POKOT I
Ogólnopolskie Konfrontacje Teatralne P’asja-Konfr0ntacje-SpeKtakle-AktOrzy-TeaTr, zorganizowane przez Regionalne Centrum Animacji Kultury przy
współpracy z Międzyrzeckim Ośrodkiem Kultury. Dwudniowy maraton teatrów
amatorskich. Uczta…
Między
spektaklami rozmowy, wymiana doświadczeń. Własne uwagi można, na tablicy w holu
MOK, zapisać.
Rada Artystyczna, złożona z czynnych
aktorów młodego pokolenia (Sandra Herbich, Bartosz Bandura, Ida Ochocka),
wyróżni kilka zespołów, ale nam, widzom, zostanie wspomnienie wydarzenia
kulturalnego, spotkania z ludźmi teatru, z aktorami, ich fascynacjami – i przemyśleniami
na temat tego, co ich nurtuje…
Zespół
Teatralny „A Co Mi Tam” z
Międzyrzecza, tytuł spektaklu „Dobrze
jest”, reżyser Izabela Spławska.
Premiera spektaklu miała miejsce w
marcu. Humor tragifarsy, i coś jeszcze...
Leon, żywotny mąż pewnej rezolutnej kobiety, nie umie nawet porządnie, w
sposób odpowiednio szybki, zejść ze świata. Ożywa ciągle, mimo aplikowania mu
słusznej dawki domowej nalewki z jabłecznika (wyrób własny sąsiadki) – co
skutecznie uwolniło 7 lat temu znajomej wdowy - od jej męża Janusza, ani podawania
specjalnych ciasteczek... Leon jest odporny na trutki, wprost nie do
zdarcia...Wokół tej jego cechy dzieją się w sztuce zabawne perypetie...
Rzeczywistość sceniczna nie dzieje
się w próżni społecznej. Przemówienie J.K. rozpoczyna spektakl, co psuje domowy
telewizor... Awaria denerwuje Zofię, panią domu, a Leonowi oczywiście nie chce
się naprawić urządzenia, co przelewa falę, pewnie wieloletniego, zniechęcenia
do siebie małżonków. Przyjacielem domu jest pan Roman-grabarz, promujący dla
przyszłych wdów – mężowie żon wszak mają to do siebie, że w końcu umierają –
ostatni hit sezonu, kanadyjskie trumny z szybką. No i listopad to miesiąc,
według statystycznych badań rynku sepulkralnego, prowadzonych od pokoleń przez
rodzinny klan grabarzy, w którym powinien dać zarobić Romanowi ktoś z -
Międzyrzecza...
Robi się śmiesznie i strasznie, i
już ten nastrój nas do końca sztuki nie opuszcza... Wiecznie żywy Leon NAWET w
czasie mszy w kościele ożywa, co jest – dla wdowy – oburzające! Dobrze - ani żyć nie potrafił, ani umrzeć!
Żadnego szacunku dla Niej, krzty dobrego wychowania! (Co ludzie powiedzą...).
Kanapo-trumna jeździ po scenie. Świetna kreacja aktorska grabarza-ordynatora
(dwie role - co za zbieg okoliczności...) przemęczonego pracą na zwiększonym
etacie, wiecznie zirytowanego, besztającego lekarza za to, że ten, być może
znowu nie całkiem trzeźwy, nie rozpoznał u pacjenta zgonu. Jest urzędnicza
pielęgniarka dyżurna, próbująca przestrzegać obowiązujących przepisów
przyjmowania i „księgowania” pacjentów w szpitalu, no i prasa, mniej czy
bardziej lokalna, z jej irytującymi komentarzami... Dziennikarka wietrząca parę
setek złotych zarobionych na sensacyjnej relacji z wydarzenia o z martwych
wstającym obywatelu miasta Leonie S.
Scena nieumarłości Leona kończy spektakl pt. „Dobrze jest!”. Trwa teatr ról
społecznych osób zanurzonych w naszych, tutaj polsko - międzyrzeckich realiach,
gdzie wszelkie zmiany poglądów wydają się bardzo trudne i – nie raczej nikomu
niepotrzebne, wobec faktu 500+ dla córki, a dziwaczność (za)długiego żywota
Leona – skoro już zaczął umierać,
jakaś... nieobyczajna... Ale dostosować (do sytuacji) się trzeba (np. brać
500+). Polskie obyczaje - owszem, wymagają celebracji, ale dobrze będzie (w tym
wypadku) skremować ciało upartego Leona,
żeby znowu, w jakimś nieodpowiednim momencie, skoro taki źle wychowany,
nie ożył...
Teatr
„Zza boru”. Zabór. Tytuł spektaklu: „Cztery bliźniaczki”. Opiekun grupy Jan. A. Fręś.
Scenariusz sztuki oparty jest na adaptacji prozy Argentyńczyka Raula Damonte
Botana (ps. COPI), guru paryskiej bohemy, tekst w tłumaczeniu Edwarda
Wojtaszka. Reżyseria i opracowanie muzyczne Dagmara Łanucha, realizacja światła
i dźwięku Tadeusz Karkosz. Obsada: Weronika Osowiec, Magdalena Faron, Irena
Karkosz i Lucyna Korczewska. Rzecz dzieje się na Alasce, pozornie eldorado dla
poszukiwaczy złota i różnej maści awanturników, obojga płci, miejscu gdzie
przed wymiarem sprawiedliwości ukrywają się przestępcy, a drobne złodziejaszki
szukają okazji do szybkiego wzbogacenia.
Sztuka jest o kobietach, bynajmniej
nie słabych czy podporządkowanych (mężczyzn tam nie ma…), jak się okazuje, w
sytuacjach granicznych, w ciągu narkotykowym, nie ustępują agresją
mężczyznom... Dwie z nich są majętne, ich dom - przypuszczalnie, jak i złoto, duże
zasoby gotówki w dolarach, pochodzą z rozboju, gry w kasynach Las Vegas.
Pustka przedednia zimy na Alasce.
Wielki pusty dom. Malamuty na podwórku, wielkie misiowate pieski. Scena
zarzucona jest – dziecięcymi zabawkami, misiami... Gadżetem jest też rewolwer,
z którego kobiety strzelają do siebie. Działki narkotyków. To zabawy dorosłych... Od heroiny nie
stronią nieproszeni goście dwóch sióstr, także są bliźniaczkami, tylko nie
poszczęściło im się (materialnie), nie były dość bezwzględne czy twarde, urodziły
się w slumsach. Szukają zarobku i okazji, by zgarnąć nieco forsy... Na scenie
wyłaniają się ze stosu lalek, jak pacynki... Rozmowa między czterema
bohaterkami prozy Botana nie jest wolna od wulgaryzmów, bo taki jest
przestępczy półświatek, zanurzony w oparach narkotycznych opiatów, sprowadzony
do poziomu zwierzęcej walki o przetrwanie. Ich świat kręci się wokół szukania
kolejnej dawki, przez krótką chwilę błogości, kiedy dadzą sobie w żyłę, w półśnie
czy śmierci…, dokładnie nie wiemy, ale niestety – dla nich – się budzą,
pojawiają się symptomy odstawienia; cierpienie, ból, fizyczny, psychiczny.
Zwierzęcy, pragnący tylko, by przestało boleć ciało... Wydaje się, że w takim
stanie nie ma miejsca na ludzkie odruchy...
A jednak. W budzących się ze stanu
narkotycznej zapaści narkomankach tlą się resztki świadomości, sentyment do
psów, pamięć o siostrze... Rodzinie, wśród której dziewczyny czują się lepiej.
Przed chwilą wobec najbliższej na pustkowiu osoby – konkurentki do pieniędzy,
do używek – była agresja, podejrzenia, wybuchy wściekłości, a zaraz po tym – w
rozpaczy, puszczenie wszelkich złych emocji, zmęczenie; typowo kobiecy
siostrzany uścisk, obłapka, w samotności osoby zapętlonej w sieci nałogu.
Przynosi łzy ulgi, chwilowe ukojenie. Przez większą część sztuki są „nieżywe”,
tzw. złotym strzałem w żyłę, czy kulą rewolweru. Umarłe dla bliskich i
społeczeństwa. Niemogące umrzeć, skazane na cierpienie, wieczne odradzanie w
bólu. W żądzy złota, pieniędzy i wolności – nierealizowalnej... Dominuje ciężki
nastrój beznadziejności osoby w szponach nałogu, z których, jak wydaje się, nie
ma wyjścia... Spowiedź sióstr ubogich. Cykl ich życia. Kosmiczny. Tylko ból
jest z tej ziemi.
Przejmujący spektakl, dobra gra
aktorska. Przestroga dla tych, którzy nie doceniają niebezpieczeństwa
wpadnięcia w nałóg, w siły chemii, nikt im nie opowiadał o tym, albo nie
uwierzyli, że nie warto – z żadnych przyczyn – zdegradować się do roli niewolnika
heroiny. Nic nie wiedzą o jego bólu. O ślepocie ponarkotykowej. O cierpieniu.
Pacynkowej sztuczności świata ludzkich lalek-chemicznych pacynek, z którego nie
widać natury, słońca. Miłości. Perspektywy na inne życie.
Zespół
„Efemeryczny smok” z Zielonej
Góry, Środowiskowy Dom Samopomocy. Tytuł spektaklu: „Strych”. Kierownik grupy Beata Berling.
Strych,
szuflady, jest gestami zamykany, otwierany, wyjmowane są Rzeczy. One, rzeczy,
stwarzają relację wśród ludzi, są ich cywilizacją. Bez nich jesteśmy samotni,
niepotrzebni sobie, bez celu kręcący się po scenie życia, niemający czym zająć
rąk... Rzeczy są po to, by je komuś darować na przykład, i jest to wstępem do
nawiązania relacji, do przyjaźni, do miłości. Książka wśród nich, rzeczy,
symbol międzyludzkiej opowieści, tworzenia wspólnych mitów, może być czytana
razem z innymi, jako Rzecz łącząca w dwójnasób.
Rzeczy stały się symbolami. Płaskie
dźwięki podkładu muzycznego jak nasze oderwanie od natury i jej naturalnych
odgłosów. Stworzyliśmy już własną Rzecz-naturę. Śmieci-strychowych...
Symbolem-Rzeczą jest walizka (podróżna), nasz w niej umieszczony dobytek
(życia), jak dom (z Rzeczami) przenoszony do innych miejsc. Bezpieczeństwo jest
parasolem, bo można go rozpiąć nad inną osobą, i razem być (po parasolem). Mieć
parasol – jak ptak gniazdo – zaproszenie dla partnerki.
„2U1
Theatre” z Lubonia. Tytuł spektaklu „Kobieta
ma wiedzę”. Występują Violetta Banach-Wysocka i Andrzej Jastrząb. Etiuda
teatralna. Kobieta ma (W)iedzę.
Szkic
do Szeptunki... Kobieta (Mudra, Mądra) chodzi po scenie (karmicznych Żywotów ludzkich)
z lampą. Blask lampy – oświetla zupełną ciemność Sceny. Nanosi na scenę
światło. Ma w sobie (dla mężczyzny, dla męskiego aspektu) tajemnicę odwieczną,
niektórzy mówią, że tajemnicę dawania życia, rodzenia... Może nie tylko – taką
tajemnicę. Może to zapomniana wiedza o swojej części wewnątrz niego-nich,
własnych tożsamości. Wobec (przez setki lat, lub tysiące) wypchnięcia tej
wiedzy ze świadomości, Tej wiedzy, tej Kobiety, która teraz powraca na Scenę.
Cicho, lecz dostojnie, maleńkim światełkiem pradawnej Szeptuchy.
ONA zatacza wokół siebie krąg (mocy/
wiedzy). Obronny też. Zbiera moc, jak ziarna piasku z kosmosu. Nakryta ciemną
narzutą, JEJ twarz może nas przestraszyć, nie być, do końca, człowiecza... Jak
aspekt człowieczeństwa. Połowa zazębiająca się z inną (innymi…). Jak zdejmie z
siebie długą suknię i ciemny welon (zaślubin z własnym ciałem,
materią-ciemnością) stanie się opłotem
natury, tej całościowej, z prawami fizycznymi jeszcze nie odkrytymi, gałęziami
drzewa. Jego-Drzewa zarzewiem, kłączem-które-wzrośnie.
Z notatek na folderze: To opowieść o uzdrawiającej mocy kobiet/O
strachu mężczyzn przed wiedzą/którą przekazują sobie kobiety/... Mężczyzna
(aspekt męski) jak rodzący się embrion wkluwa się w Scenę, powoli wzrasta aż do
pełnej wysokości, do partnerstwa. Kobieta namaszcza go, obdarowuje zielonością
liści i kłączy, stanie się, dzięki niej(Nimi) – drzewem. Urośnie (dzięki
kobiecie).
…/nie
chodzi o zemstę czy rzucenie uroku a raczej o uwolnienie się z rozpaczy
i/oczyszczenie swojej świadomości/... O Pierwsze - chodzi. Pamiętane
mgliście. Potem tłumione. O Powrót chodzi. O to by zrozumieć. Czym jest to co
kobiece i to co męskie. I to Trzecie. Rozumiejące. Widz. My. Zaproszeni przez
aktorów do interakcji. Do myślenia, do bez-intelektualnego odkrycia. Podobnego
do zrzucenia (zwyczajowych skojarzeń) o długiej spódnicy, tak przez wieki
kultura patriarchalna widziała kobiety (wiedźmy-czyli-te-co wiedzą), ostatnich
pamiętanych cywilizacji, okruch dawnej wiedzy...
/okruchy pyłu
dnia/między/światami/przesypujesz...
Teatr
„Pod morwą” z Lubniewic. Tytuł
spektaklu: „Na dworcu”. Opiekun grupy
Aleksandra Górecka.
Dworzec.
Ponadczasowy, ale ciężar bagaży jest prawdziwy... Pasażerowie czekają na
pociąg, który się spóźnia. Ale nie nudzą się, także i my widzowie dobrze się bawimy.
Starsze małżeństwo, z dominującą żoną, besztającą męża. Ich obładowana bagażami
córka - dobra gra aktorska. Na pierwszym planie zapowiadaczka pociągów,
siedząca frontem do widowni – chyba najważniejsza osoba na dworcu… I oczywiście
Pani Konduktorka, słusznej postaci kobieta, lubiąca rządzić pasażerami –
świetna rola charakterystyczna.
Na dworcu sprzedają przekąski,
niestety ciągle te same… Tak jak w życiu. Nic się nie zmienia. Pociąg nie
przyjeżdża. My grzecznie czekamy. A urzędnicy – tu kolejowi – mają etaty… I o
to chodzi.
Iwona
Wróblak
listopad 2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz