wtorek, 22 października 2019


Ewa Skrzek – Bączkowska w Centrum Rozwoju


            Centrum Rozwoju „Bliżej Siebie” na Kaczym Dołku (parterowe budynki po lewej stronie ul. Kazimierza Wielkiego - trasa na Gorzów Wlkp.). Późne popołudnie, raczej wieczór, sobota. Maleńkie krzesełka – ślad po cyklicznych sesjach muzykoterapii dla dzieci od 3. miesiąca życia... Maty, kocyki, odpowiednio wyprofilowane poduszki, jest nawet jedno najprawdziwsze łóżko. Można się przykryć, bo w trakcie relaksacji spada temperatura ciała. Dodatkowo włączony jest piecyk, chociaż na dworze od tygodnia trwa złota polska nadzwyczaj ciepła jesień.
            Zostałam zaproszona (w ramach prezentu urodzinowego...) przez Ewę Skrzek-Bączkowską – wykwalifikowaną muzykoterapeutkę, pracującą na co dzień jako nauczycielka w SOSW,  społeczniczkę przez lata pracującą dla głuchoniewidomych, na sesję relaksacyjną. Wita nas (jest kilka innych osób) widok, pięknie brzmiącego, jak się później okaże, gongu tybetańskiego, czekającego na Nas w sąsiedztwie rozstawionych w półkole mis tybetańskich – o różnych tonacjach, hinduskiego organowego shruti, marakasów, katabasów, janczarów, djembe, fujary, fletu indiańskiego, kijów deszczowych...
            Jest przede wszystkim Ewa... czeka na Nas. Równoważny w tym zespole muzycznym drewniany naturalny człowieczy instrument głosowy, i osobowość – jak mówi o sobie,  poukładana... Współgrająca. Jej uśmiechnięte oczy, uśmiech skierowany w stronę każdego człowieka, czy każdej istoty czującej, uśmiech który nie ma nic ze sztuczności...
            Każdy inaczej reaguje na dźwięki relaksacyjne. Zdarza się, że pomagają przepracować emocjonalne zaszłości. Na pewno pomagają – w trudnych czasach codziennej gonitwy i napięć w pracy – wypocząć i zrelaksować się. Zgromadzić nieco tego cennego kapitału...
            Każdy na macie układa się w wygodnej dla niego pozycji, przykrywa miękkim kocykiem i słucha muzyki... Tej szczególnej terapeutycznej, chociaż podobno takie właściwości ma też A. Mozart... Ja przyszłam dla Ewy, bo wierzę w Jej fachowość, i w ładunek empatyczny, który ma wybitne właściwości lecząco – relaksujące.
            Ewa jako pradawna, ciągle potężna, bo taka jest nasza psychika wyobrażeniowa, bogini pra-matka (jaką jest każda kobieta na pewnym etapie – tak sądzę...), w nastrojowo przyciemnionym pomieszczeniu krąży między nami jak starożytna szamanka, DOBRA wróżka... Jej muzyka NAS UKŁADA, każdego w swoim subiektywnym dla niego porządku. Tak zostały ustrukturalizowane instrumenty, których używa – w sposób, którego nauczyła się na stosownej uczelni w Czechach, u sprawdzonych mistrzów. To jedyne takie studia w Europie...
            Ewa stale się dokształca. Ja mówię, że stale pogłębia się w Niej ten Jej, coraz bardziej osadzony w sobie, uśmiech w oczach...

Iwona Wróblak
październik 2019


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz