wtorek, 23 lipca 2019


Folk Art Pszczew

Święta Magdalena, przypuszczalnie wraz z innymi starszymi od Niej opiekuńczymi bóstwami Pszczewskimi, od ponad ćwierćwiecza mentalnie wspiera organizatorów Jarmarków Magdaleńskich z Gminnego Ośrodka Kultury. Następne, młodsze pokolenie profesjonalistów przejęło tę prestiżową inicjatywę (dyr. GOK Ewa Walkowska), spadkobiercy długoletniej zasłużonej animatorki kultury dyrektor GOK Wandy Żaguń. Tradycji stało się zadość. Maleńkie miasteczko Pszczew jak każdego roku w lipcu (i nie tylko wtedy…) tętni życiem artystycznym i społecznym, i Folwark Pszczew zaprasza… Tysiące gości Jarmarcznych przewinęło się przez malownicze uliczki wokół ocienionego starymi drzewami rynku i okolic zabytkowego budynku Muzeum „Domu Szewca”.
Napięty był Program dwudniowych obchodów Magdaleńskiej tradycji opieki nad rzemieślnikami i artystami, i ambitny artystycznie. Oferta kulturalna dla wszystkich. Od spektaklu ulicznego dla dzieci i dorosłych pt. „Żeglarze siedmiu mórz” wystawionego przez Teatr „Trójkąt” z Zielonej Góry, koncerty Zespołu „Budka Band” (przeboje „Budki Suflera”), niecierpliwie oczekiwanego przez fanów zespołu „Sound’N’Grace”, po zaproszone bardzo dobrej jakości folkowe zespoły.
Food Trucki, ze smakami z różnych stron świata rozgościły się po obrzeżach rynku, zapiekanki, burgery, lody, ogródek piwny. Około 90 stoisk rękodzielniczych rozstawiło się w centralnych miejscach XXVI Jarmarku Magdaleńskiego Folk Art. 2019 – wręczono nagrody za najpiękniejsze stoisko rękodzielnicze Jarmarku Magdaleńskiego, wybrane przez specjalną Komisję, a ich właściciele obdarowani zostali pięknym słonecznikiem i nagrodzeni. Od akwareli, rzeźb i płaskorzeźb w drewnie, ceramiki bajecznie kolorowej, świec różnych kształtów, pięknie barwionych, ręcznie malowanych kubków - do wyrobów z wosku pszczelego i miodu, ekologicznych mydełek, biżuterii, rzemiosła wyrabianych z wikliny koszy o przeróżnych kształtach…
W okolicznych uliczkach, zamkniętych tego dnia do ruchu, duża ilość Jarmarcznych propozycji zakupu wszelkiego dobra, od ubrań, firanek, galanterii wędkarskiej, skórzanej, zabawek, naturalnych wyprawionych skór zwierzęcych, sprzętów działkowych, artystycznych fontann ogrodowych… - do kulinariów; serów, przypraw kuchennych w dużym wyborze, wielkich bochnów chleba, kolorowych fantazyjnie dekorowanych pierników… itd. Tradycyjnie koło kościoła p.w. św. Magdaleny było stoisko z (bardzo) niedrogimi (do 10 zł) książkami, gdzie Mirka Górna z Pszczewa, od urodzenia zmagając się z rdzeniowym zanikiem mięśni (SMA) nie poddaje się, walcząc o godne życie i poprawę swego zdrowia, zbierając środki na leczenie i rehabilitację. Witryny księgarskie wspierają tę dzielną uśmiechniętą dziewczynę, darowanych publikacji jest dużo, książki podzielono na działy: dla dzieci i młodzieży, sensacja, historia, literatura obca, podróżnicze i inne.  
Ze sceny od rana ogłoszono Zawody wędkarskie o puchar Wójta Gminy Pszczew (PZW), Otwarty Turniej Skata Indywidualnego (Folwark Pszczew). Po uroczystym Otwarciu corocznego Jarmarku, podziękowaniu dla sponsorów wydarzenia, zaprezentowany został dorobek artystyczny GOK; występy pszczewskich wokalistów i grup tanecznych: „Funky Feet”, „Dance Forever”, „Star Dance”.
Od wczesnych godzin popołudniowych w Pszczewie meksykańskie rytmy z zespołem Mariachi, na który wiele osób specjalnie tego dnia przyjechało do Pszczewa. „Los Amigos”, znaczy po meksykańsku: przyjaciele. Meksykanie czystej krwi grali na akustycznych gitarach standardy muzyki regionu znane na świecie. Krąg kultury hiszpańskojęzycznej, gorące męskie temperamenty z domieszką iberoamerykańskiego folku, tradycyjne szerokie sombrera, basowa nisko brzmiąca gitara i piękne skrzypce. „La Bamba” ze stanu Vera Cruz, „Jak u Karaczi” – czyli piosenka rewolucyjna…
Po Meksykanach piękne szkolone przeponowe kobiece głosy. Folkowy koncert Zespołu „S.H.A”, Bojkowskie, łemkowskie, słowackie, ukraińskie, i góralskie nuty i przyśpiewki, panie w twarzowych krywulkach z koralików. Kobiecy, matriarchalny wkład w kulturę muzyczną południowo wschodnich regionów Europy, z towarzyszeniem gitary klasycznej i skrzypiec. Piękne widowisko. Artyści dostali od włodarzy miasta upominki i dyplomy, a od widowni gorące zasłużone brawa.
Czekaliśmy na kultowy, znany ze swego wysokiego poziomu artystycznego zespół „Kapela ze wsi Warszawa”. Skąpy w gabarytach (bez obudowy) kontrabas elektryczny (Paweł Mazurczak), znowu przepiękne (akademickie) przyśpiewkowe wokalizy trzech pań (Ewa Wałecka: głos, skrzypce, lira korbowa, Sylwia Świątkowska: głos, skrzypce, fidel płocka, suka biłgorajska, altówka, Magdalena Sobczak: głos, cymbały), wspaniała trąbka, skrzydłówka (Miłosz Gawryłkiewicz), i inne instrumenty folkowe (baraban, perkusjonalia Piotr Gliński), bęben obręczowy, daf, perusjonalia (Maciej Szajkowski) oraz konsoleta (Mariusz Dziurawiec). Klezmerskie rytmy na początek, ślad bytności kulturalnej żydowskiego żywiołu artystycznego na ziemi mazowieckiej… Mazowsza potraktowanego tutaj uniwersalistycznie, z bogactwem wielosetletniej, czy nawet tysiącletniej kultury ludowej korzeniami sięgającej czasów przed Chrystusowych… Knieje (dawniejsze) równin, misteria starosłowiańskie… Z tańców ludowych wydobyto esencję rytmu ludowego, z ich transowością jako nieuniknionym credo we wspólnotach ludzi długo mieszkających razem ze sobą, podzielających tę samą (długą) historię swego opola. Historyczne folkowe bezdroża, czy bezmierza, konglomeratu kultur środkowoeuropejskich, długiego zasiedzenia na ziemiach, pamięci przodków tysięcy pokoleń wstecz, klechd, bajań i opowieści guślarzy i muzykantów, tańca przy ogniskach, gardłowego śpiewu kobiet, których doświadczenia są zawsze wspólne… Rytmy na trzy, polki – tańca o długim rodowodzie… Piękna stylizowana fidela włoska, przodek skrzypiec z XVI czy XVII w., usłyszeliśmy, jak mogła brzmieć… Region Kurpiowski, znany nam z koronek na strojach. Kuryle czyli flisacy na pradawnej Wiśle, spajającej plemiona, które z czasem stały się polskimi, ich srebrzysty ton jak szum wody otulającej barki, tradycja spławu w żegludze rzecznej. Święto Słońca, pieśni Sobótkowe nucone po ciężkiej pracy, razem z dziewczętami. Pieśń oczepinowa, w rytmie walczyka. I kujawiak psychodeliczny, inny niż znamy, bo – jak mówi Piotr Gliński, w każdej muzyce trzeba wejść w trans… Szamanistyczny w stylu, oparty na osobistym doświadczaniu… Tropem dawnej magicznej Słowiańszczyzny, z bóstwami rzecznymi, bogatym panteonem, z Perkunem (bóstwem Ognia, czyli bezpieczeństwa, światła dostępnego po zmroku i wspólnego z gromadą muzyczno-społecznego spędzania czasu…). Wyobraźnia muzyczna (etnologiczna) muzyków, stare teksty, przekazy, też – jak myślę – wsłuchanie się w zew krwi, i genomów…, ich profesjonalny warsztat muzyczny, „Kapela ze wsi Warszawa” darowała nam piękne widowisko, płyty Zespołu, grającego od ponad 20 lat na całym świecie, znalazły i u nas, w lubuskiem, wielu nabywców.

Iwona Wróblak
lipiec 2019




























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz