piątek, 29 marca 2019




Mam-prawo-wiedzieć

            Co to znaczy być (świadomym) wyborcą? Zbliżają się majowe (26.05) wybory, w 13. okręgach wyborczych, do Europarlamentu. Pytajmy kandydatów, jakimi konkretnymi sprawami chcą się zająć, CO chcą osiągnąć, jakie stawiają sobie cele, w jakich komisjach zamierzają brać udział, jeżeli uzyskają nasz mandat… i ogromną jak na nasze warunki pensję… Jeżeli zostaną - przez NAS - wybrani.
Unia Europejska jest nasza. Jesteśmy Europejczykami. W Parlamencie Europejskim jest stanowione 80% aktów prawa nas obowiązującego. Mamy prawo wiedzieć – jakie są cele Unii Europejskiej, jakie mamy w UE prawa i jakie możliwości stanowienia tych praw. Mamy prawo wiedzieć – znać te instytucje, wiedzieć, czym się zajmują, jak funkcjonuje ta organizacja wolnych państw, która zrzesza ponad 500 mln ludzi na naszym kontynencie. Polska jest piątym pod względem liczby ludności krajem w UE.
Róża Rzeplińska gościła w naszej Bibliotece Publicznej – z ważnymi informacjami na temat funkcjonowania Unii Europejskiej, której jesteśmy członkami od 2004 r.
Pani Róża, razem z koleżanką, dała nam przedsmak tego, jak w praktyce działa ta organizacja, w jaki sposób przebiegają obrady komisji, jak skomplikowane są głosowania. To był nie tylko wykład – mieliśmy okazję posmakować dziegcia pracy w przykładowej unijnej komisji parlamentarnej – taka interaktywna zabawa, w której, reprezentując daną frakcję parlamentarną, mającą własne interesy, poglądy, osiągamy zamierzone cele za pomocą negocjacji i kompromisu.
Zadanie było konkretne. Trzeba było wziąć, jak to w życiu bywa, pod uwagę możliwości finansowe (każdemu projektowi przypisano określoną ilość punktów), kwotę emisji CO2, zdrowie społeczeństwa, zadowolenie społeczne również… Nie rezygnując do końca z interesów narodowych, światopoglądu – osiągnąć (wspólny, unijny) cel. Przekonać innych do swoich racji. Przy okazji dowiedzieć się, jak wiele jest w nas wsobnego zamknięcia w ciasnych horyzontach regionalnej polityki, przywiązania do przedwyborczych obietnic złożonych wąskiemu kręgowi partyjnych wyborców, i też jakie drzemią w nas pokłady niespodziewanego otwarcia na potrzeby innych. Myślenia perspektywicznego o wspólnym Domie – Europie, i o naszej planecie, ochronie jej klimatu, zasobów… Ciekawe doświadczenie….
Uczymy się szybko, my Polacy-Europejczycy. Przecież gromadnie wyjeżdżamy (odkąd mamy te możliwości) zza polskie opłotki, i za pracą, i turystycznie. Spotykamy innych ludzi, rozmawiamy z nimi (znamy języki). Młode pokolenie już ma takie doświadczenia. Unia jest projektem, którym współkierujemy. Polacy intuicyjnie są euroentuzjastami, chociaż, co wynika, jak myślę, z naszej historii, mentalności i może tradycji samoobronnej nieufności wobec wszelkiej władzy, nie czujemy się emocjonalnie związani z UE. Zbliża się najważniejszy obywatelski egzamin – wybory do Parlamentu Europejskiego… Powinniśmy oddać swój głos w sposób – jak mówi Róża Rzeplińska – w sposób godny, tajny i rzetelny. Ucieczka od polityki, postawa bardzo częsta, nie jest dobra. Mamy wpływ na polityków. Możemy uczestniczyć w niej tu w Polsce jako mężowie zaufania, obserwatorzy społeczni, członkowie obwodowych komisji wyborczych. Nie zostawiajmy partiom politycznym prawa do prowadzenia kampanii wyborczych. Mamy prawo głosować świadomie.
Czy w naszych szkołach jest taki przedmiot: wiedza o Unii Europejskiej? Jak być (świadomym) obywatelem Unii Europejskiej? Korzystać z praw należnych członkowi tej Wspólnoty i uczestniczyć w tworzeniu tych praw – poprzez wybór europarlamentarzystów. Myśleć kategoriami wspólnoty europejskiej. Świat się przecież zacieśnia…
Mamprawowiedzieć.pl
Unia Europejska (UE) to jedyne w swoim rodzaju partnerstwo gospodarcze i polityczne obejmujące 28 państw członkowskich. Podstawą UE jest praworządność, wszystkie jej działania opierają się na traktatach uzgodnionych przez wszystkie państwa członkowskie. Parlament Europejski to jedyne wielonarodowe zgromadzenie parlamentarne wybierane bezpośrednio przez obywateli. 751 posłów do Parlamentu Europejskiego reprezentuje ponad 500 mln obywateli z 28. państw członkowskich. Obywatele europejscy mogą brać udział w wyborach europejskich, nawiązywać kontakty z posłami do Parlamentu Europejskiego, złożyć petycję do Parlamentu Europejskiego lub podjąć inicjatywę obywatelską, polegającą na zwróceniu się do Komisji Europejskiej o przygotowanie wniosku ustawodawczego.
PARLAMENT EUROPEJSKI jest jedyną instytucją UE wybieraną bezpośrednio, reprezentuje 500 mln mieszkańców UE, odgrywa kluczową rolę w wyborze przewodniczącego Komisji Europejskiej oraz wspólnie z Radą Unii Europejskiej uchwala prawo i budżet UE.
RADA EUROPEJSKA określa ogólne priorytety UE, na jej czele stoi przewodniczący (Donald Tusk), a w jej skład wchodzą szefowie państw i rządów oraz przewodniczący Komisji Europejskiej.
RADA UNII EUROPEJSKIEJ reprezentuje rządy państw członkowskich, a przewodnictwo w niej sprawują rotacyjnie państwa członkowskie.
KOMISJA EUROPEJSKA jest organem wykonawczym UE, odpowiada za proponowanie i wdrażanie przepisów prawnych UE, przestrzeganie traktatów i bieżące funkcjonowanie UE.
TRYBUNAŁ SPRAWIEDLIWOŚCI jest najwyższym sądem w kwestiach dotyczących prawa UE, interpretuje unijne prawo i dba o jego jednolite stosowanie we
wszystkich państwach członkowskich UE.
            TRYBUNAŁ OBRACHUNKOWY kontroluje unijne finanse, jako zewnętrzny audytor przyczynia się do poprawy zarządzania finansami UE i pełni funkcję
niezależnego strażnika interesów finansowych obywateli UE.
                EUROPEJSKI BANK CENTRALNY jest bankiem centralnym jednolitej waluty europejskiej euro, a jego głównym zadaniem jest utrzymanie siły nabywczej euro, a tym samym stabilności cen w strefie euro.
Parlament Europejski podejmuje wspólnie z Radą UE decyzje dotyczące przepisów prawnych mających wpływ na codzienne życie obywateli Unii. Przepisy te odnoszą się do takich kwestii, jak swoboda podróżowania, bezpieczeństwo żywności, ochrona konsumentów, środowisko i większość gałęzi gospodarki. Państwa członkowskie w dalszym ciągu mają
prawo weta w takich dziedzinach, jak: podatki, sprawy zagraniczne i dotyczące obronności.
STRUKTURA PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO. W UE posłowie są członkami wielonarodowych frakcji: EPL Grupa Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci) – w niej jest najliczniejsza polska grupa 22. europosłów, S&D Grupa Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim, EKR Grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, ALDE Grupa Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy, GUE/NGL Konfederacyjna Grupa Zjednoczonej Lewicy Europejskiej / Nordycka Zielona Lewica Zieloni/WSE Grupa Zielonych / Wolne Przymierze Europejskie, EFDD Grupa Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej, ENW Europa Narodów i Wolności, i NI Niezrzeszeni.
Polska ma ogółem 51. posłów w Parlamencie Europejskim: 23. w EPL Grupie Europejskiej Partii Ludowej (Chrześcijańscy Demokraci), 5. w S&D Grupa Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim, 19. w EKR Grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, 1. w EFDD Grupa Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej, 2. w ENW Europa Narodów i Wolności i 1. w NI Niezrzeszeni.

Iwona Wróblak
marzec 2019




środa, 20 marca 2019


Antonio Vivaldi w Willi Starosty

„Cztery pory roku” Antonio Vivaldi’ego w wykonaniu skrzypaczki Jesenki Balic-Zunic z orkiestrą „Green Kore”; Czworo skrzypiec, wiolonczela i klawesyn - Marta Korbel, Jadwiga Korus - skrzypce, Szymon Stochniol – altówka, Aleksandra Rybak-Żymła – wiolonczela i Joanna Bośniak-Górniok – klawesyn. Muzycy znani są nam z sierpniowych koncertów w Paradyżu, tym razem wystąpili w klimatycznym wnętrzu Willi Starosty w Międzyrzeczu. Znakomici artyści przyciągnęli do dawnej sali rycerskiej Klubu Garnizonowego – obecnie odrestaurowanej Willi Starosty, sporą grupę wielbicieli muzyki klasycznej.
Bardzo kameralny koncert – z uwagi także na szczupłość tej bardzo akustycznej, jak powiedział Cezary Zych, salki, o mocno ograniczonej, wobec zapotrzebowania międzyrzeckiej widowni na ten koncert, ilości miejsc. Wejście na salę umożliwiały bezpłatne wejściówki wydawane w Międzyrzeckim Ośrodku Kultury.
Koncert kameralny, w bezpośredniej bliskości muzyków. Słynna kompozycja Vivaldiego w bardzo profesjonalnym wykonaniu. 4 Części utworu, różniące się klimatem, nastrojem, frazy doskonale znane i chętnie słuchane po raz kolejny. Opowieści muzyczne, z bogatą ornamentyką, bogactwem tematów. Doskonałe partie na skrzypce w wykonaniu Jesenki Balic-Zunic.
Ponadto usłyszeliśmy 2. Część koncertu skrzypcowego h-moll Antonio Vivaldi’ego, utwór ten kompozytor dedykował swojej uczennicy. Półtora godziny wyśmienitej muzyki tym razem w Willi Starosty w Międzyrzeczu, miejscu, które po raz pierwszy gościło koncert z cyklu „Filharmonia bez filharmonii”.

Iwona Wróblak
marzec 2019





poniedziałek, 18 marca 2019


Obrazy dla zwierząt. Wernisaż Tatiany i Remigiusza Bordów

            Obrazy - szacunku - dla zwierząt. Dla ich umierania… Naturalnego procesu. Ars moriendi. W Muzeum, miejscu, gdzie jest wystawione ludzkie XVIII wieczne sacrum teatrum scenerii umierania; czczenia (okolicznych szlacheckich) zmarłych w obyczajowym teatrze śmierci, obrządku pogrzebowym, wystawnych uroczystościach o wielodniowym nieraz trwaniu. Cenne kulturowo artefakty sztuki funeralnej; największej w Polsce międzyrzeckiej kolekcji sarmackich portretów trumiennych.          
U wejścia do galerii Zaproszenie na wystawę w formie klepsydry: Pogrążeni w głębokim smutku. I zadumie. Wystawa będzie o śmierci pana Ptaka-zwierzęcia, tytułowanego z szacunkiem – w chrześcijańskim nurcie franciszkańskim: mniejszym bratem… (dlaczego: mniejszym?)
Jako umiera ono, tak umiera i ten, i ducha jednakiego wszyscy mają, i nie ma człowiek nic więcej nad bydlę; bo wszystko jest marność. (Stary Testament. Kaznodzieja Salomonowy)

Przez całe tysiąclecia, czy dziesiątki tysięcy lat (cywilizacji) czuliśmy głęboki sakralny związek ze wszechświatem. Więź i jedność… Tak pisze Mircea Eliade. Związek z biosferą. Biokulturą - powiedziałabym…  Byliśmy całością z Nią. Nagle w jakimś momencie, splocie wydarzeń (jak głoszą teorie: zamykającym się cyklu kosmicznym) – dla nas mających znamiona prawdziwego grzechu, mówiąc językiem chrześcijan, w epicyklu ta jedność się rozpadła… Zapomnieliśmy, skąd jesteśmy, dokąd dążymy – czy raczej skąd istniejemy… (Z wszechświata, którego jesteśmy najprawdziwszymi dziećmi). Odnajdujemy powoli nasze pierwociny, przypominamy sobie rzeczywistość daną (boską-sakralną); Budzimy się powoli, pojedynczo, jak ze snu somnambulicznego, zauważamy jasność codzienną światła (pierwszego), naszą gwiazdę Słoneczną, która wszystkim istotom Układu daje życie, (spragnieni) smakujemy wodę (także tą żywą-wiedzy poznania o otoczeniu), która nas poi i odradza. Nas – czyli wszystkie istoty czujące, odczuwające głód, strach, ból, samotność, zagubienie… Marniejemy bez tej gnozy – samotni, nieświadomi, nieoświeceni, nie zaspokoiwszy najważniejszych potrzeb podstawowych. Nie będąc szczęśliwymi – umieramy za życia…
Błyski światła, uspokajające – jak przestrzenie między fotogramami, na wystawie Tatiany i Remigiusza Bordów. W bliskości portretów trumiennych, ongiś wystawianych w miejscach świętych kościołach, które jednakże są tylko częścią istniejącej od eonów kultury naszego szeroko pojętego środowiska, ludzką kulturą gatunkową, naparstkiem w dziejach biosfery, która nas otacza w najbliższym widzialnym spektrum rzeczywistym, nas otula – tak myślę. Puchowej poduszce świata…
Obrazy - dla zwierząt. Obrazy duchowości zwierząt. Jak mówi Tatiana w słowie wstępnym – otwórzmy serca, i nic innego…
Zwierzę umiera tak samo jak człowiek. Wiedzą to dokładnie ci, którym towarzyszą domowe pupile. Zwierzę żyje dużo krócej, jesteśmy zmuszeni być świadkami odchodzenia najbliższych nam, ukochanych, będących członkami rodzin, istot. Płaczemy po nich. Nie wszędzie jednak można zostawić tabliczkę z imieniem, nie są u nas powszechne cmentarze dla zwierząt.
            Tak jest na tej Wystawie. Szczegół funeralny, oddzielony od innych eksponatów przestrzenią białej ściany, namysłu, jak np. liść przykrywający naturalnym całunem ciało zwierzęcia, czy kwiat mu towarzyszący. Ptaki w pogrzebnych wieńcach. Naręcza kwietne na podłodze u stóp portretu kota, z jego tajemniczym wejrzeniem w jeden z możliwych światów kolejnego wcielenia kołowrotu życia. Przepiękne kompozycje kwiato-umierania. Odchodzenia w bardo… Jeśli mamy się zjednoczyć ze słońcem, my-księżycowi, czyli ziemscy, materialni, wilgotni… Ludzka osoba, kobieta, następnie dwie ludzkie osoby, ich strach, cierpienie, nadzy skuleni w małej klatce – w jakiej trzymamy zwierzęta hodowlane w wielkich fermach, gdzie miejsce ze względu na koszty się oszczędza, a przecież np. świnie są tak samo, czy bardziej inteligentne od psów…
Charakterystyczny pieniążek dołączony do jednego z fotogramów. Charonowy. Do wkupienia w inny stan świadomości-materii..
W szklanej gablocie Chrystus ukrzyżowany przypięty na rogach srebrzystego jelenia – symbole, odniesienia do kultury, do archetypów, wzajemnego następowania po sobie obrazów pamięci genów – tak myślę… Że pamiętamy wszystko, każdą istotę, którą byliśmy, i być może – będziemy, jeśli równanie (o termodynamice materii) się dopełni… Czas zatoczy koło.
            Schronisko dla bezdomnych psów, boksy pełne zwierząt, i elegancka pani w futrze, jak wynaturzenie „miłości”, którą okazuje wyłącznie swojemu maleńkiemu pieskowi, stan psychiczny właściwy dzisiejszej kulturze, jej wyobcowaniu z korzeni – i przypuszczam, że wypartej przez nią samą samotności tej kobiety…
            Dwa małe szczurki w swoich objęciach… My właściciele czworonogów znamy takie obrazki – przyjaźni międzygatunkowej.
             Ekspozycja przewidziała ponadto w programie trzy filmiki. Bezsłowne, o strachu, ucieczce na oślep przez upiorny las. O świecie zza krat, jaki sobie zafundowaliśmy – i zwierzętom także. Czy to strach przed wielką niezamkniętą (kratami) przestrzenią?... Może konieczny etap…
Pochylić się nad częścią-cząstką elementem natury. Jej szczegół-zwierzę jest centrum fotografii naturalistycznej, powiedziałabym – ponadnaturalnej, wyostrzonej. Postrzegającej na odległość wyciągniętej ręki. Nasze selfi. Odwzorowania istotnego.
Świętość jest w naturze. Zawsze to wiedzieliśmy. Teraz sobie przypominamy. Jesteśmy świętością, razem z innymi zwierzętami, jesteśmy integralną częścią.

            Wystawa Remigiusza i Tatiany Bordów. Białe ściany (by nie zakłócały percepcji) i emocje podstawowe. Zagubiony wszechświat i jego jedność mozolnie odbudowywana, odkopywana, w medytacjach doświadczających. Płaczący kot. Jeleń niesie Chrystusa ukrzyżowanego. Świat taki jest, tylko czy My go TAK odbieramy?
Sprawdźmy. Ekspozycja jest dostępna w podziemiach Muzeum w Międzyrzeczu.

Iwona Wróblak
marzec 2019























czwartek, 14 marca 2019


W Muzeum - O dawnych szablach i nie tylko

Włodzimierz Kwaśniewicz wie o szablach, o broni białej, niemal wszystko. W międzyrzeckim Muzeum wysłuchaliśmy ciekawego wykładu pt.: „Uzbrojenie Powstańca Wielkopolskiego” wygłoszonego przez tego wybitnego znawcę uzbrojenia, posiadacza bogatego dorobku publikacji.
Włodzimierz Kwaśniewicz (z Zielonej Góry) jest doktorem nauk humanistycznych, znanym i cenionym historykiem; muzealnikiem - wieloletnim dyrektorem Lubuskiego Muzeum Wojskowego w Zielonej Górze z siedzibą w Drzonowie, bronioznawcą, biegłym sądowym w dziedzinie historii sztuki i bronioznawstwa, publicystą, pisarzem, autorem setek artykułów, katalogów, recenzji, opinii, ekspertyz oraz książek o dawnej broni i uzbrojeniu ochronnym. Jest wykładowcą akademickim, ogromna wiedza przedmiotowa, jak również profesjonalny sposób jej przekazywania, uczyniły ze spotkania ciekawe wydarzenie poznawcze również dla laików, nie tylko dla dość wąskiego kręgu wtajemniczonych. Muzealne egzemplarze broni można było wziąć do ręki, dokładnie obejrzeć.
            Broń, jak mówił, to obiekt spełniający wiele funkcji – poza jej przynależną. To symbol tradycji i przynależności, znak trwania wspólnej państwowości.
            Iskrą wzniecającą Powstanie Wielkopolskie, które wybuchło 27.12.1918 r., był przyjazd Ignacego Paderewskiego do Poznania. Powstanie było jedynym polskim zrywem niepodległościowym zakończonym sukcesem. Nie należy jednak nie doceniać - jak mówi Kwaśniewski – w naszej historii także tych przegranych powstań, mimo morza przelanej rodzimej krwi i wieloletnich represji były one zaczynem procesu trwania naszej narodowej tożsamości. Walka o wolność to także walka cywilna kilku pokoleń, wychowywanie w duchu przekazywania tradycji, kultury, w regionie poznańskim to także idea spółdzielczości, bogacenia się polskiego społeczeństwa, przygotowywania w ten sposób gruntu pod wydarzenia następnego wieku.
Wyposażenie wojsk powstańczych składało się z mundurów pozyskanych ze zdobytych pruskich magazynów wojskowych, z czapką rogatywką nawiązującą do tradycji napoleońskich z końca XVIII wieku i czasów formacji legionowych, ładownicy, karabinu typu Mauzer, kawaleryjskiej szabli oficerskiej o pięknie zdobionej rękojeści, szabli żołnierskiej w typie szabli pruskiej o skróconej głowni i drewnianej rękojeści.
Pałaszem nazywana jest szabla bojowa, była też szabla ozdobna. Główną częścią tej broni jest głownia.  Szable miały różnego kształtu rękojeści, z kabłąkami i ornamentacją. Na wyposażeniu wojsk powstańczych była także broń palna z oporządzeniem, zespołowa broń strzelecka Maksyma, bagnety (np. liściaki – z rękojeścią z ornamentem liściastym), pistolety, (niemieckie) stalowe hełmy, parciane taśmy z nabojami, manierki – uzbrojenie używane także potem w czasie II wojny światowej, oraz artyleria – lekkie i ciężkie armaty, balony i samoloty wojskowe.  

Iwona Wróblak
marzec 2019






wtorek, 12 marca 2019


Leon ciągle żywy

Nic nie może zabić Leona męża Zofii (w roli żony Leona niezastąpiona Krystyna Całus). Nawet akt zgonu wystawiony przez lekarza. Nawet jabłecznik, który - być może -  przyczynił się do wdowieństwa sąsiadki… Chociaż Leon też wtedy pił z sąsiadem – i nic, przeżył (?!)
Leon (świetna naturalna kreacja Antoniego Krasińskiego) przeżywa wszystko. Swój pogrzeb, reanimację w szpitalu, znowu „śmierć”, swoją stypę też, kazanie księdza na swoim pogrzebie (… o naszym drogim ponownie zmarłym…), ponowne ożycie, i biurokrację szpitalną… Ożywa więc i przyłącza się do żałobników na swym pogrzebie, mocno zakonserwowany domowej roboty nalewkami jabłecznikowymi… Leon PRL-elowski wiecznie żywy, jak ongiś Lenin, chciałoby się powiedzieć… Chociaż lata ma już swoje (72), i żonę, która ma go jako męża serdecznie dosyć – ale co ludzie powiedzą, gdyby się ona na przykład rozwiodła? Niepodobna! Żonę, z którą– jak się zwierza Robertowi-grabarzowi, swojemu byłemu uczniowi, on sam nie wie, dlaczego się (przypadkowo) ożenił (i się męczy wiele lat)… Żonka ukochana, razem z córką, z cichą dybiące na rentę po nim.  Ale twardy jest chłop, taki swojski nasz, trzeba mu to przyznać, jeździł z nim ułożonym na łóżku-trumnie po scenie w kółeczko grabarz, a on ululany nalewką spał jak zabity, dosłownie, słusznym snem Polaka, którego nic nie zmorze na śmierć… I ta trumna od początku jest głównym elementem dekoracji scenicznej, tak jak i stolik, przy którym knują intrygę, a przynajmniej chcą knuć - jego kobiety, i sąsiadka (Krzyżanowska- Ewelina Izydorczyk-Lewy), samotna bez męża, którego pochowała 7 lat temu (domniemany powód – wypity przez denata jabłecznik?..), ale bynajmniej nie nieszczęśliwa z powodu swego wdowieństwa. Jedzą z Zofią razem ciastko, bo jak mówi, wdowy powinny trzymać się razem…
            Barwne postacie w sztuce pt. „Mój mąż umarł, ale już mu lepiej” scenariusz autorstwa Izabeli Dagurskiej, wystawionej przez Teatr „A Co Mi Tam”. Humor rodem z filmów kryminalnych typu dlaczego zabił, ale z zaskakującą puentą. Sztuka dobrze zagrana, świetnie wyreżyserowana przez Izabelę Spławską, wystawiona na scenie Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury. Nieprzypadkowa muzyka ze znanych seriali z lat 70. i 80., komponowana przez Jerzego Duduś – Matuszkiewicza, tasiemcowych produkcji pełnych absurdów czasów słusznie minionych… Może nie do końca jednak przeszłych, skoro nadal wrzeszczący na wszystkich, klnący jak szewc ordynator w szpitalu jako zjawisko jest aktualny, lekarzom zdarzają się pomyłki w diagnozie – tutaj nie rozpoznają zejścia pacjenta z tego świata – i może nieprzypadkowo ten sam aktor - Jakub Rej (dobra kreacja), gra role mylącego się lekarza i księdza zarazem… Ordynator jest w jednej osobie aktorskiej… także  grabarzem (Mateusz Górski), pana Mateusza już oglądaliśmy w sztukach pani Spławskiej, tym razem też z powodzeniem udźwignął obydwie role.
            Grabarz z niego był marketingowy. Profesjonalnie, z wyczuciem psychologii zachwalał domniemanej przyszłej wdowie (droższą) kanadyjską trumnę z szybką, węsząc intratny interes pogrzebowy w domu, gdzie wszyscy jeszcze żyli, ale czas już był, żeby w tym miejscu nastał dla niego zarobek... Ten branżowy węch dziedziczył po swych przodkach wykonujących ten zawód… Trzeba wiedzieć, kiedy uderzyć z ofertą i w które drzwi! A jednak Leon, uparcie wstający ze swojej drogiej kanadyjskiej trumny-łóżka, nawet jego, grabarza z dziada pradziada, który już tyle trupów w swej karierze zawodowej widział i świat jego był akuratnie podzielony na ten w karawanie i tamten na zewnątrz, ten Leon wytrąca z równowagi psychicznej. Nie ma stałości dla grabarza na tym świecie! Bezpieczeństwa twardego podziału na tych za szybką kanadyjską i przed nią (tą szybką). Klasyczny kryminał się załamuje…
            Wychodzi przy okazji na jaw hipokryzja katolickich domowych polskich obyczajów. Zofia każe mężowi przymierzyć (trumiennie) wyczyszczone ubranie, bo trzeba się przygotować… Pyta go o zaciągnięte długi… bo sprawy tu-ziemskie trzeba uporządkować… No i serwuje mu kultowy w kamienicy jabłecznik, który kiedyś rozwiązał ten sam problem (problem męża) jej sąsiadce-wdowie. Budzik głośno dzwoni, jednak Leon, ten opój, śpi jak zabity, a że jest nieżywy, potwierdza lekarz z pogotowia (również, jak się dowiadujemy, osobnik niestroniący od alkoholu) – facet umie udawać nieżywego!
Była więc najpierw skrupulatna modlitwa żony Zofii – by mąż długo żył, aby ona miała z czego żyć, potem paciorek zmienia się swą intencję, staje się żałobą wyuczoną aktorsko z chusteczką przy oczach, na użytek sąsiadów, potem mediów (dziennikarka z „Życia na gorąco”) interesujących się cudem z-martwych-wstania. Mamy też dewocyjną religijność, skłonność do widzenia cudów u siostry zakonnej w szpitalu, która widzi w Leonie kandydata na kolejnego świętego – biedaka przez niebiosa wybranego, co może ma stygmaty!  Zofia mówi z większą dosadnością, że mąż będzie stał za bramą niebieską w kolejce za innymi pijakami. Mąż zmarł, ale już mu lepiej – to najlepszy opis statusu życiowego Leona na tym i na tamtym świecie. To już nie jest obyczajne!! Traci w środowisku na opinii, bo to porządny człowiek ongiś był, uczył fizyki, a tu zrobić coś takiego swojemu lekarzowi! Czyli ożyć, wbrew (naukowej/medycznej) diagnozie…
            Media się zachłystują sensacją, to według uczonego komentarza Profesora Ryszarda Szczykawy (Ryszard Perdon) - analogia Biblijna nasuwa się sama… Leon ocaleje, bo sekcji zwłok rodzina nie chce, i z przyczyn obyczajowych, i innych (bo przyczyna śmierci, lub-nie-śmierci, może się wyjaśni)…

            Obsada sztuki: Zofia: Krystyna Całus, Leon: Antoni Krasiński, Jola/Siostra: Łucja Krystyna Górska, Krzyżanowska/Dziennikarka: Ewelina Izydorczyk-Lewy, Grabarz/Ordynator: Mateusz Górski, Lekarz/Ksiądz: Jakub Rej, Pielęgniarka: Irena Głyżewska, Dziennikarka/Reporterka: Ewa Siwek, Profesor: Ryszard Perdon.

Iwona Wróblak
marzec 2019









niedziela, 10 marca 2019


Trans tańczy dla dzieci

            Tańczące Dzieci – dzieciom… Tym razem dla Klaudii, 14. letniej tancerki „Transu”, biorącej udział w akcjach charytatywnych, i maleńkiego Wojtusia – 2 latka, wsparcie dla ich niezwykłej siły walki z chorobą. Nadzieja – jak powiedział prowadzący – to marzenia o czymś nieprawdopodobnym, o wyzdrowieniu… Kolejny charytatywny koncert Zespołu Tańca „Trans” Anny Bubnowskiej, z którego cały dochód będzie przeznaczony na leczenie dwojga chorych dzieci.
Piękne widowisko w Międzyrzeckim Ośrodku Kultury przyciągnęło niemal komplet,  widownia była pełna ludzi. Koncert objęty był patronatem burmistrza Międzyrzecza. Organizatorzy dziękują za pomoc i wsparcie dyrektorkom: MOK, SP nr 3, SP nr 2, Annie Kuik, Alicji Bohatej, Justynie Adamirowicz, radnym miasta i gminy Międzyrzecz, firmom, uczniom i rodzicom, międzyrzeczanom.
            „Trans” jest bardzo utytułowany, ma w swoim dorobku kilka tytułów Mistrza świata, mogliśmy się przekonać, że zasłużenie. Za każdym razem Zespół zdumiewa nas świeżością pomysłów, profesjonalizmem wykonania i, przede wszystkim, mistrzowską choreografią.
            Przepiękne układy. Widowiskowe. Precyzyjnie wkomponowany ruch we frazy muzyczne. Przejrzysta myśl choreograficzna, starannie zrealizowana. W przypadku młodszych dzieci wiele mówiące kostiumy. Bazowanie na naturalnej witalności młodziutkich tancerzy. Poklask widowni, który służyć ma, zachęcać dzieci do ruchu, by uwierzyły w celowość takiego właśnie sposobu spędzania wolnych chwil. Zabawy dla rozwoju ruchowego, i artystycznego – dodam.
            Mnóstwo tematów jest do wykorzystania. Inwencja pani Bubnowskiej i jej instruktorek zdaje się być niewyczerpywalna… Mamy wiosnę, czy przedwiośnie. Zaczną pojawiać się listne zieloności, taki też kolor mają kostiumy średniej grupy dzieci. Na scenie wynurzanie się łodyg z potencjału ziemi, ich drżący wzrost, kwitnienie. Zachwycenie narodzinami życia. Dłonie, ręce, prą ku niebu i światłu, dadzą przebudzenie wiosenne… Jesteśmy jak łąka rozkwitająca. Jak część natury.
            Puls świata. „Żądza pieniądza”… Czerwone krawaty do garniturowych spodni młodych wilków finansjery. Dynamiczny blichtr yuppi’s, na razie wyścig branżowy, czy przystosowanie do wymogu czasów…  Błyszczące fraki sekretarek, domniemana ich ważna rola w design firmy… Sprawność młodych tancerzy operujących figurami tanecznymi około kilku prostych stołów i krzeseł.
Malutcy tancerze z dużymi napisami MMS. Bardzo słodkie czekoladowe memy… „Skaczcie w górę jak kangury” – uroczy pretekst do ukazania dziecięcej radości z naśladowania sposobu poruszania się australijskich zwierzaków, z ogonami i dużymi uszami. No i dzieci mają okazję (artystycznie, i po prostu) poskakać… Po czym powrócić do toreb kangurzych, schować się w ich wnętrzu…
„Podążaj swoją drogą”… Jeden z poetyckich impresjonistycznych układów, jakich wiele w repertuarze „Transu”. Poezja i malarstwo i taniec w jednym. Z dodatkiem tanecznego teatru… Etiuda. Subtelna muzyka. Jako elementy dekoracji – sześciany jako cegły muru, które buduje każdy dla siebie, ale też zespołowo je tworzymy. Film o człowieku, w zwolnionym jakby tempie, tak charakterystycznym dla filozofii stylu choreografii tworzonej przez instruktora „Transu”.
Z przymrużeniem oka… „Spece od moli”. Nawet tak, wydawałoby się, nieciekawa działalność może zostać tematem układu. Mole to jednak urocze stworzonka, zwłaszcza jeżeli przypnie im się przeźroczyste skrzydełka, a one nimi w tańcu pomachają… Też trzeba je lubić, są częścią tanecznej biosfery… Lubimy nasze Transowe mole… Chłopcy-spece z rurami odkurzacza wchodzą z nimi w interakcje taneczne.
„Chłopcy”. To co ich kręci, co lubią młodzi. Breake dance. Klimaty współczesne. Basowe brzmienie miksowanego podkładu muzycznego. Oszczędność ruchów, dzięki temu widzimy pokaz istoty tego nurtu tańca artystycznego. Młodzieżowa komórkomania, czy układ „Łap zasięg”, żeby coś sobie uświadomić, najlepiej pokazać rzecz w krzywym zwierciadle satyry.
Ludowość. Ludyczność. Etnos. Tutaj ukraiński. Bogato zdobione ludowymi motywami krótkie, nieprzeszkadzające w tańcu, przy tym myślę, jakby uwspółcześnione, przez to utrwalające regionalną tożsamość kulturową, sukienki, i fryzury jednoznacznie kojarzone z wschodnioeuropejskim żywiołem ludowym. Piękny przeponowy zaśpiew ukraiński. Dany nam w spadku schemat i archetyp, zasygnalizowany, i zidentyfikowany za pomocą niewielkiej ilości ruchów – ich dobór świadczy o wielkim profesjonalizmie, myślę – co jest docenione na przeglądach i festiwalach, w których Zespół od lat bierze udział.
Kolejny ciekawy tematycznie układ. „Power flawers”. Doniczki, jak domy roślinek, i robaczki-szkodniki, które też mają w ogólnym porządku przyrody swe niezbywalne miejsce. „Trans” ma wiele takich ekologicznych w swej tematyce i filozofii układów w repertuarze. Twarzowe kostiumy robaczków z wielkimi ząbeczkami, z kilkoma ramami odnóży.
Znów poezja na pograniczu Teatru tańca. „Magia mima”. Sztuka i abstrakcja świata teatralnych mimów – kostiumy w paski, autystyczna geometria. Dziewczynka jest odbiorczynią, czy uczestniczy w tym świecie. Wkracza weń… Świat Teatru potężny w swej mocy. Każdy ruch, jak w dziele filharmonicznym, zdaje się być przewidywalny. Jak matematyczność muzycznej kompozycji. „Marionetki”. Temat teatru Lalek, mający głębokie konotacje, tak myślę, w dawnych wierzeniach przedchrześcijańskich, z Lalą bóstwem śmierci, może jako przejścia, i świata poza życiem, jaki zawsze fascynował ludzi. Lalowe chtoniczne życie istot na ziemi, pacynek sterowanych przez demiurga.
Subkultura punków. Kraciastość strojów i nieprzystawalność filozofii. Wieczny bunt. Czerwone irokezy. Skórzane kurteczki – punky ewoluuje, ale istota buntu zostaje ta sama.
Po raz kolejny oglądamy przepiękny monumentalny, doskonały układ pt. „Niepodległa”, napisany z okazji odzyskania przez Polskę po stu latach niepodległości. Balet. Proste taneczne suknie starszych dziewcząt z opaskami białoczewonymi, flagi przypominające o działalności kobiet polskich w służbach medycznych w czasie działań wojennych na różnych frontach.
            Folklor przedmieść paryskich, kawałek historii kultury europejskiej. Kawiarenki i kwitnące tam w latach 20.,30. życie towarzyskie. Galeria postaci, stylizowane kostiumy, które przywodzą nam na myśl znane nazwiska w literaturze i sztuce, świetna gra aktorska młodych tancerzy.
Ponownie najstarsza grupa, jest wielką przyjemnością oglądać ich popisy, to sztuka taneczna już profesjonalna. „Na opak”. Suknie jak geometryczne abstrakcie malarskie. Kanciaste i chyba wzorowane na obrazach…  Dynamika i dostojność wielkiej sztuki tańca. Taniec w układzie  teatralno – malarsko abstrakcyjnym… jedno z arcydziełek Bubnowskiej. Minimalizm ruchów, ich wielka precyzja. Układ, który zasługuje na wielokrotne oglądanie, tak wiele, myślę, treści zawiera, mam nadzieję, że zobaczymy go jeszcze wielokrotnie. Kolejny układ, tym razem z muzyką hiszpańską – „Wspomnienie róży”, poezja tego kwiata, który jest i sukniami tancerek, i wielkim przyozdobieniem każdej z nich, i tematem – myślę. Róża i jej różana pięknotowość, symbol gorących uczuć, wielkiej miłości, w literaturze temat od wieków eksploatowany. Dlaczegóż by nie w teatrze tańca?
Mieliśmy dwóch gości śpiewających na tej tanecznej uczcie – Kalina Tomysek, Lidia Gągala i duet: Marta Plewa i Piotr Podlecki – gitara klasyczna, w piosence poetyckiej. Wiele razy ich słyszeliśmy na naszych lokalnych scenach.
Jak powiedział burmistrz, wpływy z tego koncertu, z cegiełek, a także z innych wydarzeń kulturalnych w tym roku, będą zasiłać konto na leczenie chorych dzieci.

Iwona Wróblak
marzec 2019