niedziela, 31 stycznia 2021

 

Wrzucić do puszki WOŚP Moją Złotówkę



Online WOŚP. To koncerty... Licytacje. Allegro..

Ale to nie wszystko...


Szukam puszkarzy...Wybrałam się do miasta, żeby wrzucić do Puszki Moją Złotówkę. Ulica Mieszka I, młoda para z wózkiem dziecięcym, On ma na palcie naklejone Serduszko. Czyli swoi. Jest mi jakoś cieplej. Czuję nić porozumienia, wspólnej idei. - Gdzie dają serduszka? Pytam. - Wolontariusze chodzą po mieście, koło sklepów, w pobliżu kościołów - odpowiada.

Nie wszystko zdążyli zamknąć...

Następni z serduszkami. Rodzinnie w słoneczny niedzielny dzień - Dziadkowie z wnuczką, która ma aż dwa czerwone, pewnie za dziadka... dumnie mi pozuje do zdjęcia.

Doganiam dwie wolontariuszki z puszkami. Ja też będę miała naklejone! Antonina i Maria są ze Szkoły Podstawowej nr 1. Im bliżej do Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury, tym jest ich więcej, będą chodzić jeszcze dwie godziny. Przed wejściem zaparkowana karetka Sztabu Ratownictwa SKR Międzyrzecz, ratownik w służbowym uniformie też trzyma puszkę. Mirosław Janz – jest na posterunku, przeciera płynem klamkę do drzwi MOK-u.

Pani z małą dziewczynką przyjechała Kęszycy, prywatnie, mają wielką płachtę z napisami o Orkiestrze. Zosia z identyfikatorem uczy się w Zielonej Górze, ale mieszka w Międzyrzeczu, od tygodnia pomaga w Sztabie WOŚP, będzie też śpiewać na koncercie online.

Przygładzam na płaszczu Moje Serduszko. Brakuje mi kontaktu z ludźmi. Z którymi mogłabym się dzielić radością z powodu dzisiejszego wielkiego święta 29. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka. Kiedyś w tym dniu w MOK było mrowie ludzi. Była energia, pulsowała na koncertach, spotkaniach u Nas, w całej Polsce, w wielu miejscach.

Koło Ratusza rozpięty jest namiot. Stowarzyszenie Polska 2050, Maciej Jackowski, Monika Sobczak (liderka Stowarzyszenia Powiat Międzyrzecz), kilka innych osób, liderzy tej organizacji z innych miast. Wolontariusze przygotowali dla wolontariuszy WOŚP ciepłą herbatę w termosach, rogaliki i ciasto. Zupę - żurek z kuchni restauratora Jacka Bełza. Częstowani są również przechodnie. Zupę zawieźli też do Noclegowni, dla bezdomnych międzyrzeczan, którzy – jak opowiada pani Monika – byli mile zdziwieni tymi odwiedzinami... a jeden pan chciał pomóc im w pracy. Brak perspektyw wyrzuca ludzi poza nawias... Pani Monika – przyjedziemy tam jeszcze, nie pozwolę tracić (im – Nam...) nadziei...

Nie zjedzone rogaliki będą zawiezione do międzyrzeckiej Jadłodzielni na ul. Sienkiewicza, dla potrzebujących. Można będzie się częstować...


W tym roku Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zbiera fundusze na zakup sprzętu dla laryngologii, otolaryngologii i diagnostyki głowy; to m.in. zestawy endoskopów laryngologicznych, endoskopy giętkie, zestawy endoskopów sztywnych do oceny górnych dróg oddechowych, egzoskopy, lasery diodowe, nawigacje optyczne otolaryngologiczne, koblatory do operacji migdałków, aparaty USG i RTG, kardiomonitory, lampy czołowe, lampy operacyjne, polisomnografie do diagnostyki bezdechu sennego.


Iwona Wróblak

styczeń 2021 r.













poniedziałek, 25 stycznia 2021

 

O tożsamości kulturowej - w Ziemi Międzyrzeckiej


Niestety – z przyczyn związanych z rządowym rozporządzeniem o obostrzeniach covidowych – w 2020 r. nie odbyła się coroczna Sesja historyczna. Nie było wykładów w naszych lubuskich ośrodkach kulturalnych, spotkań z regionalistami, dyskusji... Wielka szkoda – że nie można było spotkać się w gronie pasjonatów wiedzy o zagadnieniach związanych z historią regionalną, zadać pytań prelegentom, zawsze tak chętnie służącym sesyjnym słuchaczom swoją rozległą wiedzą...

W tym roku została nam tylko, wydana przez „Towarzystwo Historyczne Ziemi Międzyrzeckiej”, książka. Naukowa publikacja będąca do wypożyczenia - na przykład w naszej międzyrzeckiej Bibliotece Publicznej. Smakować będziemy tę wiedzę - czytając tę książkę, niestety samotnie...

O naszej tożsamości, osobowej, innej, jej odczuciu przez Nas, decydują dobra kultury, na które napotykamy w naszym otoczeniu, ich obfitość, duża, czy skromniejsza... Opowieści rodzinne, jeżeli mamy do nich dostęp, regionalne przekazy, lektury, ramy pojęciowe małych i dużych ojcowizn.... Też jest ta wielka, ludzka tożsamość, kultura przez dużą literę, o której dowiadujemy się - na przykład podróżując, realnie czy w wyobraźni - czytając wydawnictwa z różnych kręgów kulturowych, by lepiej rozumieć punkty widzenia inne od naszego, ojczyźnianego... Stajemy się… pokorniejsi, bardziej uśmiechnięci... Dojrzalsi.

Poznać trzeba, myślę - prawdy (wiele prawd), po kawałeczku. Czasami dawki wiedzy są większe, nie do przełknięcia od razu, mogą szokować, zwłaszcza jeżeli stereotypy, którymi karmi się nas – w mediach, czy w szkole, są (zbyt) mocno zakorzenione (politycznie, obyczajowo) – i nie odkurzane... Miejmy (pielęgnujmy w sobie) ciekawskie oczy Dzieci...

Jak inny jest – obowiązujący w aktach jurystycznych, punkt widzenia na prawo do posiadania (używania) spadku kulturowego - w Niemczech, inny od naszego spojrzenia, ilustruje, podając paragrafy i artykuły prawne, Marceli Tureczek. Czy dobra kultury przypisane powinny być do ludności (i dlaczego, w wyniku jakich procesów historycznych, tradycji legislacyjnych czy innych okoliczności...?), do „prywatnych” obywateli, społeczności danego terytorium – i tym samym „iść za nimi” (w tułaczce przemieszczeń powojennych); inna koncepcja, obecna w polskim prawodawstwie, mówi o (historycznym) miejscu dla ruchomych zabytków na danej ziemi, bo są do tej ziemi przypisane (czy zawsze tak było, czy to efekt ostatnich stuleci naszej traumatycznej historii?), tak oby aktualni gospodarze Miejsca mogli się odnaleźć w nowym heimacie, bowiem przecież nie z własnej woli (przeważnie), tu się znaleźli... Czy ten punkt widzenia jest... konsekwentny? (dotyczy innych niż nasza nacji, prawa do odczucia przez nich krzywdy...). Jak jest w końcu z odpowiedzialnością zbiorową danego narodu, spłatą historyczną krzywd zadanych innym narodom, dzisiaj po dziesiątkach lat trauma wojenna przekazywana bywa pokoleniowo... Nasza kultura przedwojennych Kresów – jest potrzeba być może instytucjonalnej inwentaryzacji jej zasobów, nie ma takiej do tej pory, jak pisze M. Tureczek, nie ma upublicznionej profesjonalnej dokumentacji dotyczącej strat w dobrach kulturalnych.

Dziedzictwo kulturowe ludzkości, nośnik pamięci i identyfikacji naszej osobistej... jest przecież... wspólnie... podzielone. Dzielone między wspólnoty terytorialne. Kreujące naszą tożsamość. Tą człowieczą.

„Straty dóbr kultury podczas II wojny światowej w Polsce Zachodniej i Północnej – problem (nie)nowy” - Marceli Tureczek (Uniwersytet Zielonogórski). Tematyce oscylującej wokół problemu straty dóbr kultury, ważnej w opinii Marcelego Tureczka (Uniwersytet Zielonogórski), prezesa „Towarzystwa Historycznego Ziemi Międzyrzeckiej”, poświęcona jest pierwsza część książki. Miałam przyjemność słuchać już prelekcji Autora na ten temat, który nie traci ze swej aktualności. Pozostaje otwarta kwestia prawnych i praktycznych możliwości odzyskania chociaż części utraconych w czasie wojny przez Polskę ruchomych dóbr kultury, uregulowań prawnych dotyczących możliwości ich odzyskania dostępnych na mocy międzynarodowych traktatów i obustronnych porozumień zawartych przez strony na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci.

Bardzo dobry, przejrzyście napisany, porządkujący tematykę, artykuł Andrzeja Saksona z Uniwersytetu w Poznaniu pt. „Pozostawione dobra kultury jako element pamięci byłych niemieckich mieszkańców ziem zachodnich i północnych”. Tzw. „poniemieckość”, w tkance kultury, otoczenia, stały element krajobrazowy swojej młodości, Autor nazywa bytem – egzystencjalnym... Zastanym horyzontem kulturowym w miejscu życia już dwóch pokoleń, zespołem pojęć i przemyśleń wzbogacanym następnie w wyniku lektur, podróży do miejsc przodków na dawnych Kresach – i reasumpcją tej wiedzy, coraz lepszym rozumieniem drugiej strony; poczucia krzywdy dotychczasowych mieszkańców terenów przyznanych Polsce, krzywdy zwykłych ludzi podobnej do naszej polskiej, odczuwanej przez przesiedlonych czy wypędzonych ze swojej ziemi, na mocy międzynarodowych traktatów powojennych.

Heimat – jak pisze Autor – to podstawowe doświadczenie bycia z innymi ludźmi na mniej lub bardziej ograniczonych obszarze. Ojczyzna lokalna ma dla każdego człowieka wymiar przestrzenny i czasowy. Określa nasze pochodzenie, naszą tożsamość. Dobra kultury, wytworzone przez społeczność, są tej tożsamości niezbywalnym elementem, prawem. Przeszłość, w wyniku okaleczenia stratami kultury, można wyprzeć – starać się zapomnieć o niej całkowicie. W skrajnych przypadkach zanegować obowiązujący stan prawny, odgrzewać rewizjonistyczne sentymenty. Można współpracować z nowymi gospodarzami mentalnych małych ojczyzn, jako teraz – wspólnych... Albo zakorzenić się w nowej rzeczywistości w sposób absolutny, negując potrzebę swojej kulturowej tożsamości, zachowując – pozornie, jak myślę – obojętną postawę wobec dóbr kultury... i mitologizując ją niejako... By ten „raj utracony” stał się odświętnym rodzinnym czy rodowym mitem, nową narodową religią kultywowaną w czasie spotkań w wąskim gronie rodzinnym...

W Niemczech, jak pisze Andrzej Sakson, państwo przywiązuje urzędową wagę do kultywowania „niemieckiego dziedzictwa na Wschodzie”, wprowadzając odgórne umocowania prawne dla ochrony swojego dziedzictwa za pomocą Ustaw, przeznaczając na te działania środki finansowe. Nie jest tak niestety w wypadku polityki Polski wobec byłego polskiego Wschodu...

Istnieją w Niemczech wyspecjalizowane placówki naukowo-dokumentacyjne wspierające działania samorządowe w tym zakresie. Jak pisze Autor, efekty są ambiwalentne – tak jak inne bywają interesy narodowe w historii, czasami sprzeczne... Bywa że nie owocują zamknięciem koła historii, zakończeniem psychicznej traumy pokolenia wojennego, przepracowaniem osobistych krzywd ludzkich; w stosunkach między społecznościami nie kończą się zwrotem – w ramach obowiązującego prawa – wywiezionych z danego terytorium dóbr kultury, mimo że w sposób naturalny wymiera pokolenie wojenne a potomkowie nie są zainteresowani historią dziadków.

Wojciech Kowalski w tekście w „Kolekcjach muzealnych na ziemiach zachodnich o północnych po 1945 roku” pisze o potrzebie możliwie dokładnego ustalenia wielkości ich stanu przedwojennego, co nie jest sprawą prostą. Kolekcje muzealne pod koniec wojny zostały wywiezione w głąb Niemiec w obawie przed bombardowaniami. Są braki w niemieckich katalogach obiektów. Tuż po wojnie, po przejęciu władzy przez administrację radziecką miał miejsce masowy rabunek, także szaber i niszczenie dóbr. Po wyzwoleniu tymczasowy zarząd państwowy zlikwidował wiele poniemieckich muzeów, obiekty wywiózł do innych placówek kulturalnych; polityka historyczna i społeczna ukierunkowana została na budowanie zupełnie nowych struktur administracji społecznej i samorządowej, opartych na innej idei. Wszystkie zastane kultury poniemieckiej stały się z mocy prawa własnością Skarbu Państwa.

IV Konwencja Haska (akt obowiązujący od 1907 roku) zapewnia ochronę dóbr kultury zarówno dla czasów wojny jak i okupacji z obowiązkiem poszanowania własności i wiąże się z odpowiedzialnością prawną. W roszczeniach do zabytków bierze się pod uwagę rodzaj ich własności w chwili wywozu.

Temat restytucji dóbr kulturalnych kontynuuje Anna Gerlecka-Żołyńska (Uniwersytet A. Mickiewicza w Poznaniu) - „ Wybrane problemy karnoprawnej ochrony dóbr kultury na tle regulacji prawa publicznego międzynarodowego”. Czy koncepcja ochrony dóbr kultury ma mieć charakter narodowy, przynależny do danego narodu, czy globalny, kosmopolityczny, gdzie własność kulturowa będzie traktowana jako dziedzictwo ludzkości? Czy wspomniana własność kulturalna jest częścią tożsamości narodowej, czy też zawiera się w globalnej przestrzeni publicznej współtworzonej przez środowisko kulturalno-społeczno-polityczne? Jest przejawem określonej wartości ekonomicznej, także wymiarem praw człowieka.

W 1954 r., po traktatach haskich, przyjęto Konwencję UNESCO o ochronie dóbr kultury w trakcie konfliktu zbrojnego, z dodatkowymi protokołami i rezolucjami Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Kolejne konwencje przyniosły zakaz i zapobieganie nielegalnemu przewozowi, wywozowi i przenoszeniu dóbr kultury. W Polsce problem restytucji dóbr kultury, z uwagi na ogromne straty poniesione przez Polskę w czasie II wojny światowej, ma znaczenie priorytetowe. Problem grabieży dzieł sztuki ma wiele aspektów. W praktyce wykonanie postanowień sądów międzynarodowych ma charakter dobrowolny i zależy od woli pozwanego państwa, obecnie nie ma ponadnarodowej zobowiązującej państwa normy prawnej; w praktyce jurystycznej stosowane są rozwiązania przyjmowane w ustawodawstwach wewnętrznych.

Zbigniew Bujkiewicz (Archiwum Państwowe w Zielonej Górze) pisze o dobrach archiwalnych, źródłach informacji dla badaczy powiatu zielonogórskiego, kożuchowskiego, stanie i miejscach ich przechowywania.

Grzegorz Urbanek (Uniwersytet Zielonogórski) przedstawia problematykę fortecznego, w Łuku Umocnień Odry-Warty, magazynu dóbr kultury w czasie wojny. Procedurach przewozu dzieł sztuki, miejscach deponowania skrzyń. W Aneksie historyczne dokumenty - przykładowe dokładne spisy zawartości skrzyń z zabytkowymi obrazami. Korespondencja urzędowa z ówczesnymi konserwatorami. Zdjęcia komór w MRU.

W drugiej części tej ciekawej książki m.in. tekst Joanny Karczewskiej pt. „Fundacja i fundatorzy kościoła parafialnego w Kosieczynie”. Ten drewniany kościół, którego erygowanie jest poświadczone w źródłach pisanych, jest najstarszym takim zabytkiem w Polsce. Powstał w 1406 r. ufundowany przez grupę krewniaczą dziedziców Nądni i Kosieczyna herbu Samson. Ciekawe informacje, dotyczące zwyczajów i stosunków własnościowych, o chronologii i dziejach zabytku na podstawie wpisów z ksiąg konsystorskich.

O losach zagubionego, rozproszonego księgozbioru pisze Aleksandra Wajnert (Uniwersytet w Poznaniu) w „Woluminach z dawnego księgozbioru w rezydencji międzyrzeckich jezuitów – przyczynek do studiów zaginionej biblioteki”. Jezuici pojawili się w Międzyrzeczu w 1660 r. , ich zadaniem była rekatolizacja i działalność misyjna. Od 1719 r. działała ich szkoła wyższa, która miała istotną rolę kulturotwórczą; uczono gramatyki, syntaksy, poetyki, retoryki. Autorka opowiada o swoich poszukiwaniach w archiwach woluminów z tego księgozbioru. Najstarsza, późnogotycka, oprawa księgi chroni wenecki druk dzieła Euklidesa z 1505 r., wykonana jest z tektury i obleczona brązową skórą.

Karolina Korenda-Gojdź - „Przyczynek do badań demograficznych nad rodziną w parafii pszczewskiej (1781-1850)”. Dawne rodziny – w omawianym okresie - czy były tzw. nuklearne, czyli składały się z rodziców i dzieci, czy raczej polinuklearne, wielopokoleniowe, z dziadkami? Ile kobiety miały dzieci, czy tak wiele, jak jest to przyjęte w obiegowych opiniach? W jakim wieku wychodziły za mąż? Czy zależało to od tradycji lokalnych, położenia geograficznego kraju?

W formie ciekawego wykładu - na podstawie kościelnych zapisów metrykalnych ślubów, chrztów i zgonów, próba rekonstrukcji pszczewskich rodzin (metoda Henry'ego): formy rodziny, czas trwania małżeństwa, stan cywilny osób zawierających związek małżeński.

W zachodniej Europie przeważał model nuklearny, a kobiety wychodziły za mąż w wieku po 23. życia. Dzietność tu też nie była wielka – średnio 4. dzieci w rodzinie. Na wschodzie i południu Europy kobiety zawierały związki w młodszym wieku i miały więcej dzieci, a rodziny częściej były wielopokoleniowe. Tradycyjnie prace domowe wykonywali domownicy, dlatego nie zatrudniano tam służby.

Dawna rodzina realizowała funkcje przede wszystkim ekonomiczne, na drugim miejscu opiekuńczo-socjalizujące, więzi rodzinne oparte były na wspólnej pracy, własności majątkowej, określonych tradycją zasadach. Horyzont myślowy jednostki wyznaczała przynależność do parafii kościelnej. Ten odziedziczony po przodkach system prawno-obyczajowy determinował stosunkowo niedużą aktywność osobistą, mobilność jednostek. Dopiero 2. połowa XIX wieku, nowe środki produkcji, powstawanie wolnego rynku i innych koncepcji życia społecznego – liberalnych, lewicowych, przyniosła zmiany w stosunkach społecznych.

Maciej Dziembowski - „Metryki szlachty z ksiąg metrykalnych parafii katolickiej w Międzyrzeczu z lat 1818-1874”. Podobnie jak w czasie poprzednich sesji historycznych pan Dziembowski pisze o genealogii i heraldyce. Wpisów do ksiąg dokonywali ówcześni księża, proboszcz lub komendariusz. Szlachcicem była osoba określana w zapisie jako Illistrissimus, Magnificus, von, Nobilis, de, Herr, Domini. W tekście obszerne tabele nazwisk osób szlachetnie urodzonych, pokrewieństwo... Przypisy...

Tereny, gdzie obecnie mieszkamy – to dawna prowincja Drenzmark Posen-Westpreussen (Marchia Graniczna). Tomasz Nodzyński (Uniwersytet Zielonogórski) pisze o preferencjach wyborczych ludności, także polskiej, w latach 1930-1933, w wyborach centralnych i lokalnych, wynikach głosowań na ugrupowania polityczne publikowanych w codziennej prasie w czasach, kiedy do władzy doszła w Niemczech NSDAP. W latach 1918-1919 r. tereny przyszłej GPW były zapleczem i obszarem walk z powstańcami wielkopolskimi, także miejscem emigracji niemieckich uciekinierów z terenów walk z Poznańskiego i Pomorza.

Po 1930 r. NSDAP stała się jedną z najsilniejszych partii w ogólnoniemieckim Reichstagu, pruskim Landtagu i w organach lokalnych, po 1933 r. możliwości skutecznej mobilizacji opozycji przeciwko nazizmowi zostały drastycznie ograniczone.

Marchia Graniczna, rolnicza prowincja, ze znacznym odsetkiem ludności polskiej, należała do najsłabiej rozwiniętych i najbiedniejszych w Rzeszy, stała się jednym z najsilniejszych bastionów nazizmu w Niemczech, przewaga partii Hitlera była tu proporcjonalnie większa niż w pozostałych landach niemieckich.

W tomie XVIII „Ziemi Międzyrzeckiej” są jeszcze inne ciekawe teksty, m.in. „Sumariusz Hersztopskich” Jerzego Łojka. Genealogia tej rodziny herbu Nałęcz od XVI do XVIII wieku, wpisy z sumariusza zachowanego w Archiwum Państwowym w Poznaniu, będące ciekawą syntezą dziejów miast i wsi w okresie przedrozbiorowym. Trzeba tylko umieć czytać archiwa, co pan Łojek potrafi doskonale...

Jest w tomie artykuł Katarzyny Sanockiej-Tureczek - „Zawartość „Kapsuły czasu” na iglicy kościoła w Lutolu Suchym”. Niedawny (2019 r.) pożar tego kościoła filialnego z roku 1776/1777, potem przebudowanego w stylu neogotyckim, przyniósł znaczne straty materialne. Dokumenty zdeponowane w cynowej puszce na iglicy w wieży kościoła zawierały dokument fundacyjny z 1889 r., numery prasy lokalnej i prasy berlińskiej. Jest tekst Marcelego Tureczka o dwóch ciekawych zabytkach ludwisarskich z przełomu XIX i XX, pierwsze wzmianki o dzwonach z tego kościoła pochodzą z początku XVI wieku. O cmentarzach Gminy Przytoczna pisze Ryszard Patorski. Ciekawa relacja z prac ekshumacyjnych szczątków żołnierzy niemieckich w Gminie Przytoczna archeologa Maksymiliana Frąckowiaka z Pracowni Badań Historycznych i Archeologicznych. Katarzyna Sztuba-Frąckowiak pisze o „Tablicy z budynku administracji w Obrzycach”. Tematyka tomu XVIII jest różnorodna, są wspomnienia wojenne, recenzje artykułów i słownik biograficzny z sylwetkami kilku znanych osób z naszego regionu.

Bardzo ciekawa lektura, książka jest dostępna w bibliotekach, polecam.


Iwona Wróblak

styczeń 2020 r.





czwartek, 14 stycznia 2021

 

The Sound Of Silence – dla Pawła Adamowicza


Nie jest nas dużo... 12 człowieków, jak ktoś zliczył... Zamaskowanych, z tego też powodu, że śnieg pada nam w twarze w ten środowy mokry wieczór.

Lampki są zapalane. Chowamy je za pazuchy, chronimy przed zgaśnięciem... jakie to symboliczne!...

Wtedy, równo 2 lata temu, było w tym Dniu jedno z najpiękniejszych polskich świat – Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka, zbierającej obywatelskie grosiki na zakup urządzeń wspomagających naszą polską chronicznie niedofinansowaną służbę zdrowia; wiele szpitali, nasz też, ma sprzęt z naklejonymi czerwonymi serduszkami – na znak ich pochodzenia od Fundacji Owsiaka. I mord się zdarzył w tym Dniu, zginął od noża – na scenie WOŚP – w Gdańsku prezydent miasta Paweł Adamowicz.

Uczcijmy pamięć o tej przedwczesnej, bezsensownej śmierci – lampkami zapalonymi przed wejściem do międzyrzeckiego Ratusza. Jak w tamtym roku, też zabrzmi nam w ciszy „The Sound Of Silence” - hello darkness, my old friend ..., przejmujący utwór „Disturbed” śpiewany a'capella.

Jakoś tak ustawiliśmy się, pragnąc być, jak tylko to możliwe - blisko siebie, że utworzył nam się – krąg... Wspólna obecność, moc wzajemnego wsparcia, solidaryzującego ciepła... Pan Paweł jest wśród nas – głęboko w to wierzę – tak jak z wszystkimi innymi w tym dniu w Polsce, i nie tylko w naszym kraju, z ludźmi którzy spotykają się dzisiaj mając w dłoniach zapalone znicze pamięci. Pamiętania o dobrym mądrym człowieku, o samorządowcu, o Osobie wspierającej Wielką Orkiestrę.

Przeczekajmy Ten Czas, mówi ktoś... Nadejdzie lepszy.


Iwona Wróblak

styczeń 2021 r.