Spółka
czyli rzecz o włączniku…
Kim jest PREZES? Wszystko może, ale
NIKT go nie widział… Poza (szparką-jak ktoś śpiewał) sekretarką, która go
zachwala, jako (swojego) mężczyznę… A potem okazuje się, że to ona –
Sekretarzyca, mocą deklarowanego przez nią spadłego (na nią mniej lub bardziej
niespodziewanie) spadku przejmuje po
nim, na mocy jego rezygnacji-nieobecności-śmierci (?), firmę Wydawniczą, wydającą przez lata wszystko jak leci, no i w końcu – bankrutującą…
Firma jest zarządzana tak głupio,
tak nieudolnie, że nawet w pomieszczeniach biurowych nie doszukano się, przez
całe lata, włącznika energii
elektrycznej. Dopiero przypadek ujawnia istnienie takowego. Typowa polska
pomysłowość – tak zwana polska para w
gwizdek – czyli wynalazczość rzeczy, które powinny istnieć jako oczywiste: tutaj
to, że światło, energię, włącza się włącznikiem,
a nie zasila poprzez jazdę na rowerku mechanicznym… Obawiam się, że
obcokrajowcy, nie obeznani dostatecznie z polskim nonsensem, sztuki by nie
zrozumieli dostatecznie.
Premiera spektaklu „Spółka” w
wykonaniu Teatru „A Co Mi Tam!” w reżyserii Izabeli Spławskiej w Międzyrzeckim
Ośrodku Kultury. Jak powiedziała reżyserka: to rzecz o angielskim absurdzie w polskim wydaniu. Występują: Krystyna
Całus, Irena Głyżewska, Ryszard Perdon, Katarzyna Wysota, Monika Laskowska,
Jakub Potyrcha. Scenografia Ewa Siwek.
Znowu
się zjebało w rowerku – w polskiej modnej nowomowie oświadcza TA KTÓRA
NAPĘDZA Wydawnictwo, czyli akurat - pedałująca… W trakcie spektaklu zmienia ją na
stanowisku (przyucza się) stażysta Boguś (świetna drugoplanowa kreacja Kuby
Potyrchy). Trzeba pedałować umiejętnie, nie za szybko, bo - gdy stażysta chce
się wykazać i za mocno pedałowo naciska (przyjeżdża telewizja) - spracowany
rowerek nie wytrzymuje i zapada ciemność… (ciemność
widzę, ciemność – jak w znanym polskim filmie…). Nogami jest nakręcana firma, nie głową… Jest pracowitość na tak zwanych z lekka komunistycznie dołach (kobiecych dołach księgowych, jak mówi(ł)
stary komunistyczny dowcip), jest troska, ale cóż – Szefa (Prezesa) nie ma
przez lata, i nie ma kto podejmować strategicznych decyzji. Jest tylko
Sekretarzyca na wysokich czerwonych szpilkach, przekazująca wiadomość, że znowu
bardzo jest Prezes zajęty i NIE MOŻE…
Prezes nie może (może nie istnieje w
ogóle, jest tylko Sekretarka, która za
nic nie ponosi odpowiedzialności, skąd to znamy?…), bo jest tekturową
plakietką, albo człowiekiem z papierową torbą na głowie (podobno ukrywa prawdziwą twarz dlatego, że leczy
opryszczkę – myślę, że cierpi na chorobą trądzikowego niedorośnięcia, albo
zaraził się nią od tych równie
niedojrzałych, z którymi mu za blisko – ale im bliżej, tym cieplej…)
Czarna
dupa (chmura) kryzysu więc wisi nad Firmą, która zwała się „Nasze Wydawnictwo”… Finansowa dupa, jak mówią ekonomiści…
Niewypłacalność. Jest metoda, rada. Okiełznać nieosiągalność Prezesa… Żeby
odpowiadał (przed swoim pracowniczym „narodem” za to co robi (lub czego nie
robi…). Jego mały kilkuosobowy suwerenek
ma wszak na utrzymaniu kota(ów), psa itp. Chce pracować i utrzymywać się z tej
pracy. Którą kocha niemal jak (małą) ojczyznę… A na pierwszym planie sceny mamy
nieodmienne chory, jak mówią młodzi,
rowerek mechaniczny, na którym jest mus,
jak mówią starsi, pedałować. Żeby nie zapadły ciemności.
Żeby takie ciemności – nie…
(zapadły), to będą strajkować, do
zakończenia strajku, jak mówi pleonazm. Czyli wziąć się w kupę i ruszyć dupę… Bardzo poetyckie… Najlepsza jest
głodówka. Widowiskowa. Bo się leży na kocach (przerabiałam…). Bufetowy (w kilku
rolach: Ryszard Perdon) mówi; leżeć mogę,
ale jeść muszę… Żeby głodówka strajkująca była bardziej wizyjna i tragiczna
na antenie (czytaj: lepiej się sprzedała), reporterka rządowa namawia Bogusia,
żeby pedałował szybciej… Co skutkuje
zepsuciem się rowerka. I tym też skutkuje, że Bufetowy zgłodniał przez głodówkę…
Ale – cóż
robić? Z Firmą??. Z ruszeniem głowy (dupy) wpadają na pomysł produkcji papieru
toaletowego – mają przecież duże zasoby, jako wydawnictwo, drukarnia, papieru… zapisanego lub nie… Może z wizerunkami go będą utoaletowiać, żeby
było przyjemniej - siedząc na
urządzeniu… ??? Dobry pomysł? Jak sądzicie widzowie? Moc pierwszego
(pierwotnego) działania rozmoczonego w wodzie papieru do dupy… W bani mieszają i rwą papier, wychodzi piękny zwój
toaletowy, jak z marketu… Proste?
Sukces Firmy ściąga Sekretarkę,
której autorytet (?) - przecież to Prezesowa siła sprawcza - sprawia, że miota się po biurze i przyszpilkowana
obcasowo wpada w dziurę w ścianie, która to dziura ma drzwiczki, a te drzwiczki
– klamkę. Ona Klamka się otwiera i zaczyna się owocne poszukiwanie (w
ciemności) skrzyni (tajemnej), co by ją otworzyć z racji bycia w niej,
skrzyniowatej – włącznika do światła Wydawniczego…
Sztuka klasyczna pt. „Spółka” w
wykonaniu Teatru „A Co Mi Tam!” w reżyserii Izabeli Spławskiej, tekst: Grzegorz
Śmiałek. Premiera na deskach Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury. Prawdziwe role
aktorskie naszych lokalnych amatorów, w które się z powodzeniem wcielili. Twórcy spektaklu dziękują za pomoc w
realizacji przedstawienia pracownikom MOK.
Iwona Wróblak
pażdziernik 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz