wtorek, 28 kwietnia 2020


A co wyście myślały?

„A co wyście myślały? Spotkania z kobietami mazowieckich wsi”. Autorki: Agnieszka Pajączkowska i Aleksandra Zbroja. Relacje spisane na żywo, prawie z taśmy, z możliwie wiernym zachowaniem stylu pierwotnej składni. Z szacunkiem dla rozmówczyń, ich charakteru, sposobu wysławiania się, który TAK WIELE o Nich mówi… Kobiet o różnym statusie majątkowym, społecznym. Przekonaniach. Wieku. Dziennikarstwo, jakiego dzisiaj brakuje…
            Książka z naszej Biblioteki Publicznej w Międzyrzeczu podsunięta mi przez jedną z pań bibliotekarek. Zazwyczaj nie czytam literatury tego typu, bo lubię inną, popularno-naukową – ale książkę wzięłam - mam zaufanie do kompetencji pracowników naszej Biblioteki, bo po COŚ ją dostałam... I tym razem nie zawiodłam się. Pełen szacunek… Powinnam była to przeczytać. Nie tylko ja… Jest do czytania dla wszystkich, którzy istnieją w przestrzeni publicznej, otoczeni ludźmi, mający z nimi z racji istnienia, życia w społeczeństwie, kontakty. Ludzie muszą się rozumieć. Powinni umieć słuchać. Tak jak te reporterki…
            Książkę, myślę, powinni przeczytać politycy (różnych opcji), i dziennikarze – jako wzór literatury reporterskiej. I schludnej redakcji tekstu.
            Ileś kilometrów w danym kierunku od Warszawy… Imię osoby udzielającej wywiadu oczywiście zmienione…
 Stereotypy. Pokutujące w nas, buzujące podskórnie. Niezaleczone jak wrzody. Też w autorkach reportaży, mimowolnie konfrontujących się ze swoimi interlokutorkami… A świat jest różnorodny… W tytułach tekstów, jest ich kilkadziesiąt, wyimkach z wypowiedzi, zawarta ich treść i motto: Według Heleny ci, którzy ubliżają wioskowym, ubliżają sobie. Panie z miasta nie odróżniają chwastów od ogórków. Zuzanna pyta, co myśmy myślały. Sylwię od kebabów boli całe ciało. Iza wyjaśnia, co znajdziemy na „Warszawce”. Irena będzie robić, dopóki nie ustanie. Po Magdzie jeździli, że to jej wina. Aneta planuje nie ruszać się ze swojej wsi. Justyna od razu widzi, że nie jesteśmy stąd. Gosia zaczyna staż w kancelarii komorniczej. Barbara odróżnia Warszawę i „warszawkę”. Kalina utemperowałaby połowę z nich. Marta zatrudnia. Jola mieszka „na szlachcie”. Juzia kupowała cegiełki na odbudowę Warszawy…. Mama Małgośki spełnia małżeńskie obowiązki… Renata doi 200 krów… Córka Weroniki gra w piłkę nożną… Sąsiadki ugotowały coś mężczyznom, a Bronia, babcia Basi, rodziła… Chrześnica Iwony jest lesbijką… Jadzia nie chce synowej Jehowy… Aniela odeszła od konfesjonału… Hania dorabia bibułą do emerytury… Wywiady. Dziesiątki kameralnych spotkań z kobietami-obywatelkami naszego kraju. Warto posłuchać, o czym mówią. Dla siebie…
            Jest też (mały) rozdział z wypowiedziami ekspertów; pracowników Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej, Instytutu Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, Zakładu Antropologii Etniczności i Studiów Globalnych Uniwersytetu Warszawskiego. Krótkie, treściwe wpisy. Są, ale można je, myślę, pominąć przy czytaniu. Nie są najważniejsze.

Iwona Wróblak
kwiecień 2020


niedziela, 5 kwietnia 2020


Śpiewno-poetyckie ŻYŁY Remigiusza Bordy

Tekst i muzyka w przestrzeni kompozycji jak w obrazie. Remigiusz nazywa siebie piszącym, i śpiewającym poezję, malarzem. Rysownikiem chwil stanów medytacyjnego oświecenia, czy wyzwolenia, kiedy jest tylko TERAZ, i nic więcej… Diagram, gdzie nie ma pięciolinii przeszłych i przyszłych.
Remik – artysta plastyk z wykształcenia, muzyczny samouk, zaczynający od licealnego jazzu na gitarze. Mówi mi - ja nie robię poezji śpiewanej, bo kojarzy mi się z patosem, a z patosu wybronić się ciężko, nie interesuje mnie to. Tak jak wygodne umoszczenie się w kanonie flamenco czy bluesa. W piosence jest metafora, ona transponuje uczucia – w odróżnieniu od np. malarstwa, które jest (bywa) tzw. czystą sztuką. To jest z zamierzenia autorska poezja, i muzyka; sztuka, gdzie można pozwolić sobie na emocje… Czynność śpiewania, z dodatkiem głosu, z muzyką, w dobrze przemyślanych proporcjach, jest mnóstwem dobrej energii pożytkowanej dla siebie i dla innych.
Zgłoska, wysokość wyśpiewanej nuty bardzo przemyślane. Interpretacja - wyrazista. Oszczędna w formie. Tworząc poddaje się emocjom, bo w muzyce tak można…  Mamy, jako narzędzie do wyrażania (śpiewania) – kanał, sposób przekazu właściwy śmiertelnikowi… Trzeba korzystać… Mózg (organiczny), i może coś jeszcze, jako narzędzie pracy, nie jest POZA nami. Stąd ciągłe przeglądanie się w zwierciadłach swojego obserwatora. I słuchanie.
Inspiracje… Poezja (pozornie) prosta, nieintelektualizowana, bywa bardzo dobra. Kwestia filtracji fraz. Zderzenie ich znaczeń, niekoniecznie wprost, czasem poboczności… W różnych konfiguracjach wzajemnych ustawień. O (wiarygodnej) miłości winno się śpiewać. Własny tekst nucić, dość głośno (by osoba usłyszała…)… To jak osobowy testament. Uwolnić się od czasu i przestrzeni, jak od liczb i ich abstrakcji. Posłuchać, jak pracuje ziemia, kiedy oboje z Tatianą sadzą kolejne leśne rośliny na swoim skrawku ziemi otaczającym Dom Sztuk w Kęszycy, gdzie patrzą na nich figurki buddów i innych aspektów; i dotykają tej naturalnej materii codziennie, są blisko…
Zintegrować się z rytmem pływu. Jak wody poruszane masą naturalnego satelity ziemskiego.
W takim sensie poezja może być zaangażowana i świadoma. Jak w jednej z pieśni, gdzie kilkoma oszczędnymi pociągnięciami pióra (i nut) nazwany jest stan pomiędzy miłością a jej brakiem, nadal będący Stanem istnienia, bo nigdy To, czym jesteśmy naprawdę – wiązką miłosnej energii – to nie przestaje istnieć.
 Męskie granie Remigiusza, piosenki łatwo wpadające w ucho… O kobietach i patriarchalnym systemie relacji społecznych panującym nam od tysiącleci. Mówi autor, że my, jako społeczeństwo, wiele tracimy na takim układzie... W miłości jako relacji kulturowej między płciami, często o cechach przemocy seksualnej, dominacji (męskiego) ego (myślę, że nie tylko męskiego…), ujarzmianiem drugiej osoby, nawykami i schematami zachowań odziedziczonymi po kulturach monoteistycznych, patriarchalnej proweniencji… Słowiańszczyzna też nie była łagodna, warto spojrzeć na nasze genetyczne dziedzictwo, odrzucając romantyczne okulary…  
Miłość – czy ma wiek kobiety dojrzałej? Z jej często skaleczoną doświadczeniami mniejszą gotowością do otwarcia się (czy wręcz zamknięciem…). Borda uważa, że miłość kobiety starszej jest jakościowo taka sama jak kobiety młodej, tylko – głębsza… Cóż, w naszej patriarchalnej kulturze jest kult ciała, młodego/pięknego/przydatnego narzędzia do reprodukcji (gatunku). To też może, nawet nieuświadomiony do końca, nawykowy sposób myślenia wielu kobiet o sobie, o swojej… przydatności.  Ciałem jest kobieta? Ciągle…
„Żyły” – pierwsza autorska płyta (już następna się tworzy). Zrozumienie, jak sprzęgnięci jesteśmy z naszą ziemską planetą; rysunek ręki – ewolucyjnie wytworzonego  narzędzia ssaków do różnej aktywności, w tym wytwórczej, organu naturalnie wyrastającego z niej-Ziemi, powiązaną arterią z krwioobiegiem biocenozy, sekwencji tego samego DNA. Człowiek jest energią, niewyrazisty – przez swe oczy, biologię i przypisaną jej nieostrością widzenia powiązanych relacji wszechświata, zazwyczaj postrzegający go w kontekście przeszłości-przyszłości z nikłą strużką teraźniejszą, która wydaje mu się ogromem…
Ile masz dystansu do siebie? – pytam. - Jestem zlepkiem materii energetycznej, kwantów, elektronów… - odpowiada. Jak inne zdarzenia i ślady nici energetycznych: zwierzę; pies, kamień, roślina. Skała. Ale też czegoś je kompilującego w struktury o większej organizacji… tak myślę. Obserwator ujawnia się poprzez rośliny i zwierzęta, One nas oglądają (nie mamy monopolu..). Nasz, i ich, osąd jest uzależniony od narzędzi. - Jutro będę – mówi – wyglądał inaczej. Bo ulegamy ciągłym zmianom. Dynamice. Wyłaniamy się z oceanu panświadomości. Remik uważa, że jesteśmy częścią wielkiego ducha. Cokolwiek Nim – tym Duchem, nazwać, mieszkało/było w nas wiele/wielu, i w tym starym budynku Domu Sztuk, gdzie rozmawiamy, i w naszych ciałach, w których jesteśmy gośćmi… Najważniejsze w cyklu (przemian), w transponowanym naszemu zrozumieniu jest to niewidzialne/istniejące… Przenoszące różne wartości, kumulujące je i przekazujące (w sztafecie klepsydr wzajemnie się, obok siebie, grawitacyjnie znajdujących). W odbiorze piosenek, które śpiewa Remik. W naszym ich – jego piosenek – słuchaniu.
Świadomość tego procesu, zaistniałego, jest prawdziwą sztuką, która pozostanie, mam nadzieję, po człowieku. Zlepku tymczasowym materii. W wędrówce energii. Nie ma śmierci, bo nie istnieje rozpad energii… To fakt.
Jeśli byłoby coś do poprawki, w twoim życiu, to co na przykład? Miłość zmienia formę… (Dostrzegać, mieć) szacunek przed formą życia, jaką jest człowiek. Wzrasta się dlatego, że się kocha. I – wybacza sobie!. W jednej z piosenek jest ambitne zamierzenie: Godnie nosić pejzaż w sobie. Człowiek jest stałym napięciem, zamianą ciepła, oscylacją między zimnem kamienia a gorącem jego (człowieczego) serca. Jesteśmy kartą pamięci. Resetowalną?
Po co wyjść – poza człowieka…? Uroślinnić się – może najpierw konturem?… To się nazywa rozwój... Bryłę kamienia trzeba oznaczyć.. Porządkujemy się na korzyść kompozycji obrazu (jaki chcemy sobą malować). Zrozumieć, że mamy te same struktury jak… meble w naszym domu. To jest nasza antropomorficzność, skaza-cecha człowieka... A rozpad? Remik – zaczynasz się rozpadać, jak dochodzą do ciebie prastare lęki. Trzeba (od)puścić myślenie. Koncepcjonizm. I działać…
Emocje to smugi zwiewnego dymu, one powinny nam służyć do określania miejsca, gdzie jesteśmy, i zadań, jakie nas czekają. Rozwój samoświadomości – mówi Remigiusz nauczyciel ninjutsu jednej ze szkół sztuk walki - jest przejawem życia. Kreatywność jest bardzo ważna – w swojej misji, by przekonać do tej walki (o siebie) chociaż jednego człowieka.

„Żyły”. Autorska muzyka i aranżacja Remigiusza Bordy do własnych tekstów. Wiele z tych piosenek to kandydatki na hity rynkowe. Kwestia promocji…

Iwona Wróblak
kwiecień 2020