środa, 29 grudnia 2021

 

Kolędowanie to wspólne śpiewanie


Mroźny wieczór drugiego dnia Świat Bożego Narodzenia. W kościele p.w. św. Wojciecha świąteczny wystrój wnętrza; przystrojone choinki, postaci w Stajence. Okazja do wspólnego śpiewania kolędowego z towarzyszeniem Międzyrzeckiego Chóru Kameralnego dyrygowanego przez Wojciecha Witkowskiego.

W przygotowanym programie kolędy polskie, i nie tylko polskie. Utwory dawne, i pastorałki te bardziej współczesne. Wykonane z akompaniamentem klawiszowym dyrygenta i a’capella. Pieśni do słuchania – te po łacinie, na kilka głosów, i do śpiewaczego towarzyszenia Zespołowi, do czego zachęca chórzysta Piotr Czajkowski. „Przybieżeli do Betlejem…”, Uciekali, uciekali…”, „Cicha noc…”, „Lulajże Jezuniu, i pieśń „Mario - czy już wiesz…” – jeden z najpiękniejszych utworów o rodzicielstwie, o miłości Matki do Dziecka, o wielkiej nadziei dotyczącej przyszłości Synka, gdy narodzi się Ten, którego Imię będzie Jam Jest…

Pieśni starannie wykonane, jak zawsze przez ten Chór – z dbałością o dykcję, o stronę muzyczną. Wielka przygoda chórzystów z muzyką chóralną, pod opieką naszego wytrawnego międzyrzeckiego dyrygenta Wojciecha Witkowskiego. Koncert ten jest pierwszym z trzech kolędowych, które odbędą się w naszych lokalnych świątyniach, pozostałe dwa - w kościele św. Jana i w obrzyckim kościele Podwyższenia Krzyża Świętego.


Iwona Wróblak

grudzień 2021












środa, 15 grudnia 2021

 

Zięć wykapany, czy teściu


Chaosu, przypadku nie ma... W teatrze, w spektaklu. Ten sam – przyszły – zięć, dla Marty i dla Agnieszki, latorośli Rodziny. A może, jak sugeruje Babcia (Krystyna Całus), przyszły Zięć Filip to również ten młody lowelas emablujący emerytki na potańcówce po zabiegach SPA? W sztuce musi być oszczędność w figurach retorycznych… Żadna postać nie może być niewykorzystana do cna… Bo nie ma przypadków. W świecie teatru.

Wszystko jest zaplanowane. Jak w Maszynie. I tylko ta Dozorczyni, pani Piechota - świetna kreacja aktorska Julianny Cap, bardzo wszechstronnej młodej aktorki, którą już mieliśmy przyjemność oglądać w poprzednich przedstawieniach reżyserowanych przez Izabelę Spławską, Tylko Ona burzy układ klasycznej komedii, jak chochlik pojawia się nagle, opowiadając o zajmowanym nieprawnie miejscu parkingowym na osiedlu, to Jej telefony są zaburzeniem w odwiecznej strukturze klasycznej formy, wywołują u domowników impuls do wierszowanej riposty wobec natrętnego rozmówcy. Dozorczyni Z Ludu, żywiołowa, z miotłą, wszędzie obecna. Tak w ogóle, dlaczego Ona dzwoni do Nich na ten starożytny czerwony analogowy telefon ze słuchawką, i wypytuje o nieistniejące osoby…? Czy nie po to, by zburzyć Formę?

Sceneria Domu. Na pierwszym planie zaimprowizowana Kuchnia, gdzie Wanda (Hanna Barczewska, swego czasu także reżyserka bardzo dobrego teatru dziecięcego) pełni honory Pani Domu, czyli ciągle Coś Szykuje, kroi i przynosi na Stół. Ława z fotelami jest w Głębi Sceny, jeszcze dalej Łazienka, gdzie Pan Domu Bogdan (Antoni Kraśnicki), rytualnie myje po pracy nogi, a potem Filip (Jakub Rej) – przyszły zięć, będzie – po pijatyce z przyszłym teściem, a w pracy swoim podwładnym, wymiotnie reagował (na skonsumowany alkohol), w ofierze złożonej dla Zgody Rodzinnej, dla idei szybkiego doczekania się wnuków.

Pogodna komedia na podstawie sztuki Krzysztofa Kędziory. Bardzo dobra, jak na amatorów, gra aktorska. Starannie wypracowana dykcja. Wyraziste psychologiczne postacie. Aktorzy grają nie tylko wtedy, kiedy mówią tekst. Naturalnie wygląda wściekłość na twarzy Marty (Julia Dajworska), kiedy dowiaduje się, że jej aktualny narzeczony jeszcze niedawno zabiegał o względy kuzynki Agnieszki, i nawet przedstawiony był jej rodzicom jako przyszły zięć. Pełnokrwista postać Babci Rodziny, jej naturalny sceniczny śmiech, i bezkompromisowa ocena Zięcia, jego prezencji i urody, która to prezentacja „dupy nie urywa...”. Jakub Rej – sceniczny zięć także świetnie gra, również widzieliśmy go w poprzednich sztukach I. Spławskiej, przyciasna marynarka dobrze się mieści w charakterystyce mającego o sobie wielkie mniemanie aparatczyka bankowego, głoszącego gdzie się da wyniesione z biznesowych szkoleń teorie na temat teamu pracowniczego, który szef musi motywować, a w realu jest dokładnie na odwrót… I ładnie klapy tego ubranka, razem z przestraszoną miną, leżą w rękach niedoszłego Teścia, zdenerwowanego niestałością uczuciową Filipa wobec ukochanej jedynaczki – ale który, sam awansując potem na Dyrektora, zachowuje się podobnie jak krytykowany niedawno szef…

Jak znaleźć męża, żeby ten nie uciekł? Zięć – na plakacie anonsującym przedstawienie jest Garniturem, ubraniem bez człowieka w środku (bez Mężczyzny, którego jako takiego, w sztuce, myślę, jest deficyt…). Jest (społeczną) potrzebą wyjścia za mąż, bo Tak Wypada… Bo nastały (u kobiety) lata ku decyzji o zamążpójściu, jako potwierdzenie statusu społecznego; zbyt długie trwanie w zawieszeniu dawniej uznane było za staropanieństwo, dzisiaj może tak dosadnie nie zwerbalizowane… Bo już wszystkie mają narzeczonych, mężów, dzieci… Słowem – patriarchat…! I może dlatego (i słusznie) Marta boi się utraty Wolności… Rodzice dziewczyny też to rozumieją, i bez sprawdzania koligacji rodzinnych kandydata, cech Mężczyzny poza tym Garniturem wciągającym do wewnątrz Twarz – jako emblemat zajmowanego stanowiska (w myśl tzw. tolerancji, i „zaufania do Dziecka”…), przyjmują w swoim domu kolejnych kandydatów na żonkosiów. Ten jest następny po Michale, Rafale itp. Kolejny Garnitur, bo taki jest świat współczesny...???. Trzeba być FIT, cokolwiek to znaczy. Tylko Babcia (starsze pokolenie) zachowuje dystans.

Zresztą w naszej teatralnej Rodzinie współczynnik hipokryzji jest jeszcze, jak myślę, stosunkowo niewysoki, wobec normy… Babcia pogodnie przyjmuje komentarze córki, dotyczące jej nadmiernego nadzoru nad dorosłym synem, który dotąd nie zdołał dostatecznie odciąć (podobnie jak przyszły Zięć...) swą pępowinę. To też powód, dlaczego Bogdan, szukając na poczekalni dworcowej matki, spóźnia się i jego zetknięcie z przyszłym zięciem, a swoim nielubianym szefem z banku jest tak spektakularne. Akcja sztuki komediowej musi być przecież maksymalnie udramatyzowana… A my widzowie, mamy zabawę, przeglądając się w nieco krzywym zwierciadle stosunków współczesnych…

Co jest ważne dla Filipa? Zgubienie smartfona. To tragedia na miarę apokalipsy! Akcja sztuki, jej konstrukcja jednak wymaga, by znalazł on komórkę dosyć szybko, tak aby zdążył w odpowiednim momencie spotkać się z przyszłym teściem, upić się z nim dla dobra przyszłych stosunków rodzinnych - dobrze, że istnieje Alkohol (polski) nawiązywacz kontaktów międzyludzkich…

Akcja sztuki się dopełnia, jak memento (nie może być w klasycznym teatrze inaczej…) kiedy wchodzą: siostra Wandy Halina (Irena Głyżewska) i jej mąż Andrzej (Jerzy Spławski), informacje o Zięciu stają się dopełnione jak fatum; ich córka Agnieszka też poszukała męża (z wyższych Garniturowych sfer), i był to właśnie ten Filip…

Żeby był finał, tutaj continuum, bo klasyka komediowa ciągle żywa jest i nie-zniszczalna (to dobrze), to następny po Filipie będzie Karolek-Garniturek, słodki okularnik, tym razem nauczyciel, jak informuje Wanda, mama Marty, była … nauczycielka… Gratulujemy aktorom dystansu do siebie, i rzeczywistości. Mieliśmy przednią zabawę, myślę, że wszyscy, również aktorzy. Gratulacje dla reżyserki Izabeli Spławskiej. Scenografia: Ewa Siwek. Czekamy na dalsze sztuki w reżyserii pani Izabeli, jej teatru „A CO MI TAM!” na scenie Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury.


Iwona Wróblak

grudzień 2021
















wtorek, 7 grudnia 2021

 

Gruby i grubszy Mikołaj


Mikołajkowy świąteczno-bąbkowy nastrój przy Ratuszu, w ten krótki jesienno-zimowy dzień przed 6. Grudnia. W prawej pierzei Rynku w dużych namiotach stoiska z domowymi wypiekami, z rękodziełami świątecznymi zrobionymi własnoręcznie przez rodziców i nauczycieli ze szkół i przedszkoli. Dochód ze sprzedaży będzie przeznaczony na cele szkolne. Dyżury przy stoiskach pełnią, na zmianę, też rodzice.

Duży wybór stroików świątecznych. Ozdób na choinkę. Zabawek, różnokształtnych kolorowych baloników. Stoiska z rzeźbami i płaskorzeźbami. Bogaty asortyment wyrobów z wikliny. Jest też coś na ząb. Wielkie wiejskie chleby, do nich, oprócz smakowitego smalcu również wkładki mięsne, ogórki. Są sery góralskie. Ponadto frytki, kiełbaski, które można skonsumować przy ustawionych w pobliżu stolikach.

Regionalne produkty z Folwarku Pszczew wytwarzane według tradycyjnych receptur; bigosy, dżemy, syropy, miody, wysokiej jakości wina. „Silna Lawenda”, Plantacja największa w woj. lubuskim – olejki lawendowe, wody kwiatowe, świece z naturalnym olejkiem pozyskanym z tej rośliny, susze lawendowe… W domu będzie pachnieć fioletową lawendą…

Na sali widowiskowo-kinowej Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury spektakl dla dzieci… Gruby Święty Mikołaj, bardzo gruby… Wokół tej Jego grubości toczy się akcja przedstawienia. (Szczupły) Eustachy chce Go odchudzić… Bo niezdrowo jest być (aż tak) grubym… Pani Mikołajowa, Żona Pana Mikołaja, też tak uważa. Rzeczywiście, Mikołaj wygląda jak napompowana piłka, i nie może włożyć na siebie swojego czerwonego płaszczyka. Tytuł spektaklu – „Dieta Świętego Mikołaja”.

Więc co? Nie będzie świątecznych łakoci? Czekoladek, ciastek…? Eustachy chowa je przed (żarłocznym) Mikołajem, upchnięte przez Niego specjały wyciąga z (zabezpieczonej alarmem) lodówki, zza Kominka… Mikołaj pożera swój (słodzony) mythos.

Czy Dzieciom (i dorosłym) na Sali nie odbiera się MITU? Pięknej Opowieści?… Przecież, jak mówi sam Eustachy Odchudzacz – „bez masy nie ma klasy…!” Rubaszny wielki Mikołaj, nieoceniający, dający WSZYSTKIM (grubym też) prezenty, to symbol, a symboli się „nie odchudza” (z mitu), tak myślę… Na pewno obecne czasy sprzyjają bezruchowi przed ekranem, złemu odżywianiu, nadmiarowi cukru w diecie… Jest jednak ALE. Mikołaj daje prezenty. Mikołaj jest RAZ W ROKU. I każdemu należy się w tym dniu słodki cukierek, bez względu na to, jak wielką ma (całoroczną) nadwagę. Bo jest oczywistym, że pierwszym warunkiem poprawy kondycji fizycznej jest akceptacja siebie. Dydaktyka jest ważna, ale nie w Święta! Dzieci z widowni są interaktywnie zapraszane na scenę, do uczestniczenia w spektaklu (tańczą i śpiewają)... ale po to, by przekonać Mikołaja, że ...powinien zdrowo się się odżywiać i uprawiać ruch!... Na chwilę, króciutką, Mikołaj wprawdzie zasiada na swym czerwonym Krześle, ale żadnego Dziecka (pandemia…) na kolana NIE BIERZE… Nie obdarowuje. Tradycji mikołajowej tym samym nie staje się zadość. Baja nie działa, magii świątecznych mikołajkowych Czekoladek – brak… Sam mikołaj (z małej litery…) wygląda na to, że staje się rózgą dla siebie (swojego Mitu) z powodu nadanego Mu znamienia monstrualnej otyłości.

Czy wypada odchudzać Symbole? Ekstremalnie na ćwiczebnym rowerku. Purytański spektakl… Logos zwycięża mit? (po co ta walka). Elfy jakby nieobecne. I Rudolfy. Czy taki Netflix zwycięży starą baję? Zainstalowany jako aplikacja na lapońskich saniach.


Iwona Wróblak

grudzień 2021































czwartek, 2 grudnia 2021

 

Chełmsko - Młodzi liderzy. Przywrócić oddech na Wsi...


Wieś Chełmsko w powiecie międzyrzeckim, kilka kilometrów od Skwierzyny w kierunku na Przytoczną. Około 400. mieszkańców. Chełmsko to nie jest zwykła wieś – z uwagi obecność Tu prężnej grupy młodych ludzi. Basia mówi mi, że grupa nazwała się „Dyszlem”… (od nazwy byłej młodzieżowej drużyny piłki siatkowej z Chełmska). Znamienne, bo może „Dyszel” pociągnie – wieś, tą akurat, w nowe czasy…

Oś Dobra czynionego. Asia, Tomasz, Barbara, Wojtek, Paulina, Agnieszka i kilka innych osób. Poza swoją aktywnością zawodową, rodzinami, dziećmi, zaludniają salę wiejską swoimi marzeniami-działaniami. Fakty, konkrety; zainicjowali (razem z wójtem i proboszczem) akcję pomocy pogorzelcom z Chełmska, zorganizowali festyn połączony ze zbiórką funduszy na leczenie Kingi z pobliskiego Międzyrzecza. Na koncie mają cykliczne okazjonalne imprezy, z konkursami dla dzieci, z okazji Halloween, Mikołajków itd. Chełmsko w okresie świątecznym, rozświetlone, żyje barwami świątecznymi – z tego słynie w okolicy… Krzesać spolegliwość, by w swojej wsi ludzie chcieli być RAZEM, we wzajemnej bliskości – rodzinnej, sąsiedzkiej, też niejako na przekór pandemicznie przedłużającego się, kwarantannowego samoizolowania, zjawiska będącego, myślę – też - efektem (również w naszej polskiej odmianie…) zanikania więzów międzyludzkich, w erozji tradycyjnych mythos; wartości społecznych.

Przy głównej drodze przestronna wiejska sala. Tym razem tematem spotkania we wsi jest udzielanie Pierwszej Pomocy przedmedycznej, Chełmsko zaprosiło Ratownika na prelekcję. Jestem tu, w gronie młodych liderów wsi, z Michałem Kubikiem, który razem z Łukaszem Zaborowskim (dwaj młodzi liderzy wsi z Międzyrzecza), i z Partnerem przedsięwzięcia w Chełmsku, Janem Klemtem, pomysłodawcą i założycielem Fundacji „Kuźnica” im. Hugona Kołłątaja; Fundacja bezpośrednio współpracuje z Komisją Europejską w Polsce.

Międzyludzka współpraca Międzyrzecza i Chełmska. Michał Kubik już od kilku lat po pracy dzieli się swoim wolnym czasem z kilkoma organizacjami: Lubuskim Regionem Turystycznym, Ochotniczą Strażą Pożarną w Międzyrzeczu-Obrzycach, Towarzystwem Historycznym Ziemi Międzyrzeckiej, Klubem Biegacza „Piast”. W duecie Kubik-Zaborowski zorganizowali, lub wspomogli organizację kilku większych imprez, np. „Smaczne Międzyrzeckie” na Głębokim, „Bieg Niepodległości”, a ostatnio lekcję samoobrony dla seniorów w Międzyrzeczu.

Wiatr w żagle, nowe narzędzia… To być może, chociaż pewnie nie tylko, pokłosie edukacyjnych spotkań w gronie Europejskiej Akademii Młodych Liderów Wsi. Echa niedawnych warsztatów w Ośrodku Agroturystyczno-Wypoczynkowym „Maya” w Gorzycy; próby kształtowania nowych europejskich kadr zarządzających w obszarach wiejskich – w programie były wykłady, prelekcje, ćwiczenia; rozmowy o tym, w jaki sposób można działać na rzecz lokalnej społeczności. Prawnie, logistycznie; i skutecznie artykułować swoje chęci pracy dla społeczności, realizować pomysły. Jak zachęcać ludzi, by PRZYSZLI, na zorganizowane dla Nich spotkanie do sali wiejskiej, swoją obecnością wsparli potrzebne inicjatywy; poczuli siłę małej wspólnoty, i satysfakcję z czynienia dla swojej gromady rzeczy dobrych…?

Razem zawsze możemy więcej… w (aprobującej) obecności sąsiadów, tych zza płotu, i z dalszych opoli też, bo świat dzisiaj nie jest duży... Wspomóc radą, jak uzyskać wsparcie logistyczne, organizacyjne, w realizacji konkretnych projektów, gdzie uderzyć o fundusze, i czynnie samemu pomóc, kogo, z decydentów, przekonać, że daną rzecz na miejscu Trzeba zrobić… We wsi. W małym mieście, gdzie do specjalistów droga jest dłuższa niż w wielkich metropoliach, ale za to jest więcej przestrzeni dla umysłu niż w miejskim blokowisku…

Zawsze warto zdobywać wiedzę, szkolić się. Pierwsza pomoc osobie, która upadła, zasłabła, uległa wypadkowi, to rzecz podstawowa. Trzeba to ćwiczyć. Taki jest zaplanowany cel spotkania zorganizowanego przez „Dyszel”, grupę inicjatywną z Chełmska. Resuscytacja, przywrócenie oddechu… Pierwsza pomoc, kiedy liczą się minuty – te pierwsze 5 minut!, i ważą szanse, czy w wyniku podjęcia przez Nas określonych działań człowiek będzie żył, czy nie damy mu tej szansy... Profesjonalnej lekcji udziela ratownik z międzyrzeckiego szpitala. Lekcji prawidłowego wykonania procedury kolejnych czynności, tego obowiązku obywatelskiego wynikającego z przepisów Kodeksu Karnego (art. 162 kk - §1. Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3).

Jak mówi Ratownik – najpierw (by było komu udzielać pomocy…) trzeba chronić siebie. Rozejrzenie się wokół, sprawdzenia bezpieczeństwa. Maseczka, rękawiczki ochronne. Czy na naszym policzku, gdy nachylimy się nad leżącym, wyczuwamy jego oddech, widzimy ruch klatki piersiowej? Kontakt słowny z poszkodowanym, jeżeli go nie ma, przystępujemy do działania… Dzwonimy na Numer 112. 30 uciśnięć klatki piersiowej, w tempie 100 uciśnięć na minutę, 2 wdechy – te ostatnie niekoniecznie, jak mówi Ratownik. Ważne jest pobudzenie pracy serca. Pomagamy sobie odpowiednią techniką, by z pomocą ciężaru własnego ciała, na głębokość 3-5 cm, mocno i rytmicznie, do czasu przyjazdu karetki, to robić…

Ułożenie w pozycji bezpiecznej, na boku (aby człowiek się nie zakrztusił) jest możliwe nawet w przypadku, kiedy osobie słusznej postury pomocy udziela dziecko – znowu odpowiednia technika… Każdy z obecnych, ja też, ćwiczymy na manekinie pod okiem Ratownika. Żeby umieć. Żeby się nie bać – np. że złamiemy komuś żebra, u starszych ludzi są łamliwe, ważne by przeżyli…

Profesjonalizm i spokój Ratownika udziela nam się, daje nadzieję na naszą efektywną sprawczość, pan Emil pokazuje też, jak ratować, przywrócić oddech, małemu dziecku… a także pomóc komuś, kto się zakrztusił… Może się przyda ta wiedza… Przydać się może na pewno AED – automatyczny defibrylator zewnętrzny, potrzebny w pozaszpitalnej resuscytacji krążeniowo-oddechowej pacjentów z nagłym zatrzymaniem krążenia. Żeby był we wsi… Klub europejski młodych z Chełmska, młodzi liderzy wsi w sali wiejskiej w Chełmsku już myślą o zakupie urządzenia…


Iwona Wróblak

grudzień 2021