niedziela, 13 sierpnia 2017

Było militarnie za budynkiem MOK…

            Piknik Militarny w przeddzień Święta Wojska Polskiego. Na obszerny trawiasty plac zajechały wozy bojowe, w tym jeden medyczny. Żołnierze z naszej 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej – obojga płci – rozstawili dla mieszkańców najprawdziwsze karabiny, oraz moździerz i granatnik, z których można było (bezgłośnie) postrzelać…
            Byli chętni, szczególnie, jak zauważyłam, ci bardzo-bardzo młodzi, rośnie nam żołnierski narybek… Ciężki karabin trudno było utrzymać w rączkach, ale pani żołnierka pomagała… Na matach można się było położyć w pozycji strzeleckiej, po czym naciskać do woli spust granatnika (ręcznego przeciwpancernego) kaliber 40 mm… Moździerze też są, jak się dowiedziałam, jak najbardziej ciągle na wyposażeniu wojska (znamy je z powieści wojennych), to podstawowa broń drużyny wsparcia. A jaką uciechę młodszym adeptom poznawania tajemnic sprzętu wojskowego sprawiło wejście do Wozu ewakuacji medycznej! Zwiedzenie wnętrza, a potem, poprzez górne wyjście - spojrzenie na świat z tej panoramy.
            Karabiny miały tarcze strzelnicze, można było ocenić sprawność swojego oka. Jeden z nich nazywał się – jak mi powiedziano – Beryl C, podłączony był pod kamerkę i monitor, co znacznie ułatwiało celowanie. Jeszcze tylko krótkie pytanko do, na oko – odważnego 7. latka – strzelałeś kiedy? Eeee, nie.. To czas zacząć…
            Może by poćwiczyć odwagę na trampolinie? Jest bezpieczna, na uprzęży nic się nie stanie, widziałam dwulatki ochoczo odbijające się od maty. Tradycyjne (wysokie) zamki dmuchane też były uczęszczane.
             Bardzo ciekawą propozycję twórczego bawienia się w wojsko przedstawiła Pracownia Twórcza Dworzec-Tworzec. Jak powiedziała mi Ola Banak, czołgi tam czynione powstawały z recyklingowych materiałów. Wyglądały potężnie i ciężko, i trofea – wykonane przez siebie – można było zabrać do domu, by samemu, lub z tatą czy mamą, uskuteczniać wielkie bitwy historii… Z tektury można wiele zrobić, mając nożyce i klej. Żołnierzyki na przykład. Były tu też inne zabawy, bardzo uczące i rozwijające dla maluszków. Na wielkiej macie – zagadka, jak umieścić swoje kończyny, by zapełnić nimi pola odpowiedniego koloru, nie jest to proste, a wspomaga rozwój ruchowy. Układanki – domina z postaci zwierząt – większej wielkości, które trzeba ułożyć tak, by pasowały do konceptu. Przeczytałam też napisy na ścieżce z okrągłych pół, na które trzeba zdobyć, skacząc na nie – zrób 5 piruetów, krzyknij – jestem wspaniały!, Teleportacja w pole przyszłości czy na jednej nodze albo Wykonaj 3. sekundowy taniec robota… Trzeba tylko trochę konceptu, by zabawa z dzieckiem była dla niego ciekawa, a przy tym - rozwijająca.
            Dla dorosłych przygotowano poczęstunek, kiełbaski-szaszłyki, piwo i inne napoje. Program artystyczny, który rozpoczął występ Zespołu „Echo” ze Skwierzyny, z recitalem pieśni do śpiewania, tańczenia i nucenia. Piosenkę zaśpiewał 18. letni Kacper Knych. Najciekawsze wydarzenia miały się zacząć wieczorem. Bluesowe święto Wojska Polskiego, w oprawie zespołu Sama River Blues, a potem – gwiazda wieczoru: Sebastian Riedel i „Cree”. Wojskowa noc z bluesem.  Bardzo hucznie, i piskiem motorów zajechali na plac międzyrzeccy motocykliści, w tym Klub West Side Bats, motoklasyczni, w liczbie około dwudziestu. Nagromadzenie w jednym miejscu pięknych maszyn, z kierowcami w skórach, ściągnęło spod parasolów i ław ciekawskich, panowie chętnie udzielali bardzo technicznych informacji, można też było się przejechać na motocyklowym rumaku, tudzież sobie zrobić odnośnie zdjęcie… (i wrzucić na fejsa), w hełmie z siedzenia na Yamaha R6 (podobno rozwija ponad 280 km/h), czy hondzie Goldina – wielkim, jak powiedział właściciel, fotelu telewizyjnym na dwóch kołach, imponującym dla laików, chociaż ma ponad 30 lat… Marka „Suzuki”, motory szosowe, turystyczne i sportowe, opływowe w kształcie maszyny, droższe niż samochody, na które moda jest nieprzemijająca.
            Fotki się trzaskały, piękne graffiti lśniły na blachach z świetle wieczornego słońca, co właśnie wyszło zza chmur. Bluesowy Dzień Wojska koncertowo i punktualnie się rozpoczął. Na scenie panowie z gitarami i rock – blues, solówki na gitarach i klawiszach, a na koniec wisienka – legendarny następca swego ojca Sebastian Riedel zespołem „Cree”. Warte obejrzenia.


Iwona Wróblak
sierpień 2017











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz