POKOT Pierwszy…
P’OKOTU, czyli sPektali, aktOrów,
aKtywności, ruchu amatOrskiego, warszTatów, Dzień Pierwszy. Pierwszy dzień Ogólnopolskich
Konfrontacji Teatralnych P'OKOT, zorganizowanych przez Regionalne Centrum
Animacji Kultury w Zielonej Górze, we współpracy z Międzyrzeckim Ośrodkiem
Kultury. Trzydniowego spotkania twórców teatru, aktorów, pedagogów i artystów. Działaczy
ruchu amatorskiego.
W
roku 2018 P’OKOT jest organizowany w ramach Samorządowych obchodów 100-lecia
odzyskania przez Polskę niepodległości. Wydarzenie jest objęte patronatem
honorowym przez Narodowe Centrum Kultury, Marszałek Województwa Lubuskiego,
Starostę Powiatu Międzyrzeckiego, Burmistrza Międzyrzecza, Instytut Teatru i
Sztuki Mediów UAM.
Rozpoczęto od występu gościnnego naszego
Zespołu Tańca TRANS 1A, w pięknej choreografii „Niepodległa”. Zaczął się maraton
spektakli, po każdym – rozmowy, konsultacje…
Jak zachęcić do czytania literatury XIX
wiecznej? Może zaprosić czytelników-widzów do wnętrza książki? Uchylić ciekawskim rąbka tajemnicy umysłów XIX wiecznych ludzi,
przyjrzeć się, w jaki sposób myśleli, co czuli – by dostrzec oczywiste
podobieństwa z NAMI? Z kobietami. Z Kobietą, jaką Ona jest – od zawsze…
Nie wiem, czy to było celem sztuki pt.
Siostry” wystawionego przez Zespół „KODOROŚLI” z Dębna, woj. zachodniopomorskie.
Ale potrafiąca czasem nużyć rozwlekłość, niewspółczesność relatywnej, lekturowo
– szkolnej, psychologizującej literatury ubiegłego wieku stała się, dzięki
formule teatru, w którym widz jest wkomponowany w scenę, może bardziej strawna?…
Trzy odtwórczynie pełnokrwistych postaci
rodem ze sztuk A. Czechowa, które nie są
zawodowymi aktorkami – to z zawodu nauczycielki (języka polskiego i informatyki),
także prywatnie - siostry rodzone, co, myślę, ułatwiło im wcielenie się w role…
Kobietami są od dawna, teraz dostały dobry scenariusz i świetną opiekę reżysera
Anatola Wierzchowskiego.
O Kobiecie – rzecz. O rosyjskiej kobiecie,
tęskniącej (w XIX w.) za kosmopolityczną Moskwą i towarzystwem przystojnych
rosyjskich panów oficyjerów, jak
powiedzielibyśmy z polska… Kobiety (w tamtych czasach) wyemancypowane, Irina
jest nauczycielką – tęskniącą za miłością – ale obawiającą się (ma 24 lata)
staropanieństwa (może dlatego, że taka wykształcona…),
co nam się wydaje dzisiaj zabawne – ładna, młoda, inteligentna, wrażliwa,
ciepła kobieta – a jednak… Budzi to w Nas, widzach, sympatię. Dzisiaj też tak
bywa, że wartościowe kobiety pozostają długo same, to znaczy - bez męża…
Siedzimy na krzesłach-widowni, która
jest częścią Sceny (właściwie jesteśmy na scenie – tak skonstruowany jest
spektakl), możemy oglądać guziki na ich sukniach z XIX wieku, wysoko upięte
modne wtedy fryzury… Pryska na nas woda w balii, która jest centrum tego przedstawienia. Masza (również niezamężna – 28 lat, nauczycielka)
pierze w niej prawdziwe łaszki, w prawdziwej wodzie, potem płucze się w niej, w
tej balii, szklanki po (rosyjskiej
herbacie – z małego samowaru), przekąska zagryzana ciasteczkami, czy rodzinny z
siostrami obiad, który Masza zazwyczaj gotuje dla sióstr. Chodzą w koło tej balii jak wokół centrum swojego wszechświata rodzinno-społecznego, ich codziennego
sacrum myśli i marzeń, i zwierzeń siostrzanych. Jest – ta przestrzeń między balią a nami - Widzami, częścią milczeń – kiedy zapada sceniczna
ciemność i kobiety w swych długich sukniach stoją odwrócone do centrum-balii plecami. Milczeń na temat wszystkiego tego, czego
nie da się powiedzieć – mimo
obszerności tekstu scenicznego, co wiemy ze sztuk Czechowa, z prozy
Dostojewskiego i innych, kiedy słyszymy rosyjskie melodie... I z tego, co wiemy
o Nas Samych (z naszym genetycznym pokrewieństwem w obrębie Słowiańszczyzny), o
naszych dziewczyńskich marzeniach o miłości, o przystojnym oficyjerze, szarmanckim i prawiącym komplementy, który nas, być
może, porwie, w kolasie czterokonnej, albo porwie na balu do walca, czy coś w
tym rodzaju... Rozkocha… i się ożeni…
O obowiązku – mówi Masza, bardzo przekonująco
– wyjścia za mąż. Spełnieniu swojej
kulturowej roli żony (matki), narzuconej przez wielosetletni patriarchalny
system społeczny, któremu są posłuszne nawet (w większości) wykształcone i
emancypowane (po mieszczańsku jednak, bez przesady)
nauczycielki… Jak się okazuje – także, po prostu, kobiety… Dodam – kobiety miotające
się w swym małych i wielkich dramatach. Rozmawiające o mężczyznach –
nieobecnych…
Dziełem aktorek są wykreowane przez nie bardzo
sympatyczne postacie, mimo zaburzeń nerwowych jednej z sióstr, którą małżeństwo
z majorem rozczarowało. – Zamknęli duszę
jak fortepian i zgubili klucz do duszy – w piękny poetycki sposób mówi o
swych udrękach. Ma jednak siostry, ma
w nich ostoję… przychodzi do nich, piją przysłowiową rosyjską herbatę. Właśnie
tak, z ciepłem człowieczym, siostrzanym, wschodnią uczuciowością, nam się
kojarzą rosyjskie, czy ukraińskie, kobiety, koleżanki z pracy, znane z
kontaktów współczesnych. Kandydatki na dobre posłuszne żony, jak mówią
obcokrajowcy…
Miło jest patrzeć na tę sceniczną
rodzinkę. Kiedy w końcowej scenie, w po-milczeniu przedpodróżnym siadają na
kufrze. Kiedy w naturalny sposób rozpinają się z rzędów guzików sukiennych - gorsetu
sztafażu scenografii XIX wieku, i wchodzą do owej balii… My też jako widzowie czujemy się rodzinnie – gospodarze dopuszczają
nas do swoich ablucji. Jesteśmy więc częścią tej Rodziny. Rosyjskiej, słowiańskiej…
Lżej jest żyć Irinie, która już nie
wyjdzie za – niekochanego przecież – barona (zginął w pojedynku), i obowiązku
kobiecego, jak mówi jej siostra – nie wypełni… Trzeba żyć i wykąpać się przed podróżą… Czy jest to podróż do
mitycznej Moskwy, miejsca ich dzieciństwa, czy też w nową wersję siebie…
Po spektaklach ciekawe spotkanie z
instruktorem tańca ludowego. Lubuski Zespół Pieśni i Tańca im. Ludwika Figasa,
w strojach ludowych i szlacheckich. Taneczny wieczór z Niepodległą. Michał Kiszowara,
instruktor tańca ludowego - w mundurze ułana, z czakiem z orłem i napisem 4 – czyli
4. Pułk Ułanów, na głowie. Partnerka w sukni polskiej szlachcianki, według ówczesnej
dworskiej mody francuskiej i angielskiej. Dwoje młodych tancerzy w strojach
krakowskich. Tańczyć będziemy – zaproszeni są widzowie – tańce polskie: poloneza, krakowiaka, mazura oberka i
kujawiaka. Akompaniował Grzegorz Łukaszewicz.
Polonez czyli „chodzony”.
Taniec korowodowy wywodzi się ze środowisk wiejskich. Z czasem stał się, po
stylizacji, tańcem szlacheckim, z klasyczną figurą polegającą na ugięciu kolana.
Zupełnie inny jest mazur. Bardzo dynamiczny,
ognisty. Dość trudny, wymagający znajomości wielu figur tanecznych. Tańczyliśmy
jeszcze wiejskiego kujawiaka, który bywał
muzyczną inspiracją dla wielkich kompozytorów polskich…
Strój krakowski. Dziewczyna ma na
głowie wianek, co świadczy o jej panieńskim stanie. Mężatki miały na głowie czepiec,
który zakładano pannie młodej podczas oczepin.
Szyję dziewczyny zdobią czerwone korale na kryzie. Serdak był ręcznie wyszywany.
Spódnica jest kwiecista, z tiulowym fartuszkiem. Tancerz na głowie ma czapkę
krakowską z pawimi (takimi jakie zgubiono w „Weselu”) piórami, magicznie czerwony
akcent w stroju tancerza (podobno kolor odganiał złe moce) to wstążka po szyją.
Kaftan zdobił pas z kółeczkami. Spodnie są niebieskie, pasiaste. Do tego
skórzane buty z cholewkami...
Iwona
Wróblak
listopad 2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz