czwartek, 31 grudnia 2015

Alina Kubik i Daniel Sierbin gościnnie koncertują w Międzyrzeczu


            Gwarno i tłoczno w holu międzyrzeckiego muzeum. Pospolite ruszenie pani Teresy Chamieni prezes Stowarzyszenia „Święty Jan Chrzciciel” i jej  licznych, bardzo licznych wolontariuszy przybyło w to miejsce, na hasło „I ty możesz zostać Świętym Mikołajem”. Młodziutkie wolontariuszki ze  Szkolnego Koła „Caritas”, razem z niedającą się nie zauważyć posturą pana Janusza Rutkowskiego, jednego z większych autorytetów dla młodzieży w  Międzyrzeczu, teraz czynnie współpracującego z panią Chamienią, stoją przy upieczonych przez siebie i koleżanki z Zespołu Szkół Centrum Kształcenia w  Bobowicku stosach kolorowych fantazyjnych pierników. Dochód z ich sprzedaży zostanie przekazany na paczki dla ubogich dzieci ze szkół podstawowych.
            Śliczne, ładnie zapakowane, z etykietą Szkoły pierniki sprzedają się dobrze, dziewczyny są zapracowane (Agata Siemion, Daria Jachowicz, Aleksandra Cygan, Wiktoria Janelt). 2. grudnia będzie uroczyste wręczanie paczek dzieciom, których przygotowanie jest możliwe także dzięki sprzedaży pierników.
Zbliża się następny punkt dzisiejszego programu. Muzeum ponownie udostępniło salę na koncert.
            Kolejny koncert organizowany przez niezmordowaną Teresę Chamienię, współpracującą od kilku lat z Ludmiłą Pawłowską pianistką z  Zielonej Góry. Nasi wybitni młodzi międzyrzeczanie - Alina Kubik i Daniel Sierbin. Prowadzić go będzie, już tradycyjnie bardzo fachowo, pani Ludmiła Pawłowska.
            Pani Pawłowska uzyskała artystyczny doktorat w dziedzinie pianistyki w Akademii Muzycznej w Łodzi. Uczestniczyła w wielu festiwalach muzycznych, klasach mistrzowskich, kursach pianistycznej interpretacji, stażach w kraju i za granicą. Obecnie prowadzi klasę fortepianu zespołów kameralnych i nauki akompaniamentu w PSM I. i II. st. w Zielonej Górze. Jest autorką 400. programów radiowych popularyzujących muzykę klasyczną w  akademickim Radiu „Index” Uniwersytetu Zielonogórskiego. Ma więc wielką wprawę w opowiadaniu o muzyce i robi to znakomicie, czego jesteśmy świadkami w czasie kolejnych koncertów, które od 7. lat organizują razem z panią Chamienią.
            Tym razem panie zmobilizowały nasz lokalny międzyrzecki potencjał artystyczny. Pani Alina Kubik – zaśpiewa i zagra na skrzypcach, ale, jak sama mówi, przede wszystkim ukończyła kompozycję i dyrygenturę symfoniczną w Akademii Muzycznej w Poznaniu. Obecnie jest wykładowcą tej uczelni. Uraczy nas swym dobrze wyszkolonym mezzosopranem, śpiewanie to jej hobby, i zagra na skrzypcach, razem z Danielem Sierbinem, między innymi swoją kompozycję: „Taniec w dawnym stylu”. Czyli w stylizowany na renesansowy utwór mający wszystkie cechy dawnych kompozycji, przez panią Alinę dostosowany do – tu ciekawostka – 7. letniego braciszka pana Daniela, Sebastiana Sierbina, bardzo zdolnego młodziutkiego muzyka, szalenie odważnego, by w tak młodym wieku stanąć przed publicznością w swoim pierwszym występie estradowym, w dodatku na tak trudnym instrumencie.
            Daniel Sierbin jest znany międzyrzeczanom ze swojego 10.letniego udziału w sukcesach Zespołu Muzyki Dawnej „Antiquo More”. Multiinstrumentalista, grał w Zespole z powodzeniem na różnych fletach, violi da gamba, teraz widzimy go ze skrzypcami. Jest obecnie studentem I. roku na Wydziale Kompozycji, Dyrygentury, Teorii Muzyki i Rytmu Akademii Muzycznej w Poznaniu w specjalności – dyrygentura symfoniczna. Cieszymy się, że nasi młodzi międzyrzecznie są tak zdolni i już wiele osiągnęli.
            Naszym dwojgu skrzypkom – pani Alinie Kubik i Danielowi Sierbinowi - w utworze Joanna Pachelbela „Kanton D-dur” towarzyszy Ludmiła Pawłowska na fortepianie. Jak mówi pani Ludmiła, ta kompozycja, dzisiaj tak często będąca transkrybowaną przez współczesnych twórców, zasługuje na  to, by ja poznać w oryginale. 
            Antonio Vivaldi, największy kompozytor włoskiego baroku. „Koncert a-moll” op. 8 cz.1 na dwoje skrzypiec. Możemy przyjrzeć się stylowi gry pani Aliny i pana Daniela. Dworski, strojny Vivaldi z elegancją grany przez panią dyrygent, w zgranym duecie z Danielem.
            Następna część koncertu. Uczniowie z naszej międzyrzeckiej PSM razem ze swoimi pedagogami. Często występują na koncertach, co jest wpisane w program nauczania. Gabriela Suchecka - flet i pan Tadeusz Nowak, który towarzyszy jej na fortepianie. Pełna refleksji i zadumy kompozycja na bazie tradycyjnego tańca - Maurice Ravel’a „Pawana dla zmarłej infantki”. Następna flecistka (klasa fletu Anny Olszewskiej) ze Szkoły Muzycznej to Ola  Skowron, razem z panem Nowakiem wykonają współczesny utwór Brayan’a Kelly’ego „Suitę Karaibską” cz. 1 „Whilstling Song” i urokliwe „Tantalising Tango” Richard’a Kershaw’a. Uczennica saksofonu w klasie pana Czesława Nowakowskiego Sonia Nowacka razem z akompaniującym jej Tadeuszem Nowakiem zagrają Andre Chailleux „Andante et Allegro”. Mamy pokaz współbrzmienia fortepianu i saksofonu – tego współczesnego instrumentu, powstałego w 1840 r., kojarzonego ze swingiem i jazzem. Dzisiaj saksofon wykorzystywany jest w wielu innych stylach muzycznych.   
            Powrót do naszych międzyrzeckich dojrzałych muzyków, pani Aliny Kubik i Daniela Sierbina. Bela Bartok – kompozytor węgierski bazujący na  ludowym folklorze muzycznym. Pytałam panią Alinę, czy może w ten sposób jak nasz Chopin, który stworzył muzykę stricte przecież artystyczną przetwarzając ludowe motywy… W każdym razie Bartok jest godny posłuchania. Duet na dwoje skrzypiec, bardzo ciekawie brzmi.
            Już to słyszałam, od artystów grających muzykę filmową, że bywa ona bardzo dobra i poza filmem egzystuje na prawach samodzielnego dzieła. Tak jest z kompozycją Ennio Moricone do filmu „Misja”, podobno dziełem życia tego kompozytora. Ten liryczny fragment to „Obój Gabriela”, najbardziej może znany. Na skrzypcach grają pani Alina Kubik i Daniel Sierbin, na fortepianie Ludmiła Pawłowska.
            Francuska operetka z przełomu XIX i XX w. Jacques Offenbach – Barkarola z „Opowieści Hoffmana”. Włoski taniec obrazujący spokojny rytm płynięcia łódką po rzece. Pani Alina śpiewa, pan Daniel Sierbin i Ludmiła Pawłowska towarzyszą jej na swoich instrumentach.
            Na koniec francuska kolęda bożonarodzeniowa. Niepolskie kolędy śpiewane są w różnych konfiguracjach, jednak – jak mówi pani Ludmiła – polskie pieśni religijne są najpiękniejsze… Wykonuje je nasz tercet – pani Alina Kubik – śpiew, Daniel Sierbin – skrzypce i Ludmiła Pawłowska – akompaniament na fortepianie.



Iwona Wróblak
styczeń 2013

środa, 30 grudnia 2015

Nie widzę problemu, nie słyszę sprzeciwu

Nie widzę problemu, nie słyszę sprzeciwu. By pomóc. Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym.  http://niewidzenieslysze.pl/  
            Ewa Skrzek – Bączkowska (Pełnomocnik Wojewódzki Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym) – ludzie czują się pełnowartościowi dzięki TPG. To jedyna w Polsce organizacja wspierająca osoby z jednoczesnym uszkodzeniem wzroku i słuchu.
            Ewa, jak co dzień, bez względu na to, czy to sobota, niedziela, wolny weekend, ślęczy nad papierami. To rozliczenia z Państwowego Funduszu Osób Niepełnosprawnych przyznanych na działalność TPG. Papierów jest dużo, każda najmniejsza czynność musi mieć odzwierciedlenie w zawiłej dokumentacji. Pracy ogrom, a pieniędzy nigdy rzecz jasna nie jest za wiele. Organizacja się rozrasta, chce objąć opieką wszystkie osoby z jednoczesnym uszkodzeniem wzroku i słuchu. To ambitny program. Ale potrzebne są na to środki.
            Duży stół w mieszkaniu służy jej jako biurko. Poświęca na to KAŻDĄ wolną chwilę. A ponadto ma swoją pracę w Specjalnym Ośrodku Szkolno – Wychowawczym w Międzyrzeczu, pracę, która (też, jak TPG) jest jej pasją. Jest nauczycielką, zajmuje się m.in. rehabilitacją i rewalidacją osób z dużymi uszkodzeniami. Oddaje się im całym sercem. Stale też się dokształca zawodowo. Ostatnio wykorzystuje w pracy terapię dźwiękami - to bardzo głęboka terapia – mówi. I przynosi skutki.
             W prowadzeniu działań i ich dokumentowaniu, wraz z pełnomocniczką, zaangażowana jest koordynator wolontariatu psycholog - Ewa Hasek. Obie liderki, a także inni wolontariusze, instruktorzy, czują się odpowiedzialni za osoby, którymi opiekuje się TPG. Organizacja przynosi korzyści ludziom z uszkodzeniem dwóch najważniejszych zmysłów. Alternatywą jest zamknięcie ich w domach… Życie, jakie im, razem z wolontariuszami, organizują sprawia, że czują się bardziej samodzielni – do tego stopnia, że stają się na tyle silni, szczęśliwsi, że mogą i potrafią pomagać innym! Przestają być  biorcami, mogą DAWAĆ od siebie! I taki jest cel Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym. Budowanie poczucia własnej wartości u osób niepełnosprawnych, tak by we wspólnocie, potem w społeczeństwie, mogły pełnić godnie role społeczne. Dać możliwość spełnienia się. Osobistego rozwoju. Wzmocni to ich na całe życie – dlatego warto.
            Ludzie głuchoniewidomi, dzięki udzielanemu wsparciu, coraz lepiej  się samoorganizują, przejawiają twórcze inicjatywy. Są samodzielni – na  miarę swoich możliwości. Pamiętajmy, że wielu z nich prawie nic nie widzi i nie słyszy. Praca przynosi skutek. Trzeba tylko – mówi Ewa - wytrwale pracować.  Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym działa w 13 województwach na terenie całego kraju już od 25 lat, organizuje Regionalne Spotkania Głuchoniewidomych, tworzy warsztaty i imprezy kulturalne i sportowe.
            Ewa Skrzek Bączkowska z uśmiechem wspomina obrazki z ostatniej TPG-owskiej Wigilii i przygotowań do niej. Jak niewidząca Ela lepiła własnoręcznie (pod życzliwym opiekuńczym okiem Agaty – instruktorki zajęć z zakresu gospodarstwa domowego, w której znalazła pokrewną duszę) pierogi. Robiła to pierwszy raz od 30 lat! Taka prozaiczna, zdawałoby się nam widzącym i słyszącym, czynność, dla niej osobiście znaczyła bardzo wiele!  Tym bardziej, że po raz pierwszy robiła to przed laty z mamą, kiedy jeszcze widziała…Pierogi klubowiczka zabrała do domu, ponieważ w tym roku spędza święta ze swoją głuchoniewidomą przyjaciółką, z którą poznała się w Międzyrzeczu. Nie sądziła, że uda się to jeszcze kiedykolwiek… Własnoręczne pierogi i radosne święta!  A jednak.
            Podopieczni TPG mają drugi dom. Chętnie przyjeżdżają na comiesięczne spotkania do Międzyrzecza, do Ewy, do SOSW, gdzie się odbywają. Ten TPG-owski dom, który im stworzyły obie Ewy z wolontariuszami, tłumaczami-przewodnikami jest ICH. Mają zapewnione kompleksowe wsparcie (doradców zawodowych, psychologów etc), Ewa ze wzruszeniem opowiada o tworzącej się tradycji drobnych upominków, które czują potrzebę ofiarowywać sobie nawzajem. Na spotkanie przywieźli słoiczki z własnymi przetworami, rocznicowy tort. To, że potrafią się samodzielnie zintegrować, jest wielkim sukcesem wolontariuszy TPG.
            Formy wsparcia dla osób głuchoniewidomych naszego lokalnego TPG są wielorakie i dostosowane do specyficznych potrzeb. Objęte są nimi 32  osoby. To nauka podstawowej samodzielności, zajęcia rehabilitacyjne. Nauka orientacji w przestrzeni – domowej i tej na zewnątrz mieszkania. Poruszanie się z białą laską. Obsługa telefonu, Internetu. Jest tylko jedno – chodzi o fundusze, jest ich coraz mniej! Są niezbędne, by zakupić sprzęt, który ułatwi osobom z tak podstawowymi uszkodzeniami sensorycznymi normalne życie. Sprzęt jest, tylko niestety za drogi dla osób z  niewielką rentą inwalidzką, a  własny wkład finansowy jest warunkiem dofinansowania z PFRON. TPG ma ambicję, żeby wspierać ich w pomocy dla uzyskania tego sprzętu. Pieniądze są potrzebne ponadto na wsparcie  tłumaczy-przewodników, tłumaczy języka migowego, którzy pomagają osobom głuchoniewidomym w  funkcjonowaniu i załatwianiu codziennych spraw.
            Jest obecnie pilna potrzeba zebrania trochę grosza na te cele. By zapewnić prawidłowe funkcjonowanie Organizacji. Środki na specjalny komputer dla osób głuchoniewidomych, na pomysłowe gadżety, które życie bez wzroku i słuchu czynią bardziej znośnym… Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym prosi o wpłaty:

Dane do wpłaty darowizny: Dane do wpłaty darowizny:
Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym
ul. Deotymy 41, 01-441 Warszawa
89 1370 1372 0000 1701 5129 9500
Z tytułem wpłaty: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE TPG

            Tymczasem TPG pomaga żyć i cieszyć się życiem. Przygotowuje do samodzielności. Realizując swoje cele statutowe korzysta też z systematycznej pomocy sponsorów. Może też liczyć na pomoc Specjalnego Ośrodka Szkolno – Wychowawczego w Międzyrzeczu (dyr. Arletta Stachecka).
            TPG-owcy mają swoje małe Kilimandżaro. Wspięli się na Śnieżkę. Pokonali górę. Pokonali ból nóg, zmęczenie, niewiarę w siebie. Przywieźli stamtąd radość i ufność w swoje możliwości. Ufność w ludzi.
            Zabawa jest pierwszą wartością człowieka. Radością. Dwóch niewidomym chłopców dostało niedawno szachy (brajlowskie). Wielka radość dla  inteligentnej młodzieży – i zabawa w naukę logicznego myślenia, w sport. Radość innych zawsze cieszy. Dlatego warto mieć swój wkład w te działania.


Iwona Wróblak
grudzień 2015





wtorek, 29 grudnia 2015

Międzyrzecka Siorba


            Międzyrzecka SIORBA 2013. IV Festiwal Piosenki Harcerskiej w Międzyrzeckim Ośrodku Kultury zorganizowany przez Hufiec Międzyrzecz ZHP - komendantka podharcmistrz Maria Sobczak - Siuta. Zjechały drużyny harcerskie z okolic…
            SIORBA to harcerska obrzędowość. Głośne SIORBNIĘCIE z kubeczka pełnego kisielu to zamanifestowanie swego bycia nie do końca umundurowanego… Z czapką na bakier (jak w „Lilijce” – włóż ją - czapkę - na bakier”…), otwartym sercem, pogodą ducha, fantazją i życzliwością… Spadkobiercy tradycji skautowskiej, i będących jej częścią polskich tradycji harcerskich, bardzo bogatych.
Piosenka harcerska jest ważną częścią życia skautowego, sympatycy i obserwatorzy - nie tylko na scenie Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury podczas przesłuchań - mieli okazję się o tym przekonać. Hol MOK tętnił harcerską witalnością także w przerwach, w oczekiwaniu na werdykt jury, pewnie też w autobusach przed przyjazdem na SIORBĘ i w drodze powrotnej. Nieodzowne narzędzie instruktorów – to gitara…
            Piosenka bieszczadzka. Pytam harcmistrz Halinę Matysik, druhnę seniorkę, która jest obowiązkowo proszona do wspólnego zaśpiewania na scenie – w nowo utworzonej części instruktorskiego śpiewania – o te Bieszczady. - Tam są Rajdy harcerskie – odpowiada. Dlaczego? Bo są góry, lasy, odpowiednie warunki do wędrówek. Też jest drugie dno. Wychowanie harcerskie, wychowanie patriotyczne. W Górach Świętokrzyskich operował ze  swoim oddziałem major Hubal, tam walczyli przedtem powstańcy styczniowi. Ta wiedza o historii i Polsce jest umiejętnie przemycana w formie ogniskowej gawędy, poprzez osobisty przykład bohaterów. Wsłuchuję się w pieśni harcerskie…
            Drużyny wystąpiły w trzech częściach konkursowych: Piosence turystycznej, piosence zuchowej i piosence harcerskiej. Przyjechali harcerze z  Przytocznej, 56.Drużyna Harcerska „Grom” Związek Drużyn ze Skwierzyny, 9.Drużyna Harcerska „Płomyki” z Grochowa Hufiec Sulęcin, Zespół Drużyn ze Zbąszynka, 9.DH „Wataha” z Pszczewa, 2.Drużyna Harcerska „Iskry” i 12.Drużyna Harcerska „Ogień” z Międzyrzecza.
            Osobna konkurencja to piosenka zuchowa. Z Przytocznej przyjechała 1 Gromada Zuchowa „Rozbrykane Iskierki”, z Międzyrzecza jest  12.Gromada Zuchowa „Radosne Ogniki” i 2.Gromada Zuchowa „Słoneczna Gromada” oraz 22.GZ „Wesołe Płomyki” ze Szczepu ZHP „Płomienie” działającym przy S.P. nr 2.
Silny doping braci harcerskiej na widowni; BE- ER- A- WU- O – brawo-brawo-brawo. DAĆ IM PO DU--- DAĆ IM PO DU---ŻEJ CZEKOLADZIE!  Ekspresyjny doping, będący na spotkaniach harcerskich w dobrym tonie. Inspirowany przez instruktorów. Odblokowujący. Sprawia, ze czujemy się ciepło przyjęci przez gromadę.
            Turystyka i harcerstwo, wędrówka z symbolicznym tobołkiem, poznawanie uroków przyrody, zdobywanie sprawności, zdobywanie wiedzy. Teoretycznej i praktycznej. Nauka współżycia w grupie. Ciekawa przygoda. I piosenka. „Stokrotka rosła polna…” – spotkaliśmy się z nią chyba wszyscy, gdzieś tkwi we wspólnych przeżyciach zbiorowej pamięci skautowskiej. Harcerze z Przytocznej śpiewając tę piosenkę trzymali w rękach ogromne stokrotki.
Rytm i melodyjność. 56DH „Grom” ze Skwierzyny. „Czerwona róża…”- wędruj harcerko. Klasyczna pieśń z elementami teatru. Równy rytm bębenka i  oczywiście gitary klasyczne. „Bieszczadzkie reggae”. Umiejętne połączenie reggae z pieśnią harcerską. Słychać w tle zew Połonin, ogromnych połaci ziemi opuszczonych przez Łemków, klimat zawikłanej historii tego regionu, obecnie nasiąkniętej nowymi znaczeniami.
            Cztery malutkie harcerki z 9.Drużyny Harcerskiej „Wataha” z Pszczewa, z bardzo muzykalną druhną Zuzią Maszewską, która wodzi tam – mimowolnie – pierwsze skrzypce. Na pewno jeszcze usłyszymy o Zuzi, o jej dalszej karierze muzycznej, i mamy nadzieję, że też harcerskiej. Wykonawczynie umieją się wczuć w klimat „Bieszczadzkiego Rajdu”. Potem śpiewały pieśń „Harcerskie ideały”, bardzo ciekawy utwór, który jak w  pigułce mówi o symbolach harcerskiej obrzędowości, jej najważniejszych znakach.
            Dziecięca witalność w konkurencji: Piosenka zuchowa. Teksty i muzyka odpowiednie do wieku w piosence „Harcerzem być” -- że to nie wstyd, wprost przeciwnie. Trzeba zasiać ziarno ważności swojej osoby w każdym zuszku, jego prawo przynależności do gromady, która szanuje go i rozumie, jest  się jej częścią i ufa instruktorom, a oni pozwalają małej osobie wyrastać w określonej tradycji ruchu harcerskiego.
Urokliwa harcerska „Szara lilijka”. Kanon pieśni harcerskiej, której słuchając odkrywam za każdym razem nowe treści. Jest dwukrotnie wykonywana przez drużyny.
Harcerze sięgają też do innych gatunków muzycznych. Związek Drużyn ze Zbąszynka śpiewali „Sambę na niepogodę”. Uroki biwakowego życia wiążą się często z nieprzewidywalnością pogody, i to można wykorzystać jako pretekst do śpiewania. Rytm deszczu bębniący o ściany namiotu…i  wspólne śpiewanie o tym. Jest też nieco rasowej poezji.12DH „Ogień’ z Międzyrzecza wybrała pełną metafor pieśń „Dom malowany”, oddający pole  wyobraźni i skojarzeniom bardzo nieraz dalekim, pozostająca jednak w rytmice właściwej pieśni harcerskiej.
Rada artystyczna w składzie: Anna Czujko, Paulina Staniec i Waldemar Kozielewski po wysłuchaniu wszystkich wykonawców przyznała następujące nagrody i wyróżnienia:
W kategorii Piosenka Zuchowa: Brązowy SIORBUŚ: 22GZ „Wesołe Płomyki” ze Szczepu ZHP „Płomienie” przy S. P. nr 2 w Międzyrzeczu, Srebrny SIORBUŚ: 1GZ „Rozbrykane Iskierki” z Przytocznej i Złoty SIORBUŚ: 12GZ „Radosne Ogniki” i 2GZ „Słoneczna Gromada” ze Szczepu ZHP  „Płomienie” przy S. P. nr 2 z Międzyrzecza.
W kategorii: Piosenka Turystyczna Brązową SIORBĘ przyznano 12DH „Ogień” z Międzyrzecza, Srebrną SIORBĘ – 2DH „Iskry” z  Międzyrzecza, Złotą SIORBĘ – 56DH „Grom” Związek Drużyn ze Skwierzyny.
Kategoria - Piosenka Harcerska. Brązowa SIORBA dla 22DH „Krzesiwo” z Międzyrzecza, Srebrna SIORBA dla ZD Zbąszynek, Złota SIORBA dla 9DH „Płomyki” z Grochowa Hufiec Sulęcin.
Wyróżnienia otrzymały: 9DH „Wataha” z Pszczewa i Harcerze z Przytocznej.
Organizatorem IV Festiwalu Piosenki Harcerskiej „SIORBA 2013” jest obok Hufca Międzyrzec ZHP Międzyrzecki Ośrodek Kultury, współorganizatorami – Urząd Miasta i Gminy Międzyrzecz, Starostwo Powiatowe Międzyrzecz, Chorągiew Ziemi Lubuskiej, Państwowa Szkoła Muzyczna I. stopnia w Międzyrzeczu.


Iwona Wróblak
marzec 2013  

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Uczniowskie kolędy


            Zosia Dec, Wioleta Góra, Mateusz Korowacki, Paulina Majkowska – kwartet wokalno instrumentalny PSM I.stopnia w Międzyrzeczu, Weronika Nakonieczna, Tomasz Rogala i Oliwia Suchodolska – najmłodsza 11.letnia, obecnie uczennica klasy skrzypiec w Państwowej Szkole Muzycznej w Nowym Tomyślu, poprzednio – jak pozostali dzisiejsi muzycy, chodziła do naszej PSM I.stopnia. Koncert kolęd i pastorałek w ich  wykonaniu w Sanktuarium Pierwszych Męczenników Polski w Międzyrzeczu.
            W przestronnej akustycznej bazylice naturalistyczna szopka. Na solidnym drewnianym zadaszeniu, konstrukcji z belek, prawdziwe siano, pod  pułapem zawieszone stare lampy naftowe. Fragmenty uprzęży zwierząt gospodarskich (konia), drewniane koło od drabiniastego wozu, sierp. Małe bele siana rozstawione pod oknami świątyni. Wiejska Szopka z atrybutami gospodarstwa Bożo-ludzkiego. W miejscu obok figur Boskiej Rodziny z  Dzieciątkiem atrybuty gospodarcze – dopiero co, wbitą w pieniek siekierką - narąbane szczapy drewna na podpałkę, statki gospodarskie – drewniane zabytkowe cebrzyki, gliniane naczynia - suszące się na niskich wiejskich płotkach, okalających Dom, w Sieni otwarty worek z ziarnem w środku, kosz z  jajami – na świąteczny placek, i chleb. Kosz z Owocami (jabłkami). Dom i Ognisko zwizualizowane także w postaci obłożonego białymi kamieniami miejsca na pradawne pustynne ognisko, z trójnogiem na wiszące nad ciepłem naczynie ze strawą. Odstawione właśnie z używania gospodarska miotła do  zamiatania obejścia, miednica.
            Zielone choinki ze światełkami rozstawione wokół Ołtarza. Świąteczny sakralny nastrój wnętrza. Koncert w wykonaniu uczniów Szkoły Muzycznej, gimnazjum i szkół podstawowych. Kwartet i duet gitarowy, z towarzyszeniem fletu – i pięknie brzmiących skrzypiec Oliwii, która dopiero od  czterech lat uczy się gry na tym trudnym instrumencie. Dziewczynka jest bardzo zdolna, zbiera też zasłużone, gorące brawa. Młodzi kolędnicy śpiewają znane polskie kolędy, akompaniując sobie na instrumentach.  „Jezus malusieńki…”, „Przybieżeli do Betlejem…”, „Cicha noc…”, „Wśród nocnej ciszy…”itd.  
            Koncert zgromadził pokaźną liczbę międzyrzeczan. Przyszli z dziećmi. Najmłodsze dostaną słodkie upominki, które wręcza im brodaty Mikołaj.
Organizatorem koncertu było Stowarzyszenie „Lubuski Weekend Gitarowy” i parafia Pierwszych Męczenników Polski. Nagrody ufundowali Urząd Miasta i Gminy, Starostwo Powiatowe i Wojewoda Lubuski.


Iwona Wróblak
grudzień 2015 







niedziela, 27 grudnia 2015

Hubert Szczęsny i Adam Karmiński – blues akustyczny


            Dwie gitary elektroakustyczne. Pudła, jak mówią muzycy. Instrumenty, które mają swój klimat. Ku uciesze gości „Kwinto” próba przed koncertem dzieje się na ich oczach.
Ze ścian patrzy Jan Machulski, „ucho od śledzia”, pamiętny Henryk Kwinto z filmu „Vabank II czyli riposta”, z trąbką przy ustach. Telebimy w  każdej z sal, by można było wszędzie oglądać i słuchać artystów. Mimo to w czasie koncertu większość gości podchodzi do sceny.
Hubert Szczęsny jest z Leszna. Przyznaje się do bluesowych korzeni zza oceanu. Gra blues, jak mówi, szeroko pojęty. Ciekawe, co przez to  rozumie? Czerpie z tego gatunku muzyki inspiracje – dynamikę i improwizacyjne pomysły. Do ballad rockowych, też utworów popowych. Posłuchamy… Towarzyszymy mu na drugiej gitarze Adam.
Dwie gitary i wysokie zydle. Dwóch młodych muzyków. Tylko tyle trzeba… Stare winylowe płyty na ścianie za sceną. Publiczność. Nutki jako dekoracja, falista pięciolinia na ścianach pnąca się jak ornament.
Jacek Borowiak – witam wszystkich muzycznych naszych przyjacieli… Muzyczny marzec jest już wypełniony terminami koncertów. A na lato, jak  podsłuchuję jednego z szefów „Kwinto”, planuje się koncerty w plenerze, w ogródku.
Lekka chrypa Huberta. Śpiewa standardy bluesowe. Rytmiczne są na pewno, dotrzymuje słowa. Słyszymy też własne kompozycje Huberta. Potrafi być dynamiczny. Ciekawe solówki Adama na gitarze. Klasyczny murzyński rytm, który sprawia, że jest tych rytmów wiele, równocześnie mogą się wypełniać i zazębiać. Hubert, mówiąc o dynamice, miał na myśli tę wewnątrz, kotłującą się w środku, ekspresywną.
Jak śpiewa młode pokolenie takich tuzów bluesa jak Nalepa? Klasyka bluesowa jest transponowana, nie boją dać jej swojego wyrazu. I, co  najważniejsze, świetnie się bawią – sami, bawiąc przy tym innych. Niekiedy myślę, że jakby zatracają się na scenie w swojej muzyce – w tej dawnej remizie strażackiej, tak pięknie teraz wykorzystanej.
Solówka na gitarze Huberta. Każda nuta wysublimowana, przemyślana i odczuta. Hubert to pełna gama barw, i smaków, i rytmów, odcieni bluesa i jego pochodnych.


Iwona Wróblak
kwiecień 2013


sobota, 26 grudnia 2015

Krajobraz kulturowy Międzyrzecza

            Krajobraz kulturowy Międzyrzecza  i okolic dawniej i dziś. Zabytki… i my…  Materia – świadek czasu przekuta w marmur czy granit. O swojej najnowszej książce „ Zabytki w krajobrazie kulturowym Międzyrzecza i okolic” na spotkaniu w Bibliotece Publicznej opowiadał dr historii Marceli Tureczek.
250. stronicowa pięknie wydana, dzięki władzom samorządowym, książka w twardej oprawie. Wzorcowy przewodnik po Ziemi Międzyrzeckiej na prawach publikacji naukowej z obfitą bibliografią i dużą ilością zdjęć i rycin, map.
            Z czego składa się kultura jako taka? Co się mieści pod pojęciem „krajobraz kulturowy”? Ile wymiarów obejmuje? Historię, spuściznę dóbr materialnych, kulturę rolną, zieleń, parki krajobrazowe, wreszcie nawyki i wspomnienia ludzi zasiedziałych i tych, którzy tu przyjechali kiedyś z bagażem swoich wspomnień, życiorysów i przyzwyczajeń. Dzieła sztuki, literatury, książki, wydawnictwa… Jesteśmy w trakcie jej tworzenia, uczestniczymy w  tym procesie – kształtowania kultury krajobrazu naszej spuścizny historyczno – obyczajowej.
            Książka pana Tureczka jest częścią większego zamierzenia, którego tematem jest kulturowa tożsamość, ewoluujący proces dojrzewania każdego z  nas do podmiotowego traktowania siebie jako beneficjenta tej spuścizny w krajobrazie zabytków i rzeczy zastanych w miejscu naszego zamieszkania. Pan  Tureczek często sugeruje swoim studentom, by przechodząc ulicami, czy jadąc rowerem – co poleca – nie tylko patrzeć w górę – na stiuki czy fasady zabytkowych budowli, też zerknąć czasami w dół, na murszejące płyty kamienne. I na człowieka mieszkającego obok tych zabytków… Zrozumieć, jak  zmieniamy – wydarzenia i my -- na przykład przeznaczenie cokołów pod pomniki. Dostrzec siebie w krajobrazie historii...
            Pojemne pojęcie ten „krajobraz”. Zabytki są tam umieszczone jako pewne wyznaczniki, zgęszczenia czasu historycznego, materia – świadek czasu przekuta w marmur czy granit. Albo w cegłę użytą do budowy ulicy Staszica, dawniej Bismarckstrasse. Wiek XIX był czasem wielkiej reorganizacji miast, ekspansji wynalazku kolei żelaznej. Wtedy to powstała ta część miasta, jej budowle – eklektyczne, z elementami secesji. Projektowali je słynni E.  G. Zillmanowie. Są świadectwem obecności u nas ważnych nurtów kulturowych w ich lokalnym mikrowymiarze. Powstał dworzec kolejowy, miasto się  otworzyło. Wtedy też, jako zwarte szpitalne założenie architektoniczne, powstały neogotyckie, secesyjne Obrzyce.
            Nasze miasto to archeologiczna strefa A. Na mapie z 1780 r. widzimy dawny Międzyrzecz, który nie był wtedy obszarowo dużym, jak na  współczesne standardy, miastem. I tak było przez 500 lat - od średniowiecza. Przez ten czas zmienił się bardzo obraz gospodarczy naszego regionu. Kiedyś królowały tu owce, w związku z czym kwitł przemysł sukienniczy, inna była też struktura rolna. Nie uprawiano tak wiele zbóż, więcej było pastwisk.
Obiekty zabytkowe w okolicy Międzyrzecza mają różny charakter, niektóre mają duże znaczenie stricte kulturowe, jak na przykład ołtarz w  Wyszanowie – fundacja opata Górczyńskiego, zabytek stosunkowo mało znany. W Bukowcu są pozostałości założenia parkowego w stylu angielskim, około 20 ha powierzchni, nawiązującym do stylizującej na średniowiecze romantycznej maniery pseudo antyku, makiet starożytnych ruin, pozornego bezładu. Ciekawe są założenia rezydencjonalne w Kursku z parkiem wokół pałacu.
Pozostały jedynie ślady tych dawnych ambitnych założeń parkowych. Sadzono drzewa, które symbolizowały określone tropy. Lipy przy  kościołach w naszej części Europy są symbolem życia. Drzewa miały też znaczenie praktyczne. Dostarczały owoców, zgrupowane w aleje wyznaczały szlaki podróżne. Tak zwane śródpolne zadrzewienia, które laikowi wydają się bezsensowne, zapobiegają erozji gleby.
Perełką architektury i sztuki jest fara św. Jana w Międzyrzeczu, jej wczesnorenesansowe freski odkryte przez konserwatorów nie mają sobie równych w okolicy. Związane są – co ciekawe – z okresem protestanckim, o czym świadczy umieszczona tam, typowa dla tego okresu, inskrypcja. Fundowane zostały w 1545 r. przez starostę Myszkowskiego. W Wysokiej w kościele możemy podziwiać wspaniałą barokową snycerkę, w Bukowcu jest  uroczy drewniany kościół.
            Obiekty ryglowe w Kalsku, św. Wojciechu, młyn w Kuźniku, dom mieszkalny w Skokach, to powoli znikające nam niestety obiekty kulturowe. Wobec tych faktów publikacja pana Tureczka nabiera wartości dokumentacyjnej.
            Obiekty – jak pan Tureczek je nazywa – kultury pamięci. Pomnik Wilka – podobno ostatniego. Pomnik leśniczego Obsta. Jeśli mowa o pomnikach, najbardziej okazałe były oczywiście te dokumentujące historię polityczną regionu, jak pomnik cesarza Wilhelma na koniu.
            Kulturowe obiekty niematerialne to na przykład nazewnictwo geograficzne, sięgające w mroki prehistorii, kształtowania się języka. Poznawanie ich jest frapującą podróżą w przeszłość.
            Książka Marcelego Tureczka, ta i następna powstająca, traktująca o krajobrazie naszej tożsamości kulturowej, jest próbą całościowego – wielowymiarowego - spojrzenia na zjawiska kulturotwórcze w możliwie szerokiej przestrzeni naszego życia, które składa się z czasu, w którym zaistniały określone warunki i otoczenie, teraźniejszości, która jest zaledwie chwilą – i przyszłości nieustannie przez nas generowanej. Parafrazując C. K. Norwida –  przeszłość to jest dziś, tylko cokolwiek dalej… Osobiście cieszę się, że promocja książki o zabytkach Międzyrzecza stała się okazją do ciekawego wykładu z  elementami historiozofii i nauk pokrewnych, z którego słuchacze mogli bardzo dużo wynieść.

Iwona Wróblak
marzec 2013 

piątek, 25 grudnia 2015

Armand Perykietko z koncertem kolęd w Międzyrzeczu


            Wspaniały koncert 12. kolęd mieliśmy okazję przeżyć w gotyckiej naszej świątobliwej filharmonii – kościele św. Jana. Pan Armand Perykietko – jak mi mówił – kolęd jeszcze u nas nie śpiewał, robił to publicznie pierwszy raz. Doskonale sprawdził się również w tym gatunku muzycznym.
            Koncert otworzył gospodarz – ks. proboszcz Marek Walczak. Podziękował współorganizatorowi przedsięwzięcia – Stowarzyszeniu „Święty Jan  Chrzciciel” i Starostwu Powiatowemu. Zaprosił do wspólnego – razem z panem Armandem – kolędowania.
            Wspaniały, mocny, wyćwiczony głos rozlegał się we wnętrzu gotyckiej świątyni. Odbijał od pokrytych renesansowymi freskami ścian i sklepień. Wracał do nas drgając między ławami i Ołtarzem, czysty, modulujący, wysokością i tonem dostosowany do kolorytu i klimatu danej pieśni. Nie  słyszeliśmy jeszcze tutaj, w tej świątyni, która już wiele koncertów widziała, takiego występu.
            Pan Armand zaczął od współczesnych kolęd, niekiedy nawet mało znanych. „Gdy pierwsza gwiazda” nam zajaśniała muzycznie, w ciszy między nutami czuliśmy te iluminacje wypełniające każdy zakątek przestrzeni naszego słuchania. Śpiewak ma już doświadczenie w interpretowaniu różnych pieśni, także te wykonywał znakomicie. Mamy nadzieję, że nagra je na płycie i zostaniemy z nimi na dłużej. Po niej subtelna „Maleńka miłość”, męski głęboki głos doskonale nadaje się do interpretacji tych najbardziej tkliwych z kolęd. Świątecznie się uczyniło nam jeszcze w styczniu, czasie – jak  powiedział ksiądz Walczak – w którym kończy się czas śpiewania kolęd.
            Monument pieśni „O Gwiazdo betlejemska” świetnie się udało panu Armandowi uchwycić, jego historyczność i wielkie znaczenie tego Wydarzenia dla chrześcijan. Potem znowu subtelność, matczyność, męskie pochylenie się nad kołyską „Teraz śpij dziecino mała”. Dla nas słuchaczy to  okazja, żeby podziwiać możliwości głosowe naszego Międzyrzeczanina z Wyboru, jego poziom panowania nad swoim operowym głosem.
            Nośność tych pieśni religijnych jest uniwersalna, także współczesnych, emocje, które wyrażają moszczą się w kanałach oddziaływania na psychikę i duchowość indywidualną i zbiorową. Myślę, że to również kwestia interpretacji – ale przy tym też – na pewno – czegoś więcej…
            Po najnowszych pieśniach czas na te stare, dobrze znane. Skarbnica muzyczno – duchowej ekspresji, religijnej mentalności ugruntowanej przez  wieki, szczególnie symptomatycznej poprzez miejsce, gdzie się znajdujemy, jego tradycje wieków modlitwy i pieśni przez modlitwę. Łączy te czasy specyficzność wykonywania przez pana Armanda, absolutna pokora wobec tematu, szacunek i ciepło pełne afirmacji dla egzystencji jako takiej. Nieco współczesna aranżacja kolędy „Wśród nocnej ciszy”, inna od tej, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Chętnie posłuchałabym także wykonania przez pana Perykietkę w pierwotnym zapisie nutowym. Pięknie wychodzi pana Armandowi przekazywanie radości w „Gdy się Chrystus rodzi”, aż trudno uwierzyć,  że śpiewak stosunkowo krótko przygotowywał się do koncertu, a jego obecny repertuar jest inny. Mówi to wiele o jego wszechstronności i ciekawych perspektywach co do dalszej kariery artystycznej.
            Tam, gdzie potrzebna jest operowość, jest nam dana. Jak w kolędzie „ Tryumfy króla niebieskiego”. Z ciekawością potem słuchaliśmy, jak  zaśpiewa nam znaną na całym świecie i wykonywaną we wszystkich językach „Cichą noc”. Spoczęliśmy w ich bożonarodzeniowym nastroju, zadumie nad wagą dnia i chwili historycznego Czasu Narodzenia, sacrum tego wydarzenia oczekiwanego i spełnionego. Wielkiego majestatu odkupienia.
            Na koniec „Lulajże Jezuniu”, motyw używany przez Fryderyka Chopina, który czerpał zeń swoje inspiracje. Kanon tej pieśni jest szczególnie nośny.
Słyszeliśmy pana Armanda w tę kolędową niedzielę w kościele ze wszystkich stron, nie tylko z miejsca, gdzie śpiewał. Poruszył w świątyni pokłady wspomnień o pieśniach i kolędach, które tu od wieków były śpiewane, wzmocnił dzisiejsze sacrum tego miejsca, pieśń religijna jest jak modlitwa, i to we  wszystkich językach i sposobach oddawania czci.
            Bez bisu się nie obeszło. Z naręczem kwiatów na rękach nasz gość zaśpiewał nam jeszcze jedną pieśń – i z ust księdza Walczaka, i również takie  były nasze słuchaczy intencje – otrzymał nieustające zaproszenia do nas do Międzyrzecza. 


Iwona Wróblak
marzec 2013 

czwartek, 24 grudnia 2015

Drzemiące anioły w gitarach


            Dzięki Jackom – Jackowi Borowiakowi i Jackowi Filipkowi – którzy niczym zawodowi menadżerowie pilnie wyszukują co ciekawszych wykonawców w zakamarkach stron internetowych, grających piwnicach i pubach (i nie wiem jeszcze gdzie…) i oczywiście osobie pani kierownik Klubu Wiesławie Murawskiej, która nie tylko ich rozumie, ale też bardzo mocno wspiera, znowu mieliśmy urokliwy koncert w Klubie. Klimat klubowych koncertów chwalą wszyscy, także występujący muzycy. Jest coś takiego jak rozgranie tego ślicznego budynku, który w Międzyrzeczu jest autentycznym ważnym obok tego oficjalnego ośrodkiem kultury – i oby nam istniał wiecznie (prosimy decydentów…).
            Ile aniołów jest w każdej gitarze – pewnie bez liku… Wspomaganych talentem osób na nich grających. Anioły drzemią w gitarach akustycznych szczególnie – tych orkiestrach instrumentowych. W osobowościach i twórczych energiach. Wystarczy skondensować ich obecność w jednym miejscu, udostępnić mikrofon i powiadomić ludzi – zabawa gotowa.
            1. marca w Klubie Wojskowym wystąpili interesujący młodzi artyści, wszyscy pełni zapału, niebanalni, bardzo ambitni.
Alicja Adamowicz. Z gitarą akustyczną czuje się bardzo dobrze. Śpiewa anglojęzyczne poetyckie piosenki. Duża wrażliwość, dobry głos. W repertuarze ma też własne kompozycje. Sięga po utwory znanych autorów, poetów i pieśniarzy, m.in. Stinga, z dobrym skutkiem. Przefiltrowane przez osobowość Alicji oddają, wydaje mi się, poetykę tekstów tego autora. Równie ciekawe są własne kompozycje Adamowicz. Po wsłuchaniu się w angielski tekst można zanurzyć się w swoistą melodię stylu ekspresji wykonawczyni, ściszoną, zasłuchaną w wewnętrzne znaczenia i treści. To autentyczna poezja śpiewana.
             W Klubie tego dnia mieliśmy pokaz niebanalnych osobowości artystycznych. Grzegorz Krawczak jest z Poznania. Mają tam zespół, ale solo, jak  powiedział, gra pierwszy raz. Niewątpliwie jest ciekawym wykonawcą, o którym być może jeszcze usłyszymy. Kipi oryginalnością i pragnieniem nadania znaczeniom swojego wyrazu. Bije też z niego pewna potulna radość życia, nieco punkowa. W każdym razie jest bardzo sympatyczny – i niebanalny. To  pewna propozycja istnienia osobistego świata – w wymiarze jednostkowym. To radość lecąca jak ćma do światła, niezważająca i zapatrzona w biegnięciu w niebo. Zasłuchana w sobie i w rytmy. Grzegorz jest bardzo muzykalny. To poeta wokalu. Warto jej się przysłuchać, tej radości, zatrzymać się w tym celu – przyjść dla Grzegorza na koncert, w którym będzie grał.   
Pokaz bogactwa artystycznych dusz zakończyło Trio – Lena Matysik (Lena – śpiew, gitary: Kasia Maliszewska i Szymon Rouhut). Bardzo ambitne i bardzo poetyckie. Jako jedyne w tym dniu polskojęzyczne, sięgające to trudnego repertuaru m.in. Maanam, Marka Grechuty, Stana Borysa. Lena zmierzyła się z tuzami naszej sceny muzycznej bez lęku. Jak oddać kształt i dotyk przestrzennego głosu Kory – trudne zadanie, zwłaszcza że  wszyscy znamy przeboje zespołu. Lena nie boi się dać swojego wyrazu treściom dla niej interesującym. Ich ponadczasowym znaczeniom i tropom, poetyce stylów muzycznych stworzonej przez historię polskiej muzyki.
            Porcja poezji muzycznej w Klubie Wiesławy Murawskiej. Etiud muzyczno – wokalnych. Mam nadzieję, że zespół animatorów kultury niebanalnej: Jacki + Murawska będzie jeszcze nam długo służył.


Iwona Wróblak
kwiecień 2013

środa, 23 grudnia 2015

Stand up w Kwinto. Tomek Nowaczyk

            W międzyrzeckim Klubie Muzycznym “Kwinto” dla odmiany niedzielny wieczór ze stand-upem. Tomek Nowaczyk. Gościł już raz u nas, teraz ponownie przyjechał z Maćkiem Morze - supportem.
            Polacy mają poczucie humoru. Umieją śmiać się z siebie. By zrobić stand-up wystarczy nazwać sytuacje i zdarzenia, jakie są codziennie częścią naszych doświadczeń. Stand-up to próba publicznego się nimi dzielenia. Ostry humor. Dosadny. Mówienie wprost, na scenie, wszystkiego - prawie wszystkiego – oprócz manifestowania braku szacunku dla widza - jest dozwolone. Mamy zezwolenie na wszystko oprócz hipokryzji… Takie remedium na  (zbytnią) poprawność – obyczajową, polityczną. No i pośmiać się (z siebie…) zawsze jest oczyszczające.
            Stereotypy sprawiają, że przestajemy myśleć (samodzielnie). Tworzymy kalki myślowe zamiast reagować spontanicznie. Ulegamy modom – na  homoseksualizm, zoofilizm, albo na przykład na moralizatorski i jedynie słuszny heteroseksualizm… Jedynie słuszny weganizm, czy wegetarianizm, oparty na papierowej przyjaźni człowieka z jego pożywieniem, zażyłości nieco dwuznacznej, a wiemy, że tak naprawdę chcemy po prostu zatopić zęby w  kotlecie.
            Nie da się potrenować życia, przećwiczyć (książkowo) zachowywania się w relacjach międzyludzkich, z płcią odmienną, trzeba je przeżyć… Słowem, rzucić się w życie na główkę… Chodzi o to, żeby nie demonizować niczego – seksu, braku seksu… Jak orgia programów kulinarnych w TV… Zniżamy się kulturalnie do (żrącego) ludu, używając języka stand-up-owego.
            Język – przedszkolny już – naszpikowany wulgaryzmami, nie ma dziecięctwa, infantylności, jest surową dorosłą prozą. Zabawy chłopięce i  dziewczęce tak zwane, czy uskuteczniane w wieku odpowiednim, nacechowane są brutalizmem, intelektualnym prostactwem. Pełnienie dorosłych ról jest  przeniesione na dzieci, czy to jakby kompensacja niektórych dorosłych autorów zabaw komputerowych czy filmów, którzy nie przeżyli fazy wieku dziecięcego i tkwią w nim ciągle? Nie mając nic – dzieciom – jako dorośli, do zaoferowania? Czy(m) i jak się bawimy? Jako dzieci, potem jako dorośli?  Odpowiedź jest w dzisiejszych czasach jest coraz bardziej mętna…
            Mądrości przysłów ludowych się dezaktualizują, nie odpowiadają naszym czasom, warunkom ekonomicznym, społecznym, doświadczeniom ostatnich dekad – czy lat, bo świat biegnie galopem. Nie starczy nam czasu (i odwagi), by mówić o tym, co myślimy. Stąd frustracja, depresje, brak komfortu w codziennym zabieganym życiu.
            Jeśli nie mamy humoru (zdarza nam się), gołębie na dachu nas denerwują. Uparły się, żeby akurat na naszym dachu zanieczyszczać elewacje – nam  na złość… Co nam poza tym przeszkadza (odczuwać radość w życiu)? Jak i czy reagujemy na odgłosy stosowania przemocy domowej na ścianą – to nam  nie przeszkadza! (to przecież nie nasza sprawa), ale odgłosy intensywnego życia intymnego – jak najbardziej. To powód do pukania w ścianę – z powodu zakłócania ciszy nocnej…
            Stand-up wymaga doświadczeń osobistych. Na scenie mówi się tylko o tym, co się przeżyło. Co się wie na pewno. To kanon. Żeby było śmiesznie, musi być prawdziwie – do pewnego stopnia. A przynajmniej prawdopodobnie.
            Nieśmiałość. Kto uwierzy, że nie dotyczy jego osoby? Że zawsze byliśmy/jesteśmy zblazowani. Aroganccy. Wiemy o co idzie w życiu. Znamy się  na życiu (???). Nie znamy się. Wymiękamy, mówiąc obrazowo, na widok ładnej dziewczyny/chłopaka, spalamy się, chcąc nawiązać z nią/nim bliższą znajomość. By to zrobić, idziemy na dyskotekę, a tam hałas (symboliczny i rzeczywisty) przeszkadza nam w komunikacji, w zaprezentowaniu swoich walorów. KOMUNIKACJA. To jest szpunk. Zagadnienie ciąży nam nierozpoznane przez długie okresy w życiu. Porozumienie z najważniejszą dla nas  osobą. Osobność i nieprzystawalność języków. Różne pojęcia. Stereotypy. Nasza (zbyt) mała uwaga, jaką poświęcamy, by rozwiązać problem. Niechęć do  głębszej pracy, by przezwyciężyć trudności. No – tak po prostu jest… Jeśli pośmiejemy się z tego, może da nam asumpt, by jakoś sprawie zaradzić… Zanim stanie się coś złego, rozpad związku, nasza głębsza depresja czy nerwica.
            Tematy tabu jak kamienie. Głazy bardzo wielkie. Sprawiają, ze zamiast uprawiać seks, oglądamy filmy pornograficzne. To edukacja? – owszem – ale samotna… Jak samotność w sieci facebookowej.
            Co to jest – dobry człowiek – weryfikujmy… Na ile możemy i powinniśmy zachować asertywność. A na ile burzyć ścianki międzyludzkie, międzysąsiedzkie. Na ile wybaczać? (jednak wybaczać!). Narzekamy, narzekamy, zasłaniając się – czasem – polskim naszym charakterem. Poprawnie obiecujemy sobie od Nowego Roku. Taka wymówka, że coś jednak – dla siebie (czujemy przez skórę, że coś rzeczywiście dla siebie robić powinniśmy) robimy… Czy forma nad treścią, czy jednak coś zostaje z tej samo-swojej wirtualnej aktywności? A może chociaż cząstkę z tych obietnic sobie dotrzymamy? Jeżeli nie, nie przejmujmy się tak bardzo (bo stracimy szacunek dla siebie – paliwo wszelkich działań). Pośmiejmy się z kolejnych naszych zapewnień, że: rzucimy palenie, schudniemy, będziemy biegać, jeść więcej warzyw itd…
            Stan-up monolog wewnętrzno – zewnętrzny. Dobry stand-up jest jak mijanie  się o włos, o szybę, bokiem, z poważnymi tematami. To mówienie o  sobie, o swoim krzywym powinowactwie z (boską, spontaniczną) doskonałością, z którą widzowie mogą się, w części, utożsamiać. Im bardziej wiarygodne, tym lepszy stand-up.


Iwona Wróblak
grudzień 2015


wtorek, 22 grudnia 2015

Antiquo More gra i tańczy 15 lat


            Zespół Muzyki Dawnej „Antiquo More” na scenie Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury świętował 15 lat swego istnienia. Ma na swoim koncie szereg bardzo dobrych muzyczno-tanecznych spektakli. Wiele osiągnięć na festiwalach muzyki dawnej. Wielokrotnie nagradzany, 3 razy zdobył najwyższy laur - Harfę Eola na prestiżowych Festiwalach Muzyki Dawnej Schola Cantorum w Kaliszu. Dał 301 koncertów, występował 107 razy w  Międzyrzeczu. Zagrał 30 razy w województwie lubuskim, 91 razy w różnych miastach w Polsce. Za granicą na 18 trasach koncertował 43 razy. W ciągu tych 15 lat - 116 osób, które zasmakowały uczestnictwa w tym ekskluzywnym rodzaju muzyki, nauczyło się grać na dawnych instrumentach, z gracją nosić piękne renesansowe i barokowe stroje i tańczyć stare układy, starannie wyszukane przez animatorów zespołu.
            „Antiquo More” od lat kieruje Katarzyna Chmielewska, Zofia Kasprowicz (dekoracje), Grażyna Błochowicz i Agnieszka Juszczak – menadżer Zespołu, i osoba prowadząca dzisiejszy koncert. Zespół powstał w listopadzie 2000 roku z inicjatywy ówczesnego dyrektora Szkoły Podstawowej nr 2  im. Szarych Szeregów w Międzyrzeczu Marii Słomińskiej, i działa przy tejże szkole do dnia dzisiejszego, od początku wspierany przez Urząd Miasta i  Gminy Międzyrzecz, ówczesnego burmistrza Tadeusza Dubickiego.
            Niedzielny koncert był w całości dedykowany 4.letniej mieszkance Międzyrzecza – Oldze Darmograj, która od urodzenia cierpi na skomplikowaną wadę serca wymagającą kolejnej bardzo trudnej operacji. Koszt tej operacji to 36 500 euro. Podczas koncertu kwestowano po raz drugi na rzecz Olgi. Kwesta była oznaczona numerem 52, a Fundacja Serce Dziecka, która ją nadzorowała, uzyskała pozwolenie na zbiórkę publiczną nr 2015/622/OR od  Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Puszki, do której wrzucali datki uczestnicy koncertu, były opatrzona hasłem „APEL O POMOC dla Olgi Darmograj”.
            Koncert „Antiquo More” stał się także okazją do rozstrzygnięcia IV edycji Konkursu plastycznego „Muzyka dawna oczami międzyrzeczan”, który rozpisano 6. listopada podczas koncertu edukacyjnego „Antiquo More” dla przedszkoli, dzieci z oddziałów zerowych oraz słuchaczy Międzyrzeckiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Na konkurs plastyczny wpłynęło 85 prac, z których jury konkursu w składzie: Zofia Kasprowicz – przewodnicząca jury (SP2), Ewa Zabielska (SP2) i Małgorzata Biernat (MOK), wyłoniło 22. nagrodzone prace. Przyznano w dwóch kategoriach wiekowych (dzieci i seniorzy) 4 nagrody główne (bony upominkowe w wysokości 100 zł), 9 nagród II stopnia (bony upominkowe w wysokości 50 zł) oraz 9 wyróżnień.

Lista nagrodzonych w Konkursie plastycznym ,,Muzyka dawna oczami międzyrzeczan” – grudzień 2015 r.
Kategoria I – dzieci przedszkolne oraz dzieci z oddziałów zerowych:
Nagroda główna – bon upominkowy w wysokości 100 zł
1. Angelika Jasińska, lat 5, Przedszkole nr 4 ,,Bajkowa Kraina”, wychowawca Anita Walczyk
2. Aleksandra Goc, lat 5, Przedszkole nr 4 ,,Bajkowa Kraina”, wychowawca Małgorzata Offman
3. Karolina Kosmala- Lisek,  Przedszkole nr 6 im. Jana Brzechwy, wychowawca Alicja Strzelczyk
Nagroda II stopnia – bon upominkowy w wysokości 50 zł
4. Amelia Michalska, lat 5, Przedszkole nr 1 ,,Pod Jarzębinką”, wychowawca Iwona Kryśkiewicz
5. Martyna Wasilewska, lat 5, grupa O B, przy Szkole Podstawowej nr 2, wychowawca Hanna Barczewska
6. Julian Walenciak, lat 5, Przedszkole ,,Tęczowa Akademia”, wychowawca Małgorzata Matacz
7.Hanna Tulatycka, lat 5,oddział przedszkolny Szkoły Podstawowej nr 4, wychowawca Maria Puślednik
8. Oliwia Kwiatkowska, lat 5, Przedszkole nr 4 ,,Bajkowa Kraina”, wychowawca Małgorzata Offman
9. Michał Urbanowicz, lat 5, Przedszkole nr 1 ,,Pod Jarzębinką”, wychowawca Ewa Sakowicz
10. Julia Kubiak, lat 5, Przedszkole nr 6 im. Jana Brzechwy, wychowawca Alicja Strzelczyk
11. Michał Wojtal, lat 5, Przedszkole nr 4 ,,Bajkowa Kraina”, wychowawca Małgorzata Offman
Wyróżnienia:
12. Julia Grobys, lat 5, grupa O A, przy Szkole Podstawowej nr 2, wychowawca Małgorzata Czerwińska-Sieńkowska
13.Mateusz Fil, lat 6, Przedszkole nr 4 ,,Bajkowa Kraina”, wychowawca  Anita Walczyk (dziecko autystyczne)
14. Gracjan Cichoń, lat 6, Przedszkole nr 4 ,,Bajkowa Kraina”, wychowawca Monika Fietz- Osadnik
15. Dawid Kurzyński, lat 5,  Przedszkole ,,Tęczowa Akademia”, wychowawca Monika Baryga
16. Iga Godziemska, lat 5, grupa O B, przy Szkole Podstawowej nr 2, wychowawca Hanna Barczewska
17. Anastazja Ciuch, lat 5, Przedszkole nr 6 im. Jana Brzechwy, wychowawca Alicja Strzelczyk
18. Piotr Konieczny, lat 5, Przedszkole nr 1 ,,Pod Jarzębinką”, wychowawca Iwona Kryśkiewicz
19. Zuzanna Grabarek, lat 5, Przedszkole nr 4 ,,Bajkowa Kraina”, wychowawca Anita Walczyk
20. Martyna Sieniawska, lat 5, Przedszkole nr 1 ,,Pod Jarzębinką”, wychowawca Iwona Kryśkiewicz
Kategoria II - słuchacze Międzyrzeckiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku:
Pani Aleksandra Korczak – nagroda główna
Pani Wacława Kuczyńska – nagroda II stopnia

            Grudniowy koncert zespołu licznie zgromadził dyrektorów międzyrzeckich szkół i przedszkoli, nauczycieli i wychowawców dzieci-laureatów Konkursu plastycznego, rodziców dzieci oraz rodziny członków zespołu, a także przyjaciół i sympatyków „Antiquo More”. Koncert był podzielony na  pięć części. W części pierwszej zaprezentował się w repertuarze renesansowym najmłodszy IV skład zespołu, w spektaklu o zdobywaniu zamku i  uwalnianiu księżniczki z wieży. Wstęp do ich występu wygłosiła uczennica klasy Va z SP nr 2 - Regina Klimaszewska. Najmłodsi wykonali „Bransle de la  Lavandiers”, „Bransle Gay” oraz „Sabboty”, a podczas ich wystąpienia można było także podziwiać grupę Sbandieratori – żonglujących jedwabnymi flagami.
            Następnie zaprezentował się najstarszy I skład zespołu, który wykonał dwie pieśni pochodzące z okresu średniowiecza: „Chorzy i sparaliżowani” oraz „Stella splendens”. Trzecią odsłoną koncertu był występ składu starszego – III, który zapowiedział Dawid Wiśniewski uczeń Gimnazjum nr 1. Ten  skład zespołu zaprezentował się także w repertuarze renesansowym, wykonano trzy utwory: „Hayduczky”, „Der Satyrn Tanz” oraz „Contentezzęd’ Amore”.
            W kolejnej części koncertu mogliśmy znowu podziwiać, tak jak przed kilkoma laty, starszy – z 8.letnim stażem, skład Zespołu w repertuarze barokowym, w - „Menuecie” oraz ‘’Gawocie’’. Muzycy, dawni absolwenci SP nr 2, już są dorośli, reprezentują różne zawody, nie tylko muzyczne, ale  występy w składzie „Antiquo More” to ich pasja. Słowo wstępne przed występem wygłosił grający na viola da gamba Daniel Sierbin, obecnie studiujący w Poznaniu dyrygenturę. Spektakl dzieje się przypuszczalnie na którymś z dworów, królewskim czy książęcym, ma formę spotkania w ogrodzie zamkowym, gdzie dwórki i dworzanie (muzycznie) zabawiają się rozmową i flirtami.           
            W finałowej części koncertu w dwóch utworach zaprezentował się cały zgromadzony na koncercie zespół. Wspólnie, i z dużym rozmachem, wykonano: „Tourdion” w dwóch różnych odsłonach oraz „Dobry taniec polski”, jedną wspólną ogromną kapelę, tancerzy z różnych składów oraz  żonglerów w różnym wieku i ze zróżnicowanym poziomem umiejętności.
            W trakcie koncertu nie brakowało wzruszeń i łez uronionych przez instruktorów i opiekunów, wzajemnych podziękowań za pracę, i gratulacje za  wspólny sukces - ze strony obecnej dyr. SP nr 2 Katarzyny Dymel, słów uznania dla członków zespołu i ich rodziców. Wręczano kwiaty. Koncert stał się  także okazją do podsumowania 15. lat wytężonej pracy, zdobytych przez zespół licznych nagród. Podczas prezentacji multimedialnej odbyliśmy podróż w  czasie, śledząc historię zespołu, na zdjęciach i w kronikach szkolnych.
            Opiekunowie zespołu pragną serdecznie podziękować pracownikom Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury z dyrektorem Andrzejem Sobczakiem na  czele, za bezpłatne udostępnienie obiektu oraz wszelką okazaną podczas realizacji koncertu pomoc, a także za owocną współpracę na przestrzeni tych 15.  minionych lat. Zespół podziękowania kieruje także do dyrektor Marii Słomińskiej i byłego burmistrza Tadeusza Dubickiego, bez których pomocy i  zaangażowania zespół nie mógłby powstać i się rozwijać. Zespół także chce wyrazić wdzięczność za okazaną pomoc i wsparcie swoim sponsorom i  przyjaciołom: państwu Joannie i Grzegorzowi Barszczakom, Beacie i Jackowi Bełzom, Lucjanowi Reinfuss, Ewie i Arturowi Mejzom oraz osobom, z  którymi mieli przyjemność współpracować w ciągu minionych lat: Joannie Łuce, Barbarze Sieniawskiej, Andrzejowi Kmieciakowi oraz Januszowi Jończykowi. Wyrazy podziękowań kierują też do obecnego burmistrza Remigiusza Lorenza oraz pracowników Urzędu Miasta i Gminy Międzyrzecz, którzy zawsze, kiedy jest taka potrzeba, oferują im pomoc i wsparcie oraz do dyrektora Szkoły Podstawowej nr 2 im. Szarych Szeregów w Międzyrzeczu – Katarzyny Dymel, w której placówce mają zawsze do dyspozycji ciepły i gościnny „kąt”.
            Kolejny wspaniały koncert Zespołu Muzyki Dawnej „Antiquo More”, którym opiekuje się Stowarzyszenie Przyjaciół Muzyki Dawnej „Antiquo More”, tym razem w szczytnym celu pomocy małej Oldze Darmograj. Piękne widowisko, jakie za każdym razem młodzi muzycy serwują nam  międzyrzeczanom. Muzyczne spektakle na bardzo wysokim poziomie, w nich piękne stroje i renesansowe i barokowe utwory grane na instrumentach z  epoki. Przygoda życia dla uczestników Zespołu, którą na pewno zapamiętają. Dla nas, międzyrzeckiej społeczności, działalność Zespołu, jego aktywność,  to ważna karta w wielkiej księdze lokalnej kultury. Karta edukująca – w czterech kolejnych edycjach dzieci w wieku przedszkolnym – do uczestnictwa w  kulturze muzycznej z najwyższej półki.


Opracowała Iwona Wróblak
grudzień 2015







poniedziałek, 21 grudnia 2015

Offensywnie w Kwinto


            OFFENSYWA, młody szczeciński zespół punkrockowy zawitał z sobotnim koncertem w Klubie Muzycznym „Kwinto”. Energetyczna mocna muzyka, wyraźna rytmika, aż się tańczyć chce…
            Koncert poprzedził zespół ETA. W programie tego wieczoru wyrazisty rock, także ballady. Te z urozmaiconymi tematami muzycznymi. Melodie szybko wpadające w ucho. Kandydatki na  przeboje. Formacja ma już w swoim dorobku płytki i sesje nagraniowe. OFFENSYWA zwycięstwa, smaku radości i zabawy w rytm i muzykę. Na  radośnie, na akustycznie, jak na Klub muzyczny przystoi. Przykuwają uwagę solówki na gitarę. Feeria ciekawych dźwięków, ułożonych w zborne kompozycje.
            Ekspresyjny wokalista. Teksty – dobre - traktują o sprawach życiowych, ale są tylko pretekstem do tworzenia muzyki. W rockowym, i  punkrockowym rytmie, sięgając, zdaje mi się, też do dobrych wzorców z lat 80., kolejny udany koncert w naszym międzyrzeckim „Kwinto”.  Klubie znanym z dobrych wyborów wykonawców koncertów. Oferta jest tu różna, jak różne są gusty muzyczne, ale zawsze są to koncerty na dobrym poziomie, reprezentatywne dla nurtu muzycznego. Bywalcy mają zapewnioną edukację, jeśli chodzi o najnowsze trendy, reprezentowane przez naszych lokalnych muzyków i zespoły. Myślę, że wiele z nich u nas, w „Kwinto” rozpoczęło tym samym swoją karierę... W czym pomógł na pewno klimat „Kwinto”, gorące przyjęcie ich przez ludzi przychodzących tu żeby słuchać (dobrej) muzyki.


Iwona Wróblak
grudzień 2015





niedziela, 20 grudnia 2015

Wigilijne wspólne świętowanie w naszym Międzyrzeczu

            Hala sportowa w Międzyrzeckim Ośrodku Sportu i Rekreacji. W tym roku jakby przytulniejsza – to za sprawą dekoracji. Miejsce przystroili pracownicy Środowiskowego Domu Samopomocy. Stworzyli z sali Dom, w którym świętować mieli mieszkańcy Międzyrzecza. Okazuje się, że trzeba tylko inaczej ustawić stoły, żeby optycznie zagospodarować większą przestrzeń, co stworzy warunki do uroczystych świątecznych życzeń, którymi się  będziemy obdarowywać.
            Domowość w takiej małej społeczności, jaką jest Międzyrzecz, jest bardzo ważna. Utożsamienie się z miastem i okolicą, bycie obywatelem. Białe śnieżne dekoracje, ambitny program artystyczny w wykonaniu uczniów Gimnazjum nr 1, kolędy i pieśni intonowane przez Zespół Śpiewaczy „Kęszyczanki”, wprowadził nas w świąteczny nastrój.
            Organizatorem Miejskiej Wigilii był Urząd Miejski, Ośrodek Pomocy Społecznej i Środowiskowy Dom Samopomocy. Krótkie Słowo, okolicznościowy cytat z Ewangelii, wygłosił ks. Marek Rogeński. Głos zabrał burmistrz Międzyrzecza Remigiusz Lorenz i przewodnicząca Rady Miejskiej Maria Kijak. Spotkania mieszkańców, przy takiej okazji jak dni przez Wigilią, mają nas otworzyć na nowe nadzieje i możliwości, które będą z  Nowym Rokiem. Życzenia, jakie sobie składamy, je antycypują.
            Koncert wigilijny rozpoczęły „Kęszyczanki”. Nasz lokalny Zespół śpiewaczy w ubiegłych latach występował już w Trzcielu, Sieniawie Lubuskiej, Brójcach, Poznaniu, Gorzynie, Pniewie, Pieskach, Glisnie, Gorzowie, Kęszycy Leśnej, Łagowcu, Krośnie Odrzańskim i innych miejscach. Śpiewa piosenki ludowe, biesiadne, patriotyczne i religijne. Ma w swoim składzie solistki. Do zespołu należą: Lucyna Szagdaj, Teresa Wrona, Józefa Leśniak,  Beata Smolińska, Elżbieta Hulecka i Maria Wasilkiewicz.
            Degustując przygotowane dla mieszkańców gminy świąteczne potrawy obejrzeliśmy ambitne Jasełka w wykonaniu uczniów Gimnazjum nr 1.  Lektor zapoznał nas z tłem historycznym, genezą Święta Bożego Narodzenia i Wigilii. W spektakl wplecione były współczesne fragmenty prozy i wierszy. Przedstawienie muzycznie zilustrowano tradycyjnymi kolędami. Chrześcijańska symbolika prezentowana była na tle wyzwań współczesności i wzorów aktualnego przeżywania sacrum najważniejszych w naszej kulturze Świat. Tradycyjną choinkę na scenie ubierano w ozdoby, które symbolizowały noworoczne i świąteczne dobre życzenia.


Iwona Wróblak
grudzień 2015