Limboski solo czyli kameralnie w Kwinto
Sobotnie Kwinto, nie zawsze głośne, jak
wielu myśli. Bywają tu nieodkryte jeszcze gwiazdy. Krzysztof Pawłowski
(właściciel Klubu) zna się na muzykach
i muzyce, która tutaj bywa różna, ale zawsze dobra w swoim gatunku.
Bardzo
kameralny koncert w Klubie Muzycznym „Kwinto”, takie też bywają. Po Dasmoonowym
Afterparty spokojnie w Klubie, niszowa muzyka. Na razie z głośników klimatyczne reggae, czekamy
koncert.
Wystąpi
wschodząca gwiazda naszej sceny - być może, to niewykluczone, że tak będzie...
Osobowość, charyzma i (bardzo) dobry głos. Zanotujemy po latach, być może, że Limboski był u nas, w
międzyrzeckim „Kwinto”, kiedy nie był jeszcze tak sławny.
Limboski zakłada struny na gitarę.
Limboski śpiewa – „taki ze mnie fajny gość,
bo piję jak nie muszę, ale czy ktoś zna moją duszę… Kiedy ją znajdę (moją
duszę) będę wiedział, że już nic nie muszę”. Prosty, zdawałoby się tekst,
ale jest w nim kawałek mądrości, Duży kawałek, o perpektywie odnalezienia
istoty człowieka, ja powiedziałabym – przeczuciu spokoju wynikającego z –
oświecenia…
Drugi
z kolei, w ostatnich tygodniach, koncert pod tytułem: rockowa poezja, w tym
przypadku – postawiłabym raczej na określenie: sama poezja z muzyką rockującą...(przekaz niebanalnych
treści). Rockowa poezja, za sprawą dobrych, i bardzo dobrych, wykonawców.
Frazy
poezji z gatunku absolutnej – „za miastem
aniołów/czy ktoś mieszka”. Absolutnej literatury śpiewanej do muzyki, ekspresja
SIEBIE, swojego wyznania filozoficznego, mocno już wyraźnego. Czarowny wieczór
w „Kwinto”, o co ten przybytek nie podejrzewają niektórzy zwący się koneserami
poezji bardzo poważnej... (czy jest taka?). Trochę bluesa Limboskiego – czemu
nie? Limboski-blues jest bardzo dobry, klimatyczny, taki Missisipi…
Filozofia radości codziennej – tak
nazwałabym swoistą liturgię wewnętrzną poety-pieśniarza, jakim już jest
Limboski (czyli Michał Augustyniak). Akceptacji i afirmacji – i odwagi jej
akcentowania… O kobiecie piękna fraza: „jedyne,
co powinnaś mieć, to do kochania chęć…” Proste. Bezpośrednie.
Bluesowate,
w sensie klarowności przekazu, teksty, lekki melodramat, jak to określa pewnie
sam autor mówiąc o sobie w Internecie, według mnie – wrażliwość i bardzo duże
możliwości głosowe. Celebracja miłości, ale nie ta sentymentalna, lecz zwykła
na co dzień (marzenie kobiety), męska (też taka istnieje – na pewno), bliskości
i czułości wynikającej z nie-oddalenia od osoby, którą się darzy uczuciem.
Limboski śpiewa: „NIE – dla wolności bez miłości…” Co za manifest! Jaki może być
teatr miłości między dwojgiem ludzi, jak bardzo urokliwy…Utkany z nut
subtelnych, i nie pozbawiony namiętności z tego tytułu - bynajmniej. Małe
czary-mary w „Kwinto”.
Balladowo
także jest. To będzie gwiazda, nasz gość w „Kwinto”.
Od niechcenia, zdaje się, napisane
teksty. Limboski ma lekkie pióro. Celna w wymowie poezja szczegółu. Dotykanie
spraw i rzeczy posuwistym delikatnym smagnięciem. Stosunkowo rzadka
umiejętność. Razem z muzyką gitarową – materiał na przeboje…
Nowe elementy, których dotąd nie
słyszałam. Melodyka medytacyjna mantr. Oparta o naturalne alikwoty. Każdy dźwięk zbudowany jest z 16 alikwotów. Alikwoty są
tonami składowymi danego dźwięku o uporządkowanych częstotliwościach. „Jeśli gra jest o to, kto zaśpiewa piękniej”…
Jeśli jest, to piękna jest ta gra… Wzruszają mnie te frazy poezji. Świat to
kwiat i lotos – jako miejsce dla siebie, dodam ode mnie. Szlachetna gra,
jesteśmy w niej do wzięcia. Pewne dźwięki są uniwersalne,
jak struny wszechświata. Wystarczy podzielić je na alikwoty i ułożyć od nowa
według swojego projektu.
Limboski
dzięki swoim niepospolitym zdolnościom głosowym jest w stanie zaśpiewać jak
buddyjska wielogłosowa sanga. Filozofia radości codziennej.
Znowu
o miłości. „Wolność we dwoje/miłość we dwoje…”.
Bluesa trzeba śpiewać wyraziście, tak
jest to też czynione. Didgeridoo na ludzki głos…Na struny głosowe. Śpiewa: „Nic nie MUSZĘ-WSZYSTKO CHCĘ…” Urokliwa i przekonująca do siebie
poezja – „cóż jest lepszego na świecie? (niż
dwoje na jednej planecie” –
trawestuje mnie autor) i w dodatku: „bez
szans na powrót” – dodam – i bardzo dobrze, że bez szans…
Smutek
i refleksja bez rozpaczy: „Zapamiętajmy
siebie bez wad” – cudowne… Przecież o to chodzi na świecie – to już moje.
Nie
walczyć ze światem, bo „Piękno NIE MUSI
walczyć, a gdy idzie to tańczy…” prawda, że śliczne? Ono, piękno (słów i
muzyki), jest przeźroczyste i klarowane, niezamącone u Limboskiego. Trzy i
pół oktawy głosu. Mam wrażenie, że Limboski zgodził się na Świat zastany (co
jest najmądrzejsze…) i tym samym NIE WALCZY z nim. Bezpośrednie inspiracje
muzyką hinduską, modlitewne (alikwotowe w znaczeniu szacunku dla sakralności
pierwotnej ludzi) czyli piękne swoją niepospolitością. Nie lada uczta muzyczna
w „Kwinto” do północy. W niej koncert na dźwiękach pierwszych…
Iwona
Wróblak
maj 2015
maj 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz