sobota, 31 sierpnia 2019


Zielona Twarz Ozyrysa – Ona TEŻ nie ma znaczenia…


            Fraktale w onirycznym tańcu. Bóstwo Przyrody i jej Praw – albo dekoracyjność, florystyka baroku… Płonąca kosa w rękach rozlanej czy rozmokłej postaci, w siatce geoidy, z odwzorowaniem z rzędną i odciętą, której grawitacja, ta główna, niezupełnie dotyczy… Przynajmniej nie zawsze. Ścieki (słów), czy cieknące faktury strużki farby z obrazu. Czarna teczka, na białym tle, cierpienia wynikłe z materii… jak małość, niezupełność słów… W niej linie papilarne…
Cisza zielona. Zielona jest Twarz Ozyrysa, co TEŻ nie ma znaczenia… (NIC go nie ma). Uiszczała zasadność streszczeń… Tak pisze we wstępie do almanachu K. Niewrzęda. NIC nie ma szczęścia, bo Go się nie mierzy. Wystawa w Domu Sztuk Remigiusza i Tatiany Bordów. Jak zawsze dająca wiele do myślenia… Dzielimy się skojarzeniami…
            Co jest niezbędne w plecakach, kiedy wybieramy się doświadczyć stanu innego, niż stan codzienny, w naszym zlaicyzowanym życiu. W wędrówce Ku - (do) - sacrum jest podskórnie nadal (i będzie) obecne! Najpierw były nim święte, poprzez ich hierofoniczny akt, kamienie, czy drzewa; potem b(B)óg się upostaciowił, uhistorycznił, poprzez zstąpienie… Usolarnił… Laickich ludzi jest bardzo mało, są nimi naukowcy… także rozmiłowani w pięknie natury, logice Praw matematyki, praw fizyki, w przebranej szacie ciągle na nowo definiowanej… Wędrujemy wszyscy ku poznaniu… Tatiana uczestniczyła jako wędrowiec w szlaku Santiago de Compostela. Prawie tysiąc kilometrów. Rozmawiała z ludźmi. Ich zdjęcia są dowodem, jak ważna dla nich była ich wędrówka. Ludzie z różnych stron świata, wielu wyznań, idący po doświadczenie religijne. Dobre zdjęcia, wyraziste. Byli zadowoleni, że ich się pyta -- o najważniejszą rzecz, jaką zabierają do wędrowniczego plecaka. Samo Pytanie, myślę, było ukoronowaniem ich motywacji. Tatiana nie pytała o religię – tak jak nie pyta się o tao, bo jest – POZA… (wszelkim pytaniem-odpowiedzią, słownym określeniem). Ich obecność na pradawnym szlaku Mlecznej Drogi (najstarsza Droga) jest odpowiedzią. Ich pogodne milczenie. I (do)określenia taoiczne – w przypadku Tatiany to grzałka do podgrzewania wody, w przypadku innych osób – zdjęcie czyjeś, komórka (!), sukienka, skarpety etc. Ich opowieści o ważnym gadżecie to ważkie dokumenty, są przypięte do Tablicy w galerii Domu Sztuk na pięterku. Ogromna, jak mówi Tatiana, była u Nich potrzeba rozmowy – kontaktu, poszli tam zawiesiwszy na ten czas pielgrzymki swoje obowiązki. Jedna z tras to Droga Mleczna, nazywana w Hiszpanii El Caminho de Santiago – Drogą św. Jakuba, którego grobowiec znaleziono w hiszpańskiej Galicji na starym rzymskim cmentarzu. W tę podróż wyruszali w średniowieczu rycerze, duchowni, królowie, a także zwyczajni pielgrzymi. Idą może po to, by utwierdzić się w swej decyzji, że poszukiwanie Onego świętego czasu (przed tym, jak narodził się Ten czy Ów), odrębnego, innego, charakterystycznego dla myślenia uduchowionych ludzi kultur nazywanych dzisiaj archaicznymi; przed momentem, kiedy ów czas się jeszcze nie rozpęknił na sacrum i profanum, podążają za swoim zapytaniem-potwierdzeniem, że to szukanie jego nowego wyrazu - nie jest w XXI wieku śmiesznością?...    
Pytania do Tatiany. Rozmowy. Wystawy w Domu Sztuk różnorodnych są zawsze ciekawe… W Dniu Otwartym czeka nas jeszcze kilka doznań artystycznych. Jest tu, jak ktoś zauważył – CZYSTO… Jest potencjalność, czyli miejsce – puste, oczekujące - na twórczość… O ona, twórczość, się pojawia. Spontanicznie, jak energia.
Recital piosenek Remigiusza Bordy w dojo, gdzie Borda uczy wschodnich sztuk walk, a na stojaku jest kolekcja samurajskich mieczy i łuki. Na ścianach zdjęcia z jego japońskimi mistrzami. W ogrodzie biała sylwetka medytującego Buddy. Remigiusz śpiewający swoje autorskie utwory, malarskie haiku (ostatnio nagrał płytkę). Remigiusz pieśniarz to jedna z wielu Jego twarzy artystycznych. Oprócz malarstwa, bo mówi o sobie, że jest śpiewającym malarzem. Krótka forma szkicu. Forma malarska.
Piosenki – energia, z którą autor chce się podzielić. Poezja autentyczna, krótkie formy (…) dotykałem wczoraj z tobą świateł gwiazd… Na pewno namacalnie. Ulotne liryki. Sztuka imponderabilii. Człowiek jest w egzystencji, jednocześnie w czasie sakralnym, nie zawsze rozpoznanym. Nie dać sobie pokusy ułudy, nie starać się uchwycić. Raczej spoczywać. (S)trawność ważnych między mężczyznami relacji ojciec-syn, (quasi religijna) wina Ojca-Syna, retrospektywność, superwizja siebie samego, rozliczenie ciągłe (by wyczyścić teraźniejszość). Czasy (okresu) dzieciństwa – kiedy nie było nas dzieci (byliśmy kimś-tam, lokatorami w miejscu zamieszkiwania z rodzicami). Męskie granie Remigiusza. Cienie i cierpienie i samokształcenie. Tyle jest w nas. Modlitwa i zbroja. Woda i ogień.
Niebanalne teksty. Poezja sensu stricto.
W Domu Sztuk urokliwe miejsca wśród zieleni. Niskopienne jabłonie, posadzone przez Tatianę, obrzmiałe są owocami. Chińskie lampiony u wejścia na dróżki prowadzące do miejsc medytacji i ćwiczeń. W sadzie ławeczki. Stoliki. Odosobnione, ale w zasięgu wzroku.
Sztuka i teatr. Domena Tatiany. Jest człowiek gębiasty. Gombrowiczowski. Fizykalnie. Jakby patrzył (w swoją) soczewkę… Buzia, gęba, morda, twarz. Facjata. Jakkolwiek nazwiemy. Portret.
Teatr. Prawdziwy, cielesny. Złożony z ludzkich ciał, z ich mowy. Marek Zadłużny (instruktor teatralny) i Kalina Grupa, Pracownia Teatru Tańca performacyjnego. Improwizacja strukturalna. Aktorzy – w opowieści o ludzkim ciele. Taki będzie temat etiudy. O ludzkim ciele i jego funkcjach, jednej z najważniejszej, o seksie, o seksualności człowieka. Nielirycznie. One, osoby płciowie, są w kagańcach, takich psich (mających tonować „zwierzęce” zachowania?) Niekoniecznie hetero normatywnie, jeśli rzecz ma być o ludzkiej kulturze. Nieodbiegającej w tej kwestii zasadniczo od innych gatunków naszej ziemskiej biosfery. Która potrafi być jeszcze bardziej „nienormatywna”, kolorowa, jeżeli użyjemy pojęć z zakresu dopuszczalnej (przez kogo?) moralności. Czy wszystko (co nas zajmuje…) tylko w ciszy alkowy…
Role „męskie” i „kobiece”, kultury nie-wielkomiejskiej. Przy muzyce disco polo. Tuż przed lub tuż po inicjacji. Krótkie zaloty. Aż do finału. I masturbacji. Nałożenia z powrotem przez psy ludzkie na twarze kagańców. Doskonała gra aktorska. Brawa dla wykonawców.
Ostatni punkt wieczoru w Domu Sztuk u Bordów. TRUPIĘGI (Katarzyna Gardziejewska – śpiew, Jacek Filipek – djembe, przeszkadzajki, Jacek Hryniewiecki – gitara, śpiew, Jurek Hippmann – gitara basowa, gitara akustyczna, śpiew).
 Ostinato. By podkreślić Leśmianowski czas ahistoryczny; (prze)ciągły, o którym opowiada poeta. Bosi (bez obuwia) muzycy, trupięgi to buty z łyka ubogie żebraka wkładane mu do trumny (by nie stanął bosy przed Stwórcą, bo też ma swą nieubogą człowieczą kulturową godność), ten etap jeszcze przed nimi. Przewrotnie, nicość, obuta zbyt licho… Gitara, djembe, bębny, perkusjonalia.
Piękny utwór o chłopcach, którzy waląc młotami w mur chcieli uwolnić piękno dziewczyny, a po ich unicestwieniu, z powodu wysiłku, narzędzia te przejęły ich misję. Czym był ten mur, skoro zabił piękno dziewczyny, choć nie do końca, bo głos(sa) pozostał…  Tajemnica ubogiej żebraczej miłości, takiej samej jak w przypadku wzajemnego uczucia bogatych książąt i króli… Śpieworecytacja w otoczeniu, i akompaniamencie, naturalnych ptasich treli…
Biały Baranek, symboliczny, zabity i przystrojony na zielono, leżący na stosie ofiarnym, czy jest miły (i jakiemu) B(b)bogu?
Tadeusz Różewicz, pokolenie przerażonych wojną, pytania o zapieranie się przyjaciół (i siebie…) w traumie, której człowiek historyczny nie może znieść, ontologicznie, KTO nie ma na rękach cudzej krwi? Jak to jest? Istnieć wbrew sobie i swój puls przekroczyć... Dodam od siebie cytat z autora: widziałem furgony porąbanych (dosłownie) ludzi, którzy nie zostaną zbawieni…
 Ciemność nas zastała w kęszyckim Domu Sztuk wszelakich, królestwie twórczym państwa Tatiany i Remigiusza Bordów, gdzie spokój, uładzoność miejsca jest odczuwana przez ludzi nawet tam często nie bywających. Wracamy do ukochanego przez muzyków Leśmiana. Srebro księżyca jest na wskroś złote – Kasia delektuje się każdym słowem B. Leśmiana. Kij deszczowy Jacka Filipka swym szeptem podkreśla poetykę wykonania. Leśmian mistrzem międzysłowia poetyckiego. Leśmian poetycko teatralny. Lalka – plastikowa dziewczyna bawiąca się swym nieistnieniem. Piękny tekst, dobrze zaśpiewany. W innym - Bóg przeżył, wziął na siebie winę, klątwę ludzi i zemstę; wyklętą przez ludzi na śmierć grzeszną dziewczynę, ta klątwa przeżyła Boga… Na przekór dogmatom moralnym, co uczyniono wbrew przykazaniu o miłosierdziu, współczuciu i wybaczeniu..
           

Iwona Wróblak
sierpień 2019




























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz