sobota, 31 sierpnia 2019


Zielona Twarz Ozyrysa – Ona TEŻ nie ma znaczenia…


            Fraktale w onirycznym tańcu. Bóstwo Przyrody i jej Praw – albo dekoracyjność, florystyka baroku… Płonąca kosa w rękach rozlanej czy rozmokłej postaci, w siatce geoidy, z odwzorowaniem z rzędną i odciętą, której grawitacja, ta główna, niezupełnie dotyczy… Przynajmniej nie zawsze. Ścieki (słów), czy cieknące faktury strużki farby z obrazu. Czarna teczka, na białym tle, cierpienia wynikłe z materii… jak małość, niezupełność słów… W niej linie papilarne…
Cisza zielona. Zielona jest Twarz Ozyrysa, co TEŻ nie ma znaczenia… (NIC go nie ma). Uiszczała zasadność streszczeń… Tak pisze we wstępie do almanachu K. Niewrzęda. NIC nie ma szczęścia, bo Go się nie mierzy. Wystawa w Domu Sztuk Remigiusza i Tatiany Bordów. Jak zawsze dająca wiele do myślenia… Dzielimy się skojarzeniami…
            Co jest niezbędne w plecakach, kiedy wybieramy się doświadczyć stanu innego, niż stan codzienny, w naszym zlaicyzowanym życiu. W wędrówce Ku - (do) - sacrum jest podskórnie nadal (i będzie) obecne! Najpierw były nim święte, poprzez ich hierofoniczny akt, kamienie, czy drzewa; potem b(B)óg się upostaciowił, uhistorycznił, poprzez zstąpienie… Usolarnił… Laickich ludzi jest bardzo mało, są nimi naukowcy… także rozmiłowani w pięknie natury, logice Praw matematyki, praw fizyki, w przebranej szacie ciągle na nowo definiowanej… Wędrujemy wszyscy ku poznaniu… Tatiana uczestniczyła jako wędrowiec w szlaku Santiago de Compostela. Prawie tysiąc kilometrów. Rozmawiała z ludźmi. Ich zdjęcia są dowodem, jak ważna dla nich była ich wędrówka. Ludzie z różnych stron świata, wielu wyznań, idący po doświadczenie religijne. Dobre zdjęcia, wyraziste. Byli zadowoleni, że ich się pyta -- o najważniejszą rzecz, jaką zabierają do wędrowniczego plecaka. Samo Pytanie, myślę, było ukoronowaniem ich motywacji. Tatiana nie pytała o religię – tak jak nie pyta się o tao, bo jest – POZA… (wszelkim pytaniem-odpowiedzią, słownym określeniem). Ich obecność na pradawnym szlaku Mlecznej Drogi (najstarsza Droga) jest odpowiedzią. Ich pogodne milczenie. I (do)określenia taoiczne – w przypadku Tatiany to grzałka do podgrzewania wody, w przypadku innych osób – zdjęcie czyjeś, komórka (!), sukienka, skarpety etc. Ich opowieści o ważnym gadżecie to ważkie dokumenty, są przypięte do Tablicy w galerii Domu Sztuk na pięterku. Ogromna, jak mówi Tatiana, była u Nich potrzeba rozmowy – kontaktu, poszli tam zawiesiwszy na ten czas pielgrzymki swoje obowiązki. Jedna z tras to Droga Mleczna, nazywana w Hiszpanii El Caminho de Santiago – Drogą św. Jakuba, którego grobowiec znaleziono w hiszpańskiej Galicji na starym rzymskim cmentarzu. W tę podróż wyruszali w średniowieczu rycerze, duchowni, królowie, a także zwyczajni pielgrzymi. Idą może po to, by utwierdzić się w swej decyzji, że poszukiwanie Onego świętego czasu (przed tym, jak narodził się Ten czy Ów), odrębnego, innego, charakterystycznego dla myślenia uduchowionych ludzi kultur nazywanych dzisiaj archaicznymi; przed momentem, kiedy ów czas się jeszcze nie rozpęknił na sacrum i profanum, podążają za swoim zapytaniem-potwierdzeniem, że to szukanie jego nowego wyrazu - nie jest w XXI wieku śmiesznością?...    
Pytania do Tatiany. Rozmowy. Wystawy w Domu Sztuk różnorodnych są zawsze ciekawe… W Dniu Otwartym czeka nas jeszcze kilka doznań artystycznych. Jest tu, jak ktoś zauważył – CZYSTO… Jest potencjalność, czyli miejsce – puste, oczekujące - na twórczość… O ona, twórczość, się pojawia. Spontanicznie, jak energia.
Recital piosenek Remigiusza Bordy w dojo, gdzie Borda uczy wschodnich sztuk walk, a na stojaku jest kolekcja samurajskich mieczy i łuki. Na ścianach zdjęcia z jego japońskimi mistrzami. W ogrodzie biała sylwetka medytującego Buddy. Remigiusz śpiewający swoje autorskie utwory, malarskie haiku (ostatnio nagrał płytkę). Remigiusz pieśniarz to jedna z wielu Jego twarzy artystycznych. Oprócz malarstwa, bo mówi o sobie, że jest śpiewającym malarzem. Krótka forma szkicu. Forma malarska.
Piosenki – energia, z którą autor chce się podzielić. Poezja autentyczna, krótkie formy (…) dotykałem wczoraj z tobą świateł gwiazd… Na pewno namacalnie. Ulotne liryki. Sztuka imponderabilii. Człowiek jest w egzystencji, jednocześnie w czasie sakralnym, nie zawsze rozpoznanym. Nie dać sobie pokusy ułudy, nie starać się uchwycić. Raczej spoczywać. (S)trawność ważnych między mężczyznami relacji ojciec-syn, (quasi religijna) wina Ojca-Syna, retrospektywność, superwizja siebie samego, rozliczenie ciągłe (by wyczyścić teraźniejszość). Czasy (okresu) dzieciństwa – kiedy nie było nas dzieci (byliśmy kimś-tam, lokatorami w miejscu zamieszkiwania z rodzicami). Męskie granie Remigiusza. Cienie i cierpienie i samokształcenie. Tyle jest w nas. Modlitwa i zbroja. Woda i ogień.
Niebanalne teksty. Poezja sensu stricto.
W Domu Sztuk urokliwe miejsca wśród zieleni. Niskopienne jabłonie, posadzone przez Tatianę, obrzmiałe są owocami. Chińskie lampiony u wejścia na dróżki prowadzące do miejsc medytacji i ćwiczeń. W sadzie ławeczki. Stoliki. Odosobnione, ale w zasięgu wzroku.
Sztuka i teatr. Domena Tatiany. Jest człowiek gębiasty. Gombrowiczowski. Fizykalnie. Jakby patrzył (w swoją) soczewkę… Buzia, gęba, morda, twarz. Facjata. Jakkolwiek nazwiemy. Portret.
Teatr. Prawdziwy, cielesny. Złożony z ludzkich ciał, z ich mowy. Marek Zadłużny (instruktor teatralny) i Kalina Grupa, Pracownia Teatru Tańca performacyjnego. Improwizacja strukturalna. Aktorzy – w opowieści o ludzkim ciele. Taki będzie temat etiudy. O ludzkim ciele i jego funkcjach, jednej z najważniejszej, o seksie, o seksualności człowieka. Nielirycznie. One, osoby płciowie, są w kagańcach, takich psich (mających tonować „zwierzęce” zachowania?) Niekoniecznie hetero normatywnie, jeśli rzecz ma być o ludzkiej kulturze. Nieodbiegającej w tej kwestii zasadniczo od innych gatunków naszej ziemskiej biosfery. Która potrafi być jeszcze bardziej „nienormatywna”, kolorowa, jeżeli użyjemy pojęć z zakresu dopuszczalnej (przez kogo?) moralności. Czy wszystko (co nas zajmuje…) tylko w ciszy alkowy…
Role „męskie” i „kobiece”, kultury nie-wielkomiejskiej. Przy muzyce disco polo. Tuż przed lub tuż po inicjacji. Krótkie zaloty. Aż do finału. I masturbacji. Nałożenia z powrotem przez psy ludzkie na twarze kagańców. Doskonała gra aktorska. Brawa dla wykonawców.
Ostatni punkt wieczoru w Domu Sztuk u Bordów. TRUPIĘGI (Katarzyna Gardziejewska – śpiew, Jacek Filipek – djembe, przeszkadzajki, Jacek Hryniewiecki – gitara, śpiew, Jurek Hippmann – gitara basowa, gitara akustyczna, śpiew).
 Ostinato. By podkreślić Leśmianowski czas ahistoryczny; (prze)ciągły, o którym opowiada poeta. Bosi (bez obuwia) muzycy, trupięgi to buty z łyka ubogie żebraka wkładane mu do trumny (by nie stanął bosy przed Stwórcą, bo też ma swą nieubogą człowieczą kulturową godność), ten etap jeszcze przed nimi. Przewrotnie, nicość, obuta zbyt licho… Gitara, djembe, bębny, perkusjonalia.
Piękny utwór o chłopcach, którzy waląc młotami w mur chcieli uwolnić piękno dziewczyny, a po ich unicestwieniu, z powodu wysiłku, narzędzia te przejęły ich misję. Czym był ten mur, skoro zabił piękno dziewczyny, choć nie do końca, bo głos(sa) pozostał…  Tajemnica ubogiej żebraczej miłości, takiej samej jak w przypadku wzajemnego uczucia bogatych książąt i króli… Śpieworecytacja w otoczeniu, i akompaniamencie, naturalnych ptasich treli…
Biały Baranek, symboliczny, zabity i przystrojony na zielono, leżący na stosie ofiarnym, czy jest miły (i jakiemu) B(b)bogu?
Tadeusz Różewicz, pokolenie przerażonych wojną, pytania o zapieranie się przyjaciół (i siebie…) w traumie, której człowiek historyczny nie może znieść, ontologicznie, KTO nie ma na rękach cudzej krwi? Jak to jest? Istnieć wbrew sobie i swój puls przekroczyć... Dodam od siebie cytat z autora: widziałem furgony porąbanych (dosłownie) ludzi, którzy nie zostaną zbawieni…
 Ciemność nas zastała w kęszyckim Domu Sztuk wszelakich, królestwie twórczym państwa Tatiany i Remigiusza Bordów, gdzie spokój, uładzoność miejsca jest odczuwana przez ludzi nawet tam często nie bywających. Wracamy do ukochanego przez muzyków Leśmiana. Srebro księżyca jest na wskroś złote – Kasia delektuje się każdym słowem B. Leśmiana. Kij deszczowy Jacka Filipka swym szeptem podkreśla poetykę wykonania. Leśmian mistrzem międzysłowia poetyckiego. Leśmian poetycko teatralny. Lalka – plastikowa dziewczyna bawiąca się swym nieistnieniem. Piękny tekst, dobrze zaśpiewany. W innym - Bóg przeżył, wziął na siebie winę, klątwę ludzi i zemstę; wyklętą przez ludzi na śmierć grzeszną dziewczynę, ta klątwa przeżyła Boga… Na przekór dogmatom moralnym, co uczyniono wbrew przykazaniu o miłosierdziu, współczuciu i wybaczeniu..
           

Iwona Wróblak
sierpień 2019




























wtorek, 27 sierpnia 2019


Prezentacje Szansy niezmiennie artystyczne


           
Dwie rzeczy są ważne w corocznych spotkaniach na Prezentacjach  Stowarzyszenia Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej Uzdolnionej Artystycznie „Szansa” – rozmowy towarzyszące spotkaniu przyjaciół i dbałość o wysoki poziom artystyczny wokalistów. Uczestnicy czekają na to święto śpiewu i spotkań przy rozmowie – o wszystkim – przez cały rok. XXIV Prezentacje, tyle lat trwa inicjatywa inspiratorki wydarzenia Anny Szulgi, od kilku lat pani Anna nie jest sama, chociaż nadal jest pierwszym dobrym duchem Prezentacji – pomaga jej obecna prezes Stowarzyszenia Sylwia Guzicka, nauczycielka w Szkole Podstawowej nr 2 w Międzyrzeczu.
Bolesław Kołodziejski z Zielonej Góry (pedagog, terapeuta) podobnie jak w zeszłym roku, i w poprzednich latach, towarzyszył spotkaniu jako prezenter w czasie koncertu, a przedtem przez kilka godzin prowadził próby przed występem, udzielał rad dotyczących emisji głosu, interpretacji. Wydarzenie od lat ma miejsce w przyjaznym dla obywatelskich inicjatyw ośrodku wypoczynkowym Pensjonacie „Pod Strzechą” nad J. Głębokim należącym do Beaty i Jacka Bełzów. W miejscu, gdzie tak dobrze czują się bywalcy Prezentacji, też artyści goszczący tu na plenerach i wernisażach, a także turyści, goście Pensjonatu.
Po powitaniu zaproszonych gości z władz samorządowych, przedstawicieli burmistrza i Rady Miejskiej, innych zaprzyjaźnionych osób, m.in. Ewę Zdrowowicz – Kuik z Fundacji „Serce na dłoni”, podziękowaniu sponsorom i instytucjom wspierającym przedsięwzięcie, m.in. BGŻ, mieliśmy znowu, jak poprzedniego roku, niewątpliwą przyjemność posłuchać i zobaczyć Szansowych artystów. Poziom profesjonalizmu, powaga, z jaką podchodzą do merytorycznych przygotowań do występu, radość, z jaką tu przyjeżdżają, wróżą tej imprezie jeszcze długie życie.
Od jakiegoś czasu mamy na Prezentacjach gości ze Środowiskowego Domu Samopomocy w Międzyrzeczu; Magda Wróbel, Helena Szczyrbak, Bartek Stański, Tomasz Terpiłowski, Dariusz Mrozek, Mateusz Pasja wykonali „Taniec Eleny” Michała Lorenca.  Bardzo ciekawy był zespół instrumentalny z Pszczewa pod kierownictwem muzykoterapeutki Ewy Skrzek – Bączkowskiej. Koncert był próbką działalności Ewy, inspirującej temat i rytm, w terapii holistycznej, poprzez aktywny udział osób w koncertach na bębnach. Ewa od dłuższego czasu prowadzi takie zajęcia z małymi dziećmi, z osobami głuchoniewidomymi. Dźwięki etniczne, odwołujące się do wrażeń pierwszych w życiu człowieka, jego spotkań ze światem swoim wewnętrznym i dźwiękami otaczającej go natury, z ich kojącym, układającym mozaikę emocji efektem terapeutycznym jak mandalę. Etniczna pieśń „W moim ogródecku” w wyrazistej rytmice bębnów i innych instrumentów perkusyjnych zabrzmiała kulturowo uniwersalnie niczym indiańska gardłowa ballada w wigwamie-namiocie, naszym wspólnym kiedyś, ludzkości, domu… Korzenie cywilizacyjne, jak się okazało, mamy podobne, wywodzimy się z jednego pnia potomków słuchaczy swoich dźwięków, które dla każdej kultury, bez względu na szerokość geograficzną, są jednakowo pierwsze… Wokalista pszczewskiego zespołu Rafał Adam wykonał jeden utwór solo. Inni goście z Pszczewa to: Kinga Drehed, Małgorzata Walkowiak, Julita Tutka, Patryk Pitrusik.
Jako przedstawiciele Domu Pomocy Społecznej w Międzyrzeczu wystąpili Przemysław Sokołowski, z dwiema melodyjnymi piosenkami, wykonaniu towarzyszył spontaniczny ilustrujący śpiewany temat pociąg tańczących, któremu prym wiodła Anna Szulga, oraz Grzegorz Nowakowski, samouczący się tancerz breake dance, z zawsze nowym swoim autorskim układem choreograficznym, jego wizją tanecznego bycia w świecie. Grzegorz tego dnia z żalem opuszczał Głębokie – muzyka dla gości Pensjonatu ciągle grała…  Chociaż od rana pomagał jako wolontariusz przy organizacji Prezentacyjnego spotkania. Nowakowski, jak się dowiedziałam, obecnie także pracuje dla pana Bełza w Ośrodku, z czego obydwaj panowie są bardzo zadowoleni. Aktywność podopiecznych DPS WTZ - artystyczna, turystyczna, zawodowa jest duża, jeżdżą na rewizyty do zaprzyjaźnionych ośrodków, na hipoterapię, wycieczki itp.
Mieliśmy małą, ale dykcyjnie bardzo dobrą, deklamatorkę poezji dla dzieci (wiersz Mariusza Szwondera), Magdę Pośpieszną.
Stali dobrze znani nam goście, to zawsze pogodna jak słoneczko Honorata Frankiewicz. Bardzo muzykalna, doskonała interpretatorka, dojrzała warsztatowo. Wzór dla tych, którzy mając zdrowe ciało nie uważają tego dobra za wystarczające…
Izabela Jakubowska z roku na rok robi coraz większe postępy, co jest widoczne nawet dla laika. Dziewczyna chciała wypaść jak najlepiej, co skończyło się tremą, Iza ogromnie przeżywa każdy występ, chociaż śpiewa na Prezentacjach już kilka lat.
Kasia Leśkiewicz. Wózkowiczka. Sportsmenka (łucznictwo). Nieustannie z wielką przyjemnością wsłuchuję się w poetyckie wykonania pieśni Kasi. Są spokojne, dojrzałe, rozumiejące świat. Profesjonalna wokalistka. Tak jak i inni goście Szansy. Basia Borowicz. Kochająca śpiewać. Śpiewająca bardzo dużo (podobno przy każdej okazji). Razem z Władysławem Kaczmarkiem w duecie zaśpiewali jeden z włoskich przebojów z San Remo. Władysław także solo śpiewał piosenki intelektualnie niebanalne, refleksyjne. Z filozoficznym podtekstem.
Absolutnym hitem Prezentacji była Ania Iliminowicz. Szczuplutka dziewczyna o pięknym mocnym sopranie, na scenie przeistaczająca się w gwiazdę operowego wokalu, który mógłby wybrzmiewać nie tylko na spotkaniach muzycznych osób z niepełnosprawnościami. „The power of life” z repertuaru Jenifer Rush, zdumiewający profesjonalizmem występ, byliśmy, myślę że wszyscy słuchający, i turyści z plaży, i pracownicy Ośrodka, pod ogromnym wrażeniem. Nieco wyższy niż Jenifer głos, Ania zadbała, by muzycznie utwór był wykonany wiernie i poprawnie językowo (wersja angielska). Za gorące oklaski Ania podziękowała nam szerokim uśmiechem.
Karolina Szulga także była obecna, jako wokalistka, i nie tylko. Uczestnicy Prezentacji darzą się nawzajem ogromną przyjaźnią, i szacunkiem, to spotkanie napełnia ich dobrą energią, którą trzeba kumulować, bowiem następne dopiero za rok… Karolina zaśpiewała razem z Honoratką, potem także solo – m.in. piękny utwór z repertuaru Kai „Wspomnienie róży”. Karolina lubi utwory trudniejsze, wymagające przemyśleń, muzycznie nieproste, z którym od lat daje sobie znakomicie radę – interpretując je za każdym razem nieco inaczej, wydobywając z nich nowe akcenty i znaczenia.
Wspólna pieśń, którą tradycyjnie inicjują na zakończenie Karolina i Bolesław, o tym jak wszystko przemija – zostają tylko przyjaźnie i ludzie, z którymi się dobrze czujemy było ostatnim akcentem. Anna Szulga i Sylwia Guzicka zapowiedziały za rok jubileuszowe XXV Prezentacje. Będziemy czekać…

Iwona Wróblak
sierpień 2019


















niedziela, 25 sierpnia 2019


Pszczewska SZWEDZKA GÓRKA i Turniej o Miecz Archidiakona

            Pomysł na Turniej zrodził się przy okazji rozmów w GOK-u o wyjątkowości miejsca, jakim jest teren, na którym położony jest pszczewski kościół parafialny, plebania i SZWEDZKA GÓRKA (lub Górka Księdza). Ten pagórek od kilku lat zaczął funkcjonować w obiegu społecznym jako punkt widokowy. Wzniesienie od XIII w. wieńczyła budowla – niewielki drewniany zamek. A jak był zamek, to musiał być i rycerz…
Kim był archidiakon i jakie funkcje pełnił w administracji kościelnej? Pani Karolina Korenda-Gojdź i jej bezcenne informacje… W pierwszych wiekach chrześcijaństwa archidiakon reprezentował biskupa w sądach i na synodach, nadzorował majątek biskupa i Kościoła. Rola archidiakona wzrosła znacząco w XIII w. Stał się on niezależnym prałatem i głównym pomocnikiem, a niekiedy nawet rywalem biskupa w zarządzaniu diecezją. Wpływowy i majętny, był biskupim urzędnikiem o bardzo ważnych dla administracji kościelnej kompetencjach. Pod koniec XIII w. diecezja poznańska została podzielona na trzy archidiakonaty: duży (poznański), średni (śremski) i mniejszy (pszczewski - 1298 r.).  Archidiakonat pszczewski obejmował swoim zasięgiem 3 dekanaty: Grodzisk, Lwówek, Zbąszyń, czyli blisko 70 parafii. W XV w., po zmianach organizacyjnych były to 4 dekanaty: Grodzisk, Wronki, Międzyrzecz, Świebodzin. Archidiakon pszczewski (pierwszy z nich – Mikołaj) sprawował władzę w zakresie obsadzania parafii i dekanatów, egzaminował kandydatów do stanu kapłańskiego.
Dwudniowy „Turniej o Miecz Archidiakona Pszczewskiego”. Coś pomiędzy popularnym festynem dla mieszkańców a sesją historyczną... Impreza poznawcza i edukacyjna, umiejętne dozowane spore porcje wiedzy podane w lekkiej strawnej formie, a dla szczególnie ciekawskich uszu i oczu - ogrom możliwych do uzyskania informacji od bardzo kompetentnych zaproszonych przez organizatorów gości; rycerzy, i ich niewiast, a wśród nich byli archeolodzy, historycy. Karolina Korenda-Gojdź, współpracowniczka dyrektorki GOK w Pszczewie Ewy Walkowskiej, historyk z wykształcenia, pedagog, współorganizatorka i prelegentka na sesjach historycznych, autorka (także popularnych) tekstów naukowych - jako zachętę, dla nabrania apetytu, w mediach społecznościach ma zwyczaj publikować ciekawostki dotyczące historii ziemi pszczewskiej od jej czasów najdawniejszych.
A więc nich się dzieje: waleczni i przystojni rycerze oraz urodziwe białogłowy zamieszkali w namiotach w parku przy plebanii
            Co się jadało w średniowieczu? Po ciężkiej wyczerpującej bitwie o obóz biskupa Jana, ważnej bitwie z rabusiami, w której chodzi o możliwość powtórzenia w ony czas momentu przekazania przez wysłannika biskupa Jana wójtowi Pszczewa aktu lokacji miasta… W średniowieczu ognisko a także palenisko było obowiązkowym elementem „wyposażenia”' każdej kuchni. Fundacja Grupa HEREDITAS CULTURALIS zaprezentowała przekrój elementów średniowiecznej kuchni m.in. garnków, naczyń, sztućców oraz przygotowała projekt menu - wraz z degustacją. Trójnogi stanęły w parku przy plebani kościoła św. Magdaleny, zaimprowizowano ognisko i nad nim wielkie rondle, do dań, które nazwalibyśmy jednogarnkowymi, czyli śniadanie lub obiadokolacja. Zaglądamy do środka naczynia… Anna Wyrwa, jedna z niewiast przygotowujących staropolski posiłek, z wykształcenia historyk epoki średniowiecza, mówi mi, że te dania miały być przede wszystkim wysokokaloryczne, tłuste. Nieodzowne dziś ziemniaki zawitały do nas wraz z niemiecką kulturą kulinarną dopiero w XIX wieku. Przedtem rolę wypełniaczy żołądka spełniały kasze; jaglana, gryczana, pęczak (z masłem lub smalcem), i mięso, przyprawione czarnuszką, czosnkiem na bazie z migdałów, czosnkiem niedźwiedzim, lubczykiem, lebiodką pospolitą – czyli oregano… Jedzono (bardzo zdrowe) rośliny z gatunku strączkowych, groch, bób, soczewicę, ciecierzyce. Staropolskie menu zawierało warzywa; kapustę, marchew (o białym czy fioletowym kolorze, podobno smak ma podobny jak dzisiejszy orange tego warzywa, kolor ten zawdzięczmy królewskim hodowlom z Holandii), białą pietruszkę, archeolodzy znaleźli w odnośnych warstwach kulturowych wczesnego średniowiecza pestki brzoskwiń, w sadach rosły jabłka i wiśnie... Gotowano zupę piwną, piwo warzono z chmielu, ziela będącego tematem pieśni o przedchrześcijańskim rodowodzie.
            Na scenie grupka wokalistów a’capella z Zespołu „Drewno”. Śpiew tzw. „biały”, przeponowy wokal, mocny, szkolone głosy. W repertuarze pieśni ukraińskie i rosyjskie, chórek składa się w większości z kobiet w wyszywanych tradycyjnymi motywami strojach ludowych. Pieśni weselne, przyśpiewki, widać dbałość wykonawców o możliwie staranne odtworzenie klimatu obyczajowości ludzi dawnej wschodniej słowiańczyzny. Ciekawa słowiańska pieśń kupalna, czy, być może tańcząc, w ten sposób śpiewały przed tysiącleciem kapłanki Swarożyca przed chramami? Przeszło godzinny koncert. Stare pieśni, pełne radości i dostojeństwa, śpiewane były przez setki lat, dzisiaj je sobie przypominamy, nasze słowiańskie dziedzictwo kulturowe. W poprzedni dzień wystąpiła „Góra Trolla” - zespół wykonujący muzykę średniowieczną, a na zakończenie dnia oglądaliśmy ogniowy Boombastic z Bukowca.
            Odgłosy pracy młotem… Kuźnica pracuje. Najważniejszy człowiek i całej wiosce – kowal, sięgając co chwilę do pokaźnego zbioru różnych młotków i przecinaków, i jego pomocnik, pracują na kowadle (podobne są w zbiorach w dziale etnograficznym Muzeum w Międzyrzeczu). Palenisko opalane było węglem drzewnym (w odróżnieniu od węgla kamiennego, wtedy jeszcze nie używanego, ten rodzaj paliwa nie emituje szkodliwego tlenku węgla). W średniowieczu kowali specjalizowali się w określonych dziedzinach: wyrobach z miedzi, kowalstwie miejskim, kowalstwie wiejskim, miecznikostwie (miecz rycerski miał cenę wioski), nożownictwie… Używano rudy np. żelaznej darniowej lub piaskowej.    
            Z jednym z rycerzy, archeologiem z wykształcenia, przy stanowisku kuźniczym rozmawiamy o podkowach i koniach. Wojowie Chrobrego za towarzyszy boju mieli małe drobne koniki rasy polskiej, używane do walki z włóczniami, ich nieduże, w porównaniu ze współczesnymi średnicami kopyt końskich, podkowy wyróżniają się wyraźnie rozpoznawalną włóknistą strukturą użytego żelaza. Mają asymetryczny gryf, który zapobiegał ślizganiu się konia. Cięższe potężniejsze konie, rasy śląskiej, sprowadzane z Niemiec lub Francji, potrzebne były w późniejszych wiekach do walki z kopiami, kiedy masa zwierzęcia, jego pęd znacznie wzmagał siłę rażenia bojowego wojownika. Podkowy (raciczne) nosiły też zwierzęta pociągowe pracujące w polu.
Krawiec (przyszywnik) prezentował na Turnieju sztukę wykonywania ubrania średniowiecznego (przyszywki) - firma Kram u Mieszczaka. Z ciekawostek techniki – dawniej znano już okulary, umiano szlifować soczewki… Binokle widnieją na wizerunkach osób na zabytkowych portretach.  Z innych dawnych rzemiosł – u Braci Armoris Pracownia Płatnerska, oglądaliśmy ich warsztat, także próbki sztuki kaligrafii i tkactwa.
Główną grupą rekonstrukcyjną w Turnieju o Miecz Archidiakona Pszczewskiego było Opolskie  Bractwo Rycerskie, wchodzące w skład Międzynarodowej Ligi Średniowiecza, która zrzesza wojów z wielu krajów  Europy. Organizacja liczy obecnie kilkadziesiąt osób, organizuje imprezy historyczne w całej Polsce, a także na Białorusi, w Niemczech, Austrii, w  Czechach, Słowacji.
Najemna Rota Strzelcza z bombardierem Czesławem Mejzą (strzał w hakownicy) zadbała, by rozpoczęcie Turnieju było bardzo głośne. Obóz rycerzy biskupa poznańskiego Jana zaatakowan był przez rabusiów i broniony bardzo zaciekle. Miało to miejsce w czasach, kiedy średniowieczny Pszczew pełen był strojnych dam i mieszczek, teraz też przechadzały nam się tłumnie po mieście... Ciężkie – tak określił je jeden z uczestników - walki rycerzy w pełnych zbrojach, replikach z XV wieku, oglądaliśmy podczas Turnieju, woje przybyli Onego czasu ’Pszczew 2019 także z Niemiec i Rosji. Z całym ceremoniałem wyłoniono w etapach zwycięzców pojedynków. Sędziował rycerz Mateusz Górski z Chorągwi Ziemi Międzyrzeckiej, dostojnie przyodzian w czerwoną kapelandę (męską suknię), chaperon (kaptur, nakrycie głowy), przyozdobion ten rycerz był w insygnium swej Turniejowej władzy, czyli łańcuch. Elementem stroju rycerskiego była przyboczna kaletka, czyli torebka, na np. na mieszek z talarami. Jak recytował potem w krotochwilnej farsie aktor z Teatru „Trójkąt” – od Mieszka Pierwszego do – mieszka pustego… Skąd my to (do dzisiaj) znamy?... I sztućce biesiadne miał ów rycerz u boku, (niezbędniki w słowiańskich karczmach czy biwakach, w zamkach podawała dania i sztućce służba dworska) charakterystyczne dla wschodniego zwyczaju kulinarnego (podobno, jak mawiali napotkani przeze mnie rycerze, tak jest do dzisiaj na Turniejach rycerskich w Polszcze…) – szpikulec i nóż do krojenia. Pierwszym dzielnym i walecznym z Turniejowych rycerzy został był  Mirosław Markowski z Leocorde z Bytomskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcyjnego, wymienion ten znakomity rycerz, . Zwycięzca Turnieju, otrzymał miecz, specjalnie na tę okazję wykonany przez rzemieślników z Manufaktury Broni.
Ciekawym widowiskiem było pasowanie na rycerza. Mateusz dostąpił w celebrze pasowania - przez Ivana Gorblyanskiy’ego (wymieniony mentor prowadził także turniej łuczniczy), ceremonii pieczołowicie odtworzonej według dokumentów z epoki, a zrealizowano akt ten w przybytku Pańskim kościele św. Magdaleny, w obecności wielu zbrojnych (zjawisko nie widziane w królewskim kiedyś Pszczewie od wielu setek lat).
Miała też miejsce rekonstrukcja nadania praw miejskich Pszczewowi (lokacja miasta na prawie niemieckim w 1288 r.). Ten ważny akt miał miejsce po odparciu ataku bandy rabusiów, którzy przypłynęli łodzią z Półwyspu Katarzyna. Replika historycznego dokumentu postała w GOK-owskim skryptorium…
„Czego nie wiemy o królach”? Farsa średniowieczna w wykonaniu Teatru „Trójkąt” z Zielonej Góry zachęca nas, jak pani Karolina, do zakochania się w historii…  Może naprawdę na średniowiecznych jarmarkach uprawiano czarny pijar?... Królowie i władcy nie byli bynajmniej święci, jak nigdy potem (i teraz również…), wiedziano o ich słabostkach, krążyły alkowiane plotki…  W pamiętnikach i Kronikach są ślady prawdziwej historii, nieco innej od tej szkolnej, gdzie tylko daty bitew i zwycięstw (lub przegranych, ale też hołubionych..) Ludzie (też królowie) mają charaktery, upodobania. O Leszku Białym słów kilka z wyżyn teatrzyku kukiełkowego opowiadała rezolutna karczmarka, razem z Wawrzyńcem bakałarzem krakowskim – niestroniącym od piwa na kredyt... Wyprawy króla Bolesława Śmiałego, opiewane na kartach, tak go zwał kronikarz, ale jaki ten władca był naprawdę? I jak to było z biskupem Stanisławem, którego hagiografia kościelna uczyniła męczennikiem wiary? Zaloty księcia Hermana do Judyty, i innych swoich żon… Szata Krzywoustego symbolicznie rozdarta jak jego dziedzictwo przez potomków, scenariusz w wypadku polskim się powtarzający… Klepsydra dziejów przesypująca piasek historii, młode pokolenie jest proszone o dzierżenie tego instrumentu czasu – jakżeż to symboliczne! Epistolografia średniowieczna, jej próbka – to udane zaloty Wawrzyńca do karczmarki Jadwigi. Jest też motyw feministyczny. Jadwiga chce się kształcić na Akademii Krakowskiej, ale jest kobietą – i musi się przekształcić w – Jana. Chwytaj swą gwiazdę, zanim to szczęście uleci, śpiewają nam aktorzy, rekonstruktorzy czasu historycznego, w jaki nam przyszło, za sprawą spektaklu, zajrzeć na małą chwilę. Tam gdzie żyli, kochali i mieszkali nasze praszczury. W ziemię polską.
Organizatorzy: Gmina Pszczew, Urząd Marszałkowski Województwa Lubuskiego, Stowarzyszenie LGR Obra – Warta. Podziękowania dla sponsorów: Hurtowni Bzyk Magdalena i Łukasz Jaskuła, Jarosław Papaj, „Betschesofa” Sp. z o.o., Marian Skołozdrzy „BUDMET”, Krystynie Czajkowskiej, Annie Minge, Kwiaciarni „Hiacynt” Anna Minget. Podziękowania, za wsparcie, wójtowi Józefowi Piotrowskiemu, starościnie Powiatu Międzyrzeckiego Agnieszce Olender za objęcie patronatem wydarzenia, gospodarzowi obiektu księdzu proboszczowi Stanisławowi Klichowi z Parafii p.w. Świętej Marii Magdaleny, mediom. Podziękowania Rekonstruktorom: Opolskiemu Bractwu Rycerskiemu, LEO CORDE - Bytomskie Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznej.
 Pierwszy „Turniej o Miecz Archidiakona” - wartościowa impreza, w maleńkim, ale bardzo wielkim - kulturalnie - Pszczewie, gdzie od dłuższego już czasu, i często, tak wiele się dobrych rzeczy dzieje.
Pszczew dołączył do szacownego grona ciekawych miejsc, zrzeszonych w ramach inicjatywy Znaczki Turystyczne (dla kolekcjonerów pamiątka do nabycia dostępna w pszczewskiej bibliotece).

Iwona Wróblak
sierpień 2019