środa, 22 lipca 2015


pARTyzant. Gitarowe granie poza normami

        Czym może być Gitara – w rękach Krzysztofa Toczko (pARTyzanta)?: multiinstrumentem wykorzystywanym do grania gitarowego. Gitara jest orkiestrą, nawet jeśli nie bywa filharmoniczna. Może być miłością, symfoniczną partyturą, która najpierw brzmi w głowie artysty – tak jest ze sztuką. 
Amelodyczność.
          Odsuwam ciężkie stylowe krzesło w „Kwinto”. Patrzy na mnie z gestem pozdrowienia ze ściennej fotografii kasiarz z Vabanku.
Trawestacje „Sommertime”, przepiękne. Trochę Carlosowo – Santanowskie, jeśli mogę tak nazwać, klimaty, początki i zakończenia, pARTyzant się za to nie obrazi… za powinowactwo z tamtym wirtuozem gitary.
          Utworek, pastiszowy, bo to lubi artysta, „Różowe zwierzę na PY?...”Znane frazy muzyczne z filmu, które są pretekstem, i inspiracją. Muzyka filmowa jako źródło bogactwa dźwięków już ułożonych, wiemy o tym, że kompozycje filmowe bywają wybitne. A wszystko, żeby udowodnić, i cieszyć się z tego dowodu, jak wiele gitara może, a może bardzo wiele – jakby, myślę, nie było na świecie innych instrumentów… No jest jeszcze perkusja, na  której gra syn Krzysztofa pARTyzanta Mikołaj. Rodzinna orkiestra.
          Utwór „Chrząszcz”. Cóż może w nim być innego niż chitynowatość odnóży w odgłosach ocierania się o powietrze sektorów chrząszczowego pancerzyka? Szumów owadzich przebierań odnóżami w termitierach i na ścieżkach do nich prowadzących? Fascynacja – tu muzyczna/gitarowa - ROJEM jako organizacją społeczną z jego (groźnymi) konsekwencjami – czy dziedziczymy, być może, naszym kodem zwyczaje tego bardzo starego ewolucyjnie gatunku? A może sami wnosimy doń wkład swoimi – już bardzo ludzkimi (?) zwyczajami rodem z podmiejskich faweli… Tekst (niezły) też jest - do  piosenki, jak najbardziej usprawiedliwiający taką interpretację, ale mnie fascynuje muzyka… Chitynowa. Widziałam to obrazowane za pomocą tanecznych układów choreograficznych, to chyba było prostsze, a może nie??
Znowu transkrypcje na dwie gitary znanych standardów muzycznych. Wokal Janis Joplin w tle jako inspiracja do napisania kompozycji. Pytałam po koncercie Krzysztofa o powód takiego wyboru – Janis się spalała na scenie, była samym śpiewaniem, weszła do historii wykonań pieśni… Tak jak inni wokaliści. Myślę, że Krzysztof też się spala. Widziałam/słuchałam go na scenie, BYŁ dla swojej gitary/muzyki - i tylko dla niej.
           Perkusista mu towarzyszy. Po chwili odkłada pałeczki i gra rękami – narzędzia nie są mu potrzebne do gry. Krzysztof mi potem mówi, że sam – dotykając BEZPOŚREDNIO palcami strun ma z nimi kontakt bez sztucznych pośredników (inaczej niż klawisze fortepianu), jest z nimi połączony, powiedziałabym – nerwy, jakimi stają się struny, stają się przedłużeniem jego osobistych neuronów, dwa gryfy - dwa mózgi u Krzysztofa, jak ktoś powiedział, dwie (obydwie) być może lewe półkule mózgowe w stanie pobudzenia nieustannego. Twórcza energia ze sceny. Trzynaście strun (siedem plus sześć), ciekawe współbrzmienia – jak mówi Krzysztof - można dzięki temu osiągnąć. Jeszcze opowiada coś o bardzo specjalnych przystawkach,  jakie mają jego gitary, dla mnie - pARTyzantowe brzmienia… 
          Trawestacja bluesowa, najistotniejsze rzeczy z klimatu bluesa. Kompozycja do tekstu o nie-mówieniu słowa: dziękuję, na jego artykulację może zabraknąć czasu, zabierze go śmierć człowieka nieuleczalnie chorego. Opowieści ze stosownym subtelnym klimatem muzycznym. 
Teatr filmowy kina niemego i Charlie Chaplin – kolejna inspiracja. Ilustrujący fragment filmu i jego tragikomizmem/śmiesznością i mistrzostwem aktorstwa wybitnego komika. Krzysztof sam pisze muzykę, to uaktualnienie (muzyczne) historii światowej sztuki kinowej. Teatr i muzyka - dwie równoprawne części filmu niemego, mowy ciała i mowy nut – tu w hołdzie Chaplinowi służebnej, nie gorszej niż tamta pierwotna. Wehikuł czasu do  początku lat ubiegłego wieku? Integrowanie się ze sztuką jako taką.
Jeszcze o perkusji. Cajon to pierwotnie skrzynka zbita z cienkich desek, używana była to noszenia kawy na plantacjach, Indianie używali jej do  grania. Drewno ma swoje dźwięki, które można wykorzystać, trzeba tylko instrument (i perkusistę) odpowiednio wyeksponować (co się czyni), i bawić się rytmem, który jest w głowie młodego artysty. Drewnianość. Niemelodyczność brzmieniowa drewna. Melodia nie jest sztuką? Dźwięki nie są melodią? Czym są?... Emanacją, emocjami, czymś głębszym intencjonalnie niż psychologia, może psychomuzyką? artmuzyką, artsztuką. Twórczością.
          Jazzowe kawałki na gitarowo. Jest nawet zorba grecka (którą tańczą ludzie pod sceną). Gitara wykorzystywana jako cymbały i instrumenty klawiszowe przez rodzinny pARTyzancki tandem, Ona – Gitara i granie na gitarze w umysłach muzyków, i my słuchacze. Przed koncertem były warsztaty gitarowe, po koncercie jam session (też dobry), można grać na tym instrumencie nawet uderzając w struny ołówkiem, wystarczy sobie wyobrazić przekazywanie swoich osobistych dźwięków, podobnie jak z trafianiem strzałą do celu – kwestia wizualizacji – czy tak jest/bywa z muzyką? Reggae. Celebrowanie muzyki, celebrowanie gitary i teatru dźwięków w pięcioliniach. Wymyślanie sposobów użytkowania instrumentu.
Nie ma żadnych ram dla muzyki, żadnych izmów, podziałów na takie czy inne style. Muzyka jest jedna? Już to słyszałam…
Iwona Wróblak
październik 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz