poniedziałek, 18 czerwca 2018


Czekając na rybę…

            – No nie bierze, coś tam czasem chwyci… Konrad, kilkuletni wędkarz, z tatem nad Obrą, trzyma zawzięcie wielką wędkę. Potem się okaże, że kilka  rybek jednak się namówi do zamieszkania na chwilą w pojemniku... Muszą być w dobrej formie, żeby w zdrowiu i życiu wrócić z powrotem do akwenu, co jest powszechne stosowane w zawodach wędkarskich, i co nakazują przepisy. Tata daje synowi bezcenne rady – połóż wędkę niżej, i jeszcze raz (zarzuć) …
Młode (bardzo młode) pokolenie uczy się trudnej sztuki wędkowania, także dziewczynki… Stanowiska wędkarskie ustawione są na brzegu Obry od strony miasta na wysokości Liceum Ogólnokształcącego w Międzyrzeczu. Dzieci mają kamizelki ufundowane przez sponsorów – Towarzystwo Ubezpieczeniowe „Prudential”, najlepsi dostaną nagrody (akcesoria wędkarskie), srebrzyste pucharki dla zwycięzców. Odblaskowe kamizelki i sprzęt przydadzą się w następnych rodzinnych wypadach rybnych...
Rodzinne Zawody Wędkarskie zorganizowała Fundacja „Pomagamy” - Łukasz Zaborowski i Agnieszka Jóźwiak, wraz z PZW Kołem Wędkarskim Nr 1 – prezes Jerzy Salej jest na miejscu, razem z Kazimierzem Wrębelem, Tadeuszem Rodziewiczem i Andrzejem Ganiczem.
Ciepły parny dzień, niedziela, dobry moment, żeby z rodziną, i wędkami, pobyć nad rzeką.
            Zanęty, przynęty, ich rodzaj zależy od gatunku ryby, i według uznania wędkarza –  informuje mnie z poważną miną jeden ze (starszych) wędkarzy. Dość wysokie ciśnienie  zbytnio nie powinno przeszkadzać na drobnicę, z dużą rybą może być gorzej.
            Andrzej Ganicz, jak mówi o sobie, łowi od 5. roku życia (!)… tj. od 50 lat, wtedy łowił wędką leszczynową - ukleje,  kiełbiki i wzdręgi, czyli, z rosyjska, jak mawiało pokolenie przesiedleńców zza wschodniej granicy – krasnopióry, śliczne czerwone rybki. Ogromne doświadczenie... Jak to bywało z Obrą onegdaj? To rybna rzeka. Kiedyś jeszcze bardziej rybna, były tu w latach 60. organizowane zawody „Złota rybka”…  Za Niemca, ślady widoczne do dzisiaj, były wmurowane 3 progi na rzece, spiętrzały nieco nurt. Przed nami na drugim brzegu resztki drewnianej poniemieckiej przystani, szkoda że dzisiaj nie remontowanej, chociaż stan wody jest niski… Piękna rzeka, potencjał rekreacyjno – turystyczny niewykorzystany… Na starych pocztówkach z Mezeritz letnie życie mieszkańców na Obrą kwitło…
Ganicz jest strażnikiem społecznym. Pilnuje, by kłusownicy (wędkarze nie posiadający Karty wędkarskiej) nie łowili w sposób niedozwolony, ryby mają swoje wymiary ochronne określone dla danego gatunku. Nie łowi się też sztuk tzw. zarodowych. Pogoda jest stabilna, ryby powinny brać, ale z braku opadów stan wody jest niski, i rzęsa na wodzie…
            Gatunków ryb dużo tu pływa. Pan Ganicz wymienia z pamięci – płotki, klenie, bolenie, jazie, jelce, krąpie, z większych – sumy, sandacze, liny, leszcze. Najprościej jest złowić uklejkę – to mała rybka, która poluje na muszki fruwające nad wodą.
            Sponsorzy zadbali też o wikt i napoje, soczki owocowe. Kiełbaski fachowo się smażą na grillu, będzie za chwilę częstowanie wszystkich uczestników.
Czas przepisowy wędkowania się kończy, pora na sędziów, którzy z wagą wyruszają na stanowiska. Pomiary są starannie zapisywane, a piękne dyplomy Uczestnictwa wypisane już czekają. Najlepsze były (młodziutkie) kobietki… Kilkuletnie Hania Grabas i Hania Platokos zwyciężyły! Trzecie miejsce zajął Filip Pająk. Najmłodszy wędkarz, malutki Kamil Łunkiewicz, jeszcze by prawdziwej wędki nie udźwignął, ale za to dzielnie mamę trzymał rączką za spódnicę, no i wytrwał kilka godzin, łyknął też być może z mamą i tatą rodzinnego Obrzanego wędkarskiego bakcyla…
           
Iwona Wróblak
czerwiec 2018


























8 komentarzy: