Folk Art Pszczew
Święta Magdalena, przypuszczalnie wraz z
innymi starszymi od Niej opiekuńczymi bóstwami Pszczewskimi, od ponad
ćwierćwiecza mentalnie wspiera organizatorów Jarmarków Magdaleńskich z Gminnego
Ośrodka Kultury. Następne, młodsze pokolenie profesjonalistów przejęło tę
prestiżową inicjatywę (dyr. GOK Ewa Walkowska), spadkobiercy długoletniej zasłużonej
animatorki kultury dyrektor GOK Wandy Żaguń. Tradycji stało się zadość. Maleńkie
miasteczko Pszczew jak każdego roku w lipcu (i nie tylko wtedy…) tętni życiem
artystycznym i społecznym, i Folwark Pszczew zaprasza… Tysiące gości Jarmarcznych
przewinęło się przez malownicze uliczki wokół ocienionego starymi drzewami
rynku i okolic zabytkowego budynku Muzeum „Domu Szewca”.
Napięty był Program dwudniowych obchodów
Magdaleńskiej tradycji opieki nad rzemieślnikami i artystami, i ambitny
artystycznie. Oferta kulturalna dla wszystkich. Od spektaklu ulicznego dla
dzieci i dorosłych pt. „Żeglarze siedmiu mórz” wystawionego przez Teatr
„Trójkąt” z Zielonej Góry, koncerty Zespołu „Budka Band” (przeboje „Budki
Suflera”), niecierpliwie oczekiwanego przez fanów zespołu „Sound’N’Grace”, po zaproszone
bardzo dobrej jakości folkowe zespoły.
Food Trucki, ze smakami z różnych stron
świata rozgościły się po obrzeżach rynku, zapiekanki, burgery, lody, ogródek
piwny. Około 90 stoisk rękodzielniczych rozstawiło się w centralnych miejscach XXVI
Jarmarku Magdaleńskiego Folk Art. 2019 – wręczono nagrody za najpiękniejsze
stoisko rękodzielnicze Jarmarku Magdaleńskiego, wybrane przez specjalną Komisję,
a ich właściciele obdarowani zostali pięknym słonecznikiem i nagrodzeni. Od akwareli,
rzeźb i płaskorzeźb w drewnie, ceramiki bajecznie kolorowej, świec różnych kształtów,
pięknie barwionych, ręcznie malowanych kubków - do wyrobów z wosku pszczelego i
miodu, ekologicznych mydełek, biżuterii, rzemiosła wyrabianych z wikliny koszy
o przeróżnych kształtach…
W okolicznych uliczkach, zamkniętych tego
dnia do ruchu, duża ilość Jarmarcznych propozycji zakupu wszelkiego dobra, od
ubrań, firanek, galanterii wędkarskiej, skórzanej, zabawek, naturalnych wyprawionych
skór zwierzęcych, sprzętów działkowych, artystycznych fontann ogrodowych… - do kulinariów;
serów, przypraw kuchennych w dużym wyborze, wielkich bochnów chleba, kolorowych
fantazyjnie dekorowanych pierników… itd. Tradycyjnie koło kościoła p.w. św.
Magdaleny było stoisko z (bardzo) niedrogimi (do 10 zł) książkami, gdzie Mirka
Górna z Pszczewa, od urodzenia zmagając się z rdzeniowym zanikiem mięśni (SMA) nie
poddaje się, walcząc o godne życie i poprawę swego zdrowia, zbierając środki na
leczenie i rehabilitację. Witryny księgarskie wspierają tę dzielną uśmiechniętą
dziewczynę, darowanych publikacji jest dużo, książki podzielono na działy: dla
dzieci i młodzieży, sensacja, historia, literatura obca, podróżnicze i inne.
Ze sceny od rana ogłoszono Zawody
wędkarskie o puchar Wójta Gminy Pszczew (PZW), Otwarty Turniej Skata
Indywidualnego (Folwark Pszczew). Po uroczystym Otwarciu corocznego Jarmarku,
podziękowaniu dla sponsorów wydarzenia, zaprezentowany został dorobek
artystyczny GOK; występy pszczewskich wokalistów i grup tanecznych: „Funky Feet”,
„Dance Forever”, „Star Dance”.
Od wczesnych godzin popołudniowych w
Pszczewie meksykańskie rytmy z zespołem Mariachi,
na który wiele osób specjalnie tego dnia przyjechało do Pszczewa. „Los Amigos”,
znaczy po meksykańsku: przyjaciele. Meksykanie
czystej krwi grali na akustycznych gitarach standardy muzyki regionu znane na
świecie. Krąg kultury hiszpańskojęzycznej, gorące męskie temperamenty z
domieszką iberoamerykańskiego folku, tradycyjne szerokie sombrera, basowa nisko
brzmiąca gitara i piękne skrzypce. „La Bamba” ze stanu Vera Cruz, „Jak u
Karaczi” – czyli piosenka rewolucyjna…
Po Meksykanach piękne szkolone przeponowe
kobiece głosy. Folkowy koncert Zespołu „S.H.A”, Bojkowskie, łemkowskie, słowackie,
ukraińskie, i góralskie nuty i przyśpiewki, panie w twarzowych krywulkach z koralików. Kobiecy,
matriarchalny wkład w kulturę muzyczną południowo wschodnich regionów Europy, z
towarzyszeniem gitary klasycznej i skrzypiec. Piękne widowisko. Artyści dostali
od włodarzy miasta upominki i dyplomy, a od widowni gorące zasłużone brawa.
Czekaliśmy na kultowy, znany ze swego
wysokiego poziomu artystycznego zespół „Kapela ze wsi Warszawa”. Skąpy w
gabarytach (bez obudowy) kontrabas elektryczny (Paweł Mazurczak), znowu przepiękne
(akademickie) przyśpiewkowe wokalizy trzech pań (Ewa Wałecka: głos, skrzypce,
lira korbowa, Sylwia Świątkowska: głos, skrzypce, fidel płocka, suka
biłgorajska, altówka, Magdalena Sobczak: głos, cymbały), wspaniała trąbka,
skrzydłówka (Miłosz Gawryłkiewicz), i inne instrumenty folkowe (baraban,
perkusjonalia Piotr Gliński), bęben obręczowy, daf, perusjonalia (Maciej
Szajkowski) oraz konsoleta
(Mariusz Dziurawiec). Klezmerskie rytmy na początek, ślad bytności kulturalnej żydowskiego
żywiołu artystycznego na ziemi mazowieckiej… Mazowsza potraktowanego tutaj
uniwersalistycznie, z bogactwem wielosetletniej, czy nawet tysiącletniej kultury
ludowej korzeniami sięgającej czasów przed Chrystusowych… Knieje (dawniejsze)
równin, misteria starosłowiańskie… Z tańców ludowych wydobyto esencję rytmu
ludowego, z ich transowością jako nieuniknionym credo we wspólnotach ludzi długo
mieszkających razem ze sobą, podzielających tę samą (długą) historię swego opola. Historyczne folkowe bezdroża, czy
bezmierza, konglomeratu kultur środkowoeuropejskich,
długiego zasiedzenia na ziemiach, pamięci przodków tysięcy pokoleń wstecz, klechd,
bajań i opowieści guślarzy i muzykantów, tańca przy ogniskach, gardłowego śpiewu
kobiet, których doświadczenia są zawsze wspólne… Rytmy na trzy, polki – tańca o długim rodowodzie… Piękna stylizowana fidela
włoska, przodek skrzypiec z XVI czy XVII w., usłyszeliśmy, jak mogła brzmieć… Region
Kurpiowski, znany nam z koronek na strojach. Kuryle czyli flisacy na pradawnej Wiśle, spajającej plemiona, które
z czasem stały się polskimi, ich srebrzysty ton jak szum wody otulającej barki,
tradycja spławu w żegludze rzecznej. Święto Słońca, pieśni Sobótkowe nucone po
ciężkiej pracy, razem z dziewczętami. Pieśń
oczepinowa, w rytmie walczyka. I kujawiak
psychodeliczny, inny niż znamy, bo – jak mówi Piotr Gliński, w każdej
muzyce trzeba wejść w trans… Szamanistyczny
w stylu, oparty na osobistym doświadczaniu… Tropem dawnej magicznej
Słowiańszczyzny, z bóstwami rzecznymi, bogatym panteonem, z Perkunem (bóstwem Ognia,
czyli bezpieczeństwa, światła dostępnego po zmroku i wspólnego z gromadą muzyczno-społecznego
spędzania czasu…). Wyobraźnia muzyczna (etnologiczna) muzyków, stare teksty,
przekazy, też – jak myślę – wsłuchanie się w zew krwi, i genomów…, ich
profesjonalny warsztat muzyczny, „Kapela
ze wsi Warszawa” darowała nam piękne widowisko, płyty Zespołu, grającego od
ponad 20 lat na całym świecie, znalazły i u nas, w lubuskiem, wielu nabywców.
Iwona
Wróblak
lipiec 2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz