środa, 7 października 2020

 

Na skwerku koło Ratusza zabytek z XVII wieku


Archeolog Monika Kaczmarek pędzelkiem doczyszcza odsłoniętą czarną smugę spalonego drewna. To pozostałości drewnianej ściany budynku z XVII wieku. W wykopie wyraźnie jest widoczna granica między twardą gliną klepiska - podłogi domostwa, a zewnętrzem.

Drewniane chaty oblepione gliną, z klepiskiem z gliny, często płonęły – mówi archeolog Hubert Augustyniak z Muzeum Regionalnego ze Świdnicy, prowadzący tu, razem z archeolożką Moniką Kaczmarek, nadzór nad inwestycją rewitalizacji zieleni.

Tkaniny z tego okresu rzadko się zachowują, muszą zaistnieć specjalne okoliczności... Tutaj zakonserwował je ogień... Pani Kaczmarek specjalizuje się w tkaninach z dawnych epok. Na odciśniętym w spalonej warstwie węgla fragmencie tkaniny widać wyraźnie tzw. splot prosty, to mogą być pozostałości worka na zboże. Znalezisko jest na tyle cenne, że zostanie delikatnie, z nadmiarem, wykrojone z podłoża, i posłuży jako negatyw do zrobienia odlewu w gipsie... Znalezione ziarnka będą badane w laboratorium. Worek być może stał na podłodze, albo mógł wisieć podwieszony do sufitu chaty, i spadł na klepisko w momencie pożaru.

Ta część plant nie była w późniejszym czasie podpiwniczona, dlatego w ziemi zachowała się, nie zniszczona późniejszymi wkopami, komora pieca z XVII wieku. Mimo zaplanowanych na głębokość tylko ok. 20-30 cm prac ziemnych zdecydowano się odsłonić głębiej – do dokumentacji i zdjęć – ten zabytek z czasów, kiedy Międzyrzecz nie był jeszcze murowany, a domy drewniane, oblepione gliną, regularnie płonęły w pożarach miasta, co tutaj widać po warstwie spalonej gliny, zbrylającej się pod wpływem wysokiej temperatury. By zmniejszyć zasięg tych pożarów w późniejszym okresie między poszczególnymi działkami budowano granice z cegły.

Próbuję sobie wyobrazić XVII wieczny piec... Mógł być podobny do wiejskich pieców jeszcze do niedawna istniejących na naszej wsi... Stał pośrodku izby. Wydłużony prostokąt z cegieł, obecnie stoi frontem do ulicy Kazimierza Wielkiego. Od strony ul. Rynek widoczny jest wlot do paleniska. Na zewnątrz oblepiony był umieszczonymi w glinie kaflami garnkowymi – w kształcie podłużnych otwartych na zewnątrz mis, okrągłych u góry. Z wierzchu kafle tworzyły zewnętrzną konstrukcję pieca, regulowały ciepło w środku; nadmiar temperatury oddawały na zewnątrz. Archeolog pokazuje mi grudy gliny z negatywami kafli. Piec pełnił też funkcje grzewcze. Zachowały się dwa niepotłuczone kafle garnkowe. Ułamki ceramiki, poczernione pod wpływem temperatury; w kolorze siwym i szarym, będą klejone, wzbogacą kolekcję Muzeum Regionalnego w Świdnicy.

W niewybranej jeszcze do końca komorze pieca widać drobne kości jakiegoś niedużego zwierzęcia, fragmenty żeber, może był tam pieczony, albo schował się czy wpadł w czasie pożaru do zawaliska pieca... Badaniem gatunku zwierzęcia zajmą się archeozoolodzy.

Znalezisko jest wstępnie datowane na XVII wiek... Pan Augustyniak mówi, że ziemia w tym miejscu, jako że miasto było lokowane w obrębie murów w 1248 r., zawiera z pewnością w głębszych warstwach kulturowych zabytki znacznie wcześniejsze...


Iwona Wróblak

październik 2020 r.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz