wtorek, 21 maja 2019


TRUPIĘGI – buty Leśmianowskie między światami


            Podziemia bastei zamkowej, gdzie sieć komórkowa nie działa… gdzie jest mistycznie i dziwnie. Za sprawą sulęcińsko-trzcianeckiego projektu -„Trupięgów”, w czasie II Nocy Kultury - także Leśmianowsko…

Ogromne wyczucie poetyki Bolesława Leśmiana. Muzyka wprzęgająca się, jak bajkowy powóz, w tę poezję; Katarzyna Gardziejewska – śpiew, Jacek Filipek – djembe, przeszkadzajki, Jacek Hryniewiecki – gitara, śpiew i Jurek Hippmann – gitara basowa, gitara akustyczna, śpiew. Klimat eksplozji twórczych inicjatyw sulęcińskiego „Klubu u Bulka”, gdzie jest luz i profesjonalizm, a do lektury pozakoncertowej – jak powiedziała mi Kasia – śpiewając poezję, się (efektywnie) zachęca.
Wszystko to, co się przeczuwa, czytając Leśmiana, klimatycznie i akustycznie, jest (było) na koncercie w bastei wyśpiewane. I zagrane. Żadna nuta nie była zbędna, a architektura przerw między słowami doskonale została zaprojektowana.
Djembe i dwie gitary klasyczne, nastrój końca ubiegłego wieku, koronki i świeczki. „Dwanaście ludzików” w klimacie baśni bezczasu, mitu i archetypicznych skojarzeń, jak daleko w przeszłość sięga moc intuicji tej poetyki… A to jest bardzo daleko. Czarne stroje wschodnich samurajskich bojowników, biała (jak giezło) samodziałowa suknia Kasi, Dakinia-Matka przemądra, jej skąpe w słowa, nieprzegadane pieśni. Leśmianowski wysoki ton. O Rzeczach, które są przekraczalne, n-wymiarowe, a ich poblask, i po-grom słowno muzyczny jest odwiecznymi prawdami. Jak fale rozchodzące się po wodzie, kiedy wrzuci się weń kamyk… Prawa chaosu uporządkowanego fizykalnie.
Jak rytm wszechczasowego umierania, będącego niezbywalną częścią procesu życia, tylko bardziej uniwersalnie rozumianego. Trupięgi to wszak buty z łyka do trumny, czyli ostatniego domu na tym świecie dla ubogiego (materialnie, czyli nieobciążonego nadmiernie dobrami). By człowiek, nawet ubogi, zachował godność, nawet w średniowieczu, tej epoce pełnej niezrozumiałych dzisiaj dla nas kontrastów, miał darowane sobie na ostatnią drogę trupięgi… Jak Charonowy pieniążek do (D)drogi, nasz majątek nam dany (by się wykupić – od zapominania/zapomnienia…) Tak jak na przestrzeni - pograniczu pamięci/niepamięci naszej jest obecny Leśmian. Jak Jest tym/czym śnimy, i co wiemy (o swoim śnie/snach), a poeta o tym pisze… A „Trupięgi” śpiewają
Ubogie buty to etniczność specyficzna dla Leśmiana, zapach liter, i między-liter, międzyfraz, charakterystyczna dla tego poety, tutaj wyraziście przedstawiona. W pieśni o romansie żebraczki i żebraka, społecznych wyrzutków, dzisiaj powiedzielibyśmy meneli – ich fizyczny głód (niedostatek jedzenia, wzajemnego pragnienia z-jedzenia się miłosnego…)
Dalej jest Kochanowska Urszulka, która trumiennie, renesansowo (rozsądnie) słownie i mentalnie, pamięciowo u swojego Ojca-poety nie umiera żałobnie-Bez-rodzica w wieku 30. staropolskich miesięciech, bo słyszymy ją, tę bolejącą rozpacz rodzicielską, u dalszego Ojca-Boga niebieskiego. Piękny napisany oryginalnym 13. zgłoskowcem utwór, trawestacja „Trenów”.
O wszystkim co ponadczasowe, chociaż bywa strasznym to doświadczenie ludzkie… Tadeusz Różewicz, jak pisali o nim, zarażony śmiercią, przez pobyt w nazistowskim obozie w czasie ostatniej wojny, i przerażeniem banalności umierania… Dołem kloacznym, jako miejsce pochówku, który – z braku odpowiednich dla istoty czującej ceremoniałów, szacunku dla odchodzenia - staje się nieświętym symbolem upadłości człowieka zadającego innym ludziom ból i śmierć. Różewicz przerażony relacjonuje, pisze wiersz-zapisek czasu pogardy. Z szacunku dla bólu, którego doświadczyli inni, on sam też, nie waży się oceniać słabości ofiary cierpiącej ból, jej być może rezygnacji, w imię przeżycia – z godności, która to wartość w obliczu czasu wojny przestawała dla wielu istnieć. Co należy – zrozumieć..(odczuć), i być może zrobili to ci, którzy byli świadkami (i ziemskie piekło przeżyli…)
Marność i wielkość istnienia, iście trupięgowo-średniowieczna...  Jak opowieść o dziewczynie, która się chciała utrudzić i krwią własną zbroczyć (i nas słuchających, czy czytających Leśmiana, tą krwią oczyścić…). Słabości i wielkości, wielki Cień, i blask jako ta sama moneta o dwóch obliczach. Leśmian obraca ją w palcach, czujemy tej Monety grubość w placach i tym samym przestrzenność widzenia świata. Wielki powrót do siebie i intuicyjnego, pradawnego poetycznego widzenia świata w jego wielu ważnych-mistycznych wymiarach, wiedza o naszej jedności z nim, którą to jedność jeszcze mają, czy mieli, Aborygeni
Jest Lala jednym z tematów songów. Pojemne w treści i stareńkie, z początków czasów bóstwo opcji matrylinearnej, starożytna zabawka i kultowy (trój)symbol, obejmujący w strasznych, i czułych, ramionach nasze ludzkie, a może też, jak myślę, wcześniejsze, jestestwo… Też jest zaśpiewana.
Powroty miłosne są zaśpiewane, i odejścia, delikatne konkluzje, że warto być ze sobą – z kimś (bliskim). Radosny Leśmianowski erotyzm, naturalny, bez hipokryzji. Rozmowa duszy, której się nie chce do nieba. Spotkania pierwszy raz w innym lesie, czyli z przeszłych wcieleń wspominki o osobach, które znaliśmy, tylko pamięć uszła ze śmiercią danej powłoki cielesnej… Bóg (chrześcijański) przeżył jawnogrzesznicę i uśmiechał się w tańcu z nią – znowu bogaty w filozofię skrót myślowy… Jej miłość (pieśń w rytmice bałkańskiej, z bogatą tradycją tego kręgu kulturowego) ją przeżyła, jak to zwykle u Leśmiana, u którego niewiele rzeczy umiera naprawdę… Co potwierdza dzisiaj nauka…
Koncert Leśmianowski „Trupięgów” - to jak pełne zachwytu i zdumienia wpatrywanie się w niebo (usiane gwiazdami), nasze zajęcie od setek tysięcy lat - ulubione. Poetyczne, misteryjne, tworzenie nowych światów – dla nowych bytów, bo to one mają pierwszeństwo do istnienia. Jak wieczność, która się toczy (kołem predestynacji). Powaga kosmosu, którego się nie lekceważy, odprysku/cienia kosmicznego bytu.
Leśmianowski duch wnikał w szpary między doskonale kopulastym sklepieniem podziemi bastei, teraz wspaniałym miejscem koncertowym, a kiedyś autentyczną salą tortur, jakie bywały w zamkowych piwnicach. Śpiewały z nami, po Leśmianowsku mówiąc, pogłosy pobytu w tej pięknej architektonicznie, o wspaniałych warunkach akustycznych, sali. Cicho, przywalone stuleciami, brzmiały potępieńcze w bastei krzyki uwięzionych… Królował w tym dniu Bolesław Leśmian.

Iwona Wróblak
maj 2019









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz