sobota, 8 czerwca 2019


Robert Czarniak – jestem zadaniowy…

            - Macie fantastyczną bibliotekę – mówi nam na wstępie Robert Czarniak… Kolejne spotkanie autorskie zorganizowane przez naszą Bibliotekę Publiczną, która ma zdolność wyszukiwania ciekawych ludzi. Zaproszony został kolejny fantastyczny człowiek… Robert Czarniak, mieszkający pod Poznaniem podróżnik – z zawodu cukiernik, jak mówi o sobie, kucharz wojskowy i piekarz (umiejętności bezcenne w każdej drodze), zawsze pragnący podróżować, nie tylko z kuchnią polową na poligonach…        
Robert Czarniak, stąpający twardo po ziemi, wojownik walczący – z powodzeniem, o zdrowie syna Joachima, który jest, jak mówi, najpierw jego przyjacielem, potem synem. Czarniak to Tata wczesny (w wieku 21 lat został ojcem), ale świadomy – to też cytat ze spotkania, myślę – pozazdrościć takiego Taty… Rehabilitacja (rowerowa) Joachima po operacji usunięcia guza mózgu, po której nastąpił paraliż dolnej części ciała, potem pionizacja chłopaka, czyli dwa i pół roku uporczywej pracy. Oddanie ojca dla syna… Jeszcze pojedziemy na rowerach do Ameryki Południowej i Australii – obiecał synowi. Jak przystało na mężczyznę, który obiecuje coś swojemu przyjacielowi, słowa dotrzymał…
Spotkanie w Bibliotece z człowiekiem dorosłym, który nie waha się sięgać po marzenia (podróżnicze). Człowiekiem, który osiąga kwalifikacje geografa (także akademickie) pokonując setki kilometrów na rowerze, czemu się dziwią australijscy farmerzy – na tej wielkiej wyspie, gdzie podróżuje się raczej - nie w ten sposób… Ale rower dla przyjaciela Roberta Czarniaka to rehabilitacja poszpitalna – wyprawy poprzedziły wycieczki i treningi rowerowe po Polsce.
 - Jak próbowałem dogonić kangury… To wielka wędrówka po siebie… Po promyk światła… W której ojciec i syn nawzajem się uczą od siebie (przede wszystkim przebywać ze sobą), gdzie syn dorasta i staje się – za sprawą ojca – mężczyzną… Niedawno Joachim ze swoją narzeczoną, przyszłą żoną, wybrał się, oczywiście rowerem, do Norwegii…
Lekcja geografii opowiedziana okiem rowerzysty, który wyrusza mając 85 kg bagażu w jukach, rozbijając w drodze 130 biwaków. Kilka razy dziennie klei opony podziurawione na australijskich drogach w Terytorium Północnym, z ich ostrym przeciwpowodziowym asfaltem, wozi ze sobą jedzenie w puszkach, a wodę – skarb w australijskich warunkach pogodowych – otrzymuje od okolicznych farmerów, których spieczone słońcem posiadłości są tak wielkie jak nasze województwa. W ich wielkiej epopei po obrzeżach tego najmniejszego kontynentu, gdzie krzaki palą się od piorunów, a pory roku są dwie – sucha i (bardzo) deszczowa, a kangury towarzyszyły im stale, podobnie jak węże (jest ich 120 gatunków), torbacze koala, jadowite pająki. Wspomina o wielkiej (i drogiej dla turystów) Rafie Koralowej, o Melbourne na południowym wybrzeżu. Aborygeni – mówi narrator, to dzisiaj ludzie opuszczeni przez rząd, bez pomocy…
W drodze poznają ludzi; w Ameryce Argentyńczyków – podobnych z mentalności (duże ego…) do Polaków, rozmawiają z nimi, z krawcami na ulicach, dowiadują się o kopalniach złota, o pracujących dzieciach... Lecą starą cesną nad połaciami państw Ameryki Południowej, górami Boliwii, poznają płaskowyż Wenezueli – bogatego w surowce kraju pogrążonego w kryzysie ekonomicznym. Autor opowiada o wejściu ich grupy na górę kominową, o brazylijskiej Manaus, Urugwaju, o tym jak odwiedzili La Paz, Buenos Aires, Indian Kuna, o przejrzystym Morzu Karaibskim – i o naszych bałtyckich plażach, rozległych i pięknych jak w niewielu miejscach na świecie… Jadą panamerykańską (przez obydwie Ameryki) autostradą – mając w plecaku, to cenna rada dla przyszłych podróżników, około 15 kg (dla mężczyzn) i 12 kg (dla kobiet), jako optymalny ciężar. Opowiada nam o florze amazońskiej, o wężach, niebezpiecznych kajmanach, świnkach kapibarach, delfinach słodkowodnych, innych endemicznych zwierzętach.
Wykopaliska archeologiczne, badania starożytnej kultury Majów, która w IX wieku naszej ery miała już miasta liczące ponad sto tysięcy mieszkańców, te wydarzenia, bardzo ciekawe, aktualnie się dzieją, wnoszą wiele wiedzy o dawnych cywilizacjach, których potomków widzi się na ulicach. Półwysep Jukatan – Honduras, Gwatemala, to kolorowy świat; Meksyk - państwo ze swoją stolicą o tej samej nazwie, wielomilionowa metropolia leżąca w kotlinie śródgórskiej na gruzach azteckiej warowni, której spuścizna kulturowa mówi o radości ze stanu po życiu (czyli śmierci) jako przejściu do innego świata…
Książka autora „Podróże do granic” powie nam jeszcze więcej, myślę, że będziemy ją mieli w Bibliotece, to autentyczny zapis przygód z antypodów, rowerowych przygód. Cenne obserwacje o florze i faunie, i ludziach, którzy są jej, Przyrody, częścią, opowieść o tym, jak i gdzie – przekracza się granice, zdawałoby się, ostateczne, bo fizyczne…

Iwona Wróblak
czerwiec 2019









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz