O
tożsamości kulturowej - w Ziemi Międzyrzeckiej
Niestety – z przyczyn związanych z
rządowym rozporządzeniem o obostrzeniach covidowych – w 2020 r.
nie odbyła się coroczna Sesja historyczna. Nie było wykładów w
naszych lubuskich ośrodkach kulturalnych, spotkań z regionalistami,
dyskusji... Wielka szkoda – że nie można było spotkać się w
gronie pasjonatów wiedzy o zagadnieniach związanych z historią
regionalną, zadać pytań prelegentom, zawsze tak chętnie służącym
sesyjnym słuchaczom swoją rozległą wiedzą...
W tym roku została nam tylko, wydana
przez „Towarzystwo Historyczne Ziemi Międzyrzeckiej”, książka.
Naukowa publikacja będąca do wypożyczenia - na przykład w naszej
międzyrzeckiej Bibliotece Publicznej. Smakować będziemy tę wiedzę
- czytając tę książkę, niestety samotnie...
O naszej tożsamości, osobowej,
innej, jej odczuciu przez Nas, decydują dobra kultury, na które
napotykamy w naszym otoczeniu, ich obfitość, duża, czy
skromniejsza... Opowieści rodzinne, jeżeli mamy do nich dostęp,
regionalne przekazy, lektury, ramy pojęciowe małych i dużych
ojcowizn.... Też jest ta wielka, ludzka tożsamość,
kultura przez dużą literę, o której dowiadujemy się - na
przykład podróżując, realnie czy w wyobraźni - czytając
wydawnictwa z różnych kręgów kulturowych, by lepiej rozumieć
punkty widzenia inne od naszego, ojczyźnianego... Stajemy się…
pokorniejsi, bardziej uśmiechnięci... Dojrzalsi.
Poznać trzeba, myślę - prawdy
(wiele prawd), po kawałeczku. Czasami dawki wiedzy są większe, nie
do przełknięcia od razu, mogą szokować, zwłaszcza jeżeli
stereotypy, którymi karmi się nas – w mediach, czy w szkole, są
(zbyt) mocno zakorzenione (politycznie, obyczajowo) – i nie
odkurzane... Miejmy (pielęgnujmy w sobie) ciekawskie oczy Dzieci...
Jak inny jest – obowiązujący w
aktach jurystycznych, punkt widzenia na prawo do posiadania
(używania) spadku kulturowego - w Niemczech, inny od naszego
spojrzenia, ilustruje, podając paragrafy i artykuły prawne, Marceli
Tureczek. Czy dobra kultury przypisane powinny być do ludności (i
dlaczego, w wyniku jakich procesów historycznych, tradycji
legislacyjnych czy innych okoliczności...?), do „prywatnych”
obywateli, społeczności danego terytorium – i tym samym „iść
za nimi” (w tułaczce przemieszczeń powojennych); inna koncepcja,
obecna w polskim prawodawstwie, mówi o (historycznym) miejscu dla
ruchomych zabytków na danej ziemi, bo są do tej ziemi
przypisane (czy zawsze tak było, czy to efekt ostatnich
stuleci naszej traumatycznej historii?), tak oby aktualni gospodarze
Miejsca mogli się odnaleźć w nowym heimacie, bowiem
przecież nie z własnej woli (przeważnie), tu się znaleźli...
Czy ten punkt widzenia jest... konsekwentny? (dotyczy innych niż
nasza nacji, prawa do odczucia przez nich krzywdy...). Jak jest w
końcu z odpowiedzialnością zbiorową danego narodu, spłatą
historyczną krzywd zadanych innym narodom, dzisiaj po dziesiątkach
lat trauma wojenna przekazywana bywa pokoleniowo... Nasza kultura
przedwojennych Kresów – jest potrzeba być może instytucjonalnej
inwentaryzacji jej zasobów, nie ma takiej do tej pory, jak pisze M.
Tureczek, nie ma upublicznionej profesjonalnej dokumentacji
dotyczącej strat w dobrach kulturalnych.
Dziedzictwo kulturowe ludzkości,
nośnik pamięci i identyfikacji naszej osobistej... jest przecież...
wspólnie... podzielone. Dzielone między wspólnoty terytorialne.
Kreujące naszą tożsamość. Tą człowieczą.
„Straty dóbr kultury podczas II
wojny światowej w Polsce Zachodniej i Północnej – problem
(nie)nowy” - Marceli Tureczek (Uniwersytet Zielonogórski).
Tematyce oscylującej wokół problemu straty dóbr kultury, ważnej
w opinii Marcelego Tureczka (Uniwersytet Zielonogórski), prezesa
„Towarzystwa Historycznego Ziemi Międzyrzeckiej”, poświęcona
jest pierwsza część książki. Miałam przyjemność słuchać już
prelekcji Autora na ten temat, który nie traci ze swej aktualności.
Pozostaje otwarta kwestia prawnych i praktycznych możliwości
odzyskania chociaż części utraconych w czasie wojny przez Polskę
ruchomych dóbr kultury, uregulowań prawnych dotyczących możliwości
ich odzyskania dostępnych na mocy międzynarodowych traktatów i
obustronnych porozumień zawartych przez strony na przestrzeni
ostatnich dziesięcioleci.
Bardzo dobry, przejrzyście napisany,
porządkujący tematykę, artykuł Andrzeja Saksona z Uniwersytetu w
Poznaniu pt. „Pozostawione dobra kultury jako element pamięci
byłych niemieckich mieszkańców ziem zachodnich i północnych”.
Tzw. „poniemieckość”, w tkance kultury, otoczenia, stały
element krajobrazowy swojej młodości, Autor nazywa bytem –
egzystencjalnym... Zastanym horyzontem kulturowym w miejscu życia
już dwóch pokoleń, zespołem pojęć i przemyśleń wzbogacanym
następnie w wyniku lektur, podróży do miejsc przodków na dawnych
Kresach – i reasumpcją tej wiedzy, coraz lepszym rozumieniem
drugiej strony; poczucia krzywdy dotychczasowych mieszkańców
terenów przyznanych Polsce, krzywdy zwykłych ludzi podobnej do
naszej polskiej, odczuwanej przez przesiedlonych czy wypędzonych ze
swojej ziemi, na mocy międzynarodowych traktatów powojennych.
Heimat – jak pisze Autor – to
podstawowe doświadczenie bycia z innymi ludźmi na mniej lub
bardziej ograniczonych obszarze. Ojczyzna lokalna ma dla każdego
człowieka wymiar przestrzenny i czasowy. Określa nasze pochodzenie,
naszą tożsamość. Dobra kultury, wytworzone przez społeczność,
są tej tożsamości niezbywalnym elementem, prawem. Przeszłość, w
wyniku okaleczenia stratami kultury, można wyprzeć – starać się
zapomnieć o niej całkowicie. W skrajnych przypadkach zanegować
obowiązujący stan prawny, odgrzewać rewizjonistyczne sentymenty.
Można współpracować z nowymi gospodarzami mentalnych małych
ojczyzn, jako teraz – wspólnych... Albo zakorzenić się w nowej
rzeczywistości w sposób absolutny, negując potrzebę swojej
kulturowej tożsamości, zachowując – pozornie, jak myślę –
obojętną postawę wobec dóbr kultury... i mitologizując ją
niejako... By ten „raj utracony” stał się odświętnym
rodzinnym czy rodowym mitem, nową narodową religią kultywowaną w
czasie spotkań w wąskim gronie rodzinnym...
W Niemczech, jak pisze Andrzej
Sakson, państwo przywiązuje urzędową wagę do kultywowania
„niemieckiego dziedzictwa na Wschodzie”, wprowadzając odgórne
umocowania prawne dla ochrony swojego dziedzictwa za pomocą Ustaw,
przeznaczając na te działania środki finansowe. Nie jest tak
niestety w wypadku polityki Polski wobec byłego polskiego Wschodu...
Istnieją w Niemczech wyspecjalizowane
placówki naukowo-dokumentacyjne wspierające działania samorządowe
w tym zakresie. Jak pisze Autor, efekty są ambiwalentne – tak jak
inne bywają interesy narodowe w historii, czasami sprzeczne... Bywa
że nie owocują zamknięciem koła historii, zakończeniem
psychicznej traumy pokolenia wojennego, przepracowaniem osobistych
krzywd ludzkich; w stosunkach między społecznościami nie kończą
się zwrotem – w ramach obowiązującego prawa – wywiezionych z
danego terytorium dóbr kultury, mimo że w sposób naturalny wymiera
pokolenie wojenne a potomkowie nie są zainteresowani historią
dziadków.
Wojciech Kowalski w tekście w
„Kolekcjach muzealnych na ziemiach zachodnich o północnych po
1945 roku” pisze o potrzebie możliwie dokładnego ustalenia
wielkości ich stanu przedwojennego, co nie jest sprawą prostą.
Kolekcje muzealne pod koniec wojny zostały wywiezione w głąb
Niemiec w obawie przed bombardowaniami. Są braki w niemieckich
katalogach obiektów. Tuż po wojnie, po przejęciu władzy przez
administrację radziecką miał miejsce masowy rabunek, także szaber
i niszczenie dóbr. Po wyzwoleniu tymczasowy zarząd państwowy
zlikwidował wiele poniemieckich muzeów, obiekty wywiózł do innych
placówek kulturalnych; polityka historyczna i społeczna
ukierunkowana została na budowanie zupełnie nowych struktur
administracji społecznej i samorządowej, opartych na innej idei.
Wszystkie zastane kultury poniemieckiej stały się z mocy prawa
własnością Skarbu Państwa.
IV Konwencja Haska (akt obowiązujący
od 1907 roku) zapewnia ochronę dóbr kultury zarówno dla czasów
wojny jak i okupacji z obowiązkiem poszanowania własności i wiąże
się z odpowiedzialnością prawną. W roszczeniach do zabytków
bierze się pod uwagę rodzaj ich własności w chwili wywozu.
Temat restytucji dóbr kulturalnych
kontynuuje Anna Gerlecka-Żołyńska (Uniwersytet A. Mickiewicza w
Poznaniu) - „ Wybrane problemy karnoprawnej ochrony dóbr
kultury na tle regulacji prawa publicznego międzynarodowego”.
Czy koncepcja ochrony dóbr kultury ma mieć charakter narodowy,
przynależny do danego narodu, czy globalny, kosmopolityczny, gdzie
własność kulturowa będzie traktowana jako dziedzictwo ludzkości?
Czy wspomniana własność kulturalna jest częścią tożsamości
narodowej, czy też zawiera się w globalnej przestrzeni publicznej
współtworzonej przez środowisko kulturalno-społeczno-polityczne?
Jest przejawem określonej wartości ekonomicznej, także wymiarem
praw człowieka.
W 1954 r., po traktatach haskich,
przyjęto Konwencję UNESCO o ochronie dóbr kultury w trakcie
konfliktu zbrojnego, z dodatkowymi protokołami i rezolucjami
Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Kolejne konwencje przyniosły zakaz i
zapobieganie nielegalnemu przewozowi, wywozowi i przenoszeniu dóbr
kultury. W Polsce problem restytucji dóbr kultury, z uwagi na
ogromne straty poniesione przez Polskę w czasie II wojny światowej,
ma znaczenie priorytetowe. Problem grabieży dzieł sztuki ma wiele
aspektów. W praktyce wykonanie postanowień sądów międzynarodowych
ma charakter dobrowolny i zależy od woli pozwanego państwa, obecnie
nie ma ponadnarodowej zobowiązującej państwa normy prawnej; w
praktyce jurystycznej stosowane są rozwiązania przyjmowane w
ustawodawstwach wewnętrznych.
Zbigniew Bujkiewicz (Archiwum
Państwowe w Zielonej Górze) pisze o dobrach archiwalnych, źródłach
informacji dla badaczy powiatu zielonogórskiego, kożuchowskiego,
stanie i miejscach ich przechowywania.
Grzegorz Urbanek (Uniwersytet
Zielonogórski) przedstawia problematykę fortecznego, w Łuku
Umocnień Odry-Warty, magazynu dóbr kultury w czasie wojny.
Procedurach przewozu dzieł sztuki, miejscach deponowania skrzyń. W
Aneksie historyczne dokumenty - przykładowe dokładne spisy
zawartości skrzyń z zabytkowymi obrazami. Korespondencja urzędowa
z ówczesnymi konserwatorami. Zdjęcia komór w MRU.
W drugiej części tej ciekawej
książki m.in. tekst Joanny Karczewskiej pt. „Fundacja i
fundatorzy kościoła parafialnego w Kosieczynie”. Ten
drewniany kościół, którego erygowanie jest poświadczone w
źródłach pisanych, jest najstarszym takim zabytkiem w Polsce.
Powstał w 1406 r. ufundowany przez grupę krewniaczą dziedziców
Nądni i Kosieczyna herbu Samson. Ciekawe informacje, dotyczące
zwyczajów i stosunków własnościowych, o chronologii i dziejach
zabytku na podstawie wpisów z ksiąg konsystorskich.
O losach zagubionego, rozproszonego
księgozbioru pisze Aleksandra Wajnert (Uniwersytet w Poznaniu) w
„Woluminach z dawnego księgozbioru w rezydencji międzyrzeckich
jezuitów – przyczynek do studiów zaginionej biblioteki”.
Jezuici pojawili się w Międzyrzeczu w 1660 r. , ich zadaniem była
rekatolizacja i działalność misyjna. Od 1719 r. działała ich
szkoła wyższa, która miała istotną rolę kulturotwórczą;
uczono gramatyki, syntaksy, poetyki, retoryki. Autorka opowiada o
swoich poszukiwaniach w archiwach woluminów z tego księgozbioru.
Najstarsza, późnogotycka, oprawa księgi chroni wenecki druk dzieła
Euklidesa z 1505 r., wykonana jest z tektury i obleczona brązową
skórą.
Karolina Korenda-Gojdź - „Przyczynek
do badań demograficznych nad rodziną w parafii pszczewskiej
(1781-1850)”. Dawne rodziny –
w omawianym okresie - czy były tzw. nuklearne, czyli składały się
z rodziców i dzieci, czy raczej polinuklearne, wielopokoleniowe, z
dziadkami? Ile kobiety miały dzieci, czy tak wiele, jak jest to
przyjęte w obiegowych opiniach? W jakim wieku wychodziły za mąż?
Czy zależało to od tradycji lokalnych, położenia geograficznego
kraju?
W formie ciekawego wykładu - na
podstawie kościelnych zapisów metrykalnych ślubów, chrztów i
zgonów, próba rekonstrukcji pszczewskich rodzin (metoda Henry'ego):
formy rodziny, czas trwania małżeństwa, stan cywilny osób
zawierających związek małżeński.
W zachodniej Europie przeważał model
nuklearny, a kobiety wychodziły za mąż w wieku po 23. życia.
Dzietność tu też nie była wielka – średnio 4. dzieci w
rodzinie. Na wschodzie i południu Europy kobiety zawierały związki
w młodszym wieku i miały więcej dzieci, a rodziny częściej były
wielopokoleniowe. Tradycyjnie prace domowe wykonywali domownicy,
dlatego nie zatrudniano tam służby.
Dawna rodzina realizowała funkcje
przede wszystkim ekonomiczne, na drugim miejscu
opiekuńczo-socjalizujące, więzi rodzinne oparte były na wspólnej
pracy, własności majątkowej, określonych tradycją zasadach.
Horyzont myślowy jednostki wyznaczała przynależność do parafii
kościelnej. Ten odziedziczony po przodkach system prawno-obyczajowy
determinował stosunkowo niedużą aktywność osobistą, mobilność
jednostek. Dopiero 2. połowa XIX wieku, nowe środki produkcji,
powstawanie wolnego rynku i innych koncepcji życia społecznego –
liberalnych, lewicowych, przyniosła zmiany w stosunkach społecznych.
Maciej Dziembowski - „Metryki
szlachty z ksiąg metrykalnych parafii katolickiej w Międzyrzeczu z
lat 1818-1874”. Podobnie
jak w czasie poprzednich sesji historycznych pan Dziembowski pisze o
genealogii i heraldyce. Wpisów do ksiąg dokonywali ówcześni
księża, proboszcz lub komendariusz. Szlachcicem była osoba
określana w zapisie jako Illistrissimus, Magnificus, von,
Nobilis, de, Herr, Domini. W
tekście obszerne tabele nazwisk osób szlachetnie urodzonych,
pokrewieństwo... Przypisy...
Tereny, gdzie obecnie mieszkamy – to
dawna prowincja Drenzmark Posen-Westpreussen (Marchia Graniczna).
Tomasz Nodzyński (Uniwersytet Zielonogórski) pisze o preferencjach
wyborczych ludności, także polskiej, w latach 1930-1933, w wyborach
centralnych i lokalnych, wynikach głosowań na ugrupowania
polityczne publikowanych w codziennej prasie w czasach, kiedy do
władzy doszła w Niemczech NSDAP. W latach 1918-1919 r. tereny
przyszłej GPW były zapleczem i obszarem walk z powstańcami
wielkopolskimi, także miejscem emigracji niemieckich uciekinierów
z terenów walk z Poznańskiego i Pomorza.
Po 1930 r. NSDAP stała się jedną z
najsilniejszych partii w ogólnoniemieckim Reichstagu, pruskim
Landtagu i w organach lokalnych, po 1933 r. możliwości skutecznej
mobilizacji opozycji przeciwko nazizmowi zostały drastycznie
ograniczone.
Marchia Graniczna, rolnicza
prowincja, ze znacznym odsetkiem ludności polskiej, należała do
najsłabiej rozwiniętych i najbiedniejszych w Rzeszy, stała się
jednym z najsilniejszych bastionów nazizmu w Niemczech, przewaga
partii Hitlera była tu proporcjonalnie większa niż w pozostałych
landach niemieckich.
W tomie XVIII „Ziemi Międzyrzeckiej”
są jeszcze inne ciekawe teksty, m.in. „Sumariusz Hersztopskich”
Jerzego Łojka. Genealogia tej rodziny herbu Nałęcz od XVI do XVIII
wieku, wpisy z sumariusza zachowanego w Archiwum Państwowym w
Poznaniu, będące ciekawą syntezą dziejów miast i wsi w okresie
przedrozbiorowym. Trzeba tylko umieć czytać archiwa, co pan Łojek
potrafi doskonale...
Jest w tomie artykuł Katarzyny
Sanockiej-Tureczek - „Zawartość „Kapsuły czasu” na iglicy
kościoła w Lutolu Suchym”. Niedawny (2019 r.) pożar tego
kościoła filialnego z roku 1776/1777, potem przebudowanego w stylu
neogotyckim, przyniósł znaczne straty materialne. Dokumenty
zdeponowane w cynowej puszce na iglicy w wieży kościoła zawierały
dokument fundacyjny z 1889 r., numery prasy lokalnej i prasy
berlińskiej. Jest tekst Marcelego Tureczka o dwóch ciekawych
zabytkach ludwisarskich z przełomu XIX i XX, pierwsze wzmianki o
dzwonach z tego kościoła pochodzą z początku XVI wieku. O
cmentarzach Gminy Przytoczna pisze Ryszard Patorski. Ciekawa relacja
z prac ekshumacyjnych szczątków żołnierzy niemieckich w Gminie
Przytoczna archeologa Maksymiliana Frąckowiaka z Pracowni Badań
Historycznych i Archeologicznych. Katarzyna Sztuba-Frąckowiak pisze
o „Tablicy z budynku administracji w Obrzycach”. Tematyka
tomu XVIII jest różnorodna, są wspomnienia wojenne, recenzje
artykułów i słownik biograficzny z sylwetkami kilku znanych osób
z naszego regionu.
Bardzo ciekawa lektura, książka jest
dostępna w bibliotekach, polecam.
Iwona Wróblak
styczeń 2020 r.