Między pędzlem a nutą
„Żyły” Remigiusza Bordy. Żyjące
tętnice; między ziemią, drzewem a niebem... Energia żył(y). Po drodze słowo, raczej jako określnik; też -
między nutą a nutą. Poezja rzeczy. Do-słowna jak tao. Płytka zapisana cyfrowo, kolaż poezji i muzyki, przy
współpracy z Rafałem Gojdką – artystą dźwięku z MOK. Do słuchania.
Sala lustrzana. Na podeście gitara
klasyczna i Remigiusz. Nuty jak pociągnięcia pędzlem, nuty jak obrazki
ukończone w słowie.
Autorskie
teksty. Bardzo dobra poezja. Wysłuchamy recitalu utworów z nowo wydanej płyty.
Dom budowany. Dzieło naszego
budowniczego życia. Elementy, składniki przyrody, ich konstrukcje, jak głębokie
struktury kryształu, są jak miłość i dom. Kochać
i mieszkać – to synonimy...
Spokój
(i pokój) istniejący spokojem roślin. Dom (u nas wyobrażeniowo budowany) jest
dla ludzkich, i nie-ludzkich (innych od człowiekowatych) istot. Przepiękna
etiuda z podkładem muzycznym - jak puls, niesłyszalny dla większości ludzkich
uszu, puls korzeni, tętno konarów żyjącego drzewa. Głęboko ekologiczne, głęboko
buddyjskie.
Głowa (tu rzeźba Głowy), jest jak
obcy ewolucyjnie element (wobec upłyniętych miliardów mierzalnych jednostek
czasu). Nie umiemy jej, głowy, nosić, bo ciąży... To fakt, jest
wielka. Ciężka. Mózg, mózgoczaszka, zużywa wielki procent energii naszego
ciała. Tragiczny przybytek cywilizacyjny opowiadający opowieści, będący
przypadłością typowo ludzką...
KTO?
Mówi o tragicznej Swojej głowie (kto? opowiada opowieść?). Kto poza
świadomością, która jest wybiórczą wypadkową zbiorczych (czy osobowych?)
tożsamości.
Remik
mówi swoimi tożsamościami.
Czy – ze snu – się budzimy?
Dobra-noc. Na pewno? Nasze jest życzenie dobrej-nocy, nieusprawiedliwione.
Czyżby po-nocy, przebudzeni? Zbudzenie ze SNU to zadanie na ranek, cały dzień i
wieczór, i dzień następny. Najważniejsze są, śniące czy niekoniecznie wstałe,
słowa miłości do drugiego człowieka.
Wszystkie pieśni Remigiusza, jak
sądzę, są o miłości. O cichym, czasami głośniejszym – w ciągłym niedostatku,
życzeniu możliwego trwania w Niej, w Miłości, jak na wielkiej stareńkiej łące,
może reminiscencji czasu edenu, czy
znowu – w życzeniowej opowieści o Edenie?? Źdźbło trawy opowie nam może o tym,
to które nie zadrży na wietrze, bo tam nie ma meteorologii. Na tym Remikowym
świecie nie ma zapowiadaczy pogody.
Jaki związek jest, bywa, między
gorącym sercem a zimnym kamieniem? Obydwa mają złudną naturę. Są tym samym
Złudzeniem... Ważnym dla Nas, to prawda.
Życie
w naszych snach jest prawdziwsze, kiedy nie jest np. natrętnie podmiotowe. A wszystkie
rzeczywistości są – równoległowiaste...
Frazy. Miłość się kończy, jak
wszystko, z powodów niedokończonych i nieznanych. Jak wszystko przemijalne. Bo
taka jest natura rzeczy. Przemijająca.
Miłość
zniewala ptaka, staje się jego wolność – niepotrzebną...? Tylko odcięte
skrzydła przypominają o orlej naturze istot latających po niebie. Między miłością a jej brakiem/szczęście
przynoszą czasem ptaki/odmieniające żywot/byle jaki... Urocza strofka. Katharsis
oczyszczające morze ludzkich łez. Zaskoczenie końcem miłości? – nie powinno...
Tak jak i - początkiem. Jeśli w niego wierzymy – w początek, czy w koniec...
Krótkie
formy malarsko-muzyczne, etiudy Bordowe.
Bossa nowa. Dotykać – z kimś –
świateł gwiazd, mając ziemskie oblicze. Rymy w strofkach. Nieprzypadkowe.
Orzecznikowe. Przypadkiem rozlane
wino/jak słowo miłość. Jarzębiny w parku przypadkiem nawlekane jak koraliki
zdarzeń. Poezja Remika jest przypadkiem szczególnym. Jest pomiędzy
przypadkiem a jego, przypadku, celem. Zamierzeniem niewpuszczającym siebie na
piedestał. Przez to uchwyconym... Być może.
Jak
dotknięcie pędzlem, ołówkiem płótna czy kartki. Pozwolenie temu narzędziu
wedrzeć, wpleść się z fakturę obrazu, zaburzyć jego fizykę, zapętlić ogniska interwencji
w energię myślo-materii.
Pytanie, jedno z wielu, o istotę
naszych przyzwyczajeń i nawyków myślowych.
Jakiego rodzaju nieszczęście jest udziałem proszącego o dom czarnego
kota?
Co
jest dla naszego status quo – nieszczęściem. Co nas (niebezpiecznie) kolebie w
korytku odziedziczonych po pokoleniach, może setkach pokoleń, stereotypów?
Wielu z nas ma w domu czarne koty, z imionami, są członkami rodzin. Są piękne
czernią swego futerka. Takty nut niepowiązane jak smutek po odejściu ukochanej
kociej istoty, czującej.
Zmiana znaczenia kontekstu pojęcia
odbiera nam poczucie bezpieczeństwa. Podatność na destabilizujący nas niepokój
związany ze zmiennością znaczeń znamionuje brak wewnętrznego ułożenia, które
jest cechą oświeconych, jak by powiedzieli buddyści – którzy jednocześnie
wiedzą, rozumieją, że na pewnym etapie uogólnienie, przywiązanie do zdarzeń i
ich znaczeń są w danym momencie jedynym możliwym dostrojeniem do wewnętrznego
pulsu. Z czasem przyjdzie zrozumienie, że nie ma podziału między burzą (uczuć)
a burzą (wyładowaniami atmosferycznymi), obydwa pojęcia dotyczą emisji wielkich
energii.
Jest w każdym prawie utworze Remigiusza,
mimo pozornej mglistości, zarys, pierwotny nakreślony szkic, potem rozwijany i
realizowany. Jak obraz, artystyczny. Najczęściej bywa to – zapytanie (ubranie w
słowa), z częścią odpowiedzi, pytanie o – projekt pytania...
O miłości ciągle. Jaka jest miłość
kulturowa. W rytmie tanga, w najbardziej wyrazistej miłosnej konwencji
muzycznej, kojarzonej z namiętnością, mocą uczuć prowadzących do niemalże nienawiści
wobec kochanej osoby... Antynomie i opozycyjność we wzorcach męskości i
kobiecości. Świętość i ziemski padół, szczytne ideały literackie i burdelowa
wersja dawania upustu podszeptom ciała ludzkiego. Człowiek – zwierzę i bóg...
Czy zwierzęta są bogami? Przez większość epok paleolitycznych i późniejszych
bywali Nimi.
Jest Borda niewątpliwie wyczyszczony
wewnętrznie, umyty – jak by to powiedział St. Ignacy Witkiewicz w „Niemytych duszach”,
czyli, jak mówię – pisze dobrą poezję. Nie kłamie, raczej słucha swoich...
tożsamości, bez koncepcji wyznaczania którejś z nich wyraźnego pierwszeństwa. W
(nieustającej, jak myślę), spowiedzi, kaja się, że – nie kocha (dość wystarczająco) samego
siebie. I wybacza. Zmienia (z założenia) swoje dogmaty, zmiękcza je
przynajmniej, sprawdza i porównuje z obrazem w oczach innych. Jak w tantrze...
Pisze Borda także mocny blues
erotyczny. Męski, dosadny, z lekka ocierający się, bardzo delikatnie, o to, co
niektórzy nazywaliby zgrubieniem... a jest, myślę, walką z zastałymi konwenansami,
i piękną poezją miłosną. O teatrze miłosnym zdejmowania i (kulturowego)
nakładania na siebie – tu bielizny, przez kobietę, by mężczyzna miał co z niej
zdjąć. I taka jest, odwieczna, umowa między nimi – Ona jest w rzeczach, o
których wie, że On je z Niej zdejmie. Bo taka jest konwencja. Nie zawsze zła...
Uroczy wieczór z Remigiuszem Bordą,
z Domem Sztuk z Kęszycy, gdzie od wielu lat tak wiele ciekawego się dzieje. Tatiana i Remigiusz
Borda są nieprzeciętnymi osobowościami. Wielokrotnie oboje prezentowali swoje
wystawy, zapraszali do Kęszycy na coroczne spotkania przyjaciół „Domu Sztuk”, i
na zajęcia chińskiego Qigongu, ninjutsu, bioenergoterapię, masaże metodą
Breussa, nastawianie kręgów i stawów, terapie psycho-energetyczne i inne...
Czekamy na dalszy ciąg, na kolejne wydarzenia z ich udziałem, i na kolejną płytę
Remika.
Iwona
Wróblak
listopad 2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz