środa, 29 listopada 2023

 

Wspomnienia jak puzzle w układance


Zapisane wspomnienia ludzi są jak puzzle w układance w historii lokalnej...

Wspomnienia, które Andrzej Chmielewski zbiera, i publikuje w swoich książkach, są jednym ze sposobów badań historii lokalnej. Istotnym, pamięć ludzka działa w specyficzny sposób; zapisuje ważne dla osoby fakty, potrafi wdrukować się w psychikę jak klisza fotograficzna. Szczegóły zapamiętane... Spisujący uczestniczy w kapsule czasu, w emocjach... Spotkanie prowadziła Katarzyna Sztuba-Frąckowiak.

W Bibliotece Publicznej autorskie spotkanie z regionalistą, radnym, dziennikarzem, właścicielem Wydawnictwa „Literat”, autorem książek, Andrzejem Chmielewskim. Wydał ich wiele, ostatnia - „Gdy przybyli Rosjanie”, to 9. książka z serii „Germania”.

Słuchaliśmy fragmentu tej książki – przejmujące reportażowe wspomnienie z dnia, kiedy przybyli do wsi Rosjanie; gehenna ludności niemieckiej, zabójstwa, gwałty, rabunki. Tragedia cywilów. Przerażenie ludzi, którzy zostali oszukani przez swoich, przez władze niemieckie zabraniające im do ostatnich dni ewakuacji ze strefy przyfrontowej. Wspomnienia autochtonów, pracowników poczty niemieckiej... Mianowani przez aparat partyjny obrońcami ojczyzny nie mogli się wycofać, zdradzeni przez partię, do końca nie wierzyli, że fortyfikacje Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego zostaną przełamane. To oni w pierwszym rzędzie ponieśli konsekwencje wywołania wojny przez nazistowskie państwo niemieckie.

Książka jest oparta na relacjach, to autentyczne historie. Przekaz ustny... Groza i okrucieństwo działań wojennych. Np. w każdej wiosce była gorzelnia; działała jak lep dla rozzuchwalonych, i żądnych zemsty za niemieckie okrucieństwa, rosyjskich żołnierzy. Front w 1945 r. przemieszczał się przez Pszczew, Międzyrzecz, Boryszyn, Goruńsko... Książka mówi o niechęci autochtonów do Rosjan i Polaków, polskich robotników przymusowych, za ich współpracę z Rosjanami. Wzajemne relacje, także Ukraińców z obozu filtracyjnego w Świebodzinie, były skomplikowane, po wojnie doświadczyli różnych kolei losów.


Iwona Wróblak

listopad 2023 r.











niedziela, 26 listopada 2023

Krzysztof Lewicki podróżował po Laponii


W Bibliotece Publicznej w Międzyrzeczu kolejne spotkanie z podróżnikiem. Krzysztof Lewicki - podróżnik zimowy, instruktor survivalu, grafik komputerowy, autor artykułów do największych magazynów podróżniczych w Polsce, spędził 9 miesięcy pod kołem podbiegunowym.

By wyprawić się po (swoją) duszę arktycznego nomady, w rejony, gdzie jest przewaga, około 3/4, nocy nad dniem, zamrożony śnieg sypki jak puch, temperatura zmienia się szybko a lód na wodzie zamarza w ciągu kilku godzin, trzeba dobrze się przygotować. Sprawdzić swe – traperskie - umiejętności surwiwalowe. Potrzebne jest solidne przygotowanie mentalne, emocjonalne. Niezbędne wyposażenie to rakiety śnieżne, śpiwór, siekiera – do drewna, łopata i karimata, i zapas wysokokalorycznej żywności.

Na zdjęciach z wyprawy - płonące moce płomieni Laponii, wielokolorowe zorze. Gwiazdy się szklą jak oczy nocy... Towarzyszą emocje buszujące w przestworzach; stare obrzędy i wierzenia nabierają siły – bo wszystko rodzi się w naszych głowach, tak też twierdzi współczesna nauka.

Dźwięk zorzy polarnej... I śpiew Saamów w tle. Mistyczny. Duchy opiekuńcze północy. Wybrzmiewająca zewsząd cisza, bo wszystko, co daje głos, jest pod śniegiem. Renifery, które podchodziły do Lewickiego, bo nie czuły się przez niego zagrożone. Zakodowany mocno w tradycjach tysiącleci życia arktycznych nomadów szacunek-strach przed potęgą natury, głęboka zima na tych szerokościach geograficznych to czas strachu... Daje znać o sobie demon, duch tajgi, których porywa śmiałków. Energia emocji zbudowana na bazie lęków może sprawić, że przemieszczający się po lesie ludzie zaczynają popełniać błędy, które mogą skończyć się tragedią.

Jezioro Inari to też część najnowszej historii, święta wyspa Saamów, z małym kościołem, i pamięcią o wojnie zimowej Finlandii z Rosją w 1942 r. Stare chaty leśne, siedziby dawnych zimowisk, z przygotowanymi dla wędrowców zapasami drzewa – którymi należy odpowiedzialnie dysponować, kuchenką z gazem.

Krzysztof Lewicki opowiadał o pionierskiej ekspedycji zimowej, kilkumiesięcznym życiu z Saamami. Ze swoją partnerką Klaudią Jadwiszczyk zostali nominowani do „Podróży roku” National Geographic.


Iwona Wróblak

listopad 2023 r.












 

sobota, 25 listopada 2023

 

30 lat Państwowej Szkoły Muzycznej w naszym mieście


Wielka uroczystość 30.lecia działalności edukacyjno-kulturalnej Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w Międzyrzeczu. Na sali widowiskowo-kinowej Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury - obecni i byli nauczyciele, uczniowie, goście; przedstawiciele władz miasta, i międzyrzeczanie. Dzisiaj nie wyobrażamy sobie, by PSM miało u nas nie być; na wysokim poziomie artystycznym koncertów przez nich organizowanych. Edukacji, jaką przez placówka oferuje nie tylko swoim uczniom...

Poczet Sztandarowy Szkoły wkracza na scenę – gdzie jest już wielki basso continuo, zapowiedź rewelacyjnego wykonania „Czterech pór roku” Antonio Vivaldi'ego przez muzyków z Gorzowskiej Filharmonii, i naszych nauczycieli Szkoły; Ekateriny Matokh - wspomniany srebrzystobrzmiący basso continuo, Katarzyny Winkiewicz-Węcław – wiolonczela, Filipa Orlikowskiego i Agnieszki Wenda – grających na skrzypcach.

Na telebimie filmik - przytulny, niedawno starannie wyremontowany budynek Szkoły z lotu ptaka, hol, wnętrze – i atmosfera miejsca; mini wywiady z dawnymi, i obecnymi, nauczycielami Szkoły, wspomnienia – nauczycieli, uczniów, rodziców.

Śpiewał chór PSM im. Wandy Wiłkomirskiej w Międzyrzeczu - „ (…) nasza Szkoła jest inna dlatego, że piękna muzyka tu brzmi (...)”, i dalej, najmłodsi chórzyści „(...) niech łączy nas wszystkich muzyka, to artystyczna dziedzina (...)”. Chór I. i II stopnia OSM w Zielonej Górze pod kierunkiem Wandy Kuryłowicz-Król, słynna aria ze „Skrzypka na dachu” - „To świt, to zmrok...” z lubością zanurzamy się na chwilę w klasycznej muzyce klezmerskiej, a to dopiero przedsmak, jeszcze będzie np. kawałek kultury muzycznej Afryki na chór, utwór Kazimierza Dziembowskiego byłego dyrektora międzyrzeckiej PSM (w latach 1994-2017) pt. „Jedyna taka”.

W 1990 r. powstała w budynku Filia Gorzowskiej Szkoły Muzycznej, w 1993 r., za sprawą ówczesnego wiceburmistrza Piotra Buszewskiego - Państwowa Szkoła Muzyczna I stopnia. Donata Marzec-Pawłowska uczyła muzyki w Międzyrzeczu łącznie 47 lat, jeszcze w istniejącym od 1955 r. Społecznym Ognisku Muzycznym, teraz też bez muzyki – komponowania swoich klasycystycznych utworów, żyć nie może, pytam po uroczystości, kiedy usłyszymy autorski koncert...

Życie z muzyką nie jest łatwe ale jest wspaniałe, uwrażliwia na piękno... Spełnia marzenia pedagogów o wychowaniu przez sztukę - muzyczną. Alina Plebanek, Agnieszka Wenda – dla nich nauczanie muzyki to także pasja, którą traktują jako rodzaj misji. Mówią o doskonaleniu warsztatu muzycznego przez ciężką pracę i wytrwałość. Muzyka, nauczanie jej, jako istotna część ich życia... W optymalnym dla rozwoju i kształcenia środowisku bezpośredniego przekazu uczeń-nauczyciel/mistrz, w atmosferze empatii i przyjaźni.

Przybyli goście – dyrektorzy szkół artystycznych; muzycznych, plastycznych z regionu złożyli pani Małgorzacie Teledze-Nowakowskiej, dyr. PSM od 2007 r., gratulacje i życzenia. Dyrektorka PSM przeprowadziła prace termomodernizacyjne budynku Szkoły, poszerzona została oferta edukacyjna, wprowadzono nowe instrumenty muzyczne.

W murach Szkoły, i pod patronatem placówki, miała miejsce wielka ilość wydarzeń muzycznych na znakomitym poziomie, m.in. z cyklu „Zamkowie muzykowanie” w Muzeum, „Weekendy Gitarowe”, koncerty Stowarzyszenia Miłośników Muzyki Organowej „Sauerianum – Wiesława Pietruszaka, i wiele innych. Znaczący, wielki wkład w kulturę muzyczną regionu. Odznaczenia i upominki ministerialne nauczycielom wręczyła starsza wizytatorka Centrum Edukacji Artystycznej Regionu Izabela Serpina-Szarletta. Mury szkolne opuściło dotąd ponad 400 uczniów, wielu z nich kontynuowało naukę na studiach.

Na scenie został odsłonięty portret wirtuozki skrzypiec prof. Wandy Wiłkomirskiej, patronki Szkoły. Głos zabrał burmistrz Międzyrzecza Remigiusz Lorenz, starościna Powiatu Międzyrzeckiego Agnieszka Olender. Przedstawicielki Rady Rodziców – Żaneta Robak i Agnieszka Dubaj. I inni.

Po części oficjalnej – wyczekany koncert najwybitniejszego kompozytora epoki baroku Antonia Vivaldi'ego (1678-1741) pt. „Cztery Pory Roku”. Cykl 4. koncertów skrzypcowych: Wiosna, Lato, Jesień i Zima, umieszczony w wydanym w 1725 r. zbiorze 12. koncertów, doskonale skonstruowanych pod względem formalnym, z elementami ilustracyjnymi pozwalającymi na, charakterystyczną dla epoki baroku, swobodę interpretacyjną.

Maria Nowak – skrzypce, Ekaterina Matokh- bass continuo, Mateusz Rzytka – kontrabas, Ekaterina Matokh - bass continuo, Katarzyna Winkiewicz-Węcław – wiolonczela, Filip Orlikowski i Agnieszki Wenda – skrzypce.

Przepleciony motywem wiodącym - koncert z kawałków wysmakowanej ciszy między nutami, jak nagłe ich niespodziewane dopełnienia, z przyspieszeń i uwolnień – nagromadzonych pasji, przeżyć; skupiona wiolonczela, i srebrzysty basso continuo – improwizujący, harmoniczny fundament utworu, podkład cyfrowy... Doskonałe pierwsze skrzypce pani Nowak... Bogactwo wybrzmień, ich możliwości, barokowego kompozytora, w zapisie nutowym dające i dzisiaj wiele możliwości interpretacyjnych, eksperymentatorskich, starannie tu wykorzystanych... „Cztery Pory Roku”, gdzie każde wykonanie tego utworu jest inne... Kolejna uczta muzyczna zaoferowana nam przez naszą PSM...

W holu czekały nas jeszcze jubileuszowe torty, pracowicie krojone przez panie Żanetę Robak i Agnieszkę Dubaj, i rozmowy przy zrobionych przez dzieci szkolne portretach Patronki Szkoły prof. W. Wiłkomirskiej.


Iwona Wróblak

listopad 2023 r.






























poniedziałek, 20 listopada 2023

 

Miejsce które kochamy


Miejsce, które kochamy, nasz Międzyrzecz, teraz polski. Międzyrzeckie wspomnienia Martina Meißnera w sali starościńskiej Muzeum w Międzyrzeczu; miłość do małej ojczyzny poza sztywno zakreślonymi granicami państwowymi.

Pan Martin Meißner – honorowy kustosz Muzeum im. Alfa Kowalskiego, dawny mieszkaniec Międzyrzecza, wtedy Meseritz, mimo wieku (rocznik 1934), wiele pamięta ze swego międzyrzeckiego dzieciństwa. Teraz mieszka w Niemczech, wyjechał stąd, kiedy miał 10 lat, musiał opuścić swoje miasto, ale nie zapomniał o nim. Spotkanie prowadziła Katarzyna Sztuba-Frąckowiak.

Jest hojnym darczyńcą zbiorów muzealnych, obecnie w gablotach, antyramach oglądamy w podziemiach Muzeum kolekcję pocztówek z dawnego Międzyrzecza, dzięki niemu jest bogatsza o 3500 różnych pozycji.

Przodkowie pana Martina mieszkali we wsi Pąchy od XVIII wieku. Dziadek należał do Związku Weteranów z I wojny światowej. Mama Joanna pracowała jako sekretarka w szkole ludowej, obecnie to budynek L.O. przy ulicy Staszica, ojciec był pracownikiem banku – budynek koło dzisiejszego dworca kolejowego. Siostra pana Martina mieszka obecnie w zachodnich Niemczech, ma 82 lata. Mieszkali przy Lutherstraße 8 – dzisiaj to ulica ks. Ściegiennego. Pan Martin chodził do Volkschule (szkoły ludowej), razem z bratem Gerhardem było dwóch Meißnerów w tej szkole – rozrabiaków w jednej klasie, więc ich rozdzielili do dwóch klas... Jego dawni koledzy i przyjaciele już nie żyją. Pan Martin niedawno odwiedził swoją dawną szkolę, teraz to Szkoła nr 1, gdzie dyr. jest Monika Szypszak.

Meißner nie był zbyt religijny, do kościoła chodził tylko w Zielone Świątki, a na msze – jedynie w niedziele. Pamięta trawiasty Plac Majowy – stadion, miejsce okolone wodami rzeki Obry... Pamięta, jak w czasie jednej z uroczystości miejskich Obrą płynęły pontony 122 pułku wojsk niemieckich, miały miejsce pokazy umiejętności kierowania pojazdami, na przykład jazdy motoru z przyczepą, którym kierował niewidzialny dla widzów kierowca, dzieci myślały, że pojazd sam jedzie – taka sztuczka...

Pan Martin pamięta pomniki międzyrzeckie, w mieście było ich kilka. Np. ku czci poległych w I Wojnie światowej, pomnik Germiania przy kościele katolickim (św. Jana), Cesarza Wilhelma II na koniu, artystyczny, przyjechał do miasta po I wojnie z Bydgoszczy, pomnik Bismarcka na Winnicy, Pomnik Kersta, który działał w czasie rewolucji 1848 r., został dowódcą straży obywatelskiej w Meseritz, potem wybrany na członka Zgromadzenia Narodowego we Frankfurcie nad Odrą z okręgu Birnbaum-Meseritz. W tym miejscu obecnie stoi koło dworca Pomnik Powstańców Wielkopolskich.

Wybetonowane łagodne zejście z brzegu Obry było miejscem kąpieli, kiedyś z kolegami zrobili drewnianą tratwę z drzwi, która się popsuła... Pobierano stąd też wodę z rzeki. Dworzec był ukochanym miejscem pana Martina, na przeciw budynku mieszkał jego dziadek, była tam nastawnia - parowozownia; małemu chłopcu kojarzyła się z karuzelą. Przed wojną dworzec był dużym centrum kolejowym z połączeniami do Poznania, Berlina, jako chłopiec jeździł do laryngologa do Gorzowa, miał też rodzinę w Toporowie, Boryszynie, Staropolu. Dworzec się spalił. Meißner ubolewa, że po wojnie budynek, i tory, były zaniedbane, a przejściu podziemnym zalegały śmieci.

Restauracji w przedwojennym Międzyrzeczu było kilka. Reicherta na Rynku, gdzie jego wujek był starszym kelnerem, małemu Martinowi przynoszono do picia ciepłą czekoladę, a tacie – kawę. Na Kaczym Dołku przy moście było kino, które dzisiaj już nie istnieje. Niemieckie dzieci musiały tam chodzić na propagandowe filmy, które zapamiętał jako pełne przemocy i okrucieństwa, wychodził z tych seansów z płaczem... Jak powiedziała pani Sztuba-Frąckowiak, po wojnie, przed wypędzeniem, pokazywano tam Niemcom filmy o wojnie, którą wywołali.

Pan Martin – wszystko pamięta z lat dziecinnych... Obrazy, sytuacje... Zamek międzyrzecki, gdzie jako 9-10 latki lubili się bawić w okolicach ruin zamkowych.

Martin Meißner – na koniec spotkania, powiedział, że trzeba porzucić wszelką nienawiść i pielęgnować miłość do Międzyrzecza – nie porzuca się ojczyzny/nie odchodzi na obczyznę... Międzyrzecz tak dobrze pamięta, bo to dla niego raj z lat dzieciństwa.

Wzruszające były wzajemne uściski i życzenia, drobne podarunki – od współczesnych obecnych na spotkaniu włodarzy naszego miasta; ze starostwa Powiatowego, mieszkańców, taki pielęgnowany most przyjaźni międzyludzkiej w mieście, które jest naszym domem, i teraz my się nim opiekujemy. Jak powiedział dyr. Muzeum Andrzej Kirmiel – Międzyrzecz zawsze był wieloetniczny, ciekawy i twórczy przez to, że tu przez wieki różne kultury się wzajemnie przenikały, nawzajem wzbogacały, tak było przez wielką część jego długiej historii.


Iwona Wróblak

listopad 2023 r.