poniedziałek, 5 grudnia 2022

 

OBRAZ – był pierwszy...


Zbiorowa pamięć kultury jest, być może, w każdym z nas. Pamięć przodków, ich emocji, przeżyć. W przypadku Pawła Napierały, to – myślę – także efekt zawodowego kontaktu z dziełami sztuki (jest konserwatorem), ich naprawy, przywracania zapomnianego blasku... Trenowania swojej pamięci zbiorowej. Nieustannego pochylania się nad tzw. odpadami kultury materialnej. Jak to pisał C.K. Norwid „…Statuę grecką weź zrąb jej ramiona/ Nos, głowę, nogi, opięte w koturny/ I ledwo torsu grubą zostaw bryłę: Jeszcze za żywych stu uduchowniona...” („Promethidion”)

Korpusy sklepione ludzkie. Jego, jako artysty, i rzemieślnika, relacje z materią, która – jak wie – jest nie tylko materialna. Jest świadectwem cywilizacji, kultury, sacrum i oczywiście profanum, tego co święte i zwykłe. Ludzkie. A może nie tylko... Kto wie.

Paweł Napierała w 2019 roku ukończył studia doktoranckie na Wydziale Malarstwa i Rysunku Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, historię sztuki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz kurs konserwatorski na Akademii Sztuk Wizualnych w Poznaniu. Od 2008 r. konserwator w Pracowni Konserwacji Malarstwa i Rzeźby Drewnianej Polichromowanej Muzeum Narodowego w Poznaniu. Od 2012 roku jest członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków. W naszym międzyrzeckim Muzeum już gościł kilka lat temu, pamiętam, że opowiadał o tajnikach sztuki konserwacji zabytków, i było to zajmujące. Teraz przywiózł do galerii muzealnej swoje obrazy...

Wernisażowy almanach nazywa się po prostu – Obraz... Nie ma w nim TWARZY... Czy są zbyt... literackie, zaciemniają Obraz (wizerunek) – kultury...?

Napierała mówi, że prezentowany zbiór to nie tyle zapis wspomnień czy wydarzeń, ale efekt komunikacji (z nimi). Interesują go emocje ludzi, którzy oglądają obrazy. Proces ujawniania i ustanawiania pamięci. Kanonu, co staje się mitem... Istotą wspólnoty... Może to próba odpowiedzi na pytania, jak powstała kultura (poszczególnych) cywilizacji. I co je łączy...

Zobrazować MIT. Namalować, wyrzeźbić, może napisać (jak ikony). Zamienić w w kodeks (moralny, prawny, społeczny...) Stworzyć Słowo jak piktogram. Czy to (już) pismo czy jeszcze obrazek...? Patrzeć-nie oceniać-Widzieć.

Farby ułożone w określonym porządku. Dla malarzy w doborze koloru nie ma przypadku... Myślę, że też go nie ma w procesie twórczym, kiedy dzieło, wydawałoby się, pojawia się „znikąd”, a ono dawno tkwi w umyśle artysty, teraz tylko wydobyte. Coś na tzw. obraz i podobieństwo – ja sądzę, że B(b)ogami jesteśmy. W nieoznaczoności dla każdego innej.

Język ekspresji Napierała czerpie z kultury europejskiej. Z jej sztuki sakralnej. Bo człowiek żyje w sacrum, tylko czasami wyłania się z niego codzienność, jak odwrócona moneta... Cień, i słońce...

Wyłaniają się z Nas ekspresje, jak pierwsze spotkanie – zaciekawienie, skojarzenia, emocje, kontakt z Obrazem. Który Nam – konkretnie, o Czymś mówi... To jest nierozpoznane często, i ważne. Niekoniecznie chodzi o estetykę.

Nie zamykać autora w ramkach... Napierała ogołaca obraz – przynajmniej chce w swoim założeniu, z symboliki. Chodzi o nie-narracyjność bycia z obrazami. Żeby słowa przeczyścić z atramentu, sacrum emocji jak Dopełnienie. Stale inna opowieść, od nowa motająca nić ludzkiej doli. Zdarzeń w życiorysach.

Twarz kradnie cały obraz, dlatego tutaj jej nie bywa. Czasami są tylko oczy. Głębia spojrzeń arabskich zasłoniętych twarzy kobiet, którym nakazano kiedyś w Absolucie, w Jego obliczu, (ustami) milczeć... To tylko jedna z możliwych, tu moich, interpretacji... Opowiadanie o obecności. Jak na portretach trumiennych w Międzyrzeczu, ludzi dawno umarłych, których artefakty namalowano, z różnym artystycznym skutkiem. Ważne, że pochówkom towarzyszyła celebracja. Pompa funebris. Rytuał.

Materia, człowiek też nią jest, przechodzi przez epoki jako ich świadek. Nosi też w sobie świadectwo kultury. Niedokończone opowieści obrazu o samym sobie. I jego relacjach z podobnymi okruchami materii. Czasami relacja z modelem. Wszak jesteśmy, my też, gąbczastą siecią związków energii, ich tańcem bez końca. Kultura jako jeszcze jeden supeł tych nici...

Fragmenty, połatane, przyklejone, naszyte nicią Konserwatora, czyli zapisującego skrawki Pisma, na pustych, czyli niewidocznych dla naszego spektrum widzenia, tablicach epitafijnych. Kapłana bogate szaty, co skrywają – pustą (?) formę? W wielokątnym portrecie trumiennym odbijamy się jak w lustrze, czy ktoś JUŻ nas maluje? Pomiędzy materią a wizerunkiem pozornie (bo jest niezniszczalna zmieniająca tylko formę) starzejącej się materii sztuki.

Okrągłe portrety, białe turbany religii absolutnie monoteistycznej. Stamtąd eony czasu temu wyszliśmy, by nieść cywilizacje. A przedtem, może w Afryce, stożkowane bryły postaci androgynicznych, przed-męskich, mi to wygląda jak kulty pramatczyne, dawne...

Subtelna, kunsztowna wystawa, do kontemplacji... I przetrawienia, jak powiedziała mi o wrażeniach jedna z młodych adeptek sztuk plastycznych.


Iwona Wróblak

grudzień 2022 r.























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz