poniedziałek, 2 września 2024

 

Jasne i mroczne strony w historii Obrzyc – Obrawalde


120 lat historii Obrzyc – Obrawalde. Od nowoczesnego na tamte czasy zakładu dla obłąkanych, gdzie chorzy otoczeni byli życzliwością i opieką personelu, po obóz zagłady w typie Auschwitz czy Treblinki. Personelu ZAWSZE posłusznego poleceniom przełożonych, bo jak mówi pani Katarzyna Sztuba-Frąckowiak – Oni/przełożeni byli mądrzejsi (od personelu), więc kiedy najpierw kazano im opiekować się/leczyć chorych ludzi, potem – zabijać, wykonywali polecenia. Czy to charakter narodowy, czy oportunizm ludzki, zniechęcający do samodzielnego myślenia? Awans społeczny kobiet-morderczyń, kompleksy ludzi z nizin – ich usprawiedliwiał...? Nie wszystkie zostały po wojnie ukarane – z powodu upływu lat objęła je amnestia. Historie prawdziwe.

Piękne są Obrzyce, dzisiaj też. Obiekt położony jest w lesie-parku, historyczny rys tego pięknego założenia architektonicznego z początku XX wieku jest zachowany, murów z czerwonej cegły nie otynkowano (jak to się dzieje w podobnych obiektach np. w Niemczech), sosnowy las otula ciszą starych drzew, ich mroczną tajemnicę, masowe groby - 10 tys. ludzi, niepotrzebnych ówczesnemu społeczeństwu... Nieproduktywnych w punktu widzenia nazistowskiej ekonomiki społecznej, jako balast w „zdrowym” społeczeństwie generujący koszty ich utrzymania.

W Bibliotece Publicznej dużo słuchaczy, kolejka po książkę Katarzyny Sztuby-Frąckowiak, spotkanie autorskie połączone z promocją jej książki „Od Obrawalde do Obrzyc. 1904 - 2024 Historie prawdziwe”. Przedtem o tym zakładzie psychiatrycznym ukazywały się artykuły o Obrzycach w prasie regionalnej i na portalach społecznościowych, pani Katarzyny i innych autorów, też niemieckich, np. na sesjach historycznych, teraz tematyka została całościowo ujęta w formie naukowej publikacji. Ogromna erudycja autorki będąca pokłosiem kwerend w archiwach polskich i niemieckich.

Fascynacja Obrzycami zaczęła się niedawno, w 2018 roku. Obiekt jest dobrym pretekstem do zwiększenia atrakcyjności lekcji historii, którą łatwiej jest zrozumieć na przykładzie regionalnych zabytków. Mroczne lata 1943-45, wynaturzenie ideologii totalitarnych, i przeszłość Obrzyc/Obrawalde. Dla Niemców to brakujące, jak mówi pani Katarzyna, ogniwo w poznaniu historii najnowszej; losy wielu z ich bliskich kończą się na enigmatycznej wiadomości, że „ich gdzieś wywieźli i ślad zaginął”.

Historia Obrawalde zaczęła się w 1904 r, kiedy powstał, zatopiony w zieleni starego sosnowego lasu, bardzo nowoczesny jak na tamte lata, leczniczy 4 Zakład Dla Obłąkanych w Prowincji Poznańskiej; w formie symetrycznej osiowej zabudowy pawilonowej, w założeniu podzielony na część żeńską i męską. Był medyczną nowinką znajdującą się w centrum zainteresowań opinii publicznej. Światowej sławy lekarz psychiatra Ludwig Scholz z Bremy był jego pierwszym dyrektorem, i autorem nowoczesnych metod terapii wzorowanych na zachodnich wzorcach, spisanych w formie podręcznika dla personelu medycznego, placówka pod jego rządami kwitła przez 20 lat.

Traktowany przez pensjonariuszy jak sanatorium Zakład cieszył się prestiżem społecznym, trudno było dostać tam pracę, personel był dobrze wynagradzany, z dodatkami w postaci kiełbasy, pieczywa, co było ważne w czasie trwającego wtedy kryzysu ekonomicznego. Szpital bardzo się różnił od innych tego typu miejsc, gdzie ludzie niepełnosprawni umysłowo byli źle traktowani, stygmatyzowani, izolowani społecznie, zamykani w komórkach. Zajęcia dla pacjentów w Obrawalde obejmowały wizyty w obrzyckiej sali kinowej, w kręgielni, czytelni, uczestniczyli w działalności teatru amatorskiego, brali kąpiele w basenach, a codzienna gimnastyka dobrze oddziaływała na ich zdrowie – przestrzegano skrupulatnie schematu zajęć, przy życzliwej obecności nadzorującego personelu. Sale dziennego pobytu miały wygodne łóżka z materacem, wyposażone medycznie, z kranem z wodą, podłogi wygłuszone linoleum, łazienki wyłożone kafelkami, z umywalkami, bidetami, pisuarami. W sali jadalnianej wszyscy, razem z personelem, spożywali posiłki.

W Punkcie pocztowym wysyłano do rodziny pocztówki ze szpitala, w zachowanych dokumentach pacjenci są zadowoleni z rekonwalescencji. W Regulaminie Zakładu był zapis o szacunku dla godności pacjenta, ich zdrowie i samopoczucie w placówce najważniejsze. Na oddziale przyjęciowym dbano o czystość, przyjmowanego pacjenta dokładnie myto, po czym lekarz badał go i kierował na odpowiedni oddział.

Drugi dyrektor Zakładu dr Hermann Simon propagował teorię aktywnego leczenia, którego celem było zwrócenie leczonego człowieka społeczeństwu, nauczenie prostych prac, zawodu – np. dla kobiet zajęć w obrzyckich gospodarstwach folwarcznych. Funkcjonowała 2. letnia szkoła pielęgniarska. Duchową opieką i wsparciem, którego potem zabrakło, kiedy kościół obrzycki zamieniono na lazaret dla żołnierzy niemieckich, były praktyki religijne. Wyznanie wpisywano w kartę przyjęć – ewangelickie, katolickie czy judaistyczne, zmarłych chowano w odpowiednich do wyznania kwaterach. Symultaniczny kościół obrzycki na przemian oferował nabożeństwa w trzech wyznaniach, pacjenci uczyli się pieśni modlitewnych. W zakładowej kuchni przygotowywano też posiłki koszerne, obchodzono święta religijne.

W oddziale 6., w pałacyku, leczono dzieci z gruźlicą, i po chorobie polio, przeznaczano na to duże środki finansowe. 6. tygodniowy turnus leczniczy przewidywał naświetlanie, leżakowanie, baseny, zabawki, naukę, książki, nawet prezenty na Boże Narodzenie. Najgorzej finansowany był Dom Starców, ale i ich też traktowano, w początkowym okresie, z szacunkiem. Chowani byli na cmentarzu przyszpitalnym.

W kuchni w Obrawalde pracowały także pacjentki, pielęgniarzami byli Niemcy i Polacy, oprócz pensji dostawali przydziały kiełbasy i piwa. Zakład, niezależny finansowo, nie był obciążeniem dla niemieckiego podatnika, jako fabryka jedzenia na potrzeby kuchni szpitalnej; w folwarkach uprawiano zboże, warzywa; kapustę, ziemniaki, hodowano świnie, drób, krowy. Pacjentki wyplatały koszyki z wikliny, w szwalniach haftowały, szyły pościel i odzież...

Obrzyckie kobiety – dr Hilda Wernicke, była lekarzem psychiatrą, na zdjęciu z pracownicami i dziećmi na trawie jest uśmiechnięta, potem wstąpiła do NSDAP i kościoła ewangelickiego, i stała się, jak inne, demonem śmierci.

Akcja – T4, rok 1943 – 44, nazizm, ideologia sprzeczna z dotychczasowymi ideami terapii w do tej pory nowoczesnym Zakładzie dla Obłąkanych Obrawalde. Tak zwany niemiecki darwinizm, jego totalitarne wynaturzenie – apologia silnych, aryjskich ludzi, budujących świetlaną przyszłość III Rzeszy, która nie potrzebuje darmozjadów, tylko żołnierzy na front. Nowym dyrektorem, z nadania partyjnego NSDAP, został w 1941 r. Walter Grabowski, z zawodu kupiec, walczył w I wojnie światowej; w otoczeniu lekarzy psychiatrów w Obrzycach odczuwał kompleksy z powodu braku odpowiedniego dla stanowiska wykształcenia.

„Śmierć z łaski”, eugenika negatywna, rozszerzone zostaną kompetencje lekarzy, stworzona lista ośrodków zagłady w wybranych szpitalach. Mordowanie zaczęło się od dzieci, pacjentów nieuleczalnie chorych. Pielęgniarki wykonywały polecenia lekarzy, chociaż nigdy nie wydano odpowiedniej rządowej ustawy o negatywnej eugenice, bezgranicznie ufały przełożonym. W Regulaminie był zapis o bezwzględnym i bezdyskusyjnym nakazie posłuszeństwa personelu wobec władz, na zachowanych zdjęciach pielęgniarki przysięgają na wierność Adolfowi Hitlerowi.

Na bocznicę w Obrawalde przybywały transporty ludzi z III Rzeszy z 26 miast. Kapo zarządzała na oddziałach, pielęgniarki przeciążone „pracą”, szpital był przeznaczony na 2 tys. ludzi, w tym czasie przewinęło się przez Zakład 5 tys. osób, podawano Luminal, lek uspokajający w śmiertelnej dawce, i Skopolaminę, osobom starszym, politycznie podejrzanym, weteranom wojennym, taśmowo mordowano ludzi. Zginęło 10 tys. osób. Kryje ich zbiorowa mogiła.

Dalsze dzieje Szpitala to wyzwolenie przez Armię Radziecką, potem przejście obiektu pod administrację polską, nowy rozdział historii tego miejsca. Na spotkaniu z panią Katarzyną Sztubą-Frąckowiak była obecna dyrektorka Samodzielnego Publicznego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Międzyrzeczu-Obrzycach Ewa Lewicka-Michalewska. W Obrzycach, w historycznej sali kinowej, byłam na koncertach muzyki klasycznej, miały tam miejsce międzynarodowe sesje historyczne, obecnie wdraża się, jak mówiła obecna dyr. Obrzyc, nowe terapie dla chorych.


Iwona Wróblak

wrzesień 2024 r. 















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz