czwartek, 22 listopada 2018


POKOT III – Konfrontacje Teatralne

Niedziela. Ostatni, niestety, dzień tegorocznej Edycji P’OKOTU: czyli sPektakli, aktOrów, aKtywności, ruchu amatOrskiego - i warszTatów teatralnych, od których wydarzenie w trzecim Dniu P’OKOTU w Międzyrzeckim Ośrodku Kultury się zaczęło.
           
            NIE MA LIPY– to nazwa Zespołu z Zielonej Góry, którym kieruje Robert Kuraś. Rzeczywiście nie ma tu tej, mówiąc kolokwialnie, lipy… Aktorskiej, warsztatowej, merytorycznej… Jest za to bardzo wysoki poziom artystyczny gry aktorskiej w wykonaniu tych młodych ludzi (wiek gimnazjalny czy licealny). No chyba… będą startować do szkół aktorskich – myślę??
Spektakl ma tytuł „Księżniczka na opak wywrócona”. Przedstawienie to (dla mnie) przede wszystkim – myślę – krótki sprint przez historię nowożytnego teatru europejskiego. Teatr elżbietański, średniowieczne jarmarkowe przedstawienia, późniejsze europejskie, w tym polskie, komedie i dramaty, polegające na przebierankach, wcieleniu się w role innych osób… Słuchając tekstu na myśl przychodzą – dramaty Szekspirowskie… Podobny, w tłumaczeniach stylizowany na XVI, XVI wieczny - język, wieloskładnikowe zdania, porównania i metafory, quasi poetyckie ornamentacje, jakie znamy z sentymentalnych, romantycznych dzieł literatury pięknej… Rasowa krwista komedia pomyłek, świetnie zagrana…
            Nie bardzo nadążamy – z racji języka – za rozwojem akcji, czyli kto się przebrał, za kogo, dlaczego i z kim chce się ożenić (i po co…). Gra aktorska uczestników jest maksymalnie uwypuklona, o kolejnych wcieleniach postaciowych mówią nam skąpe elementy kostiumu. To jest współczesne – ma na celu edukację w lekkiej formie, oswojenie się z trudnym językiem dawnych sztuk scenicznych. Nie ma ciężkich długich sukien czy brabanckich koronek na strojach męskich… Księżniczkowatość postaci Diany to króciutka kolorowa baletowa sukienka z tiulów na dżinsach… (tutaj - szortach). Przy okazji – suknia zdobi czy szpeci?? Pytania aktualne od zawsze, nie tylko dla kobiet. Aktor zakłada dany element kostiumu i zdejmuje go po wygłoszeniu kwestii, zasiadając w przerwach między wejściami scenicznymi – na widowni, która bierze udział w spektaklu. Teraz, będąc znowu blisko aktorów, wdrażamy się w trudny język poezji dramaturgicznej dawnych epok… Bardziej je, dzięki aktorom, rozumiemy… Język jest rubaszny i dosadny jak u… Szekspira… Logiczny i dotykający sedna ludzkich ułomności, i praw rządzących od wieków motywami zachowań.
            Jak zawsze w pastiszu dramatu, komedii sentymentalnej, chodzi o miłość i komplikacje z nią, miłością, związane. Nie można być przyjętym za męża-żonę, będąc sobą (bo to za proste…). Jak bywa w dworskich intrygach, możliwy jest też awans społeczny z nizin do salonów dworu książęcego, wystarczy się przebrać za swoją panią. Założyć – jak w karnawale - maskę. Przebrać się za kupca z dalekich stron jeżdżącego po dworach, powiedzielibyśmy dzisiaj – komiwojażera sprzedającego towary (naiwnym księżniczkom). Dużą rolę gra też osobista… bezczelność (dzisiaj powiedzielibyśmy: bezkompromisowość i brak kompleksów związanych z brakiem wykształcenia).
Galeria typów ludzkich jak w prawdziwej dorosłej sztuce. Włoska matrona w czarnym welonie, typ kobiecej drapieżnej modliszki, autorytarnej dewocyjnej baby, aranżującej związki małżeńskie, w którą wcielił się z dużym talentem Igor Przybyła (także w inne postacie; każdy z aktorów gra ich kilka – są bardzo plastyczni!).
Jest (niestety) aktorski obowiązek porwać księżniczkę… Czy pobrzmiewają tu echa Don Kichota i Sancho Pansy Cervantesa, czy mi się zdaje… Albo ta scena…  Pałacyk myśliwski między Mantuą a Parmą, miejsce romantyczne, czy romansowne… tu się dzieje akcja. Gilete – sprytna służąca, dwórka, postać znacznie bardziej ciekawsza dramaturgicznie niż jej pani Diana – pełna wątpliwości, związana konwenansami. Gilete jest o krok od zastąpienia Pani w roli narzeczonej księcia. Powikłania akcji są przeogromne, taka jest konwencja tego typu klasycznej sztuki i tak mamy się, myślę, czuć My – widzowie. Najważniejsze jest, że AKTORZY (Igor Przybyła, Aleksander Buchowiecki, Gabriela Śmiłowska, Oliwia Kolasińska i Ida Vavon) panują nad sytuacją. Teatr klasyczny nam się niewątpliwie stworzył pomiędzy sceną a krzesłami widowni, w niewielkiej stosunkowo przestrzeni. I poezja jest w nim prawdziwa. Jak kwestia wygłoszona przy końcu – wszystko śnione jest, wszystko ze snu (romantycznego). Jak Dramat i Scena.
Tak się robi prawdziwą sztukę.

            Grupa Teatralna STARE KUROWO. Spektakl pt. „Moralność Pani Dulskiej”. Instruktor Jan Mierzyński.
Współczesne kostiumy, współczesny problem – dulszczyzna… Wszechobecna i zawsze aktualna… Mieszczańska rodzina żyjąca z wynajmu kamienicy, troje dzieci, kucharka i służąca Hanka, która zachodzi w ciążę z paniczem Zbyszkiem – sytuacja nie tak rzadka w XIX wieku, kiedy panny z gminu służyły w domach. Zadośćuczynieniem ze strony Dulskiej ma być kwota pieniężna, która ma skłonić Hankę do wyrzeczenia się roszczeń alimentacyjnych wobec rodziny Dulskich.
            STÓŁ rodzinny w salonie (saloniku) jest centrum akcji. To w Jego Obecności, czyli dla Rodziny, rozmawia się, a raczej wrzeszczy, o rodzinnych sprawach – w trosce, by sprawy niekoniecznie moralne nie były przedmiotem plotek… Tu się strofuje Hesię i Melę, dwie nastoletnie córki Dulskiej, by ćwiczyły lekcje na pianinie, wypytuje Zbyszka o jego nocne eskapady w klubach. Senior Felicjan Dulski krąży wokół Stołu w ramach spaceru do kościoła, milczący i zrezygnowany, uciekający (zwyczajem mężczyzn…) od krzyczącej wiecznie żony. Bo Dulska krzyczy – nie mamy dla niej wyrozumiałości, hipokryzja i obłuda, ciasny drobno mieszczański etos – z tym nam się kojarzy ta postać.
            Nikt nie chce się wyrwać z dulszczyzny. Ciotka dziewczynek namawia Zbyszka, żeby jednak nie żenił się z Hanką, ten po namyśle ustępuje, nie widzi dla siebie wyjścia poza kołtuństwo - bo urodził się w nim, w tym kołtuństwie.
Mela ucieka w melancholię i migrenę, Hesia będzie naśladować Zbyszka. Kołtuństwo nie zawęża się tylko do mieszczaństwa, ciotki Hanki twardo optują za odpowiednio dużą kwotą dla niej, by ta miała zabezpieczenie finansowe na całe życie. Jedynie Hanka zachowuje honor, nie obiecuje, że jej dziecko zrezygnuje z praw do dziedzictwa Dulskich, jak dorośnie.

Rada Artystyczna Ogólnopolskich Konfrontacji Teatralnych P’OKOT 2018, których organizatorem było Regionalne Centrum Animacji Kultury, we współpracy z Międzyrzeckim Ośrodkiem Kultury, w składzie: Ida Ochocka – aktorka i instruktor teatralny, Robert Czechowski – dyrektor Lubuskiego Teatru im. L. Kruczkowskiego w Zielonej Górze, Roman Krzywotulski – dyrektor Żarskiego Domu Kultury, założyciel i animator „Teatru Drewniana Kurtyna”, postanowiła jednogłośnie uhonorować wszystkie prezentacje teatralne, nadając im Laur Zwycięzcy oraz przyznać nagrody finansowe ufundowane przez Regionalne Centrum Animacji Kultury, statuetkę, dyplom potwierdzający otrzymany tytuł. Rada podziękowała Zespołom, instruktorom, pedagogom i opiekunom artystycznym za udział, za trud i wysiłek włożony w przygotowanie. Wręczono specjalnie przygotowane drewniane deski z grawerem. Bony upominkowe do księgarni BESTSELLER, ufundowane przez Starostę Międzyrzeckiego, otrzymali: KODOROŚLI, spektakl pt. „Siostry”, Julia Perzyńska, spektakl pt. „Ojczyzna moja jest prosiaczkiem” i  Teatrzyk Zielona Gęś, spektakl pt.Efemeryczny Smok”.
Patronat Honorowy nad wydarzeniem sprawowała Marszałek Województwa Lubuskiego Elżbieta Anna Polak, Narodowe Centrum Kultury, Starosta Międzyrzecki, Burmistrz Międzyrzecza, Instytut Teatru i Sztuki Mediów Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, wortal teatralny E-TEATR.PL prowadzony przez Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie. P’OKOT odbywał się w ramach Samorządowych obchodów 100 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.

Iwona Wróblak
listopad 2018
















środa, 21 listopada 2018


Konfrontacje II - w ramach POKOTU

            Konfrontacje II czyli Drugi Dzień ogólnopolskich spotkań teatralnych w Międzyrzeckim Ośrodku Kultury. SPektakle, AktOrzy, AKtywność, Ruch AmatOrski i WarszTaty, czyli P’OKOT; łącznie obejrzymy 13 przedstawień. Drugi - z trzech zaplanowanych – dni maratonu spektakli w wykonaniu zespołów amatorskich, z udziałem dorosłych i młodzieży. Kolejny dzień wymiany doświadczeń, konsultacji instruktorskich.
            Pracownia Teatru Tańca _ADEPTS z Zielonej Góry. Tytuł spektaklu „ IUNICHAIN”. Działają w strukturach Młodzieżowego Centrum Kultury i Edukacji w Zielonej Górze pod kierunkiem Marka Zadłużnego - choreografa, dyplomowanego artysty tancerza, pedagoga, teoretyka tańca. Zadłużnego jeszcze szobaczymy tańczącego osobiście, razem ze swoimi uczniami. Styl w tym spektaklu nazywa się: improwizacja strukturalna… Jest dynamiczny, kreatywny…
            Jedynym elementem scenografii, poza aktorami-tancerzami, jest łańcuch… Używają go, kreują, „ogrywają”, jak to się mówi w dialekcie scenicznym. Muzyka jest poza planowym elementem scenicznym, obok ciała aktora. Buduje nastrój. Zmienia narrację. Zaklęte, i uwolnione zaklęciem ruchu (tanecznego) emocje wewnątrz człowiecze, fizyczne – strukturalne…
Epizody z życia ciała ludzkiego. Przesiąkają w umysł, który tutaj zdaje się być drugoplanowy… Uwiązani w ciele jak w łańcuchu. Łańcuch ich nie wiąże, związuje – ONI (jego, tego łańcuszka) się trzymają! Konstytuuje ich ten element fizyczności – społecznej, osobowej, poza nim wszystko zdaje się być efemerydą, jak refleksy świetlne, komputerowe obrazki geometryczne, piksele, na które rozdrobniony jest świat… Odbiór świata. Patrzymy nań jak maszyny… Bardzo skomplikowane układy scalone, ale jednak – umaszynowione jednostki, niekompletne pod względem oprogramowania. Chaotyczny, niekoordynowany wydawałoby się, do końca, ruch, każde drgnienie mięśni i wiązadeł wydaje się być wektorowo niespójne z całością… Katastroficzna być może wizja… artystyczna wizja. Wizja kultury-cywilizacji, która nie jest całością…
Przemyślenia… I warsztat młodych tancerzy, godny uwagi. Ich giętkość, plastyczność… Spektakl warty obejrzenia.
Na sztalugach w holu MOK można napisać swój komentarz do przedstawień, pod tytułem: Zostaw miłą wiadomość dla zespołów. Przedni pomysł!  Na wielkiej karcie, przygotowano nawet mazak. Dopisuję – SUPER! – obok  _ADEPTS!

Po krótkiej przerwie – na pracę przy zainstalowaniu się następnego zespołu – kolejne widowisko. Teatr ZZA WINKLA z Zielonej Góry. Tytuł spektaklu „Zmysł(y)”. Założycielem grupy jest Kamila Winkler. Bestia i niewinna Róża, w której kocha się ta (Ten) pierwszy. Czerwona sukienka Róży i czerwony (wielki) kwiat róży, który jest przedmiotem pożądań otoczenia. Macki rąk – (w niebieskich chirurgicznych rękawiczkach) otaczają pożądliwie kwiat, chcą go dla siebie… Macki-ręce są klakierami, powtarzaczami kwestii, diabelicznymi NIKTtami, o połowach twarzy (zaledwie) części maski… Róża nie może bez niego, czerwonego kwiata, żyć, odseparowana od tego symbolu ma trudności z oddychaniem… Wydaje się być bezbronna… Zwłaszcza że z góry, z wielkiego Zydla (tronu boskiego?) patrzy na nią Bestia, pozornie górująca siłą i mocą nad światem spektaklu…
Czy Róża chce odpędzić Bestię? Bo ta (ten) – jest bestiowata… Brzydka, odpychająca, czyli zła… Nie mówi, że chce To zrobić… Chyba nie chce. Czy ją Best fascynuje. Jako męskoosobowy? Noo – nie jest jej obojętny… JEGO jej dobro-miłość (może Czerwoność…) fascynuje na pewno. Uzyskują imiona – za sprawą ich wzajemnego uczucia, które implikuje wydarzenie ich ciągłego zbliżania się do siebie. Miłosnego zbliżania… Dodaje mu mocy mianowanie przez Bestię krwistoczerwonej Róży – królową… Jej natomiast Jego zainteresowanie daje poważanie wśród NIKTów, sług Bestii. Tłum pochlebców zgiętych wpół, przedtem dręczących ją mackami… Siła Róży, siła miłości, która reprezentuje, daje IM, maskowiczom, moc zmycia szkaradności – makijażu z twarzy Bestii. Staje się piękniejszy, takim go czyni uwaga, milcząca uważność, z jaką patrzy na Niego Róża. Jej (życzliwe) zainteresowanie Szkaradnym. Miłość daje mu siłę dobra…

Teatr CHLEBOJADY z Zielonej góry. Tytuł Spektaklu: „Kocham cię strasznie, ale swoboda to wielka rzecz”. Natasza prawie całe swoje życie spędziła w radzieckim bidulu – po tym jak jej matkę zabił ojczym… Jak to z dziećmi z sierocińca bywa, zawsze pragnęła zainteresowania, za co odwdzięczyłaby się wielkim oddaniem i miłością… Za takie ma uwagę, jaką jej poświęca reporter z lokalnej gazety - Walery, który napisał o niej artykuł, kiedy skoczyła z trzeciego piętra. Dziewczyna przeżyła, chociaż po wypadku leżała w szpitalu w śpiączce, i tam ją pierwszy raz odwiedził dziennikarz Walery… 
Z oparów szpitalnego uśpienia jej osoba wynurza się, jak z szelestów gazety. Budzi się. Walery to – dla Niej – nowe życie. I (chociaż – gazetowa…) miłość... Której tak mało dotąd doznała.
Życie w Domu Dziecka nie było łatwe, wychowawczyni w niczym nie przypominała kochającej matki, a koleżanki – oddanych sobie sióstr. Dla niej są jak marionety – w spektaklu tak się poruszają – zawistne, zazdrosne i złośliwe. Ostateczny cios zadaje jej jednak sam Walery. Dla niego pozostanie jedynie tematem do artykułu o medialnym wydarzeniu, skoku (samobójczym?) z trzeciego piętra. Dziewczyna pała zemstą za jego zdradę – którą jest brak miłosnego zainteresowania nią, unikanie, a potem – spotkanie go w parku z inną dziewczyną, którą ten całuje. Czy Natasza podniesie się po tej zdradzie? Nie wiemy. Na razie widzimy moc jej nienawiści do Walerego-do Świata, ogrom cierpienia osoby zdradzonej. Porzuconej. Po raz któryś – miłości odrzuconej przez drugą osobę.

Teatr CZYLI CHILI z Zielonej Góry. Tytuł spektaklu: „Amor deliria nervosa”. Instruktorem grupy jest Anna Olechnowicz – Lachowska. Życie (nastolatka, potem też dorosłego człowieka…) to wieczny egzamin… I to nie z rzeczy najważniejszych. Test nim jest – dzisiaj popularna, i nie mówiąca wiele o kwalifikacjach – jego forma. Tutaj w formie quasi psychologicznego testu, mającego jakoby definiować charakter testowanego. Pytania: Jaki kolor lubisz, jaką książkę lubisz, dlaczego tę książkę??? Scenografię stanowią Drzwi, które mają otworzyć wejście to jakiegoś… wtajemniczenia? Dorosłego życia…?
Egzamin. Ręce macające. Dotykające w obleśny sposób. Natarczywy. Jak tępawe testy psychologiczne. Czy się nadajesz do miłości? Amor deliria nervosa. To rodzaj choroby – psychicznej? Wymagającej leczenia? Jeżeli zagadnieniu przyjrzeć się z punktu widzenia psychiatrycznego?... Amor rozpięty jak motyl w wiwisekcji poznawczej ludzi w białych kitlach. I niedefiniowalny, w mistycznym rytuale spotkań kochanków, ich dotknięć, pierwszego momentu objęcia drugiej osoby. Pięknie zagrane w sztuce są te momenty. Ich, kochanków, odwaga zrezygnowania z lęku i bojaźni przed odrzuceniem. Akt, na którą wielu nie stać – i to staje się przyczyną, rzeczywistą, wielu zaburzeń psychicznych. To są właśnie DRZWI, przez które nie potrafi się przejść… 4 faza śmiertelna, jak mówią tu psychiatrzy, to - też czasami się zakochujący w sobie lekarze w kitlach… Zaufanie jest kluczowe – otwarcie zupełne na drugiego człowieka.
Drzwi, które trzeba otworzyć… Co jest Bardzo Trudne… To intymny moment, to wejście. Nawet Rodzice bywają niefajni, kiedy z wrzaskiem próbują je sforsować, wdzierając się nieudolnie w świat pokoju-azylu (od nich, od rodziców?) swojego Dziecka… 

            Ostatni spektakl w drugim dniu Konfrontacji. Pracownia Teatru Tańca z Zielonej Góry. Spektakl pt. „Stamina”. Reżyseria i choreografia Marek Zadłużny.
Jedna i wiele ich (postaci-tancerzy). Wyosobniona jednostka, wobec grupy. Na telebimie wielka kula – może Marsjańska? Nie jest błękitna… Jest skalista. Tancerze są powiązani ze sobą, jakby w jednej przestrzeni i czasie, niewidzialnymi nićmi. Wiedzą wszystko o swoim ruchu, są odzwierciedleniem innych zachowań - figur tanecznych. Cienie na tle ściany… Rzeźby ciał. Dynamiczne. Mają ze sobą powinowactwo, może są tej samej płci? Bijące tętna serc, kardiogram. Disco polo z serc wyrwane. Autentyczna muzyka. Świat jest ze sobą połączony. Złączony w sieci oddziaływań słabych i mocnych. Jak fizyka ciał niekoniecznie stałych. Ave Maria – muzyka drga na wszystkich poziomach. Tych najwyższych.

Iwona Wróblak
listopad 2018





















poniedziałek, 19 listopada 2018


POKOT Pierwszy…

P’OKOTU, czyli sPektali, aktOrów, aKtywności, ruchu amatOrskiego, warszTatów, Dzień Pierwszy. Pierwszy dzień Ogólnopolskich Konfrontacji Teatralnych P'OKOT, zorganizowanych przez Regionalne Centrum Animacji Kultury w Zielonej Górze, we współpracy z Międzyrzeckim Ośrodkiem Kultury. Trzydniowego spotkania twórców teatru, aktorów, pedagogów i artystów. Działaczy ruchu amatorskiego.
W roku 2018 P’OKOT jest organizowany w ramach Samorządowych obchodów 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Wydarzenie jest objęte patronatem honorowym przez Narodowe Centrum Kultury, Marszałek Województwa Lubuskiego, Starostę Powiatu Międzyrzeckiego, Burmistrza Międzyrzecza, Instytut Teatru i Sztuki Mediów UAM.
Rozpoczęto od występu gościnnego naszego Zespołu Tańca TRANS 1A, w pięknej choreografii „Niepodległa”. Zaczął się maraton spektakli, po każdym – rozmowy, konsultacje…

Jak zachęcić do czytania literatury XIX wiecznej? Może zaprosić czytelników-widzów do wnętrza książki? Uchylić ciekawskim rąbka tajemnicy umysłów XIX wiecznych ludzi, przyjrzeć się, w jaki sposób myśleli, co czuli – by dostrzec oczywiste podobieństwa z NAMI? Z kobietami. Z Kobietą, jaką Ona jest – od zawsze…
Nie wiem, czy to było celem sztuki pt. Siostry” wystawionego przez Zespół „KODOROŚLI” z Dębna, woj. zachodniopomorskie. Ale potrafiąca czasem nużyć rozwlekłość, niewspółczesność relatywnej, lekturowo – szkolnej, psychologizującej literatury ubiegłego wieku stała się, dzięki formule teatru, w którym widz jest wkomponowany w scenę, może bardziej strawna?…         
Trzy odtwórczynie pełnokrwistych postaci rodem ze sztuk A. Czechowa, które nie są zawodowymi aktorkami – to z zawodu nauczycielki (języka polskiego i informatyki), także prywatnie - siostry rodzone, co, myślę, ułatwiło im wcielenie się w role… Kobietami są od dawna, teraz dostały dobry scenariusz i świetną opiekę reżysera Anatola Wierzchowskiego.
O Kobiecie – rzecz. O rosyjskiej kobiecie, tęskniącej (w XIX w.) za kosmopolityczną Moskwą i towarzystwem przystojnych rosyjskich panów oficyjerów, jak powiedzielibyśmy z polska… Kobiety (w tamtych czasach) wyemancypowane, Irina jest nauczycielką – tęskniącą za miłością – ale obawiającą się (ma 24 lata) staropanieństwa (może dlatego, że taka wykształcona…), co nam się wydaje dzisiaj zabawne – ładna, młoda, inteligentna, wrażliwa, ciepła kobieta – a jednak… Budzi to w Nas, widzach, sympatię. Dzisiaj też tak bywa, że wartościowe kobiety pozostają długo same, to znaczy - bez męża…  
Siedzimy na krzesłach-widowni, która jest częścią Sceny (właściwie jesteśmy na scenie – tak skonstruowany jest spektakl), możemy oglądać guziki na ich sukniach z XIX wieku, wysoko upięte modne wtedy fryzury… Pryska na nas woda w balii, która jest centrum tego przedstawienia. Masza (również niezamężna – 28 lat, nauczycielka) pierze w niej prawdziwe łaszki, w prawdziwej wodzie, potem płucze się w niej, w tej balii, szklanki po (rosyjskiej herbacie – z małego samowaru), przekąska zagryzana ciasteczkami, czy rodzinny z siostrami obiad, który Masza zazwyczaj gotuje dla sióstr. Chodzą w koło tej balii jak wokół centrum swojego wszechświata rodzinno-społecznego, ich codziennego sacrum myśli i marzeń, i zwierzeń siostrzanych. Jest – ta przestrzeń między balią a nami - Widzami, częścią milczeń – kiedy zapada sceniczna ciemność i kobiety w swych długich sukniach stoją odwrócone do centrum-balii plecami. Milczeń na temat wszystkiego tego, czego nie da się powiedzieć – mimo obszerności tekstu scenicznego, co wiemy ze sztuk Czechowa, z prozy Dostojewskiego i innych, kiedy słyszymy rosyjskie melodie... I z tego, co wiemy o Nas Samych (z naszym genetycznym pokrewieństwem w obrębie Słowiańszczyzny), o naszych dziewczyńskich marzeniach o miłości, o przystojnym oficyjerze, szarmanckim i prawiącym komplementy, który nas, być może, porwie, w kolasie czterokonnej, albo porwie na balu do walca, czy coś w tym rodzaju... Rozkocha… i się ożeni…
O obowiązku – mówi Masza, bardzo przekonująco – wyjścia za mąż. Spełnieniu swojej kulturowej roli żony (matki), narzuconej przez wielosetletni patriarchalny system społeczny, któremu są posłuszne nawet (w większości) wykształcone i emancypowane (po mieszczańsku jednak, bez przesady) nauczycielki… Jak się okazuje – także, po prostu, kobiety… Dodam – kobiety miotające się w swym małych i wielkich dramatach. Rozmawiające o mężczyznach – nieobecnych…
Dziełem aktorek są wykreowane przez nie bardzo sympatyczne postacie, mimo zaburzeń nerwowych jednej z sióstr, którą małżeństwo z majorem rozczarowało. – Zamknęli duszę jak fortepian i zgubili klucz do duszy – w piękny poetycki sposób mówi o swych udrękach. Ma jednak siostry, ma w nich ostoję… przychodzi do nich, piją przysłowiową rosyjską herbatę. Właśnie tak, z ciepłem człowieczym, siostrzanym, wschodnią uczuciowością, nam się kojarzą rosyjskie, czy ukraińskie, kobiety, koleżanki z pracy, znane z kontaktów współczesnych. Kandydatki na dobre posłuszne żony, jak mówią obcokrajowcy…
Miło jest patrzeć na tę sceniczną rodzinkę. Kiedy w końcowej scenie, w po-milczeniu przedpodróżnym siadają na kufrze. Kiedy w naturalny sposób rozpinają się z rzędów guzików sukiennych - gorsetu sztafażu scenografii XIX wieku, i wchodzą do owej balii… My też jako widzowie  czujemy się rodzinnie – gospodarze dopuszczają nas do swoich ablucji. Jesteśmy więc częścią tej Rodziny. Rosyjskiej, słowiańskiej…  Lżej jest żyć Irinie, która już nie wyjdzie za – niekochanego przecież – barona (zginął w pojedynku), i obowiązku kobiecego, jak mówi jej siostra – nie wypełni… Trzeba żyć i wykąpać się przed podróżą… Czy jest to podróż do mitycznej Moskwy, miejsca ich dzieciństwa, czy też w nową wersję siebie…

Po spektaklach ciekawe spotkanie z instruktorem tańca ludowego. Lubuski Zespół Pieśni i Tańca im. Ludwika Figasa, w strojach ludowych i szlacheckich. Taneczny wieczór z Niepodległą. Michał Kiszowara, instruktor tańca ludowego - w mundurze ułana, z czakiem z orłem i napisem 4 – czyli 4. Pułk Ułanów, na głowie. Partnerka w sukni polskiej szlachcianki, według ówczesnej dworskiej mody francuskiej i angielskiej. Dwoje młodych tancerzy w strojach krakowskich. Tańczyć będziemy – zaproszeni są widzowie – tańce polskie: poloneza, krakowiaka, mazura oberka i kujawiaka. Akompaniował Grzegorz Łukaszewicz.
Polonez czyli „chodzony”. Taniec korowodowy wywodzi się ze środowisk wiejskich. Z czasem stał się, po stylizacji, tańcem szlacheckim, z klasyczną figurą polegającą na ugięciu kolana. Zupełnie inny jest mazur. Bardzo dynamiczny, ognisty. Dość trudny, wymagający znajomości wielu figur tanecznych. Tańczyliśmy jeszcze wiejskiego kujawiaka, który bywał muzyczną inspiracją dla wielkich kompozytorów polskich…
            Strój krakowski. Dziewczyna ma na głowie wianek, co świadczy o jej panieńskim stanie. Mężatki miały na głowie czepiec, który zakładano pannie młodej podczas oczepin. Szyję dziewczyny zdobią czerwone korale na kryzie. Serdak był ręcznie wyszywany. Spódnica jest kwiecista, z tiulowym fartuszkiem. Tancerz na głowie ma czapkę krakowską z pawimi (takimi jakie zgubiono w „Weselu”) piórami, magicznie czerwony akcent w stroju tancerza (podobno kolor odganiał złe moce) to wstążka po szyją. Kaftan zdobił pas z kółeczkami. Spodnie są niebieskie, pasiaste. Do tego skórzane buty z cholewkami...  

Iwona Wróblak
listopad 2018













czwartek, 15 listopada 2018


Muzycznie, poetycko i patriotycznie – dla dzieci


            Na sali widowiskowo-kinowej MOK Projekt autorstwa Zdzisława Musiała „Różne drogi do wolności”, czyli jeden z koncertów z okazji 100. Rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, które ostatnio oglądaliśmy w tym miejscu. Spektakl słowno – muzyczny,  wzięły w nim udział dzieci i młodzież z Państwowej Szkoły Muzycznej I. stopnia w Międzyrzeczu i z innych okolicznych szkół.
            Organizatorem koncertu było Stowarzyszenie „LWG” – prezes Zdzisław Musiał, partnerami: PSM w Międzyrzeczu, MOK. Projekt był współfinansowany ze środków województwa lubuskiego.
Zdzisław Musiał od lat jest bardzo aktywnym animatorem w zakresie obywatelskiej edukacji kulturalnej, muzycznej, w naszej gminie. Znane są jego koncerty w ramach Lubuskich Weekendów Gitarowych, Koncerty Organowe i inne wydarzenia muzyczne, które zorganizował, wiele nich na bardzo wysokim poziomie artystycznym. Cieszę się, że jego wieloletni wysiłek został zauważony - w formie Odznaki Honorowej za Zasługi dla Województwa Lubuskiego, którą wręczył mu, przed koncertem, przewodniczący Sejmiku Województwa Lubuskiego Czesław Fiedorowicz. Wydarzenie patronatem honorowym objęła Marszałek Woj. Lubuskiego Anna Polak
            Jak przystało na koncert o tej tematyce, widowisko rozpoczęto od odśpiewania Hymnu Państwowego przez zgromadzone na sali dzieci i młodzież z opiekunami, przybyłe z naszych szkół.
            Co wiemy o Polsce, co wiemy o naszym kraju, co wiedzą najmłodsi…  Bardzo młodzi Polacy, dzieci z jednego z międzyrzeckich przedszkoli? Ile wiedzy przesączyło się do w ich główki z podsłuchanych rozmów w domu rodzinnym, z zajęć w grupie? Jaka jest jakość tej wiedzy, w jakim wieku trzeba zacząć mówić o obywatelskim patriotyzmie? Ile pracy wychowawczej stoi przed pedagogami, przed rodzicami, żeby następne pokolenie świadomie żyło i pracowało dla dobra swojego i Polski? Moja ocena – dużo.
            Historia jest trudna. Dzieje kraju to nie tylko daty, wydarzenia, które trzeba znać. To także klimat zdobywania tej wiedzy. To wychowanie. To edukacja kulturalna, muzyczna. To łączność mentalna z naturą, z przyrodą, z krajobrazem. To otwartość na nowe wyzwania… Zdolność do (krytycznej) analizy przeszłości. Zaufanie do nauczycieli, którzy będą tę wiedzę przekazywać.
            Jak mówić do dzieci o patriotyzmie. O polskim ich Domu, w polskiej szkole. Strofy poezji są czasami trudne, te najpiękniejsze. Ale warto je znać... Są tu recytowane. Też w staropolskim języku, starannie artykułowane, z troską o słyszalność każdego słowa. Akompaniuje dzieciom Przemysław Kojtych, nauczyciel klasy fortepianu ze Szkoły Muzycznej w Międzyrzeczu.  
            Juliusza Słowackiego tekst o gen. Józefie Sowińskim, obrońcy podwarszawskiej Woli w czasie Powstania Listopadowego w 1831 r. Wiersze najpiękniej mówiące o miłości do Ojczyzny autorstwa innych autorów. „Do kraju tego…” C.K. Norwida, wiersz emigranta polskiego, któremu nie dane było ujrzeć wolną Polskę. Pytania jak takty muzyki. Kochasz ty dom/ rzeźbiącą woń/ skoszałych traw… Słowna przechadzka po krużgankach Wawelu, pomniku naszej tysiącletniej państwowości. Ignacy Krasicki i jego mądre bajki, które nie straciły wiele ze swojej aktualności. Historia i sztuka nawzajem się splatające, w kulturę – bez niej naród może zamienić się w bezimienny kraj…
            „Rota” Marii Konopnickiej – Nie rzucim ziemi… Znamy cenę tej daniny krwi, którą trzeba ofiarować, żeby zachować państwowość, podmiotowość na arenie międzynarodowej. Bywała ogromna. Śpiewała o tym Kalina Tomysek w swojej pięknej, monumentalnej, pieśni „Orzeł biały”, o dzieciach, którym nie dane było, w danej chwili historycznej, zaznać dzieciństwa. Śpiewała na tle surowych biało-brzozowych krzyży nagrobnych pieśń o małym 11.letnim Wojtku Zalewskim, która poległ w Powstaniu Warszawskim, jak tysiące innych walczących dzieci.
            „Dziewczyna z granatem” – pieśń, jedna z pieśni walczącej z nazistowskim okupantem w 1944 r. Warszawy. Delikatna muzyka Kojtycha jak marzenia wczesno dziewczęce o miłości, tej pierwszej, najzwyklejszej w wieku nastoletnim, marzenia wtedy brutalnie zderzone z realnością wojny.
            Cienie i blaski Polski walczącej. Obcobrzmiące nazwiska patriotów polskich, ludzi którzy z wyboru byli Polakami, i oddali życie za przybraną ojczyznę. Kiedyś Polska była wieloetniczna, wielowyznaniowa, bogata, otwarta na innych i wielka, przy tym politycznie potężniejsza…  Przysłowiowy – dobry duch człowieczy w gorącej pieśni polskiej.
            Wierszyk „Kto ty jesteś Polak mały” ze zbioru Katechizm polskiego dziecka Władysława Bełzy z 1912 roku – dzieci dzisiaj umieją ten wierszyk. Recytowały na scenie.
Spektakl zakończyło wspólne, dzieci z PSM (Julia Szymańska, Kalina Tomysek, Małgorzata Orzłowska i absolwentka Szkoły Marta Plewa) i pana Musiała, który akompaniował sobie na gitarze klasycznej, odśpiewanie Pieśni Legionowej „Maszerują Strzelcy…”, do której wykonania dołączyła się sala.

Iwona Wróblak
listopad 2018