Opowieści
Stołuńskie Pawła Jakuba Sochackiego
Każda
osada, miejsce życia społeczności,
zasługuje na swoją opowieść. Wielowątkową i dobrze przemyślaną. Ustne opowieści
krążą nieustannie – dowcipy, wspomnienia. Zawierają w sobie przeszłość i
teraźniejszość. Najlepiej jednak jest jak historia, zwłaszcza lokalna, jest
spisana, jak ktoś ją spisze, twierdzi
autor „Opowieści Stołuńskich” Paweł J. Sochacki. Ludzka pamięć jest ulotna,
gubi ważne opowieści, innym nadaje subiektywny sens.
Stołuń się zmienia – wyrasta i przetwarza się
na tle dziejów regionu, Polski. Paweł zawsze lubił czytać książki, teraz chce przeczytać
książkę o swojej wsi… To już druga książka Pawła o regionie w gminie
Pszczew („Pszczewskie abecadło”). Jest też współautorem „Miodu w naturze i
kulturze”..
Stołunianinom
przybywa lat. Jedni rodzą się, inni odchodzą do skarbca naszej pamięci. Zostają
po nich zdjęcia i wspomnienia – teraz książka - jako dowód, że byli DLA NAS ważni…
Stołuń jest ważny dla Pawła. Jest STĄD. W czasie promocji książki, pytany przez
Ewę Walkowską – prowadzącą spotkanie, mówił, że na zajęciach w czasie studiów
na turystyce, pytany o swoje miejsce, pochodzenie,
odpowiadał - … Stołuń, gmina Pszczew,
woj. Lubuskie. Jestem stąd. Tu się zakorzeniam… Parafrazując C.K.Norwida,
wystarczy, myślę, małe miejsce, by było gdzie oprzeć stopy, jak się
rzeczywiście idzie… („Pielgrzym” „…Ziemi tyle mam, ile jej stopa ma pokrywa,
dopokąd idę…”)
Opiera Tu stopy, schodzone na wyjazdach,
podróżach w świat zewnętrzny, ze
swojej wsi – wyjeżdżał słuchając wykładów z turystyki na uczelni we Wrocławiu.
Myślę, że to tam nabrał profesjonalnego szfilu pomysł na współorganizację,
razem z sołtys wsi Janiną Simińską, „Dnia Truskawkowego Siłacza”, święta ich
wsi, jednej z lepiej zorganizowanych imprez lokalnych. Do Stołunia wraca już
dziś, nie trzeba mu lat sentymentu, tęsknoty. Przyjeżdża do Stołunia z Wrocławia,
gdzie pracuje po ukończeniu studiów, na urlop, organizuje od 6 lat dla
stołuńskich dzieci zajęcia na półkoloniach.
Wieś
Stołuń to mentalna całość, złożona z
poszczególnych istnień ludzkich, pulsująca swoim życiem społeczność. Mająca, jak każde miejsce na ziemi, swoją
niepowtarzalną historię. Jej Cervantesowskim symbolem jest stary wiatrak, który
posłużył jako zdjęcie na okładce, ten najwyższy – najważniejszy punkt w
archetypicznej, chciałoby się rzec, podświadomości zbiorowej. Wiatrak, który… niebo skrzydłami rozcina… jak pisze
autor w swym wierszu. Pamiętają go starsi mieszkańcy. Bawili się na jego
skrzydłach… Jest centrum wspomnień, Punktem.
Jak
wygląda Stołuń daleko od domu? Babcia Pawła, bardzo, myślę, młoda duchem osoba,
mówiła mu – nie planuj daj się zaskoczyć… Poczekaj, niech osiądą w tobie wspomnienia.
Szukaj też wiedzy, która da ci dystans, myślę. Dystans-odległość od podmiotu twojego oglądu, który przybliży…
Są
rzucone w stosie na wstępną stronę -
fotografie. Jak na stole rzucone, położone, w czasie wizyty rodzinnej, do
obejrzenia, na stole w kuchni czy salonie. Tutaj na pierwszej kartce
„Opowieści…”. One, fotografie, są
najważniejsze. Rodzinne, domowe, i te z uroczystości sołeckich. Ludzie
odświętnie stoją do zdjęcia, a także
są uchwyceni przez obiektyw w swej stricte rodzinnej prywatności, z rodzeństwem,
przyjaciółmi z sąsiedzkiego podwórka.
W słowie wstępnym autor pisze, że Stołuńskie opowieści
dla każdego zaczną się w innym miejscu,
na różnym etapie życia i o zupełnie odmiennym czasie…
Cel autor postawił sobie wysoko - obiektywnie uchwycić obraz
dawnego Stołunia. Z jego historią-historiami,
które jednym mogą wydawać się błahe, dla innych mają i mieć będą ogromne
(osobiste) znaczenie. Pisanie – mówi Paweł – to jak spacerowanie po nieznanej okolicy…
Stołuń
leży w zachodniej części Polski, w województwie lubuskim, gdzie współtworzy
gminę wiejską Pszczew. Polodowcowy krajobraz pełen strumieni i jezior, rowów i
terenów bagiennych, lasy państwowe i prywatne, pola i łąki. Pszczewski Park
Krajobrazowy – Jezioro Stołunko jest blisko…
Stołuń jest prasłowiański, jego nazwa ma genezę
topograficzną, wywodzi się od słowa stoł oznaczającego
płaskie wzgórze lub od polskojęzycznego rzeczownika stół. Oznaczało wzgórze na wschód od wsi i jeziora. W ciągu wieków wieś
nazywała się Stholun, Stoln, Stolyn, Stamm, Szthovnij, Stalun, Schönfelde. O
Stołuniu pierwszy raz wspomniał w 1298 roku biskup poznański Andrzej
Szymonowicz, który ustanowił w Pszczewie ośrodek administracji kościelnej,
jeden z czterech archidiakonatów biskupstwa poznańskiego, obejmujący 60
parafii, do klucza pszczewskiego należało miasto Pszczew i 13 osad, w tym
Stołuń, wieś od najdawniejszych czasów była własnością biskupów
poznańskich. Najstarszy dokument o
Stołuniu pochodzi z 1424 roku, kolejna wzmianka jest datowana na 1428 r.
Osada
była zawsze wsią rolniczą. Składały się na nią porozrzucane w dużej odległości
od siebie domy z zagrodami, chaty oddzielały pola uprawne, łąki i lasy. Domy lepianki (wykonane z niewypalanej gliny
i mułu) kryto strzechą z trzciny lub słomy oraz gontem – ten typ pokrycia
dachowego jest do tej pory na budynku Muzeum „Domu Szewca” w Pszczewie. Książka
opatrzona jest ilustracjami, wykonanymi przez autora, obrazującymi stołuńkie lepianki.
Sochacki
dużo uwagi poświęca walce mieszkańców wsi z wynaradawiającą polityką Prus po
drugim zaborze Polski w 1793 r., zamieszcza informacje o działaczach Związku Polaków
w Niemczech. Pisze o dramacie mieszkańców siłą wcielanych do armii niemieckiej,
potem reperkusjami tej polityki zaborcy w PRLu. Także pisze o epizodach w
historii wsi związanych z epidemią cholery z w XIX wieku, o czym szepcze pamięć
zbiorowa, o położonym na wzgórzu legendarnym cmentarzu cholerycznym. Po I
wojnie światowej Stołuń, werdyktem Traktatu Wersalskiego, nie powrócił w
granice administracyjne państwa polskiego. Stał się wsią pograniczną, gdzie przybyli
i mieszkali długie lata ludzie różnych narodowości i wyznań. Cenne w książce są
lokalne historie o lokalnych przedsiębiorcach tworzących ekonomię regionu, niemieckim
piekarzu Zerbe, rzeźniku Fonke, ich dalszych losach po II wojnie światowej.
Lokalnej codzienności związanej z relacjami polsko – niemieckimi, bogatej w
anegdoty dotyczące różnych sfer społecznego życia, nie tylko tej oficjalnej
znanej z podręczników historii powszechnej – walki z niemiecką dominacją
ekonomiczno-polityczną, także o tym, jak – razem, również – bawiono się na zabawach
wiejskich, potańcówkach i weselach… Jak się bawiono u Laufra (wszyscy; bez
względu na narodowość czy majątek) a jak u Skübla (wyższe sfery…) i gdzie potem
naprawiano po tańcach buty… Tutaj Paweł wstawił opowieści o wyczynach weselnych
Leona Pileckiego, lokalnego osiłka, który potem zrobił światową karierę w
zapasach. Dołączono w rozdziale cenne zdjęcia z uroczystości weselnych,
pamiątki historyczne już dzisiaj.
Podczas
II wojny światowej nad pobliskim Rokitnem miała miejsce bitwa powietrzna. Jeden
z niemieckich samolotów rozbił się w Jeziorze Białym. Mieszkańcy wykorzystywali
części wraku maszyny do swoich potrzeb, do dziś zachowała się jako pamiątka z wojny
sprzączka do pasów z wybitym seryjnym numerem samolotu, był to prawdopodobnie
Focke-Wulf Pw 190, jednomiejscowy, jednosilnikowy myśliwiec niemiecki. W
pamięci ludzkiej zachował się powojenny exodus mieszkańców, strach przed
nadchodzącą Armią Czerwoną, dramat mieszkańców, którym odmawiano obywatelstwa
polskiego ze względu na (przymusową) państwową przynależność do niemieckiej Rzeszy.
Pamiętają szalejące wtedy bezprawie, zamieszki i rozboje. Rekwizycje dobytku,
zwierząt gospodarskich – charakterystyczna ze względu na swój
lokalno-uniwersalny wydźwięk jest historia o odnalezieniu w lesie zrabowanych
przez sowietów trzech koni, na które natrafił w pobliskim lesie ich właściciel...
Pamiętają ludzie przestępstwa wojenne. Historie straszne, przekazywane sobie z
pokolenia na pokolenie.
Mieszkańcom
wbił się w pamięć pożar podpalonej przez radzieckich żołnierzy, dlatego że wybudowana
została przez niemieckich mieszkańców Stołunia, szkoły. Odtąd lekcje odbywały
się w małym domu, w którym mieszkał przed wojną szkolny nauczyciel, a gdzie dla
kilkudziesięciu dzieci było po wojnie ciasno. Gruzowisko po budynku spalonej
szkoły stało się zapamiętanym miejscem powojennych harców dziatwy. To także
lokalny fragment dziejów oświaty w kraju; Zbiorcza Szkoła Gminna została powołana
w Pszczewie w 1973 r., a stołuńska szkoła stała się odtąd placówką dla dzieci
od I-IV, potem od 1995 r. od I-III klasy… Co nie przeszkodziło szkole, dzięki
lokalnej siłaczce, dyrektor szkoły
Marii Czernianin, być miejscem centralnym dla kultury i integracji społecznej wsi.
Szkoły na wsi – są potrzebne, nawet jeśli
nie mają tak dobrego wyposażenia w pomoce naukowe i kadrę jak w miastach…
Powojenna
historia to, jak wszędzie na tzw. Ziemiach Odzyskanych, prawie stuprocentowa
wymiana ludności. Asymilacja przybyszów ze wschodu i południa kraju z autochtonami.
Po wojnie Gmina Pszczew stała się gminą katolicką, a o historii, zupełnie
niedawnej, przypomina zamknięty już cmentarz ewangelicki. Mieszkańcy wracają
powoli do swej historii, do śladów bytności dawnych mieszkańców, historii która
nie budzi już tyle emocji co kiedyś, jest tylko (aż)zapisaną w zabytkach wiedzą o korzeniach ziemi, którą obecnie,
jako gospodarze i opiekunowie, zamieszkują.
Stołuń, soczewka Historii, wraz z jego
mieszkańcami, się zmienił. Tak jak znalazły miejsce nieznane przedtem wielofunkcyjne
białoruskie piece i bielone, na wzór dawnych z Kresów, ściany domów, jak stawiane
u wejścia altany – nowy zwyczaj. Historia ciągle zagląda mieszkańcom w okna.
Śpiewa zachowanymi tekstami piosenek, opisującymi ucieczkę z objętego pożogą ukraińsko-polskiej
wojny domowej Wołynia. Paweł spisuje legendy rodzinne i sąsiedzkie, opowieści
dziadka i pradziadka. Wizyty taborów cygańskich, które już z końmi dzisiaj nie
podróżują... Codzienność PRL. Kółka Rolnicze, Spółdzielnie Kółek Rolniczych
(SKR) i przewijający się przez karty „Opowieści…” wiekowy stołuński wiatrak kozłowy,
zwany koźlakiem, istniejący do lat
50. ubiegłego wieku, wysoki trzykondygnacyjny wiatrak zbożowy, który wtedy był
jak najbardziej realnym i potrzebnym miejscem produkcji mąki ze zboża,
przywożonego przez gospodarzy końmi zaprzężonymi w woły. Podobno stąd, że
ściany takich wiatraków – z oszczędności surowca, nie sięgały do ziemi,
odsłaniając z daleka widoczny kozioł, bierze się legenda o chatce na kurzej łapce
Baby Jagi… Pozostał po nim kamień młyński,
który służy dzisiaj jako kamień weselny podczas lokalnych pultrów
(Poltearabed).
Od 1949
roku nastąpiła w Stołuniu era PGRu, Państwowego Gospodarstwa Rolnego, którego w
1953 roku kierownikiem został Jan Prętki, potem jego, wyuczony na stanowisko przez
ojca, syn Gerhard. zapamiętany jako dobry organizator i zaangażowany w pracę człowiek,
gospodarz dbający o czystość i porządek, i jego dalsi następcy – wymienieni z imienia
i nazwiska. Przy biurze PGR powstał w 1964 r. „Klub Ruch – prasy i książki”,
gdzie oglądano programy telewizyjne na pierwszym odbiorniku we wsi, Ochotnicza
Straż Pożarna. Powstała wtedy infrastruktura ważna dla życia mieszkańców, bloki
mieszkalne, nowe obory. PGR miał możliwości do konserwacji dróg lokalnych i
kanałów melioracyjnych. Podejmował inicjatywy opieki nad starszymi ludźmi. W PGRze
pracowali prawie wszyscy mieszkańcy Stołunia, w zamian otrzymywali mieszkania socjalne
i deputaty – węgla na opał, mleka oraz działkę ziemi do uprawy na własne
potrzeby… PGRu to ważny, cokolwiek by powiedzieć o ich ekonomicznej
opłacalności, etap PRLowskiej rzeczywistości wiejskiej, jego restrukturyzacja (likwidacja)
była bardzo bolesna dla beneficjentów, z jej kosztami społecznymi zmagamy się po
dzień dzisiejszy. Wtedy też (1997 r.) zamknięto szkołę podstawową, koniec XX
wieku był dla Stołunia przygnębiającym okresem… Dobre zmiany, nowy rozdział –
jednak przyszedł, wraz z przemianami ustrojowymi. Zmodernizowano i rozbudowano
sieć wodociągową, w 2001 roku odnowiono drogę powiatową łączącą Stołuń z
Kuligowem, z tej okazji zorganizowano huczny festyn, w 2010 r. utwardzono drogi
wewnętrzne wsi i chodniki, wylano asfalt. Zakończono telefonizację wsi,
zbudowano świetlicę wiejską-remizę strażacką, w 2005 rozpoczęły się pierwsze
zajęcia dla dzieci, uruchomiono punkt biblioteczny jako filia Biblioteki
Publicznej w Pszczewie. Od 2009 roku organizowane są cyklicznie, przez Pawła
Sochackiego, letnie półkolonie dla wiejskich dzieci, tańczy się w Zespole
Tanecznym „Marysieńki”. Stołuń gościł Dożynki Gminne i Festiwal Wsi Sołeckich,
upiększono wieś, każda posesja została udekorowana. Otwarto Izbę Pamięci Leona
Pineckiego.
Ważnym dla
mieszkańców wydarzeniem było powstanie rzymskokatolickiej Kaplicy p.w.
Podwyższenia Krzyża Świętego, dobrze pamiętają nazwiska kolejnych ministrantów
i kapłanów posługujących do mszy św. W 1985 r. powstało kobiece Koło Gospodyń
Wiejskich, założone przez lokalną działaczkę Cecylię Wiśniewską, spotkania,
które obok ideologii, dla której KGW zostały powołane, były miejscem miłych i
praktycznych spotkań, gdzie wymieniano się przepisami kulinarnymi, babskimi
pogaduszkami o życiu i rodzinie. Do tej pory okoliczne KGW działają prężnie, są
motorem inicjującym i kultywującym działalność kulturalną i artystyczną.
W książce miejsce znalazła fotografia pani sklepowej z wiejskiego sklepu. Zapisany
został przez Pawła w lokalnej Opowieści
Ludowy Zespół Sportowy (razem ze zdjęciami sportowców-piłkarzy). Opisana została
postać najdłużej żyjącej stołunianki pani Kazimiery Bury. Jest wzmiankowana
postać etnologa, socjologa i historyka z Uniwersytetu w Poznaniu Józefa
Burszty, który w 1971 r. odwiedził wieś, Paweł – w swoim wymiarze – kontynuuje jego
dzieło zapisu lokalnej tradycji etnograficznej. Sochacki spisał dawne,
zapomniane legendy: o górze czarownic, o tajemniczej postaci z jeziora
stołuńskiego, o wilczej dziewicy, o borsuku czy potworze z głębin Stołunka. Zwyczaje
noworoczne, zapusty, wiosenne topienie Marzanny, poniemieckie obrzędy ślubne
(pulter), z kamieniem po młynie jako
przysposobionym, nowym symbolu, ostańcu lokalnej historii. Poprotestanckie majowe spotkania modlitewne, które ongiś, jak
pamiętają starsze mieszkanki, odbywały się w sali Laufra, niemieckiego
mieszkańca Stołunia. Katolickie procesje Bożego Ciała. Świniobicia. Ławeczki,
na których przesiadywały kumoszki-sąsiadki. Jesienne wykopki, kiszenie kapusty.
Darcie piór – spotkanie bardzo towarzyskie i kulturalne. Jasełka w Święta
Bożego Narodzenia. „Opowieści Stołuńskie” to współczesne mini-„Chłopi” Reymonta…
Osobny rozdział
to postać Leona Pineckiego (1892-1949), jego życie w Stołuniu a potem światowa
kariera zawodowego zapaśnika (Złoty Pas miasta Berlina w 1930 i 1931 r.), króla
podwójnego nelsona, którą rozpoczął w
Hamburgu, kontynuował w Europie i obu Amerykach. Postać Wiktora Górnego, międzywojennego
aktywnego działacza na rzecz zachowania polskości, zamordowanego w 1942 r. w nazistowskim
obozie w Dachau. Jest też rozdział o przedmiotach
z duszą, świadkach zdarzeń i towarzyszach człowieka, spoczywających na
poddaszach, piwnicach, stojących na honorowych miejscach na kredensach –
fotografiach, narzędziach użytku codziennego, porcelanowych filiżankach. Są takie
zbiory w Stołuniu, do których w swej książce zabiera nas Paweł. Paweł nie byłby
kucharzem, a jest nim z zamiłowania, gdyby nie zamieścił w swej książce kilka
przepisów – smaków dawnego Stołunia – na chleb żytni, na kapuśniak z prażuchami,
na szare kluchy, gołąbki, na babę z chłopa, kulebiaki, zupę rybną… Książkę
kończy Kalendarium Stołunia, daty i wydarzenia od czasów najdawniejszych. Zachęcam
do czytania – i pisania podobnych opowieści o swoich miastach i wsiach…
Iwona Wróblak
lipiec 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz