Powieść kryminalna jak PRL...
W Dyskusyjnym Klubie Książki – wspominki o książkach z PRL, i nie tylko o książkach... W Bibliotece Publicznej – symbole (ciągle żywego niczym Lenin) czasu historycznego Polskiej Republiki Ludowej, takie jak chude rolki kiepskiej jakości papieru toaletowego – ich konstrukcja, jak symboliczna Demoludów budowla, w schyłkowej epoce sekretarza Gierka obiekty marzeń tzw. zwykłego Polaka. Zwykłego, czyli tego nie z górnej półki celebryckiej, partyjnej-czyli bliskiej Partii przewodniej (PZPR), czy też posłusznych reżimowi np. elit scen estrady. Bo ci nie byli biedni. Szarość należała się wszystkim innym... Wiele odcieni szarości, czasem z bladym błękitem...
Dobrze merytorycznie przegotowana moderatorka spotkania Renata Dyla przypomina nam o pisanych w obowiązującym wtedy schemacie książkach kryminalnych, prezentując niektóre, gdzie w kanwie musi być zbrodnia, ofiara i detektyw – milicjant nieprzekupny i czysty moralnie jak ideologia, którą promował. Pociągającej w pozornej prostocie – wtedy (i zawsze...) też intelektualistów, nie tylko masy społeczne, czy z braku (?) potrzeby weryfikacji propagandy, jej celów... Pijar PRLu był tak dobry, że jeszcze dzisiaj ludzie wierzą bardziej w te idee niż w Boga na przykład...
Tęsknota za szczerością intencji, za równością-braterstwem itd. Mimo doświadczeń historii sięgających Rewolucji Francuskiej, która skończyła się gilotyną. Może lokalnym wyjaśnieniem jest fakt, że w Polsce analfabetyzm, i nie tylko funkcjonalny, istniał na długo przed rozbiorami, procent rozumiejących litery własnego języka wynosił kilka, co bardzo różniło Polaków od ogółu Europejczyków... Dzisiaj jakże chętnie karmimy się narodowymi mitami...
Nostalgia za PRL...? Jeśli za młodością swoją, rozumiem... Przyjemnie jest być młodym, ale nie każdy ma przywilej dożycia późniejszych lat, można z wielu przyczyn odejść przedtem, nie pojmując istoty typowo polskiej frustracji swoim życiem. Czy tęsknimy za starym dobrym zrozumiałym światem do 1989 r., kiedy wolność, jak opary tlenu, poddusiła wielu Polaków; przedtem kupowało się bony na produkty tzw. luksusowe w Peweksie, jeśli się oszczędziło, doczekało po kilkudziesięciu latach kluczy do ciasnego mieszkania w bloku. Można też było nieco inaczej, współpracować z tą władzą (a innej w Polsce nie było), donosić służbom na kolegę czy koleżankę za cytowany wierszyk o Stalinie, za co groził im kilkuletni wyrok. Ale przecież, jak mówią ciągle żyjący akolici, w małych miasteczkach, wsiach, NIC się takiego nie działo, SPECJALNIE nikt nie krzywdził, a że wolności tak ogólnie nie było... (komu potrzebna wolność)? Młode, czyli następne pokolenia już to wiedziały. Po co wolność. Emigrowały. Tworzyły swoją literaturę. Jak to młodzi.
Miło jest powspominać. Jeszcze milej wyciągnąć wnioski. Zaakceptować historię, bo Już się wydarzyła, ale być mądrzejszym, tak dla siebie.
Miłe, jak zawsze, spotkanie w Dyskusyjnym Klubie Książki. Gdzie książki są dostępne, tak jak i wiedza. Tylko wyciągnąć rękę – w stronę półek.
Iwona Wróblak
luty 2024 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz