środa, 31 sierpnia 2022

 

Piotr Rogala – akustycznie. Skocz w pudło gitary


Kończące się lato i ostatnie – oby nie – koncertowanie na świeżym powietrzu... Piotr Rogala – akustycznie na zamczysku naszym, szacownym dziedzińcu.

Na wschód od Edenu”. Tam gdzie wschodzi słonce poezji. I śpiewania. Rodzinnego, bo prawie cała rodzina Rogalów to pieśniarze... Dwie gitary klasyczne i instrumenty klawiszowe na scenie, kamiennych fundamentach budynku starosty.

Dawniej trubadur, jeśli – jak śpiewa Piotr w „Balladzie o trzech trubadurach” Wojciecha Młynarskiego - nie ukontentował słuchaczy, mógł za ten despekt nawet zapłacić głową... Sztuka musi być dobra. Piotr starannie się przygotował do recitalu, wybrał piosenki, które coś dla niego znaczą. Może zamykają pewne etapy w życiu.

„Wolna Grupa Bukowina”. Pamiętam ten zespół z dawnych lat, wtedy był synonimem autonomicznej wolności. Zapomnianej historii i przestrzeni, która bierze się z płuc oddychających pełnym powietrza wnętrzem. Żywiołu wody przepływającej potokami przez zdarzenia niczym czas nasz osobisty.

Dobrze, z wyczuciem gatunku, zagrany „Czarny blues o czwartej rano” Adama Ziemianina i Krzysztofa Myszkowskiego. Pochwycić chwile bezsenne, tęsknoty nieobecne z racji osoby, której dotyczą.

Klasyczna poezja śpiewana, czyli piosenki Zespołu „Stare Dobre Małżeństwo”. Na scenę jest proszony (przez ojca) junior Tomek Rogala, także – dobrze – śpiewa i gra na gitarze. Skocz w pudło gitary – to pomysł, jak przeczekać zawirowania miłosne. Wyjść z tym pięknie brzmiącym instrumentem w słońce – by pomóc słońcu lśnić... Kolejny „Blues dla małej”. Etiuda o miłości. Pewne listy być może nie powinny być wysyłane, po osiągnięciu adresata swoim zaistnieniem nie wyjaśnią spraw... Czy „Jest już za późno”? By odnaleźć się w dżungli świata. Jeśli czas ma dwa wektory. W świecie nieuporządkowanym przedmioty, które używamy, powinny stworzyć dla nas (bezpieczne?) miejsce. Zachwycić – coś, siebie - by nie zniszczył nas czas.

Pożegnania bywają bezsłowne.

Straże ustawione są wokół snów mężczyzny, kiedy pilnuje ich kobieta. Zmiany w polach widzenia – czy nastąpią? Zmiany – w strukturze własnej osobowej strażników... Szuka się, kiedy - „Szukania mi trzeba” – domu, gitarą i piórem. Wtedy niebo jest nad śpiewającym. Prześwit, kolumna oddechu.

Co jest ze wskazówkami Z(z)egara? Niepokój – odliczania, upływu, czy względności... Receptą może być nie-wyosabianie się z nurtu wskazówkowego. Nasiąkanie tarczą zegarową jak pobliskie ściany. Gra zbudowana z cegiełek, które same są szukaniem (sensu).

Znów twórczość Wojciecha Młynarskiego. „Ballada o torreadorze”, który uczył się od swego nauczyciele sztuki uników – z szacunku dla siły byka... Młody torreo chce postawić się w sytuacji byka, a zwierzę tym samym skłonić do (człowieczego, słabszego) zachowania unikowego.

Utopia systemów społecznych. Stanisław Klawe „U nieba wrót” opowiada o swoim życiu ziemskim poświęconym budowie socjalizmu rozumianego w założeniu ideologów jako tworzenie ustroju sprawiedliwego dobrobytu, niestety rewolucja nie pozwoliła na polepszenie życia człowieka, w zapędach działań biurokratycznych i totalitarnych nie starczyło czasu na wypełnienie ich pożądaną pierwotnie treścią.

Piotr Rogala zaprosił do udziału w swoim koncercie pianistę Dominika Fryzę z Pszczewa. Razem wykonali „Blues dla robotnika”. Także pamiętny utwór krakowskiego „Starego Dobrego Małżeństwa” o „Bieszczadzkich aniołach”, którzy swoje skrzydła mają schowane w plecakach, by nimi nie epatować... Braterstwo skrzydeł to radość nieukierunkowana, śpiewania, muzykowania, bycia pod niebem świata. Czasami muskają otoczenie tymi skrzydłami, zapalając w nas przyjazny wspierający ogień. Dominik też gra na ukulele. Razem z Piotrem zaśpiewali uroczą szantę. O podróży „w keji”, od której można Odbić (w podróż); Ona keja gdzieś jest i czeka, i podróżnik też jej wygląda, tej Bramy w wielkie Nieznane. W szeroki świat.

Nie tylko świat zwierzęcy tka nas w swej sieci, także fonosfera; kwiaty pielęgnowane przez ogrodnika zostały zaskoczone jego śmiercią. Na wszystkim zostawiamy swój odcisk bycia, pełnoprawni jako cząstki przynależnego nam czasu przestrzennego. We mgle naszych niewysłanych listów, wiadomości niedotarłych do adresatów.

Z ciekawością czekałam, jak Piotr zaśpiewa słynne Solidarnościowe „Mury” Jacka Kaczmarskiego. W "Obławie" był żal zabitych młodych wilczków i męska rozpacz starego wilka walczącego z gończymi psami i brutalnym bezwzględnym człowiekiem-myśliwym. Na koniec usłyszeliśmy pieśni o stosunkach sąsiedzkich, emocjach niekoniecznie dobrych, mających swe źródło pewnie w traumatycznych przeżyciach wyniesionych może z dzieciństwa. Dobitne i wyraziste było męskie granie w „Miłe tango” - o mężczyźnie, wojnie i kobiecie uprzedmiotowionej z tej racji... Niesentymentalna, bardzo ciekawa piosenka. Na bis – o szczerości wzajemnej, jej nieoczywistej potrzebie – utwór Stanisława Sojki pt. „Tolerancja”.

Ciekawy wieczór. Zanurzyliśmy się na godzinę w poezji, jej wizji przedstawionej przez Piotra, mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś dla nas zaśpiewa.

Iwona Wróblak

sierpień 2022










wtorek, 30 sierpnia 2022

 

Coś dla dzieci, coś dla dziecięcości. Centrum Rozwoju Bliżej Siebie.


Pętla malarska, przeźroczysta folia jak sztaluga rozpięta jest na grubych pniach drzew. Są też większe płachty papieru, można na nie napryskać... nasprayować, powstaną kompozycje. Pani Asia (logopedka) nakłada na małe talerzyki farbę . - Zaraz dostaniesz pędzelek, możesz go sobie wziąć do rączki... będziesz malować...? Łączenie kolorów. Percepcja. Kontatybilny ze sobą wszechstronny rozwój dziecka. Artreterapia. Tu MOŻNA się ubrudzić. Tu można Dotknąć Faktury świata, można Go posłuchać, samemu zabębnić – swe istnienie. Usłyszą. Dziecko też – Siebie usłyszy.

Centrum Rozwoju Bliżej Siebie dziś na zewnątrz. Upał jest, ale pod drzewami nad Obrą chłodniej... Mamy i tatowie. Babcie i dziadkowie też. Jest Uśmiech. Odprężenie – Radość. Zanurzamy się w niej my tzw. Dorośli. Piknik rodzinny. Bardzo rodzinny.

Z wielkiego kubełka wyczarowywane są duże bańki mydlaste lśniące kolorowe... Mieniące się piękną barwą światy nasze potomne... Uciechą jest je zniszczyć-rozprysnąć za pomocą łapki na muchy... Stworzone mogą zniknąć za naszą sprawą, ale pojawią się nowe! Nasze. I są! Stwarzamy świat dla Dzieci. (Na chwilę) powracamy z powrotem do tego dziecięcego edenu, oby dłuższą... Nie zaburzać świata dzieciom...

Piłeczki Sprawny nieco Maluch może „wyłowić” małym rybackim podbierakiem z suchego baseniku - i wrzucić do mniejszego, albo – co jeszcze ucieszniejsze – co wnętrza parasola podwieszonego rączką na sznurku... T tym parasolem to tak poważnie uczone, to prywatny pomysł jednej z pań pomagających w Pikniku, bo przez to podwieszenie fajna miska się robi we wnętrzu czaszy parasola... Wyjęte piłeczki można przykleić na taśmie rozpiętej na stelażu. Poza tym tutaj wszystko jest gruntownie według zasad nauk pedagogicznych przemyślane. Centrum Rozwoju Bliżej Siebie to zajęcia, których celem jest zapewnienie warunków do wszechstronnego wzrastania małego dziecka, wspierającego jego rozwój motoryczny, intelektualny, poznawczy i emocjonalny. Rozwoju mowy, integracji sensorycznej, poprzez różnorodność doświadczeń. Powtarzalność dobrych doświadczeń, tak myślę.

W klimatycznym parku nad Obrą małe dzieci, królestwo dzieciątek, niektóre nie mają chyba dwóch lat... I ich dorośli. Niektórzy przychodzą tu systematycznie, raz w tygodniu, inni przyszli z ciekawości. Zajęcia są oparte na autorskim programie właścicielki i pomysłodawczyni Pauliny Ciesielczyk-Olanin od 2017 roku.

Jest i tunel. Jak dla złowionych rybek. Gdzie można się wczołgać, i na chwilę schować... Taki figiel, a i też ćwiczenie – być może – poczucia bezpieczeństwa, dla Siebie, podstawowej rzeczy dla człowieka w jego cywilizacyjnym rozproszeniu, nieogarnianiu świata, oby tylko dziecięcym...

Pachołki. Hula-hop, mniejsze i większe, można je wrzucić na pachołka, to lekcja motoryki.

Roksanka, jak mówi jej babcia, ma niecałe dwa latka, ale już wie, że najporęczniej przysunąć sobie maleńkie krzesełko, usiąść na nim, by dostać się do wielkiego (dla Niej) djembe, i rączkami podotykać dźwięków. Próbuje, a za chwilę będzie koncert z Ewą Skrzek- Bączkowską. Czy będą grać? Ewa mówi, że nie wie, co się będzie działo, tu jest spontan. Ważne, że jest na czym... W koszu, i mandalowato ułożone na kocyku – wkrótce ten doskonały porządek ulegnie zaburzeniu; bębny djembe, drobne instrumenty perkusyjne - marakasy, kabasy, quira, tank drum, balafon... Każdy, duży i mały, w niebieskim Kręgu - ważnym spotkaniu społecznym przez to, że tu wszyscy są Ważni. Rodzice fotografują, ja też...

Postarajmy się MIEĆ coś w łapkach... Na djembe można usiąść jak na koniku. Dziecko i dorosły, już trzyma w ręku coś wydającego odgłos; jakąś piszczałkę klekoczącą drewnianą naturalną wibracją. Piękne obrazki rodzinne, bo gdzie jest wiedza, JAK się z dzieckiem bawić... Dotykamy opuszkami palców instrumentów, przeczuwamy niemal, jak na nas wpłyną. Metalowe srebrzyście brzmiące kuleczki w okrągłym temborku uspokoją świat... Zasiąść z tymi dźwiękami jak w półkolu, uderzyć pałeczką... Ewa ze swoją radością Wewnętrzną, Ewa z Uśmiechem niewyczerpanym, niespożyta w energii czynienia Jogi z Dźwiękiem, gdzie jest czyniony wgląd w swoje wnętrze, uczy rozpoznawać i nazywać emocje. Naśladując zwierzęta i rośliny... To czego nas uczą zwierzęta, a myśmy zapomnieli już, że też jesteśmy (Z)Nimi, jako homo sapiens, JEDEN z gatunków (tylko jeden z...). I czy to nie te pradawne Totemy (zwierzęce), naśladowanie i nauka, zanim rozpęknięcie się na MY i Oni (reszta natury) nastąpiło...? Umiejętność skupienia. Czyli nie-wędrówki myśli. Empatia i uważność. Odreagowanie i relaksacja. Powtarzalny ściśle wyliczony stymulowany (i odwrotnie) uderzeniem serca rytm. Wziąć głęboki oddech trzonem piersiowym, taki regulujący energię. Niech współgra oddech, niech współgra energia. Dostrajamy się, porządkujemy się w rytmie świata jego pulsowania. Malutka dziewczynka tańczy w środku; tworzy własny dla siebie osobisty krąg – wokół swojego centrum. W Centrum Rozwoju Bliżej Siebie na zajęcia Jogi mogą chodzić dzieci od 8 miesiąca do 12 roku życia, w różnych grupach.

Kilkuletni chłopcy zawzięcie boksują się z Gladiatorem - z wizerunkiem starożytnego wojownika. Nadmuchanym workiem z wbudowaną na dole komorą wodną dla stabilności; nieograniczone uderzenia, ciosy i kopnięcia – dobry sposób na emocje, które trzeba wypuścić jak powietrze z płuc – w formie społecznie akceptowalnej (jak dorosłe sporty walki). Zabawa rozwija zdolności motoryczne, stymuluje kontrolę nad swoim ciałem i ruchem, zachęca do marzenia o nowych sposobach widzenia otaczającego świata. Także - wzmacnia poczucie własnej wartości, poprzez aktywną zabawę.

Ewa na kolorowej chuście – bawimy się w śledzenie ruchów kotka, machamy rękami jak ufoludki. Śpiewa. To (każdego) joga. Czyli ćwiczenie. Uważność Tu i teraz. Jasny umysł. Mam go płynę sztorm mi nie straszny. Zwykła chusta a tyle zabaw można w związku z nią wymyśleć... Podnosimy nogi, bo tu chodzą mrówki! Wyobraźnia na temat owadzich odnóży działa. To jest mój świat. Afrykańskie pierwotne czyli pierwsze rytmy. - Bicie serca wyznacza w życiu rytm – piękny werset.

Wata cukrowa sprzedaje się koło siedziby Centrum Rozwoju, trochę słodkości zawsze przyciąga.

Kamienie sensoryczne. Plastikowe twarde trójkąty nakładane większy na mniejszy. By poczuć stopami nierówności. Akupresura stópek dziecięcych.

W „Centrum Rozwoju Bliżej Siebie”, jak czytam w ulotce, są też prowadzone przez Blankę Ciesielczyk warsztaty dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym rozwijające kompetencje matematyczne poprzez ruch, zabawę, twórczość czy piosenkę. Dzieci rozwijają myślenie przyczynowo-skutkowe. Poprawiają swoje kompetencje społeczne, emocjonalne i samoocenę. „Akademię Malucha” prowadzi Paulina Ciesielczyk-Olanin. „Sprawny Maluch” to zajęcia, gdzie dzieci rozwijają motorykę dużą i małą oraz kształtują nawyk aktywności fizycznej – prowadzi je Karolina Kaczmarek. W programie zajęć „Centrum...” jest jeszcze: Zabawa z literkami, Masaż Shantala dla niemowląt oraz Masażyki, kołysanki i wierszyki, animacje na urodzinach i innych imprezach okolicznościowych i koncerty relaksacyjne dla dorosłych.


Iwona Wróblak

sierpień 2022


































piątek, 26 sierpnia 2022

Turystyczne spacery z prof. Tureczkiem...


Jest nas kilkanaścioro – głodnych wiedzy; przedtem fama poszła, że można - turystycznie i poznawczo spacerować z naszym lokalnym oprowadzaczem, regionalistą, prezesem Towarzystwa Historycznego Ziemi Międzyrzeckiej prof. Marcelim Tureczkiem, świetnym gawędziarzem - po zabytkach, i zakamarach szalecie ciekawych...

Pomysł na poznawcze Spacery się przyjął, i zgodnie – a jest tu reprezentacja z Poznania, ze stolicy, nawet z francuskiego Bordeaux (chyba rodzinna wizyta), stojąc pod Ratuszem domagamy się następnych Spacerów, a przy okazji wymieniamy wieści ze świata, i naszego opola, podobne spacery też są w innych miastach.

Tematem Spaceru będą nasze dwa największe kościoły – św. Jana Chrzciciela i św. Wojciecha na Rynku. W Międzyrzeczu ponadto jest jeszcze cerkiew z obrządkiem greckokatolickim - to były kościół poluterański na ul. P. Ściegiennego, Kaplica Ewangelicko-Metodystyczna, kościół w Obrzycach, Sanktuarium Pierwszych Męczenników Polski.

W historii dzieje się tak, że albo zabytki istnieją w formie i funkcji niekoniecznie im zaprojektowanej, albo – ich nie ma w ogóle... Dlatego, jak mówi Tureczek, należy ich tkankę materialną zachować dla przyszłych pokoleń. W budynku, gdzie mieści się Szkoła Muzyczna I stopnia, przed wojną była kaplica Nowoapostolska. W tradycji wczesnośredniowiecznej najstarszy w mieście kościół parafialny p.w. św. Krzyża stał w zachodniej części Rynku. Plac Ratuszowy to teren pocmentarny, pochówki z 2. poł. XIII wieku zalegają półtora metra pod powierzchnią bruku. W tych czasach świątynie posadowione na głównych placach, rynkach, niekoniecznie z Ratuszem, pełniły funkcje również publiczne, obradowała w nich Rada Miejska. Dawna obyczajowość była inna, miejsce pochówku nie posiadało tak wielkiego jak dzisiaj znaczenia sakralnego, było miejscem handlowania, wypasu krów.

Historia kościoła św. Wojciecha jest ciekawa. Za panowania bardzo katolickiego króla Zygmunta III Wazy Międzyrzecz był miastem królewskim, ale większość mieszczan była wyznania protestanckiego. Początek XVII wieku wiąże się z kontrreformacją. Aby wyznawać kult protestanci musieli zbudować własny kościół, początkowo na nabożeństwa zbierali się w dwóch, położonych obok siebie, prywatnych kamienicach. Pod względem architektonicznym protestantyzm wiele zaczerpnął z katolicyzmu. Kościół św. Wojciecha, autorstwa nadwornego berlińskiego architekta K.F. Schinkla, który przebudował niemal cały Berlin, pierwotnie był drewniany, i płonął, jak całe miasto, często. W dwóch kamienicach sąsiadujących z kościołem mieściła się szkoła i parafia. Bryła kościoła to stylowa budowla klasycystyczna, przestrzenna – mieściła kilka tysięcy wiernych zgromadzonych na dwóch poziomach – kościoły protestanckie miewały nawet kilka pięter, i przyjazna dla ludzi, z dużą ilością wpadającego przez okna światła, z charakterystycznymi dla tego stylu elementami, nawą, dużymi emporami, z centralnie usytuowanym obrazem Ukrzyżowania. Ławy dla wiernych w świątyniach protestanckich skupiały się wokół kazalnicy, jako centralnym miejscu, że względu na ważność głoszonego Słowa. Pozłacaną kulę na wieży ufundował znany międzyrzeczanin sukiennik Johann Volmer, to tzw. wehikuł czasu, dość często spotykany element architektury tego okresu. Dzwon z wieży z 1936 r. upamiętniał ofiary I wojny światowej. Po ostatniej wojnie zachowano część wystroju, nie usunięto oryginalnych elementów architektonicznych.

Kościół św. Wojciecha po II wojnie stał się rzymskokatolickim kościołem garnizonowym, a w latach 80. ubiegłego wieku miejscem protestów opozycji przeciwko składowaniu w pobliżu Międzyrzecza odpadów atomowych, manifestacje były cykliczne, ówczesna Milicja nakładała na protestujących mandaty.

Miasta niekoniecznie cechowały się wielokulturowością, rywalizacja grup wyznaniowych była na porządku dziennym. Ekonomiczny praktycyzm jednak brał górę nad ideologią, i nawet proboszcz zastawiał się u Żydów, którzy mieli najlepszy w mieście procent. Stosunki między katolikami a protestantami nie były sielankowe. Wybuchały tumulty religijne, przeszkadzano sobie w czasie uroczystości religijnych. Jednak jeśli rzecz miała dotyczyć pogromów Żydów, oba odłamy chrześcijańskie zwykle zawierały w tym celu rozejm...

Na miejscu dzisiejszej Apteki na oś. Centrum stał kościół Szpitalny p.w. św. Ducha, w XVII wieku uzyskał prawa parafialne. Po kilkudziesięciu latach istnienia został rozebrany. W miejscu dzisiejszej galerii na rogu ulic Kazimierza Wielkiego i Chrobrego była Kaplica św. Jana. Do parafii przynależała wtedy Winnica – odrębna do 1922 r. od miasta jednostka administracyjna.

Dokładnie nie wiemy, kiedy powstał kościół św. Jana, źródła mówią o końcu XV wieku. Renesansowe polichromie odkryto w 2009 r. przy okazji remontu, widnieje na nich data fundacji świątyni, rok 1545 r., dokonana przez starostę Międzyrzeckiego Wawrzyńca Myszkowskiego herbu Jastrzębiec. Kościół, który przedtem miał wezwanie Maryjne, odebrano protestantom w 1604 r. Miejsce to, w którym teraz tak pięknie brzmi muzyka klasyczna, jest prowincjonalną budowlą gotycką z zachowanymi wiązaniami i sklepieniami właściwymi dla tego stylu, o unikalnej tożsamości wynikłej z wielowiekowych tradycji kulturowych, współczesnym Ołtarzem z 1966 r., kiedy do Międzyrzecza przywieziono relikwie 5 Braci Międzyrzeckich celebrując uroczystości związane z tym wydarzeniem. Wieża kościelna pochodzi z 1824 r. Wokół kościoła, pod ogrodzeniem, jest cmentarz przykościelny użytkowany do lat. 20. XIX wieku, kilka metrów nawarstwień pochówków, kiedy w wyniku braku miejsca na nowe pochówki powstał cmentarz katolicki, sąsiadujący ze starszym ewangelickim cmentarzem – jak pisze ówczesny proboszcz: droga do niego była daleka i błotnista (za dzisiejszym Osiedlem Centrum). 3 brązowe dzwony kościelne św. Jana – jak mówi Tureczek, są najbardziej wyważone w porównaniu z innymi międzyrzeckimi dzwonami, powstały w 1904 r., i w latach 60. ubiegłego wieku

Według źródeł historycznych teren przy kościele był jeszcze w XVII wieku pusty. Kościół św. Jana dotyka swymi ścianami murów miejskich. Park przy kościele, najstarszy w mieście, powstał w katach 40. XIX wieku na miejscu fosy obiegającej mury miejskie; miały trzy bramy: Wysoka (ul. Ściegiennego), Młyńska – za placem Garncarskim i Oberska - do Obry. Była jeszcze furta w kierunku Świebodzina.

W XVIII wieku nasze miasto liczyło 3,5 tys. w XIX wieku - 5,5 tys. mieszkańców...

Wysłuchaliśmy z zapartym tchem ogromu informacji o naszym Międzyrzeczu, mamy nadzieję, że następny Spacer turystyczny będzie już we wrześniu...


Iwona Wróblak

sierpień 2022






 

środa, 24 sierpnia 2022

 

Inna Kamaryan z recitalem pieśni na Zamku


Na dziedzińcu zamkowym, za sprawą Starościny Agnieszki Olender, gościliśmy Innę Kamaryan z Wrocławia, śpiewaczkę operową, której akompaniował na instrumentach klawiszowych Jerzy Janke. Koncert prowadził Jan Edward Czachor.

Szkolony sopran pani Inny, z delikatnym rosyjskim akcentem; Kamaryan przyjechała do nas z Uzbekistanu, wysłuchaliśmy arii z opery „Giani Schicchi” Giacomo Puciniego, pieśni „Mattinata” Ruggero Leoncavallo, „Boleros Laspaniola” - znany i lubiany utwór z kręgu kultury hiszpańskiej.

Druga część koncertu poświęcona była twórczości Anny German, polskiej piosenkarki, która debiutowała na scenach w latach 60. ubiegłego wieku. German, podobnie jak Inna Kamaryan, urodziła się w Uzbekistanie, i przez jakiś czas również mieszkała we Wrocławiu. Obie panie łączy też posiadanie pięknego głosu. Przypomnieliśmy sobie kilka przebojów niezapomnianej German w wykonaniu Inny Kamaryan i Jerzego Janke - „Tańczące Eurydyki”, „Człowieczy los”, „On mi się podoba”, „Jesteś moją miłością”, „Nie ma takich słów”, „Ty jesteś taka romantyczna”, piosenkę z repertuaru Anny Jantar „Żeby szczęśliwym być”, i inne. German śpiewała w kilku językach: po włosku, angielsku, rosyjsku i polsku.

Arie operowe i piosenki Anny German w wykonaniu zawodowej śpiewaczki, piękny koncert na dziedzińcu zamkowym.


Iwona Wróblak

sierpień 2022










sobota, 20 sierpnia 2022

 

Rajskie koncerty w kościele św. Jana


Burze w okolicy omijają nasz Międzyrzecz, nie przeszkodzą nam w delektowaniu się muzyką. Ostatnie – aż - dwa koncerty w Międzyrzeczu, w kościele św. Jana Chrzciciela.

31. koncert edycji Muzyki w Raju w 2022 r. Francuskie ballady i chansons, mało znane, a piękne - z XIV-XVI wieku. Bardzo wysoki męski głos Dorona Schleifera, i akompaniament Coriny Marti – na dwóch trójkątnych instrumentach klawesynowych, zestawionych ze sobą w prostokąt: clavisimbalum (XV wieczny przodek klawesynu) i klawesyn renesansowy. Francuskie ballady i chansons z XIV – XVI wieku; Lamech Judith et Rachel, i anonimowe, niektóre bez tytułu: Passerose de biauté, Je voy le bon tens, Jet fort qu’en amour, Pour L’amour, Anthonello da Caserta (ok. 1355 – 1402) Dame Gentil en qui, J’ay grant desespoir, Lamech Judith et Rachel de plourer, Indescort Pierre Moulu (ok. 1484 – 1540), Amy souffrez, J’ai mis mon coeur, Nicolas Gombert (ok. 1495 – 1560) Tous les regretz, Pierre Attaignant (ok. 1494 – 1552) Branle commun, Pierre Sandrin (ok. 1490 – 1561) Doulce memoire, Pierre Attaignant Pavane- Gaillarde sur la Pavane, Jean Mouton (ok. 1459 – 1522) / Josquin des Prez (ok. 1450 – 1521), Adieu mes amours. O czym śpiewa Doron Schleifer, gra pianistka? Może o zwykłych sprawach ludzi, które zajmowały ich w tej odległej epoce. Na pewno o miłości... O nastroju piszącego nuty.

Historie ludzkie po starofrancusku. Rytm dawnych epok. Dużo wolniejszy niż teraz. Kontemplujący sztukę i muzykę. Kościelne brzmienie instrumentu, ten drugi klawesyn renesansowy, brzmi nieco inaczej... Jak membrany cienkich sprężynek... Pewne, i delikatnie uderzające w klawisze, dłonie Coriny Marti, muskające je... Ilustracja do tenorowego śpiewu. Są też partie instrumentalne. I a'capella Schleifera... Podziwiamy kunszt wokalny śpiewaka. Wsłuchujemy się z ciekawością w te unikalne kompozycje, klawesynowy dźwięk miękko osiada w katedralnej sali kościoła. Koraliki perełek nut lśnią odbiciem na ściennych renesansowych freskach, jak misterna układanka...

To muzyka do wielokrotnego odsłuchania. Wykopana z czeluści muzealnych archiwów, przywrócona życiu dzięki umiejętnościom, i wrażliwości jej odkrywców... Ale taka jest – co roku – muzyka prezentowana w koncertach Muzyki w Raju. Właśnie ta mniej znana. Dlatego budzi emocje... Nieznane kusi, zwłaszcza gdy odnajdujemy siebie w umysłowości, aktywności twórczej ludzi, których dawno fizycznie nie ma, ale pozostawili po sobie – nuty...

Wielkie jasnozielone hortensje czekają na ławce kościelnej, by zostać wręczone muzykom. Ostatni koncert międzyrzecki będzie dotyczył Europejskiej Muzyki Lutniowej przełomu XVI i XVII wieku. Michał Gondko przywiózł ze sobą dwie, różnej wielkości, lutnie renesansowe. Chociaż, jak mówi, jest – była ich w Padwie, cała rodzina... Różne rozmiary – altowa, basowa, tenorowa, rożne barwy dźwięku... Oglądamy kopię instrumentów tradycji weneckiej. W Padwie były warsztaty lutnicze. Instrument był zbudowany z 31. listew cisowych, z dużą płytą rezonansową ze świerku. Jak kultura danego regionu kształtowała gusty i zainteresowania muzyczne twórców, słuchaczy? Możemy się tylko domyślać...

Pierwszy utwór – Florilegium. Przekrój muzyki komponowanej na lutnię: włoską - Miscellanea italica: Giulio Cesare Barbetta (ok. 1540 – po 1603), Padoana detta Zo per la Brenta, też anonimowych, jak to często wtedy bywało, twórców, Ricercata, Simone Molinaro (ok. 1570 – po 1633) Saltarello primo, Currentes, Lorenzino Trajetti (zm. 1608), Praeludium Gioan Battista Domenico (ok. 1600), Bergamasco.

Polska muzyki komponowana na lutnię, wpisujemy się w ten europejski nurt lutniowy. Miscellanea polonica: Tobias Hume (ok. 1579 – 1645), A Pollish Vilanell, Ambrosius Albertus Długoraj (ok. 1557 – po ok. 1619) Fantasia, Jacob Reys dit Polonois (ok. 1550 – 1605), Courante Casparus Sieleczky (ok. 1570 – ?), Praeambulum Matthäus Waissel (ok. 1535 – 1602), Polnischer Tanz... czy rozpoznajemy swojskie rytmy? W owym czasie kultura była uniwersalna, słuchano na dworach muzyków z innych krajów, czerpano od siebie inspiracje.

Miscellanea germanica, niemieckojęzyczna: Jak po niemiecku brzmiała lutnia? Autorzy też anonimowi, do autorstwa nie zawsze przykładano wagę - Es sind doch selig alle die, Matthias Reymann (ok. 1565 – po 1625) Galliarda, Johannes Spalkaiber (ok. 1600?) Praeambulum Benedictus de Drusina (ok. 1520 – ok. 1578) Fantasia, Tantz des Graffen von Manßfeldt...

I - Miscellanea anglica: Toys, Barick Bulman (ok. 1600) A Paven, Anonim/John Coprario? (ok. 1570/80 – 1626) Allemandt à Globe / Jigge of Cooper. Flandricum: Nicolas [de] Rans ( przed 1548 – ?), Branles.

Krótkie ludowe tańce francuskie, jak wyglądała do nich choreografia...? John Dowland, słynny lutnista żyjący w czasach Szekspira, słuchamy jego koronkowej kompozycji pt. „Samotnik i samotniczka”, to na bis... Dużo wrażeń muzycznych. Zachwytu instrumentem, i kunsztem wykonawcy.

Program przygotowany specjalnie na Festiwal „Muzyka w Raju 2022”.

Iwona Wróblak

sierpień 2022