piątek, 27 sierpnia 2021

 

Czym jest – pograniczność...


Pogranicze przeszłość bez historii” Marcelego Tureczka, promocja książki w Bibliotece Publicznej w Międzyrzeczu. Spotkanie moderuje dr historii Karolina Korenda- Gojdż.

Jak bardzo jesteśmy – POGRANICZNI? My Polacy?... Nasza historia, przynajmniej najnowsza, taka właśnie jest – pograniczna... I wynikają z niej określone konsekwencje. Nawyki myślowe, w efekcie nieustające buzowanie w nas syndromu Ofiary...? Który przesłania inne wątki myślenia o Sobie … Jako o Polaku...

Przeszłość – bez Historii... pamiętana osobiście, jako mozaika wspomnień z lektur, przekazów, szkolnej edukacji... Jaką mamy obecnie realizowaną filozofię kształcenia historycznego? Czego jeszcze? Charakteru narodowego?

Tureczek zawsze mówił, ze jest STĄD (z Wyszanowa). Ze swojej opoli. Jakie jest myślenie - zawodowego historyka, zabytkoznawcy, wykładowcy na Uniwersytecie Zielonogórskim, z obszernym warsztatem metodologii - o przeszłości, widzianej poprzez model pogranicza. Nie wszyscy naukowcy z zewnątrz są zainteresowani badaniem tzw. prowincji... Prezentowana książka powstawała przez kilka lat.

Pogranicze jest, jak myślę, w każdym z nas. Chodzi być może o to, że w większości składamy się z historii bardzo lokalnej; naszej własnej osobniczej, wspomnień ojców i matek, dziadków. Z innymi spaja nas historia symboliczna, tożsamość narodowo-kulturowa, przynależność do danego kręgu cywilizacyjnego, teraz – nieco szerzej, dzięki dostępowi do internetu, do dorobku światowej kultury.

Opole nasze – jak ta pierwotna gromada łowców mających swój teren, który wykarmi określoną zasobami ilość członków gromady. Każdy z nas gdzieś mieszka, identyfikuje się z architekturą miejsca, z krajobrazem, który naszym codzienną obecnością tworzymy. Tutaj pogranicze złożone z obszarów porozbiorowych włączonych do Polski, granica między województwami lubuskim i wielkopolskim; ciekawy historycznie region między dwoma dawnymi granicami państwowymi, które - zanikając, w nowym rozdaniu politycznym, nie zaprzestały bytu w świadomości ludzi tu mieszkających. Ludzie ZOSTALI na POGRANICZU – próbując realizować swoje interesy gospodarcze, ułożyć sąsiedzkie stosunki.

Gdzie Pogranicze się kończy? Ta przestrzeń społeczna, historycznie ukształtowana, szczególnie – tak jest w naszej pamięci – po drugiej wojnie światowej. Czy jest GDZIEŚ taki obszar, który nie jest pograniczem? Co jest charakterystyczne dla naszego (lokalnego) pogranicza? W paradygmacie Ziem Odzyskanych, zagadnienie przez wiele lat zacierane w historiografii, (celowo?) zapomniane w wielu aspektach, nie rozpoznane do końca. Zagubiliśmy ten wątek, może go trzeba przywrócić świadomości społeczno-historycznej? Uporządkowanie inne od biało-czarnego podziału na MY i Oni, na dobre i złe, które kiedyś miało swoje podstawy i kontekst. Nowe pokolenie, czy rocznik, winno je odczytać na nowo, w – prawdziwszych - odcieniach szarości pogranicznej.... Światopoglądy Polaków w Niemczech i Niemców w Polsce, tych z Wielkopolski i Innych z kieleckiego, czy miały coś wspólnego...

Odkrywaliśmy swego czasu historię niemiecką Ziem Odzyskanych, w zachwycie nad jej innością, czy nie odrzuciliśmy przy okazji polskie wątki tej ziemi? Zawikłane dzieje ludności autochtonicznej, o różnych postawach, relacjach z Państwem niemieckim, i z ich polską przynależnością narodową. Temat dla socjologów społeczności, gdzie wiele rożnych czynników składa się na jakość relacji międzyludzkich. Sielska wizja wielokulturowości bywa zakłamana, zależności ekonomiczne, wzajemne docieranie się ludzi jest procesem trudnym i złożonym. Stosunki Niemców, Żydów i Polaków przez setki lat mieszkających obok siebie były różne. Pozostały zabytki, konwencja (kolonialna) ładnych dawnych pocztówek, epatująca pięknem minionych lat, ikonografia tęsknoty za utraconym rajem, często życzeniowym, reklamówki wydawane przez firmy na życzenie zleceniodawców. Tak jak i dzisiaj...

Regionalizm. Tzw. Kresy, czyli wschodni obszar byłej II Rzeczpospolitej, stały się elementem pamięci narodowej. Dzisiejsze zadanie polega na budowaniu (nowej) lokalnej tożsamości wspólnoty lubuskiej – jako niezbędnej komponenty umocowania człowieka w przestrzeni kulturowej. Scalenie po traumie osobistej mikrohistorii, w poczuciu uczestnictwa we wspólnej historii narodowej, w jej przepracowaniu. Wiedza o ludziach, losach jednostkowych, o regionie z jego historią, jest pełnoprawna i niezbędna, by zrozumieć procesy społeczno-gospodarcze, powinna znaleźć należne sobie miejsce w podręcznikach.

Zrozumienie drugiego człowieka, symboli – (umiłowanego Heimatu) nie zawsze tożsamych z naszymi, Jego historię symboliczną, ważne postaci, system prawny i obyczajowy – ukształtowany w długim procesie historii narodu. Nie zatracając sfery jego osobistej odpowiedzialności za czyny. Symptomatyczne są niuanse w języku niemieckim dotyczące terminów wysiedlenia – jako aktu zalegalizowanego prawem i nieodwracalnego, i wypędzenia – nie będącego takim, o cechach tymczasowości. Czy Niemcy - mówią, uczą się o traumie polskich wypędzeń-przesiedleń? Współczują zwykłym ludziom pokrzywdzonym przez nazistów? W jaki sposób Niemcy piszą o pograniczu polsko-niemieckim. Jakie są opcje, odcienie, tej narracji? W przestrzeni niemieckiej jest dużo pamięci, są też pomniki byłych mieszkańców (ich) wschodu, INNE jest ich, Niemców, pamiętanie. Niemcy, tak jak my, mają prawo do własnej historii.

Może opowieści zwykłych ludzi nas zbliżą. Historiografia równoległa, potrzebne jest wspólne podejście do wydarzeń, które już zaistniały, a jeszcze budzą emocje obydwóch stron. Ustalić fakty i przepracować historię. By budować sąsiedzką przyszłość ludzi po dwóch stronach wspólnej granicy.

Wyparcie niemiłych zdarzeń historycznych z pamięci lokalnej... Z polskiej pamięci. Zjawisko nierzadkie. Dotyczące np. naszych Jedwabnych, czy wsi ukraińskich, białoruskich, kolonialnych ambicji polskich. Na pewno nie wszyscy Niemcy tak uczynili, ale uczelniani historycy niemieccy, główni politycy – w latach 90., przepraszali za winy ojców i dziadków, Polacy – w swej masie, jeszcze nie zaczęli...

Pamięci ludzkie, doświadczenia, są jednostkowe, ale historiografia wspólna, czy równoległa? Pamiętamy - prywatnie, czy wiemy to samo? Historie się przenikają. Nie widzimy szarości. Problemem jest nieistnienie w podręcznikach obok historii symbolicznej - historii lokalnej. Nie ma przedmiotu o nazwie regionalizm. Nauczanie, filozofia nauczania, jest elementem polityki. Kto korzysta z modelu edukowania młodzieży? Resentymenty, tęsknota za ziemią utraconą w wyniku przesiedleń, nie musi oznaczać rewizjonizmu. Zło pojawić się może, kiedy taki resentyment oznacza nienawiść do aktualnych mieszkańców byłej ojcowizny. Brak zrozumienia, świadomości osobistej odpowiedzialności za wykonywanie poleceń czy apeli władz sprzecznych z osobistym poczuciem sprawiedliwości, kiedy wyrządza się tym działaniem krzywdę innym ludziom. Historia moralna? Przedmiot niezaistniały... Luka, która może owocować rodzeniem się w przestrzeni społecznej fanatycznych fundamentalnych formacji i organizacji.

Czy młodzi Niemcy ponoszą winę za nazizm? A młodzi Ukraińcy za Wołyń? Młodzi Polacy za Akcję „Wisła” i Jaworzno? Pojednanie. W jakim punkcie jesteśmy? Czy Pogranicze emocjonalnie jest ciągle w nas? I kiedy przestaniemy być Ofiarami?

Przeszłość bez Historii jest bliższa źródłu.

Wszystko jest – przeszłość...

Ale nie każda przeszłość jest historią.

Historia jest nauką z metodologią.

Przeszłość bez metodologii, bez gorsetu naukowego.

Nie wspiera się regionalnych interesów ekonomicznych, ciążenie decyzyjne jest ku większym ośrodkom życia społecznego, to one, nie opola, są beneficjentami korzyści. Poczucie tożsamości lokalnej buduje się przede wszystkim jednak – w domu rodzinnym... Poprzez osobisty przekaz pokoleniowy.


Iwona Wróblak

sierpień 2021









środa, 25 sierpnia 2021

 

Międzyrzeckie i smaczne – bo Festiwalowe

Jak smakuje, i jak może smakować – Międzyrzecz? Jak zapamiętają goście nasz region? Międzyrzecz od (K)kuchni... Promowanie regionalnych produktów lokalnych producentów jest elementem polityki wsparcia rolnictwa przez UE. Gospodarstwo Rolne Chabzda prezentuje w skrzyniach kilka gatunków dorodnych pomidorów; giganty sybirskie, pomidory malinowe, rosamunda, marchew karotkę, produkty dobrze się sprzedają wśród gości.

W Ośrodku Wypoczynkowym „Głębokie”, przy Pensjonacie „Pod Strzechą”, rozstawione stoiska. Koło Gospodyń Wiejskich w Nietoperku. W centralnym miejscu wielka dynia wydrążona w środku – zawartość to wykwintna w smaku Zupa (tajemniczej na razie...) Babci Lodzi. Kolejka długa się ustawia, degustują nie tylko międzyrzeczanie, także goście wypoczywający na Głębokim. Ktoś z przyjezdnych pyta, czy może kupić zupę w Nietoperku, czy jest tam miejsce serwujące Ten produkt... Przy okazji panie z KGW (w twarzowych ludowych strojach) informują o Kolejce Ogrodowej w Nietoperku. Blisko wsi są wejścia do Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego.

Zupka ma dyniowy piękny kolor, w środku kilka kosteczek grzanek, suszone grzybki z lasów Nietoperskich, papryka, zielony groszek, podsmażana cebulka, całość umiejętnie przyprawiona liściem laurowym, tabasco... Pytam, jak udało się osiągnąć taki (artystyczny) Smak. Odpowiadają, że to mix upodobań smakowych pań ze starszego i młodszego pokolenia, efekt uzyskany jest metodą prób; dyskusji i propozycji, wzajemnego dopowiadania, symboliczny konsensus pokoleniowy... Stanie się – nagrodzona w Festiwalu Smaków - Pikantna Zupa Babci Lodzi (inicjatorki - Leokadii Wybudowskiej) KULINARNYM PRODUKTEM TURYSTYCZNYM Ziemi Międzyrzeckiej. Ustrojona czara dyniowa, w otoczeniu pędów z owocami czarnych jerzyn, dorodnych kiści aronii, zbalansowanych smakowo pierogów kresowych z kaszą gryczaną – bardzo zdrową, i z serem, i wspaniałej sałatki „Oddech nietoperza”z drobno pokrojonych buraczków z sosem majonezowym i czosnkiem, podane na kromeczkach chleba na zakwasie, z ogórkiem - tajemnicą dobrej kuchni jest umiejętne skontrastowanie smaków, i tutaj tak jest.

Autorski pomysł na lawendę – syropy, świece, delikatny zapach unosi się nad buteleczkami z etykietami. Joanna Piechota z „Silnej Lawendy” pokazuje mi na zdjęciach produkcję, w domowej roboty metalowych bańkach, destylację produktu parą wodną; gotowy olejek lawendowy jako cięższy od wody oddziela się i skrapla. Pani Joanna ma na hektarze ziemi 10,5 tysiąca roślin, które własnoręcznie plewi, ścina i robi z nich swoje wyroby. Ma stronę internetową. Olejek lawendowy działa przeciwbólowo, antyseptycznie i przeciwzapalnie, antyoksydacyjne, można go używać do masażu, napary z lawendy są rozgrzewające. Ziele pięknie pachnie...

Na wprost jeziora stoisko z rowerem do kręcenia koktajli. Koktajl w prosty sposób można zrobić samemu, przy okazji poprawić kondycję fizyczną pedałując na rowerku. Do karafki z wodą wrzuca się trochę pokrojonych owoców kiwi albo truskawek, można dodać nieco banana lub brzoskwini – i blendować... siłą mięśni, bez prądu. Sport rowerowy - i powstaje smaczny napój...

Do Czystych Lodów Tradycyjnych Aleksandry Kołodziejczak, Michała Górznego długi ogonek ludzi, kolejka się nie zmniejszy. Renoma Firmy jest znana. Czyste Lody... bywają też np. w Pszczewie na imprezach, a także – stale – w Międzyrzeczu na Zamku. Na tablicy Menu: śmietanka, czekolada belgijska, słony karmel, borówka z Popowa, mascarpone z bezą i jagodami. Pan Górzny będzie nagrodzony na Festiwalu.

Pszczew bogaty w smaki. Smakowicie wyglądający półmisek z pulchnymi racuchami, na wierzchu placuszka plasterek brzoskwini, odrobina bitej śmietany i posiekanej czekolady – rarytas... Hitem, także zdrowotnym, uodporniającym na przeziębienia, może być syrop z kwiatów czarnego bzu, produkt jest autorstwa Lidii Żyły. Po „pszczewskiemu” (tworzy się nowożytna powojenna tradycja językowa...?) nazywa się CHYĆKO... Czy chyćko będzie kiedyś w aptekach jako suplement?

Koło Gospodyń Wiejskich – Brójce. Tu też stroje ludowe Pań, starannie wyprasowane, z koronkami, jedną z nich dzierga się właśnie. KGW prezentuje własnej produkcji domowe zaprawy, w słojach – grzybki, papryki, fasolki, ogórki – na pewno pyszne. Stoisko stroją wielkie cukinie z ogródków przydomowych, i ogromne dynie, które w tym roku się udały.

Bochenki Hanny Schindler i jej 13.letniej córy Jasminy – dzisiaj także śpiewaczki w Konkursie Piosenki. Czy trzeba mieć specjalny piec, by upiec taki chlebek? Niekoniecznie, można w naczyniu żaroodpornym, w piekarniku domowym. Potrzebny jest tylko czas, i cierpliwość, produkcja na Festiwal szła od 2. w nocy... Bo ciasto pszenne, czy razowe żytnie, na drożdżach, musi wyrosnąć.... Przepis od wujka Google, nie z przekazów rodzinnych. Pani Hanna dostanie specjalną nagrodę od Jacka Bełza, też społecznika, jak Hanna – jej wypieki przeznaczone bywają na liczne Aukcje charytatywne, na WOŚP. Kromeczki są smakowite, dodatkowo też posmarowane miodem z Pasieki rodziny Brzezińskich, Pasieki Frydryk - nektary i miody, ze stoiska obok. Miody owocowe też można nałożyć na kromkę, też nieco smacznego przecieru paprykowego, wszystkie produkty są jak najbardziej ekologiczne, z naturalnych składników.

Waldemar Kozielewski zapowiada kolejnych, zgłosiło się 24 osoby, młodych wykonawców występujących w Konkursie Piosenki Turystycznej - Alicja Majchrzak, Lena Kaczorowska, Alicja Danielak, Wiktoria Drzymała, Agata Dubkiewicz, Marcin Gąbka, Weronika Kodrycka, Klara Kujawa, Amelia Maleszczuk, Zofia Miętka, Amelia Oleksów, Jasmina Schindler, Nadia Schindler, Agata Śpiewak, Agata Walkowska, Nadia Wilczyńska, Barbara Brych, Maja Wierzbińska, Lena Niedźdwiecka, Urszula Miśków, Zuzanna Iwanicka, Paulina Iwanicka, Natalia Zawistowska. Są tutejsi – z ośrodków kultury; Pszczew, Przytoczna, Skwierzyna, Trzciel, ale nie tylko (Templewo) , także muzykujący turyści (Wrocław). Widownia jest duża, siedzą na ławach, w kucki na trawie, sekundują chiliderki z pomponami. Śpiewanie przyciąga ludzi – na Głębokim się dzieje, i to słychać! Najwyżej ocenieni zostaną przez komisję Konkursową (Alina Kubik) Marcin Gąbka, Weronika Kodrycka, wyróżnienia: Nadia Schindler, Amelia Meleszuk.

Nagrody Festiwalu „Smaczne Międzyrzeckie”. Otrzymali wyróżnienia: Czyste Lody Tradycyjne A. M. Górzny i KGW – Brójce, Miody Frydryk. Hanna Schindler – chleb „Od Serca” od „Duetu „Strzecha”. Nagrody: Zupa Babci Lodzi KGW Pszczew, Madaks Stanisław Mikanowicz - szynka w cieście, Lidia Żyła – domowy syrop z kwiatów czarnego bzu.

Stoisko z wydawnictwami informującymi o działalności Unii Europejskiej, która wspiera nowoczesne ekologiczne rolnictwo, i inicjatywy takie jak Europejski Festiwal Kulinarny „Smaczne Międzyrzeckie”. Organizatorem jest Lokalna Organizacja Turystyczna (LOT) „Lubuski Region Turystyczny” oraz Klub Europejski „Kuźnica” z Międzyrzecza. Unia Europejska jest bardzo widoczna na Festiwalu. Broszury z informacją o działalności UE, o tym, jak ta organizacja bezpośrednio wpływa na nasze życie, i jakie korzyści niesie dla małych miast i wsi, takich jak Międzyrzecz i okolice. Jest też miejsce na promocję badań profilaktycznych, dla chętnych Punkt szczepień Covid -19.

Jak promować smaki regionalne? Dosłownie - „dosmaczyć” ofertę turystyczną? Intuicyjnie to wie Jacek Bełz, jako restaurator z wieloletnim doświadczeniem. Ma wsparcie LOT. Celem było wyłonienie kulinarnego produktu turystycznego naszego regionu. Partnerami są młodzi liderzy Klubu Europejskiego „Kuźnica” z Międzyrzecza; Łukasz Zaborowski, i Michał Kubik - pasję społecznikowską łączą z kierunkowym wykształceniem, oraz Jan Klemt prezes Zarządu Fundacji „Kuźnica”. Współpracują: Gmina Międzyrzecz, Powiat Międzyrzecki, DUET Catering Jacek Bełz, Fundacja „Kuźnica”.

Europejski Festiwal Kulinarny SMACZNE MIĘDZYRZECKIE. Smak Miejsca. Nasze endorfiny kubków smakowych. Słuchamy wystąpienia Dyrektora Firmy „Landbrand” Huberta Gonery – byłego wykładowcy Michała Kubika z czasów studiów, którego ten zaprosił, szukając pomysłów, inspiracji do skuteczniejszych działań na rzecz promocji regionu.

Jak mówi Hubert Gonera – ambasador Światowej Organizacji Turystyki Kulinarnej World Food Travel Association (WFTA), dyrektor landbrand, twórca szlaków turystyki kulinarnej, doradca w zakresie marek miejsc i tworzenia oferty turystycznej - zapraszając na spotkanie biznesowe należy gości uhonorować smacznym posiłkiem, dobre jedzenie nastraja do finalizowania interesów. Pamiętamy kulinarne wrażenia z podróży, elokwentnych (profesjonalnych) kelnerów, ich opowieści o potrawach, które nam serwują. Chętnie się takimi wspomnieniami dzielimy z przyjaciółmi – mimowolnie promując dany produkt...

Jak dodać smaku naszej lokalnej ofercie turystycznej? By turystyka była, dosłownie, „smaczna”... Pomyśleć nad kluczową ofertą... Promować swój region w kraju i na arenie międzynarodowej, wykorzystując tradycje rodzinne, własne talenty kulinarne.

Przyjrzeć się dobru naszemu regionalnemu. Kulinarne bogactwo tradycji, kultura stołu regionu. Te wartości winny być zauważone, i docenione. Region lubuski. Lwia część mieszkańców przybyła tu po wojnie z różnych regionów kraju. Powstała mozaika tradycji kulturowych, czy to wartość dodana?

Kulinarna tradycja lokalna stała się na świecie magnesem, jest pożądana; w karczmie regionalnej można zasiąść o każdej porze roku, nie jest się zależnym od sezonu, pogody. Działa na wszystkie pięć zmysłów. Potrawy wielobarwne jemy tzw. „oczami”, przyjemny zapach z kuchni działa zachęcająco, słuchamy odgłosu krojenia chrupiącego pieczywa, dotykamy bułeczek, są miękkie. W hipokampie tworzą się skojarzenia i zostają, trwale, zapisane - bo tak jest w długiej historii naszej filogenezy, satysfakcja-nagroda związana z przetrwaniem gatunku. Można tworzyć warianty potraw właściwych danemu miejscu. Dochody z turystyki regionalnej generują jedną czwartą wartości dochodu, przychód jest kołem zamachowym lokalnej gospodarki. Po epoce niedoborów, nasyceni Rzeczami, pragniemy - przeżyć, i wspomnień związanych z Miejscem, stają się one częścią Nas. Zaczyna być aktywnie wdrażany model gospodarki współdzielnej. Ludzie coraz częściej szukają restauracji lokalnych, odchodzi się od wielkich marketów. Chętnie jedzą potrawy przygotowane z okolicznych świeżych produktów podanych w plenerowym otoczeniu; starych zamków, na eventach z rekonstrukcyjną historyczną kuchnią. Turystyka kulinarna jest ważnym elementem turystyki kulturalnej.


Iwona Wróblak

sierpień 2021





































środa, 18 sierpnia 2021

 

Pszczew - rycerski...


Kapsuła czasu zagościła w zacienionym drzewami klimatycznym parku przy kościele św. Magdaleny w Pszczewie. Teren okolił wianuszek białych, ostrosłupych, stylizowanych na średniowieczne, namiotów. Mieszkańcy obozu, ubrani w stroje średniowieczne – z czasów okołogrunwaldowych - spędzili tu trzy dni; w namiotach łoża zbite z desek obciągniętych materią, pewnie bawełnianą, przykrytych może jaką skórą cieplejszą na noc...? W dzień przy drewnianych ławach kosztowali strawę z drewnianych mis, napoje z garncy i kufli – i chętnie pozowali do zdjęć... Cóż w tych misach? zaglądam - kasza z gulaszem, wtedy, i teraz, pożywna, może sarnina, kuraki, może z wieprzka... Lekcja historii rozpoczęta.

W Pszczewie - miasteczku (teraz także) rycerskim, miał miejsce już II Turniej - o Miecz Archidiakona Pszczewskiego. Ranga Turnieju jest znaczna, bowiem onegdaj archidiakon miał prawie wszystkie kompetencje możnych biskupów na terenie sobie podległym... W 1289 r. ustanowiono pszczewski archidiakonat diecezji poznańskiej, który obejmował 60 parafii i sięgał aż po Odrę.

Główne trofeum zawodów, cenny Miecz, zdobył Andrzej Studencki z drużyny „Berserkers Team”. W Turnieju wzięło udział 83. rekonstruktorów - z Gdańska, Bielska-Białej, Bytomia, Poznania, Szczecina, Trzcińska Zdroju, Stargardu Szczecińskiego. Bractwa, organizacje, osoby przybyłe - „Rautbitterzy” z Bielska Białej, „Boży Biesiadnicy”, „Bractwo Rycerskie Herbu Prus” , „Fundacja Hereditas Culturalis Holger Wenning”...

Miesza nam się czas onegdajszy z rzeczywistym... Rycerze i mieszczanie chodzą między nami jak żywi!... Przyglądam się... Czapka z wełny na głowie. Czepiec – napotek, z ręcznie plecionym sznurkiem się zawiąże pod brodą, by uszy schować, bowiem mogą przy nakładaniu hełmu rycerzowi zawadzać... Nosili je zarówno chłopi jak i pany. Na ciele hopulanda bardzo strojna, – wierzchnia odzież rycerska, stać było na nią nawet uboższych rycerzy, lub szlacheckie robe mi parti. Paradne przyszynki, przyszywanice zakładano pod zbroję, były wypchane końskim włosiem, czy runem owczym, na płótnie lnianym drukowano herby czy znaki. Zajmowali się tym kramarze, którzy podróżowali na jarmarki i dwory książęce. Obecnie fach odżył, można kupić taki ręcznie uszyty, według historycznych wzorów, strój, np. u „Bielskich Kram Raubitter” (w tłum. z niem. „rycerzy rabusiów”). U pasa mieszczanina czy szlachetnego jest niezbędnik – nożyk, przydatny do krojenia pieczystego, szpikulec – taki poprzednik widelca. W butach podbijanych ćwiekami, owe skórzane bardzo porządnie wyglądające wyższe półbuty nazywały się w legionowej armii angielskiej miles (milites to rycerz, piechur), ćwieki na spodzie czyniły ich sposobnymi, by na piechotę dojść dalej, chociaż na kamieniach się ćwieki ślizgają... Stroje średniowieczne były ozdobione koralikami, perełkami, Rycerze Chrystusa, inne zakony rycerskie, mieli nakazane mieć strój surowy i prosty, by nie wyróżniać się błyskotkami, jedynie dozwolony był znak Maryji...

Przy moich rozmówcach kręci się piesek, owczarek niemiecki, czy to też rekonstruktor? Jak najbardziej, w osadach wielkości Pszczewa było dużo zwierząt, w średniowiecznych warstwach kulturowych archeolodzy odnajdują ich kości, i mierzwę, która pachnie, jak mówią, tak samo jak przed wiekami... W obrębie murów odbywały się targi zwierząt gospodarskich – kóz, owiec, kur, mułów... Ile koń kosztował wtedy? Bojowy rumak to koszt równowarty dzisiejszej sumie 180 tys. zł...

Niewiasty też paradują w pięknie skrojonych sukniach! Długie zwisające z rękawów do ziemi zygzakowate to tipety, jak przystało na modne damy trzeba je mieć... A to tej właśnie damie z tipetami – po walkach - się oświadczył ów rycerz klęcząc i prosząc o błogosławienie i rękę... Na głowach miały nałęczki lniane lub jedwabne, filety z diademami. Suknie szyje się na podstawie zachowanych ikonografii.

Kowale robili np. też rusznice. Jakub Wierzbicki Kowal średniowieczny, z pasją rzemiosła, intuicyjnym wyczuciem metalu, który mimo młodego wieku już dużo umie, jak mówią o nim bracia kowale... i lubi historię... z oryginalnym XIX kowadłem, ze Znakiem cechowym na nim – zatartym już nieco austriackim orłem siedzącym, po obu stronach znaku; Kowadło z tzw. szparagiem kowalskim, użytecznym w wielu działaniach stożkiem, „rogiem”, po jednej stronie. Z przodu tego małego kowadła dwa tzw. „witraże” - wklęsłe miejsca, gdzie można klepać różnego rodzaju zagięcia w blasze. Mini palenisko opala koksem, węglem bitumicznym, który nie dymi, można też drewnem, ale musi być twarde. Kuto podkowy dla kopytnych zwierząt, mniejsze dla mułów i kucyków, większe dla ogromnych koni bojowych. Jakub sam wytwarza piękne, solidnie wyglądające, noże - w skórzanej pochwie, to np. saks wikiński, nóż jakucki, pukko, noże wczesnochrześcijańskie.

W prawie centralnym miejscu obozu średniowiecznego, w większych kotłach, warzył się rosół cebulowy dla braci rycerskiej, na olbrzymiej patelni piekł pokrojony w kostkę boczek. Mieszany wielką łychą przez Panią Kuchtę - Joanne Tomaszewską, której pomagały kucharki, i inne osoby (Katarzyna Herbrych). Uwijały się, by polewka z różnych gatunków mięsiwa – najlepsze były perliczki, kaczki, gęsi, kury (mięso tych ostatnich było wtedy twarde i musiało dłużej niż dzisiaj się gotować czy piec, bowiem kiedyś kury zabijano wtedy, jak przestały się nieść) - po trudach walki była smaczna.... Zupa gotowana na warzywach, które potem się wyjęło – to polski seler, por, pietruszka, lubczyk jako przyprawa - z cebulą opalaną na ruszcie, z pierzyną z siekanej kapusty na koniec, jedzona z grzankami, podsmażanym chlebem z przyprawami, np. z czosnkiem, i popitka miodem pitnym (płyn o konsystencji dzisiejszego wina, tylko z miodem), piwem. Widzowie, goście turniejowi, mogli spróbować specjalnie przyszykowanego dla nich dania mięsnego, przyprawionego lokalnymi owocami, bardzo smakowitego.

Głównym i wyczekiwanym punktem wydarzenia był kilkugodzinny Turniej o Tarczę i miecz, a na koniec walka profight - w zmaganiach wzięło udział 14. walczących rycerzy, sędziowany skrupulatnie, po czym wyłoniony został zwycięzca. Turniej rozpoczęła prezentacja umiejętności Najemnej Roty Strzelczej naszego znamienitego, głównego na ziemiach przyległych puszkarza Czesława Mejzy, znanego także z artyleryjskich iluminacji przed corocznymi Grunwaldami, który i teraz donośnymi wystrzałami rozpoczął zmagania. Czarny proch był dobrze ubity, nabijany w piszczel, co jest sporą sztuką - krzyżackich dział z XIV i XV wieku - bombardy, hakownicy, huk wystrzałów niosący się jeziorem może w Międzyrzeczu na zamczysku naszym słyszan był?...

Nie tylko walką człowiek żyje... Musi się też pobawić... Może ktoś zgubił monetę złotą onegdaj i teraz ją znajdzie? Warto poszukać w trawie... Bieg Dam... A jak bardzo sprawna jest niewiasta w swych cnotach niewieścich trafiania mokrą bielizną na sznurek rozpięty między stojakami!? Z odległości trzech metrów, by się nie trudzić chodzeniem? A szybko umie zapiąć pas rycerski swemu panu-mężowi? Sprawdzamy... Nagroda będzie.

Jest też turniej łuczniczy. Można obejrzeć wspaniałe błyszczące elementy zbroi rycerskiej: hełm, naramienniki, nałokietnice, zarękawie, nakolanek, rękawice, napierśniki itp. dotknąć, wziąć je w ręce, zważyć... są baardzo ciężkie...

Wianek niewiastom można upleść z ziół i kwiatów, których teraz w lecie dostatek na polach i łąkach. Mamy 14. sierpnia, przeddzień Ludowego Święta Matki Boskiej Zielnej (chrześcijańskie Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny), jeszcze dawniej sakralny czas Zaśnięcia, Odpocznienia, Wzięcia, Przejścia i Śmierci Matki Boskiej; jako relikt, żywotny ślad kultu bogini zbóż, ziemi i urodzaju; domena bogiń zaświatowych, tudzież opiekunek dusz, bliskich pierwszemu obrazowi Matki Ziemi. Staropolska Marzanna, bogini odwiecznego łańcucha życia i śmierci, kłania nam się kwieciem, zielem, pszczewskiego opola, ta Której składano w ofierze wieńce oraz ziarna zbóż i nazywano Zbożową Matką. Pleść więc nam należy w ten Czas wieńce kolorowe, i nakładać na warkocze... Starsze Panie z niemieckiego – też kiedyś mającego słowiańskie konotacje – Letschin, to robią, i tutejsze także, w różnym wieku... Warsztaty florystyczne w ramach projektu „Pszczew- Letschin”. Wspólne słowiańskie korzenie”, dofinansowane z Euroregionu Pro Europa Viadrina. Dotykam kwiatów w wieńcu kolorowym...

Białogłowy tańczą z dziećmi, uczą podstaw tej dawnej dwornej sztuki. Pod wieczór wystąpi Zespół „Viatores”, pieśni staroszwedzkie, unikalny klimat północnych sag i ballad, na scenie lira korbowa zwana symfonią i stare skrzypki, wokalistka w sukni z epoki, bęben wybijający rytm... A na koniec, jak zapadnie mrok – widowiskowy, mistyczny Teatr Ognia „Homra Fireshow”.

Organizatorzy - Fundacja COOLturalnie, Gminny Ośrodek Kultury w Pszczewie (dyr. Ewa Walkowska) i Chorągiew Ziemi Międzyrzeckiej – rycerz Mateusz Górski, dziękują za współpracę, i sponsoring; Gminie Pszczew, Powiatowi Międzyrzeckiemu oraz Samorządowi Województwa Lubuskiego. Podziękowania dla ks. proboszcza Stanisława Klicha, Żanety i Łukasza Robaków, Piekarni „Ziomek” z Pszczewa, Marianowi Skołożnemu, Firmom „Complex” Paweł Grabski, „ZEC” z Międzyrzecza, „Uniqa”, „Pszczelarstwo” Wiesław Korejwo, „Betschesofa sp. z. o. o.” z Pszczewa, Ewie i Markowi Stelmaszykom, „Armoris Pracownia Płatnerska”, „Institorium Kram u Mieszczaka”, „CECH Manufaktura Broni Historicum” - za przekazane nagrody. Podziękowania dla rekonstruktorów. Organizatorzy zapraszają na III edycję Turnieju w przyszłym roku.


Iwona Wróblak

sierpień 2021