piątek, 19 stycznia 2024

 

O czym szepczą koronki


„Koronkowe szepty” - wystawa obrazów Izabeli Sak w Muzeum w Międzyrzeczu. Pierwszym jej aktem było odsłonięcie, przez dyr. Muzeum A. Kirmiela, obrazu przedstawiającego płonącą na inkwizycyjnym stosie kobietę – z krzyczącymi otwartymi szeroko ustami. Na tle ognia – czarne krzyże, i diabelskie widły... i motłoch asystujący autodafe... Ostatnią tzw. czarownicę spalono na stosie w pobliskiej Zielonej Górze pod koniec XIX wieku. Polskie „piekło” lub łacińskie „inferno” (cierpienie) – Sak pytała o tytuł, jaki nada obrazowi, w jakim języku będzie tytuł, symbolizującym mękę i poniżenie kobiet w patriarchalnym, monoteizującym, układzie społecznym... Czy XXI wiek zmienił znaczenie krzyża? Czy jest on podpórką sznura do wieszania suszącej się... bielizny...

Ten obraz jako dar artystki dla Muzeum zostanie na ekspozycji – może, jak mówi Izabela Sak – koresponduje z największą w Polsce międzyrzecką kolekcją portretów trumiennych, i zabytkową izbą tortur w podziemiach bastei, pod której sklepieniem być może jeszcze pobrzmiewają echa krzyków torturowanych tam przed wiekami niewiast ośmielających się być innymi od oczekiwań...

Izabela Sak absolwentka Uniwersytetu Zielonogórskiego Wydziału Artystycznego, studiowała w Wyższej Szkole Sztuki i Projektowania w Portugalii, dorobek artystyczny to ponad 50 wystaw indywidualnych i około 50 zbiorowych. Zasiada w jury konkursów plastycznych, prowadzi warsztaty malarskie, jest organizatorką i uczestniczką plenerów malarskich w Polsce i za granicą, bierze udział w konkursach i przeglądach sztuki. Jej prace znajdują się w zbiorach muzealnych w kilku miastach i w zbiorach prywatnych w USA i w Europie.

„Mirage”. Cykl „koronkowych” obrazów artystki. Zalegające jeszcze w babcinych szufladach, a modne w latach 60. i 70. ubiegłego wieku, dziergane koronki – mi się kojarzą z fraktalnymi strukturami artysty-przyrody, która może dorysować do każdego elementu jego rozwinięcie pochodne. Powielanie natury, w jej artyzmie... Jak powiedziała mi pani Izabela, szkoda zapomnieć o tych dziełkach, może dać im drugie życie... Czerwone mgławice odbite w poświacie jak zamek na wodzie. Miraże koronkowe jak trybiki Zegara. Jak muszle ślimakowe, ślady trylobitów... Wykonuje się je frottage (fr.) – techniką odciskania faktury dowolnych przedmiotów przez przyłożenie papieru do danej rzeczy i mocne pocieranie go ołówkiem.

„Configuration”, drugi temat wystawy. Budowla obrazu składa się z fragmentów. Kompozycyjnie ciekawe zestawienia Rzeczy... Przy obrazach koperta z pytaniem-refleksją dla widza. Kobieta-ślimak. Kot rozciągnięty w domowym fotelu, futerko jak wymalowane... Wakacje – czy pretekst do konsumpcjonizmu, kreskowy kod zakupu... Człowiek spoglądający na morze jak na wielki ekran telewizora, z huśtawki. Przyroda-Zabawka?.. Ciekawe dla mnie – szachy, które się zakrzywiają w (czaso)przestrzeni Gry W Szachy, obciążają środek dwie dziewczynki bawiące się w skakankę, która jest jak czerwony kordonek, załapuje linie, zbiera je w ciąg znaczenia tylko dla nich.

Obrazujący stosunek człowieka do przyrody – jako sobie podwładnej, uprawniający do dowolnej eksploatacji bez względu na cierpienie innych istot, którym odmawia się prawa do bólu – obraz kury z widelcami zamiast łap, na (obracającej się na ogniu) patelni. Bo drób jest kilogramowy, to masa mięsa (do sprzedaży, zakupu) i zysk z wielkich ferm kurzych, tak widzimy przecież świnie, bydło, i ptaki...

Nasze ludzkie patrzenie – zgodnie z ewolucyjną budową mózgu... I nauką kwantową, gdzie mówi się o obserwatorze, który warunkuje (!) kolapsem istnienie rzeczy obserwowanej. Rzeczy są inne niż się wydają, niekiedy większa z nich rzuca mały cień, dając fałszywy obraz siebie, i odwrotnie. Skutki naszych działań istnieją, tutaj są jak linie dobroci dziewczynki karmiącej ptactwo, wracającej do Niej, zaznaczone wyraźnie, na co dzień ich nie widać...

Edukacja i dziecko z plecakiem (wielkim). Nosorożec na obrazku, wpatrzone dziecko... Wytrzeć tablicę-ścianę, by zapisać ją własnym alfabetem. Symetria piramid w Gizie, ich fraktalno-koronkowe matematyczne proporcje, zgodne ze stałymi fizycznymi. Suknia modelki jest zestawem trójkątów, co odpowiada trendom mody, ciała ludzkiego jest tam niewielka część. Bardzo ciekawa wystawa. Polecam.


Iwona Wróblak

styczeń 2024 r. 




































poniedziałek, 15 stycznia 2024

 

W Dyskusyjnym Klubie Książki – o Marku Hłasce


Marek Hłasko – pisarz, koneser kina, buntownik, symbol nonkonformizmu. Emigrant, głos pokolenia powojennego, najważniejszy z młodych pisarzy okresu przełomu Października ’56. Pisarz przeklęty w typie amerykańskich bitników.

Starannie przygotowany przez Renatę Dylę wieczór w Dyskusyjnym Klubie Książki przy Bibliotece Publicznej. Ciekawostki, opinie, dostępne fakty...

Jaki był Hłasko? Czy jego opowiadania przetrwały próbę czasu? Umarł młodo... (1934-1969). Pisał dialogi, scenariusze, recenzje filmowe, opowiadania..

Mistrz autokreacji. Utalentowany, młody, niepokorny, stał się za życia przedmiotem anegdot. „Piękni (zawsze) dwudziestoletni”; naznaczeni jako dzieci straszliwymi przeżyciami wojny – kilkuletni Hłasko mieszkał koło getta w Warszawie. W 1944 r. wyjechali z Warszawy, ich dom został zniszczony. Inne jego utwory to np. „Pierwszy krok w chmurach”, „Ósmy dzień tygodnia”, „Sowa, córka piekarza”.

Zawsze chciał być lotnikiem, i literatem... W USA chodził do szkoły lotniczej. Pisał dziecięce pamiętniki. W 1948 r. skończył szkołę powszechną, nie był dobrym uczniem, wyrzucali go z kolejnych szkół średnich, nauczyciele uważali, że ma demoralizujący wpływ na kolegów, pracował jako goniec podczas Konkursu Intelektualistów w Obronie Pokoju. Jego matka Maria, po rozwodzie z mężem Maciejem ojcem Hłaski, wzięła ślub z Kazimierzem Gryczkiewiczem, relacje syna z nią były – toksyczne... Uczył się w Technikum Techniczno-Teatralnym we Wrocławiu. Imał się różnych zajęć, w wieku 16. lat pracował jako pomocnik kierowcy. Był korespondentem Trybuny Ludu.

W Związku Literatów Polskich opiekował się nim Igor Newerly. W 1953 r. uzyskał stypendium twórcze. W 1954 r. wydał „Bazę Sokołowską” opowiadanie ukazało się w „Almanachu Literackim Robotnicy”. W 1961 r. drukował w „Paryskiej kulturze”. Umarł w 1969 r. w Niemczech w Wiesbaden. Sejm RP rok 2024 ustanowił m.in. Rokiem Marka Hłaski.

Na filmiku relacje, wspomnienia – jego matki, Agnieszki Osieckiej, Bohdana Czeszki. Jaki był „Mareczek”? Jako człowiek... Wielowymiarowy. Dzisiaj też tacy bywamy. Niejednoznaczni. Czasami wściekli na świat, który nas wykorzystuje, trochę dobrzy, niekiedy mniej, ale chcemy błyszczeć w towarzystwie...

I szukamy tematów. Na własne życie. Na powieść o własnym życiu... Tak myślę.


Iwona Wróblak

styczeń 2024 r. 













środa, 10 stycznia 2024

 

W Muzeum niezwyczajni kolędnicy


Anielskie kółeczka starannie zamocowane na dziecinnych główkach, zębiasta diabeliczka, mały król ze złocistą koroną, kunsztownie obracająca się duża kolorowa gwiazda, ukraińskie koszule z ornamentami – soroczki, zakopiańskie chłopięce kapelusze i kubraczki – podobne są do tych z podgórskich rejonów w Ukrainie...

Okolicznościowe, świąteczne teksty przygotowane przez księdza Ernesta Sekulskiego proboszcza Parafii Greckokatolickiej p.w. Cyryla i Metodego. Jest też nasz gość, prosto ze scen ludowego śpiewu Ukrainy, sympatyczna Katya Kotliar, dysponująca szkolonym mocnym przeponowym głosem, nienaganną dykcją, w ludowym ukraińskim stroju – wsłuchuję się w rytm, melodię, klimat wielesetwiekowej ukraińskiej kultury z różnych zakątków naszego wschodniego sąsiada, pieczołowicie tam kultywowanej, jest jak echo prastarego śpiewu dawnych kapłanek przekazywane przez pokolenia w linii żeńskiej, przynależne tradycji szeroko pojętego kręgu kultury starosłowiańskiej, o korzeniach, jak myślę, może przedchrześcijańskich; Katya mieszka, pracuje, u nas od jakiegoś czasu; występowała już w Międzyrzeczu i okolicy, z przyjemnością jej dzisiaj posłuchamy.

Po ukraińsku usłyszymy też zapamiętane przez publiczność, jest jej w sali spora ilość, łemkowskie zwyczajowe pieśni świąteczne, intonowane spontanicznie przez np. Piotra Szlachtycza z Kaławy. Zaśpiewamy kolędy też po polsku, te wszystkim znane, przecież nasze narody są od wieków o miedzę – dosłownie...

W sali starościńskiej międzyrzeckiego Muzeum widzieliśmy już wiele – wycinki z krajobrazów kulturowych zaproszonych przez dyr. Muzeum A. Kirmiela Chińczyków, wiele razy – kultury-historii Niemców, Żydów, Łemków, bo taki jest charakter i historia ziemi międzyrzeckiej - ostatnio wykład etnolożki łemkowskiej i próbki śpiewu; w naszej społeczności od czasu przymusowego przesiedlenia z południowo-wschodniej części Polski Łemków w ramach akcji „Wisła” w 1947 r. mieszka duża ich grupa.

W Muzeum w Międzyrzeczu kolejne spotkanie z kulturą wschodnią, w scenografii wiszących wciąż w sali starościńskiej zabytkowych ruskich ikon wypożyczonych z Muzeum w Zielonej Górze – dołączyła do tymczasowego zbioru tych ciekawych zabytków unikalna Ikona Chrztu Pańskiego, o symbolice której będzie, jak w swoich poprzednich wykładach w fachowy i jednocześnie przystępny sposób, mówić ks. Ernest Sekulski.

Wykład wygłosił też dr Grzegorz Wanatko, dotyczący „Historii parafii grekokatolickiej” w Międzyrzeczu. Ostatecznie pozwolono społeczności łemkowskiej modlić się w swojej parafii dziesięć lat później, w czerwcu w roku 1957 r., po latach starań Jana Furtaka, dziesiątkach pism do władz samorządowych i kościelnych. Grzegorz Wanatko mówił o tym obszernie... O niechęci kościoła rzymskokatolickiego, zwierzchnika grekokatolików, wahaniach urzędników, którzy dopiero po przesileniach politycznych roku 1956 pozwolili na erygowanie parafii greckokatolickiej na ul. Ściegiennego w Międzyrzeczu. Kolejnych proboszczach parafii, ich zasługach w pracy duszpasterskiej.

Epifania - Objawienie Pańskie – chrześcijańska uroczystość mająca uczcić objawienie się Boga człowiekowi. Ikona Chrztu Pańskiego – jak powiedział ks. Ernest – jedyna taka ikona odsyłająca bezpośrednio do Krzyża, Chrystus tam jest nagi, bez przepaski, jak Adam sprzed grzechu pierworodnego; ktoś, kto nie ma lęku, nie musi się zasłaniać, bo Bóg go ochroni. Chrzest w Jordanie to zgoda na przyjęcie misji od Boga; ksiądz mówił o symbolice Baranka Bożego. Chrystus na ikonie jest otoczony przez wody chrzcielne; o świecie naszym i podziemi. Poprzez chrzest grzechy, chociaż nadal są chaosem i bezwładem, zostają w wodzie, Chrystus je bierze do siebie i oczyszcza świat, powraca człowieka na łono normalnego życia, które odtąd ma szlachetny cel – świętość. Żyjąc na ziemi, kultywując to, co wartościowe, możemy taki cel mieć, pomnażając dobro czynione przez naszych przodków, dorzucając doń własny wkład.

Ta starannie przygotowana, o miłym rodzinnym charakterze, łemkowsko-polska uroczystość zakończyła się spontanicznym śpiewaniem ukraińskich, łemkowskich kolęd. Też „Dzisiaj w Betlejem”, i inne pieśni, wybrzmiały w naszym multikulturowym, międzyrzeckim Muzeum, A. Kirmiel już teraz zaprosił na podobne spotkanie za rok, byśmy znowu mogli posmakować klimatu, smaku wielowiekowej kultury żyjących obok nas od kilkudziesięciu lat łemkowskich międzyrzeczan, i nie tylko międzyrzeczan, w ich oryginalnym języku. Rozmowy sąsiedzkie w podziemiach Muzeum trwały jeszcze przez jakiś czas, przy degustacji świątecznego poczęstunku przygotowanego przez grekokatolików.


Iwona Wróblak

styczeń 2024 r.