O kulturze Drogi i wychowaniu dla dialogu
Spotykajmy
się na szlakach naszych dróg w miejscach – małych spraw… Codziennych
aktywności. Możliwość porozumienia się między (nieprzyjaznymi) plemionami jest
(prawie) niemożliwa… Idźmy więc, mówi pan Czarnuch, wieloletni pedagog,
nauczyciel w szkole średniej w Witnicy, idźmy
razem: do fryzjera, do sklepu… Na poletko dialogu, gdzie krzyżują się nasze
osobiste historie (rodzinne-plemienne). Idźmy tam nie PRZEZ PRZYPADEK, IDŹMY
intencjonalnie…
…
Móc dotykać historii z różnych stron. Czyli uczyć się historii.
Zbigniew Czarnuch (ur. 1930) – historyk,
pedagog, działacz społeczny, w 2009 r. za działanie na rzecz porozumienia
polsko-niemieckiego otrzymał ufundowaną przez Niemieckie Forum Kulturalne ds.
Europy Wschodniej nagrodę im. Georga Dehio (Georg-Dehio-Kulturpreis). Zainicjował
Utworzenie Polsko-Niemieckiego Stowarzyszenia „Pro Europa Viadrina. „Międzyrzecz – nadal bastion, czy – brama…”
- to tytuł wykładu, z którym gościł, w starościńskiej sali portretów
trumiennych w Muzeum Ziemi Międzyrzeckiej im. Alfa Kowalskiego, gdzie cenne
artefakty są świadectwem współistnienia w dawnej, II Rzeczpospolitej, i
współoddziaływania na siebie, kultur pogranicznych, właściwych dla specyfiki
naszej małej międzyrzeckiej, i okolicznej, ojczyzny.
Wracamy do tej idei, obecnie. Stworzenie
instytucji samorządu terytorialnego w 1989, miały wielkie znaczenie dla idei
tożsamości regionalnej. Dla naszego, zmieniającego się w czasie, obrazu-sposobu
zaistnienia w kulturowym krajobrazie przestrzenno-historycznym, z jego historią
zastaną i tworzoną przez nas, jako - inspiracja do tworzenia własnego twórczego
aktu-świadectwa bytności. Gdzie nakładają się na siebie, jak obwarzanki, tytuły
tożsamościowe; Punkt widzenia osobisty, rodzinny, lokalny, regionalny, wreszcie
narodowy… Jak w pieśniach ludowych, w ich wielkiej archetypicznej mądrości – najpiękniejsza jest moja kraina (nawet z czysto estetycznego punku widzenia…)
Prawa i podmiotowość człowieka dotyczy
nie tylko jego życia osobistego, ale także miejsca w społeczności – globalnej,
regionalnej. To etapy wrastania w społeczeństwo-region-państwo-planetę.
Mamy skomplikowaną epokę. Zanika regionalność stroju, ubrania, w jakim
pokazujemy się ludziom, będąca kiedyś wyznacznikiem przynależności do ziemi i danej
kultury. Wraz z unifikacją kulturową problemem coraz większym staje się
wyobcowanie. Nie jesteśmy - jak kiedyś – razem z innymi, jesteśmy.. samymi dla siebie… Budujemy, za pomocą
lęku (związanego z brakiem punktu odniesienia osobistego), ściany - nie tylko materialne, i zubożeni w ten sposób uciekamy w
zachowania stadne, bardzo niebezpieczne. Pytanie o tożsamość nabiera cech
dramatycznych… Z dominującym coraz powszechniej
przekonaniem, że nic od nas nie zależy. Paradoksalnie dzieje się tak w dobie
łatwego przenoszenia się z miejsca na miejsce, zacierania (politycznych)
granic.
Móc
dotykać historii z różnych stron. Nawet sytuacje w swoim życiu widzimy na różnych
etapach ich zrozumienia nieco odmiennie. Interpretacja zdarzeń zależy od
nastroju, wychowania, nauk, jakie odbieramy w naszej podstawie programowej
aplikowanej przez system szkolnictwa.
Nasza historia narodowa (przynajmniej
tradycja obchodzenia rocznic nieudanych powstań) obfituje w szczególnie
niekorzystne na zrównoważonego rozwoju emocjonalnego naciski na świętowanie martyrologii
narodu polskiego. Wiele wybitnych umysłów przestrzegało przed zduszeniem przez
klasycznego Polaka (-katolika) - człowieka
w Nim… Ponad stuletni czas zaborów zaowocował rezygnacją z kultywowania regionalizmu
na rzecz idei narodowej, zagubiliśmy ważną sprawę, swój heimat – w czasach, kiedy społeczeństwa europejskie stopniowo
wracały do koncepcji landów,
pielęgnowania regionalizmów. Chodzi o wspólnotowość, wspólne gospodarzenie na
ziemi, gdzie mieszkamy, odpowiedzialność za nią, troskę o jej rozwój gospodarczy,
która jest możliwa tylko wtedy, kiedy czujemy
się właścicielami, zarządzającymi, patrzymy na nią jak na własny dom i
podwórko.
Międzyrzecz ma Towarzystwo Historyczne, pasjonatów
regionalistów zajmujących się kulturą naszej ziemi. Słyszałam nieraz, bywając
na sesjach historycznych, pytanie – jak zachować się wobec niepolskiej zastanej
spuścizny kulturowej (nie u-tracić, jako obolały swą polskością patriota swojej tożsamości…)
Istota odrębności małej ojczyzny – wobec
tej wielkiej… Pan Czarnuch mówi, że w
patriotyzmie, jako emocji związanej z Ojczyzną, można wyodrębnić ojczyznę
prywatną najbliższą – jak zapachy, smaki (kuchnia), pieśni (kojarzone np. Chopinem,
Moniuszką), w następnej kolejności są nią emocje osobiste, przyjaźnie, i nienawiści…
potem krajobrazy, otoczenie i melodia języka ojczyźnianego.
Pan Czarnuch mówi o ojczyźnie ideologicznej, rozumianej najpierw jako wierności
suzerenowi, księciu, królowi, religii – dogmatom, potem premierowi, rządowi,
prezydentowi… Dzisiaj podszeptom rządowych PRowców, prasy, urzędników. Ponadczasowe
uprzedmiotowienie poddanego… – Dopóki
nie przyjdą ci apostołowie nienawiści,
jesteśmy podmiotami – powiedział pan Czarnuch… Tymczasem w małej ojczyźnie
liczy się to, co człowiek pozostawi po sobie trwałego, w procesie tworzenia nawarstwiających się kultur przynależnych
zmieniającym się organizmom państwowym – swój imiennie nazwany (dla potomności) dom, fabrykę, park.
Ojczyzna
to wielki zbiorowy obowiązek (C.K.Norwid). Jako porównanie tych
dwóch zjawisk pojmowania ojcowizny –
jako pamięci doznanych (zbiorowo) krzywd, i pamięci o osobach, które pozostawiły
po sobie obiekty kultury materialnej… Czyż one muszą się wykluczać? Po raz
kolejny – Móc (mieć narzędzia, by) dotykać historii z różnych stron. Historii, która
jako ta, która JUŻ się wydarzyła, ma (i miała) różne oblicza.
Polska historia miała takowe oblicza –
zwykłe (oprócz heroicznych), niepiękne również, które zostały skwapliwie
(dlaczego nie?) zapisane w wersjach pamięci dziejowej narodów naszych sąsiadów
(ich historii ideologicznej). Wiedza o rewersie tego (polerowanego ciągle) medalu
jest ważna, by ustrzec się wąskiego polonocentryzmu, który przecenia tożsamość
narodową zaniedbując idee współpracy społecznej. Szacunku dla różnorodności,
przenikania się, czy istnienia odrębnego, kultur i religii, które warunkują ekonomię
i szybki rozwój gospodarczy. A ten następuje przede wszystkim lokalnie, ma swoje
oblicze w zamożności kieszeni obywatela, jego poczuciu zadowolenia, w otoczeniu
sąsiedzkim, gdzie się dobrze czuje.
W Witnicy, szukając pomysłu na
tożsamość, i wyróżnienie (mające oznaczyć tę małą miejscowość na mapie Europy,
i przyciągnąć turystów) pan
Z. Czarnuch w latach 1994-1995 stworzył Park Drogowskazów i Słupów Milowych
Cywilizacji – to historyczne ślady traktu hanzeatyckiego, praojca idei unii handlowej
Europy… W tej chwili (po 2015 r) po Parku nie ma śladu, został zastąpiony
wyglądającym wroga przez lornetkę polskim ułanie na koniu… Mamy nadzieję, że to
sytuacja przejściowa, historia zatacza koła i elipsy, a nasz Międzyrzecz – czy będzie
bastionem, czy bramą??? Zależy to, myślę, tylko od naszych (i naszych włodarzy)
umysłów…
Jeszcze raz ważne pytanie: która
tradycja powinna dominować w przekazie pokoleniowym – pamięć krzywd czy pamięć zobiektywizowana,
gdzie każda ze stron ma swoje racje. Inaczej: Pamięć – czy kult pamięci? Fakty historyczne funkcjonują w
strukturach. Są jak piaski ziemi otulające leżące w nich klejnoty –
doświadczenia… Gdzie każdy fakt zaistniały w naszej pamięci jest poprzedzony wartością (jaką mu nadajemy). Struktury są,
mogą być daną sytuacją towarzyszącą wydarzeniu, naszym wychowaniem, otoczeniem
kulturowym, i póki nie staną się symbolem (!), są negocjowalne…
Zadanie
pedagoga społecznego, jak je pojmuje pan Czarnuch – to znaleźć dla każdego
poletka, gdzie spotykamy się my, różnoplemieńcy, z własną historią (prawdziwych
dla nas) krzywd. Miejsca, gdzie obarczony bagażem historii ideologicznej
człowiek będzie kimś nie-anonimowym. Miejsca dialogu, wolne od niewoli
schematów.
Iwona
Wróblak
kwiecień 2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz