piątek, 31 sierpnia 2018


Pada czy nie pada ważne żeby ryby brały

            Pięknie wygląda nasza rzeka Obra od strony byłego PGRu, na przeciw Zamku… W sobotni poranek od rana słoneczko, nie za gorąco, wyśmienita pogoda na rodzinny wypad na ryby… Pozostaje tylko zabrać rodzinkę, sprzęt, i rozłożyć się na brzegu… Posłuchać szumu drzew.
Koło Polskiego Związku Wędkarskiego nr 2 Międzyrzecz zaprosiło swych członków na obchody 35. lecia istnienia Koła na „Zawody spławikowe na żywej rybie”. Nad Obrą, dojście przez most betonową ścieżką, kilkanaście stanowisk wędkarskich. Zanurzone są w wodzie wielkie siatki przeznaczone na złowione rybki – to nie w oczekiwaniu na ogromne trofea – tylko po to, by ryby w możliwie w dobrym stanie zdrowia wróciły do rzeki, gdzie ich miejsce...
Wielkie wędki, kilkumetrowe, podobno największe mogą mieć 13 metrów, to tzw tyczki. Barwione robaczki ruszają się w pudełkach, kolekcje spławików… Zanęty w wielkich misach. Profesjonalny, przynajmniej dla mnie, sprzęt. Nie jest dzisiaj gorąco, ale i na taki przypadek jest sposób, jeden z wędkarzy ma rozstawiony koło stanowiska duży parasol dający cień. Przemyślne siedzisko (czy, jak mówią, kombajn) z regulowanymi nogami, uniezależnia wędkarza od stopnia stromości brzegu. Wielka wędka bez kołowrotka to tzw. bat, można nią dalej rzucić, jest lepsza na większym akwenie…
Spokój na twarzach. Łowienie musi potrwać… To dla tych nieco niecierpliwych, którzy chociaż jedną rybkę chcieliby złowić już zaraz… Najlepiej podobno biorą przy zlewisku z fosą zamkową – bo woda jest lepiej natleniona. Stanowiska są losowane.
Na razie biorą słabo, ale czas na łowienie jeszcze się nie skończył. Niektórzy donęcają akwen. Za pomocą długich wędek, w kubeczkach, umieszczają w miejscach, gdzie nie tak szybko karma spłynie, gliniane czy ziemne kulki z robakami, i innymi składnikami, kukurydzą – zanętą według swojej receptury, jest ich, tych sposobów na dobre branie, dużo.  
- Pada czy nie pada, ważne żeby ryby brały - mówi jeden z wędkarzy. Na pewno można podziwiać piękne widoki naszej lokalnej przyrody. I posłuchać jej ciszy… Innej od zgiełku świata. Składka w Kole wędkarskim wynosi dla wędkarza zrzeszonego 86 zł. Są różne opcje, do wyboru, dotyczą danych wód czy okresu łowienia. Mężczyźni płacą rocznie 150 zł, kobiety 90 zł. Są zniżki ze względy na wiek, ulgi dla uczniów. Co mówią wędkarze, w przerwach miedzy jednym rzutem a drugim? Chcieliby większego zainteresowania swoim hobby ze strony władz miasta, może większej znajomości tematu… Lepszego zarybienia.
Jedyna kobieta w tym zawodach, 12. letnia Martyna, złowiła pięć, nawet sporych, rybek – okonie, leszczyk i płotki. Na stanowisku wędkarskim jest też prezes Koło PZW nr 2 Bartosz Chojak. W siatkach nawet spory urobek…
 Rześki letni ranek, wędkarze łowią od 6.00 rano, po kilku godzinach ogłoszony jest koniec zawodów. Kiełbaski już usmażone, smakowicie pachną – to rytuał po zawodach. Następuje celebracja ważenia złowionych ryb (i ich fotografowanie, filmowanie), zapisywanie wyników. Nie jest tak źle, jak się zapowiadało, chyba… Chociaż kiedyś, jak słyszę, ryb było w rzece znacznie więcej. Ostatni etap - sprzątanie po sobie (i innych użytkownikach akwenu...) w promieniu 5 metrów od stanowisk ma być czysto - takie są przepisy, egzekwowane przez Straż Wodną. 
Wyniki zawodów: 1. Miejsce – Robert Majewski – 3,855 kg, 2. Miejsce – Ferdynand Pacuła – 3,855 kg, 3. Miejsce – Damian Misterski – 2,625 kg. Juniorka Martyna Michalska  - 2,625 kg. Największa ryba miała wagę 1,010 kg.

Zawody Wędkarskie wspierało Porozumienie Międzyrzeckie 3xM – Międzyrzecz Moje Miasto. Fundatorzy nagród: Agencja Usługowa „Duet” Jacek i Beata Bełz, Odszkodowania Zbigniew Mazura, Bogusław Zaborowski, Zbigniew Smejlis. W organizacji pomagał Łukasz Zaborowski.

Iwona Wróblak
sierpień 2018



















czwartek, 30 sierpnia 2018


Pensjonat Pod Strzechą miejscem przyjaznym dla Szansy

            Celebracja Prezentacji koncertowej Szansowiczów rozpoczęta… Urokliwy letni wieczór w Ośrodku „Głębokie” w Pensjonacie „Pod Strzechą”, znani od lat przyjaciele, sympatycy ruchu na rzecz integracji społecznej. Coroczne spotkanie miłośników muzyki i muzykowania Stowarzyszenia „Szansa” – jak zwykle w rodzinnej atmosferze. We wspólnocie, z powodu powinowactwa w radości z wzajemnego szacunku i przyjaźni. Jej sens, wspólnoty zainteresowań, idei, jest zawsze pierwszy, najważniejszy, dla pojedynczego człowieka…
            Tego doświadczamy. Na XXIII już koncercie Stowarzyszenia Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej Uzdolnionej Artystycznie „Szansa” w Międzyrzeczu. By móc złożyć – bardzo zasłużone – gratulacje z powodu występu publicznego z piosenką, wobec widowni, rodziny i przyjaciół. Obecni są wierni zawsze słuchacze koncertu, i oczywiście uczestnicy, czekający przez cały rok na to święto wzajemnej empatii, którzy się do tego występu starannie przygotowują, w domu i także tuż przed koncertem. Bolesław Kołodziejski z Zielonej Góry, z zawodu terapeuta i nauczyciel, od kilku lat prowadzi te koncerty, a przedtem próby do nich – co jest pretekstem do uścisków i powitań, rozmów, do nacieszenia się sobą. Dzieje się to w przyjaznym dla inicjatyw społeczno - artystycznych Pensjonacie „Pod Strzechą” Jacka i Beaty Bełzów, w tym roku pan Bełz, by – jak powiedział – naładować na cały rok swe akumulatory – przerwał na ten czas swój krótki urlop i przyjechał by osobiście uczestniczyć w spotkaniu, nie chcąc nie być na Prezentacjach „Szansy” w jego Pensjonacie. Karolina Szulga, córka pani Hani Szulgi, wieloletniej byłej prezes Stowarzyszenia, działającej na rzecz osób z niepełnosprawnościami – pięknie śpiewająca Karolina (przy tylko kilku procentach słuchu w jednym uchu) zadedykowała swoje piękne pieśni właśnie panu Jackowi Bełzowi. Jest Karolinka modelowym przykładem, jak poprzez pracę, rehabilitację i opiekę artystyczną bardzo wiele można  osiągnąć nawet przy dużych uszkodzeniach sensorycznych i fizycznych.
            Spotkać się i zaśpiewać. Zaśpiewać i spotkać się… Z przyjemnością słuchamy niewidomej Moniki Kubiak z Międzyrzecza, śpiewającej (m.in.) „Zegarmistrza światła purpurowego”, znany przebój sprzed lat – dla nas popis umiejętności, bardzo dużych, wokalnych tej uroczej dziewczyny o mocnym czystym sopranie.  
Nasze gwiazdy Prezentacyjne to też n.p. Honoratka Frankiewicz z Ostrowa Wlkp. Słoneczko spotkań Szansowiczów, radość życia i docenienia jego esencji, tak myślę, promieniejące na nas wszystkich. Ciepły głos, wiele lat Honorcia przyjeżdża na Prezentacje, czekamy na nią zawsze. Ogromna wrażliwość, którą potrafi uzewnętrznić. Dobry warsztat piosenkarski… Zapamiętałam frazę z tekstu jednej z piosenek – w środku zimy - lato dać… Honorata powiedziała, że ludzie organizujący koncerty Prezentacji są, cytuję – wspaniali, dodam od siebie – że są mądrzy i wrażliwi. I zdecydowani, by czynić to nieustające dobro, jakim są spotkania artystyczne osób niepełnosprawnych – na koncertach i spotkaniach pokoncertowych, i jak bardzo dużo im to daje w osobistym rozwoju. Ta artystyczna emanacja wokalna, artykulacja dążeń do spełnienia się bardzo człowieczego – jej szybka droga. Do satysfakcji.
Piosenki poetyckie nieodmiennie śpiewa Kasia Leśkiewicz z Trzciela. „Czerwone korale” pięknie ze znawstwem tematu interpretowane, aż chce się tańczyć… Ania Ilminowicz – z chwilą wejścia na scenę „zapomina” o swoich schorzeniach, jest tylko dla śpiewania, dla wykonania… chyba profesjonalnego, zadania, które sobie przedstawiła ćwicząc je bardzo długo, w domu akompaniując sobie na fortepianie. Jest ambitna, wydaje się być całkowicie zanurzona w klimacie wykonywanej kompozycji. Śpiewa trudną technicznie pieśń z musicalu amerykańskiego, to wysoka poprzeczka. Doceniamy to, jesteśmy pod wrażeniem wysokiego szkolonego głosu Ani i jej wrażliwości, która dopiero na scenie jest należycie eksponowana. To najgłębszy sens Prezentacji, występy sceniczne Ani Ilminowicz.
Basia Borowicz z Poznania to następna z gwiazd, które widzimy na Prezentacjach już któryś raz z kolei. Utalentowana, i niewątpliwie lubiąca śpiewać, robi to z taką łatwością, jakby jej przeznaczeniem było dawać radość słuchaczom. Przemyślane interpretacje, ciepły głos, duże możliwości wokalne. Śpiewa utwór „Dokąd idziesz wędrowcze”, bardzo odpowiedni w dzisiejszych skomplikowanych czasach, gdzie trudnych pytań nie powinno się unikać.  
Mieliśmy niewątpliwą przyjemność słuchać kilku innych wykonawców, większość znamy z poprzednich koncertów. Bardzo stremowani, przejęci, oklaskami dodawaliśmy im odwagi. Rafała Adama z Pszczewa, Władysława Kaczmarka z Poznania – wybierającego piosenki filozoficzne, trudniejsze, Izabelę Jakubowską z Przylepu, Przemysława Sokołowskiego z DPS Międzyrzecz, tańczącą grupę dziewcząt ze Środowiskowego Domu Samopomocy z Międzyrzecza - Magdalenę Wróbel, Dominikę Kaczmarek, Helenę Szczyrbak, Ewę Tuczyńską. Mała Jagódka Pospieszna w piękny dykcyjnie sposób, ze zrozumieniem, zaprezentowała nam swoje możliwości deklamacyjne, jak się dowiedziałam, dziewczynka już występowała w konkursach recytatorskich. Tancerz breake dance Grzegorz Nowakowski z DPS Międzyrzecz wystąpił ze swoim autorskim układem, jak zauważyłam, ma ich spory wachlarz, nigdy nie są takie same. Niewątpliwie Grzesiu ma duży słuch muzyczny i łatwość przetwarzania melodii na ruch ciała. Ostatnią piosenkę zaśpiewała Karolina, razem z Bolesławem Kołodziejskim, dobrze im wychodzi ten duet – o tym była pieśń, że życie tylko wtedy szybko upływa, jeżeli ma treść… Wtedy biegnie bardzo szybko, smakujemy go, zauważając wszystko, co w nim piękne, jak myślę.
Po koncercie – jeszcze kilka słów od organizatorów, kwiaty, którymi obdarowywali się wzajemnie uczestnicy i gospodarze. Jesteśmy zwierciadłem tych, którzy nam pomagają… mówili zaproszeni goście. Podziękowania od Sylwii Guzickiej, prezes „Szansy”, dla Jacka Bełza i Kacpra Bełza. Pensjonat „Pod Strzechą” jest szczególnym miejscem na mapie lokalnej. Nie tylko miejscem biznesu turystycznego, z jego eksponowaną możliwie szeroką ofertą miejsc, które mogą turyści zwiedzać. To tam są rokrocznie plenery artystyczne – i spotkania niepełnosprawnych osób, które zaprasza Stowarzyszenie „Szansa”. Państwo Bełzowie stali się mecenasami lokalnej kultury i sztuki, a także propagatorami działań na rzecz integracji, wieloaspektowej, środowiska.
Bez mecenatu sponsorów działania stowarzyszeń nie byłyby możliwe. Jest ich długa lista: Starostwo Powiatowe – PCPR, Urząd Gminy Międzyrzecz, Gospodarczy Bank Spółdzielczy, Fundacja „Serce na dłoni” ze Skwierzyny, Wodociągi Międzyrzecz, Drukarnia „Jadar”, Katarzyna Wiese, Zofia Plewa, Beata i Jacek Bełzowie, Mirosław Szulga, Sławomir Guzicki, ZLOP, Edward Toczyński, B.H. Szmulkis, MOK, Rejonowy Sztab Ratownictwa Społecznej Krajowej Sieci Ratunkowej w Międzyrzeczu.
Organizatorzy (Stowarzyszenie „Szansa” i Agencja Usługowa „Duet” Jacek Bełz”) dziękują – wykonawcom, współorganizatorom, darczyńcom 1%  od podatku, wolontariuszom, instruktorom, pracownikom „Pensjonatu „Pod Strzechą”, pracownikom MOK, członkom i sympatykom Stowarzyszenia „Szansa”, instruktorom ŚDS Międzyrzecz, lokalnym mediom.
Czekamy więc na następne Prezentacje… To już za rok.

Iwona Wróblak
sierpień 2018


















wtorek, 28 sierpnia 2018


Na linach świata


            Jerzy Grotowski, Tadeusz Kantor i Peter Brooke. Tytani nowoczesnego teatru. Którego z nich wybiorą młodzi adepci sztuki aktorskiej? Na linii(ach) świata zakreślonych na scenie mają zająć miejsce w jednej z grup, przynależnych do nazwiska reżysera. Izabela Spławska, instruktor teatralny przy Międzyrzeckim Ośrodku Kultury – zaczyna, jak wstęp, warsztaty teatralne ciekawym wykładem metodologiczno – historycznym o teatrze, Nakreśleniem Linii Świata, którą kiedyś wybrała, studiując (m.in.) teatrologię. Prowadzi w Międzyrzeczu grupy teatralne, uczy technik gry na scenie, zaraża bakcylem sztuki scenicznej… Bardzo skutecznie, myślę, implementuje, jej uczniowie, adepci sceny amatorskiej już studiują na studiach teatralnych, albo noszą się z tym zamiarem…
            Żeby grać na scenie, trzeba oglądać spektakle. Najlepiej, najkonieczniej – te najlepsze. Arcydzieła – jak mówi pani Izabela. „Umarłą klasę” Kantora, albo jego autobiograficzne „Wielopole, Wielopole…” . Trudne spektakle, w latach 80. były hitem, dzisiaj również są bardzo aktualne… Bardzo polskie…  Chociaż Kantor namiętnie się odżegnywał od historiozofowania powszechnego… Dlatego są – przerażające. Bo dotykają… istoty tzw. polskości historycznej, odkłamują programową, że tak powiem, hipokryzyjność uczenia w szkole o historii człowieka w Polsce jako – przedmiotu dziejów małego pełnego kompleksów kraju nad Wisłą… Umarła klasa, trupy ludzkie – zamiast cieszących się życiem, żywych młodych ludzi - w ławkach szkolnych… Umarlibyli w konwencji lekcji szkolnej polskiej
            Sceny ze spektaklu, krótkie fragmenty na telebimie na scenie MOK. Młodzi ludzie (15 – 19 lat) oglądają… Patrzę na twarze… Pani Izabela tymczasem opowiada o Kantorskiej technice gry aktora. Wysokich wymaganiach, jakie musieli spełnić, kilkugodzinnych ćwiczeniach…  Kuchni aktorskiej. Sposobach konstruowania scen. Ja patrzę na twarze. Obserwuję na nich, w trakcie oglądania fragmentów „Umarłej klasy”, zaskoczenie-przerażenie…
Po wykładzie nastąpią ćwiczenia praktyczne. Spytałam potem panią Spławską, co sądzi - ile oni zrozumieli z Kantora, w podręcznikach szkolnych jest niewiele (dobrze, że w ogóle jest…). Odpowiada – dużo zrozumieli. Stworzyli własne etiudy, bardzo piękne – jak mówi. Korzystając z tekstów z literatury pięknej powszechnej.
            Linie–granice – szukanie inspiracji w metodologii i historii teatru. Bowiem wszystko już wynaleziono. Trzeba mieć wiedzę, by samemu dopisywać nową historię w teatrowaniu, czyli wynajdywaniu, definiowaniu swojego własnego metajęzyka opisu przeżyć i doświadczeń, i technik, które służyły temu przez stulecia, jeżeli nie przez tysiąclecia… Kuglarze średniowieczni, i linoskoczkowie w spektaklu opisywanym przez reżyserkę, rozpinali swe liny wysoko, między punktami, i chodzili po nich – nie w tym celu, żeby dojść gdzieś, tylko zabawić gawiedź… Jak mówi pani Izabela, takie liny sprężynują, chodzi – i publice, i aktorom – o to, żeby się bawić, żeby spadać i podnosić się. Dokładniej, żeby rewidować nasze nastawianie się – w wędrówce życiowej - na cel, a nie, co jest właściwsze, na doświadczanie życia
            3 liny(ie) życia, trzech reżyserów. Co wybiorą warsztatowicze? Mają za zadanie stać się PRLowskim cenzorem… Czyli tym, który decyduje, CO jest właściwe w sztuce. Dobre będą wszystkie skojarzenia, zapiszą je na kartkach. Poczują się jak studenci w szkole aktorskiej, gdzie prowadzone są na pierwszym roku podobne zajęcia… Poprzeczka jest wysoka.
Być czujnym. Na czystość sztuki. Kantor i Grotowski to najwybitniejsi polscy reżyserzy. Kantor w dodatku (mistrz dla pani Spławskiej) to malarz, plastyk, scenograf, co widać w jego spektaklach. Grotowski pracował nad energią pochodzącą z wewnątrz aktora. Mówili często na próbach – nie wierzę (aktorowi na scenie), gra musiała być maksymalnie wiarygodna dla widza. Słynne dzisiaj powiedzenie, nie tylko wykorzystywane na scenie – uwolnij głos, pochodzi od Grotowskiego. Kantor to teatr śmierci, to porzucenie człowieczeństwa, z jego – człowieka, wieloznacznością, która zaciemnia (krystaliczny) przekaz dla widza, gdzie aktorzy są i pracują z marionetkami, które dźwigają na ramionach, z nimi razem tworzą obiekty sceniczne… Kantor dawał lalkom życie, a ludziom prowadzącym - symbolicznie je odbierał, to niepotrzebnie żywe istnienie nieprofesjonalne na scenie… Obydwaj preferowali teatr ubogi – ubogi w elementy przeszkadzające w odbiorze. Teatr to aktor i widz, i nic więcej…
 Teatr redukcji ze zbędnych elementów scenicznych, sztucznej podpórki. Usuwanie tego, co nie jest niezbędne na scenie (charakteryzacja, światło…) – i podziału na scenę i widza… Celem była wspólność przestrzeni w teatrze dla aktora i odbierającego spektakl. Esencjonalność sytuacji stworzonej przez aktora. Tak jak wszystko jest muzyką – bez muzyki. Działania aktora powodują na przykład, że przestrzeń oświetlenia się zmienia.
Zasada redukcji DO ISTOTY TEATRU jako zjawiska kulturowego, myślę… Pejzaże, szczegóły, obrazy stoją na straży wyobraźni. Jak mówiła Maja Komorowska, jedna z aktorek Kantora, ciało (aktora) jest pamięcią… Świątynią pamięci.
Teatr jest odblokowaniem.
U Grotowskiego w jego słynnym „Teatrze Laboratorium ” wszystko było eksperymentem. Badaniem metody aktorskiej. Kształtował AKTORA umiejącego grać… Na pustej (czyli pełnej potencjalności) scenie. Aktor ogołocony, w micie i archetypie jednoczący to, co zbiorowe i indywidualne.  Przeistaczający się bez maski kostiumu (podpórek) – w postać. Metamorfoza na oczach widza. Słynny spektakl z 1962 r. pt. „Apocalypsis”, próba zmierzenia się z mitem Chrystusa, dialektyka prowokacji i bluźnierstwa z jednej strony, a fascynacji i tęsknoty z drugiej, jak powiedział jeden z krytyków… Do powtórnego i wielokrotnego oglądania, myślę…
Piękny wykład pani Izabeli…
            Oglądaliśmy jeszcze próbkę wizji teatru P. Brooka. Prosta czynność – sceniczne ubieranie się i rozbieranie z ubrań. Pantomima doskonała. Zwyczajność codziennych czynności podniesiona do rangi mistrzostwa aktorskiego. Tutaj już bez komentarza reżyserki… Brook czerpał inspiracje od naszych polskich reżyserów – Kantora i Grotowskiego. Redukował zbędne elementy na scenie pozostawiając nas sam na sam z  aktorem i jego sztuką… Wielką Sztuką.

Iwona Wróblak
sierpień 2018




niedziela, 26 sierpnia 2018


Les Polysolistes w Paradyżu. Święto śpiewu

Dzień kolejny ośmiodniowego maratonu koncertów w siedzibie Seminarium Duchownego w Paradyżu, Festiwalu „Muzyki w Raju”, który co roku przekształca się w mekkę melomanów muzyki dawnej.
Tym razem, jako pierwszy z dwóch w tym dniu, koncert wokalistów. Gama głosów; zawodowi śpiewacy operowi: Perrine Devillers – sopran, Aline Quentin – alt, Stephen Collardelle – tenor, Marc Mauillon – baryton, Pablo Acosta Martinez – bas. Program, jak napisano, zawierał - Skargi, płacze, lamenty i trochę nadziei…
Język francuski, czy starofrancuski, i łacina, Josquin des Prez (1450/55 – 1521) – krótkie pieśni wykonane przez artystów a,capella: Douleur me bat, Incessament livré suis, Entrée suis, Entré je suis, Guilaume se va chauffer, Mon mary m’a diffamée, Dictez moy bergere, Je ne me puis tenir, N’esse as ung grant dessaisir, Ce povre mendiant / Pauper sum ego, Une musque de Biscaye, La belle se siet: Je ny veultz mary, Si j’ai perdu, Si j’ay perdu
Faulte d’argent, Scaramella, Du mien amant, Mille regretz, Plus nulz regretz, Plusieurs regretz, Se congies prens, Je me complains… Doskonała dykcja. Nieskazitelna akustyka za sprawą architektury wysoko sklepionej katedry Klasztoru Paradyskiego, gdzie dźwięki się kumulują po sklepieniem, uplecione matematycznie w konstrukcje - chmury, opadając łagodnie ku nam, słuchającym, w niebiańskim (rajskim) porządku… obejmuję wzrokiem złociste zdobienia przepysznego barokowego Ołtarza, u którego stóp odbywają się koncerty. Niepowtarzalna jest atmosfera koncertów, których brzmienie muzyczne rozpoznawalne jest w relacjach medialnych.
            Rozmowy muzyczne artystów, wielogłosowe, uzupełniające się, nakładające  - jak dyskurs… Solowe partie wykwitające nagle, chórki dwu i trzy-, czteroosobowe, w konwencji muzyki sakralnej. Pieśni właściwe epoce, z której pochodzą, uchylamy rąbka czasu i wsłuchujemy się w Boskie lamentacje ku Istocie wysokiej – naszym błaganiem, pokorą i uznaniem wielkości ich niebieskiej. Radość i pokora… Etiudy starannie wykonywane, możliwie wierne oryginałom…
            Jak zwykle – i zasłużenie, w Paradyżu - muzycy nagrodzeni zostali rzęsistymi brawami, niewypuszczeni od Ołtarzowej sceny bez bisu… Był przedni. Głos ludzki równy ptakowi. „Śpiew świerszcza”…. Wprawka warsztatowa, również językowa – jedna ze śpiewaczek zapowiedziała utwór w języku polskim…
Polisoliści, doskonały zespół młodych śpiewaków, ich występ był pierwszym tego dnia wydarzeniem. Następnie czekał nas jeszcze drugi koncert, poprzedzony starannym strojeniem klawesynu. Wykonawcy:  Marcus Mohlin – klawesyn. Program: Suity dobrze nastrojone. Kompozytorzy: Johann Sebastian Bach (1685 – 1750) Preludium i Fuga C-dur z cyklu „Das Wohltemperierte Klavier” BWV 870, III Suita angielska g-moll BWV 808, Preludium, Allemande, Courante, Sarabande, Gavotte I, Gavotte II, Gigue, Preludium i Fuga c-moll z cyklu „Das Wohltemperierte Klavier” BWV 847, V Suita francuska G-dur BWV 816 Allemande, Courante, Sarabande, Gavotte, Bourrée, Loure, Gigue. Kolejne minuty wyśmienitej muzyki klawesynowej w mistrzowskim wykonaniu.
            Stała i wierna publiczność zawsze towarzyszy koncertom Paradyskim. Parkingi – obydwa, ten przy Klasztorze i obok, w podwórku, nieodmiennie są pełne. Festiwal wrósł już w krajobraz Ziemi Lubuskiej. Piękny obiekt Zespołu klasztornego w Gościkowie - Paradyżu jest jednym z najcenniejszych zabytków sztuki sakralnej w zachodniej Polsce, to miejsce działalności m.in. Jakuba z Paradyża - wybitnego teologa i filozofa związanego z klasztorem.
Klasztor cysterski, jako bezpośrednią filię opactwa Lehnin w Brandenburgii, ufundował w 1230 r. w swoich dobrach Gastechov wojewoda poznański Mikołaj Bronisz herbu Wieniawa. Zakonnicy nazwali nową siedzibę Paradisus Matris Dei/Paradisus Beatae Mariae Virginis, od czego pochodzi polska nazwa „Paradyż”.  
Ten wczesnogotycki kościół bazylikowy, w obecnym stanie przebudowany w stylu barokowym w 1722 r., z barokowym ołtarzem głównym z 1739 r., można zwiedzać też w dni powszednie. W skład zespołu zabytkowego, w którym mieści się obecnie Seminarium Duchowne, wchodzą obiekty wzniesione z cegły i kamienia: kościół pw. Wniebowzięcia NMP i św. Biskupa Marcina, budynek klasztorny oraz ogrody, które mogą służyć kontemplacji. Obecny kształt kościoła i klasztoru jest wynikiem późnobarokowej przebudowy opartej na pierwotnym założeniu przestrzennym. Zabytek od zamierzchłych czasów pełnił ważną funkcję w burzliwych dziejach zachodnich rubieży Rzeczpospolitej, dzisiaj jest miejscem dla wspaniałej lekcji historii, doskonałym przystankiem dla wycieczek i osób prywatnych, a w sierpniu każdego roku – ponadto, salą koncertową unikalną na naszym ziemiach ze względu na swój charakter i klimat.

Iwona Wróblak
sierpień 2018





niedziela, 19 sierpnia 2018


O Puszku i innych Puszkach
Miłości do wzięcia.
- Nie lubię tam jeździć – mój sąsiad z bloku pan Waldek – Nikt nie jest tam twardy… Tyle psiego nieszczęścia tam pani zobaczy… Psiej samotności.
Mówię - jadę tam, żeby o jedno nieszczęście było mniej.
Puszek. Umarł. Miał ponad 20 lat. To 16 lat mojego życia. Grzeczny, mądry piesek. Żył ile mógł. Dzisiaj w nocy umarł.
Płakałam. Chociaż wiedziałam, że TO się wkrótce stanie. Umarł.
Pochowan był. W ziemi. W piaszczystej.

Międzyrzeckie Schronisko dla bezdomnych zwierząt jest kilka kilometrów za miastem. Leśna dróżka tuż za rondem w stronę Zielonej Góry, po lewej stronie. Zza parkanu widać rozległy teren, boksy, szczekające nam na powitanie psy. Schronisko jeszcze nieczynne, będzie od 12.00. Chcę wyciągnąć do nich rękę. Pogłaskać. Utulić swoje łzy. Muszę jeszcze poczekać.
Misia moich sąsiadów z bloku też jest z tego Schroniska. Zawsze patrzy na mnie ufnie, kiedy wychodzi, to stateczna niewiasta, przez wszystkich lubiana, idzie na spacer tuż przy nodze swoich nowych właścicieli. Psinka jest wyraźnie szczęśliwa. Trochę tłusta, jakby jedząc na zapas bała się, że straci domek…
Dinka schroniskowa. Uśmiechnięta psinka… Chciałabym ją wziąć od razu… A może inny piesek. Jest taki starszy, siedmioletni, nieśmiały… Może on? Tyle psiego nieszczęścia. Mimo pełnego brzuszka. Dać DOM…
Myślę jednak o moim kocie, Skitku. Jak on przyjmie dorosłego psa? Jest nieco despotyczny. Roczny śnieżny białasek o pięknym futerku, on też ma prawa… Cóż, najlepiej byłoby przywieźć ze sobą kotka, by się poznali. To jest praktykowane…
Ważne jest, myślę, by dać DOM. Tyle psich (i kocich) serc czeka… Na dom. Ogłoszenie na Facebooku. Oddam pieski. Skitek na pewno takie maleństwo szybko zaakceptuje. Rzeczywiście. Już po niedługim czasie uczy się delikatności. Piesek jest malutki. Dzieci dały mu na imię Biszkopt… Takie ciasteczko. Jak mój Skitek – od białego cukierka…
Biszkopcik jest słodki. Ma dopiero sześć tygodni, najlepiej się czuje na kolanach, przytulony, albo w łóżku... U Ani Szołomickiej w Międzyrzeczu był, razem ze swoim rodzeństwem, nieustannie głaskany, tulony, wożony przez jej dzieci na wózeczku. Nasiąkł miłością…
Ania ma jeszcze trzy pieski – do oddania. Polecam, są z dobrego domu. To kochane pieski. Telefon 570 015 975. Albo, myślę, kontakt przez FB.
Polecam też te ze Schroniska. Psie, i kocie, miłości do wzięcia.

Iwona Wróblak
sierpień 2018








wtorek, 14 sierpnia 2018


Zdrowo i całościowo, prawie… holistycznie

Lubuski Piknik Zdrowia i Profilaktyki. Dobrze zorganizowana impreza na świeżym powietrzu, przez Urząd Marszałkowski Województwa Lubuskiego, Porozumienie Moje Miasto Międzyrzecz (3xM), Pensjonat „Pod Strzechą” Jacka i Beaty Bełzów. Partnerzy: kluby i organizacje sportowe: K.S. „Orzeł” Międzyrzecz, Klub Biegacza Piast (Zbigniew Kolis i Krzysztof Kochan), siatkarze Orła Międzyrzecz, Szkoła Tenisa Iwony Kowalskiej - Arteniuk oraz Muzeum Fortyfikacji i Nietoperzy, Rejonowy Sztab Ratownictwa wraz z partnerami z zachodniej granicy, Fundacja „Serce na Dłoni” ze Skwierzyny, Uniwersytet Trzeciego Wieku z Międzyrzecza.

Sport i zdrowie. Profilaktyka i pokaz sprzętu medycznego. Piknik prowadził znany lekarz pediatra Tomasz Jarmoliński. Zostali zaproszeni do współpracy koledzy pana Jarmolińskiego, specjaliści z różnych dziedzin medycyny.
Jak się ustrzec chorób? Punkt pierwszy - zdrowie żywienie. Byli reprezentanci Folwarku z Pszczewa, hitem okazały się pyszne pierogi. I nie tylko… na przykład lody, dobre w upalne dni. Zrobione z prawdziwego mleka, jaj i śmietany – bez proszku, co się nagminnie w przemysłowej produkcji stosuje. Lody naturalne poznać można już po ich smaku…
Ruch i ćwiczenia. Zostali zaproszeni społecznicy z Klubu Biegacza „Piast”. Zbigniew Kolis, mający świetny kontakt z dziećmi, zmontował z chętnych – bieg, na niedużym dystansie, w którym wzięli udział nie tylko małoletni adepci sztuki biegania dla zdrowia. Miał miejsce pokazowy Turniej Tenisa, który prowadziła właścicielka Szkoły Tenisa Iwona Kowalska – Arteniuk. Mieliśmy pokaz profesjonalnej zumby. Nieco zdrowej adrenaliny w nasze życie wniósł, swoją osobą i przywiezionymi motocyklami, Witek Wybudowski z Nietoperka, reprezentujący gorzowski sport żużlowy. Od 12. roku życia ściga się na motocyklach, jak mówi, kręci go to, że robi coś nietypowego i niedostępnego dla innych - na maszynie, która w ciągu 3 sek. rozpędza się do szybkości 100km/h.
By żyć w równowadze, gdzie soma i psyche współistnieją pokojowo, niezbędne są instytucje, do których – gdy ta zostanie naruszona, możemy się udać. Nasze życie składa się z komponentów; ze zdrowia psychicznego, pracy, otoczenia społecznego. Było z kim porozmawiać na Pikniku. Psycholodzy, psychiatrzy, terapeuci od uzależnień… Gama specjalistów z różnych dziedzin społecznych i zdrowotnych. Z informacjami, telefonami… do Poradni Zdrowia Psychicznego, Szpitala w Obrzycach, gdzie uzyskać można pomoc ambulatoryjną i też doraźną. Plagi naszych czasów. Alkoholizm. Jak świat wygląda (nie przez tzw. różowe okulary) przy 1,75 ml alkoholu we krwi? Gogle nam powiedzą, jak bardzo jest zamazany… Obok leżał alkomat…
Ośrodek dla Osób Uzależnionych w Nowym Dworku. To największy taki ośrodek w Polsce, i w Europie, leczy się tam 240 osób, są podwójnie diagnozowani, też psychiatrycznie, czyli całościowo leczeni. Terapeuci za stołem, na którym były rozłożone materiały informacyjne. Ludzie chętni do rozmowy… Wiedza holistyczna, nadstawiam uszu… Uzależnienia behawioralno – czynnościowe to dzisiaj też: np. oprócz internetu – komórka… Gdzie jest granica, za którą człowiek korzystający z wysokich technologii zaczyna to robić chorobowo? Powód jej przekraczania ciągle ten sam, od wieków, niezmienny – nie jesteśmy, a musimy nauczyć się być blisko siebie… mamy tendencję do utraty tej właściwości, wystarczy nam pretekst, nie tak duży… Myślę, że technologie, ich dostępność, są tylko wytrychem, ucieczką, mamy tendencję do uciekania… No więc – KIEDY uciekamy tak daleko, i w ten sposób, że samodzielnie nie potrafimy odnaleźć drogi powrotnej? OTOCZENIE nam powie, że robimy sobie szkodę, nasza rodzina da o tym znać. Nasz smutek nam przypomni, i przestaną cieszyć rzeczy, które lubiliśmy… Piknik obecny, gdzie tematem jest naturalnie pojmowane zdrowie i profilaktyka, z osobami jak ci terapeuci, jest dobrym momentem do chwili refleksji…
Odnaleźć radość… Może w małych wspólnotach ludzi o podobnych zainteresowaniach? Stowarzyszeniach? Była obecna, z wystawą ilustrującą 25 lat działalności edukacyjno- historycznej, w sferze pomocy społecznej i ochrony zdrowia, Fundacja „Serce na Dłoni” ze Skwierzyny. Jest na co dzień nasza lokalna 3xM (Moje Miasto Międzyrzecz). Także Stowarzyszenie „Między Wartą a puszczą”, z własnymi pięknymi wyrobami rękodzielniczymi, miodami z pasiek, wspomnianymi pierogami, smakowitymi... Wiele innych organizacji pozarządowych. Toczyła się ciekawa dyskusja na scenie – o sprawach naszych bardzo polskich, społecznych…
 Dla potrzebujących wyłożono w namiocie informacje o gamie aparatów słuchowych, miejscach, gdzie je można nabyć, także o pomocy instytucji, które pomogą nam sfinansować niezbędny zakup.    
 Wojewódzki Ośrodek Medycyny Pracy. Psycholodzy udzielali rad. Na miejscu, bądź później, można było się umówić na spotkanie. Szeroka tematyka, zawsze aktualna. Mobbing, zmęczenie, wypalenie zawodowe. Ludzie przynoszą swoje osobiste problemy do pracy, chroniczny stres zmniejsza ich wydajność, zakłóca atmosferę w miejscu, gdzie spędzamy dużą część naszego życia. Może potrzebna będzie tylko nieduża zmiana, dłuższy urlop, może to sprawa czysto organizacyjna w miejscu pracy – lub jednak psychoterapia? Praca powinna dawać nam satysfakcję – powiedziała mi psycholog Barbara Rozumowska – Kamińska… Dla chętnych do rozpoczęcia własnej działalności dostępne były fachowe porady, jak pozyskać pomoc z funduszy unijnych.
Reprezentowane było lecznictwo lokalne, Wielospecjalistyczny Szpital Wojewódzki w Gorzowie. Wozy ze sprzętem leczniczym wykorzystywane do dużych akcji przy zdarzeniach katastroficznych, karetki wielonoszowe, reanimacyjne, z zestawem niezbędnych urządzeń, tlenem, medykamentami; z namiotem pneumatycznym, który nadmuchany pełni rolę szpitala polowego. Współpraca z niemieckim Czerwonym Krzyżem trwa od kilku lat.
Scena towarzyszyła Piknikowi, a na niej lokalne zespoły śpiewacze i soliści. „Nietoperzanie”, „Kęszyczanki” i „Ale Babki” z Piesek z krótkimi recitalami. Karolina Szulga z kilkoma piosenkami. Na scenie też rozgrywały się konkursy i zabawy. Sprawdziany podstawowej wiedzy medycznej dzieci zdały, za co zostały nagrodzone upominkami. Wiele z nich wyjechało tego dnia z gustownymi makijażami na buziach, malowanie twarzy weszło już do kanonu rozrywek na imprezach miejskich. Malowało się też grupowo, zabawowo i terapeutycznie, przy stole, kredkami i farbkami, w czym uczestniczyli również goście, plażowicze Ośrodka „Głębokie”.
Przedstawiciele Muzeum Fortyfikacji i Nietoperzy zaprezentowało maleńką część swoich zbiorów – w postaci niemieckiego maszynowego MG08, umundurowanie na modelu z czasów ostatniej wojny. Jako zachętę do zwiedzania Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego.
Bardzo ciekawy festyn, dobrze zorganizowany, z dostępnymi do rozmów ciekawymi ludźmi. Piknik uczący. I – w związku z miejscem – bawiący także.

Iwona Wróblak
sierpień 2018