Jak dziadkowie bawią się z dziećmi…
- To dla chłopców… - mówi pani Zofia Ziarkowska, jedna z międzyrzeckich
studentek MUTW, o zabawie z toczeniem koła od roweru. Myśmy – dziewczynki - miały
skakanki, gumy (do skakania przez nie), narysowane kredą na ulicy klasy. Wspomina… - Bawiłyśmy się też w państwa, rysowało się na ziemi duże koło i wykrawało
z niego patykiem państwa… (pamiętam!…) Była
też gra w scyzoryk, który - po odskoczeniu z tzw. główki, nosa - musiał się
wbić w ziemię - trochę niebezpieczna, dlatego jej dzisiaj nie proponujemy…
Pan Józef Kugiejko (również student
MUTW) przygotował się na trzy zabawy. Przyniósł koła od roweru, kiczki (przypominają mi dawne deski do
prania w rzece) i
paletki.
Dawniej bawiło się na podwórku od rana
do nocy. Takie koło toczyło się zahaczywszy specjalnie zakrzywionym prętem. Pan
Józef opowiada mi, skąd on w swoim dzieciństwie brał je - w tym celu, który
międzyrzecki rzemieślnik mu je darował… Wspaniałe opowieści, pewnie ma ich dużo
w zanadrzu… Dawniej bawili się tak tylko chłopcy (wstęp do majsterkowania przy
własnym rowerze, potem mechanikowaniu…),
teraz bawią się dziewczynki (nie wiedzą pewnie, że dawniej to była zabawa
chłopięca…)
Gry
i zabawy naszych dziadków – na świeżym powietrzu… Czy dzisiaj są, będą, dla
nas, dla naszych dzieci, atrakcyjne? Sprawdźmy… Jedna z pań, przedszkolanka,
jest zachwycona pomysłami studentów MUTW, są te zajęcia, jak mówi, kreatywne,
chce pomysły wykorzystać w swojej pracy w przedszkolu od września, a i teraz, w
półkoloniach, gdzie pracuje.
Inicjatywa Międzyrzeckiego Ośrodka
Kultury, i Międzyrzeckiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Rok akademicki się skończył,
i panie, nasze nestorki i nestorzy, mają wiele czasu… Poświęcą go dla dzieci. Mają
przecież, wielu z nich, doświadczenie w opiece nad wnukami.
Ile śmiechu i chichów, pisku, radości
bardzo spontanicznej, może wywołać powieszenie między drzewami hamaków i
huśtanie w nich młodych latorośli! A można też się w nich po prostu – schować!!!
Wystarczy odpowiednio duża płachta mocnego materiału. I piękny kawałek placu
otoczony dorodnymi drzewami, w zaciszu których można organizować zabawy. Tak też
się czyni. Nie tylko na wakacje, także w ciągu roku, dla oczekujących, z
dziećmi, pacjentów do pobliskiej Poradni zdrowia – w dniach ciepłych rzecz
jasna.
A więc – pan Józef objaśnia mi – rysuje się bazę, gdzie musi stać dwóch graczy.
Taki nieduży prostokąt. I z tej bazy się wybija przycięte na końcach drewienko (położone
na ziemi) wspomnianą kiczką. Ten, co
wybija, wraca do bazy i liczy kroki, czyli odległość, na którą poleciało
drewienko…. Coś jak polski baseball… W
toczenie widełkami felgi rowerowej, z której wyrzuciło się przedtem stare szprychy, bawili się w wieku 10-12 lat (mniej
więcej tyle mają zebrane tu dzieci), potem, jak byli starsi, bawiło ich co
innego…
Kilkuletnia Nicola przyszła na plac za
MOKiem pierwszy raz, bardzo podoba jej się koło!
Mieszka w Szkocji, pytam, w co tam się dzieci bawią (poza smartfonami). W rzucanie butem - mówi…
Przestrzeń między drzewami jest z lekka upiaszczona, na takim podłożu lepiej
jest skakać na skakance, co dzieciaki z ochotą robią. Jest kosz pełen klocków i
innych zabawek z MOK, ale panie z MUTW proponują dzieciom coś innego – rzut beretem… Tak się potocznie określa
niewielkie odległości…
Beret może być na przykład
wojskowy… może też być czapka. Najlepiej, jak jest cięższa, może z przyklejoną pod
spodem blaszką.
Zabawa w chłopka… Chłopek ma głowę
– to dwie obręcze, jedna umieszczona w drugiej, dużo większe kółko stanowi
tułów, a nogi są butelkami
(wypełnionymi, dla stabilności, wodą). Trzeba części chłopka przenieść w inne, zakreślone skakanką miejsce, każdą część osobno,
czas jest mierzony stoperem. Doping jest głośny, zabawa przednia!… Pani Marta z
Przedszkola „Pod Jarzębinką” z uznaniem mówi o tej zabawie, i o metodach
wychowawczych dawniej używanych…
Co (u)cieszy dzieciaki? Co sprawi im
taką radość, że po latach będą o niej pamiętać? O chwili, chwilach, kiedy się śmiały
do rozpuku. O swoim (szczęśliwym) dzieciństwie. Potencjale zebranych sił na późniejszą
dorosłość. Koniecznie BEZ tzw. wysokich technologii, jak mówią fachowcy. Z partnerami
do zabaw – bo ktoś je musi organizować, inicjować, pokazać dzieciom –
doświadczonymi dorosłymi. Naszymi wspaniałymi dziadkami i babciami z MUTW, którymi są tylko z racji wieku, bo
kondycje i radość życia, chęć uczestniczenia w pracy społecznej, mają
wystarczające. To dobrze, że użytkuje się ten potencjał lokalnego
obywatelskiego doświadczenia i zaangażowania. Wspaniały pomysł z Grami i zabawami naszych dziadków na świeżym
powietrzu.
Iwona
Wróblak
lipiec 2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz