Sportowo pożegnać stary rok…
Wszystko zaczęło się 35 lat temu,
było ich Pięciu - międzyrzeckich sylwestrowych biegaczy: Bronisław Kalisz, Tadeusz Świder, Roman Strzelczyk, Stanisław Odoliński
i Andrzej Frabiński – w którego domu od kilku lat kończy się
sportowo-sylwestrowa impreza, z tortem i okolicznościowym kieliszkiem
noworocznego szampana. Bieg Sylwestrowy jest… międzynarodowy, bowiem najmłodszy
jego uczestnik to 10. letni Miguel Enric Nocolau z Hiszpanii, którego tatę
widywałam już w poprzednich latach w dniu 31.12. u Państwa Frabińskich, w
sportowych dresach, synek już dorósł do uczestnictwa w naszym lokalnym
wydarzeniu, rośnie nam drugie pokolenie europejskich gości na Biegu…
Uczestniczył w wydarzeniu, jako nestor,
najstarszy spośród grupy biegaczy „70 +” - Stanisław Skrzek. Ci najbardziej
dojrzali panowie, jak zauważyłam, wnoszą rokrocznie tradycyjnie zdecydowanie najgłośniej
słyszalny, śpiewny akcent do Biegu, i
spotkania pobiegowego – w postaci pieśni o dziewoi, co wianki wiła…
Tadeusz Świder, przewodnik
turystyczny, znany z celnych i błyskotliwych wypowiedzi, zauważył słusznie
poniekąd, że – nie sztuką jest, dla
wielu, przebiec (nawet) 35 maratonów, sztuką jest – zorganizować 35
Biegów Sylwestrowych, w których rokrocznie bierze udział tak liczna grupa
ludzi różnych zawodów.
Zbiorka, zapowiadana w internetowych
mediach, i w komunikacji szeptanej, zapowiedziana była w naszym urokliwym parku
muzealnym, u stóp zamczyska. Rachmistrz z Klubu Biegacza „Piast” naliczył w ostatnim
dniu starego roku 35. uczestników, także na rowerach. Pogoda grudniowa w tym
roku była niezła, bez mrozu, wiatru i deszczu, czy śniegu, niektórzy z biegaczy
powiedzieli nawet, że jest za ciepło… Nie raz w parku tej jesieni widywałam
biegających, którym niższa temperatura, czy deszczowa aura, nie przeszkadzała bynajmniej
w coniedzielnym rytuale samotnego przeważnie podziwiania międzyrzeckiej
przyrody, w trakcie kontemplacyjnego truchtania po okolicznych szlakach i
bezdrożach.
Trasa Biegu liczyła około 7 km – pętla
do kultowego już Dębu Michała, gdzie zatrzymywano się w celu odśpiewania
(Michałowej?) kolędy, i z powrotem do dziedzińca zamkowego, co nie jest dużą ilością
kilometrów dla naszych prawie wyczynowców. Jak powiedział pan Frabiński,
chodziło o to, żeby sportowo pożegnać
stary rok… Przebycie trasy zajęło wszystkim biegaczom mniej niż godzinę. Pierwsi,
najszybsi, mający plany w przyszłości zawody maratonowe czy półmaratonowe, zameldowali
się na mecie po ok. 32 minutach; Marcin Antczak - z 17 Wielkopolskiej Brygady
Zmechanizowanej, Cezary Walkowski i Edwin Kuszczyk.
Chwilę poczekano na pozostałych
uczestników sportowego sylwestrowego biegania, by razem – na zaproszenie Andrzeja
Frabińskiego – udać się do posesji państwa Ewy i Andrzeja Fabińskich,
mieszczącej się blisko muzealnego kompleksu parkowego. Kawa, herbata, szampan, i
płonący fajerwerkiem tort z logo ‘2019, ciasta – przygotowane także przez
panów, a i salonie jemioła pod żyrandolem, już czekały na biegowiczów. I
Kronika, pieczołowicie uzupełniana co roku o relacje prasowe, zbiorowe
pamiątkowe fotografie, i dokładne spisy imienne uczestników Biegu w danym roku.
Tak tworzy się społeczna sportowa karta w dziejach naszej społeczności
lokalnej, bardzo cenna rzecz, z której – na pewno - będą w przyszłości czerpać
wiedzę historycy i regionaliści. Prezentowane było też wydawane branżowe pismo
„Bieganie.pl”.
To najstarszy w okolicy Bieg
Sylwestrowy. Miła atmosfera, ciekawi ludzie, których łączy sport, w swojej
większości amatorski. Bliscy znajomi od lat… Na ekranie, przy ciastku, kronika
wideo o wspólnym bieganiu w większych półmaratonach i maratonach, w rónych
miejscach. Ja rozmawiałam z biegaczem amatorem płetwonurkiem, słuchałam wrażeń
z surfowania na falach Oceanu Indyjskiego, oglądałam zdjęcia z Malediwów,
błękitne fotografie z wód otaczających podwodne tropikalne rafy koralowe, i
alpejskie białe krajobrazy na stokach narciarskich… Sport ma jedno oblicze –
jest nim uczestnictwo w wielkiej przygodzie z Naturą, gdzie wykuwa się – jak
najdłuższą - sprawność naszego ciała i umysłu… Ta może polegać również na słuchaniu
treli ptasich, czy szelestu spadających liści na alejach platanowych muzealnego
Parku… Według gustu.
Iwona
Wróblak
styczeń 2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz