Kim ja jestem – warsztaty teatralne
To zadanie dla nich na dzisiaj. Warsztaty
teatralne z Izabelą Spławską - instruktorem teatralnym, reżyserką spektakli, z
których wiele zdobyło nagrody i wyróżnienia na konkursach ogólnopolskich. 3.
dzień warsztatów. Szkoda, że ostatni… Dzieciaki tak dobrze się bawią. Zbiorowe łał!, kiedy pani Izabela pokazuje im, co
można (teatralnego) zrobić z płachtą foli. Która normalnie może służyć - do
nakrywania mebli na przykład. Teraz kilkumetrowa płachta służy im za firmament…
Folia już grała w spektaklach pani Izy. Może wygaszać
dźwięki. To jedna z tych rzeczy, na co dzień powszechnie używanych, które się przemieniają w teatrze w różne
nieprzewidywalne zdarzenia sceniczne. Szukać dla folii takich zastosowań…
Zrobić z niej kostium sceniczny, pelerynkę
dla aktora – prezentowana jest na Szymonie Michalaku, aktorze ze starszej grupy
teatralnej (Zespół Teatralny „Oczy-wiście”). Szymon i jego kolega z Zespołu, Olek
Ciślak, pomagają pani Izabeli w warsztatach, które prowadzi w ramach wakacyjnych
zajęć z dziećmi w Międzyrzeckim Ośrodku Kultury. Grupa liczy po dwadzieścia
kilkoro dzieci – tak jest każdego dnia.
Proszę pani – to kim ja jestem? Prezentują się – jako lokomotywa, deszcz, leśnik, ziemia, płyta, itd… Izabela Spławska odpowiada
– super! Zadanie polega na zagraniu czegoś lub kogoś,
byciu CZYMŚ innym niż zazwyczaj, postacią, rzeczą…
Jak zawsze dziecięca wyobraźnia zadziwia (jeśli ma się do niej klucz). Jak zawsze jest wdzięcznym
materiałem, tworzywem – szczególnie dla teatru. Obmyśleć rolę dla siebie,
wcielić się w postać. To co robimy –
mówi pani Izabela - to etiudy. Zadania,
które rozbudowujemy o wasze pomysły. Tych nie brakuje. Kawał dobrej
aktorskiej roboty. Wcielić się w postać, uosobić. Tworzyć. Przemiana rzeczy
oczywistych w nieoczywiste.
Byłem smutkiem,
byłem burzą…
Garaż pani Izabeli jest –mówi – czarną dziura, z której
wyciąga się czarodziejskie niemalże gadżety. Jak wspomniana folia. Która szumi jak
fale morskie. Folią można się nakryć – poczuć jak… dziecko w inkubatorze – słyszę komentarz jednego z chłopców. Jest jak
paralotnia na niebie – spadamy w dół… Balon, spadochron. Wszystkie dzieci chcą
dotknąć falującej folii…
Niekoniecznie
więc – dla dzieci cennymi zabawkami – są drogie gadżety. Wyobraźnia sama w
sobie jest wartością dodaną, która już niewiele potrzebuje, zwłaszcza ta
dziecięca… Chodzi o to, by wyobraźni Tej, teatralnej, myślę – dotknąć, własnymi paluszkami, by doświadczyć, by zagrać rolę, by być w swoim centrum… Miejscu bezpiecznym,
czyli akceptowanym, Grupy (teatralnej), najlepiej w grupie pani Izabeli…
Z
przepastnego wnętrza garażu pani Izabeli wyciągnięta została też stara pacynka,
którą zrobiła kilka lat temu w ramach zajęć na studiach. Jajo ze styropianu
obciągnięte materiałem, nazywa się Migawka. Królewna, która pokłóciła się z rodzicami.
Ma problem, bo jest samolubna, nie
umie się zaprzyjaźnić. Nie ma uszów (więc nie można jej o tym powiedzieć…), Migawka nie jest człowiekiem – mówi pani
Izabela, kiedy któreś dziecko pyta, czy Migawka ich nie podsłuchuje. Jest
projekcją problemów, które możemy przerzucić na Lalę, i w ten sposób spróbować
się od nich uwolnić, przepracować, mówiąc językiem fachowym. Dokonać rozróżnienia
między projekcją człowieka – a człowiekiem
właściwym. Migawka nie jest przecież
całkiem zła – mówi instruktorka. Zobaczcie laleczkę – dotknijcie… Szmacianka idzie w obieg, niemożność zaprzyjaźnienia się zostaje
dotknięta, pomacana… Lalę – Migawkę trzeba po prostu wykąpać w eliksirze dobroci… Jakież to proste… ale
sama Migawka – bez dzieci – by sobie nie poradziła… Jeszcze tylko ustalić
zaklęcie – naprędce konstruowane są przez dzieci zaklęcia-wierszyki-rymowanki. Zostajemy
przy poczciwej Abrakadabrze… I stała się
dobra Królewna, która wraca do Domu, która
przysposabia-absorbuje w swojej
osobowości rodziców, ich wzorce… Powstaje sztuka teatralna, dobra i mądra,
bo to spektakl dla dzieci…
Do miski z
wodą wlać nieco barwnika, może żeby lepiej było widać przemianę – to moja
projekcja. Przy okazji pooglądać Kroplę – jak wygląda w świetle starego rzutnika.
Na scenie gasi się światło. Robi się czarownie. Pulsuje zabełtana kolorowa woda
(barwnik spożywczy), czyjaś ręka miesza ją, robią się dziwne konstrukty,
wyobraźnia dziecięca szaleje, spontaniczne komentarze… Kosmiczna
pomidorówka, złota kula..
Wczoraj
była opowieść o Dziewczynce, Zohar, która boi się ciemności, i szuka Księżyca,
by mieć w tym lęku towarzysza… Czytana
i komentowana przez dzieci Bajka-rymowanka (pt. „Noc bez księżyca”), której tekst
autorzy (Shira Gefen, Etgar Keret) szczególnie rymują, kiedy dialogi toczą się
z osobami-instytucjami, jak policjant na przykład.
Duże koło na koniec Warsztatów, pani Izabela siada z
dziećmi. Omówienie. Co robiliśmy pierwszego dnia? Z papieru - kostiumy. Bawiliśmy
się w kosmos, szukaliśmy księżyca. Teleportacja. Demony przemieniły się w dobre
demony. Udawaliśmy zwierzęta. Poznaliśmy trudne słowa takie jak – rola,
wcielenie się w role. Wszystko się podobało – mówią dzieci. Stary rzutnik, z
którym można (teatralnie) zrobić więcej niż z nowym…
Iwona Wróblak
sierpień 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz