piątek, 29 listopada 2019


POKOT I


Ogólnopolskie Konfrontacje Teatralne P’asja-Konfr0ntacje-SpeKtakle-AktOrzy-TeaTr, zorganizowane przez Regionalne Centrum Animacji Kultury przy współpracy z Międzyrzeckim Ośrodkiem Kultury. Dwudniowy maraton teatrów amatorskich. Uczta…
Między spektaklami rozmowy, wymiana doświadczeń. Własne uwagi można, na tablicy w holu MOK, zapisać.
            Rada Artystyczna, złożona z czynnych aktorów młodego pokolenia (Sandra Herbich, Bartosz Bandura, Ida Ochocka), wyróżni kilka zespołów, ale nam, widzom, zostanie wspomnienie wydarzenia kulturalnego, spotkania z ludźmi teatru, z aktorami, ich fascynacjami – i przemyśleniami na temat tego, co ich nurtuje…
            Zespół Teatralny „A Co Mi Tam” z Międzyrzecza, tytuł spektaklu „Dobrze jest”,  reżyser Izabela Spławska.
            Premiera spektaklu miała miejsce w marcu. Humor tragifarsy, i coś jeszcze...  Leon, żywotny mąż pewnej rezolutnej kobiety, nie umie nawet porządnie, w sposób odpowiednio szybki, zejść ze świata. Ożywa ciągle, mimo aplikowania mu słusznej dawki domowej nalewki z jabłecznika (wyrób własny sąsiadki) – co skutecznie uwolniło 7 lat temu znajomej wdowy - od jej męża Janusza, ani podawania specjalnych ciasteczek... Leon jest odporny na trutki, wprost nie do zdarcia...Wokół tej jego cechy dzieją się w sztuce zabawne perypetie...
            Rzeczywistość sceniczna nie dzieje się w próżni społecznej. Przemówienie J.K. rozpoczyna spektakl, co psuje domowy telewizor... Awaria denerwuje Zofię, panią domu, a Leonowi oczywiście nie chce się naprawić urządzenia, co przelewa falę, pewnie wieloletniego, zniechęcenia do siebie małżonków. Przyjacielem domu jest pan Roman-grabarz, promujący dla przyszłych wdów – mężowie żon wszak mają to do siebie, że w końcu umierają – ostatni hit sezonu, kanadyjskie trumny z szybką. No i listopad to miesiąc, według statystycznych badań rynku sepulkralnego, prowadzonych od pokoleń przez rodzinny klan grabarzy, w którym powinien dać zarobić Romanowi ktoś z - Międzyrzecza...
            Robi się śmiesznie i strasznie, i już ten nastrój nas do końca sztuki nie opuszcza... Wiecznie żywy Leon NAWET w czasie mszy w kościele ożywa, co jest – dla wdowy – oburzające! Dobrze - ani żyć nie potrafił, ani umrzeć! Żadnego szacunku dla Niej, krzty dobrego wychowania! (Co ludzie powiedzą...). Kanapo-trumna jeździ po scenie. Świetna kreacja aktorska grabarza-ordynatora (dwie role - co za zbieg okoliczności...) przemęczonego pracą na zwiększonym etacie, wiecznie zirytowanego, besztającego lekarza za to, że ten, być może znowu nie całkiem trzeźwy, nie rozpoznał u pacjenta zgonu. Jest urzędnicza pielęgniarka dyżurna, próbująca przestrzegać obowiązujących przepisów przyjmowania i „księgowania” pacjentów w szpitalu, no i prasa, mniej czy bardziej lokalna, z jej irytującymi komentarzami... Dziennikarka wietrząca parę setek złotych zarobionych na sensacyjnej relacji z wydarzenia o z martwych wstającym obywatelu miasta Leonie S.
                Scena nieumarłości Leona kończy spektakl pt. „Dobrze jest!”. Trwa teatr ról społecznych osób zanurzonych w naszych, tutaj polsko - międzyrzeckich realiach, gdzie wszelkie zmiany poglądów wydają się bardzo trudne i – nie raczej nikomu niepotrzebne, wobec faktu 500+ dla córki, a dziwaczność (za)długiego żywota Leona –  skoro już zaczął umierać, jakaś... nieobyczajna... Ale dostosować (do sytuacji) się trzeba (np. brać 500+). Polskie obyczaje - owszem, wymagają celebracji, ale dobrze będzie (w tym wypadku) skremować ciało upartego Leona,  żeby znowu, w jakimś nieodpowiednim momencie, skoro taki źle wychowany, nie ożył...
            Teatr „Zza boru”. Zabór. Tytuł spektaklu: „Cztery  bliźniaczki”. Opiekun grupy Jan. A. Fręś. Scenariusz sztuki oparty jest na adaptacji prozy Argentyńczyka Raula Damonte Botana (ps. COPI), guru paryskiej bohemy, tekst w tłumaczeniu Edwarda Wojtaszka. Reżyseria i opracowanie muzyczne Dagmara Łanucha, realizacja światła i dźwięku Tadeusz Karkosz. Obsada: Weronika Osowiec, Magdalena Faron, Irena Karkosz i Lucyna Korczewska. Rzecz dzieje się na Alasce, pozornie eldorado dla poszukiwaczy złota i różnej maści awanturników, obojga płci, miejscu gdzie przed wymiarem sprawiedliwości ukrywają się przestępcy, a drobne złodziejaszki szukają okazji do szybkiego wzbogacenia.
            Sztuka jest o kobietach, bynajmniej nie słabych czy podporządkowanych (mężczyzn tam nie ma…), jak się okazuje, w sytuacjach granicznych, w ciągu narkotykowym, nie ustępują agresją mężczyznom... Dwie z nich są majętne, ich dom - przypuszczalnie, jak i złoto, duże zasoby gotówki w dolarach, pochodzą z rozboju, gry w kasynach Las Vegas.
            Pustka przedednia zimy na Alasce. Wielki pusty dom. Malamuty na podwórku, wielkie misiowate pieski. Scena zarzucona jest – dziecięcymi zabawkami, misiami... Gadżetem jest też rewolwer, z którego kobiety strzelają do siebie. Działki narkotyków. To zabawy dorosłych... Od heroiny nie stronią nieproszeni goście dwóch sióstr, także są bliźniaczkami, tylko nie poszczęściło im się (materialnie), nie były dość bezwzględne czy twarde, urodziły się w slumsach. Szukają zarobku i okazji, by zgarnąć nieco forsy... Na scenie wyłaniają się ze stosu lalek, jak pacynki... Rozmowa między czterema bohaterkami prozy Botana nie jest wolna od wulgaryzmów, bo taki jest przestępczy półświatek, zanurzony w oparach narkotycznych opiatów, sprowadzony do poziomu zwierzęcej walki o przetrwanie. Ich świat kręci się wokół szukania kolejnej dawki, przez krótką chwilę błogości, kiedy dadzą sobie w żyłę, w półśnie czy śmierci…, dokładnie nie wiemy, ale niestety – dla nich – się budzą, pojawiają się symptomy odstawienia; cierpienie, ból, fizyczny, psychiczny. Zwierzęcy, pragnący tylko, by przestało boleć ciało... Wydaje się, że w takim stanie nie ma miejsca na ludzkie odruchy...
            A jednak. W budzących się ze stanu narkotycznej zapaści narkomankach tlą się resztki świadomości, sentyment do psów, pamięć o siostrze... Rodzinie, wśród której dziewczyny czują się lepiej. Przed chwilą wobec najbliższej na pustkowiu osoby – konkurentki do pieniędzy, do używek – była agresja, podejrzenia, wybuchy wściekłości, a zaraz po tym – w rozpaczy, puszczenie wszelkich złych emocji, zmęczenie; typowo kobiecy siostrzany uścisk, obłapka, w samotności osoby zapętlonej w sieci nałogu. Przynosi łzy ulgi, chwilowe ukojenie. Przez większą część sztuki są „nieżywe”, tzw. złotym strzałem w żyłę, czy kulą rewolweru. Umarłe dla bliskich i społeczeństwa. Niemogące umrzeć, skazane na cierpienie, wieczne odradzanie w bólu. W żądzy złota, pieniędzy i wolności – nierealizowalnej... Dominuje ciężki nastrój beznadziejności osoby w szponach nałogu, z których, jak wydaje się, nie ma wyjścia... Spowiedź sióstr ubogich. Cykl ich życia. Kosmiczny. Tylko ból jest z tej ziemi.
            Przejmujący spektakl, dobra gra aktorska. Przestroga dla tych, którzy nie doceniają niebezpieczeństwa wpadnięcia w nałóg, w siły chemii, nikt im nie opowiadał o tym, albo nie uwierzyli, że nie warto – z żadnych przyczyn – zdegradować się do roli niewolnika heroiny. Nic nie wiedzą o jego bólu. O ślepocie ponarkotykowej. O cierpieniu. Pacynkowej sztuczności świata ludzkich lalek-chemicznych pacynek, z którego nie widać natury, słońca. Miłości. Perspektywy na inne życie.  
            Zespół „Efemeryczny smok” z Zielonej Góry, Środowiskowy Dom Samopomocy. Tytuł spektaklu: „Strych”. Kierownik grupy Beata Berling.
Strych, szuflady, jest gestami zamykany, otwierany, wyjmowane są Rzeczy. One, rzeczy, stwarzają relację wśród ludzi, są ich cywilizacją. Bez nich jesteśmy samotni, niepotrzebni sobie, bez celu kręcący się po scenie życia, niemający czym zająć rąk... Rzeczy są po to, by je komuś darować na przykład, i jest to wstępem do nawiązania relacji, do przyjaźni, do miłości. Książka wśród nich, rzeczy, symbol międzyludzkiej opowieści, tworzenia wspólnych mitów, może być czytana razem z innymi, jako Rzecz łącząca w dwójnasób.
            Rzeczy stały się symbolami. Płaskie dźwięki podkładu muzycznego jak nasze oderwanie od natury i jej naturalnych odgłosów. Stworzyliśmy już własną Rzecz-naturę. Śmieci-strychowych... Symbolem-Rzeczą jest walizka (podróżna), nasz w niej umieszczony dobytek (życia), jak dom (z Rzeczami) przenoszony do innych miejsc. Bezpieczeństwo jest parasolem, bo można go rozpiąć nad inną osobą, i razem być (po parasolem). Mieć parasol – jak ptak gniazdo – zaproszenie dla partnerki. 
            „2U1 Theatre” z Lubonia. Tytuł spektaklu „Kobieta ma wiedzę”. Występują Violetta Banach-Wysocka i Andrzej Jastrząb. Etiuda teatralna. Kobieta ma (W)iedzę.
Szkic do Szeptunki... Kobieta (Mudra, Mądra) chodzi po scenie (karmicznych Żywotów ludzkich) z lampą. Blask lampy – oświetla zupełną ciemność Sceny. Nanosi na scenę światło. Ma w sobie (dla mężczyzny, dla męskiego aspektu) tajemnicę odwieczną, niektórzy mówią, że tajemnicę dawania życia, rodzenia... Może nie tylko – taką tajemnicę. Może to zapomniana wiedza o swojej części wewnątrz niego-nich, własnych tożsamości. Wobec (przez setki lat, lub tysiące) wypchnięcia tej wiedzy ze świadomości, Tej wiedzy, tej Kobiety, która teraz powraca na Scenę. Cicho, lecz dostojnie, maleńkim światełkiem pradawnej Szeptuchy.
            ONA zatacza wokół siebie krąg (mocy/ wiedzy). Obronny też. Zbiera moc, jak ziarna piasku z kosmosu. Nakryta ciemną narzutą, JEJ twarz może nas przestraszyć, nie być, do końca, człowiecza... Jak aspekt człowieczeństwa. Połowa zazębiająca się z inną (innymi…). Jak zdejmie z siebie długą suknię i ciemny welon (zaślubin z własnym ciałem, materią-ciemnością) stanie się opłotem natury, tej całościowej, z prawami fizycznymi jeszcze nie odkrytymi, gałęziami drzewa. Jego-Drzewa zarzewiem, kłączem-które-wzrośnie.
            Z notatek na folderze: To opowieść o uzdrawiającej mocy kobiet/O strachu mężczyzn przed wiedzą/którą przekazują sobie kobiety/... Mężczyzna (aspekt męski) jak rodzący się embrion wkluwa się w Scenę, powoli wzrasta aż do pełnej wysokości, do partnerstwa. Kobieta namaszcza go, obdarowuje zielonością liści i kłączy, stanie się, dzięki niej(Nimi) – drzewem. Urośnie (dzięki kobiecie).
            …/nie chodzi o zemstę czy rzucenie uroku a raczej o uwolnienie się z rozpaczy i/oczyszczenie swojej świadomości/... O Pierwsze - chodzi. Pamiętane mgliście. Potem tłumione. O Powrót chodzi. O to by zrozumieć. Czym jest to co kobiece i to co męskie. I to Trzecie. Rozumiejące. Widz. My. Zaproszeni przez aktorów do interakcji. Do myślenia, do bez-intelektualnego odkrycia. Podobnego do zrzucenia (zwyczajowych skojarzeń) o długiej spódnicy, tak przez wieki kultura patriarchalna widziała kobiety (wiedźmy-czyli-te-co wiedzą), ostatnich pamiętanych cywilizacji, okruch dawnej wiedzy...
/okruchy pyłu dnia/między/światami/przesypujesz...
            Teatr „Pod morwą” z Lubniewic. Tytuł spektaklu: „Na dworcu”. Opiekun grupy Aleksandra Górecka.
Dworzec. Ponadczasowy, ale ciężar bagaży jest prawdziwy... Pasażerowie czekają na pociąg, który się spóźnia. Ale nie nudzą się, także i my widzowie dobrze się bawimy. Starsze małżeństwo, z dominującą żoną, besztającą męża. Ich obładowana bagażami córka - dobra gra aktorska. Na pierwszym planie zapowiadaczka pociągów, siedząca frontem do widowni – chyba najważniejsza osoba na dworcu… I oczywiście Pani Konduktorka, słusznej postaci kobieta, lubiąca rządzić pasażerami – świetna rola charakterystyczna.
            Na dworcu sprzedają przekąski, niestety ciągle te same… Tak jak w życiu. Nic się nie zmienia. Pociąg nie przyjeżdża. My grzecznie czekamy. A urzędnicy – tu kolejowi – mają etaty… I o to chodzi.

Iwona Wróblak
listopad 2019












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz