piątek, 10 marca 2023

 

Miejsca gdzie mieszkamy i żyjemy mimo woli...


Zofia Mąkosa – w Muzeum międzyrzeckim z jedną ze swoich książek... „Makowa spódnica”, czerwona, na przekór „modzie” polskich chłopek z XVII wieku, na wizerunkach w spódnicach w kolorze ziemi. Uwiecznione w malarstwie holenderskim w tym samym czasie kolorowe stroje włościan. U nas było ponuro... W czasach, kiedy faktyczne niewolnictwo dotyczyło 70 % ówczesnego polskiego społeczeństwa, a potem, w Najjaśniejszej Rzeczpospolitej stać się miało jeszcze gorzej...

Jak mówi pani Mąkosa, w dokumentach archiwalnych, wykazach inwentarzy posiadania, wyczytać można, że kobieta-chłopka polska/zamieszkała na ziemiach należących wtedy do Korony często nie miała nawet własnego imienia... Była określana poprzez imię/zawód jej męża/właściciela, albo zajęcia, którym się parała. Wiga, jedna z bohaterek powieści, garbata i introwertyczna, namawia kobiety, by żądać nazywania ich – imieniem własnym... by nadać im osobowość...

Wiga nie żądała wiele, nie była rewolucjonistką, znała realia, wszelki opór znaczył śmierć. Batożenie na śmierć. Ale w każdym czasie trzeba korzystać z szans – jak mówi pani Mąkosa – by starać się być niezależnym. Jak przystało na Wiedzącą – a myślę, że nią w sposób subtelny była – chciała tylko przeżyć. Razem ze swoją nieślubną poczętą z gwałtu córką, urodzenie takiego takiego dziecka skazywało na potępienie, aborcja – na karę zakopania żywcem, dla akuszerki – też kara śmierci. Nieślubne dzieci nie miały dobrej przyszłości, mogły wykonywać tylko najprostsze prace.

Zofia Mąkosa, emerytowana nauczycielka historii, wyróżniona Lubuskim Wawrzynem Literackim, pisze historię regionu w formie powieści. Powieść historyczna jako sposób poznawania historii. Najciekawszej, tej regionalnej, i z Pogranicza. Ludzie się nie zmieniają, byli zawsze tacy jak My. Spotkanie z pisarką prowadziła Katarzyna Sztuba-Frąckowiak.

Utożsamianie się, zrozumienie miejsca, gdzie się mieszka. Tu, gdzie mieszkamy i żyjemy mimo woli... Każdy czas potrzebuje jakiegoś języka (opisu). Pisać (o historii) dla współczesnego człowieka. Książka Mąkosy - nie jest, nie ma być - romansem z tłem historycznym. Także „pokrzepianiem serc” w stylu Sienkiewiczowskim, to dzisiaj nie jest potrzebne...

Chęć prześladowania Innego była zawsze, ale nie było zgody moralnej Kościoła na śmierć, chociaż zdarzały się lincze i procesy o czasy, dotąd wypływały z oskarżeń o herezję. Słynny „Młot na czarownice” Heinricha Krammera i Jacoba Sprengera stał się w podręcznikiem tortur.

XVII wiek. Czasy Potopu Szwedzkiego, klęsk, wojen, biedy, epidemii dżumy wyludniających wsie i miasteczka. Może trzeba było znaleźć – winnego? Bywa nim zazwyczaj najsłabszy, najmniej prawnie chroniony. Kobieta. Masowo palono je na stosach – za czarownictwo, konszachty z szatanem. Zaistniało społeczne przyzwolenie na (ich) śmierć, jako możliwy wentyl dobrostanu psychicznego (męskiej) reszty społeczeństwa. W Niemczech w procesach czarownic zabito 60 tys. kobiet, na ziemiach polskich – oficjalnie mniej... Po okrutnym śledztwie i torturach... Na ziemiach polskich będących zlepkiem udzielnych księstewek szlacheckich nie było odwołania od wyroku do monarchy, do wyższej instancji. Panem życia, i śmierci też, z nielicznymi wyjątkami, był właściciel ziemski. Jedyny sędzia. A świadkami oskarżenia - jego urzędnicy. W dawnej Polsce status prawny kobiety był mało znaczący.

Oskarżeń w procesach o czary - wykazy, długie, kobiet BezNazwisk i imion. Kobiet INNYCH, więc prześladowanych w patriarchalnym społeczeństwie; mądrzejszych/zielarek akuszerek. W Kolsku, o którym pisze Mąkosa, wykaz 200 osób skazanych na stos, w lwiej części kobiet. Protokoły ze śledztw. Co ciekawe, w Kolsku nie było kościoła po wojnie 30.letniej, w 1654 r. zamknięto świątynię – bo nie było katolików, w dokumentach nie wspomina się też o pastorze. Niemiecki cesarz za to był ortodoksyjnym katolikiem... Podobno najbardziej żarliwie popełnia się morderstwa z pobudek religijnych, fundamentalistycznych.

W powieści, jako że mówi o zwykłych ludziach, też są dobrze mężczyźni, jak i dzisiaj nic nie jest czarno-białe.

Czego boją się/bali mężczyźni...? Może tej przyrody, która była w lasach, gdzie chodziła Wiga z Rozalką. Ta magia świata nie była wydumana, jak oskarżenia o czary. Może bliskości kobiet z naturą, która nie była mężczyznom – przynajmniej się tak obawiali – dana... Może czuli się wyłączeni/pominięci (jednak) przez stwórcę... Jak mówi pani Mąkosa - nie należało się to, ich męczeństwo, zamęczonym na śmierć kobietom... Z tego powodu, z innych powodów zresztą też.

Książka jest o Ludziach z XVII wieku, o tym, w jaki sposób myśleli/mogli myśleć, co czuli. I jak usiłowali żyć, i przetrwać.


Iwona Wróblak

marzec 2023







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz