wtorek, 29 sierpnia 2017

Ośrodek Głębokie gościł PREZENTACJE SZANSY

            Pensjonat "Pod Strzechą" państwa Jacka i Beaty Bełzów nad Jeziorem Głębokie - po raz kolejny – gościł niepełnosprawnych muzyków, którzy przyjechali do naszego Stowarzyszenia Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej „Szansa” na coroczny, w tym roku już XXII, koncert z cyklu „Prezentacje”.
Dla osób, które śpiewają na koncercie - ta jedyna w roku chwila - będzie zapamiętana na długo. Moment, kiedy mogli, MIMO swojej niepełnosprawności wystąpić na scenie, zaśpiewać – a do tej chwili przygotowują się długo, kilku z nich w ciągu roku kształci się w sztuce wokalnej, a po wydarzeniu – nastąpiły równie ważne wzajemne spotkania - w gościnnej Restauracji i Pensjonacie „Pod Strzechą” u państwa Bełzów, i rozmowy. W tym roku mieliśmy przyjemność słuchać, spotkać znowu Monikę Kubiak, Grzegorza Nowakowskiego, Karolinę Szulgę, Izabelę Jakubowską, Barbarę Borowicz, Władysława Kaczmarka, Honoratę Frankiewicz, Annę Ilminowicz i Katarzynę Leśkiewicz oraz uczestników zajęć w DPS Jasieniec i ŚDS Międzyrzecz.
            Urokliwa przyroda Ośrodka Wypoczynkowego „Głębokie”, cień wysokich drzew, w piątkowe pogodne popołudnie - kameralny charakter spotkania, niezbędny dla charakteru tej imprezy, dla prezentacji osobistych możliwości, mimo uszkodzeń organicznych, który od lat jest ideą realizowaną przez Stowarzyszenie. Artystyczne spełnienia są możliwe (chociaż trudne), co widać dobitnie na przykładzie Karoliny Szulgi, która od lat śpiewa, interpretuje w sposób nierzadko aktorski – trudne technicznie piosenki. Dlaczego tak się dzieje, że śpiewa tak dobrze mając tak znaczny ubytek słuchu, jest dla mnie tajemnicą… Niemniej faktem jest, że dziewczyna jest twórcza, i tę jej wrażliwość widać na scenie, i tym samym to, że słuch muzyczny nie jest dokładnie tożsamy ze zwykłym naszym (tak przez laików interpretowanym ) tzw. usznym słuchem, że zmysły mogą się zastępować – w tak dużym stricte artystycznym stopniu…
            Podobnie jest z Anią Ilminowicz. Smukła drobna dziewczyna, także z licznymi uszkodzeniami… Kiedy wchodzi na scenę, braki te stają się nieistotne – skoro potrafi zaśpiewać piosenkę z repertuaru słynnej z wokalnych możliwości Whitney Houston…  Scena, śpiewanie, to Ani żywioł… Również pracowitość, z jaką podchodzi do pracy nad własnym rozwojem. To dobrze, że nasze Prezentacje rozumieją, i podzielają, pasje Ani, i jej podobnych młodych ludzi, dając szansę samorealizacji na koncertach. Śpiewająca nieustannie, w duszy i sobą, jest Basia Borowicz, osłuchana z muzyką otaczającą ją zewsząd, ciągle nucąca – jak mówią jej przyjaciele i znajomi, głęboko zanurzona w tej formie osobistej ekspresji. Basia najlepiej docenia kunszt muzyczny utworów emitowanych w mediach, ich warstwę słowną, teksty, wsłuchuje się w nie uważnie - śpiewając, interpretując, przeżywając te dzieła osobiście. Jest w tym dojrzała afirmacja życia - sądzę, zrozumienie dla tematów, które zajmują wybitnych twórców form muzycznych – tak to widzimy na scenie, chociaż jej mama mówi, że na co dzień Basia jest zupełnie zwyczajna, w dodatku musi się zmagać z dolegliwościami fizycznymi, które większości z nas nie dotyczą… Stowarzyszenie „Szansa” doskonale rozumie rolę rodziny, zwłaszcza tej najbliższej, w rozwoju, rehabilitacji, osoby niepełnosprawnej, tej komunikacji wzajemnej, skutecznej, która obejmuje, powinna obejmować wiele stron – społeczną (szeroko pojęta integracja z osobami bez (dużych) uszkodzeń fizycznych czy psychicznych) i środowiskową – rodzinną, najbliższą, także instytucji tym się zajmujących… Karolina dedykowała piosenkę swojemu Tacie, który w czasie poprzednich Prezentacji leżał w szpitalu – teraz był obecny (i filmował śpiewającą na scenie córkę…). Także mamy wokalistek (mi znanych od lat kilku czy kilkunastu) Basi i Karoliny – wspaniałe mądre kobiety, od których nauczyć się można bardzo dużo… I które nie skupiają się wyłącznie na swoich dzieciach – więcej, poprzez wzmożoną troskę o nie, z powodu ich niepełnosprawności, wkładają swój olbrzymi wkład w poznawczy aspekt dotyczący sposobu i metod adaptacji osób z niepełnosprawnością w społeczeństwie – jak jest od lat w przypadku pani Anny Szulgi.
            Informacje dotyczące instytucji pomagających rodzinie są sygnalizowane na tablicy: Lubuskie Inicjatywy Młodzieżowe (Budżet Inicjatyw Obywatelskich), Barwy Wolontariatu – Razem Inaczej, SP nr 2 w Międzyrzeczu im. Szarych Szeregów, Grupa Nieformalna; nauczyciele, terapeuci, opiekunowie Samorządu Uczniowskiego w SP nr 2 – gdzie Stowarzyszenie „Szansa” ma siedzibę, Młodzież On-Life, ZLOP, Lubuskie Warte Zachodu. Na koncercie byli obecni przyjaciele i osoby wspierające Stowarzyszenie – dyrektorzy SOSW, PCPR, SP nr 2 i inni, którzy otrzymali symboliczne upominki w kształcie uroczej Nutki wiolinowej, także stały przyjaciel – od wielu lat, pan Jacek Bełz. Organizatorzy podziękowali też innym sponsorom, bez których Prezentacje nie mogłyby się odbyć: Starostwo Powiatowe, Urząd Gminy Międzyrzecz, Gospodarczy Bank Spółdzielczy, Międzyrzecki Ośrodek Kultury, ZLOP Zielona Góra, Międzyrzeckie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji, „JADAR” Drukarnia Międzyrzecz, Ewa i Włodzimierz Szopińscy, Elżbieta Górna, darczyńcy 1 % od podatku dochodowego, Beata i Henryk Szmulkis, Katarzyna Wiese, Anna i Mirosław Szulga, Sylwia i Sławomir Guziccy.
            Bolesław Kołodziejski – konferansjer wieloletni Prezentacji, z zawodu terapeuta i nauczyciel (także instruktor muzyczny naszych wokalistów) zapowiedział i przedstawił kolejnych wykonawów. Monika Kubiak z Międzyrzecza. Także uczy się śpiewać – to dobrze, bo ma dobry słuch, i jak słyszymy, z każdym występem widać duże postępy, także w doborze trudniejszego repertuaru. Ślepota – prawie od urodzenia, zupełnie jej nie przeszkadza, nam także, Monika ma piękny wysoki głos, udziela się artystycznie na większości lokalnych imprez. Teraz też przybyła do nas ze swoim ojcem. Wykonawcom ponadto opiekują się wolontariusze.
             Izabelę Jakubowską z Zielonej Góry także znamy, jest żywiołowa, radosna i takie też wybiera piosenki. Władysław Kaczmarek śpiewał nam piosenki z repertuaru Bułata Okudżawy. Dowiadujemy się, że mimo widocznej niepełnosprawności skończył studia i pracuje nad licencjatem. Wsłuchujemy się w teksty, smakujemy poezję śpiewaną, którą nas co roku Władek raczy. Radość i spontaniczna empatia to Honorata Frankiewicz, także dobry głos, wrażliwość, kochamy za to Honoratę, to dobry duszek Prezentacji. W programie słyszymy również następną odtwórczynię poezji śpiewanej, wykonywanej z naturalnością wynikającą ze zrozumienia istoty gatunku – Katarzynę Leśkiewicz. Katarzyna mówiła mi kiedyś, że mimo wózka jest mobilna i samodzielna, także gotowa do uczestnictwa w koncertach poza Trzcielem, z którego pochodzi. Myślę, że wykonawcy Prezentacji z powodzeniem mogliby śpiewać z koncertach spoza formuły dla osób niepełnosprawnych, i tak też się w wielu przypadkach dzieje.
            Między poezją były też żartobliwe choreograficzne pastisze oparte na temacie z popularnego kiedyś serialu „Bonanza” rodem z Dzikiego amerykańskiego Zachodu, w kostiumach z epoki, z rewolwerami rzecz jasna, w wykonaniu uczestników zajęć w Środowiskowym Domu Samopomocy w Międzyrzeczu, autorski układ choreograficzny w wykonaniu Grzegorza Nowakowskiego z międzyrzeckiego DPS, a także pokaz tańca klasycznego, południowoamerykańskie rytmy – w sukniach  i pantofelkach, z wysoko upiętych fryzurach, prezentowały się w swej kobiecości panie z Domu Pomocy Społecznej w Jasieńcu. Szyk i elegancja.
            Koncert szybko minął… pan Bełz i organizatorzy; Sylwia Guzicka, prezes Stowarzyszenia „Szansa”, zaprosili gości na wykwintny poczęstunek do Restauracji „Pod Strzechą”. Wielka uroczystość, feta z okazji wzajemnych znajomości, przyjaźni wieloletnich, miała się ku końcowi. Wysiłek organizacyjny, hojność i zrozumienie sponsorów… Pani Guzicka, jak napomknęła, pisze nowy projekt unijny… Aby samorealizacja uczestników Prezentacji była nieustająca i jeszcze głębsza, przynosiła satysfakcję wielu stronom. Podziękowano za przybycie i obecność – wykonawcom z opiekunami, Halinie Pilipczuk ze Starostwa Powiatowego, Jarosławowi Szałacie – przewodniczącemu Rady Powiatu, Zofii Plewa - członkowi Zarządu Powiatu, Elżbiecie Górnej – dyrektor PCPR Międzyrzecz, Annie Wasiluk-Sawka – sekretarzowi Gminy Międzyrzecz, Katarzynie Dymel - dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 w Międzyrzeczu, Lesławowi Hołowni – burmistrzowi Skwierzyny, Ewie Zdrowowicz-Kulik - prezesowi Fundacji „Serce na dłoni”, Katarzynie Drejer – z Fundacji „Pomagamy”, Annie Kwiecińskiej – dyrektorowi DPS Międzyrzecz, Arlecie Stacheckiej – dyrektorowi Ośrodka Szkolno – Wychowawczego oraz przedstawicielom lokalnych mediów.


Iwona Wróblak
sierpień 2017
















niedziela, 27 sierpnia 2017

Kęszyca Leśna gospodarzem Dożynek Gminnych

            Kęszyca Leśna w tym roku została gospodarzem Dożynek Gminnych. Przestronny plac w centrum osady, niegdyś defiladowy, zdołał pomieścić wielu gości, którzy – pomimo że nie przewidziano w tym dniu, na tę ważną gminną uroczystość, kursów autobusów miejskich do Kęszycy Leśnej – prywatnymi samochodami licznie przybyli na Dożynki’ 2017.
            Dziecięcy słupowy Minionek nas witał przez mgnienie w drodze przez kęszyckie lasy na Dożynki, jak też dekoracje z kwiatów. Na scenie powitał gości zespół „Kęszyczanki”, z mini recitalem pieśni do tańczenia i słuchania. Po tradycyjnej mszy św. w pięknym kęszyckim kościele p.w. Miłosierdzia Bożego – z celebracją poświęcenia chleba dożynkowego i wieńców dożynkowych (których istotnym elementem wystroju i dekoracji były wypieczone tegoroczne chleby) i przemarszu korowody dożynkowego, pod przewodnictwem Orkiestry Dętej z Grochowa, rozpoczął się program artystyczny. Wystąpiły wspomniane „Kęszyczanki”, ponadto w programie - Klub Tańca „Fan Dance”, wielogłosowy Chór Dziecięcy „Piccolo” z Ewą Witkowską – jak zawsze nagradzany rzęsistymi oklaskami, za wysoki poziom artystyczny i dziecięcy urok młodziutkich wokalistów. Międzyrzecki Chór Kameralny – dyrygent Paulina Staniec, pieśni bardzo różne, z różnych epok, wykonane a’capella, nasz lokalny dorosły chór z prawdziwego, profesjonalnego zdarzenia. Ludowy Zespół „Nietoperzanie” i jego pieśni ludowe i patriotyczne, oraz  Chór „Echo” z Międzyrzecza z utworami o podobnej tematyce.
            Bezsprzecznie do ciągłego podziwiania były, wystawione w pobliżu sceny, w liczbie kilkunastu, starannie wykonane na stelażach dziełka sztuki florystycznej – wieńce dożynkowe, jeden z głównych, obok dzielenia chlebem, punkt programu – kompozycje w przeróżnych kształtach, z feerią barw naturalnych plonów ziemi. Fioletu winogron, kolorowej palety kwiatów ogrodowych, pomarańczu wielkich kuli dyni, dorodnych kłosów zboża, ujętych w pęki itd., – i wszystkiego, co rośnie na polu i w ogrodzie. Konstrukcje w kształcie wiatraka zbożowego, kosza zbóż, w soczystych barwach końca lata. Każdy wieniec był inny, wszystkie niepowtarzalne, wiele z nich zasługiwało na uwagę, zdjęcie i gratulacje dla twórców. Ostatecznie nagrodzono wieniec z Bukowca.
            Dożynkowe obchody rozpoczęła krótka przemowa gospodarza Gminy, burmistrza Międzyrzecza Remigiusza Lorenza, zawierająca podziękowania od władz gminnych rolnikom za ich trud, podziękowania ludziom wsi pracującym na ziemi rolnej, w przetwórstwie żywności. Także - za przygotowanie Dożynek - delegacjom sołectw w Gminie.
            Gościnna Kęszyca Leśna częstowała gości grochówką i zupą gulaszową, kiełbaskami, serwowanymi w dużych ilościach, o określonej godzinie ustawiły się do dwóch wojskowych kuchni po smaczne zupki spore kolejki. Wiejskie święto serwowało na stoiskach sołeckich specjały okolicznych Kół Gospodyń Wiejskich. Pyszne delikatne Gorzyckie pierożki z grzybami, które zdobyły III miejsce w Konkursie Kulinarnym (Dyplom do publicznego wglądu), potrawa autorstwa Pauliny Maślak, także obok – rodem ze Św. Wojciecha, smakowity serowiec, orzechowiec i drożdżowiec, popis kunsztu kulinarnego pań z tamtejszego KGW.
            Z Nietoperka Wacław Nycz przygotował małą wystawę etnograficzną, która – jak powiedział, zawiera zaledwie cząstkę jego prywatnych zbiorów. Oprócz zdjęć dotyczących historii Kęszycy, miasta kiedyś zamkniętego, w którym stacjonowała radziecka jednostka wojskowa, także dokumenty obrazujące część historii Nietoperka, miejsca gdzie po wojnie przyjeżdżali repatrianci z różnych stron. W tym małym okolicznościowym muzeum zgromadził trochę dawnych domowych sprzętów, jak najprawdziwszy kołowrotek z drewnianym krzesełkiem, łopaty do pieczenia chleba, ręcznie tkane kolorowe kilimy przywiezione przez osadników z Milna w powiecie Zborowskim, z polskimi motywami ludowymi, wyglądające jak młynek do mięsa urządzenia do gniecenia maku, do rozdrabniania zboża, czy tarczę zębatą do łuskania kolb kukurydzy. Drewniany cep do młócenia zboża, sito czyli przetak, przepiękny zabytkowy samowar, narzędzia służące do wyrobu materiału z lnu, w kilku etapach przeróbki tego tworzywa. Kilka maselnic – różnych rozmiarów – takich sprzętów nie ma nawet nasze muzeum międzyrzeckie. Koromysło do noszenia wody ze studni, maglownice, niecki do zarabiania chleba, mechaniczny magiel. Także niemiecka przedwojenna – z renomowanej firmy z Berlina, metalowa wirówka do mleka – dowód na wielokulturowość naszych ziem.
            Tematycznie – zważywszy na okazję, czyli Dożynki, doradzał na swoim stoisku Lubuski Ośrodek Doradztwa Rolniczego. Obok broszur z przepisami na potrawy oferował informacje Sieci o innowacjach w rolnictwie, produkcji żywności, leśnictwie i na obszarach wiejskich, tworzeniu i funkcjonowaniu sieci kontaktów pomiędzy rolnikami, podmiotami doradczymi, jednostkami naukowymi, przedsiębiorstwami sektora rolno-spożywczego oraz pozostałymi podmiotami wspierającymi wdrażanie innowacji w rolnictwie i na obszarach wiejskich.
            Obok poznawczych walorów, pod namiotem – coś dla uciechy dziecięcej, i nie tylko… Bo malować akwarelami lubi każdy (dzieciak), dorosły też… Wspaniała okazja, żeby pobawić się z w sztukę…  Dworzec-Tworzec Pracownia Twórcza przyniósł swoje maty, które pomagają dzieciom zapanować nad ciałem, kończynami, tak by były zborne, podlegle naszym (mózgowym) zamiarom i chęciom – za pomocą prostej idei kolorowych pól, na które trzeba nastąpić obydwiema nogami czy rękami. Aleksandra Banak ponadto wymalowała dzieciom (zmywalnymi farbkami) wiele kocich wąsów i nosków na buziach. Także były w tym kąciku oblegane przez dzieci zamki dmuchane, na których mogły one poskakać, pozjeżdżać i nacieszyć się chwilą zabawy.
            Wyłożony sztuczną zieloną trawą parkiet przed sceną w godzinach wieczornych miał się stać areną tańców do muzyki z Zespołem „Astor”. Dzięki dobrej pogodzie zabawa trwała do późnych godzin nocnych.

Iwona Wróblak
sierpień 2017
























             

niedziela, 20 sierpnia 2017

W malinowym chruśniaku działkowym – Dożynki 2017

            Stosowna do chwili celebra towarzyszyła wręczaniu, przez prezesa ROD „Krecik” Jana Drozdę, Medali – dla najbardziej zasłużonych działkowców, to zwyczajowe docenienie wielu godzin ich codziennej pracy. Organizatorzy, Zarząd, zadbali też o oprawę artystyczną, o muzykę – do tańczenia, i o miejsce do zabawy – specjalnie przygotowane. Szczególnie doceniły to działkowiczki – na oko dwa pokolenia działkowiczek (może trzy – z pociechami…), tańcowały do godzin wieczornych i prawie nocnych… Są Dożynki – trzeba się cieszyć!
            Polski Związek Działkowców w Warszawie przyznał Złotą Odznakę „Zasłużony Działkowicz” - Janowi Maksymiukowi. Okręgowy Zarząd PZD Gorzów wyróżnił – Srebrną Odznaką „Zasłużony Działkowicz”: Henryka Misiarza, Andrzeja Przybysza, Artura Janickiego i Jana Płotczyka. Brązową Odznakę „Zasłużony Działkowicz” otrzymali: Bogumiła Wereszko, Bożena Sima, Ryszard Lorkiewicz, Bogdan Biliński, Zbigniew Ciesiółka, Jerzy Błaszczyk, Roman Turosz, Mirosław Zboralski, Antoni Kuczyński, Leon Topolski, Stanisław Dąbkowski i Marian Bulicz.
 Dyplomami uznania za najpiękniejsze działki uhonorowano: Krzysztofa i Krystynę Krajewskich, Józefinę Masiukiewicz, Janusza Mareckiego, Grażynę Cholaszczyńską, Stefana Mazurka i Anitę Matuszczak.
            Jak mi mówią, panią Józefinę Masiukiewicz często można zastać na jej działce. Tak było przez te lata, 35 lat, chociaż przecież i pracowała zawodowo, i miała dzieci… Nie była pierwsza, która zaczęła uprawiać tu ziemię, na tym tradycyjnie wojskowym Ogrodzie, jednym z pięciu międzyrzeckich ogrodów działkowych, gdzie każdy centymetr jest dotknięty, przesiany rękami ludzkimi, mimo że ziemia jest raczej gliniasta i ciężka.
Spacerujemy z panią Józefiną, jedną z posiadaczy pamiątkowych Medali „Krecik 35 lat”, który zdobi jeszcze kilku działkowców na „Kreciku”, po alejkach ROD. 214 działek, razem z tą z Domem Działkowca, liczy Ogród… Ogrody są różne w charakterze, w zależności od upodobań właścicieli, niektóre to dziełka sztuki florystycznej, wypieszczone, z przystrzyżonymi w baobaby drzewami, przyozdobione feeriami szpalerów barwnych kwiatów, innych roślin, których nazwy bywają obcobrzmiące. Bukszpanami, które łatwo jest modelować w kule i inne kształty. Kwitnące o tej porze roku są nasze międzyrzeckie edeny, jak kiedyś w Raju… Enklawy wypoczynku i pracy jednocześnie – prywatności, nie do przecenienia jako symbole odskoczni od industrialnego dnia codziennego.
             Pani Józefina jest klasyczna (pewnie za to jej działka została nagrodzona na Dożynkach) w swoich gustach, chociaż kwiaty też ma, a może dlatego też - jest klasyczna... Ale tak jak inni - lubi patrzeć, jak wszystko rośnie... Mam ładną fasolę – mówi mi… Rzeczywiście, na ogrodzeniu jasiek pnie się dorodnie, pewnie tak wyśmienicie też smakuje… Jest, myślę, do oglądania, a potem – do konsumpcji zimowej.
            Pietruszki, poziomki (duże niczym truskawki, i bardzo słodkie), porzeczki, ogórki. Ma chyba wszystkie domowe warzywa, jak również przyprawy do nich, które nadają mięsom, kluskom, makaronom, swoisty smak. Wszystko ekologiczne, bo swoje. Pani Józefina ma je od maja do jesieni. Warzyw nie kupuje w sklepie, ma je na działce. Marchewki, duży zagon. Kalarepki (słodkie i chrupiące – próbowałam). Wielkie sercowate malinówki-pomidory w szklarence – jak mówi pani Józefina. Najdorodniejszy owoc będzie przeznaczony na nasiona. Zagłębie wysokich malin. W malinowym chruśniaku działkowym pani Józefiny dzisiaj, między innymi - słodkości naturalnie malinowe… Krzewy malin w dużej ilości, kuszące owocami, dorodne w tym roku, bo one podobno lubią wodę… Chruśniak jest okolony płotkiem. Aczkolwiek do wnętrza jest (tajemne) wejście, Leśmianowska dróżka – przed ciekawskimi nieco ukryta... Teren działki upstrzony jest krzakami maleńkich koktajlowych pomidorków, które ładnie w którymś miejscu komponują się z jasnozielonym delikatnym porem. Całości dopełnia altanka – przed wejściem stół i siedzenie dla rodziny - do wypoczynku, obok zlew z wodą podłączoną do miejskich wodociągów, można przez weekend swobodnie mieszkać, czyli pracować - przy przetworach, i wypoczywać…
            Czy to się opłaca? Pytanie źle postawione… Chodzi o ruch, pracę, na tzw. świeżym powietrzu, to trzeba lubić… Działki rodzinne, Rodzinne Ogrody Działkowe, jak mówi mi Zbigniew Krzywak w-ce prezes Okręgowego Zarządu PZD, powstawały z myślą o (niebogatych) emerytach i rencistach, dla podratowania ich skromnego budżetu. Miłość do „własnego” kawałka ziemi (i nieba nad nią, jak mówił niezapomniany Pawlak…) pozostała, tylko teraz staje się - dla młodszego pokolenia działkowiczów - miejscem raczej rekreacji i wypoczynku, niż uprawiania warzyw, areną kolekcjonowania wybranych roślin. 120 lat liczy – zarejestrowana – idea Ogrodów Działkowych w Polsce. 35 lat ogródki działają pod egidą międzyrzeckiego „Krecika”. Piękna nazwa symbolizująca pracowicie krzątającego się w swoim małym zielonym królestwie działkowicza. Nasze lokalne Ogrody dobrze prosperują. Na Dożynkach zwyczajowo już spotykają się prezesi i delegacje Zarządów ROD, wymieniają wieści i doświadczenia. Na „Kreciku” też byli obecni – w komplecie: Romuald Sikorski (członek Prezydium OZ PZD Gorzów) prezes ROD „Wiśniowy”, Zygmund Bratkowski prezes ROD „Wodnik”, Stanisław Wojtaś prezes ROD „Kolejowy”, Mieczysław Jerzykowski prezes ROD „Piastowski” – i gospodarz, prezes ROD „Krecik”, Jan Drozda.

Iwona Wróblak













sierpień 2017