piątek, 22 listopada 2019


O śmierci, obrządkach pogrzebowych, albo ich braku...


            Sala starościńska w Muzeum im. Alfa Kowalskiego w Międzyrzeczu. Spogląda na  nas ze ścian, jedna z największych w Polsce, kolekcja portretów trumiennych, po wojnie, staraniami pierwszego dyrektora Muzeum Alfa Kowalskiego, ocalonych przed rozkradzeniem, wywiezieniem.  Zbiór cennych zabytków  jest adekwatną ilustracją do tematu sesji historycznej: „ Na pograniczu światów”.
            Gościmy ze Stowarzyszenia „Pogranicze”, skupiającego pasjonatów i badaczy historii z Sierakowa, Międzyrzecza, Pszczewa, Międzychodu:  Karolinę Korendę – Gojdź i Katarzynę Sztubę – Frąckowiak z Pszczewa, Artura Paczesnego, historyka zatrudnionego w muzeum w Międzychodzie.
Czas jest listopadowy. Sprzyjający zadumie, refleksji, nad zagadnieniami sepulklarnymi. Co najmniej homo neanderthals, jak wynika z badań, posiadał, w swoich zachowaniach społecznych, obrzędy - zwyczaje pochówku członków gromad, o wcześniejszych czasach, między potopami, zimami nuklearnymi, niszczącymi faunę i florę, być może związanymi z cykliczną aktywnością superwulkanów, nic nie wiemy... 
            Karolina Korenda – Gojdź mówiła o zagadnieniach demograficznych w referacie „O śmierci dzieci i matek na podstawie pszczewskich akt zgonów z XVII – XIX wieku”.
            „Kobieta w ciąży jedną nogą do grobu dąży”... Smutna rzeczywistość stanu opieki zdrowotnej w minionych wiekach. Poród i połóg był okresem niebezpiecznym dla zdrowia i życia kobiety. Ponadto kobieta była wtedy, w myśl zasad religii chrześcijańskiej, „nieczysta”. Paradoksalnie dogmaty religii mogły ją chronić przed infekcjami. Może to spadek po nie dającej się tak łatwo wyprzeć z pamięci społecznej, liczącej tysiące, może dziesiątki tysięcy lat, tradycji samopomocy kobiet (mudrych, mądrych, dzieciobiorek) pełniących funkcje podobne do roli dzisiejszych lekarzy, położnych, w czasach, zanim mądre zaczęły płonąć na chrześcijańskich stosach... Funkcje nie tylko medyczne, także wspólnotowego wsparcia, obrzędowego przyjęcia nowo narodzonego dziecka do społeczności (w tradycji wielkopolskiej: kładzenie dziecka na ziemi, by (bogini?) je przyjęła, i późniejsza tradycja: przekazywanie dziecka ojcu; dotykanie główką powały (Bogu-ojcu wysokiemu Niebieskiemu). Słabym echem minionej dawno epoki matriarchalnej był być może przesąd-zakaz przechodzenia pod linkami z supełkami (zapętlenie pępowiny przy porodzie), zakaz podnoszenia w górę rąk (odpowiadający obawie o zbyt wczesne wywołanie akcji porodowej). 
            Według statystyk w omawianym okresie śmiertelność dzieci do 1 roku życia sięgała 35 %.  Śmierć noworodka, małego dziecka, była tak częsta, że należało się z tym „naturalnym” (Bóg dał-Bóg zabrał) wydarzeniem po prostu pogodzić (wola Boska)...  Mała dusza nieochrzczona nie trafiała wprawdzie do chrześcijańskiego piekła, ale do nieba także nie, i czyśćca, znajdując swoje miejsce w przestrzeni odrębnej (cierpieć nie będę, Boga oglądać – też nie, ale nie oszczędzone mi będzie słuchanie potępieńców). Do 2006 r. obowiązywała koncepcja  pochówku  limbusza (z łac. okraj, skraj), z mszą żałobną odprawianą przez księdza w białej komży, z ubranym na biało dzieckiem w trumience, z główką w wianeczku z kwiatów i ziół.
Kobieta, która umarła z dzieckiem nienarodzonym, wyprutym z jej łona (wyjętym w celu „pokropku”), owiniętym płótnem i zakopanym w ziemi, nie miała prawa być pochowana na cmentarzu, jak – chrześcijanie... Chowano ją pod cmentarnym płotem, na skraju lasu, w okolicach jej domu lub w pobliżu przydrożnego krzyża. Aborcja była karana bardzo surowo, tak jak za dzieciobójstwo – przez zakopanie żywcem, przebicie kołkiem, „jak wampira”, utopienie (prawo magdeburskie), przeciągnięcie przez płomień, biczowanie, rozebranej do pasa, rózgą.  Inną dotkliwą karą była banicja ze wsi. Osoba, która chciała pomóc skazanej, karana była „na gardle”.
            Do 6. tygodnia po urodzeniu dziecka położnica pozostawała „nieczystą”. Nie wolno jej było chodzić na mszę do kościoła, piec chleba, doić krowy, składać wizyt, musiała uważać, by nie przekroczyć progu, i mieć przy sobie coś metalowego, bo metal chronił „przed Złym. Zakaz wstępu na cmentarz, z racji tego, że płytko kopane groby były siedliskiem bakterii, chronił ją przed zakażeniem. 40 dni po porodzie następowało rytualne oczyszczenie „nieczystej”. Przy chrzcie swojego dziecka matka nie miała prawa być obecna, chrzcił je ojciec. Kobiety często umierały w połogu, statystyki mówią o wieku 30. roku życia. Położnice nie miały prawa do pochówku w obrębie cmentarza. Chowano ją za płotem, za obejściem, jak zwierzę.
             W następnych grupach wiekowych, aż do osiągniecia dojrzałości, śmiertelność była równie duża. Jan Kochanowski opłakiwał w „Trenach” swoją 30. miesięczną Urszulkę, nie zawsze było to dane tysiącom dzieci chłopskich, chowanych pod cmentarnym płotem, ich bezimienna śmierć miała często znaczenie zbliżone utracie zwierząt gospodarskich... Podobnie, w patriarchalnym społeczeństwie, rzecz się miała z ich chłopskimi matkami, umierającymi w połogu, które tak karano za ograniczenie przyrostu naturalnego – niczym straty gospodarcze w inwentarzu, na równi ze stratą wśród krów czy świń, dobra folwarcznego... Mówi się, że niewolnictwo pańszczyźniane mści się do dzisiaj zakonotowanymi postawami dużej części społeczeństwa (duch chłopa pańszczyźnianego), obojętności wobec działań obywatelskich, prospołecznych, głęboko zakorzenionej nieufności wobec każdej władzy...
            Tradycja, wsparta ideologią chrześcijańską, kobietę w ciąży uznawała za „nieczystą”(zgrzeszoną), skalaną złymi (diablimi-związanymi z biologią, z ciałem) mocami.
Religia chrześcijańska narzuciła prymat swej ideologii człowiekowi od narodzin. Chrzest, czy tylko tzw. „pokropek”, był warunkiem, by nadać człowieczemu noworodkowi prawo do wspólnotowego pochówku. Instytucja tzw. chrztu z pragnienia zakładała „naturalną” chęć znalezienia się w gronie wyznawców Chrystusa. Można było też dostąpić statusu bycia chrześcijaninem poprzez męczeńską (za wiarę) śmierć.
W przypadku spodziewanej rychłej śmierci noworodka chrzczono z tzw. „wody”, niekoniecznie w kościele, także w domu u położnicy, dziecko w ten sposób ochrzczone nie zawsze było odnotowane, jako urodzony w parafii człowiek, w księgach metrykalnych.
            Epoka nowożytna, industrializacja, uprawa ziemniaków, znacznie polepszyła warunki życia ludności. W XVIII wieku, wraz z rozwojem świadomości higieny ciała, wygasły dziesiątkujące ludność Europy epidemie dżumy. Cholera nie zbierała już tak obfitych żniw śmierci.
            Artur Paczesny, Paweł Głogowski, z Muzeum Regionalnego w Międzychodzie. Badania interdyscyplinarne mówią o historycznych związkach, wspólnocie dziejów regionu obejmującego okolice Międzychodu i Międzyrzecza. Cechą charakterystyczną omawianego terenu jest duża zasiedziałość wspólnot narodowych, świadomość społeczna, czy pamięć pokoleniowa, że leżą tam nasi ojcowie.
            Badania archeologiczne obejmujące prawy brzeg Warty wykazały istnienie cmentarzyska grobów popielnicowych kultury łużyckiej okresu halsztackiego, sprzed około 800 r. p.n.e. Nowoczesna technika daje wiele możliwości – stawiania dalszych pytań...        Programy informatycznej obróbki zdjęć z satelity, z dronu, nałożone na skan mapy z 1817 r. wykazały negatywy przyrodnicze, cykliczne zmiany klimatyczne (powódź w XIII wieku, która zalała cały Poznań). Laserowe metody obrazowania odzwierciedlają rzeźbę terenu bez roślinności, na obrazie wyłoniły się konstrukcje drewniane na palach, domostwa neolityczne, o wymiarach 40 na 50 m., ziemianki i piwnice, gdzie przechowywane były zbiory. Pokazał się kształt dawnego starorzecza, w procesie naturalnego meandrowania Warty, zmian jej koryta, i jej sztucznego „prostowania”. Wprawne oko może odczytać zmiany w środowisku, w jego szacie roślinnej, wyraźnie odcinają się od terenu ciemniejsze, proste linie intensywniej porastającej roślinności - próchnicze ślady po zalegających w ziemi resztkach bali drewnianych.   Widoczne na mapie podłużne wzniesienie, blisko 100 m., nazywane Górką zamkową, Grodziskiem, to cmentarzysko megalityczne, na którym nawarstwiały się pochówki z epok późniejszych. Z czasem ulegało ono zniszczeniu będąc przez wieki (król pruski zachęcał poddanych do pobierania stamtąd kruszywa) rezerwuarem kamienia i piasku, także współcześni „pasjonaci-poszukiwacze”, poprzez dziką eksplorację niszczyli resztki historycznych megalitów, kurhany czy pola popielcowe, napotkane pozostałości dawnych warowni. Zatarte zostały, na szczęście nie całkiem, ślady megalitycznego grobowca  sprzed 3.500 lat, popielnicowego cmentarzyska obrządku całopalnego. Wazy z prochami ze stosu całopalnego kryły też, w workach płóciennych, resztki ofiarnych ziaren, miodu.  Co ciekawe, podłużny kształt (symbolizował DOM) cmentarzysk Słowian, np. grobowce kujawskie, skierowany ku północy miał nachylenie pod kątem 16 stopni, w ślad, jak twierdzi jedna z teorii, za wędrującym ziemskim biegunem magnetycznym.
            Międzychód był ośrodkiem myśli luterańskiej. Także ośrodek włókienniczy – czarny kir używany do pochówków być specjalnością międzychodzkich rzemieślników. Pompa funebris  znajdował się w ogrodzeniu zamkowego kościoła ewangelickiego, usadowione we wnękach muru rokokowe płyty nagrobne z XVIII wieku, niedawno uwolnione od tynku, zasłaniającego je od lat 60.-70. (polityka tabuizacji zabytków niemieckojęzycznych). Płyty należały do niemieckiego patrycjatu; burmistrzów, sędziów, mieszczan, jest 6. dzieci pastora. Nagrobki dziecięce z aniołkami, rogami obfitości (czyli dobrem, którym obdarza Bóg). Laury i wawrzyny, róże – protestanckie symbole Chrystusa. Naturalistyczne wyobrażenia szczątków ludzkich, pamięć o epidemiach dżumy. Inskrypcje, kartusze, klepsydra, świeca, gromnica, korona żywota ludzkiego, kosa śmierci, chorągiew pogrzebowa. Czaszka i akant na każdym zabytku. Nekropolity m.in. rodu Unrugów. Najmłodszy z zabytków pochodzi z 1840 roku. Na płytach herby okolicznych rodzin, mających swe posiadłości w okolicach Międzyrzecza i Międzychodu.
            Katarzyna Sztuba-Frąckowiak „ Postawa personelu Obrawalde (Obrzyce) wobec pacjentów zamordowanych w Akcji T-4”.
Do likwidacji w Obrawalde były przeznaczone osoby „nie wykazujące, w długotrwałym leczeniu, poprawy zdrowia”, jako „bezwartościowi pożeracze chleba”, który można by przeznaczyć na wyżywienie niemieckich rodzin.
W XIX i w na pocz. XX wieku osiągnięcia psychiatrii niemieckiej były w Europie wzorem dla innych. Dojście do władzy NSDAP faktycznie cofnęło tę naukę do epoki średniowiecznej. Humanistyczne podejście do człowieka zastąpił tępy darwinizm promujący wąsko pojęty dobór naturalny. Prym zaczęła wieść, wpajana już w szkołach, ideologia „higieny rasy”, zasady eugeniki, w myśl której prawo do życia mieli mieć tylko piękni, mądrzy i tzw. wartościowi. Zaczęły powstawać Lebensborn, miejsca, gdzie zmuszano kobiety do rodzenia dzieci poczętych z esesmanami, osobami w typie nordyckim, aby wyhodować rasę „nadludzi”. Rasy nieużyteczne dla Rzeszy niemieckiej miały zniknąć, by nie zabierać „nadludziom” przestrzeni życiowej i pożywienia.
            Początkowo idea Akcji T-4 (nazwa pochodzi od ulicy Tiergartenstraße 4 w Berlinie, gdzie powstał pomysł Akcji T-4, obecnie jest tam muzeum ofiar eutanazji) w Niemczech w początkowym okresie ostatniej wojny wzbudziła silne protesty w środowiskach chrześcijańskich – katolickich i protestanckich, mordowano m.in., inwalidów, weteranów z I wojny światowej. Osoby przeznaczone do likwidacji, pacjentów szpitali psychiatrycznych, przywożono do szpitali położonych na wschodnich krańcach ówczesnej III Rzeszy.
            W kulturze europejskiej, niemieckiej, wielką uwagę przywiązywano do należytego pochówku osoby zmarłej, wierzono, że za niedopełnienie obrządku pogrzebowego mogła spotkać kara ze strony duszy zmarłego. Aby pochówek był właściwie przeprowadzony, ciało należało obmyć, ubrać w najlepsze ubranie (mundur) i ułożyć w trumnie. W Obrawalde nie zapewniano zmarłym żadnego z tych warunków, w odróżnieniu od  pogrzebów „zwykłych” Niemców, wobec których cywilizowane formy szacunku dla osób zmarłych były nadal w Niemczech kultywowane.
            W czasie, gdy w 1940 r. dyrektorem szpitala Obrawalde został, niebędący lekarzem psychiatrą, członek NSDAP Walter Grabowski, zasadniczej zmianie uległa forma opieki nad pacjentami szpitala, zaprzestano prowadzenia dotychczasowych sposobów leczenia, terapii poprzez pracę - w Obrawalde dotąd notowano duży odsetek osób powracających do zdrowia.  Grabowski odsunął szanowanych specjalistów, psychiatrów, pielęgniarki, osoby sprzeciwiające się idei eutanazji osób nie rokujących sprostaniu zadania pracy dla Rzeszy. Mord zlecano personelowi szpitala, została im wydana broń. Obowiązywał zakaz komunikowania się między oddziałami i zachowanie się tajemnicy. Nie wszyscy zatrudnieni godzili się na nowe zadania. Odmowa uśmiercania pacjentów nie powodowała zwolnienia z pracy, tylko odsunięcie od możliwości awansowania.     
Transporty pacjentów z głębi Niemiec przyjeżdżały na bocznicę kolejową Obrawalde w nocy. W atmosferze tajemnicy, selekcja osób przeznaczonych na śmierć, lub do pracy, za minimalne racje żywnościowe, miała miejsce na rampie kolejowej. W izolatkach (na oddziale 19) pacjentom podawano zwiotczający mięśnie Luminal, i uspokajający Weronal, aplikowano śmiertelną dawkę Skopolaminy z morfiną. Z prosektorium ciała przykryte kocem, po zabraniu ubrania, cenniejszych rzeczy, wyrwaniu złotych zębów, pacjenci funkcyjni przewozili wózkach na cmentarz, bez żadnej ceremonii pogrzebowej. Rodzinom pacjentów wysyłano zawiadomienia o śmierci pacjentów, i urnę z prochami, jako przyczynę zejścia podawano np. zachorowanie na gruźlicę.
Z czasem w Obrawalde, z powodu szybkiego zapełniania się cmentarza, powstały plany budowy krematorium, inwestycji nie zrealizowano z powodu wkroczenia wojsk radzieckich. W Obrzycach po wojnie w 1966 roku odkryto masowe groby, w których ciała pomordowanych układano naprzemiennie warstwami (sześć warstw), by zmieścić jak największą ilość, jak to określano, „materiału do wywiezienia”, „bezimiennych odpadów ludzkich”. Miejsca złożenia zwłok oznaczone były kopczykami ziemi i tabliczkami z numerami. Liczbę ofiar nazistów w Obrawalde szacuje się na 7000 do 10000 osób.

Iwona Wróblak
listopad 2019







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz