wtorek, 31 stycznia 2017

Wszyscy jesteśmy światem...

            To najcelniejsze motto tegorocznych VIII Spotkań dzieci i młodzieży niepełnosprawnej uzdolnionej artystycznie, zorganizowanych przez Stowarzyszenie „Szansa”. Dobry poziom artystyczny, ciekawe widowisko dla mieszkańców miasta, szczególnie spektakl zrealizowany przez grupę teatralną z DPS Rokitno – kier. pan Krzysztof Hołody. Szczere wyrazy uznania za smak artystyczny, wyczucie sceny, dla instruktorów za reżyserię, scenografie i teksty. Widowisko nośne medialnie, wyraziste i jasne w swojej zdeklarowanej w tytule: „Miłość zwycięża” idei, przesłanie o przebaczeniu, o  mądrej miłości i tolerancji. W formie średniowiecznego moralitetu o dziejach świata, sceny obrazujące wojnę, cierpienie spowodowane żądzą panowania nad bliźnim, w klamrach czasu naszej cywilizacji od starożytnego Rzymu po ostatnie wojny, także niewolnictwo konwenansów i zwyczajów, tutaj na  przykładzie poddaństwa wschodniej kobiety swojemu mężowi – i panu. Nam wszystkim brzmi muzyczny refren niby modlitwa ponadczasowa, pytania o  sens życia, cierpienia; „Quo vadis Domine?” – dokąd zmierzasz Panie, Ty Sensie świata... Człowiek sam odnajduje odpowiedź, w ciszy cmentarnej, po  swoich bliskich poległych i zamordowanych w wojnach, w medytacyjnej, czy modlitewnej, refleksji. Miłość zwycięża, przebacza, czas wojny przemija, bo  taka jest Zasada – takie prawo – przemijalności zjawisk. Śpiewają aktorzy – uczestnicy – „miłość przebacza, łaskawa jest, nie unosi się pychą, we  wszystkim pokłada nadzieję, nie ustaje”. Usłyszeliśmy, ze sceny na placu przed „Tequilą” – „popatrz na świat, zagubiłeś się w sobie, podaj mi dłoń, trzeba iść po nocy po świt” – we are world (wszyscy jesteśmy światem).
             Na obrysach wielkiego serca ustawionego na scenie zawieszono płonące lampy. Patrzyliśmy wszyscy, odstawiono na bok kiełbaski i napoje, nasze doczesne rzeczy. Zawsze podziwiam u kogoś umiejętność przekazania w sposób czytelny i klarowny dla odbiorcy ważnych idei, tutaj to była uniwersalna filozofia pokoju i miłości nierozróżniającej, mądrej, pełnej współczucia dla człowieka, dla jego cierpienia, ze świadomością własnego uczestnictwa w  realnym spektaklu życia.
            Klimat radosnego spokoju udzielił się wszystkim. Wystąpiła Ada Dobrzyńska, która śpiewała już na poprzednich Prezentacjach, Partyk Dobkiewicz i Paulina Wittke. Polubiliśmy także Honoratę Frankiewicz, za subtelne, dojrzałe i ciepłe wykonanie kilku piosenek, z którymi wyjeżdża wkrótce na występy do Grecji. Wystąpiła Izabela Jakubowska, Aneta Żakowska, Natalia Jaśkaczak, Monika Kubiak oraz Maria Karolina Szulga – wspaniałe dziewczyny, pięknie śpiewające, o wrażliwej osobowości. Zespół „Box” z Pszczewa zagrał nam kilka utworów.
            Sylwia Guzicka podziękowała za przybycie zaproszonym gościom i publiczności, która nie zawiodła organizatorów. Był senator Zdzisław Jarmużek – patron Prezentacji, pani Maria Górna – Bobrowska, kierownik PCPR w Międzyrzeczu i inni goście.
            VIII Prezentacje prowadziła Joanna Rycerz, pracownik Collegium Polonicum przy Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, organizator Europejskiego Festiwalu Integracyjnego w Słubicach (Festiwal: „Kolory Europy”). W dzisiejszym dniu zobaczyliśmy jeszcze niezapomniany taniec osób na wózkach inwalidzkich – z podkładem muzyki klasycznej. Przygotowało go Lubuskie Stowarzyszenie Inwalidów Narządów Ruchu z  Zielonej Góry. Są zespołem tanecznym od trzech lat, łączy ich pasja miłości do tańca. Mogliśmy podziwiać doskonałe zgranie wszystkich tancerzy, pełnosprawnych i tych na wózkach. Panie w doskonale skrojonych sukniach i eleganccy panowie. Ciekawe układy taneczne, widowiskowe tango, pełne żaru i namiętności, wykonane na końcu zebrało wokół sceny gromady widzów, czegoś takiego jeszcze w Międzyrzeczu nie było. Taniec i muzyka jako język uniwersalny przemówił do wszystkich obecnych, wydobył pokłady empatii, pokazał, że tych różnic związanych z innością, niepełnosprawnością naprawdę nie ma, jeśli chodzi o rzeczy najistotniejsze, związane z naszymi emocjami wobec ludzi nam bliskich.
            W trakcie Prezentacji można było obejrzeć prace plastyczne wykonane przez dzieci ze Stowarzyszenia „Szansa”: Ewelinę Wittke, Wiolette Musiał, Patrycje Purską, Magdę Jankiewicz, Marcina Robakowskiego, Adelę Malińską.
            Podziękowanie za przygotowanie Prezentacji złożono sponsorom, bez wsparcia których impreza nie mogłaby się odbyć, za pomoc rzeczową i  finansową oraz wkład własnej pracy. Proszona piszącą o specjalne podziękowanie - w imieniu Moniki i Zofii Kubiak – dla pani Hanny Szulgi.


Iwona Wróblak
wrzesień 2004

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Na SIORBIE międzyrzeckiej harcerski duch

            …gdzie słyszysz śpiew tam wiedz, że dobrzy ludzie są. Od maluszkich zuszków, kilkuletnich – przez studiówkowych harcerzy z klas maturalnych, po ich instruktorów – zaroiło się ludem w mundurkach w holu Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury. Dzisiaj Dzień SIORBY – czas radości i dobrej zabawy, która udziela się też widzom. Czas spotkania śpiewajacych harcerzy i zuchów.
            Międzyrzecka SIORBA po raz ósmy z kolei. Doskonale, jak mówią goście, zorganizowana przez Hufiec Międzyrzecz ZHP. Impreza z roku na rok  się rozwija – w kierunku, myślę, coraz wyższego poziomu artystycznego wykonawców. Z zachowaniem, oczywiście, cennej obrzędowości harcerskiej, której zapleczem są rutynowe cykliczne zbiórki harcerskie, codzienna praca wychowawcza instruktorów. Ruchu harcerskiego, tej alternatywy czasów współczesnych, w których współczesna młodzieć musi się znaleźć i odnaleźć… W strukturach ZHP mają pomoc w tym trudnym zadaniu.
             Piosenka. Harcerska piosenka. Radość, wspólna zabawa, akceptacja – wzajemna, z głośnym, ile pary w płucach, dopingiem dla występujących. Oj, jest głośno pod sceną!!! Ale tak ma BYĆ! To spontaniczna radość (starannie ukierunkowana, pod czujnym, acz nienatrętnym okiem instruktorów harcerskich…). Trawestując, kto śpiewa, dwa razy się bawi, i uczy zabawy…. Tego motoru rozwoju osobistego… społecznego…
            10 drużyn harcerskich i 6 gromad zuchowych przyjechało do Międzyrzecza, by zaśpiewać na SIORBIE. Skwierzyna, Sulęcin, Pszczew, Grochowo, Zbąszynek, Drezdenko, Strzelce Krajeńskie, Murzynowo i nasze międzyrzeckie drużyny. Dokładnie - przyjechały: 65 Drużyna Starszoharcerska „Warta” ze Skwierzyny, 42 Drużyna Wędrownicza „Ventus” z Sulęcina, 56 Drużyna Harcerska im. A. Małkowskiego ze Skwierzyny, 19  DH „Wataha” z Pszczewa, 9 DH „Płomyki” z Grochowa, 8 DSH „Grom i przyjaciele” z Zespołu Drużyn ZHP Zbąszynek, 2 DH „Iskry” z Międzyrzecza, Mieszanka ZD SHP Zbąszynek, 22 DH „Krzesiwo” z Międzyrzecza, 12 DSH „Ogień” z Międzyrzecza. Drużyny harcerskie śpiewały w dwóch konkurencjach: Piosenka Harcerska i Polska Piosenka lat 60 – 70.
            Maleńkie zuszki z gromad zuchowych: 22 Gromada Zuchowa „Mali Odkrywcy” z Drezdenka, 8 GZ „Mądre Ptaki” z Sulęcina, 2 GZ „Słoneczna Gromada” z Międzyrzecza, 8 GZ „Mali Apacze” (ze stosownymi piórami ptasimi za opaskami we włosach) z Drezdenka, 5 WDH „Platany” z Murzynowa - dzielnie śpiewały w konkurencji: „Piosenka Zuchowa”.
            Koncert prowadzili młodzi harcerze: Kuba Litwin i Zuzannna Nowak. Po kilkugodzinnych przesłuchaniach zespołów koncert finalny rozpoczęto od występu gwiazdy poprzedniej SIORBY – wystąpił I Szczep Harcerski „Czarna Jedynka” ze Strzelec Krajeńskich. Dynamika. Młodzi multiinstrumentaliści na: hamonijce ustnej, trąbce, klarnecie, gitarach klasycznych i elektrycznej basowej, bongo. Niebanalne teksty, dbałość o słowo i  technikę śpiewania, dobre szkolone głosy. – Kiedy serca uderzają…, kiedy uda się wypowiedzieć proste słowa. Trafiło do widowni. Pod sceną głośny spontan harcerski, taniec, zabawa i śpiew – zasłużony aplauz dla naprawdę dobrego zespołu. Rozruszali widownię.
            Patronujący SIORBIE Komendant Chorągwi Ziemi Lubuskiej hm Artur Doliński powiedział, że tam, gdzie słyszy się śpiew - wiemy, że są dobrzy ludzie. Gratulował rozmachu, impreza ta, organizowana przez organizację pozarządową, to wielkie wydarzenie artystyczne, w którym królował duch harcerski.
            Jury przyznało SIORBY i SIORBUSIE, oraz nagrody, w postaci różnych instrumentów perkusyjnych. Otrzymali je:
w konkurencji: Piosenka Harcerska:
ZŁOTA SIORBA – 12 DSH „Ogień” z Międzyrzecza
SREBRNA SIORBA – 19 DH „Wataha” z Pszczewa
BRĄZOWA SIORBA – 22 DH „Krzesiwo” z Międzyrzecza

Konkurencja: Piosenka Turystyczna:
ZŁOTA SIORBA – 56 DSH im. A. Małkowskiego ze Skwierzyny
SREBRNA SIORBA – 2 DH „Iskry” z Międzyrzecza
BRĄZOWA SIORBA – 8 DSH „Grom i przyjaciele” z ZD ZHP Zbąszynek

Konkurencja: Polska Piosenka z lat 60 – 70:
ZłOTA SIORBA – 42 DW „Ventus” z Sulęcina
SREBRNA SIORBA - 8 DSH „Grom i przyjaciele” z ZD ZHP Zbąszynek
BRĄZOWA SIORBA - 56 DSH im. A. Małkowskiego ze Skwierzyny

SIORBUSIE otrzymali:
ZŁOTY SIORBUŚ - 22 Gromada Zuchowa „Mali Odkrywcy” z Drezdenka
SREBRNY SIORBUŚ - 8 GZ „Mądre ptaki” z Sulęcina
BRĄZOWY SIORBUŚ - 2 GZ „Słoneczna Gromada” z Międzyrzecza

Laureat VIII SIORBY: 12 DSH „Ogień” z  Międzyrzecza będzie gospodarzem następnej IX SIORBY.

Wyróżnienia dostali:
 8 GZ „Mądre Ptaki” z Sulęcina. Tytuł najlepszej wokalistki otrzymała: dh Kamila Darmograj. Za najlepszego gitarzystę uznano dh Macieja Marka. 
            Organizatorzy: Hufiec ZHP im. „Zawiszaków” Międzyrzecz i MOK. Wsparli SIORBĘ starosta międzyrzecki, burmistrz Międzyrzecza Remigiusz Lorenz, który otworzył „VIII SIORBĘ”. Podziękowania dla sponsorów: Gospodarczy Bank Spółdzielczy Zbigniew Górny, Andrzej Chmielewski, dowódca 17 WBZ płk. Piotr Malinowski, płk Zbigniew Siwek. Odznakami „Przyjaciół Harcerstwa” udekorowano m.in. dh Kamilę Szudra, Martę Pluskota, Macieja Skrzeka, Grzegorza Dudę. Podziękowano, Dyplomami Uczestnictwa, uściskiem ręki - wszystkim instruktorom, gromadom oraz drużynom harcerskim za przybycie na Festiwal Piosenki Harcerskiej SIORBA.
            Finałem był koncert nagrodzonych zespołów harcerskich. Jeszcze raz wysłuchaliśmy prezentacji. Śpiewnych harcerskich songów, uroczych popisow najmłodszych dzieci, melodyjnych piosenek z lat 60. i 70. Bluesowych i innych przebojow, doskonale znanych, tutaj wykonanych z dużą swobodą i kulturą muzyczną. Harcerski blues wrył mi się w pamięć – o myślach rozczochranych, skłębionych w głowach tych, którzy – gdy trzeba – bronili Największą ze wszystkich… (…)Zabrano im w wojenny czas – uśmiech, wolny czas… (…) Byli jak puszczony bez pamieci głaz. (Byli jak)Ptaki(…) po  przestworzach lasu. (…), gdy przybędą, by podeptać Wam marzenia, (harcerze) zasłonią Sztandar własną piersią…
            Wojskowi goście, z 17 WBZ, zawsze z uwagą, i życzliwością, przyglądają się ruchowi harcerskiemu, zwłaszcza – myślę - pod opieką phm Hanny Barczewskiej i komendantki Hufca Międzyrzecz phm Marii Sobczak – Siuty. To potencjał nieskłamanego patriotyzmu, wychowania obywatelskiego i  społecznego, który będzie procentował w przyszłości po wielokroć.
            Krąg z tradycyjną Iskierką, puszczoną od strony Komendanta Choragwi Ziemi Lubuskiej, połaczył wszystkich śpiewających, i nas - widzów. Krąg miłości, przyjaźni, pomocy, wsparcia i empatii, który, chociaż na chwilę (oby była dłuższa) nas zjednoczył. Byle do następnej SIORBY!!!


Iwona Wróblak
styczeń 2017












niedziela, 29 stycznia 2017

Jaki jest Międzyrzecz… jaka jest Polska...?

            Jaki jest Międzyrzecz, jaka jest Polska z perspektywy 1000 km przebytych przez Polaków wracających z tzw. „zachodu”? Jaki jest człowiek z  Polski, Polak, (Polka), jak on (ona) się zmienia, kiedy powraca. Po tylko (aż) dwóch tygodniach słuchania jedynie holenderskich wiadomości. Pojechałam (na zaproszenie), żeby nie mieć polskich kompleksów, żeby zrozumieć (czytaj: polubić odmienność, żeby cenić swoje, Synczyznę.
            Oglądam wiatraki. Holenderskie, Sancho Pansy, metaforyczne o nowoczesne (kilka procent wkładu w sieć energetyczną), piękne, jak śmigła samolotowe. Są do oglądania zewnetrznego. Przepływają przez nas, istota nasza, polskość, (te uniwersalne wartości kulturowe, dorobek cywilizacyjny naszego regionu w Europie), jest w nas, dokądkolwiek pojedziemy. Niech zostaną wtedy nasze oczy, Europejczyka narodowości polskiej, organ do  poznania ekskursywnego.
            Miało być o Polakach, będzie o ludziach. Powrót – najtańsza linia autokarowa. Polacy wracający „ze szparagów”, tacy polscy, tzn. inni od  Holendrów, tych bladoskórych i ciemniejszych, że aż nienawistni, tacy, żeby ich objąć i uściskać. Po dwóch (zaledwie) tygodniach bez wiadomości z  kraju łapczywie czytam „Gazetę Wyborczą”, mówię – jak rządzi Lepper, to ja nie wracam (czy tak myśleli Polacy w czasach Żelaznej Kurtyny?).  Kierowca – „czy włączyć polską stacje radiową?” – tak, tak... Panowie w busie – „tu zjemy, po polskiej stronie”. Dziewięcioletnia dziewczynka –  generacja Polski wyzwolonej – do Lidla ona nie chodzi, bywała z rodzicami i w Egipcie, i w Kairze, i jeszcze gdzieś, w Belgii jadła ślimaki, teraz zje  dewolaja, nic innego nie chce... Starszy pan w wiatrówce odwraca się w jej kierunku, rzuca przez ramię – „A my „wolajem” golonkę”. Jakże go lubię (golonkę mniej).
            Po co tam pojechałam. Na zaproszenie osoby, którą lubię. Żeby sprawdzić swoje widzenie Polski i świata. Przywitał mnie po powrocie kraj nasz koleinami swych dróg. Obraz znany kierowcom, Europa Wschodnia... I odrapanymi tynkami przydrożnych posesji. Ale te w głębi, z dala od głównych dróg są zadbane, wystrzyżone, niczym nie różniące się od tych z holenderskich wsi, może jedynie większe. A w Międzyrzeczu, w domu, na całej długości ulicy Krasińskiego – specjalnie po to, by po powrocie poprawić mi humor, brukują chodniki. Nie jest źle w tej Polsce, w tym Międzyrzeczu. Pierwsza wycieczka w miasto. Przed budynkiem Opieki Społecznej kolejka ludzi, przeważnie kobiet z dziećmi (w Holandii też są ośrodki dla ubogich). Krzepki jegomość patrzy w moim kierunku, pyta mnie – retorycznie, przecież zna odpowiedź – „szefowa...po co oni stoją tam, pół Polski stoi. Jak na to można patrzeć”. Mówię – „no to trzeba zamknąć oczy”. Zły jest, rzuca w przestrzeń – „powiesić by ze dwóch Żydów”. Nie pozostaję dłużna – (ale rozglądam się,  są wokół ludzie, może mnie nie pobije...) – „i jednego głupiego Polaka”.
            A jak tam integracja w Holandii, gdzie tak wiele kolorowych twarzy widzi się na ulicy, owego niechcianego spadku epoki kolonialnej. Półtora roku temu jakiś Holender zamordował pewnego zbyt gorliwego orędownika rzeczywistego równouprawnienia obywateli wielorasowego społeczeństwa. Mimo już przysłowiowej holenderskiej tolerancji, otwarcia.
            Jesteśmy więc w Europie, z naszymi fobiami, tylko pieniędzy mamy mniej. Ale w końcu mamy za sobą kilkadziesiąt lat wyniszczającego komunizmu i żadnego bogatego wujka – zapominamy o tym często.
            Co zapamiętałam z Holandii? Piękne krowy, ale te podmiejskie, bo na wsi są chudsze. Czyściejsze ulice, chociaż metro w Rotterdamie było brudne. Widziałam też kilkadziesiąt metrów złej drogi pod Amsterdamem (niestety nie mam zdjęcia). Meczety przy drogach i muezzin wżywający do  modlitwy na tureckim targu, muzułmanki w chustach i kolorowe turbany hindusów. Kwiaty, całe pola kwiatów na wielkich targach i olbrzymie statki wypływające z Rotterdamu. Bandery wszystkich kolorów i kanały weneckie zamiast ulic w Amsterdamie. Urok starych hanzeatyckich kamienic kupieckich, piękno krytych strzechą domów na wsi (bardzo modne i bardzo drogie) z wystawionymi przed drzwi klompami (typowo holenderskie drewniane chodaki). Nie zapomnę ludzi, których poznałam, z inną od naszej protestancką mentalnością, żałowałam, że nie dość wiem o kulturze i historii Holandii, by ich zrozumieć (czytaj: polubić) tak, jak powinnam. Osobistą ich kulturę, otwartość, sprawiającą wrażenie jakby normy obyczajowej. Może przesadzam? Ja chciałam ich tylko poznać, ten wielonarodowy tygiel, porozmawiać, słuchać i patrzeć, poszukać wspólnych korzeni. Będąc Polką, nie  rezygnując z niczego, co swoje. Z naszego chleba, nie metaforycznego, zwyczajnego, który jest pyszny, cztery razy tańszy od holenderskiego tzw.  „biologicznego”, a o niebo lepszy. Naszych wędlin i warzyw, pysznych, słodkich, które już podbijają ich rynki (oni się chyba trochę boją naszej konkurencyjności). Holenderskie wyroby spożywcze są wizualnie zbyt piękne, zbyt intensywnie soczyście kolorowe, by im ufać. Nie musimy iść tą drogą. Możemy za to, powinniśmy, skorzystać z ich doświadczeń, nie popełniać ich błędów. I nie mieć kompleksów.


Iwona Wróblak
październik 2004

sobota, 28 stycznia 2017

Trans tańczy dla chorych dzieci

                Kolejny koncert charytatywny Zespołu Tańca „Trans” pt. „Dzieci – dzieciom” zgomadził w hali Międzyrzeckiego Ośrodka Sportu i Rekreacji tłumy publiczności. Bilety zostały sprzedane, nie widziałam wolnych miejsc na widowni. Ludzie przyszli na piękne widowisko muzyczno – taneczne, także też po to, aby pomóc chorym dzieciom: Klaudii Mazura, Oliwierowi Mierzejewskiemu, Hubertowi Tataturze, Igorowi Wiśniewskiemu. Wspomóc leczenie nowotworów i wad serca – całkowity dochód z koncertu zostanie przeznaczony na ten cel.
            Doskonałe układy taneczne. Można oglądać je wiele razy, podziwiając – przede wszystkim – kunszt instruktorek, ich pomysł na dzieło artystyczne, które ma w sobie tak wiele ze sztuki teatralnej. Jest NIĄ, taneczno – muzycznym spektaklem, który można oglądać, ale też o nim potem rozmyślać…
            „Czekając na…” Czekając na Powrót ukochanej osoby, bliskiej. Czekają klasyczne sukienki dziewcząt, czeka muzyka, bardzo umiejętnie dobrana, i choreografia. Oszczędne formy taneczne, gdzie nic nie jest przypadkowe, każdy ruch ma swoją funkcję wykonującą zadanie ilustracji fragmentu idei głównej spektaklu, a całość jest umiejętnie skompilowana. Wchłaniamy, my widzowie, więc tą atmosferę czekania
            Opowieści taneczno – muzycznych „Transu” ciąg dalszy. Prowadzący – Radek Nowak w kilku słowach opisuje nam następny układ. To tylko zarys, niuanse, bardzo bogate i różne skojarzenia, ułożymy sobie sami. Tak jak gra harfa dostrojonych do siebie ruchów tancerzy i taktów muzyki, tutaj wespół ze starannie obmyślanymi kostiumami. Nie ma w nich nadmiaru przysłowiowych cekinów czy błyskotek, jest żelazne podporządkowanie Formie, jako całości…
            „Nigdy nie pozwól, by zgasił ktoś w tobie światło…” Psychologia i terapia w układzie tanecznym, w dziele tanecznym… Poezja jako efekt artystyczny widowiska choreograficznego. To opowieść (taneczna) literacka. Nasycony rytm muzyki. Przejścia od układów indywidualnych do figur zespołowych – interakcje społeczne. Przestrzeń tańca zespołowego – w niej wyraźnie widoczny sukces intuicji przełożenia zamierzonej treści na ruch, jako rys charakterystyczny dla stylu Zespołu „Trans” kierowanego przez Annę Bubnowską. Pętla wnętrza człowieka, z głębin psyche niepokojący urywany rytm, stonowany beż kostiumów. Na wierzchu ubiorów sieć czarnego uwikłania, cierpienia egzystencjalnego człowieka.
            W odmiennym kierunku niż literatura. Nagradzany wielokrotnie układ „Polskie łany”. Kłosy zboża kładące się w letnim wietrze w polu, ich  wzrastanie od ziarna. Roślinny florystyczny układ… „Trans” jest dla nas przykładem, jak wiele może wyrazić taniec. Wielokierunkowo i wielo–przestrzennie. W kilku wymiarach artystycznych. Poruszając różną tematykę… Już byliśmy, na koncertach „Transu”, widzami wielu zjawiskowych pomysłów na układy. Zaskakiwani potęgą wyobraźni głównej pani choreograf, i jej profesjonalizmem – oglądając jej dzieła wydaje się, że wszystko można wyrazić ruchem… I, jak sama mi kiedyś mówiła, niekoniecznie mając tancerzy zawodowych, o wysokich umiejętnosciach. Takich też pani Bubnowska sobie wychowała – obserwujemy ich w grupie najstarszej „Transu”, to stricte baletowe układy. 
            „Chemikal sisters”. Futurystyka w szkolnictwie, może bliska, nauka chemii na lekcji w przyszłościowej szkole. Gdzie wszystko jest sztuczne -plastikowe, tak jak kostiumy, tutaj one grają jedną z pierwszych ról, ruch je dopełnia, jak tusz perkusji - utwór muzyczny.
            Są tancerze, mali i starsi adepci tej pięknej sztuki, u pani Anny i jej pomocników, jak nieoszlifowane diamenty. Wydobywa z nich, chropawej czarności węgla, brylantowe piękno widowiska tanecznego. Szlify (tu z symbolicznymi górniczymi oskarami) to praca instruktorska we wspaniałej atmosferze przygody ze sztuką – „Trans” to lubiany przez dzieci i młodzież zespół. Narzędzia trzymają w rękach mali tancerze – samobróbka jest własna, i  w zespole, pod czujnym okiem zawodowców, kochających młode pokolenie. Takty z płyty Pink Floyd… Snop światła nakrywa ich, to wygląda jak swoiste… oświecenie sztuką, przede wszystkim, myślę, zabawą, frajdą z zabawy (artystycznym) ruchem.
            Znowu resentyment i zaduma. Spotkanie Dwojga na ławce w parku, z towarzyszeniem książki, którą czyta dziewczyna. Drgania dwojga serc – muzyka ilustruje pierwsze zachwycenie drugą osobą, jej osobowością. Rodzi się przyjaźń, a może coś więcej? Drzewa, otoczenie – klimat parkowej relaksacji, osoby, muzyka, przyglądają się troskliwie i z uwagą nowo powstającym więzom międzyludzkim… Towarzyszą Im delikatnie, subtelnie, nieprzeszkadzająco – by nie zburzyć cennej wartości dodanej do majątku świata…
            Kostiumy młodszej grupy Transowiczek – zwiewne, powiewne tiulami, obszerne, prawie koliste – pięknie wyglądają w tańcu, w ruchu… Niczym… „Perły”. Urok tańczącego dziecka, pączka pięknego kwiatu, którym będzie… Tańczą sukienki, tańczą upięte umiejętne fryzury, całości dopełnia makijaż.
Znak Czasu – układ „Nowoczesna”. Techologia i wyzwania z nią związane, czyli czasy nowe. Zalew wszędobylskiej muzyki z różnych mediów, jej  dostępność. To muzyczny układ. Nowe czasy. Tutaj oswojone, bez traumy związanej z nieumiejętnością znalezienia się w pulsującym rytmem świecie, który - po prostu – jest, i trzeba to przyjąć do wiadomości. Dostrzec w nim dobre strony, cieszyć się nowym, nowoczesnością.
            Techologia – ciąg dalszy, eksploracja przestrzeni kosmicznej. Jak by to było na Marsie? Może wkrótce założymy tam stałą bazę? To już nie futurologia… Jałowa ceglasto – czerwona ziemia skalna naszej bliskiej sąsiadki w Układzie Słonecznym. Faluje w promieniach wspólnej gwiazdy. Istoty różne od nas (ale humanoidalne…) mówią nam o dziwności światów, których nie znamy (jeszcze), o ich psychice (?) niepoznawalnej na razie. Żyją pod  powierzchnią czerwonej planety.
            Chyba jeden z ostatnio powstałych układów – o klasycznej terapii grupowej. Krzesła ustawione w kółku. „Terapia tańcem” – pomysł znany ludzkości od bardzo dawna. W rogu sceny medytujący w lotosie czy zazen jogini. Chiński taniec medytujący, Jing i Yang. W Państwie Środka te metody są (bywały) zalecaną przerwą w pracy. My mamy protestanckie tradycje jungowskie nieco inne – ale warto korzystać z dorobku innych kultur. Ruch (płynny, wewnętrzny) wyzwala się razem ze słyszaną – także stricte wewnętrznie – muzyką. Niepochwytny, delikatny półcień świateł towarzyszy układowi.
            Trochę poezji dziecięcej, klasyki literatury archetypicznej, jej kanonu. „Mały książę” i jego ukochana czerwona Róża. Miłość pierwotna jak kwiat, wielki czerwony przypięty małej tancerce do kostiumu. Dobrze widzi się tylko sercem – taka jest scenografia sceny i zarazem motto z „Małego Księcia”, i  koncertu Zespołu „Trans” - Dzieci – Dzieciom. Organizatorzy bardzo dziękują instruktorom Zespołu „Trans” – szczególnie Annie Bubnowskiej, także rodzicom, sponsorom, widzom oraz Stowarzyszeniu „Forum Międzyrzeckich Inicjatyw FMI 2017”, przy którego wsparciu koncert powstał, MOSiW,  także Pracowni Twórczej Dworzec – Tworzec, Romanowi Strzelczykowi.


Iwona Wróblak
styczeń 2017









piątek, 27 stycznia 2017

Wieści z Jeża

            Nie zaproszona przyszłam. I nie z tego powodu również, żeby stwierdzono u mnie podwyższony poziom cukru. Jako sympatyk. Tutaj do siedziby PSDiabetyków koło „Jeż” na ulicy Konstytucji 3. Maja można przyjść dla towarzystwa, by porozmawiać, wymienić uśmiechy. Zrobić coś dla innych.
            Na stoliku gustowny bukiet z działkowych kwiatów. Plakaty: „Gensulin, Humapen – Latwy w użyciu, Latwy w edukacji, Cukrzyca – jak  zapobiegac powikłaniom”. W małej kuchni przygotowuje się kawę i herbatę. Słyszę głos pani Anny Cegłowskiej mówiącej komuś, że koniecznie każda najmniejsza przekąska musi być przez diabetyka liczona i uwzględniana w jego bilansie zdrowia. Dzisiaj w sali głównej - ekspozycja starych zdjęć. Niektóre mają sto lat, twarze ludzi, stroje sprzed kilkudziesięciu lat, oficerskie przedwojenne mundury. Poznań sprzed I. wojny.
Koło „Jeż” tętni życiem.
            Wchodzi prelegentka – „O tym będę mówić, że macie wpływ na swoja cukrzycę”. Pani mgr edukator diabetologiczny Bogusława Radkowska gości w Międzyrzeczu już po raz trzeci. – „Och ten chmiel wiszący” – mówi przypinając plakat do dekorującego salę zielonego sznura roślin. Członkowie i  sympatycy Stowarzyszenia Diabetyków zajmują miejsca.  Pani Ceglowska pyta  –  „Kto nie ma ostatniego „Magazynu diabetyka”? Rozdaje pismo. Sala jest pełna, zapada cisza. Słuchamy wykładu.
            Dzisiaj oswajamy strach przed ukłuciem igły. Pani mgr Radkowska: - „Nie ma się czego obawiać, igła jest cieniutka.” Trzeba uzupełniać insulinę w  organizmie, kiedy tabletki nie wystarczają”.
            W jaki sposób należy dawkować poszczególne rodzaje insuliny, dlaczego i kiedy dobry jest Humalog, skorelowanie dawkowania z posiłkami – trwa jedno z rutynowych comiesięcznych spotkań w Kole „Jeż” Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków w Międzyrzeczu. Pani Anna pokazuje mi Kartę Ratowniczą, którą nosi przy sobie diabetyk. Proszę o tym napisać - mówi mi – jest na niej imię, nazwisko, telefon. Rodzaj branej insuliny i informacja dla  osoby chcącej udzielić pomocy, w przypadku omdlenia posiadacza Karty. „Jestem chory na cukrzycę. Nie jestem pod wpływem alkoholu. Jeśli stracę przytomność, mam zaburzenia świadomości, a mogę przełykać, proszę podać mi CUKIER w dostępnej postaci: cukierki, słodki sok, cola, słodka woda, ciastka, ciasto. Jeżeli mój stan nie poprawi się po kilku minutach lub jeżeli jestem nieprzytomny, proszę wezwać pogotowie ratunkowe (tel. 000 lub 112)”.
            Druga część spotkania to pytania do pani edukator, szczegółowe, konkretne. Odpowiedzi, porady są udzielane natychmiast. Żegnamy się do  następnego wtorku.


Iwona Wróblak
październik 2004

czwartek, 26 stycznia 2017

...bo Piękno na to jest by zachwycało

            Jestem w jednej z sal Warsztatów Terapii Zajęciowej DPS na ul. Podbielskiego w Międzyrzeczu. W połówce skorupy orzecha kokosu podopieczni właśnie układają bukiety z roślin i kwiatów. Pochylone w skupieniu sylwetki, nie rozpraszają ich odwiedzający dzisiaj DPS zaproszeni goście z władz samorządowych. Mariusz Piętkowski, juror tej konkurencji VII Olimpiady Umiejętności Zawodowych Uczestników Terapii Zajęciowej woj. lubuskiego mówi mi: -  „Piękno jest ważne dla każdego. Życie jest związane z estetyką, a poczucie piękna, sposób, w jaki je odczuwamy, jest indywidualny.” Stojąca obok instruktorka opowiada o znaczeniu realizowania siebie w terapii poprzez ekspresję artystyczną. Jeszcze na ten temat słyszę od jurora konkurencji plastycznej Ewy Lamchy. Sztuki, tej ekspresji wewnątrz siebie trzeba dotknąć, jak tych dzbanów glinianych, które malują (emulsja z pigmentem) uczestnicy Olimpiady. To sposób, by ogarnąć siebie, spróbować ująć w obie ręce, modelować, tworzyć według własnego wzoru, intencji. Patrzeć na  powstawanie własnego dzieła. Odzwierciedlić własną tożsamość. Myślę, jak dobry wybór jurora poczyniła tu dyrekcja i organizatorzy Olimpiady, jak  mądra, głęboko ludzka idea tkwi w samym pomyśle takich Warsztatów. Beata Czyż (specjalista ds. rehabilitacji) oprowadza dzisiaj gości po terenie DPS.  Pokazuje mi przygotowane dla uczestników nagrody, puchary. Wszyscy je dostaną, te nagrody za własny rozwój, wspierany mądrą, fachową pomocą ze  strony instruktorów. Pani Małgosia jest mgr sztuki, pani Ewa znaną międzyrzecką malarką. Wspierając pozostawia się uczestnikom możliwość zrealizowania swojego pomysłu na dzieło od początku do końca. Mają na to kilka godzin, są wyluzowani, na moje zainteresowanie ich pracami reagują uśmiechem. Program tegorocznej Olimpiady jest starannie przemyślany, ma kształtować praktyczne umiejętności podopiecznych i przemycić nieco piękna i radości w ich życie, tych nieuchwytnych wyznaczników szczęścia każdego człowieka. Jurorzy oceniają pomysłowość, dokładność, estetykę wykonania i  organizację stanowiska pracy. Niełatwe kryteria, kiedy trzeba przytrzymać coś niesprawną ręką.
            Na parterze DPS kulinarne bukiety z pięknie poukładanych produktów spożywczych. Musi też być wszystko smaczne, sami będą to jeść, degustacji dokonają także jurorzy. W każdej konkurencji startuje jedna osoba z DPS – ów: z Gorzowa, Lubska, Zielonej Góry, Dębna, Kamienia Wielkiego, Świebodzina, Międzyrzecza i Lobetal z Niemiec. W sali dziewiarstwa jeden z męskich uczestników bardzo sprawnie posługuje się igłą. Dobór kolorów kordonka jest dowolny. U stolarzy jestem pod wrażeniem fachowości wykonywanego pod kierunkiem Macieja Żukiela kwietnika ściennego. Podopieczni muszą odczytać rysunek techniczny, precyzyjnie odmierzyć i wywiercić otwory. Gotowe kwietniki będą wisiały w sali krawieckiej obok lub  sprzedane zasilą budżet DPS. Działalność Warsztatu Terapii Zajęciowej finansowana jest ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Oglądam jeszcze w modelarni rzeźby masek z gliny. Potem podziwiam prace wystawione jako dekoracja w korytarzach DPS.
            Dzięki uprzejmości pani tłumaczki czeka mnie tego dnia jeszcze ciekawa rozmowa z opiekunami z DPS z Lobetal. Młody Niemiec, pracownik socjalny, jest otwartym, wrażliwym człowiekiem. Zainteresowanie jest obopólne, Niemcy pytają o wszystko i szkoda, że czas przeznaczony na spotkanie kończy się.
            Są już wyniki Olimpiady, pora rozdać nagrody i dyplomy uczestnikom. Są to nagrody indywidualne i zespołowe. I. miejsce zdobył WTZ Zielona Góra – Tęcza, II – WTZ Świebodzin, III – WTZ Międzyrzecz. W międzyczasie rozmawiam z nową dyrektor DPS Międzyrzecz panią Anną Kwiecińską. Czuje się usatysfakcjonowania przebiegiem dzisiejszej imprezy, uczestnicy mieli okazję pokazać swoją ogromną wrażliwość, można było podziwiać ich  talenty. Chciałaby dalszej takiej współpracy między ośrodkami i promocji DPS jako całości.
            Dokonano uroczystego zamknięcia Olimpiady, wręczenia nagród i pucharów. Organizatorzy serdecznie dziękują sponsorom – za ufundowanie pucharów oraz gościom, rodzicom i oczywiście uczestnikom – za przybycie i udział w uroczystości.


Iwona Wróblak
październik 2004

środa, 25 stycznia 2017

Wieczór z Kabaretem SZUM

            Impreza w Klubie Garnizonowym. Nieodłączne świece na stolikach. Jest pełna sala. Kabarety zawsze ściągają publiczność. Jest popyt na dobrą rozrywkę, na chwilę odprężenia, odpoczynku.
Co nam pokaże zielonogórski kabaret?
            Cztery przystojne dziewczyny, śpiewają: „dziewczyny drobne są - ...a kto w to nie wierzy, ja walę w ryj”. Temperamentu na pewno wykonawczynie mają dużo. To młody narybek „SZUMU”. Mówią otwarcie o słabostkach kobiet, mają dystans do tematu. Dialogi są na dobrym poziomie artystycznym. Niewątpliwe talenty aktorskie. Siedzący za mną młody człowiek komentuje wyczyny kabarecistek – „dobre, dobre...” Kobiety, te  ciepłe, mądre istoty mają swoje sposoby na życie, na wychowanie dzieci, na męża. Wbrew moim oczekiwaniom nie było zbyt „wojowniczo”, było zabawnie. Śmiech był na sali zdrowy, z pełnej piersi.
            Teksty dziewczyny piszą same. Tematy nieśmiertelne, babskie (czy tylko...) – ploteczki, ploteczki, o sąsiadce, lifting twarzy, scenki z poczekalni w  przychodni lekarskiej, realia polskiego życia domowego przy niskiej pensji, ciepły ludzki humor rodem z Haszka. Może lepszy niż ten z telewizji, na żywo. Były także znane już, starsze numery Kabaretu, ale również nowe skecze. A na koniec – przepiękna ballada o Zabawkach, które proszą, żeby je przytulać. Upchnięte na strychach, niepotrzebne, nieużywane, jak powroty do archetypu dziecięcego, do emocji, do etapu, który nie może umknąć żadnemu dziecku (nawet temu dorosłemu). Bis musiał być.
            O psychice kobiecej, ludzkiej na wesoło, żeby tak kiedyś męski kabaret o mężczyznach...


Iwona Wróblak
grudzień 2004

wtorek, 24 stycznia 2017

Międzyrzeckie chóralne kolędowe śpiewanie

            Kościół p.w. św. Wojciecha w Międzyrzeczu. VIII, z kolei, Spotkania Kolędowe Międzyrzeckich Chórów i Zespołów Wokalnych. Organizatorami byli Parafia św. Wojciecha w Międzyrzeczu i Chór Międzyparafialny.
            Czas kolędowego śpiewu zaczyna się. Jest powiedziane przecież, że kto śpiewa – dwa razy się modli… Ze strony gospodarza parafii księdza proboszcza Pawła Tokarczyka dodatkowo, w Dniu Babci, i następnym po nim dniu Dziadka, życzenia wszystkiego dobrego - dla wszystkich babć i  dziadków. Powitanie występujących chorów i zespołów wokalnych, oraz gości.
            Koncert rozpoczyna Chór „Echo” z Klubu Seniora prowadzony przez Jana Plebanka, zespół działający od 1970 r.  Z akompaniamentem instrumentu elektronicznego dyrygenta zaśpiewali 3 kolędy w układzie dwugłosowym. Po seniorach wystąpiły dzieci i młodzież z Chóru Młodzieżowego z Państwowej Szkoły Muzycznej I st. w Międzyrzeczu – dyrygent Iwona Skwarna. W ich wykonaniu usłyszeliśmy kolędy w układzie dwu- i  trzygłosowym a’capella.
            Układ trzygłosowy, również a’capella – jest w pieśniach Chóru Międzyparafialnego przy Parafii św. Wojciecha w Międzyrzeczu – od kilku lat  współorganizatora międzyrzeckich Spotkań Kolędowych. Dyrygent Elżbieta Skibicka. Zespół śpiewa przy Parafii św. Wojciecha od 13 lat, często występując na imprezach lokalnych i miejskich, dla osób chorych i niepełnosprawnych.   
            Harcerski akcent kolędowy. Zespół Wokalny 12 Drużyny Starszoharcerskiej „Ogień” prowadzony przez drużynową Simonę Szudrę. Mundurki harcerskie, gitara, przedsmak muzyczny harcerskiej obrzędowości niedalekiej Siorby, która już za kilka dni w Międzyrzeczu.
            Dobry warsztat, jaki wpaja swoim chórzystom, naszej lokalnej ambitnej dyrygentki Pauliny Staniec, jednej z okolicznych nauczycielek uczących muzyki w szkołach – zespół Wokalny z Uniwersytetu III wieku. Pomysł zrodził się z inicjatyw Uniwersytetów Ludowych związanych z unijnym programem aktywizowania seniorów. Pani Staniec nie tylko uczy prawidłowego śpiewania, także uważnie wsłuchuje się w pragnienia i potrzeby artystyczne wykonawców, dostosowując repertuar i techniki śpiewania. Ciekawa oprawa plastyczna - kolorowe stroje i gadżety ludowe, wzorowana na  ludowych przyśpiewakach związanych z wizytami kolędników. To cenne, że nasi nauczyciele, byli i obecni, ze szkoły muzycznej, biorą udział w  animowaniu życia artystyczno-muzycznego, prowadzą chory, organizują muzyczne imprezy miejskie.
            Gościem specjalnym Spotkań Kolędowych był Zespół Wokalny „Kęszyczanki” z Kęszycy Leśnej, prowadzony przez Eustachego Kucharskiego. Zaprezentował słuchaczom kolędy i pastorałki w układzie dwugłosowym z akompaniamentem elektronicznym.
            Międzyrzecki Chór Kameralny z MOK – dyrygent Paulina Staniec. Zespół śpiewa już od kilku lat, także bierze udział w festiwalach chóralnych. Muzycy pozdrowili swoich byłych dyrygentow Chóru – Marię Sobczak Siutę i Wojciecha Witkowskiego, obecnych na sali. Międzyrzecki Chór Kameralny jest organizatorem Międzyrzeckiej Uczty Chórów Amatorskich (MUCHA). Wycyzelowane muzycznie interpretacje kolęd w układzie czterogłosowym, a’capella, z ciekawą aranżacją pieśni „Deck the halls with boughs of holly” (Każdy dom świętości pełny).
            Koncert zakończył uroczy występ namłodszych kolędników z Chóru Dziecięcego „Piccolo”, którym dyryguje Ewa Witkowska. Zespół jest ulubieńcem międzyrzeckiej publiczności, także ze względu na wysoki poziom artystyczny małych (kilkuletnich) śpiewaków. Wykonali kolędy w układzie dwugłosowym z akompaniementem elektronicznym. Pani Witkowska dyrygowała także wspólnym, przez wszystkie zespoły chóralne, wykonaniem kolędy „Kołysanka Maryi Panny”, gdzie partię solową zaśpiewał chór „Piccolo”, a dwugłosowo powtarzały refren pozostałe chóry i zespoły.
            Wszystkie występujące zespoły otrzymały od organizatorów pamiątkowe dyplomy uczestnictwa, i wielki piękny czerwony kwiat (który wręczał Stanisław Skrzek, chórzysta Chóru Międzyparafialnego), jako podziękowanie za udział we wspólnym, organizowanym od 8. lat, kolędowym muzykowaniu w kościele św. Wojciecha w Międzyrzeczu.


Iwona Wróblak
styczeń 2017









poniedziałek, 23 stycznia 2017

Schola z koncertem świątecznym


            Ogromniasta Szopka Betlejemska u stóp Ołtarza w przestronnym wnętrzu gotyckiej katedry kościoła św. Jana Chrzciciela. Misterna, solidna konstrukcja Stajenki. Dar parafian. Zwierzaki, różnych gatunków – w rzeczywistych rozmiarach, i kolorach, upierzeniu – zgrupowane w czuwaniu wokół sceny z Rodziną Świętą. Dekorację uzupełniają światełka kilku choinek.
            Gości na koncercie Scholi dziecięcej i młodzieżowej z parafii Św. Jana przywitał ks. proboszcz Marek Walczak. Mamy czas kolędowania… Bożego Narodzenia, wspólnego rodzinnego Święta. Witamy na koncercie. Zespół, kierowany przez Joannę Nowak, na koncercie jest mocno zróżnicowany wiekowo. Wiekowo obejmuje 4 pokolenia… Od członkiń Zespołu Ludowego „Nietoperzanki” z Nietoperka do kilkuletnich wychowanków pani Joanny.
            Serduszka Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka wpięte w klapy kurtek, również tych najmłodszych, kilkuletnich śpiewaków – dzisiaj jest ten Dzień – chrześcijańskiej stricte pomocy osobom starszym i dzieciom, pomocy w dostępie do najnowocześniejszych urządzeń medycznych, które zakupuje Orkiestra – od 25 lat! Międzyrzecz jest beneficjentem zawsze na plus, jak pewnie większość niewielkich miast, w naszym szpitalu jest wiele urządzeń z Czerwonym Serduszkiem. Ale się staramy pomóc Jurkowi Owsiakowi, chociaż parę groszy wrzucić do puszek, lub kupić cokolwiek na  Allegro, zlicytować gadżet. Bo koncertu w tym roku w Międzyrzeczu z tej okazji nie ma.
            Mamy wieczorny koncert kolędowy w wykonaniu naszej Scholi, która ma ambicje doskonalić swoje umiejętnosci wokalne, już wcale niemałe, na  profesjonalnych warsztatach. Ten koncert jest już trzeci, w kolejnych latach. Do Scholi dołączyli przyjaciele, w tym roku oprócz Waldemara Kozielewskiego wspomniane osoby z Zespołu „Nietoperzanki”, panowie Zyszek, Przemek i Marcin – jako akompaniament muzyczny.  
            Radość śpiewania jest wyznacznikiem aktywności społecznej skrzykniętego świątecznie zespołu wokalnego. Widać to w sposobie aranżowania pieśni i kolęd, których słuchamy. Ulubiony – jak mi się wydaje – pewnie z powodu swojej dynamiki utwór „Gore gwiazda Jezusowi” bardzo się podoba. Także inne pieśni. Chodzi o wspólne muzykowanie, zespołowe, chóralne, osoba pani Joanny Nowak spaja Scholę, także dynamizm i niespożyta energia Waldemara Kozielewskiego, który już od wielu lat nie skąpi swego czasu prywatnego na przeróżne społeczne inicjatywy, sam dysponuje dobrym, mocnym głosem, organizowane przez niego koncerty, m.in. dużej rangi ogólnopolski festiwal Międzyrzecka Uczta Chórów Amatorskich (MUCHA), te  aktywności obywatelskie zasługują na uwagę, szacunek i podziw.
            Dobrze wyszkolone dziecięce głosy. Starannie wypracowana dykcja, także w angielskojęzycznym utworze. Partie solowe w wykonaniu śpiewakow. Przekażmy sobie znak pokoju – poprzez wspólne cieszenie się muzyką i zespołowym śpiewaniem. Góralska śliczna kolęda „Maluśki, maluśki…”. Solo śpiewa pani St. Nycz z „Nietoperzanek”. Doskonale zorganizowany koncert, dar dla międzyrzeczan.
Poświęcając swój czas – ku uciesze własnej i innych – można zrobić coś… artystycznego – bardzo niewielkim, lub prawie żadnym (poza SMSami,) kosztem finansowym…


Iwona Wróblak
styczeń 2017



niedziela, 22 stycznia 2017

Po co są Jasełka?...


            Jeżeli ktoś myśli, że już wszystko pokazano w jasełkowych spektaklach, może zostać zaskoczony… Inspiracje starą ludową tradycją mogą być  bardzo bogate…
Cztery zespoły teatralne wystąpiły w Spotkaniach Grup Jasełkowych przedstawien na scenie Międzyrzeckiego Domu Kultury.
            Teatrzyk „Arlekin” ze Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego w Międzyrzeczu. Reżyseria Anna Pielesiak, opracowanie muzyczne Sławomir Filus. Klasyczna forma. Sztuka podzielona jest na sceny.
Maryja i Józef idą do Betlejem. Jest ciemno i zimno – nie tylko z powodu warunków atmosferycznych. Taki jest świat zastany. Na scenie zaimprowizowane ognisko, jako ważny punkt, przy którym przysiadają postacie. Maryja narzeka na świat; kolejne osoby, przywołane na Scenę, nie  wpuszczają wędrowców do ciepłego wnętrza ich domów – symbolicznych Stajenek. Reprezentują różne grupy społeczne, zawody. Są stosunkowo zamożni, byłoby ich stać przyjąć wędrowców, uciekinierów – ale nie chcą tego zrobić. Wpuszcza ich uboga starsza kobieta, niesie ze sobą - wydaje mi się,  że taki jest zamysł autorów – mądrość doświadczenia życiowego (pokoleń…), bardzo szeroko pojęta wartość.
            Sceniczne ognisko. Gości wokół swego ognia tym razem pastuszków. Słyszą niebieskie (w znaczeniu pradawnej, wydaje mi się, przeczuwanej tęsknoty za absolutnym sacrum) śpiewanie. Noc Gwiazdy Betlejemskiej się zbliża. Ofiarowują małemu Jezuskowi bochen chleba i kołacze. Trzej Królowie niosą złote dary. Przedstawienie okraszone jest piękną muzyką na żywo w wykonaniu Sławomira Filusa.
            Wyjść poza klasykę… Zespół Teatralny „O rany Julek” z Zespołu Szkół w Pszczewie w spektaklu „O chłopcu z zapałkami, promyku, grosiku i  nadziei”.  Scenariusz i reżyseria Urszula Skarżyńska, muzyka Dominik Fryza, opracowanie plastyczne Urszula Skarżyńska, Robert Judek.
            Kwintesencja szeregu mądrości, ich syntezy wyniesionej z uważnej lektury bajek ludowych i tradycji jasełkowych. U czoła Sceny siedzi w kucki Chłopiec (Jezus…), bardzo zmarznięty, z zapałkami, które usiłuje sprzedać („J.Ch.Andersen. „Dziewczynka z zapałkami”). Jest jedynym stałym elementem na scenie. Jedynym żywym - obok dominującej dekoracji sceny – Wigilijnego Stołu zastawionego gościńcem, także, w jakiś sposób, żywego sacrum świątecznego, symbolu gościnności i otwartości na sacrum. Wszyscy inni, obiekty sztuki, przemieszczają się. Trybiki machiny społecznej… Chodzą do taktu muzyki, biorą udział w jakimś rytuale. Są znudzeni… Nudzą się wykonując czynności – rozmawiając przez telefon komórkowy, rozprawiając o zapachu wigilijnego karpia. Według np. jednego z dzieci – karp… śmierdzi. Więc dziecko nienawidzi swojej rodziny, matki (nienawidzi spłaszczenia znaczeń Świąt…). Tak jest, bo nie dostanie na Mikołaja prezentu, jak tego oczekiwała – prezent, według niej, nie będzie świąteczny...
Sutanna nie chroni przed sakralną pustością formy. Ksiądz także nie chce kupić zmarzniętych zapałek – od tego, zaopatrzenia gospodarstwa książęcego w  zapałki, jest gosposia księdza… Czy Gosposia ma, zamiast Kapłana, pełnić posługę Miłosierdzia chrześcijańskiego??.
            Nie chce dać miłosierdzia kobieta – w roli babci zafrasowanej zakupem prezentów dla wnuków i rodziny.  – Odejdź chłopcze!! Za plecami Chłopca z zapałkami wisi nad widzami, nad Światem, Panorama obrazu zastawionego produktami wieczerzy wigilijnej, dla niego niedostępnymi. Nie będzie, z  tego Stolu, jadł! Ostatnia scena – filmowa. Chłopiec Idzie. Ku słońcu, ku wschodowi, Drogą, traktem. Myślę, że ku śmierci z wychłodzenia. Wraca do  nas, ale z Aniołem. I przebacza(ją) razem z Nim. Przebacza czarnym postaciom, które mu nie pomogły, nie kupiły symbolicznych zapałek, osobom z winy których zamarzł na śmierć. Pomaga im wstać i zrzucić czarne szaty. Stają się Biali. Jak anioły, który to aspekt jest częścią każdego z nas. Potrzeba tylko doświadczania świata – przez wiele pokoleń i wcieleń. I pomocy osoby, która Nam wybaczy…
            Nie od razu Chłopiec staje się białym Aniołem. Jego (słuszny) gniew sprawia, że objęty jest, u szczycie drogi, przez czarną postać. Przemiana symbolizowana jest - przez strzał z procy białego cherubina…
            Zespół Teatralny w Pszczewie. „Dzisiaj w Betlejem”. Reżyseria Małgorzata Schubert, Katarzyna Wałęsa – Cieślak, muzyka Diminik Fryza, Paulina Staniec, opracowanie plastyczne Małgorzata Schubert, Katarzyna Wałęsa – Cieślak, Urszula Skarżyńska, Robert Judek.
Muzyczne przedstawienie. Przedszkolaki przy cymbałkach, fortepian – gra Paulina Staniec, i chór dzewcząt śpiewający kolędy. Pastuszkowie z góralskimi pieśniami i tańcami przy ognisku – dawność, i ludyczność, tradycji świętowania Bożego za pomocą muzyki i pieśni.
(Muzyka sprawia), że pod Herodem chwieje się tron, a jego Arcykapłan mówi o nowym Królu. (By odkupić) trzeba krwi i ofiary… Pojawiają się (strzegące Dziecka) białe anioły przy Betlejem Dawidowym. Kolęda „Przeczysta Panna porodziła…”). Dary Bogu składają zmęczone wędrówką dzieci (przedszkolaki) i stary człowiek.
            Ostatni spektakl. Gimnazjum św. Floriana w Trzcielu. Bardzo dobre przedstawienie pt. „Lechaim – ( tłumaczeniu z jidisz) żyjmy na zdrowie”. Scenariusz, rezyseria, opracowanie muzyczne i plastyczne Marek Janas. Jasełka z prawdziwego zdarzenia, czyli – skąd się to wzięło… Kultura Jasełkowa, kultywowana przez setki lat, o czym mówi, i dlaczego mówi, co – uniwersalnego, przekazuje…
Kultura żydowska, przebogata – z niej wywodzi się chrześcijaństwo. Obrazki z izby w czasie przygotowań do cotygodniowego sobotniego szabasu – święta religijnego i rodzinnego zarazem. Rodzina: matka i córki, w tradycyjnych strojach, chustkach na głowie, nakrywające do szabasowego stołu (do  którego są (byli) zapraszani też goście. Reminiscencje ze scen, muzyki, znanej kultowej opery „Skrzypek na dachu”… Żydowskie rozmowy z Bogiem, tak  charakterystyczne dla tej religii… Może to Niebo jest za ciasne, i wśród naszych życzeń – nie mamy go na własność… Nie mamy Gwiazd Betlejemskich… Ciągłość kultu monoteistycznego skarbnicą  kultury ludzkości, jej barwną mieniacą się odcieniami historią tęsknoty za absolutem, który – to pewnik, istnieje… bo taki jest Człowiek…, jego boski aspekt…
Skrzypiec tęskny śpiew. Kolumny antyczne, przedstawienia scen znanych z wykopalisk archeologicznych. Postaci historyczne, biblijne na starożytnych mozaikach, malowidłach, scenografia unaoczniajaca nam, skąd się wywodzimy – z całokształtu Kultury, jej antycznych np. odsłon, potem kilku tysięcy lat  kultury ludów semickich, tradycji proroctw – to tylko w naszym regionie geograficznym… Żydowski taniec – w antycznej scenografii domu Heroda. Namiętności ludzkie… Napijmy się Lechaim!! – na zdrowie wszystkim, za pomyślność i co Bóg dał!  Szabasowa noc nad Historią i Tradycją. I dla tych, co  poszli dalej. W nową formę, w Gwiazdę Betlejemską (błazen – postać ciekawa w filozofii i kulturze żydowskiej – zamyślony…), w zmiany, które stworzyły nową religię, zmiany historyczne, postać Nowonarodzonego. Jak będzie odnaleziony w praktycznym myśleniu żydowskim, liczącym 4 tysiące lat??  
            Równolegle odwieczny dylemat – mieć lub być… Rozmowa między diabłem(diablicą) a aniołem, czyli Aspektami… Doradzają Herodowi, temu Człowiekowi Uwikłanemu… Ten pierwszy każe zabijać… Na sumieniu Mamy pełno ran od nie swoich win – słuchamy w scenariuszu. Czy biec donikąd śladem snów? Po nas będzie Ktoś, ale zostaną (dla Nas) rachunki (do zapłacenia…). Człowiek ma wolność – tak mówi religia żydowska, nie musi słuchać diabła… ale wypełniamy proroctwa (!!) – spadek myślowy po antycznych filozofiach. Obecnie – ma miejsce, trwa, ostatni etap historii – w łańcuszku spuścizny następujących po sobie kultur, ich wzajemnych inspiracji, ich nowych aspektów (społecznych), nowych potrzeb człowieka…
Jury w składzie: Agnieszka Czekała st.kustosz do zadań biblioteki powiatowej, Izabela Spławska instruktor teatralny, Anatol Wierzchowski przedstawiciel Regionalnego Centrum Animacji Kultury w Zielonej Górze przyznało tytuł laureata i prawo do udziału w finale wojewódzkim w Teatrze Lubuskim w Zielonej Górze - Zespołowi Teatralnemu z Gimnazjum św. Floriana w Trzcielu. Wyróżnienia otrzymali: Zespół Teatralny „O rany Julek” z Zespołu Szkół w Pszczewie i wyróżnienie honorowe - Teatrzyk „Arlekin” ze Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego w Międzyrzeczu. 













Iwona Wróblak
styczeń 2017