środa, 17 stycznia 2018

Łemkowie – nasi sąsiedzi międzyrzeczanie…


            Przyjechali z różnych stron naszego województwa, z wielu miast i wsi Gminy, do sali starościńskiej Muzeum międzyrzeckiego. Przyjechali na wykład dr Bohdana Halczaka – wykład o Nich, o ich (najnowszej) historii – i po to myślę – żeby się spotkać, bowiem jest  okazja ku temu wyśmienita. Też pewnie z ciekawości (ile jest oficjalnie wiadomo o ich historii…) Dr Halczak jest jednym z nich, także jego rodzina przyjechała tu – niedobrowolnie – w ramach tzw. Akcji „Wisła”. Akcji przymusowych wysiedleń ludności z terenów Bieszczad.  
            W 1947 r. przyjechali w bydlęcych wagonach, w asyście Wojska Polskiego. Witani byli niechętnie, posądzani o sympatię dla UPA – przez ówczesne władze Międzyrzecza, i podejrzliwie przez ludność – wieści o morderczych wobec Polaków działań Ukraińskiej Powstańczej Armii zrobiły swoje – i nieważne było, że wśród nich, rolników, większość stanowiły kobiety, dzieci i starcy, że pochodzili nie z tych rejonów, gdzie trwały walki, w końcu że sami często padali ofiarami walk, że historia rzuciła ich po prostu w oko cyklonu bratobójczej wojny. Polacy w Międzyrzeczu i okolicach po wojnie jeszcze długo mówili, że – z takimi sąsiadami - będą teraz spać… z przysłowiowym nożem pod poduszką…
            Trudne warunki bytowe mieli nasi Łemkowie u nas przez szereg lat. Aż do lat 70. nie mieli na własność budynków, co utrudniało normalne życie, a ziemię rolną - użytkowali. Imali się prac najemnych, część z nich wyjechała, do miast, na ziemie przodków, do Kanady. Długo byli pod lupą służb specjalnych, pisano o nich meldunki, bardziej aktywnych poddawano represjom, też torturom. Część Polaków nie rozumiała na przykład, dlaczego oni, Łemkowie, czy Bojkowie, chcieliby mieć posługę religijną w greckokatolickim obrządku, a nie w „naszym” – rzymskokatolickim…  Trzeba było przełamać też opór duchowieństwa. Uzyskali zezwolenie w 1958 r., powstała parafia Kościoła Grekokatolickiego. W tym roku parafia greckokatolicka obchodzi 60.lecie swego powstania. Cerkiew Świętych Cyryla i Metodego w Międzyrzeczu mieści się w dawnym kościele staroluterańskim z XIX w. przy ulicy ks. Piotra Ściegiennego 4.
Przetrwali te czasy – tak nakazywał rozsądek i realia polityczno- społeczne. Jednak działali wśród nich ludzie, społecznicy, którzy od początku pracowali nad zachowaniem przez społeczność własnej tradycji, kultury, tożsamości etnicznej – co przynosi, jak mówią mi obecne na potkaniu panie Łemkinie – dzisiaj owoce... Jest nimi na przykład coroczna, od kilkudziesięciu lat „Watra”, i inne cykliczne imprezy łemkowskie, spotkania z kulturą łemkowską, otwarte dla wszystkich, którzy chcą ja poznać.  Już w 1956 r. powstało Ukraińskie Towarzystwo Społeczno – Kulturalne (UTSK). Ważną postacią był działacz społeczny Michał Kowalski. Domagano się umożliwienia powrotów na ziemie uprzednio zamieszkiwane. Lata 90. ubiegłego wieku to masowa emigracja zarobkowa, unifikacja i widmo niebezpieczeństwa wynarodowienia i asymilacji. Dr Halczak przywiózł na spotkanie grubą książkę swego autorstwa, monografię o Łemkach, Bojkach i Rusinach – mam nadzieję, że będzie dostępna w bibliotekach, to kluczowa pozycja dla zrozumienia naszej lokalnej międzyrzeckiej kultury – jej bogactwa, różnorodności, i historii.
            Ponad 12.000 osób o przynależności ukraińskiej, łemkowskiej, po wojnie w rozproszeniu rozlokowano w różnych miastach i wsiach naszego regionu – celowo, by utrudnić im organizowanie się. W powiecie międzyrzeckim około 800 osób. Stanowiło to kilka procent całej populacji przybyłej ludności, z których prawie sto procent - skądś tu przyjechało… Od początku Łemkowie podlegali drastycznym ograniczeniom meldunkowym, które zelżały dopiero po odwilży w 1956 r. Dr Halczak cytował oryginalne donosy jednego z urzędników międzyrzeckich, z charakterystycznym dla czasów podejrzliwym stosunkiem do tej grupy imigrantów – imigrantów w ramach tego samego kraju… Karpaty, Łemkowszczyzna północna, Zakarpacie były częścią naszej Polski…
            Dzisiaj – mam nadzieję – wiedza o Łemkach jest obszerniejsza, i … odpolityczniona (?). Nad uprzedzeniami narodowymi góruje zwykła ludzka ciekawość. Niektórzy z nich przyszli na spotkanie w barwnych soroczkach, wyszywanych koszulach ukraińskich. Pośpiewaliśmy, kto umiał, kolędy ukraińskie – ton nadawał chórek kobiet z parafii grekokatolickiej, której proboszczem jest ks. Ernest Sekulski, zauważyłam, że zespół składał się z trzech pokoleń... Wierszyk po łemkowsku powiedział też Oskar - kilkuletni synek księdza Ernesta, a Lenka Soroka również zaśpiewała w swoim ojczystym języku – z akompaniamentem taty na akordeonie – kolędę łemkowską. Wsłuchiwaliśmy się w specyficzny łemkowski akcent, nieco różny od ukraińskiego. Spontanicznie z widowni wtórował kobietom jeden z naszych radnych – bardzo uzdolniony wokalnie… Widziałam jego oczami te zielone wzgórza wsi łemkowskich, ich bujną okolicę, z której musieli kiedyś wyjechać.  
            Dzisiejsza wieś Kwiecie, to, jak się dowiedzieliśmy, osada nazywana powszechnie kiedyś po łemkowsku Berezą – Wysoką Brzozą, poniemiecki folwark, który zasiedlili Łemkowie. Barwne opowieści o dawnych, sprzed przesiedlenia, czasach przekazywali starsi ludzie, by pamięć i tożsamość społeczności nie zaginęła.
Łemkowie, jedna z grup góralskich północnych Karpatów, powstali przez przemieszanie się osiedlającej się na dzisiejszej Łemkowszczyźnie ludności zachodniosłowiańskiej (polskiej i słowackiej), wschodniosłowiańskiej (ruskiej) oraz tzw. wołoskiej. Łemkowie zamieszkiwali obszary Karpat Zachodnich między Popradem a Osławą na północy oraz Osturnią a Laborcem na południu. Nazwa „Łemko” pojawiła się na początku XIX w. i wywodzi się od powszechnie używanego przez Łemków słowa „łem” (tylko, lecz). Łemkowie – według definicji - są ludem wschodniosłowiańskim, jak czytam w źródłach - grupą etnograficzną w takim znaczeniu, że zamieszkiwała określone terytorium i wyróżniała się zespołem właściwych sobie cech kulturowych, a także posiadała zarówno poczucie łączności ze sobą, jak i poczucie odrębności od sąsiadów. Łemkowie pozostają grupą o wyrazistej świadomości swej jedności i odrębności, własnym języku, stereotypach kultury i świadomości zbiorowej.

28. kwietnia 1947 r. Grupa Operacyjna „Wisła” rozpoczęła wysiedlanie ludności ukraińskiej z południowo-wschodniej Polski. Operacją dowodził gen. Stefan Mossor. Działania prowadzone były w sposób brutalny i bezwzględny. W ciągu trzech miesięcy na Ziemie Zachodnie i Północne przymusowo przesiedlono ponad 140 tys. Ukraińców. Zastrzelenie 28. marca 1947 r. wiceministra obrony narodowej gen. Karola Świerczewskiego w zasadzce zorganizowanej przez UPA dało doskonały pretekst dla uzasadnienia wysiedleń Ukraińców i zastosowania wobec nich zbiorowej odpowiedzialności. Powołana GO „Wisła” miała „rozwiązać ostatecznie problem ukraiński w Polsce”. Powierzono jej zadanie całkowitej likwidacji oddziałów UPA, przeprowadzenie „ewakuacji z południowego i wschodniego pasa przygranicznego wszystkich osób narodowości ukraińskiej na ziemie północno-zachodnie, osiedlając je tam w możliwie najrzadszym rozproszeniu”. Ewakuacja miała dotyczyć „wszystkich odcieni narodowości ukraińskiej z Łemkami włącznie”, obejmować  miała także mieszane rodziny polsko-ukraińskie.

Iwona Wróblak
styczeń 2018











            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz