wtorek, 24 lipca 2018


A na Jarmarku w Pszczewie – Jarmarkowo i jarmarcznie…

Oczopląs. Jarmark Magdaleński Fort Art. Pszczew. Mydło i powidło, także w dużej mierze artystyczne… Jak mówi młoda dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury Ewa Walkowska, organizator Jarmarku, ze swym młodym sztabem współpracowników, w tym roku rozstawiono ponad 100 stoisk rękodzielniczych, w bliskim sąsiedztwie Muzeum „Domu Szewca”, nie licząc wystawców z innymi towarami, rozmieszczonych w uliczkach wokół rynku. Sztab organizacyjny, czyli, jak Ewa, młodość, energia, chęć pracy i otwartość – to w spadku po emerytowanej byłej dyrektor GOK, słynącej z empatii wobec lokalnych twórców, i brak strachu przed nowymi wyzwaniami – a będzie to wydatne poszerzenie oferty Jarmarkowej o produkty żywieniowe z kuchni tradycyjnej.
Od wiklinowych koszyków, w bardzo różnych kształtach, akcesoria wędkarskie, staroci, z których wiele na pewno było gratką dla kolekcjonerów, ogrom rodzajów bransoletek, fantazyjnych fontann ogrodowych z tryskającą wodą, naszyjników, galanterii skórzanej, akcesoriów kuchennych z drewna i nie tylko, ubrań, zabawek dla dzieci, balonów, pachnideł kompozycyjnych – jak cedrowy, heban, ambrozja, lawenda, cytryna, zielona herbata, które pachniały na kilka metrów… - do przypraw – ziół, herbat, bakalii, góralskich serków pysznych oscypków (z żurawiną bardzo dobre), kilku smakowitych oryginalnych rodzajów chałwy tureckiej, żytniego chlebka na naturalnym zakwasie, kilku stoisk z miodem i jego przetworami itd. itd…
Sprawna organizacja, przez dwa dni rękodzielniczego święta przewinęło się kilka tysięcy ludzi przez mały, na co dzień, pszczewski rynek. Jak na Jarmark prawdziwy przystało, dla każdego z zainteresowanych, a przecież różne są gusty, coś się znalazło…
Trochę współczesności i tematów jak najbardziej aktualnych: Tzw. Miasteczko Kobiet, z zaproszeniem przez Annę Polak marszałek woj. lubuskiego, uczestniczyły w spotkaniu m.in. słynna projektantka mody Ewa Minge.
Obszerne Miasteczko dla dzieci, karuzele… Śliczne kucyki i konie dla przejażdżki. Dużo folku i to nie tylko muzycznego. Słowiańska wioska, z rekonstruktorami dawnych rzemiosł, bawiła gości jeszcze drugiego dnia. Praca średniowiecznego szewca – 14. letni Kacper prezentował swoje umiejętności, buty i saszetki uszyte przez siebie ze skóry… Pobliskie Muzeum Dom Szewca prezentuje trochę późniejsze czasy, ale ceni młodego mistrza fachu szewskiego. Chłopak jest rekonstruktorem z zamiłowania, uczestniczy w grupie „Biełobach” z woj. dolnośląskiego już 3 lata… Najtrudniej jest, jak mówi, wykroić ze skóry formę buta, trzeba mieć ostry nóż lub dłuto księżycowe.
Dawny mincerz prezentował sposób bicia monet na sztancy – w namiocie z epoki, dla chętnych udzielał również profesjonalnej lekcji historii tego rzemiosła użytkowego. Także można było samemu sobie upiec podpłomyk, na blasze podgrzewanej płonącymi drwami w palenisku – pod bacznym okiem sympatycznego piekarza i piekarki... Postrzelać z łuku – łucznik udzielał rad, ojcowie i synowie z zapałem próbowali, jak celne mają oko, za budynkiem „Domu Szewca” urządzono strzelnicę.
W tym roku wielu wystawców ubrało się w dawne stroje – z różnych epok, od średniowiecza po barok. Pani Ścisława, o pięknym starodawnym imieniu własnym, swoim koronkowym strojem mieszczki ilustrowała własnoręcznie zrobione metodą decoupage puzderka i naczynia z epoki Ludwika XIV. Jak mówi rękodzielniczka, technika ta miała korzenie, została przyniesiona ze stepów syberyjskich, gdzie wyprawianie skór używanych po pokrywania nimi form zostało doprowadzone do perfekcji.
Folk muzyczny prezentował się obficie.  Występ Zespołu folkowego „Kapela po Kapeli z Templewa”, Zespół „Mala Rusava” z Czech występował dwukrotnie – zdolne dzieci w strojach ludowych. Góralski zespół w strojach ludowych. Mieliśmy też egzotyczną, z racji pięknych stylizowanych na ludowe afrykańskich strojów, i ciemnoskórych wykonawców grupy „Jumbo Africa”, co prawda nie bardzo ludowej, ale dla nas – z racji ich temperamentów - energetyczną… Piękne dziewczyny, świetnie śpiewające, jedna z nich dobrze mówiła po polsku, w barwnych wzorzystych sukniach stylizowanych na konwencję Czarnego Kontynentu, rytmiczne bonga na scenie, samba i bardzo kontaktowy Jack, który wyszedł do publiczności… Ruszali się na scenie w rytm dawnych przebojów lat. 80. tak pięknie, że plac przed sceną zapełnił się tańczącymi… Śpiewających i słuchających ich wyraźnie połączyła zwykła ludzka miłość do spontanicznej radości wynikającej z ruchu i muzykowania. Śniadzi wykonawcy byli poza tym… europejscy, czy amerykańscy… jak zwykli współcześni młodzi ludzie, tylko o nieco innym niż w Polsce kolorze skóry, utwór „Koko Jumbo” podobał się niesamowicie, rozgrzali publiczność, bis był konieczny…
W drugim dniu pod wieczór podziwialiśmy niezmordowaną „Dikandę” z jej mocnymi kobitkami, etnos matriarchalnego widzenia świata. Bardzo dobre kobiece glosy, przeponowy wokal, z głębin ludzkiego doświadczenia, muzyka uniwersum postrzegania świata przez kobietę, z jej punktu widzenia, niczym dawnej (istniejącej!?) bogini, czy bogiń… Anim dwustronnej duszy, psychiki ludzkiej. Pieśni kultury kobiecej, chtonicznej. Rewelacyjne mistrzowskie skrzypce, trąbka, wschodnie bałkanizujące rytmy, bliskowschodni krąg kulturowy nomadycznych tradycji muzyczno – kulturowych, ruskich i białoruskich stepów i rozległych nizin starej kultury z epoki Wikingów, może jeszcze starszej. Marokańskie, saharyjskie rytmy z ostatniej płyty Zespołu, który (gościliśmy go kiedyś w naszym międzyrzeckim, już niestety nie istniejącym Klubie Muzycznym „Kwinto”) jeździ teraz z koncertami po Europie bliższej i dalszej.
Lokalni pszczewscy wokaliści też wystąpili. Także zespoły popowe, tych nie mogło zabraknąć, „Elvis Cover Show”, „Postman – Czerwone Gitary”, „Sami Swoi”Boney M. Cover”, i „Margaret”, na którą wielu ludzi czekało.
Organizatorzy wręczyli nagrody za najpiękniejsze stoisko rękodzielnicze – wybór był bardzo trudny – tak wiele piękna zgromadzono wokół malowniczego ryneczku okolonego starymi lipami, gdzie usadowili się malarze artyści (m.in. portrety Beaty Obin), rzeźbiarze, twórcy ikeban, itp. Lokalni wędkarze w zawodach zostali uhonorowani cennymi nagrodami. Co ważne, doceniono znane wszystkim pszczewianom zasłużone postacie lokalnej kultury, nauki, szkolnictwa i działalności społecznej, m.in. długoletniej dyrektor GOK Wandy Żaguń, animatorki życia kulturalno-społecznego Pszczewa i okolic, która stworzyła podwaliny pod dzisiejszy sukces Jarmarku Magdaleńskiego. 
Tania i dobra książka – jak co roku, szczytny poza tym cel – na leczenie i rehabilitację dla Mirki Górnej chorej na SMA, walecznej uśmiechniętej dziewczyny, uprawiającej sport strzelecki, udzielającej się też społecznie. Kiermasz Książki, w tym roku jest ich, podarowanych Mirce przez wydawnictwa, tak dużo, że tę księgarnię podzielono na działy: książki dla dzieci, kryminał i sensacja, fantastyka, literatura obca i książki historyczne. Fundacja wspierająca Mirkę Górną: Fundacja Avalon, ul. Domaniewska 50 A, 02-672 Warszawa. Nr konta: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001. Tytuł wpłaty: Górna, 607. 
Wszystkiego dobrego życzymy przyszłym Jarmarkom Magdaleńskim, dobrego konsensusu między realiami rynku o potrzebą kultywowania tradycji artystycznej tego wydarzenia – co też do tej pory było użytkowane marketingowo, i kontynuacji dotychczasowego kursu otwarcia GOK na kulturę i tradycję okolicy, jej historię, i na obywatelskie inicjatywy kulturalne.

Iwona Wróblak
lipiec 2018






































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz