wtorek, 1 stycznia 2019


Sportowo pożegnać stary rok…

            Wszystko zaczęło się 35 lat temu, było ich Pięciu - międzyrzeckich sylwestrowych biegaczy: Bronisław Kalisz, Tadeusz Świder, Roman Strzelczyk, Stanisław Odoliński i Andrzej Frabiński – w którego domu od kilku lat kończy się sportowo-sylwestrowa impreza, z tortem i okolicznościowym kieliszkiem noworocznego szampana. Bieg Sylwestrowy jest… międzynarodowy, bowiem najmłodszy jego uczestnik to 10. letni Miguel Enric Nocolau z Hiszpanii, którego tatę widywałam już w poprzednich latach w dniu 31.12. u Państwa Frabińskich, w sportowych dresach, synek już dorósł do uczestnictwa w naszym lokalnym wydarzeniu, rośnie nam drugie pokolenie europejskich gości na Biegu… 
Uczestniczył w wydarzeniu, jako nestor, najstarszy spośród grupy biegaczy „70 +” - Stanisław Skrzek. Ci najbardziej dojrzali panowie, jak zauważyłam, wnoszą rokrocznie tradycyjnie zdecydowanie najgłośniej słyszalny, śpiewny akcent do Biegu, i spotkania pobiegowego – w postaci pieśni o dziewoi, co wianki wiła…
            Tadeusz Świder, przewodnik turystyczny, znany z celnych i błyskotliwych wypowiedzi, zauważył słusznie poniekąd, że – nie sztuką jest, dla wielu, przebiec (nawet) 35 maratonów, sztuką jest – zorganizować 35 Biegów Sylwestrowych, w których rokrocznie bierze udział tak liczna grupa ludzi różnych zawodów.
            Zbiorka, zapowiadana w internetowych mediach, i w komunikacji szeptanej, zapowiedziana była w naszym urokliwym parku muzealnym, u stóp zamczyska. Rachmistrz z Klubu Biegacza „Piast” naliczył w ostatnim dniu starego roku 35. uczestników, także na rowerach. Pogoda grudniowa w tym roku była niezła, bez mrozu, wiatru i deszczu, czy śniegu, niektórzy z biegaczy powiedzieli nawet, że jest za ciepło… Nie raz w parku tej jesieni widywałam biegających, którym niższa temperatura, czy deszczowa aura, nie przeszkadzała bynajmniej w coniedzielnym rytuale samotnego przeważnie podziwiania międzyrzeckiej przyrody, w trakcie kontemplacyjnego truchtania po okolicznych szlakach i bezdrożach.
            Trasa Biegu liczyła około 7 km – pętla do kultowego już Dębu Michała, gdzie zatrzymywano się w celu odśpiewania (Michałowej?) kolędy, i z powrotem do dziedzińca zamkowego, co nie jest dużą ilością kilometrów dla naszych prawie wyczynowców. Jak powiedział pan Frabiński, chodziło o to, żeby sportowo pożegnać stary rok… Przebycie trasy zajęło wszystkim biegaczom mniej niż godzinę. Pierwsi, najszybsi, mający plany w przyszłości zawody maratonowe czy półmaratonowe, zameldowali się na mecie po ok. 32 minutach; Marcin Antczak - z 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej, Cezary Walkowski i Edwin Kuszczyk.
Chwilę poczekano na pozostałych uczestników sportowego sylwestrowego biegania, by razem – na zaproszenie Andrzeja Frabińskiego – udać się do posesji państwa Ewy i Andrzeja Fabińskich, mieszczącej się blisko muzealnego kompleksu parkowego. Kawa, herbata, szampan, i płonący fajerwerkiem tort z logo ‘2019, ciasta – przygotowane także przez panów, a i salonie jemioła pod żyrandolem, już czekały na biegowiczów. I Kronika, pieczołowicie uzupełniana co roku o relacje prasowe, zbiorowe pamiątkowe fotografie, i dokładne spisy imienne uczestników Biegu w danym roku. Tak tworzy się społeczna sportowa karta w dziejach naszej społeczności lokalnej, bardzo cenna rzecz, z której – na pewno - będą w przyszłości czerpać wiedzę historycy i regionaliści. Prezentowane było też wydawane branżowe pismo „Bieganie.pl”.
            To najstarszy w okolicy Bieg Sylwestrowy. Miła atmosfera, ciekawi ludzie, których łączy sport, w swojej większości amatorski. Bliscy znajomi od lat… Na ekranie, przy ciastku, kronika wideo o wspólnym bieganiu w większych półmaratonach i maratonach, w rónych miejscach. Ja rozmawiałam z biegaczem amatorem płetwonurkiem, słuchałam wrażeń z surfowania na falach Oceanu Indyjskiego, oglądałam zdjęcia z Malediwów, błękitne fotografie z wód otaczających podwodne tropikalne rafy koralowe, i alpejskie białe krajobrazy na stokach narciarskich… Sport ma jedno oblicze – jest nim uczestnictwo w wielkiej przygodzie z Naturą, gdzie wykuwa się – jak najdłuższą - sprawność naszego ciała i umysłu… Ta może polegać również na słuchaniu treli ptasich, czy szelestu spadających liści na alejach platanowych muzealnego Parku…  Według gustu.

Iwona Wróblak
styczeń 2019














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz