poniedziałek, 27 maja 2019


Festyn dla mam


            Nie trzeba bardzo dużo miejsca, by wykreować chodnikowy plener malarski. Wystarczy trochę kolorowej kredy, płaska polbrukowa kostka na kilku metrach terenu wjazdu/wejścia do Klubu Wojskowego i gromadka chętnej dziatwy, by powstało na bruku pierwsze złote słoneczko dla Mamy, pomysł na laurkę. Pomysł Klubu Wojskowego na (militarne) obchody Dnia Matki, kiedy miejsca w środku nie jest wiele, ale za to pomysłów organizatorom na zabawę nie brakuje. Wprawdzie nam uciekł spektakl inspirowany twórczością Sł. Mrożka o Matce, który przygotowała żagańska grupa teatralna, nie wystawiony z powodu silnych podmuchów wiatru mogących poprzewracać dekoracje – ale mamy gorącą nadzieję, że przedstawienie to, nagrodzone na przeglądzie, jeszcze – jak obiecała kierownik Klubu Agnieszka Perz – w Międzyrzeczu zobaczymy.
            Przygotowano słodkie babeczki dla małych uczestników konkursów, którzy przyszli ze swymi mamami, i napoje, dla nabrania sił do następnych zmagań. Warunkiem był udział dziecka w konkurencji. Ubrać się w wianek/perukę/czapkę/kapelusz (piracki), spódnicę itp. i pozować do zabawnego zdjęcia rodzinnego… Rozminować wojskową trawę przy Klubie Wojskowym 17 WBZ – za pomocą najprawdziwszego urządzenia, jakiego używają saperzy, tego trudnego rzemiosła wojskowego rzetelnie uczył Marek Wojdan. Na dziecięcych uszach zakładane były słuchawki, w których piszczał dźwięk oznajmiający znalezienie metalowego szukanego przedmiotu, mama pomagała nieść, trochę ciężki, wykrywacz metalu.
Najważniejszą konkurencją było namalowanie kredą kwiatka dla mamy. Bo to święto Mamy! Tym z uczestników, którzy do końca nie wierzyli w swoje plastyczne talenty, podpowiadano, że można kwiatka stworzyć np. z kółka i trójkąta (jak na lekcjach matematyki), najważniejsze są dobre chęci uzewnętrznienia swojej ochoty do manifestowania miłości do Mamy.
Trawki przed Klubem Wojskowym było dość, by ustawić tor przeszkód do biegu slalomowego wokół piłeczek, i potem wrzucania ich do skrzynek. Fajowa była kolorowa wielka chusta, na której dzieci zajmowały – rozpoznając je - miejsca na danym kolorze. Można też było przebiegać pod chustą, chować się pod nią czy być zawijanym przez, trzymających ją za uchwyty, towarzyszy zabawy, pomagały mamy. Tylko baloniki przypięte na płocie raz po raz pękały trzaskająco na wietrze uderzając o ogrodzenie, ale i tak sporo ich zostało do rozdania dla dzieci.
Gościem specjalnym była tancerka flamenco, pani Lidia z Żarskiego Domu Kultury, w czarnej sukni z czerwonymi dodatkami, i takim kwiatem we włosach, i czerwonym wachlarzem, i chustą, która nie tylko pokazała kilka układów tego hiszpańskiego tańca, ale także uczyła kobiety paru podstawowych ruchów i kroków. Miękkie okrągłe ruchy rąk i palców, nóg i stóp, trzeba robić kwiatki stopami, wachlarz w dłoń, łokieć nieruchomy, tańczmy; ręce i biodra w ruch, noga lekko do przodu, półksiężyc… Aby Mamy w tym Dniu poczuły się kobietami pięknymi, namiętnymi i spontanicznymi w twórczym tańcu o swej kobiecości.
Chyba wszystkie dzieci tego dnia miały noski i buzie pomalowane – w kocie wąsy na przykład, i inne motywy roślinne… Dziecięce rączki całe w kredzie… Uciecha i fotografie rodzinne… Zabawa zorganizowana została przez Klub Wojskowy przy 17. Wielkopolskiej Brygadzie Zmechanizowanej, 11. Lubuską Dywizję Kawalerii Pancernej z Żagania oraz Lokalną Grupę Rybacką Obra-Warta.

Iwona Wróblak
maj 2019














niedziela, 26 maja 2019


Społecznie i sportowo – aktywnie i Razem


            Jest taki jeden dzień w roku, wyczekiwany, specjalny, kiedy podopieczni, i uczestnicy Warsztatu Terapii Zajęciowej Domu Pomocy Społecznej w Międzyrzeczu, czują się najprawdziwszymi gospodarzami swojego domu – bo zapraszają do siebie gości. Ogromne emocje podopiecznych towarzyszą spotkaniu Aktywni Razem. Dom, swój mentalny kąt, jest czymś najważniejszym, o wielkim znaczeniu – jak rodzinne poczucie przynależności, potrzeba zaspokojenia tego prawa człowieka; czekają na to cały rok, by się pochwalić swoimi zainteresowaniami, spotkać się z rodzinami – niekiedy tylko przy tej okazji, z przyjaciółmi, osobami życzliwymi, również tymi z poza świata DPS, z którymi utrzymują zewnętrzny częstszy i dłuższy kontakt.
            I poczęstunek – ciasto, napoje, obiadowy kotlet, ogóras małosolny z chlebem i smalcem, i sobotni odpoczynek na sportowo – pracownicy DPS przygotowali wieje atrakcji, dla osób o różnym stopniu sprawności intelektualnej, manualnej i ruchowej. Jakże łatwo do sytuacji przystosowują się dzieci przywiezione przez gości, od maleńkiego przez to oswajane ze zjawiskiem istnienia społecznego niepełnosprawności drugiego człowieka – w tym roku przybyli do leśniczówki nad Jeziorem „Głębokie”, niedalekiego od miasta, urokliwego miejsca pośród mrowia drzew i przyjeziornego sitowia, ekosystemu z oczkiem wodnym okolonym wybranymi gatunkami roślin, z amboną do oglądania widoku akwenu z góry, pobliskiej ścieżki edukacyjnej, z tablicami informacyjnymi o florze i faunie, gdzie przyjeżdżają turyści, młodzież i dzieci, aby poznawać okoliczną przyrodę. Przystrzyżona trawka, zadaszenie (w razie deszczu), dość terenu na stoły i krzesła – do swobodnej rodzinno-towarzyskiej pogawędki, a także miejsca ustronne pod drzewkiem, parę metrów obok, by nacieszyć się sobą w osobności – od kilku lat właśnie to miejsce kierownictwo DPS wybiera na spotkanie z rodzinami i przyjaciółmi, chociaż bywały lata, gdy świętowano np. na dziedzińcu zamkowym w Międzyrzeczu, Mostkach, itp. Z nadleśnictwem Międzyrzecz DPS od wielu lat łączy współpraca. Warsztat stolarski – instruktor Stanisław Andrzejewski, doświadczony nauczyciel zawodu - produkuje z podopiecznymi na zamówienie pewną ilość budek lękowych dla różnych gatunków ptaków, leśniczy wieszają je na drzewach, a także budki są sprzedawane odbiorcom prywatnym (np. wkrótce pojadą do zaprzyjaźnionego z DPS ośrodka Lobetal w Niemczech). Umiejętności WZT-owskich stolarzy są prezentowane na corocznych ogólnopolskich olimpiadach umiejętności zawodowych.
            Muzyka, skoczna i w żywym rytmie, jest wszechobecna, sport przez taniec towarzyski jest bardzo zdrowy. Grzegorz Nowakowski ma przygotowaną własną (zawsze nie taką samą) choreografię hip-hopową, z przyjemnością oglądamy efekty jego szczególnie wyczulonego słuchu muzycznego. Mówi mi, że tańczy od bardzo dawna. Figury taneczne są w nim, muzyka tylko je uzewnętrznia. Przemysław Sokołowski śpiewa kilka popularnych piosenek.
             Na wypoczynek przy sporcie i muzyce w tym roku przyjechało na zaproszenie podopiecznych dużo ludzi, także spoza naszego województwa. Jest łącznie 176 osób…W tym 93 osoby zupełnie z zewnątrz.  Integracja środowiskowa odnosi sukces, jest pokłosiem konsekwentnej pracy terapeutycznej, bardzo dobrej rodzinnej atmosfery panującej w placówce. Domowy (DPS-owski) murzynek i jabłecznik wyśmienicie smakują na powietrzu. Krzysztof Żoch, rolnik z zawodu, którego niepełnosprawny brat jest mieszkańcem DPSu, przywiózł swój gościniec – kruche ciasto, bo – jak mówi – (w gości) z pustymi rękami się nie przychodzi.
            Magdalena Nowaczyk, reprezentująca Państwowe Centrum Pomocy Rodzinie, jest tu z dwojgiem swoich małych dzieci, z których jedno smacznie śpi w wózku, mimo głośnej muzyki. Powiat Międzyrzecki docenia potrzebę organizowania zjazdów rodzin i przyjaciół w DPS. Dogoterapia jest uskuteczniana za sprawą tłuściutkiego wychowanka pani dyrektor DPS Anny Kwiecińskiej (uratowanego przed laty z pseudohodowli przez Fundację), wiekowy piesek o imieniu Skandal w typie małego buldożka jest bardzo dobrze znany podopiecznym, a na corocznych spotkaniach rodzino-sportowych widziałam go kilka razy; przyzwyczajony do głaskania i przytulania cierpliwie znosi uściski i pocałunki…
            Bajecznie kolorowe i ulotne jak wiatr bańki mydlane terapeuty Jana Schneidera są obecne i w tym roku. To ulubione zajęcie bez względu na wiek uczestników… Albo receptura mikstury mydlanej jest mistrzowsko opanowana przez autorów, albo instrukcje używania przyrządów bańkowych dobrze przekazywane – zdjęcia baniek można robić nawet bez dobrego aparatu.
            Tarcze strzelnicze nie są daleko od strzelających, także że trafić weń mogą też ci z niekoniecznie sokolim okiem, w pobliżu są instruktorzy informujący, jak skutecznie używa się karabinku czy pistoletu, także tego – dla najmłodszych – na wodę.
            Jest trochę podmuchów wiatru, to dobrze, bo złowienie za pomocą wędki pojemniczka z cukierkiem nie powinno być zupełnie bezwysiłkowe, to zabawowe ćwiczenie koordynuje motorykę ruchów. Dla bardziej wprawnych są rakiety tenisowe. Dla dzieci (i dużych dzieci) kolorowe bączki, które wpuszcza się w ruch wirowy, kółka rzucane na wbite paliki…
            Pytam panią dyrektor o obiecywane wyborczo przez rząd 500+ dla osób niepełnosprawnych, które ostatnio pojawiło się w spotach premiera – odpowiada mi, że konkretów, co do terminu wprowadzenia, ustaw, zasad itp. – nie ma… Czyli na razie brak podstaw do optymizmu, jeśli chodzi o ekonomiczną poprawę jakości życia materialnego osób niepełnosprawnych w Polsce.
            Organizatorem wydarzenia było Polskie Towarzystwo Walki z Kalectwem Koło w Międzyrzeczu oraz dyrekcja, mieszkańcy, uczestnicy, pracownicy Domu pomocy Społecznej i Warsztatu Terapii Zajęciowej w Międzyrzeczu.

Iwona Wróblak
maj 2019




















środa, 22 maja 2019


Nie wyrastaj z baśni, i z książek…

W Międzyrzeckim Ośrodku Kultury ludzie chwilę jeszcze siedzą w fotelach, jakby Wielka Baja się dopiero co rozpoczęła… Nie chcą wyjść, czyli spektakl się udał… KSIAŻKA została otwarta i nie-doczytana… Zaciekawiona (sobą). Jakby dopiero co skończył się proces pierwszego składania liter, pierwsza fascynacja fabułą, magią literatury… Mama przy naszym łóżku przed chwilą zamknęła książkę, i trzeba będzie wyjść z Bajki…
            Jeszcze parę minut temu przez scenę przewalały się postaci bajkowe (Grizelda: Olga Grabska, Złodziej Czasu: Piotr Piela, Hermiona: Weronika Milewska, Uczennica: Hania Bełz, Kot: Hanna Łuka, Koń: Natalia Laskowska, Gwiazda: Marysia Spławska, Szalony Kapelusznik: Juliusz Czajkowski, Motyl: Alicja Juralewicz, Kirki: Maja Dziekan, Czerwony Kapturek: Urszula Maćkowiak, Klown: Bartek Fiałka, Detektyw: Zuzanna Lachowicz, Czarodziej: Igor Białuga, Noc: Michał Wybudowski, Przyjaciel Smoków: Kacper Góras, Księżniczka: Jaśmina Rosochacz, Dziewczyna Selfie: Amelia Raszewska), dmuchając bajkowe światy, bańki mydlane – inne wymiary czasu Zegarowego; światy potomne i równoległe.

Etiuda w teatrze, opowieść o wyobraźni, czasie i dorastaniu. Zawieszona w continuum, wielkim blacie Zegarowym, zawsze aktualna, jak wyzwanie dla systemu edukacji… W tle sceny, w mroku, sztywna, stąpająca hieratycznie, niesympatyczna dla dziecka postać nieudolnej Nauczycielki. Na imię bym jej dała SCHOLASTYKA, tej postaci w kombinezonie, wygłaszającej tezę, że nie można się tylko bawić, bo są książki, zeszyty, ławki… Otóż dorośli też, jeżeli się bawią w dzieciństwie (potem też nie zaszkodzi), to szybciej dorastają… Stwarzając (baśniowy) dystans (literatura) do elementów swojej psychojaźni efektywniej ją integrują…
Spektakl „Kiedyś, dorośniesz...” wymyśliły dzieci z grupy teatralnej „DOMINO” pod opieką artystyczną Izabeli Spławskiej. Każdy z młodych aktorów wcielił się w wymyśloną przez siebie postać. Jest Dziewczynka (Maja Martysz), która odnajduje dopiero swoją książkę, przedtem demonstrowała swoją wściekłość na taką formę prezentu. O co Jej chodziło? Ciekawe pytanie. Ważne pytanie.
Przecież tuż za ścianą, za oknami/prostokątami ścian/stron – otwartymi do czytania/poznania czekają na Nią (Ona jest mała, jest Dziewczynką nieimienną, czyli jest ich – Dziewczynek, mnogość) jak doznania wyobrażeniowe - Postaci z książek, role, w które by się z pasją wcieliła, zanurzyła w ich świat równoległy do rzeczywistego, bo taka jest konstrukcja psychiczna dziecka… COŚ (może system edukacji?) wytworzyło między nimi-Dziewczynką a Postaciami – ścianę, której obie strony nie przekraczają… Samonapędzająca się machina tworzenia alienacji we wnętrzu dziecięcej psychiki, Mimy ścianę macają, budują ten niedobry teatr, z bytami ponad potrzebę, niebezpiecznymi – może dlatego Dziewczynka jest na świat książkowany – zła? Trzeba wysłuchać Dziewczynki, po to jest teatr…
Magia otwartości stronic książki, potęgi baśni, dobrej mocy chęci poznania świata(ów) jednak zwycięża, Postaci przechodzą na Jej stronę. Zaludniają pustą scenę. Zaludniają wyobraźnię Dziewczynki. Zmieniają Formę Czasu (jego widzenie przez obserwatora), dostrzegać zaczynają jego nieuchwytalność, Wskazówki czasomierza bardziej wyrażają fizyczne prawa makroprzestrzeni, a nasza bytność w tych wymiarach staje się w większym stopniu świadoma.
Jeśli tak jest (a JEST), to ucieknijmy od miernika czasu, który kiedyś ustanowiono jako obowiązujący wzorzec czasu. Bezczasowa Bajka to hiperrzeczywistość. Księga Książki, wielka pokusa poznania (by nie powiedzieć: gnozy) – co Jest w korytarzu czasu? Który się czyta? (ten korytarz). Każda Postać Bajkowa coś nam mówi, (swoją kwestię z opowieści), ważną prawdę. Bajki/opowieści (bajeczne) przekazują w linii mądrość setek pokoleń. Dzieci intuicyjnie wyłuskują perełki z tego przekazu – niektóre Bajki bardziej lubią, przebierają się w ich kostiumy. Byśmy nie zapomnieli swojej kulturowej tożsamości – zapomnieli O PRZYJACIOŁACH (towarzyszach zabaw, doradcach), zamknijmy Ich – opowieści, w krystalicznie okrągłych formach Baniek… Wydmuchnijmy mydlane światy. Twórzmy je, zachwycając się formą, wdrukowując weń treść…
Ludzie (dorośli) po spektaklu długo jeszcze nie wierzyli, że bajka może się skończyć - tak nagle… Mieli rację.
Izabela Spławska zaprosiła widownię go gromadnego puszczania kolorowych mydlanych baniek, co wiele osób, całe rodziny, uczyniło.

Iwona Wróblak
maj 2019










wtorek, 21 maja 2019


TRUPIĘGI – buty Leśmianowskie między światami


            Podziemia bastei zamkowej, gdzie sieć komórkowa nie działa… gdzie jest mistycznie i dziwnie. Za sprawą sulęcińsko-trzcianeckiego projektu -„Trupięgów”, w czasie II Nocy Kultury - także Leśmianowsko…

Ogromne wyczucie poetyki Bolesława Leśmiana. Muzyka wprzęgająca się, jak bajkowy powóz, w tę poezję; Katarzyna Gardziejewska – śpiew, Jacek Filipek – djembe, przeszkadzajki, Jacek Hryniewiecki – gitara, śpiew i Jurek Hippmann – gitara basowa, gitara akustyczna, śpiew. Klimat eksplozji twórczych inicjatyw sulęcińskiego „Klubu u Bulka”, gdzie jest luz i profesjonalizm, a do lektury pozakoncertowej – jak powiedziała mi Kasia – śpiewając poezję, się (efektywnie) zachęca.
Wszystko to, co się przeczuwa, czytając Leśmiana, klimatycznie i akustycznie, jest (było) na koncercie w bastei wyśpiewane. I zagrane. Żadna nuta nie była zbędna, a architektura przerw między słowami doskonale została zaprojektowana.
Djembe i dwie gitary klasyczne, nastrój końca ubiegłego wieku, koronki i świeczki. „Dwanaście ludzików” w klimacie baśni bezczasu, mitu i archetypicznych skojarzeń, jak daleko w przeszłość sięga moc intuicji tej poetyki… A to jest bardzo daleko. Czarne stroje wschodnich samurajskich bojowników, biała (jak giezło) samodziałowa suknia Kasi, Dakinia-Matka przemądra, jej skąpe w słowa, nieprzegadane pieśni. Leśmianowski wysoki ton. O Rzeczach, które są przekraczalne, n-wymiarowe, a ich poblask, i po-grom słowno muzyczny jest odwiecznymi prawdami. Jak fale rozchodzące się po wodzie, kiedy wrzuci się weń kamyk… Prawa chaosu uporządkowanego fizykalnie.
Jak rytm wszechczasowego umierania, będącego niezbywalną częścią procesu życia, tylko bardziej uniwersalnie rozumianego. Trupięgi to wszak buty z łyka do trumny, czyli ostatniego domu na tym świecie dla ubogiego (materialnie, czyli nieobciążonego nadmiernie dobrami). By człowiek, nawet ubogi, zachował godność, nawet w średniowieczu, tej epoce pełnej niezrozumiałych dzisiaj dla nas kontrastów, miał darowane sobie na ostatnią drogę trupięgi… Jak Charonowy pieniążek do (D)drogi, nasz majątek nam dany (by się wykupić – od zapominania/zapomnienia…) Tak jak na przestrzeni - pograniczu pamięci/niepamięci naszej jest obecny Leśmian. Jak Jest tym/czym śnimy, i co wiemy (o swoim śnie/snach), a poeta o tym pisze… A „Trupięgi” śpiewają
Ubogie buty to etniczność specyficzna dla Leśmiana, zapach liter, i między-liter, międzyfraz, charakterystyczna dla tego poety, tutaj wyraziście przedstawiona. W pieśni o romansie żebraczki i żebraka, społecznych wyrzutków, dzisiaj powiedzielibyśmy meneli – ich fizyczny głód (niedostatek jedzenia, wzajemnego pragnienia z-jedzenia się miłosnego…)
Dalej jest Kochanowska Urszulka, która trumiennie, renesansowo (rozsądnie) słownie i mentalnie, pamięciowo u swojego Ojca-poety nie umiera żałobnie-Bez-rodzica w wieku 30. staropolskich miesięciech, bo słyszymy ją, tę bolejącą rozpacz rodzicielską, u dalszego Ojca-Boga niebieskiego. Piękny napisany oryginalnym 13. zgłoskowcem utwór, trawestacja „Trenów”.
O wszystkim co ponadczasowe, chociaż bywa strasznym to doświadczenie ludzkie… Tadeusz Różewicz, jak pisali o nim, zarażony śmiercią, przez pobyt w nazistowskim obozie w czasie ostatniej wojny, i przerażeniem banalności umierania… Dołem kloacznym, jako miejsce pochówku, który – z braku odpowiednich dla istoty czującej ceremoniałów, szacunku dla odchodzenia - staje się nieświętym symbolem upadłości człowieka zadającego innym ludziom ból i śmierć. Różewicz przerażony relacjonuje, pisze wiersz-zapisek czasu pogardy. Z szacunku dla bólu, którego doświadczyli inni, on sam też, nie waży się oceniać słabości ofiary cierpiącej ból, jej być może rezygnacji, w imię przeżycia – z godności, która to wartość w obliczu czasu wojny przestawała dla wielu istnieć. Co należy – zrozumieć..(odczuć), i być może zrobili to ci, którzy byli świadkami (i ziemskie piekło przeżyli…)
Marność i wielkość istnienia, iście trupięgowo-średniowieczna...  Jak opowieść o dziewczynie, która się chciała utrudzić i krwią własną zbroczyć (i nas słuchających, czy czytających Leśmiana, tą krwią oczyścić…). Słabości i wielkości, wielki Cień, i blask jako ta sama moneta o dwóch obliczach. Leśmian obraca ją w palcach, czujemy tej Monety grubość w placach i tym samym przestrzenność widzenia świata. Wielki powrót do siebie i intuicyjnego, pradawnego poetycznego widzenia świata w jego wielu ważnych-mistycznych wymiarach, wiedza o naszej jedności z nim, którą to jedność jeszcze mają, czy mieli, Aborygeni
Jest Lala jednym z tematów songów. Pojemne w treści i stareńkie, z początków czasów bóstwo opcji matrylinearnej, starożytna zabawka i kultowy (trój)symbol, obejmujący w strasznych, i czułych, ramionach nasze ludzkie, a może też, jak myślę, wcześniejsze, jestestwo… Też jest zaśpiewana.
Powroty miłosne są zaśpiewane, i odejścia, delikatne konkluzje, że warto być ze sobą – z kimś (bliskim). Radosny Leśmianowski erotyzm, naturalny, bez hipokryzji. Rozmowa duszy, której się nie chce do nieba. Spotkania pierwszy raz w innym lesie, czyli z przeszłych wcieleń wspominki o osobach, które znaliśmy, tylko pamięć uszła ze śmiercią danej powłoki cielesnej… Bóg (chrześcijański) przeżył jawnogrzesznicę i uśmiechał się w tańcu z nią – znowu bogaty w filozofię skrót myślowy… Jej miłość (pieśń w rytmice bałkańskiej, z bogatą tradycją tego kręgu kulturowego) ją przeżyła, jak to zwykle u Leśmiana, u którego niewiele rzeczy umiera naprawdę… Co potwierdza dzisiaj nauka…
Koncert Leśmianowski „Trupięgów” - to jak pełne zachwytu i zdumienia wpatrywanie się w niebo (usiane gwiazdami), nasze zajęcie od setek tysięcy lat - ulubione. Poetyczne, misteryjne, tworzenie nowych światów – dla nowych bytów, bo to one mają pierwszeństwo do istnienia. Jak wieczność, która się toczy (kołem predestynacji). Powaga kosmosu, którego się nie lekceważy, odprysku/cienia kosmicznego bytu.
Leśmianowski duch wnikał w szpary między doskonale kopulastym sklepieniem podziemi bastei, teraz wspaniałym miejscem koncertowym, a kiedyś autentyczną salą tortur, jakie bywały w zamkowych piwnicach. Śpiewały z nami, po Leśmianowsku mówiąc, pogłosy pobytu w tej pięknej architektonicznie, o wspaniałych warunkach akustycznych, sali. Cicho, przywalone stuleciami, brzmiały potępieńcze w bastei krzyki uwięzionych… Królował w tym dniu Bolesław Leśmian.

Iwona Wróblak
maj 2019









poniedziałek, 20 maja 2019


Dotyk Kultury młodych


Fundację Dotyk Kultury tworzą młodzi ludzie we współpracy z doświadczonymi specjalistami, którzy rozumieją ich potrzeby i język.
Co Nam daje miejsce (mała, maleńka, (O)ojczyzna) – i czego nam nie daje… Na tarczy strzelniczej zasadnicza kwestia – czy warto pytać młodzież?
Każdy ma swoje zdanie, i są one, te zdania, różne.
Izabela Spławska, znana nam głównie jako instruktorka międzyrzeckich grup teatralnych, spektakle których nie raz zajmowały pierwsze miejsca na ogólnopolskich przeglądach, w sali kameralnej Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury moderuje, razem z trojką swoich aktorów, Warsztaty, na które młodzieżowi liderzy zaprosili osoby społecznie czynne w życiu miasta: zaproszenie Szymon Michalak wystosował w internecie do tancerzy, sportowców, sympatyków śpiewu, jazdy na desce, harcerzy, uczniów, absolwentów, teatromanów, fotografów, malarzy, rzeźbiarzy, wszelkich artystów, poetów, młodzieżowych liderów, przedstawicieli wszystkich grup działających w naszym mieście...
Frekwencja była duża… I tematyka szeroka. Czy warto pytać ludzi (młodych, i nie tylko młodych – myślę…) o zdanie… Tak, jeżeli będzie ono wysłuchane… Izabela obiecuje, że po Diagnozie (stanu międzyrzeckiej kultury) odnośne wnioski będą przedstawione Radzie Miejskiej… Będziemy czekać!
Przestrzeń dyskusyjna (teatralna) jest uporządkowana. Na sznurku (metoda sznurkowa, mapowanie przestrzeni aktywności) przypięte klamerkami pytania i zagadnienia, inicjujące dyskusję. Na stolikach (metoda stolikowa – wyrażanie swojego zdania, dopisywanie się do inicjatyw i pomysłów innych) plansze, puste na razie. Będzie rozwinięty biały dywan brystolu – kawałek miejsca (w MOK), gdzie można rysować i pisać…Tematy naszych warsztatów: Twoje miejsce w mieście,  Młodzi w miejscowości, Relacje, Przestrzeń, Czas wolny, Kultura.
Całościowe rozpatrywanie kulturalnych (duchowych) potrzeb. Problemów i wyzwań (współczesnych). Przestrzeń sztuki – twórczej myśli młodych, skierowana wektorowo w różne kierunki. Skojarzenia, i rozważania.
Jak pomóc realizować pomysły?
Jest w tych napisach dużo emocji. Przy stolikach osoby uczestniczące w panelach dyskusyjnych będą wymieniać się (mentalne kłącze, rozbudowujące się o kolejne myślowe impresje), by nie było – myślę – grup nacisku, towarzyskich układzików, bo nie o to chodzi…  Będą doklejane kartki, jeśli skończy się miejsce do pisania. Są moderatorzy dyskusji (to akademicki eksperyment, przywieźli go z Poznania studiujący już aktorzy teatru Spławskiej; Szymon Michalak, Kuba Potyrcha oraz Julianna Cap).
            Twoje miejsce w mieście – powinni to czytać samorządowcy, etatowe osoby w naszym światku kulturalnym, ci, którzy z racji funkcji animują kulturę, organizują imprezy, dobierają repertuar, zapraszają gości… Dbają o podaż odpowiednio szerokiej w swym asortymencie (dla wszystkich) oferty kulturalnej.  
Ważna dla młodzieży rzecz. Zaplecze ekonomiczne – wynika z rozmów, które podsłuchałam, i zapisów, jest niewystraczające. Brak pracy. By zostać tu. Osiedlić się po studiach. Miasto nie jest bardzo performatywne. Nudzą się tu. Dziejące się imprezy nie są wystarczająco rozreklamowane. Niekiedy wcale nie ma o nich plakatowej, poza MOKiem, informacji.
            Szerokie spektrum zainteresowań zebranych. Podróże, sztuka, film… Dostali kilka kolorowych czasopism, klej, nożyczki i markery, interesujące ich tematy wycinają, malują, piszą o nich... Niektóre obrazki to małe dziełka sztuki. Rysują też szkice ze swojej komórki – dzisiejszego okna na swiat.
            Relacje. Liceum jest słabe, ale ludzie spoko. Jak wszędzie (to o ludziach). Wystarczy ich jednak wyrwać z marazmu, coś zaproponować – jak tutaj... Żeby się wypowiedzieli. Zabrali głos. A mają wiele do powiedzenia. Wystarczy słuchać (i potem zadziałać…). Jest też inne zdanie (może aktorów występujących w teatrze Izabeli) – urocze miasto pełne ciekawych ludzi. Relacje rodzinne. Przywództwo. Kompromisy, toksyczna babcia. Nieśmiałość. Kłótnia. Koleżeństwo (to materiał dla socjologa….)
Miejsce – czego nam nie daje? – Za mało miejsc NA TRYBUNACH… (moje podkreślenie). Za mało młodzieży w projektach dla młodzieży (jak w całym kraju). To o tych trybunach…
Ich (różne) wizje świata. Dużo jest o ekologii. To młodzież obchodzi. Świat, który będą budować, by w nim mieszkać.
            Wolny czas – spacery, nuda… Odlotowy Międzyrzecz (odlatujemy na studia…). Bez zadęcia. Międzyrzecz – soczewka społeczeństwa polskiego. Jak lubię coś – to to zrobię… (jak sprawić, by młodzi polubili ważne tematy…). O polityce też jest, rozmawia się o tym w rodzinie.
Czy jest (w Międzyrzeczu, w Polsce) miejsce dla Was, dla młodych? Dla Waszych potrzeb, jeśli chodzi o Edukację…? (O tym debatują obecnie poważne zespoły naukowców, polityków). Dopisać wątki.
Słuchać Młodych. Ciekawie jest słuchać młodych. Oni sami są także krytyczni wobec siebie – ich ogólna samoocena, jeśli chodzi o to pytanie, to nie same dziesiątki, także siódemki i ósemki.
Najprawdziwsza burza mózgów. Cyklon. I metoda, jak zrobić diagnozę stanu kultury. Warto robić dym!!! Tak sądzę.

Fundacja „Dotyk Kultury” została założona przez Szymona Michalaka. Na stronie autor pisze o niej jako o procesie poszukiwania swojej drogi, (…) kreacja osobowości i realizacja pasji związanej z kulturą, teatrem i społecznictwem. Chce kreować (własny) pewien format rzeczywistości, i umożliwić to innym…
Zdaniem Szymona w naszym regionie wiele rzeczy wymaga zmian, a społeczeństwo (w szczególności młodzi ludzie) - integracji i uświadomienia mu możliwości działania.

Iwona Wróblak
maj 2019