Ewa Skrzek – Bączkowska w Centrum Rozwoju
Centrum Rozwoju „Bliżej Siebie” na Kaczym Dołku (parterowe budynki po lewej stronie
ul. Kazimierza Wielkiego - trasa na Gorzów Wlkp.). Późne popołudnie, raczej
wieczór, sobota. Maleńkie krzesełka – ślad po cyklicznych sesjach muzykoterapii
dla dzieci od 3. miesiąca życia... Maty, kocyki, odpowiednio wyprofilowane poduszki,
jest nawet jedno najprawdziwsze łóżko. Można się przykryć, bo w trakcie
relaksacji spada temperatura ciała. Dodatkowo włączony jest piecyk, chociaż na
dworze od tygodnia trwa złota polska nadzwyczaj ciepła jesień.
Zostałam zaproszona (w ramach
prezentu urodzinowego...) przez Ewę Skrzek-Bączkowską – wykwalifikowaną muzykoterapeutkę,
pracującą na co dzień jako nauczycielka w SOSW,
społeczniczkę przez lata pracującą dla głuchoniewidomych, na sesję
relaksacyjną. Wita nas (jest kilka innych osób) widok, pięknie brzmiącego, jak
się później okaże, gongu tybetańskiego, czekającego na Nas w sąsiedztwie
rozstawionych w półkole mis tybetańskich – o różnych tonacjach, hinduskiego
organowego shruti, marakasów, katabasów, janczarów, djembe, fujary, fletu
indiańskiego, kijów deszczowych...
Jest przede wszystkim Ewa... czeka
na Nas. Równoważny w tym zespole muzycznym drewniany naturalny człowieczy
instrument głosowy, i osobowość – jak mówi o sobie, poukładana... Współgrająca. Jej uśmiechnięte
oczy, uśmiech skierowany w stronę każdego człowieka, czy każdej istoty
czującej, uśmiech który nie ma nic ze sztuczności...
Każdy inaczej reaguje na dźwięki
relaksacyjne. Zdarza się, że pomagają przepracować emocjonalne zaszłości. Na
pewno pomagają – w trudnych czasach codziennej gonitwy i napięć w pracy –
wypocząć i zrelaksować się. Zgromadzić nieco tego cennego kapitału...
Każdy na macie układa się w wygodnej
dla niego pozycji, przykrywa miękkim kocykiem i słucha muzyki... Tej
szczególnej terapeutycznej, chociaż podobno takie właściwości ma też A.
Mozart... Ja przyszłam dla Ewy, bo wierzę w Jej fachowość, i w ładunek
empatyczny, który ma wybitne właściwości lecząco – relaksujące.
Ewa jako pradawna, ciągle potężna,
bo taka jest nasza psychika wyobrażeniowa, bogini pra-matka (jaką jest każda
kobieta na pewnym etapie – tak sądzę...), w nastrojowo przyciemnionym
pomieszczeniu krąży między nami jak starożytna szamanka, DOBRA wróżka... Jej
muzyka NAS UKŁADA, każdego w swoim subiektywnym dla niego porządku. Tak zostały
ustrukturalizowane instrumenty, których używa – w sposób, którego nauczyła się
na stosownej uczelni w Czechach, u sprawdzonych mistrzów. To jedyne takie
studia w Europie...
Ewa stale się dokształca. Ja mówię,
że stale pogłębia się w Niej ten Jej, coraz bardziej osadzony w sobie, uśmiech
w oczach...
Iwona
Wróblak
październik 2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz