czwartek, 22 listopada 2018


POKOT III – Konfrontacje Teatralne

Niedziela. Ostatni, niestety, dzień tegorocznej Edycji P’OKOTU: czyli sPektakli, aktOrów, aKtywności, ruchu amatOrskiego - i warszTatów teatralnych, od których wydarzenie w trzecim Dniu P’OKOTU w Międzyrzeckim Ośrodku Kultury się zaczęło.
           
            NIE MA LIPY– to nazwa Zespołu z Zielonej Góry, którym kieruje Robert Kuraś. Rzeczywiście nie ma tu tej, mówiąc kolokwialnie, lipy… Aktorskiej, warsztatowej, merytorycznej… Jest za to bardzo wysoki poziom artystyczny gry aktorskiej w wykonaniu tych młodych ludzi (wiek gimnazjalny czy licealny). No chyba… będą startować do szkół aktorskich – myślę??
Spektakl ma tytuł „Księżniczka na opak wywrócona”. Przedstawienie to (dla mnie) przede wszystkim – myślę – krótki sprint przez historię nowożytnego teatru europejskiego. Teatr elżbietański, średniowieczne jarmarkowe przedstawienia, późniejsze europejskie, w tym polskie, komedie i dramaty, polegające na przebierankach, wcieleniu się w role innych osób… Słuchając tekstu na myśl przychodzą – dramaty Szekspirowskie… Podobny, w tłumaczeniach stylizowany na XVI, XVI wieczny - język, wieloskładnikowe zdania, porównania i metafory, quasi poetyckie ornamentacje, jakie znamy z sentymentalnych, romantycznych dzieł literatury pięknej… Rasowa krwista komedia pomyłek, świetnie zagrana…
            Nie bardzo nadążamy – z racji języka – za rozwojem akcji, czyli kto się przebrał, za kogo, dlaczego i z kim chce się ożenić (i po co…). Gra aktorska uczestników jest maksymalnie uwypuklona, o kolejnych wcieleniach postaciowych mówią nam skąpe elementy kostiumu. To jest współczesne – ma na celu edukację w lekkiej formie, oswojenie się z trudnym językiem dawnych sztuk scenicznych. Nie ma ciężkich długich sukien czy brabanckich koronek na strojach męskich… Księżniczkowatość postaci Diany to króciutka kolorowa baletowa sukienka z tiulów na dżinsach… (tutaj - szortach). Przy okazji – suknia zdobi czy szpeci?? Pytania aktualne od zawsze, nie tylko dla kobiet. Aktor zakłada dany element kostiumu i zdejmuje go po wygłoszeniu kwestii, zasiadając w przerwach między wejściami scenicznymi – na widowni, która bierze udział w spektaklu. Teraz, będąc znowu blisko aktorów, wdrażamy się w trudny język poezji dramaturgicznej dawnych epok… Bardziej je, dzięki aktorom, rozumiemy… Język jest rubaszny i dosadny jak u… Szekspira… Logiczny i dotykający sedna ludzkich ułomności, i praw rządzących od wieków motywami zachowań.
            Jak zawsze w pastiszu dramatu, komedii sentymentalnej, chodzi o miłość i komplikacje z nią, miłością, związane. Nie można być przyjętym za męża-żonę, będąc sobą (bo to za proste…). Jak bywa w dworskich intrygach, możliwy jest też awans społeczny z nizin do salonów dworu książęcego, wystarczy się przebrać za swoją panią. Założyć – jak w karnawale - maskę. Przebrać się za kupca z dalekich stron jeżdżącego po dworach, powiedzielibyśmy dzisiaj – komiwojażera sprzedającego towary (naiwnym księżniczkom). Dużą rolę gra też osobista… bezczelność (dzisiaj powiedzielibyśmy: bezkompromisowość i brak kompleksów związanych z brakiem wykształcenia).
Galeria typów ludzkich jak w prawdziwej dorosłej sztuce. Włoska matrona w czarnym welonie, typ kobiecej drapieżnej modliszki, autorytarnej dewocyjnej baby, aranżującej związki małżeńskie, w którą wcielił się z dużym talentem Igor Przybyła (także w inne postacie; każdy z aktorów gra ich kilka – są bardzo plastyczni!).
Jest (niestety) aktorski obowiązek porwać księżniczkę… Czy pobrzmiewają tu echa Don Kichota i Sancho Pansy Cervantesa, czy mi się zdaje… Albo ta scena…  Pałacyk myśliwski między Mantuą a Parmą, miejsce romantyczne, czy romansowne… tu się dzieje akcja. Gilete – sprytna służąca, dwórka, postać znacznie bardziej ciekawsza dramaturgicznie niż jej pani Diana – pełna wątpliwości, związana konwenansami. Gilete jest o krok od zastąpienia Pani w roli narzeczonej księcia. Powikłania akcji są przeogromne, taka jest konwencja tego typu klasycznej sztuki i tak mamy się, myślę, czuć My – widzowie. Najważniejsze jest, że AKTORZY (Igor Przybyła, Aleksander Buchowiecki, Gabriela Śmiłowska, Oliwia Kolasińska i Ida Vavon) panują nad sytuacją. Teatr klasyczny nam się niewątpliwie stworzył pomiędzy sceną a krzesłami widowni, w niewielkiej stosunkowo przestrzeni. I poezja jest w nim prawdziwa. Jak kwestia wygłoszona przy końcu – wszystko śnione jest, wszystko ze snu (romantycznego). Jak Dramat i Scena.
Tak się robi prawdziwą sztukę.

            Grupa Teatralna STARE KUROWO. Spektakl pt. „Moralność Pani Dulskiej”. Instruktor Jan Mierzyński.
Współczesne kostiumy, współczesny problem – dulszczyzna… Wszechobecna i zawsze aktualna… Mieszczańska rodzina żyjąca z wynajmu kamienicy, troje dzieci, kucharka i służąca Hanka, która zachodzi w ciążę z paniczem Zbyszkiem – sytuacja nie tak rzadka w XIX wieku, kiedy panny z gminu służyły w domach. Zadośćuczynieniem ze strony Dulskiej ma być kwota pieniężna, która ma skłonić Hankę do wyrzeczenia się roszczeń alimentacyjnych wobec rodziny Dulskich.
            STÓŁ rodzinny w salonie (saloniku) jest centrum akcji. To w Jego Obecności, czyli dla Rodziny, rozmawia się, a raczej wrzeszczy, o rodzinnych sprawach – w trosce, by sprawy niekoniecznie moralne nie były przedmiotem plotek… Tu się strofuje Hesię i Melę, dwie nastoletnie córki Dulskiej, by ćwiczyły lekcje na pianinie, wypytuje Zbyszka o jego nocne eskapady w klubach. Senior Felicjan Dulski krąży wokół Stołu w ramach spaceru do kościoła, milczący i zrezygnowany, uciekający (zwyczajem mężczyzn…) od krzyczącej wiecznie żony. Bo Dulska krzyczy – nie mamy dla niej wyrozumiałości, hipokryzja i obłuda, ciasny drobno mieszczański etos – z tym nam się kojarzy ta postać.
            Nikt nie chce się wyrwać z dulszczyzny. Ciotka dziewczynek namawia Zbyszka, żeby jednak nie żenił się z Hanką, ten po namyśle ustępuje, nie widzi dla siebie wyjścia poza kołtuństwo - bo urodził się w nim, w tym kołtuństwie.
Mela ucieka w melancholię i migrenę, Hesia będzie naśladować Zbyszka. Kołtuństwo nie zawęża się tylko do mieszczaństwa, ciotki Hanki twardo optują za odpowiednio dużą kwotą dla niej, by ta miała zabezpieczenie finansowe na całe życie. Jedynie Hanka zachowuje honor, nie obiecuje, że jej dziecko zrezygnuje z praw do dziedzictwa Dulskich, jak dorośnie.

Rada Artystyczna Ogólnopolskich Konfrontacji Teatralnych P’OKOT 2018, których organizatorem było Regionalne Centrum Animacji Kultury, we współpracy z Międzyrzeckim Ośrodkiem Kultury, w składzie: Ida Ochocka – aktorka i instruktor teatralny, Robert Czechowski – dyrektor Lubuskiego Teatru im. L. Kruczkowskiego w Zielonej Górze, Roman Krzywotulski – dyrektor Żarskiego Domu Kultury, założyciel i animator „Teatru Drewniana Kurtyna”, postanowiła jednogłośnie uhonorować wszystkie prezentacje teatralne, nadając im Laur Zwycięzcy oraz przyznać nagrody finansowe ufundowane przez Regionalne Centrum Animacji Kultury, statuetkę, dyplom potwierdzający otrzymany tytuł. Rada podziękowała Zespołom, instruktorom, pedagogom i opiekunom artystycznym za udział, za trud i wysiłek włożony w przygotowanie. Wręczono specjalnie przygotowane drewniane deski z grawerem. Bony upominkowe do księgarni BESTSELLER, ufundowane przez Starostę Międzyrzeckiego, otrzymali: KODOROŚLI, spektakl pt. „Siostry”, Julia Perzyńska, spektakl pt. „Ojczyzna moja jest prosiaczkiem” i  Teatrzyk Zielona Gęś, spektakl pt.Efemeryczny Smok”.
Patronat Honorowy nad wydarzeniem sprawowała Marszałek Województwa Lubuskiego Elżbieta Anna Polak, Narodowe Centrum Kultury, Starosta Międzyrzecki, Burmistrz Międzyrzecza, Instytut Teatru i Sztuki Mediów Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, wortal teatralny E-TEATR.PL prowadzony przez Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie. P’OKOT odbywał się w ramach Samorządowych obchodów 100 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.

Iwona Wróblak
listopad 2018
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz