wtorek, 4 lipca 2017

Poezja na Głębokim


            Festiwale poezji przeniosły się – razem z osobą ks. Jacka Błażkiewicza - z (równie pięknych) plenerów Kęszyckich na urokliwą plażę Ośrodka Głębokie. Za ksiądzem, krzewicielem słowa wiązanego w naszej okolicy, podążyły grupy fanów jego wieloletniej działalności społecznej, kulturalnej w Kęszycy Leśniej, gdzie był proboszczem. Teraz ks. Jacek pracuje w Międzyrzeczu, a my mamy bliżej na Festiwal Poezji…
            Festiwale ks. Jacka są – myślę – coraz lepsze. W sukurs społecznikowi poszli w tym roku gremialnie muzycy zawodowi – uczący w naszej Szkole Muzycznej I stopnia w Międzyrzeczu: Zdzisław Musiał – gitara klasyczna, Katarzyna Cegielska - wiolonczela, Barbara Horyd - flet poprzeczny, czyli „Trio Fermata” w całości, oraz Wojciech Trochimczuk – muzyk orkiestrant grający długo w Orkiestrze Dętej, teraz przyniósł ze sobą cahon, Czesław Nowakowski – klasa saksofonu, tym razem nie z saksofonem (szkoda, że nie także z nim…) ale z instrumentem klawiszowym. Mieliśmy też piękny głos żeński Małgorzaty Stopki i (kandydata na) współczesnego barda o mocnym męskim barytonie, Marcina Gąbkę, piszącego muzykę i niebanalne teksty do swoich utworów, które, z gitarą akustyczną, sam wykonuje.
            Formacja „Fermata” (czyli z włoskiego: długa przerwa, myślę – asumpt do dłuższego rozsmakowywania się w muzyce) rozpoczęła - barokową klasyką, długi blisko trzygodzinny koncert. Mieliśmy w czasie koncertu oszczędne dawkowanie perełek muzycznych w wykonaniu trzech instrumentów; gitary, wiolonczeli i fletu – każdy z nich odrębnie aranżowany, dzięki temu mogliśmy dostrzec ich walory. Razem ze słowami zachęty – wykonawcy są długoletnimi pedagogami – do nauki gry w Szkole Muzycznej. Wbrew pozorom, oprócz iskierki talentu, o powodzeniu nauki decyduje praca własna… Słyszałam w czasie dni otwartych w Szkole Muzycznej, że większa część populacji ma na tyle dobry słuch, że może ukończyć szkołę muzyczną I stopnia.
            Klasycznie więc nam zabrzmiało od samego początku, Janem Sebastianem Bachem: „Menuet Nr 2”, potem jeszcze elegancki dworski „Gavot” (Józefa Franciszka Gassec’a) dostojnie muza wsparła swą siostrę poezję. A ta była przednio recytowana przez zawodową aktorkę z Teatru Lubuskiego Małgorzatę Wower, która dość często gości u nas w Międzyrzeczu będąc jednym z jurorów przeglądów teatrów dziecięcych i młodzieżowych, konkursow recytatorskich. Mieliśmy pokaz, w jaki sposób czytać (głośno) poezję, by ta była – przede wszystkim – dobrze słyszana, a także odpowiednio interpretowana. Aktorka wsłuchiwała się w styl, treść wierszy, z satysfakcją dla ich autorów – myślę, i jak sądzę, w główne przesłanie, czy przesłania, poety. Do recytacji wybrano wiersze lokalnych twórców, wiele z nich było bardzo dobrych. Klimat utworów tworzył też umiejętny tusz „Fermaty”, dodawane doń frazy, wariacje fletu, wiolonczeli i dyskretnej gitary, które towarzyszyły recytacjom pani Wower.
            Widowisko bardzo dobre, nie przeszkodził mu zbytko padajacy deszcz – przypadłość odgórna nękająca ostatnio wiele lokalnych imprez. Po prostu otworzyliśmy parasole… Pani Małgorzacie towarzyszył jej przedmówca, Zbigniew Kozłowski, pisarz, autor kilku książek, m.in. o legendach Ziemi Lubuskiej, przedstawiajacy pokrótce sylwetki prezentowanych poetów. Zaczęli od zabytku, uroczego listu miłosnego, jego fragmentu, dokument znajduje się w zbiorach naszego Muzeum, autorem jest - Marcin z Międzyrzecza, pisany piękną polszczyzną, pełną emocji, prostą i żywą w odbiorze jeszcze dzisiaj, po kilkuset latach, który traktuje o miłości Jadwigi i tegoż Marcina...
            Co w mówionych wierszach… Jolanta Pytel. Wiersze umieszczone są w założeniu między szarością ulic a Parnasem… Kondycja poezji (własnej) jest jak drogowskaz – w tym przypadku- jeden…
            Marcin Gąbka – odkrycie księdza. Poezja śpiewana bardzo rasowa. Rys fascynacji stylem Jacka Kaczmarskiego, z tematyką współczesną… Ten sam bunt, wnioski - osobiste… Tak  jak i refleksje, recepty… Marność, nicość świata i sacrum (katolickie) jako remedium na nie, wpisujące się także w założenia Festiwalowe (Idż i Głoś). Pytanie, co jest naszym (B)bóstwem – mięsiste ciało czy sucha kość… Recytacjom, jak wspominałam, także gitarze Marcina, towarzyszył umiejętny dyskretny akompaniament muzyków „Fermaty”, zwłaszcza fletu, co stwarzało niepowtarzalny klimat spotkania poetyckiego.
            Następny śpiewak. Śpiewaczka Małgorzata Stopka. Wysoki mocny dźwięczny głos. Piosenka z repertuaru Natalii Kukulskiej pt. „Dłoń”, myślę, że nie gorzej zaśpiewana od pierwowzoru.
            Ksiądz Jacek także wziął udział w Muzie poezji śpiewanej. Widziałam go kiedyś w jednej z naszych międzyrzeckich szkół średnich, jak wychodził z lekcji religii, którą prowadził, z gitarą… W ten sposób przekonuje do sacrum, do Boga, który jest jego miłością, kocha w sposób otwarty – na muzykę, na poezję. Na działalność społeczną i kulturalną dla dobra ludzi, ku ich radości. Zaśpiewał nam ze sceny pewną ilość piosenek, nie tylko religijnych, także do tekstów Edwarda Stachury, Bułata Okudżawy („Dopóki ziemia kręci się”). Razem z naszą orkiestrą Fermatową i – ich trójcą – jak żartował (Nowakowskim i Trochimczukiem), było to ciekawe muzyczne widowisko, na dobrym poziomie artystycznym.
            Fryderyk Chopin w wykonaniu „Fermety”nam zabrzmiał na flet, wiolonczelę i gitarę – „Życzenie”, bardzo znany utwór na fortepian, równie muzycznie bogaty na wspomniane instrumenty.
            Następne strofy mowy wiązanej. Halina Bochuta – Stąpel. Wierszowane jaja się lęgną w morzu eteru – jak żartobliwie zauważa autorska – mają antenki z etykietą… Znak czasu uniwersalny tej muzy – autotemat. Teraz podawany w pastylkach, w jakich pakowana jest, czy bywa, kultura masowa, industrialna można by rzec… Zejść ze sceny wypada w odpowiednim momencie. To też uniwersalne.
            Następny ciekawy, wybrany do recytacji poeta. Eugeniusz Kurzawa. Idźcie i głoście – sen smoka niszczyciela świata, miast i zamków, cywilizacji. Jest nieśmiertelny, bo tak stanowią baśnie i eposy, a jednak będzie miał również swój kres. Smoczy sen bywa niebezpieczny, bo zagrożeniem smoka, śpiącego lub nie, są rycerze, których sensem eschatologicznym niejako jest właśnie zabijanie smoków. Herosi zdobywają złoto – które… się z nich śmieje, bo uganiają się za ułudą. Janusz Koniuszy. DOM – schronienie. Jednocześnie ograniczenie (horyzontów myślowych) murem otaczającym domostwo.  Nie podnoś ręki na siebie samego – ta parafraza szczególnie mi się podobała… Nogi miewamy przykute do kamiennych tablic… Wariacje, przemyślenia na temat Emanuela Kanta, bardzo ciekawe. Z każdego kroku w stronę ekspresji własnej wybraźni – należy się… rozliczyć (???). Zygmunt Kowalczyk. O mamach – czarodziejkach, które ocalają początek i koniec Człowieka. Rodzinne święto bywa razem po uświęceniu różnych spraw – na nowo odkrytych w swej ważności.
            Marcina epicka „Ballada o rycerzach”. Świetnie rymowana. Rycerze niezłomni w swej (werbalizowanej na sposób pijarowski) rycerskości rozmieniają ją na drobne, zapierająć się tym samym głoszonej przez siebie misji. To przyjemność słuchać tego śpiewaka, mam nadzieję, że wystąpi jeszcze na naszych lokalnych imprezach. „Opowieść małego czlowieka”, egzystencjalny utwór o poszukiwaniach sensu.
            Trio „Fermata” .Jack Wanders – „Artemida Brasil i Fast Steps – blues”. Następnie Marie Limermann „Celebration” . Celebrowanie nutek. Utrzymany w formie wariacji utwór na bazie bluesa, potem bossanovy, muzycznie wielopoziomowy, łączenie, wydaje mi się, stylów i gatunków, we wspólnej aranżacji. Formacja zagrała utwory autorstwa Zdzisława Musiała, który ma wiele takich perełeczek – pomysłów, wykorzystywanych przez muzyków, którzy goszczą na organizowanych przez niego Weekendach Gitarowych i Festiwalach Organowych. Muzycy współpracujący z naszym społecznikiem, korzystając ze swej olbrzymiej wiedzy zawodowej, nadają im czasami zupełnie nieprzewidywany rys, do kompozycji, której iskrę dał im pomysł muzyczny Musiała. 
            Tradycyjnie, jak co roku bywało w Kęszycy Leśnej, nad tamtejszym jeziorem, po zmroku po Głębokiej wodzie popłynęły pochodnie łódkach. Przełamano się, tradycyjnie, przaśnymi chlebami… Bardzo smakowały. Świat tego Błogosławieństwa potrzebuje… I tym zgadzamy się wszyscy.


Iwona Wróblak
lipiec 2017








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz