Nie ściemniaj, rób fotografię…
Kilka młodych
osób, z międzyrzeckich szkół średnich, w jednym z pomieszczeń pracowni
fotograficznej w Międzyrzeckim Ośrodku Kultury uczestniczy w przygodzie; w
małej akademii fotografii. Filip Pielesiak (instruktor sekcji fotograficznej) –
główny magik, tłumaczy podstawy sztuki fotografii analogowej… Pokazywane są
możliwości, jakie ma aparat fotograficzny. Trzy dni przeznaczono na warszaty
dla młodzieży, to niedużo, w tym jeden na wycieczkę (roboczą) na cmentarzowy plener,
a potem praca. Filip mówi, że zdarza mu się poświęcać na obróbkę jednej
fotografii – 8 godzin.
Ciemność
jest – przy robieniu fotografii, najważniejsza, mówi Filip Pielesiak. Sufitowe
świetlówki mają zamontowane wygodne zwisające wyłączniki, po które – nie
podchodząc do kontaktu w ścianie, sięga się ręką. Rzeczywiście po zgaszeniu
ciemność jest absolutna. Ale taka musi być, by zdjęcie nam wyszło.
Po
zachłyśnięciu się cyfryzacją powoli odchodzi się w świecie od fascynacji
matrycą cyfrową. Jest kilka miejsc w Polsce, gdzie są prowadzone kursy fotografii
analogowej. Także niektóre akademie artystyczne stworzyły odpowiednie kierunki.
Pielesiak to fotograf, który lubi się dzielić swoją wiedzą (co nie jest częste
u fotografów, z natury samotników zamykających się w ciemni…).
Filip na
ekranie laptopa pokazuje dawne poniemieckie zdjęcie jednej z sal Szpitala w
Obrzycach, w obróbce komuterowej zdołano wyodrębnić niewidoczne bez
powiększenia szczegóły. Ale żeby BYŁO CO wyodrębniać, musi być to zapisane na fotografii. Musi być na niej
uwiecznione dużo szczegółów. Fotografie obrzyckie robiono na szkle...
Tajemnicze
płyny w kuwetach, w kilku zlewach, moczą się efekty kilkudniowej pracy młodych
adeptów sztuki fotografii analogowej. W użyciu termometry, menzurki, stopery
mierzące czas w sekundach. Nie ma przypadku… a jeżeli jest, to jest – musi być
– w jakimś stopniu zawsze ZAMIERZONY (przez intuicję artysty fotografika), dokładnie
tak jak obraz, rzeźba czy inne dzieło sztuki. W fotografii jest szereg etapów,
które trzeba dobrze wykonać. Ważne są takie szczegóły, jak odpowiedni statyw. Jest
i miejsce na impresje, oczywiście, ale podstawy sztuki trzeba znać.
W szafkach
butelki z odczynnikami. Suszą się w wysokiej szafce, na wisząco, klisze
fotograficzne. Dobrze jest ją, szafkę, zamknąć w tym czasie, by drobiny kurzu
nie osiadły na filmach. Potem te ziarnka
są po prostu widoczne na zdjęciu, co nie jest fajne…
Tuby – te są do dużego formatu. Są w dwóch wymiarach. Także filmy
można nawijać na szpulki – to te mniejsze tubki. Duży format robi się w jednym
egzemplarzu. Wkłada się jedną błonę ciętą w większego rozmiaru aparat (widzieliśmy
takie zdjęcie pracującego fotografa – nakrytego ciemną tkaniną, na wystawie z
emulsji w tamtym roku). Matryca cyfrowa jest do wielokrotnej przeróbki, piksele
można odczytać w odpowiednim programie, potem obrabiać dowolnie, analogowe
zdjęcie jest JEDNO… Bez możliwości poprawki.
Tuba z
kliszą, czyli błoną ciętą, wielkoformatowego zdjęcia (8/10 cala) turla się w
wodzie. Zrobić duży format ro ekstremalnie trudny rodzaj fotografowania. W
zlewie płyn do wypłukiwania resztek wywoływacza. Czas płukania też ma
znaczenie. Tubę ze zdjęciem w środku trzeba osuszyć. Klisza, czyli część
negatywna, przechodzi przez trzy kąpiele: wywoływanie obrazu, przerywanie wodą i utrwalenie obrazu obrazu, żeby nie nam nie zniknął... Negatyw wywołujemy w pojemniku
szczelnie zamkniętym, nazywa się fachowo: koreks, musi być sterylny. Staranne
ustawienie temperatury. Jaka będzie – zależy od efektów, jakie chcemy uzyskać...
Mamy wypłukane. Ostatnim etapem jest zwilżenie negatywu. Po
co? Żeby wyeliminować efekt twardej wody.
Lekcja zawodowej fotografii w MOK. Każdy może wziąć udział… Praktyka i
myślenie.
Mieliśmy w
tamtym roku wystawę z warsztatów z emulsji fotograficznej, którą można
przenieść na dowolny materiał, nie tylko papier. Efekty były ciekawe. Może
podobna będzie wkrótce znowu w naszym ośrodku kultury?
Iwona Wróblak
lipiec 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz