O życiu poborowego podczas I wojny – wykład Katarzyny
Zielińskiej
W naszej Bibliotece Publicznej kolejne
spotkanie z cyklu wykładów o historii regionalnej, inspirowanych przez prof.
Marcelego Tureczka z Uniwersytetu Zielonogórskiego, prezesa Towarzystwa
Historycznego Ziemi Międzyrzeckiej. Mgr Katarzyna Zielińska, doktorantka w Instytucie
Historii Uniwersytetu Zielonogórskiego, mówiła o „Służbie nie tylko w kolorze Feldgrau. Życie poborowego podczas I wojny Światowej i Powstania Wielkopolskiego”.
Oddział Lubuski „Towarzystwa Powstania
Wielkopolskiego” zajmuje się krzewieniem wiedzy o Powstaniu Wielkopolskim i
pomocą w szukaniu zaginionych w walkach przodków.
W pierwszej dekadzie XX wieku rytm
wydarzeniom europejskim nadawało parcie cesarza niemieckiego do wojny, która –
według zapewnień stron – miała skończyć się szybko. Symptomem tamtych czasów
był kolor feldgrau (szary polowy),
znikła funkcja propagandowa munduru, tak ubrany żołnierz miał być niewidoczny
dla wroga. Pozycyjny charakter walk podczas wielkiej wojny przekreślał mit
romantycznej. Nie przygotowano należycie nawet jednolitych mundurów w armii
cesarskiej, brak było nakryć głowy i (całych) butów. Nieodłącznym elementem
wyposażenia wojskowego był tornister ważący ok. 30 kg, wysokie sztywne buty –
które, jak się okazało, nie sprawdziły się w długich marszach i w okopach. Nie zabezpieczono
łóżek szpitalnych do przyjęcia wielkiej ilości rannych. Horrorem stawało się ich
leczenie; w operacji amputowania kończyn nie znano znieczulenia, a lżej rannych
wysyłano na rekonwalescencje do domów.
Nasza (szkolna) narracja
historyczno-polityczna, nieposzukująca łańcucha przyczynowo-skutkowego, zdominowana
jest tematyką militarną (według schematu: od powstania - do powstania), zawężająca
nacisk w nauczaniu do kwestii posiadania lub braku niepodległości bytu
państwowego, w mniejszym stopniu naświetla wydarzenia lokalne, ich kontekst
społeczny. W okresie najnowszym przesłonięta jest wydarzeniami II Wojny
Światowej i Powstania Wielkopolskiego. Minęła 98. rocznica (16.lutego 1919 r.)
podpisania przez państwa zwycięskiej Ententy z niemiecką Republiką Weimarską
traktatu rozejmowego w Trewirze w
Nadrenii-Palatynacie, którego jednym z postanowień było zakończenie trwającego
od 27. grudnia 1918 r. Powstania Wielkopolskiego.
Dla
Polaków – wcielanych do armii jako obywatele Cesarstwa Niemieckiego, powoływanych zwykle
do pułków piechoty – droga awansu, jako elementu podejrzanego ideowo, była
zamknięta. Tym niemniej „Krzyż Żelazny”, niemieckie odznaczenie wojenne, otrzymało
wielu polskich dowódców, za męstwo i lojalność. W czasie walk pozycyjnych
Polacy – często celowo – mylili okopy, by dostać się do niewoli a potem do
oddziałów powstańczych i do armii gen. Józefa Hallera. Rutynowe szkolenie
wojskowe obejmowało podstawy higieny osobistej, porządku, używania opatrunków… posługiwania
się bronią, co bardzo przydało się w walkach w Powstaniu Wielkopolskim.
Zygmund Freud był zdania, że I wojna
światowa zostawiła głębokie ślady w psychice jednostek i w zbiorowej psychice ówczesnego
pokolenia. Losy ludzi uwikłanych w tę traumę można śledzić w wydanych i
dostępnych Biogramach powstańczych, wyszczególnione
tam wydarzenia w życiorysach są podobne: wyjazd za pracą, wcielenie do armii
pruskiej i ucieczka, udział w Powstaniu Wielkopolskim.
Informacje o I wojnie światowej czerpiemy
zazwyczaj z fabuł filmowych, rzadziej z książek i pamiętników – niechętnie je pisano,
i kreują obrazy nie mające wiele wspólnego z ówczesną okopową rzeczywistością. Linie
okopów (wykopano ich 40 tys. km), przez 4 lata miejsce życia milionów
żołnierzy, syndrom tej wojny, zostawiły pamięć w postaci nerwicy okopowej, jako
jednostki choroby psychiczno-somatycznej; wspomnienie smrodu niemytych ciał i
odór rozkładających się zwłok poległych i nie pochowanych kolegów. Tzw. stopy
okopowej – to termin medyczny, określający reumatoidalne zapalenie stopy. Brak sanitariatów,
warunków do higieny, dziesiątkował żołnierzy, lekarzy i pielęgniarki. W relacjach
pisano o uciążliwej wszawicy pod mundurami, wszechobecnych szczurach żywiących
się ciałami ludzkimi, zatruwających miejsca, skąd czerpano wodę. Na szczury dla
rozrywki (są dokumentalne zdjęcia) w przerwach między działaniami wojennymi
urządzano
polowanie. Strukturalny brak zaplecza gospodarczego, odpowiedniego wyżywienia i
witamin - kuchnie polowe usytuowane były na tyłach frontu (dym mógł wskazać
nieprzyjacielowi położenie oddziału), powodował choroby, był przyczyną licznych
zgonów. Umierano w wyniku zalegania w okopach stosowanego w działaniach
wojennych gazu bojowego, który w zagłębieniach terenu utrzymywał się przez
kilka dni.
Warunki bytowe i przeżycia wojenne
pozbawiały ludzi kręgosłupa moralnego. W ciągu wieków zmieniał się charakter
wojny, ale cele i jej koszty w psychice ludzkiej zostawały te same. W pobliżu
linii okopów tworzono domy publiczne, zwiększano przydział alkoholu i tabaki,
by częściowo złagodzić problemy psychiczne ludzi. Słynna scena z brytyjskiego
filmu o Meczu bożonarodzeniowym, w którym wspólnie zagrali w piłkę żołnierze z
okopów walczących ze sobą stron, obrazuje bezsens wojennej rzezi, w której
zatracono cel walki.
Sytuacja mieszkańców rejonów pogranicza
była złożona, z początku nie zdawano sobie sprawy w realnej bliskości
rozpoczęcia wielkiego światowego konfliktu zbrojnego, który potrwać miał kilka
lat. Życie toczyło się swoim rytmem, rodziny przyszłych poborowych bardziej
obchodził rysujący się na horyzoncie kryzys ekonomiczny niż polityczne
kalkulacje elit związane z możliwością (mit historyczny) odzyskania po 123
latach niepodległości Polski. Przymusowo powoływanym do armii poborowym rodziny
stawiały kapliczki, mając świadomość zagrożenia ich życia i zdrowia. Polacy, by
nie iść na wojnę, symulowali choroby.
Wykładnicze zwiększenie produkcji
karabinów spowodowało nałożenie nowych podatków, załamanie budżetu państwa, zwiększającą
się inflację, obniżkę podaży dóbr konsumpcyjnych, pogorszenie jakości dostępnych
produktów żywnościowych (azot używany do produkcji nawozów kierowany był do
fabryk amunicji), brak opału. Nowa sytuacja, mobilizacja wielkiej ilości
mężczyzn, spowodowała przemiany społeczne związane z niedoborem siły roboczej;
kobiety musiały zająć miejsca należne przedtem mężczyznom – pracowały w fabrykach,
w gospodarstwach rolnych.
Obecnie czas jest przywrócić pamięć
ofiarom I wojny światowej – choćby symboliczną... Pamięć (bardziej dokładną) o
tych, którzy niesłusznie, nie ze swojej woli, stali się ofiarami wielkiej, u
nas nieco zapomnianej, historii. Dzieje, szczególnie Pogranicza, w ujęciu
mikrohistorycznym, są skomplikowane, nie zawężają się do stereotypów typu
Polak-katolik, i upamiętniania pomnikowego, zgodnego politycznie z tzw.
charakterem narodowym, i - z rysami na nim, które pozwolą na (nie)identyfikację
z postumentowanym walorem... Nie wyrażają się także – w (pseudo)patriotycznych tatuażach… Spotykano
małżeństwa mieszane. Pracowano dla społeczności lokalnej w warunkach, jakie
były dostępne. Codzienną wojenną rzeczywistość
wyznaczały wątpliwości, strach, głód.
Nie ma w Polsce cmentarzy wojennych z okresu I wojny, też z tego powodu, że nie było
możliwości sprowadzania zwłok bliskich z terenu walk. Przyczyną też była,
związana z polską tradycją określonej polityki historycznej, wrogość kulturowa
wobec Niemiec jako sprawców wojen. Niszczenie zabytków kultury – tablic
pamiątkowych, nekropolii. Historia jednostkowa ludzi, ich losów, jest, w
części, do odtworzenia. Jej źródłem są, mogą być „Listy strat” dla danych terenów walk, wiele setek kart z imiennymi wykazami
drukowanymi w ówczesnych gazetach – znajdujące się na tych dokumentach polskie
i niemieckie nazwiska osób rannych i poległych, informacje mogące dać nowe możliwości
czy pomoc poszukującym rodzinnych genealogii. Pewną trudność – do przezwyciężenia
z pomocą językowych programów komputerowych – może sprawić ich zapis, często
fonetyczny. Oddział Lubuski „Towarzystwa Powstania Wielkopolskiego” służy
wskazówkami.
Iwona
Wróblak
luty 2020 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz