Władysław Pasewicz opowiada
Cały miesiąc
jechaliśmy w towarowym wagonie. Przyjechałem z Polesia, z Krasnego Stawu koło Pińska,
mieliśmy skierowanie do Siedlec do PURu, ale w Siedlcach nie było miejsca. Skierowali
nas do Lublina. Do Międzyrzecza przyjechałem w lipcu 1946 roku z całą rodziną,
pięcioro osób. Pierwszą noc koczowaliśmy na dziedzińcu zamkowym. Zostaliśmy
zameldowani jako jedni z pierwszych, pod numerem: 204, 205 - na ulicy
Młyńskiej. Najpierw mieszkaliśmy koło zamku, potem dali nam nowy domek, z
czasem jakoś się ułożyło.
Mój ojciec
służył w Radomiu. Ojca aresztowali w 1940 roku. Do tej pory nie wiem, gdzie jest pochowany. Siostra miała wtedy 6 miesięcy.
Przed wojną skończyłem pierwszą klasę. W czasie wojny nie
można było chodzić do szkoły. Jak przyszli Sowieci, zamknęli polskie szkoły,
zrobili szkołę białoruską. Cofnęli nas do pierwszej klasy. Później Niemcy
napadli na Ruskich i znowu nas cofnęli… Tak że trzy razy chodziłem do pierwszej
klasy… W Międzyrzeczu od razu poszedłem do czwartej klasy. Chodziłem do szkoły
nr 1. Byłem harcerzem, zastępowym. W Harcerstwo wciągnęli mnie koledzy. Lubiłem
wojsko, mundury. Było nas bardzo dużo. Przez cały okres była jedna ta sama
drużyna. Hufcowi przewodził Zbigniew Zydowicz ze Lwowa. Awansował jako harcerz
ale stopień dali mu wojskowy – podporucznika. Mieszkał na Rynku, jego siostra
do tej pory żyje.
Pani Garniewiczowa była harcerką
komendantką w Jedynce i też zachęcała nas, chłopaków, mówiła – chodźcie do harcerstwa… Chodziliśmy na
zbiórki, na musztry, śpiewaliśmy piosenki. Najwięcej pamiętam obozy, wycieczki,
biwaki. I przysięgę (harcerską) – taki krajobraz wtedy: z jednej strony rzeczka
płynęła, a z drugiej był plac, gdzie składaliśmy Przyrzeczenie.
Od 1946 roku jestem harcerzem. Do 1949 roku różne
się rzeczy działy, straszne, z harcerstwem. Było to biedne harcerstwo. Zbieraliśmy
butelki po piwie, po oranżadzie, sprzedawaliśmy. Namioty na obóz wojsko nam
dało. 20.04.1947 r. zdobyłem stopień młodzika, w 1948 roku - wywiadowcy. Miałem na krzyżu harcerskim srebrną
lilijkę. W 1949 roku zdobyłem stopień ćwika - złota lilijka. Zdobyłem 12 stopni,
sprawności: goniec, pionier sobieradka, kolarz, obozowy, pierwsza pomoc,
łyżwiarz, narciarz, śpiewak, miłośnik sportu młodzieżowego. Na zbiórki
chodziliśmy na strych (w Szkole nr 1), tam była nasza harcówka, potem
przenieśliśmy się na Młyńską, gdzie był Hufiec. To my, harcerze z Jedynki,
odgruzowaliśmy zamek międzyrzecki, piwnice, które były zasypane. Wyczyściliśmy
ten śmietnik.
Kiedy
zabrali nam – odgórnym rozkazem – harcerski krzyż, pomyślałem sobie, że w taki
sposób się teraz za dobre uczynki wynagradza…
Najbardziej pamiętam, jak szykowaliśmy się do defilady z
okazji przyjazdu marszałka Roli - Żymierskiego. Zajęliśmy pierwsze miejsce jako
najlepiej przygotowani do defilady.
Od 1949 r. zacząłem
pracować w PZGSie.
opracowała Iwona Wróblak
lipiec 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz