niedziela, 1 października 2017

Spółka czyli rzecz o włączniku…

            Kim jest PREZES? Wszystko może, ale NIKT go nie widział… Poza (szparką-jak ktoś śpiewał) sekretarką, która go zachwala, jako (swojego) mężczyznę… A potem okazuje się, że to ona – Sekretarzyca, mocą deklarowanego przez nią spadłego (na nią mniej lub bardziej niespodziewanie) spadku przejmuje po nim, na mocy jego rezygnacji-nieobecności-śmierci (?), firmę Wydawniczą, wydającą przez lata wszystko jak leci, no i w końcu – bankrutującą…
            Firma jest zarządzana tak głupio, tak nieudolnie, że nawet w pomieszczeniach biurowych nie doszukano się, przez całe lata, włącznika energii elektrycznej. Dopiero przypadek ujawnia istnienie takowego. Typowa polska pomysłowość – tak zwana polska para w gwizdek – czyli wynalazczość rzeczy, które powinny istnieć jako oczywiste: tutaj to, że światło, energię, włącza się włącznikiem, a nie zasila poprzez jazdę na rowerku mechanicznym… Obawiam się, że obcokrajowcy, nie obeznani dostatecznie z polskim nonsensem, sztuki by nie zrozumieli dostatecznie.
            Premiera spektaklu „Spółka” w wykonaniu Teatru „A Co Mi Tam!” w reżyserii Izabeli Spławskiej w Międzyrzeckim Ośrodku Kultury. Jak powiedziała reżyserka: to rzecz o angielskim absurdzie w polskim wydaniu. Występują: Krystyna Całus, Irena Głyżewska, Ryszard Perdon, Katarzyna Wysota, Monika Laskowska, Jakub Potyrcha. Scenografia Ewa Siwek.
            Znowu się zjebało w rowerku – w polskiej modnej nowomowie oświadcza TA KTÓRA NAPĘDZA Wydawnictwo, czyli akurat - pedałująca… W trakcie spektaklu zmienia ją na stanowisku (przyucza się) stażysta Boguś (świetna drugoplanowa kreacja Kuby Potyrchy). Trzeba pedałować umiejętnie, nie za szybko, bo - gdy stażysta chce się wykazać i za mocno pedałowo naciska (przyjeżdża telewizja) - spracowany rowerek nie wytrzymuje i zapada ciemność… (ciemność widzę, ciemność – jak w znanym polskim filmie…). Nogami jest nakręcana firma, nie głową… Jest pracowitość na tak zwanych z lekka komunistycznie dołach (kobiecych dołach księgowych, jak mówi(ł) stary komunistyczny dowcip), jest troska, ale cóż – Szefa (Prezesa) nie ma przez lata, i nie ma kto podejmować strategicznych decyzji. Jest tylko Sekretarzyca na wysokich czerwonych szpilkach, przekazująca wiadomość, że znowu bardzo jest Prezes zajęty i NIE MOŻE…
            Prezes nie może (może nie istnieje w ogóle, jest tylko Sekretarka, która za nic nie ponosi odpowiedzialności, skąd to znamy?…), bo jest tekturową plakietką, albo człowiekiem z papierową torbą na głowie (podobno ukrywa prawdziwą twarz dlatego, że leczy opryszczkę – myślę, że cierpi na chorobą trądzikowego niedorośnięcia, albo zaraził się nią od tych równie niedojrzałych, z którymi mu za blisko – ale im bliżej, tym cieplej…)
            Czarna dupa (chmura) kryzysu więc wisi nad Firmą, która zwała się „Nasze Wydawnictwo”… Finansowa dupa, jak mówią ekonomiści… Niewypłacalność. Jest metoda, rada. Okiełznać nieosiągalność Prezesa… Żeby odpowiadał (przed swoim pracowniczym „narodem” za to co robi (lub czego nie robi…). Jego mały kilkuosobowy suwerenek ma wszak na utrzymaniu kota(ów), psa itp. Chce pracować i utrzymywać się z tej pracy. Którą kocha niemal jak (małą) ojczyznę… A na pierwszym planie sceny mamy nieodmienne chory, jak mówią młodzi, rowerek mechaniczny, na którym jest mus, jak mówią starsi, pedałować. Żeby nie zapadły ciemności.
            Żeby takie ciemności – nie… (zapadły), to będą strajkować, do zakończenia strajku, jak mówi pleonazm. Czyli wziąć się w kupę i ruszyć dupę… Bardzo poetyckie… Najlepsza jest głodówka. Widowiskowa. Bo się leży na kocach (przerabiałam…). Bufetowy (w kilku rolach: Ryszard Perdon) mówi; leżeć mogę, ale jeść muszę… Żeby głodówka strajkująca była bardziej wizyjna i tragiczna na antenie (czytaj: lepiej się sprzedała), reporterka rządowa namawia Bogusia, żeby pedałował szybciej…  Co skutkuje zepsuciem się rowerka. I tym też skutkuje, że Bufetowy zgłodniał przez głodówkę
Ale – cóż robić? Z Firmą??. Z ruszeniem głowy (dupy) wpadają na pomysł produkcji papieru toaletowego – mają przecież duże zasoby, jako wydawnictwo, drukarnia, papieru… zapisanego lub nie… Może z wizerunkami go będą utoaletowiać, żeby było przyjemniej - siedząc na urządzeniu… ??? Dobry pomysł? Jak sądzicie widzowie? Moc pierwszego (pierwotnego) działania rozmoczonego w wodzie papieru do dupy… W bani mieszają i rwą papier, wychodzi piękny zwój toaletowy, jak z marketu… Proste?
            Sukces Firmy ściąga Sekretarkę, której autorytet (?) - przecież to Prezesowa siła sprawcza - sprawia, że miota się po biurze i przyszpilkowana obcasowo wpada w dziurę w ścianie, która to dziura ma drzwiczki, a te drzwiczki – klamkę. Ona Klamka się otwiera i zaczyna się owocne poszukiwanie (w ciemności) skrzyni (tajemnej), co by ją otworzyć z racji bycia w niej, skrzyniowatej – włącznika do światła Wydawniczego… 
            Sztuka klasyczna pt. „Spółka” w wykonaniu Teatru „A Co Mi Tam!” w reżyserii Izabeli Spławskiej, tekst: Grzegorz Śmiałek. Premiera na deskach Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury. Prawdziwe role aktorskie naszych lokalnych amatorów, w które się z powodzeniem wcielili.  Twórcy spektaklu dziękują za pomoc w realizacji przedstawienia pracownikom MOK.


Iwona Wróblak
pażdziernik 2017




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz