Zielona Twarz Ozyrysa – Ona TEŻ nie ma znaczenia…
Fraktale w onirycznym tańcu. Bóstwo
Przyrody i jej Praw – albo dekoracyjność, florystyka baroku… Płonąca kosa w
rękach rozlanej czy rozmokłej postaci, w siatce geoidy, z odwzorowaniem z
rzędną i odciętą, której grawitacja, ta główna, niezupełnie dotyczy…
Przynajmniej nie zawsze. Ścieki (słów), czy cieknące faktury strużki farby z
obrazu. Czarna
teczka, na białym tle, cierpienia wynikłe z
materii… jak małość, niezupełność słów… W niej linie papilarne…
Cisza
zielona. Zielona jest Twarz Ozyrysa, co TEŻ nie ma znaczenia… (NIC go nie ma). Uiszczała zasadność streszczeń… Tak
pisze we wstępie do almanachu K. Niewrzęda. NIC nie ma szczęścia, bo Go się nie
mierzy. Wystawa w Domu Sztuk Remigiusza i Tatiany Bordów. Jak zawsze dająca
wiele do myślenia… Dzielimy się skojarzeniami…
Co jest niezbędne w plecakach, kiedy
wybieramy się doświadczyć stanu innego, niż stan codzienny, w naszym
zlaicyzowanym życiu. W wędrówce Ku - (do) - sacrum
jest podskórnie nadal (i będzie) obecne! Najpierw były nim święte, poprzez ich hierofoniczny akt, kamienie, czy drzewa;
potem b(B)óg się upostaciowił, uhistorycznił, poprzez zstąpienie… Usolarnił… Laickich ludzi jest bardzo
mało, są nimi naukowcy… także rozmiłowani w pięknie natury, logice Praw matematyki,
praw fizyki, w przebranej szacie ciągle na nowo definiowanej… Wędrujemy wszyscy
ku poznaniu… Tatiana uczestniczyła jako
wędrowiec w szlaku Santiago de Compostela.
Prawie tysiąc kilometrów. Rozmawiała z ludźmi. Ich zdjęcia są dowodem, jak
ważna dla nich była ich wędrówka. Ludzie z różnych stron
świata, wielu wyznań, idący po
doświadczenie religijne. Dobre zdjęcia, wyraziste. Byli zadowoleni, że ich się pyta -- o najważniejszą rzecz, jaką
zabierają do wędrowniczego plecaka.
Samo Pytanie, myślę, było ukoronowaniem ich motywacji. Tatiana nie pytała o
religię – tak jak nie pyta się o tao,
bo jest – POZA… (wszelkim pytaniem-odpowiedzią, słownym określeniem). Ich obecność
na pradawnym szlaku Mlecznej Drogi (najstarsza Droga) jest odpowiedzią. Ich
pogodne milczenie. I (do)określenia taoiczne
– w przypadku Tatiany to grzałka do podgrzewania wody, w przypadku innych
osób – zdjęcie czyjeś, komórka (!), sukienka, skarpety etc. Ich opowieści o
ważnym gadżecie to ważkie dokumenty, są przypięte do Tablicy w galerii Domu
Sztuk na pięterku. Ogromna, jak mówi Tatiana, była u Nich potrzeba rozmowy –
kontaktu, poszli tam zawiesiwszy na ten czas
pielgrzymki swoje obowiązki. Jedna z tras to Droga Mleczna, nazywana w
Hiszpanii El Caminho de Santiago – Drogą św. Jakuba, którego grobowiec znaleziono
w hiszpańskiej Galicji na starym rzymskim cmentarzu. W tę podróż wyruszali w
średniowieczu rycerze, duchowni, królowie, a także zwyczajni pielgrzymi. Idą może
po to, by utwierdzić się w swej decyzji, że poszukiwanie Onego świętego czasu (przed tym, jak narodził się Ten czy Ów),
odrębnego, innego, charakterystycznego dla myślenia uduchowionych ludzi kultur
nazywanych dzisiaj archaicznymi; przed momentem, kiedy ów czas się jeszcze nie rozpęknił na sacrum i profanum, podążają za
swoim zapytaniem-potwierdzeniem, że to szukanie jego nowego wyrazu - nie
jest w XXI wieku śmiesznością?...
Pytania do Tatiany. Rozmowy. Wystawy w
Domu Sztuk różnorodnych są zawsze ciekawe… W Dniu Otwartym czeka nas jeszcze
kilka doznań artystycznych. Jest tu, jak ktoś zauważył – CZYSTO… Jest
potencjalność, czyli miejsce – puste, oczekujące - na twórczość… O ona, twórczość,
się pojawia. Spontanicznie, jak energia.
Recital piosenek Remigiusza Bordy w dojo,
gdzie Borda uczy wschodnich sztuk walk, a na stojaku jest kolekcja samurajskich
mieczy i łuki. Na ścianach zdjęcia z jego japońskimi mistrzami. W ogrodzie biała
sylwetka medytującego Buddy. Remigiusz śpiewający swoje autorskie utwory, malarskie
haiku (ostatnio nagrał płytkę). Remigiusz pieśniarz to jedna z wielu Jego twarzy
artystycznych. Oprócz malarstwa, bo mówi o sobie, że jest śpiewającym malarzem.
Krótka forma szkicu. Forma malarska.
Piosenki – energia, z którą autor chce
się podzielić. Poezja autentyczna, krótkie formy (…) dotykałem wczoraj z tobą świateł gwiazd… Na pewno namacalnie. Ulotne
liryki. Sztuka imponderabilii. Człowiek jest w egzystencji, jednocześnie w
czasie sakralnym, nie zawsze rozpoznanym. Nie dać sobie pokusy ułudy, nie
starać się uchwycić. Raczej spoczywać.
(S)trawność ważnych między mężczyznami relacji ojciec-syn, (quasi religijna) wina
Ojca-Syna, retrospektywność, superwizja siebie samego, rozliczenie ciągłe (by
wyczyścić teraźniejszość). Czasy (okresu) dzieciństwa – kiedy nie było nas dzieci (byliśmy kimś-tam, lokatorami w miejscu
zamieszkiwania z rodzicami). Męskie granie Remigiusza. Cienie i cierpienie i
samokształcenie. Tyle jest w nas. Modlitwa i zbroja. Woda i ogień.
Niebanalne
teksty. Poezja sensu stricto.
W Domu Sztuk urokliwe miejsca wśród
zieleni. Niskopienne jabłonie, posadzone przez Tatianę, obrzmiałe są owocami. Chińskie
lampiony u wejścia na dróżki prowadzące do miejsc medytacji i ćwiczeń. W sadzie
ławeczki. Stoliki. Odosobnione, ale w zasięgu wzroku.
Sztuka i teatr. Domena Tatiany. Jest
człowiek gębiasty. Gombrowiczowski. Fizykalnie. Jakby patrzył (w swoją)
soczewkę… Buzia, gęba, morda, twarz. Facjata. Jakkolwiek nazwiemy. Portret.
Teatr. Prawdziwy, cielesny. Złożony z
ludzkich ciał, z ich mowy. Marek Zadłużny (instruktor teatralny) i Kalina
Grupa, Pracownia Teatru Tańca performacyjnego. Improwizacja strukturalna. Aktorzy
– w opowieści o ludzkim ciele. Taki będzie temat etiudy. O ludzkim ciele i jego
funkcjach, jednej z najważniejszej, o seksie, o seksualności człowieka. Nielirycznie.
One, osoby płciowie, są w kagańcach, takich psich (mających tonować „zwierzęce”
zachowania?) Niekoniecznie hetero normatywnie, jeśli rzecz ma być o ludzkiej
kulturze. Nieodbiegającej w tej kwestii zasadniczo od innych gatunków naszej
ziemskiej biosfery. Która potrafi być jeszcze bardziej „nienormatywna”, kolorowa,
jeżeli użyjemy pojęć z zakresu dopuszczalnej (przez kogo?) moralności. Czy wszystko
(co nas zajmuje…) tylko w ciszy alkowy…
Role „męskie” i „kobiece”, kultury nie-wielkomiejskiej.
Przy muzyce disco polo. Tuż przed lub tuż po inicjacji. Krótkie zaloty. Aż do
finału. I masturbacji. Nałożenia z powrotem przez psy ludzkie na twarze kagańców. Doskonała gra aktorska. Brawa dla wykonawców.
Ostatni punkt wieczoru w Domu Sztuk u
Bordów. TRUPIĘGI (Katarzyna
Gardziejewska – śpiew, Jacek Filipek – djembe, przeszkadzajki, Jacek
Hryniewiecki – gitara, śpiew, Jurek Hippmann – gitara basowa, gitara
akustyczna, śpiew).
Ostinato. By podkreślić Leśmianowski czas
ahistoryczny; (prze)ciągły, o którym opowiada poeta. Bosi (bez obuwia) muzycy, trupięgi to buty z łyka ubogie żebraka
wkładane mu do trumny (by nie stanął bosy przed Stwórcą, bo też ma swą nieubogą
człowieczą kulturową godność), ten etap jeszcze przed nimi. Przewrotnie, nicość,
obuta zbyt licho… Gitara, djembe, bębny, perkusjonalia.
Piękny
utwór o chłopcach, którzy waląc młotami w mur
chcieli uwolnić piękno dziewczyny,
a po ich unicestwieniu, z powodu wysiłku, narzędzia te przejęły ich misję. Czym
był ten mur, skoro zabił piękno dziewczyny, choć nie do końca, bo głos(sa) pozostał…
Tajemnica ubogiej żebraczej miłości,
takiej samej jak w przypadku wzajemnego uczucia bogatych książąt i króli… Śpieworecytacja
w otoczeniu, i akompaniamencie, naturalnych ptasich treli…
Biały
Baranek, symboliczny, zabity i przystrojony na zielono, leżący na stosie
ofiarnym, czy jest miły (i jakiemu) B(b)bogu?
Tadeusz
Różewicz, pokolenie przerażonych wojną, pytania o zapieranie się przyjaciół (i
siebie…) w traumie, której człowiek historyczny nie może znieść, ontologicznie,
KTO nie ma na rękach cudzej krwi? Jak to jest? Istnieć wbrew sobie i swój puls przekroczyć... Dodam od siebie
cytat z autora: widziałem furgony
porąbanych (dosłownie) ludzi, którzy nie
zostaną zbawieni…
Ciemność nas zastała w kęszyckim Domu Sztuk wszelakich, królestwie twórczym państwa Tatiany i Remigiusza Bordów, gdzie spokój, uładzoność miejsca jest odczuwana przez ludzi nawet tam często nie bywających. Wracamy do ukochanego przez muzyków Leśmiana.
Srebro księżyca jest na wskroś złote – Kasia delektuje się każdym słowem B. Leśmiana.
Kij deszczowy Jacka Filipka swym szeptem podkreśla poetykę wykonania. Leśmian
mistrzem międzysłowia poetyckiego. Leśmian poetycko teatralny. Lalka – plastikowa
dziewczyna bawiąca się swym
nieistnieniem. Piękny tekst, dobrze zaśpiewany. W innym - Bóg przeżył,
wziął na siebie winę, klątwę ludzi i zemstę; wyklętą przez ludzi na śmierć grzeszną dziewczynę, ta klątwa przeżyła
Boga… Na przekór dogmatom moralnym, co uczyniono wbrew przykazaniu o
miłosierdziu, współczuciu i wybaczeniu..
Iwona
Wróblak
sierpień 2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz