poniedziałek, 29 kwietnia 2019


Piknik Wojciechowy


            Ostatnie przygotowania do wystrzelenia z armaty-bombardy, której lont, inaugurujący XII Piknik Wojciechowy, podpalą burmistrz Międzyrzecza Remigiusz Lorenz i proboszcz parafii św. Wojciecha ks. Paweł Tokarczyk. Przy działach czuwają od dobrych paru chwil rycerze Bractwa Najemnego Roty Strzelczej, z głównym szefem Czesławem Mejzą – pan Czesław corocznie otwiera hucznie z pomocą swojej armaty tak ważne imprezy rycerskie jak bitwa na polach grunwaldzkich!
            Jak obiecuje prezes Akcji Katolickiej, współorganizatora Pikniku, Witold Puk, kościelne organy, na renowację których po raz kolejny zbierane są pieniądze, wybrzmią swym pięknym dźwiękiem już w listopadzie tego roku. Remont zabytkowego instrumentu, którego całkowity koszt to 500 tys. zł., wkracza w swój 4 rok i ostatni czwarty etap, potrzeba jeszcze 160 tys. zł. Sprzedaż Wojciechowych ciast, grochówki, chleba ze smalcem, gofrów, kawy, pieczonych kiełbasek, waty cukrowej (Szkolne Koło Caritas przy SP nr 1) to oczywiście nie jedyne źródło finansowania tej renowacji, pozyskuje się środki z innych miejsc – aby organy grały nam pięknie nie tylko do mszy.
            To pierwszy tego roku plenerowy piknik, korzystając z dobrej pogody wielu ludzi, wielopokoleniowe rodziny odwiedziły parking za kościołem św. Wojciecha. Program imprezy był bardzo obfity, zaplanowano atrakcje na dobrych kilka godzin.  
            Degustacja przede wszystkim. Ale też muzyka. Różnorodna. Od śpiewających dzieci przedszkolnych z Przedszkola nr 1 „Jarzębinka”, scholę dziecięcą ks. Jacka Błażkiewicza – który tego dnia udzielał się też jako opiekun (jest ratownikiem wodnym) spływu kajakowego. Szkoła Muzyczna zaprezentowała swoich uczniów, jak zawsze na miejskich imprezach. Z przyjemnością słuchaliśmy ich śpiewu i gry – wykonań na wysokim poziomie. Chóru Dziecięcego „Piccolo”, którym dyryguje Wojciech Witkowski a akompaniuje na instrumencie klawiszowym Ewa Witkowska. Muzycy – pedagodzy pokazali jeszcze instrumentalny Zespół „Jednego Serca”. Zaśpiewał Międzyrzecki Chór Kameralny – razem z młodymi muzykami. Międzyrzecka scena muzyczna to też „Chór Międzyparafialny” Elżbiety Skibickiej, Zespół „Kęszyczanki”, który wydał już swą drugą autorską płytę, senioralny Chór „Echo”. Tańczyli dla nas adepci tańca nowoczesnego ze Studia „Gold” przy MOK, w czterech odsłonach, młodzież z grupy „Artystyczne formy ruchu” i Tańca Towarzyskiego.
            Z innych atrakcji odnotować należy możliwość wygrania na loterii wielu cennych rzeczy, na czele z dużym rowerem stacjonarnym. Straż Pożarna prezentowała swój sprzęt, a także uczyła zasad udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej, przygotowano gry i zabawy dla dzieci, dla dorosłych wzięcie udziału w Biegu Św. Wojciecha.
Nasi rycerze puszkarze przynieśli ze sobą dużo strzał i łuków (własnej produkcji) i każdy, kto oddał kilka strzałów w światło tarczy dostał pamiątkowy skórzany identyfikator z logo Najemnej Roty – i lizaka z podręcznego relikwiarza rycerskiego (zawierającego kość świętego męża i leczący bardzo olej w maleńkiej ampułce...), jeśli łucznik trafił do tarczy. Rycerze pasowani, w jupulach, czyli ubraniach wierzchnich - jeden specjalnie przybył do nas z Okonka, inny z Dębrzna, chętnie opowiadali o XV wiecznych armatach bombardach (z niej wystrzelono na pikniku), hufnicy (też armata) używanej przez husytów, taraśnicy (również strzela się z niej). Nabija się je czarnym prochem wkładanym do lufy od przodu, po czym drewnianym przebijakiem mocno trzeba wbić tzw. przebitkę z siana lub słomy, i wreszcie kulę, najczęściej kamienną, czy – w późniejszych wiekach – ołowianą. Do obejrzenia był długi muszkiet z XVII w. , hakownica (również robi dużo huku) – której nazwa wiąże się z widocznym solidnym hakiem służącym nie tylko do zaczepiania się napastnika w szpary zdobywanego muru, służyła też jako poręczna broń uderzająca w głowę rycerza. Obok broni był wystawiony kapalin - hełm noszony przez puszkarzy, pawęż (tarcza z logo Bractwa) osłaniająca rycerza… Ciekawa lekcja historii, jaką zawsze służą nasi lokalni rycerze. No i postrzelać można sobie do tarczy (replika oryginalnej średniowiecznej), poćwiczyć oko, poczuć się jak wojownik…
Bardzo udana impreza, dobrze zorganizowana, na stałe już wpisała się w kalendarz lokalnych pikników niedzielnych. Pogoda dopisała, frekwencja również.  

Iwona Wróblak
kwiecień 2019





















sobota, 27 kwietnia 2019


O kulturze Drogi i wychowaniu dla dialogu


Spotykajmy się na szlakach naszych dróg w miejscach – małych spraw… Codziennych aktywności. Możliwość porozumienia się między (nieprzyjaznymi) plemionami jest (prawie) niemożliwa… Idźmy więc, mówi pan Czarnuch, wieloletni pedagog, nauczyciel w szkole średniej w Witnicy, idźmy razem: do fryzjera, do sklepu… Na poletko dialogu, gdzie krzyżują się nasze osobiste historie (rodzinne-plemienne). Idźmy tam nie PRZEZ PRZYPADEK, IDŹMY intencjonalnie…
… Móc dotykać historii z różnych stron. Czyli uczyć się historii.
Zbigniew Czarnuch (ur. 1930) – historyk, pedagog, działacz społeczny, w 2009 r. za działanie na rzecz porozumienia polsko-niemieckiego otrzymał ufundowaną przez Niemieckie Forum Kulturalne ds. Europy Wschodniej nagrodę im. Georga Dehio (Georg-Dehio-Kulturpreis). Zainicjował Utworzenie Polsko-Niemieckiego Stowarzyszenia „Pro Europa Viadrina. „Międzyrzecz – nadal bastion, czy – brama…” - to tytuł wykładu, z którym gościł, w starościńskiej sali portretów trumiennych w Muzeum Ziemi Międzyrzeckiej im. Alfa Kowalskiego, gdzie cenne artefakty są świadectwem współistnienia w dawnej, II Rzeczpospolitej, i współoddziaływania na siebie, kultur pogranicznych, właściwych dla specyfiki naszej małej międzyrzeckiej, i okolicznej, ojczyzny.
Wracamy do tej idei, obecnie. Stworzenie instytucji samorządu terytorialnego w 1989, miały wielkie znaczenie dla idei tożsamości regionalnej. Dla naszego, zmieniającego się w czasie, obrazu-sposobu zaistnienia w kulturowym krajobrazie przestrzenno-historycznym, z jego historią zastaną i tworzoną przez nas, jako - inspiracja do tworzenia własnego twórczego aktu-świadectwa bytności. Gdzie nakładają się na siebie, jak obwarzanki, tytuły tożsamościowe; Punkt widzenia osobisty, rodzinny, lokalny, regionalny, wreszcie narodowy… Jak w pieśniach ludowych, w ich wielkiej archetypicznej mądrości – najpiękniejsza jest moja kraina (nawet z czysto estetycznego punku widzenia…)
Prawa i podmiotowość człowieka dotyczy nie tylko jego życia osobistego, ale także miejsca w społeczności – globalnej, regionalnej. To etapy wrastania w społeczeństwo-region-państwo-planetę.
Mamy skomplikowaną epokę. Zanika regionalność stroju, ubrania, w jakim pokazujemy się ludziom, będąca kiedyś wyznacznikiem przynależności do ziemi i danej kultury. Wraz z unifikacją kulturową problemem coraz większym staje się wyobcowanie. Nie jesteśmy - jak kiedyś – razem z innymi, jesteśmy.. samymi dla siebie… Budujemy, za pomocą lęku (związanego z brakiem punktu odniesienia osobistego), ściany - nie tylko materialne, i zubożeni w ten sposób uciekamy w zachowania stadne, bardzo niebezpieczne. Pytanie o tożsamość nabiera cech dramatycznych…  Z dominującym coraz powszechniej przekonaniem, że nic od nas nie zależy. Paradoksalnie dzieje się tak w dobie łatwego przenoszenia się z miejsca na miejsce, zacierania (politycznych) granic.
 Móc dotykać historii z różnych stron. Nawet sytuacje w swoim życiu widzimy na różnych etapach ich zrozumienia nieco odmiennie. Interpretacja zdarzeń zależy od nastroju, wychowania, nauk, jakie odbieramy w naszej podstawie programowej aplikowanej przez system szkolnictwa.
Nasza historia narodowa (przynajmniej tradycja obchodzenia rocznic nieudanych powstań) obfituje w szczególnie niekorzystne na zrównoważonego rozwoju emocjonalnego naciski na świętowanie martyrologii narodu polskiego. Wiele wybitnych umysłów przestrzegało przed zduszeniem przez klasycznego Polaka (-katolika) - człowieka w Nim… Ponad stuletni czas zaborów zaowocował rezygnacją z kultywowania regionalizmu na rzecz idei narodowej, zagubiliśmy ważną sprawę, swój heimat – w czasach, kiedy społeczeństwa europejskie stopniowo wracały do koncepcji landów, pielęgnowania regionalizmów. Chodzi o wspólnotowość, wspólne gospodarzenie na ziemi, gdzie mieszkamy, odpowiedzialność za nią, troskę o jej rozwój gospodarczy, która jest możliwa tylko wtedy, kiedy czujemy się właścicielami, zarządzającymi, patrzymy na nią jak na własny dom i podwórko.
Międzyrzecz ma Towarzystwo Historyczne, pasjonatów regionalistów zajmujących się kulturą naszej ziemi. Słyszałam nieraz, bywając na sesjach historycznych, pytanie – jak zachować się wobec niepolskiej zastanej spuścizny kulturowej (nie u-tracić, jako obolały swą polskością patriota swojej tożsamości…)
Istota odrębności małej ojczyzny – wobec tej wielkiej… Pan Czarnuch mówi, że w patriotyzmie, jako emocji związanej z Ojczyzną, można wyodrębnić ojczyznę prywatną najbliższą – jak zapachy, smaki (kuchnia), pieśni (kojarzone np. Chopinem, Moniuszką), w następnej kolejności są nią emocje osobiste, przyjaźnie, i nienawiści… potem krajobrazy, otoczenie i melodia języka ojczyźnianego.  
Pan Czarnuch mówi o ojczyźnie ideologicznej, rozumianej najpierw jako wierności suzerenowi, księciu, królowi, religii – dogmatom, potem premierowi, rządowi, prezydentowi… Dzisiaj podszeptom rządowych PRowców, prasy, urzędników. Ponadczasowe uprzedmiotowienie poddanego… – Dopóki nie przyjdą ci apostołowie nienawiści, jesteśmy podmiotami – powiedział pan Czarnuch… Tymczasem w małej ojczyźnie liczy się to, co człowiek pozostawi po sobie trwałego, w procesie tworzenia nawarstwiających się kultur przynależnych zmieniającym się organizmom państwowym – swój imiennie nazwany (dla potomności) dom, fabrykę, park.
Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek (C.K.Norwid). Jako porównanie tych dwóch zjawisk pojmowania ojcowizny – jako pamięci doznanych (zbiorowo) krzywd, i pamięci o osobach, które pozostawiły po sobie obiekty kultury materialnej… Czyż one muszą się wykluczać? Po raz kolejny – Móc (mieć narzędzia, by) dotykać historii z różnych stron. Historii, która jako ta, która JUŻ się wydarzyła, ma (i miała) różne oblicza.
Polska historia miała takowe oblicza – zwykłe (oprócz heroicznych), niepiękne również, które zostały skwapliwie (dlaczego nie?) zapisane w wersjach pamięci dziejowej narodów naszych sąsiadów (ich historii ideologicznej). Wiedza o rewersie tego (polerowanego ciągle) medalu jest ważna, by ustrzec się wąskiego polonocentryzmu, który przecenia tożsamość narodową zaniedbując idee współpracy społecznej. Szacunku dla różnorodności, przenikania się, czy istnienia odrębnego, kultur i religii, które warunkują ekonomię i szybki rozwój gospodarczy. A ten następuje przede wszystkim lokalnie, ma swoje oblicze w zamożności kieszeni obywatela, jego poczuciu zadowolenia, w otoczeniu sąsiedzkim, gdzie się dobrze czuje.
W Witnicy, szukając pomysłu na tożsamość, i wyróżnienie (mające oznaczyć tę małą miejscowość na mapie Europy, i przyciągnąć turystów) pan Z. Czarnuch w latach 1994-1995 stworzył Park Drogowskazów i Słupów Milowych Cywilizacji – to historyczne ślady traktu hanzeatyckiego, praojca idei unii handlowej Europy… W tej chwili (po 2015 r) po Parku nie ma śladu, został zastąpiony wyglądającym wroga przez lornetkę polskim ułanie na koniu… Mamy nadzieję, że to sytuacja przejściowa, historia zatacza koła i elipsy, a nasz Międzyrzecz – czy będzie bastionem, czy bramą??? Zależy to, myślę, tylko od naszych (i naszych włodarzy) umysłów…
Jeszcze raz ważne pytanie: która tradycja powinna dominować w przekazie pokoleniowym – pamięć krzywd czy pamięć zobiektywizowana, gdzie każda ze stron ma swoje racje. Inaczej: Pamięć – czy kult pamięci? Fakty historyczne funkcjonują w strukturach. Są jak piaski ziemi otulające leżące w nich klejnoty – doświadczenia… Gdzie każdy fakt zaistniały w naszej pamięci jest poprzedzony wartością (jaką mu nadajemy). Struktury są, mogą być daną sytuacją towarzyszącą wydarzeniu, naszym wychowaniem, otoczeniem kulturowym, i póki nie staną się symbolem (!), są negocjowalne…
 Zadanie pedagoga społecznego, jak je pojmuje pan Czarnuch – to znaleźć dla każdego poletka, gdzie spotykamy się my, różnoplemieńcy, z własną historią (prawdziwych dla nas) krzywd. Miejsca, gdzie obarczony bagażem historii ideologicznej człowiek będzie kimś nie-anonimowym. Miejsca dialogu, wolne od niewoli schematów.

Iwona Wróblak
kwiecień 2019




środa, 24 kwietnia 2019


O strajku solidarnościowym i pensum nauczycielskim


            Pomnik Tysiąclecia Państwa Polskiego w Międzyrzeczu. Jedenasta, godzina onego dnia, kiedy w wielu miejscach w Polsce miały miejsce protesty solidaryzujące się z wielotysięczną rzeszą strajkujących nauczycieli pod Ministerstwem Edukacji Narodowej w Warszawie. Zdjęcie Naszych międzyrzeckich nauczycieli, i ich sympatyków, wspierających ich, będzie tam wysłane.
            Pod Pomnikiem jest międzyrzecka SP nr 2, szóstka, jedynka, Budowlanka, Ekonomik. Emerytowani nauczyciele. Największy w Polsce od 26. lat strajk szkolny trwa od 8. kwietnia. Ale naprawdę trwa od momentu, gdy minister edukacji Anna Zalewska ogłosiła plany chaotycznego „zreformowania” polskiej szkoły, likwidacji gimnazjów i powrotu do starego systemu kształcenia, co wprowadzono w pośpiechu, bez konsultacji z nauczycielami.
 Jak piszą w artykule nauczyciele z Krasnegostawu - Przeładowany materiał nauczania charakteryzuje brak elastyczności, jest sztywny, nudny, a wiele tematów jest przestarzałych, i nie ma w nim miejsca na inwencję nauczycieli. Uczniowie w XXI wieku realizują założenia programowe sprzed dwudziestu lat, stają się „odtwórcami”, a nie twórcami, mają wykonywać polecenia bez zadawania pytań i analizowania, ponieważ ważna jest wiedza encyklopedyczna z pominięciem kształcenia postaw, analizowania otaczającej rzeczywistości i aktualnych problemów z życia codziennego. Wymaga się od uczniów bezkrytycznego podejścia do historii, bezrefleksyjności i uczenia się pamięciowego, zamiast dostosowania nauczania do potrzeb współczesnej młodzieży.
Uczeń spędza w szkole ponad 30 godzin w tygodniu. Dzieci są przemęczone nauką, nauczyciele nie są w stanie rzetelnie zrealizować podstawy programowej. Szkoły średnie muszą przyjąć w swoje mury podwójny rocznik.
Na zbyteczną, jak sądzą nauczyciele, według rządu „bezkosztową” reformę, samorządy już wydały miliony złotych, zmuszone do dostosowywania baz lokalowych dla „nowej” szkoły. Pracę straciło 6500 pedagogów. W ramach ministerialnych oszczędności kosztów edukacji wydłużono nauczycielom zdobywanie kolejnych stopni awansu zawodowego. Reforma uderza w SOSW, wprowadza również rezygnację z nauczania indywidualnego na terenie szkoły.
 Ile pracuje nauczyciel? Pensum nauczycieli przedmiotowych, psychologów, pedagogów wynosi 18 - 22 godz., nauczycieli świetlicowych, bibliotekarzy – 30, nauczycieli przedszkoli od 22 do 25 godz. Są to tylko godziny pracy z dzieckiem – uczniem (tablicowe), wynikające z planu nauczania. Do zadań statutowych nauczyciela należy przygotowywanie comiesięcznych planów pracy dydaktyczno-wychowawczej, przygotowywanie oraz prowadzenie imprez szkolnych, miejskich, powiatowych, okolicznościowych. Każdy nauczyciel dokonuje obserwacji wstępnej i końcowej dzieci w poszczególnych grupach wiekowych. W grupie najstarszej prowadzi się diagnozę wszechstronnego rozwoju dziecka 6-letniego i wydaje się opinię o gotowości do podjęcia nauki w szkole. W przedszkolu poza opieką i wychowaniem prowadzi się zajęcia dydaktyczne grupowe oraz zajęcia indywidualne. Do obowiązków nauczyciela przedszkola należy również: przygotowywanie wychowanków do konkursów, prowadzenie zebrań, warsztatów, zajęć otwartych dla rodziców, zajęć dla uczniów szkół podstawowych, wycieczek. W przedszkolach istnieją zespoły zadaniowe.
Nauczyciele szkół podstawowych, średnich i zawodowych przygotowują uczniów do egzaminów państwowych. Prowadzą dokumentację swojej pracy, są do dyspozycji uczniów i ich rodziców. Kształcą dzieci i młodzież poprzez zajęcia warsztatowe, terenowe, konsultacje. Biorą udział w projektach edukacyjnych na rzecz środowiska lokalnego. Po godzinach pracy odbywają się zebrania rady pedagogicznej i dodatkowe szkolenia. Nauczyciele prowadzą nieodpłatne kółka przedmiotowe. Poza godzinami pracy dokształcają się. Nadzorują egzaminy uczniów, są delegowani do pracy w innych placówkach na terenie miasta i powiatu. Opiekują się młodzieżą odbywającą praktyki zawodowe w kraju i za granicą. Są współautorami wniosków do projektów unijnych. Nauczyciele sprawują całodobową opiekę podczas wycieczek, zielonych szkół i nie otrzymują za to wynagrodzenia ani dni wolnych. Sprawdzają i recenzują prace uczniów. Rzeczywisty czas pracy nauczyciela to najczęściej powyżej 40 godzin w tygodniu.
Dziecko stanowi filar pracy nauczyciela i jego dobro nauczyciele stawiają ponad wszystko. Nauczyciele to również rodzice. Dziecko jest jutrem. Ono będzie pracownikiem, obywatelem, prawodawcą.
.
Happening. Jest moc… Kilka pieśni, znanych songów z okresu walki o niepodległość i demokrację z czasu przemian ustrojowych zabrzmiało na placu Tysiąclecia w Międzyrzeczu. Jest solidarność. Nie możemy dać się podzielić, skłócić.
Zdeterminowany jest ten strajk. BĄDŹ JAK KAMIEŃ, STÓJ, WYTRZYMAJ ... Kiedyś te kamienie drgną (i polecą jak lawina…) Mury (Kaczmarskiego) runą… By nie była po szarość – ta kolejka po wiedzę szkolną, podstawowe prawo i wartość systemu demokratycznego. Nowy świat – na gruzach poprzedniego, będzie należeć do młodzieży i dzieci.
Strajk jest formą ostateczną… - powiedziała Elżbieta Śmiałek prezes oddziału ZNP w Międzyrzeczu.
Społeczeństwo jest solidarne z nauczycielami.

Iwona Wróblak
kwiecień 2019








niedziela, 21 kwietnia 2019


Karbala – inscenizacja irackiej bitwy

            Jak to jest na wojnie? Aktorzy tej inscenizacji grali znakomicie, ze znawstwem tematu i realiów pola walki. Są, lub byli, weteranami, żołnierzami 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej, z której to jednostki 40. zwiadowców z kompanii rozpoznawczej pod dowództwem kpt. Grzegorza Kaliciaka, wspieranych przez pluton Bułgarów, w 2004 r. przez trzy dni broniło siedziby lokalnych władz i policji (City Hall) w irackiej Karbali.
4.kwietnia 2004 r. setki muzułmańskich bojowników ostrzeliwało ich z broni ręcznej, granatników i moździerzy. Mimo znacznej przewagi rebeliantom nie udało się zdobyć ratusza.
Plac przy internacie wojskowym tego popołudnia strzeżony był przez wojskowych, a fotografowie i gapie poproszono o opuszczenia miejsca chwilę po rozpoczęciu inscenizacji. Budynek przedszkola miał być ratuszem City Hall, w oknach wyłożono worki z piaskiem…
            Czekano. Onego dnia Karbala - miejsce święte dla muzułmanów, tętniła normalnym, wydawałoby się, życiem, opodal ratusza chodziły w małych grupkach muzułmanki w czarnych abajach, a iraccy mężczyźni w turbanach, kufijach pozornie spokojnie drzemali w cieniu drzew, z których za chwilę wyjmą karabiny. Pod ubraniami ukryte mieli pasy z ładunkami wybuchowymi.
Oryginalne chyba, nagrane, wezwanie muezina do modlitwy zapoczątkowało akcję… Powstanie Al-Sadra. Pod City Hall wybucha samochód – pułapka, pali się pojazd (sprawnie zadziałała straż z 17 WBZ…). Jako żywe tarczami pod ratusz pchana jest grupka irackich kobiet i dzieci - jak mówi prowadzący Marek Wojdan – częsta praktyka fundamentalistycznych bojówek islamskich. Wymianie ognia towarzyszą okrzyki Arabów. Po wymianie ognia z City Hall wybiegają żołnierze, pacyfikują napastników, w zasłonie dymnej ewakuują rannego żołnierza… Wysłuchaliśmy też na koniec zachowanych oryginalnych nagrań z Karbali - spokojnych rzeczowych zwięzłych krótkich rozkazów i meldunków – w tle trzaskających odgłosów strzałów, toczącej się bitwy. 
Jak powiedział Marek Wojdan, polscy żołnierze uczestniczący na misjach są dobrze wyszkoleni, chociaż ich wyposażenie nie zawsze było wystarczające… Lekcja współczesnej historii, bardzo współczesnej. Dzień przedtem w MOK była konferencja, spotkanie z płk. G. Kaliciakiem, i wspomnienia żołnierzy z wydarzeń sprzed 15. lat.
 Polskie kontyngenty wojskowe w Iraku przeznaczone były do udziału w działaniach wojennych, stabilizacji, szkolenia sił bezpieczeństwa i zabezpieczenia logistycznego sił sojuszniczych. Był to drugi ci do wielkości kontyngent wojskowy w operacji pokojowej lub stabilizacyjnej wystawiony przez polskie siły zbrojne w całej ich historii, w szczytowym okresie liczyły 2500 żołnierzy. 17 WBK wykonywała zadania w ramach trzech irackich misji, wystawiając dwukrotnie batalion (2 Grupę Bojową) do wykonywania zadań bojowych podczas II zmiany PKW Irak w 2004 r. (stacjonowali w Karbali) i IV zmiany w 2005 r. (Diwanija). Największym wyzwaniem dla polskich wojsk w Iraku była rozpoczęta 4. kwietnia 2004 r.  walka o City Hall.
Głównym organizatorem wszystkich imprez związanych z rocznicą bitwy w Karbali, z artystycznym akcentem – występem wokalnym Kamili Tomysek, był Klub Wojskowy 17 WBZ z Międzyrzecza. Po inscenizacji przy budynku Klubu W. miał miejsce pokaz sprzętu wojskowego będącego na wyposażeniu Wojska Polskiego. 

Iwona Wróblak
kwiecień 2019














środa, 17 kwietnia 2019


O Franzu Stocku duszpasterzu w piekle  

            Erich Busse, ewangelicki pastor, odwiedził nas już po raz kolejny, tym razem z wykładem pt. „Franz Stock - Ksiądz i człowiek w nieludzkim czasie”, który wygłosił w Muzeum Ziemi Międzyrzeckiej im. Alfa Kowalskiego. Mówił w języku polskim, którego nauczył się, by być skuteczniejszym w kontaktach z Polakami, w dziele jego osobistego wkładu w pojednanie między naszymi narodami-sąsiadami.
Pastor Erich Busse jest laureatem (2011r.) przyznawanej od 38. lat nagrody im. św. Brata Alberta, którą honoruje się osoby działające m.in. na rzecz pojednania wyznań i religii, porozumienia między narodami, przedstawicielami różnych kultur, środowisk. Odznaczeniem tym uhonorowano np. Lecha Wąłęsę, Rabina Polski Michaela Schudricha, ambasadorów, przedstawicieli świata nauki i polityki.
Miałam przyjemność na spotkaniach rozmawiać z pastorem już kilka razy, zawsze pozostawał we mnie, jako pamiątka tych spotkań, niedosyt czasu, i tematów, jakie poruszaliśmy z Pastorem, uważnie słuchającego pytań, zadawanych czasem bez znieczulenia, i starającego się na nie odpowiedzieć – w miarę swojej wiedzy. A posiada ją ogromną, i nie tylko chodzi o teologię. Jego uczciwość, kiedy zawsze – spotykając Polaków - rozlicza się z przeszłością w imieniu swojego narodu starannie podkreślając winy pokolenia ojców (jak ogromna większość Niemców), które były przyczyną nieszczęść, które spadły na Europę w XX wieku, i poczucie humoru, z jakim reaguje na ciążące na naszych wzajemnych kontaktach stereotypy. Atmosfera rozmowy staje się luźniejsza, możemy dostrzec, że nasze przez ostatnie tysiąclecie sąsiedztwo nie zawsze musiało być - z nazizmem niemieckim, większa część wspólnej historii była oparta na przyjaźni i współpracy, tak jak jest to teraz, w dobie istnienia Unii Europejskiej. Pastor jest taką Europą współczesną – w osobie ewangelickiego duchownego – która przyjeżdża do nas w miłe i inspirujące intelektualnie odwiedziny.
Teraz też rozmawialiśmy m.in. o zabytkach sztuki galerii w Dreźnie, o Saksonii, skąd pastor pochodzi, o szkolnictwie (temat aktualny w Polsce…) landu… I oczywiście o temacie spotkania: Franzu Stocku – chrześcijaninie, który niósł niemiecką katolicką posługę w czasie wojny z Francją. W czasie pożogi wojennej dawał świadectwo miłości bliźniego. Potem zapytałam Pastora, ilu jest rzeczywistych chrześcijan, ilu ich – takich prawdziwych ewangelicznych – było (w historii, współcześnie)? Pomyślał chwilę, i odpowiedział, z porażającą uczciwością, odwagą (jakże trudną do osiągnięcia w polskim tradycyjnym parafialnym katolicyzmie), że jeden ze świętych znanych z historii Kościoła, czy błogosławionych, otwarcie przyznał, że wzór Jezusa jest dla niego - za trudny (!)
Franz Stock – opiekun jeńców francuskich, Anioł w piekle wojny, miał talent artystyczny, pisał wiersze, komponował muzykę. To dla nas Polaków, tradycyjnie (edukowanych w PRLu, i teraz…) antyniemieckich, ciekawe informacje… Ten Niemiec nie był znany z posługi dla Francuzów we własnym kraju, dzisiaj też w Polsce z niechęcią (?) chce się słyszeć o niemieckim pacyfistycznym ewangelicznym katoliku; wystawy taka jak w Międzyrzeczu, i wykłady Busse, nie są wyczekiwane... Stock nawoływał do nie brania odwetu, nie mszczenia się na wrogach-nieprzyjaciołach w czasie I wojny światowej. Odwiedzał w lazaretach, on - katolicki niemiecki (z wrogiego wtedy dla Francji narodu) ksiądz - francuskich rannych żołnierzy… Niestety, nie pomogło to w odbudowaniu dawnego społecznego ładu, zdruzgotanego wojenną hekatombą, milionami ofiar, kalek. Po klęsce militarnej Niemiec, a przedtem przez 300 lat – bliskiego mariażu Kościoła niemieckiego z Państwem niemieckim – jak mówił Pastor – notujemy postępującą z latami laicyzację społeczeństwa. Erozję dawnych wartości. Ten proces rozkładu (tradycyjnej formuły chrześcijańskiej obyczajowości) zdaje się być nieodwracalny…
            Erich Busse opowiadał o osobach, postaciach, lekturach, prądach filozoficznych, które miały wpływ na Stocka. O pokojowym – także - nurcie w kulturze niemieckiej, wielowiekowej tradycji różnorodności i wolności myśli (obok epizodu nazistowskiego). Osoba Stocka, jej przykład, wspominanie o nim dzisiaj, to swoista, pokojowa tym razem, krucjata o odnowienie Europy po 1945 r., o demokratyzację stosunków międzynarodowych, odnowę stosunków międzyludzkich. Nawet w najgorszym czasie można było nie podporządkować się złemu prawu, opresyjnej władzy. Stock (podobnie jak dzisiaj czyni to Busse) swoją działalnością przeprosił (Europejczyków) za swój naród po I wojnie.
            Pojednanie wymaga starań wśród ludzi prostych, dzieje się na poziomie interpersonalnych kontaktów. To wiedza i wiara, że możliwa rzeczywistość jest z reguły, na pewno, bardziej skomplikowana niż dyktatura (gdzie wszystko jest proste), czy PR polityków bardziej czy mniej radykalnych… Pastor powiedział mi, że wszelka organizacja, struktury organizacyjne (jak np. Kościół), w które wtłacza się wielkie idee – mówił o kościelnej – nie jest demokratyczna z natury. Czyżby Wielcy w historii byli anarchistami ??
            Przeszliśmy do podziemi muzealnych, gdzie mieści się wystawa o Franzu Stocku. Jego obrazy, grafiki… I dokumenty epoki. Przemyślenia niemieckiego księdza, podążającego wtedy wbrew nurtowi historii swego narodu. Mającego odwagę sprzeciwić się Złu. Ilu było takich Niemców? Wiemy o ruchu antyfaszystowskim w czasie II wojny, a nieudanym zamachu na Hitlera. To ważna część historii powszechnej, którą Polacy muszą znać – równie dobrze, jak swoją narodową martyrologię. I najważniejsze – dla tych co mienią się w Polsce chrześcijanami, lub dobrymi ludźmi – wybaczanie krzywd jest niesłychanie ważną, konieczną rzeczą, jeśli mamy się od nich, od tych krzywd – uwolnić… A zasługujemy na to, jak każdy naród, każda społeczność, i każdy człowiek z osobna.

Iwona Wróblak
kwiecień 2019