłości miały związek z harcerstwem, nowe pokolenie, przechodzą szkolenia i stają się instruktorami. Duszą przedsięwzięcia powrotu ZHP do życia społecznego na naszej ziemi są dwie nauczycielki z S. P. nr 2: Maria Sobczak – Siuta – komendantka Szczepu „Płomienie” i Hanna Barczewska, z-ca komendanta Szczepu „Płomienie”.


Iwona Wróblak
marzec 2010 

środa, 22 czerwca 2016

Pikników św. Jana rozpoczęto II dekadę


            Najczęściej odwiedzany letni czerwcowy festyn, organizowany przez „Stowarzyszenie Święty Jan Chrzciciel” – w tym roku po raz XI, ten czas leci... Coroczne miejsce w centrum miasta, park ocieniony starymi drzewami. Dobra organizacja. Dobra kuchnia…
XI Festyn parafialny, w tym roku dochód z imprezy ma zasilić konto przeznaczone na remont kościelnej wieży. W programie losowanie cennych nagród, ufundowanych przez osoby prywatne, burmistrza i międzyrzeckie firmy. Niedzielne popołudnie jest okazją do wyjścia z domu całych rodzin.
            Jest taką okazją występ mam i ich pociech, uczęszczających do Niepublicznego Przedszkola „Jutrzenka”. Na scenie grupa „Promyczki”, 3 i 4. latki, i nieco starsze „Wesołe nutki”, w kolorowych strojach, w układzie choreograficznym tańca irlandzkiego. Razem ze swoimi mamami, w firmowych koszulkach z logo przedszkola – integracja rodzinna, która ściąga pod scenę wianuszek rodzinnych fotoreporterów i kamerzystów. Bardzo familijny, od  lat, jest ten piknik…
            Program artystyczny Festynu przewiduje popisy Zespołu Tańca „Rytmix” przy Szkole Podstawowej nr 2 (instruktorki: Sylwia Guzicka i Dorota Zielińska), w dwóch układach: „Taniec połamaniec” i „Taniec Mai”. Fantazyjne kostiumy, dziecięcy urok. „Rytmix istnieje już długo przy S.P. nr 2, wiele pokoleń szkolnych dzieci przez niego przeszło. Widać troskę o rozwój dziecięcej motoryki, podstawę programową konsekwentnie realizowaną, osłuchanie z muzyką. Dzieci są w wieku 6, 7 lat. Zaraz po występie z opiekunkami pojadą do Pszczewa tańczyć dla chorej na nowotwór instruktorki harcerskiej Basi.
            Wystąpiła także schola dziecięca z parafii św. Jana – okazja, żeby młodzi wokaliści, są w różnym wieku, oswoili się ze sceną. Starsi wykonawcy to  bardzo dobry duet (z Gimnazjum nr 1): Ola Czop i Dawid Wiśniewski, w piosence „Dumka na dwa serca”. Harcerki z 12 DSH „Płomienie” uraczyły nas krótkim recitalem piosenek nie tylko harcerskich – te utwory, w tematyce harcerskiej obrzędowości, są bardzo urokliwe. Dziewczyny świetnie śpiewają, kilka z nich stale bierze udział w przeglądach piosenki młodzieżowej. Seniorzy z Uniwersytetu Trzeciego Wieku też mają, oprócz innych aktywności, swój chór śpiewaczy. Wysłuchaliśmy kilka pieśni z ich bogatego repertuaru. Pikniki są z zasady wielopokoleniowe, jednoczące lokalne środowisko. Na koniec Festynu przewidziano cygańskie rzewne piosenki w wykonaniu Zespołu Cygańskiego z Brójec, bardzo lubiane, a na koniec zespół „Werwa”, z mocnym głosem Waldemara Kozielewskiego, w recitalu pieśni różnych, także do tańca.
            Wspomniana dobra festynowa kuchnia… Domowe ciasto, grochówka, pierogi – nie trzeba gotować niedzielnego obiadu. Zjeść go za to na  świeżym powietrzu z przyjaciółmi, a parę setek ludzi przewinęło się przez park koło kościoła św. Jana. Coroczne atrakcje dla dzieci: wata cukrowa – specjalność młodzieży ze Szkolnego Koła „Caritas” przy Gimnazjum nr 1. Losowanie w „Kole Fortuny” , przyozdabianie dziecięcych buzi w fantazyjne makijaże, puszczanie baniek mydlanych – proste zabawy, pretekst do wspólnego w nich uczestnictwa. Rodzinne konkursy dzieją się na scenie, z udziałem burmistrza Remigiusza Lorenza z żoną i dziećmi. Festyn prowadzi Maria Sobczak – Siuta, której pomagają harcerze z Hufca ZHP.
                Hałaśliwy głos strzelniczy przyszedł oddać Czesław Mejza, z Bractwa Rycerskiego Ziemi Międzyrzeckiej, z Najemnej Roty Strzelczej. Jak prawdziwy średniowieczny puszkarz (artylerzysta) miał ze sobą autentyczną replikę hakownicy (własnej produkcji). Można się też było przebrać w kolorowy kaftan puszkarza, który pan Mejza użyczał chętnym adeptom sztuki strzelniczej, no cóż - był nieco wielki, ale młodzi artylerzyści na zdjęciach dobrze, w ten sposób ubrani, na rodzinnych zdjęciach się prezentowali.


Iwona Wróblak
czerwiec 2016










wtorek, 21 czerwca 2016

Międzyrzecka odsłona 1050 Rocznicy Chrztu Polski

            Na placu przed okazałą bazyliką Sanktuarium Pierwszych Męczenników Polski zaroiło się od strojów – zrobiło się kolorowo i starożytnie, barokowo i piastowsko. Zaraz ruszy korowód - nasza lokalna odsłona 1050 Rocznicy Chrztu Polski (reżyseria Izabela Spławska) - na pamiątkę wydarzenia, które w polskiej historii było w tamtym okresie milowym krokiem ku integracji europejskiej.
            Wydarzenia historyczne zostały zobrazowane poprzez stroje uczestników – aktorów i przez szyk korowodu. Historyczne postacie Mieszka i  Dobrawy, biskupa Jordana, świętej Jadwigi, zakonników, którzy kroczyli z emblematem krzyża w pochodzie ulicami Międzyrzecza do Ratusza i kościoła św. Wojciecha. Barwny pochód oglądało wielu mieszkańców Międzyrzecza. Na przodzie Pięciu Braci w surowych strojach eremitów, którzy być może – prawie na pewno, dotykali stopami ziemi naszego zamku, międzyrzeckiej ziemi, jest niesione naczynie ilustrujące podobne, którym dokonano pamiętnego pierwszego chrztu, ważnego polityczno – społecznego aktu. Za nimi pierwsi władcy polskiej ziemi – władca Polan Mieszko z żoną, następnie ich następcy – w sztafecie pokoleń, gospodarze i mieszkańcy, kolejne generacje ludzi żyjących na ziemi lubuskiej. Lokalna odsłona powszechnej historii, jej  współczesna celebracja, w postaci scen rodzajowych, do których wykorzystano nasz lokalny kulturalny potencjał twórczej wyobraźni. Międzyrzeckie puzzle narodowej historii. Pokazanie tej historii i udziału w Niej Nas – naszego regionalnego udziału. W Międzyrzeczu, którego historia pisana sięga 1000  lat.
                Barokowe lśniące stroje Zespołu Muzyki Dawnej „Antiquo More”. Dawny obyczaj, z okresu Polski Obojga Narodów. Obyczaj kultury dworskiej, śpiewu i tańca na królewskim dworze, który był wtedy dworem europejskim. Często słuchamy występów naszego Zespołu, muzyka dawna jest stałym elementem międzyrzeckiego życia kulturalnego. Wspaniały taniec z flagami – też będzie prezentowany na końcowym koncercie. To jego werbel – zespół instrumentalny, nadaje rytm pochodowi. Czerwone pyszne stroje szlacheckie, kontusze (Bractwo Rokitiańskie) – Polska XVI-XVIII w. Wygrane powstania wielkopolskie, ich uczestnicy, żołnierze, którzy wygrali lokalną państwowość polską – stroje z lat 20. , pocz. XX w. (S.P. nr 3) , elementy - repliki uzbrojenia, mundurów, na ich nogach żołnierskie obuwie owinięte onucami. Biało – czerwone opaski na rękawach. Także życie kulturalne i   społeczne, obyczajowe - młodopolskie, wykluwającej się po ponad stuletniej niewoli epoki braku bytu państwowego – skamandrycki melonik i  neoromantyczny poetycki biały szal. Wędrówki powojenne ludów po II wojnie światowej, przemieszczanie się ludności na mocy traktatów pokojowych – symboliczna droga uchodźców i repatriantów w postaci spoczywającej walizy na wózku – z naklejkami dalekich portów w Ameryce, naszej emigracji. Na  ziemi lubuskiej nastąpiła niemalże stuprocetowa wymiana ludności (uczniowie z Gimnazjum nr 2). Współcześni harcerze i zuchy Międzyrzeckiego Hufca ZHP – sygnetariusze idei wychowania patriotyczno - obywatelskiego. Zielone stroje z kapeluszami z piórkiem Kurkowego Bractwa Strzeleckiego ze  Zbąszynia – lokalna aktywność społeczna. Górnicy w swych resortowych mundurach z Jerzmanowa. Na koniec sztandary parafialne – organizacji religijnych przybyłych z różnych stron – czytam na nich nazwy miast: Głogów, Gorzów, Rokitno, Zielona Góra, Płoty, Żarki Wielkie, Cybinka, Wschowa Przytok. Jest okazja do manifestowania uczuć religijnych.
            Izabela Spławska – reżyser korowodu, wręcza któremuś z pierwszych braci eremitów surowy proto-krzyż benedyktyński. Symbol mającej nastąpić chrystianizacji kraju. Pochód rusza. Pod Ratuszem zostaną dzieciom z tej historycznej procesji – maszerują razem z rodzicami, także w strojach z epoki, wręczone zapalone świece – na znak żywotności chrześcijaństwa jako religii uniwersalistycznej.
            Bogurodzica, uznana za pierwszy polski hymn państwowy, śpiewana jest w całości, przez Międzyrzecki Chór Kameralny. Honorujemy postawą na  baczność także nasz aktualny Hymn Państwowy. Oprawę muzyczną zapewniła Diecezjalna Diakonia Muzyczna, Dziecięcy Chór „Piccolo” z  Międzyrzecza oraz – jako muzyczny deser - Zespół Muzyki Dawnej „Antiquo More” , z układem tanecznym. Główny punk uroczystości to msza św. pod  przewodnictwem Metropolity Poznańskiego Abp. Stanisława Gądeckiego, Przewodniczącego Konfederacji Episkopatu Polski z udziałem Biskupa Zielonogórsko – Gorzowskiego Tadeusza Lityńskiego oraz biskupów metropolii szczecińsko – kamieńskiej. W uroczystości uczestniczyli duchowni wyznań chrześcijańskich uczestniczący w Radzie Ekumenicznej. Pośród widowni i widzów liczne grono gości: władze miasta z burmistrzem Międzyrzecza, posłowie i senatorzy na Sejm RP, wójtowie, burmistrzowie i sołtysi, przedstawiciele środowisk akademickich. Organizacje pozarządowe, przedstawiciele pracodawców i lubuskich firm. W Muzeum Ziemi Międzyrzeckiej im. Alfa Kowalskiego przygotowano wystawę poświęconą chrystianizacji Europy i Polski pt. „Tempora Christiana”.


Iwona Wróblak
czerwiec 2016