środa, 20 listopada 2019


Między pędzlem a nutą

            „Żyły” Remigiusza Bordy. Żyjące tętnice; między ziemią, drzewem a niebem... Energia żył(y). Po drodze słowo, raczej jako określnik; też - między nutą a nutą. Poezja rzeczy. Do-słowna jak tao. Płytka zapisana cyfrowo, kolaż poezji i muzyki, przy współpracy z Rafałem Gojdką – artystą dźwięku z MOK. Do słuchania.
           
            Sala lustrzana. Na podeście gitara klasyczna i Remigiusz. Nuty jak pociągnięcia pędzlem, nuty jak obrazki ukończone w słowie.
Autorskie teksty. Bardzo dobra poezja. Wysłuchamy recitalu utworów z nowo wydanej płyty.
            Dom budowany. Dzieło naszego budowniczego życia. Elementy, składniki przyrody, ich konstrukcje, jak głębokie struktury kryształu, są jak miłość i dom. Kochać i mieszkać – to synonimy...
Spokój (i pokój) istniejący spokojem roślin. Dom (u nas wyobrażeniowo budowany) jest dla ludzkich, i nie-ludzkich (innych od człowiekowatych) istot. Przepiękna etiuda z podkładem muzycznym - jak puls, niesłyszalny dla większości ludzkich uszu, puls korzeni, tętno konarów żyjącego drzewa. Głęboko ekologiczne, głęboko buddyjskie.
            Głowa (tu rzeźba Głowy), jest jak obcy ewolucyjnie element (wobec upłyniętych miliardów mierzalnych jednostek czasu).  Nie umiemy jej, głowy, nosić, bo ciąży... To fakt, jest wielka. Ciężka. Mózg, mózgoczaszka, zużywa wielki procent energii naszego ciała. Tragiczny przybytek cywilizacyjny opowiadający opowieści, będący przypadłością typowo ludzką...
KTO? Mówi o tragicznej Swojej głowie (kto? opowiada opowieść?). Kto poza świadomością, która jest wybiórczą wypadkową zbiorczych (czy osobowych?) tożsamości.
Remik mówi swoimi tożsamościami.
            Czy – ze snu – się budzimy? Dobra-noc. Na pewno? Nasze jest życzenie dobrej-nocy, nieusprawiedliwione. Czyżby po-nocy, przebudzeni? Zbudzenie ze SNU to zadanie na ranek, cały dzień i wieczór, i dzień następny. Najważniejsze są, śniące czy niekoniecznie wstałe, słowa miłości do drugiego człowieka.
            Wszystkie pieśni Remigiusza, jak sądzę, są o miłości. O cichym, czasami głośniejszym – w ciągłym niedostatku, życzeniu możliwego trwania w Niej, w Miłości, jak na wielkiej stareńkiej łące, może reminiscencji czasu edenu, czy znowu – w życzeniowej opowieści o Edenie?? Źdźbło trawy opowie nam może o tym, to które nie zadrży na wietrze, bo tam nie ma meteorologii. Na tym Remikowym świecie nie ma zapowiadaczy pogody.
            Jaki związek jest, bywa, między gorącym sercem a zimnym kamieniem? Obydwa mają złudną naturę. Są tym samym Złudzeniem... Ważnym dla Nas, to prawda.
Życie w naszych snach jest prawdziwsze, kiedy nie jest  np. natrętnie podmiotowe. A wszystkie rzeczywistości są – równoległowiaste...
            Frazy. Miłość się kończy, jak wszystko, z powodów niedokończonych i nieznanych. Jak wszystko przemijalne. Bo taka jest natura rzeczy. Przemijająca.
Miłość zniewala ptaka, staje się jego wolność – niepotrzebną...? Tylko odcięte skrzydła przypominają o orlej naturze istot latających po niebie. Między miłością a jej brakiem/szczęście przynoszą czasem ptaki/odmieniające żywot/byle jaki... Urocza strofka. Katharsis oczyszczające morze ludzkich łez. Zaskoczenie końcem miłości? – nie powinno... Tak jak i - początkiem. Jeśli w niego wierzymy – w początek, czy w koniec...
Krótkie formy malarsko-muzyczne, etiudy Bordowe.
            Bossa nowa. Dotykać – z kimś – świateł gwiazd, mając ziemskie oblicze. Rymy w strofkach. Nieprzypadkowe. Orzecznikowe. Przypadkiem rozlane wino/jak słowo miłość. Jarzębiny w parku przypadkiem nawlekane jak koraliki zdarzeń. Poezja Remika jest przypadkiem szczególnym. Jest pomiędzy przypadkiem a jego, przypadku, celem. Zamierzeniem niewpuszczającym siebie na piedestał. Przez to uchwyconym... Być może.
Jak dotknięcie pędzlem, ołówkiem płótna czy kartki. Pozwolenie temu narzędziu wedrzeć, wpleść się z fakturę obrazu, zaburzyć jego fizykę, zapętlić ogniska interwencji w energię myślo-materii.
            Pytanie, jedno z wielu, o istotę naszych przyzwyczajeń i nawyków myślowych.  Jakiego rodzaju nieszczęście jest udziałem proszącego o dom czarnego kota?
Co jest dla naszego status quo – nieszczęściem. Co nas (niebezpiecznie) kolebie w korytku odziedziczonych po pokoleniach, może setkach pokoleń, stereotypów? Wielu z nas ma w domu czarne koty, z imionami, są członkami rodzin. Są piękne czernią swego futerka. Takty nut niepowiązane jak smutek po odejściu ukochanej kociej istoty, czującej.
            Zmiana znaczenia kontekstu pojęcia odbiera nam poczucie bezpieczeństwa. Podatność na destabilizujący nas niepokój związany ze zmiennością znaczeń znamionuje brak wewnętrznego ułożenia, które jest cechą oświeconych, jak by powiedzieli buddyści – którzy jednocześnie wiedzą, rozumieją, że na pewnym etapie uogólnienie, przywiązanie do zdarzeń i ich znaczeń są w danym momencie jedynym możliwym dostrojeniem do wewnętrznego pulsu. Z czasem przyjdzie zrozumienie, że nie ma podziału między burzą (uczuć) a burzą (wyładowaniami atmosferycznymi), obydwa pojęcia dotyczą emisji wielkich energii.
            Jest w każdym prawie utworze Remigiusza, mimo pozornej mglistości, zarys, pierwotny nakreślony szkic, potem rozwijany i realizowany. Jak obraz, artystyczny. Najczęściej bywa to – zapytanie (ubranie w słowa), z częścią odpowiedzi, pytanie o – projekt pytania...
            O miłości ciągle. Jaka jest miłość kulturowa. W rytmie tanga, w najbardziej wyrazistej miłosnej konwencji muzycznej, kojarzonej z namiętnością, mocą uczuć prowadzących do niemalże nienawiści wobec kochanej osoby... Antynomie i opozycyjność we wzorcach męskości i kobiecości. Świętość i ziemski padół, szczytne ideały literackie i burdelowa wersja dawania upustu podszeptom ciała ludzkiego. Człowiek – zwierzę i bóg... Czy zwierzęta są bogami? Przez większość epok paleolitycznych i późniejszych bywali Nimi.
            Jest Borda niewątpliwie wyczyszczony wewnętrznie, umyty – jak by to powiedział St. Ignacy Witkiewicz w „Niemytych duszach”, czyli, jak mówię – pisze dobrą poezję. Nie kłamie, raczej słucha swoich... tożsamości, bez koncepcji wyznaczania którejś z nich wyraźnego pierwszeństwa. W (nieustającej, jak myślę), spowiedzi, kaja się, że – nie kocha (dość wystarczająco) samego siebie. I wybacza. Zmienia (z założenia) swoje dogmaty, zmiękcza je przynajmniej, sprawdza i porównuje z obrazem w oczach innych. Jak w tantrze...
            Pisze Borda także mocny blues erotyczny. Męski, dosadny, z lekka ocierający się, bardzo delikatnie, o to, co niektórzy nazywaliby zgrubieniem... a jest, myślę, walką z zastałymi konwenansami, i piękną poezją miłosną. O teatrze miłosnym zdejmowania i (kulturowego) nakładania na siebie – tu bielizny, przez kobietę, by mężczyzna miał co z niej zdjąć. I taka jest, odwieczna, umowa między nimi – Ona jest w rzeczach, o których wie, że On je z Niej zdejmie. Bo taka jest konwencja. Nie zawsze zła...
            Uroczy wieczór z Remigiuszem Bordą, z Domem Sztuk z Kęszycy, gdzie od wielu lat tak wiele  ciekawego się dzieje. Tatiana i Remigiusz Borda są nieprzeciętnymi osobowościami. Wielokrotnie oboje prezentowali swoje wystawy, zapraszali do Kęszycy na coroczne spotkania przyjaciół „Domu Sztuk”, i na zajęcia chińskiego Qigongu, ninjutsu, bioenergoterapię, masaże metodą Breussa, nastawianie kręgów i stawów, terapie psycho-energetyczne i inne... Czekamy na dalszy ciąg, na kolejne wydarzenia z ich udziałem, i na kolejną płytę Remika.

Iwona Wróblak
listopad 2019










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz