piątek, 9 czerwca 2017

Władysław Pasewicz  opowiada


            Cały miesiąc jechaliśmy w towarowym wagonie. Przyjechałem z Polesia, z Krasnego Stawu koło Pińska, mieliśmy skierowanie do Siedlec do PURu, ale w Siedlcach nie było miejsca. Skierowali nas do Lublina. Do Międzyrzecza przyjechałem w lipcu 1946 roku z całą rodziną, pięcioro osób. Pierwszą noc koczowaliśmy na dziedzińcu zamkowym. Zostaliśmy zameldowani jako jedni z pierwszych, pod numerem: 204, 205 - na ulicy Młyńskiej. Najpierw mieszkaliśmy koło zamku, potem dali nam nowy domek, z czasem jakoś się ułożyło.
            Mój ojciec służył w Radomiu. Ojca aresztowali w 1940 roku.  Do tej pory nie wiem, gdzie jest pochowany. Siostra miała wtedy 6 miesięcy.
Przed wojną skończyłem pierwszą klasę. W czasie wojny nie można było chodzić do szkoły. Jak przyszli Sowieci, zamknęli polskie szkoły, zrobili szkołę białoruską. Cofnęli nas do pierwszej klasy. Później Niemcy napadli na Ruskich i znowu nas cofnęli… Tak że trzy razy chodziłem do pierwszej klasy… W Międzyrzeczu od razu poszedłem do czwartej klasy. Chodziłem do szkoły nr 1. Byłem harcerzem, zastępowym. W Harcerstwo wciągnęli mnie koledzy. Lubiłem wojsko, mundury. Było nas bardzo dużo. Przez cały okres była jedna ta sama drużyna. Hufcowi przewodził Zbigniew Zydowicz ze Lwowa. Awansował jako harcerz ale stopień dali mu wojskowy – podporucznika. Mieszkał na Rynku, jego siostra do tej pory żyje.
            Pani Garniewiczowa była harcerką komendantką w Jedynce i też zachęcała nas, chłopaków, mówiła – chodźcie do harcerstwa… Chodziliśmy na zbiórki, na musztry, śpiewaliśmy piosenki. Najwięcej pamiętam obozy, wycieczki, biwaki. I przysięgę (harcerską) – taki krajobraz wtedy: z jednej strony rzeczka płynęła, a z drugiej był plac, gdzie składaliśmy Przyrzeczenie.
             Od 1946 roku jestem harcerzem. Do 1949 roku różne się rzeczy działy, straszne, z harcerstwem. Było to biedne harcerstwo. Zbieraliśmy butelki po piwie, po oranżadzie, sprzedawaliśmy. Namioty na obóz wojsko nam dało. 20.04.1947 r. zdobyłem stopień młodzika, w 1948 roku -  wywiadowcy. Miałem na krzyżu harcerskim srebrną lilijkę. W 1949 roku zdobyłem stopień ćwika - złota lilijka. Zdobyłem 12 stopni, sprawności: goniec, pionier sobieradka, kolarz, obozowy, pierwsza pomoc, łyżwiarz, narciarz, śpiewak, miłośnik sportu młodzieżowego. Na zbiórki chodziliśmy na strych (w Szkole nr 1), tam była nasza harcówka, potem przenieśliśmy się na Młyńską, gdzie był Hufiec. To my, harcerze z Jedynki, odgruzowaliśmy zamek międzyrzecki, piwnice, które były zasypane. Wyczyściliśmy ten śmietnik.
            Kiedy zabrali nam – odgórnym rozkazem – harcerski krzyż, pomyślałem sobie, że w taki sposób się teraz za dobre uczynki wynagradza…
Najbardziej pamiętam, jak szykowaliśmy się do defilady z okazji przyjazdu marszałka Roli - Żymierskiego. Zajęliśmy pierwsze miejsce jako najlepiej przygotowani do defilady.
Od  1949 r. zacząłem pracować w PZGSie.

opracowała Iwona Wróblak

lipiec 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz