Robert Czarniak – jestem zadaniowy…
-
Macie fantastyczną bibliotekę – mówi nam na wstępie Robert Czarniak…
Kolejne spotkanie autorskie zorganizowane przez naszą Bibliotekę Publiczną,
która ma zdolność wyszukiwania ciekawych ludzi. Zaproszony został kolejny fantastyczny
człowiek… Robert Czarniak, mieszkający pod Poznaniem podróżnik – z zawodu
cukiernik, jak mówi o sobie, kucharz wojskowy i piekarz (umiejętności bezcenne
w każdej drodze), zawsze pragnący podróżować, nie tylko z kuchnią polową na
poligonach…
Robert Czarniak, stąpający twardo po
ziemi, wojownik walczący – z powodzeniem, o zdrowie syna Joachima, który jest,
jak mówi, najpierw jego przyjacielem, potem synem. Czarniak
to Tata wczesny (w wieku 21 lat został ojcem), ale świadomy – to też cytat ze spotkania, myślę – pozazdrościć takiego
Taty… Rehabilitacja (rowerowa) Joachima po operacji usunięcia guza mózgu, po której
nastąpił paraliż dolnej części ciała, potem pionizacja chłopaka, czyli dwa i
pół roku uporczywej pracy. Oddanie ojca dla syna… Jeszcze pojedziemy na rowerach do Ameryki Południowej i Australii – obiecał
synowi. Jak przystało na mężczyznę, który
obiecuje coś swojemu przyjacielowi, słowa dotrzymał…
Spotkanie w Bibliotece z człowiekiem dorosłym, który nie waha się sięgać po
marzenia (podróżnicze). Człowiekiem, który osiąga kwalifikacje geografa (także
akademickie) pokonując setki kilometrów na rowerze, czemu się dziwią australijscy
farmerzy – na tej wielkiej wyspie, gdzie podróżuje się raczej - nie w ten sposób… Ale rower dla przyjaciela Roberta Czarniaka
to rehabilitacja poszpitalna – wyprawy poprzedziły wycieczki i treningi
rowerowe po Polsce.
-
Jak próbowałem dogonić kangury… To wielka
wędrówka po siebie… Po promyk światła…
W której ojciec i syn nawzajem się
uczą od siebie (przede wszystkim przebywać ze sobą), gdzie syn dorasta i staje
się – za sprawą ojca – mężczyzną… Niedawno
Joachim ze swoją narzeczoną, przyszłą żoną, wybrał się, oczywiście rowerem, do
Norwegii…
Lekcja geografii opowiedziana okiem
rowerzysty, który wyrusza mając 85 kg bagażu w jukach, rozbijając w drodze 130
biwaków. Kilka razy dziennie klei opony podziurawione na australijskich drogach
w Terytorium Północnym, z ich ostrym przeciwpowodziowym asfaltem, wozi ze sobą
jedzenie w puszkach, a wodę – skarb w australijskich warunkach pogodowych –
otrzymuje od okolicznych farmerów, których spieczone słońcem posiadłości są tak
wielkie jak nasze województwa. W ich wielkiej epopei po obrzeżach tego
najmniejszego kontynentu, gdzie krzaki palą się od piorunów, a pory roku są
dwie – sucha i (bardzo) deszczowa, a kangury towarzyszyły im stale, podobnie
jak węże (jest ich 120 gatunków), torbacze koala, jadowite pająki. Wspomina o wielkiej
(i drogiej dla turystów) Rafie Koralowej, o Melbourne na południowym wybrzeżu.
Aborygeni – mówi narrator, to dzisiaj ludzie opuszczeni przez rząd, bez pomocy…
W drodze poznają ludzi; w Ameryce Argentyńczyków
– podobnych z mentalności (duże ego…) do Polaków, rozmawiają z nimi, z krawcami
na ulicach, dowiadują się o kopalniach złota, o pracujących dzieciach... Lecą starą
cesną nad połaciami państw Ameryki
Południowej, górami Boliwii, poznają płaskowyż Wenezueli – bogatego w surowce
kraju pogrążonego w kryzysie ekonomicznym. Autor opowiada o wejściu ich grupy
na górę kominową, o brazylijskiej Manaus, Urugwaju, o tym jak odwiedzili La Paz,
Buenos Aires, Indian Kuna, o przejrzystym Morzu Karaibskim – i o naszych
bałtyckich plażach, rozległych i pięknych jak w niewielu miejscach na świecie…
Jadą panamerykańską (przez obydwie Ameryki) autostradą – mając w plecaku, to
cenna rada dla przyszłych podróżników, około 15 kg (dla mężczyzn) i 12 kg (dla
kobiet), jako optymalny ciężar. Opowiada nam o florze amazońskiej, o wężach,
niebezpiecznych kajmanach, świnkach kapibarach, delfinach słodkowodnych, innych
endemicznych zwierzętach.
Wykopaliska archeologiczne, badania
starożytnej kultury Majów, która w IX wieku naszej ery miała już miasta liczące
ponad sto tysięcy mieszkańców, te wydarzenia, bardzo ciekawe, aktualnie się
dzieją, wnoszą wiele wiedzy o dawnych cywilizacjach, których potomków widzi się
na ulicach. Półwysep Jukatan – Honduras, Gwatemala, to kolorowy świat; Meksyk -
państwo ze swoją stolicą o tej samej nazwie, wielomilionowa metropolia leżąca w
kotlinie śródgórskiej na gruzach azteckiej warowni, której spuścizna kulturowa
mówi o radości ze stanu po życiu (czyli śmierci) jako przejściu do innego
świata…
Książka autora „Podróże do granic” powie
nam jeszcze więcej, myślę, że będziemy ją mieli w Bibliotece, to autentyczny
zapis przygód z antypodów, rowerowych przygód. Cenne obserwacje o florze i
faunie, i ludziach, którzy są jej, Przyrody, częścią, opowieść o tym, jak i
gdzie – przekracza się granice, zdawałoby się, ostateczne, bo fizyczne…
Iwona
Wróblak
czerwiec 2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz