sobota, 25 lipca 2015

Limboski solo czyli kameralnie w Kwinto

Sobotnie Kwinto, nie zawsze głośne, jak wielu myśli. Bywają tu nieodkryte jeszcze gwiazdy. Krzysztof Pawłowski (właściciel Klubu) zna się na  muzykach i muzyce, która tutaj bywa różna, ale zawsze dobra w swoim gatunku.
Bardzo kameralny koncert w Klubie Muzycznym „Kwinto”, takie też bywają. Po Dasmoonowym Afterparty spokojnie w Klubie, niszowa muzyka. Na  razie z głośników klimatyczne reggae, czekamy koncert.
Wystąpi wschodząca gwiazda naszej sceny - być może, to niewykluczone, że tak będzie... Osobowość, charyzma i (bardzo) dobry głos. Zanotujemy po  latach, być może, że Limboski był u nas, w międzyrzeckim „Kwinto”, kiedy nie był jeszcze tak sławny.
Limboski zakłada struny na gitarę. Limboski śpiewa – „taki ze mnie fajny gość, bo piję jak nie muszę, ale czy ktoś zna moją duszę… Kiedy ją znajdę (moją duszę) będę wiedział, że już nic nie muszę”. Prosty, zdawałoby się tekst, ale jest w nim kawałek mądrości, Duży kawałek, o perpektywie odnalezienia istoty człowieka, ja powiedziałabym – przeczuciu spokoju wynikającego z – oświecenia…
Drugi z kolei, w ostatnich tygodniach, koncert pod tytułem: rockowa poezja, w tym przypadku – postawiłabym raczej na określenie: sama poezja z  muzyką rockującą...(przekaz niebanalnych treści). Rockowa poezja, za sprawą dobrych, i bardzo dobrych, wykonawców.
Frazy poezji z gatunku absolutnej – „za miastem aniołów/czy ktoś mieszka”. Absolutnej literatury śpiewanej do muzyki, ekspresja SIEBIE, swojego wyznania filozoficznego, mocno już wyraźnego. Czarowny wieczór w „Kwinto”, o co ten przybytek nie podejrzewają niektórzy zwący się koneserami poezji bardzo poważnej... (czy jest taka?). Trochę bluesa Limboskiego – czemu nie? Limboski-blues jest bardzo dobry, klimatyczny, taki Missisipi…
Filozofia radości codziennej – tak nazwałabym swoistą liturgię wewnętrzną poety-pieśniarza, jakim już jest Limboski (czyli Michał Augustyniak). Akceptacji i afirmacji – i odwagi jej akcentowania… O kobiecie piękna fraza: „jedyne, co powinnaś mieć, to do kochania chęć…” Proste. Bezpośrednie.
Bluesowate, w sensie klarowności przekazu, teksty, lekki melodramat, jak to określa pewnie sam autor mówiąc o sobie w Internecie, według mnie – wrażliwość i bardzo duże możliwości głosowe. Celebracja miłości, ale nie ta sentymentalna, lecz zwykła na co dzień (marzenie kobiety), męska (też taka istnieje – na pewno), bliskości i czułości wynikającej z nie-oddalenia od osoby, którą się darzy uczuciem. Limboski  śpiewa: „NIE – dla wolności bez miłości…” Co za manifest! Jaki może być teatr miłości między dwojgiem ludzi, jak bardzo urokliwy…Utkany z nut subtelnych, i nie pozbawiony namiętności z tego tytułu - bynajmniej. Małe czary-mary w „Kwinto”.
Balladowo także jest. To będzie gwiazda, nasz gość w „Kwinto”.
Od niechcenia, zdaje się, napisane teksty. Limboski ma lekkie pióro. Celna w wymowie poezja szczegółu. Dotykanie spraw i rzeczy posuwistym delikatnym smagnięciem. Stosunkowo rzadka umiejętność. Razem z muzyką gitarową – materiał na przeboje…
            Nowe elementy, których dotąd nie słyszałam. Melodyka medytacyjna mantr. Oparta o naturalne alikwoty. Każdy dźwięk zbudowany jest   z  16 alikwotów. Alikwoty są tonami składowymi danego dźwięku o uporządkowanych częstotliwościach. „Jeśli gra jest o to, kto zaśpiewa piękniej”… Jeśli jest, to piękna jest ta gra… Wzruszają mnie te frazy poezji. Świat to kwiat i lotos – jako miejsce dla siebie, dodam ode mnie. Szlachetna gra, jesteśmy  w  niej do wzięcia. Pewne dźwięki są uniwersalne, jak struny wszechświata. Wystarczy podzielić je na alikwoty i ułożyć od nowa według swojego projektu.
Limboski dzięki swoim niepospolitym zdolnościom głosowym jest w stanie zaśpiewać jak buddyjska wielogłosowa sanga. Filozofia radości codziennej.
Znowu o miłości. „Wolność we dwoje/miłość we dwoje…”.  Bluesa trzeba śpiewać wyraziście, tak jest to też czynione. Didgeridoo na ludzki głos…Na  struny głosowe. Śpiewa: „Nic nie MUSZĘ-WSZYSTKO CHCĘ…” Urokliwa i przekonująca do siebie poezja – „cóż jest lepszego na świecie? (niż dwoje na  jednej planecie” – trawestuje mnie autor) i w dodatku: „bez szans na powrót” – dodam – i bardzo dobrze, że bez szans…
Smutek i refleksja bez rozpaczy: „Zapamiętajmy siebie bez wad” – cudowne… Przecież o to chodzi na świecie – to już moje.
Nie walczyć ze światem, bo „Piękno NIE MUSI walczyć, a gdy idzie to tańczy…” prawda, że śliczne? Ono, piękno (słów i muzyki), jest przeźroczyste  i  klarowane, niezamącone u Limboskiego. Trzy i pół oktawy głosu. Mam wrażenie, że Limboski zgodził się na Świat zastany (co jest najmądrzejsze…)  i  tym samym NIE WALCZY z nim. Bezpośrednie inspiracje muzyką hinduską, modlitewne (alikwotowe w znaczeniu szacunku dla sakralności pierwotnej ludzi) czyli piękne swoją niepospolitością. Nie lada uczta muzyczna w „Kwinto” do północy. W niej koncert na dźwiękach pierwszych…


Iwona Wróblak
maj 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz