czwartek, 15 czerwca 2017

Chińskie śledztwo. Błogosławieństwo noworoczne na Młyńskiej

Wielkie było oczekiwanie - pasjonatów historii,  międzyrzeczan. Oczekiwanie w związku z planowanym remontem ulicy Młyńskiej, to teren objęty ścisłym nadzorem archeologicznym, jedna z najstarszych ulic naszego miasta o tysiącletniej historii. Ja też z niecierpliwością czekałam. Na wielką przygodę poznawczą. Na przyjazd archeologów, zamierzałam im towarzyszyć…
             Archeolodzy rozważali, czy podczas prac natrafią na cmentarzysko, na którego fragmenty natrafiono podczas badań ratowniczych zrealizowanych w 2002 roku. Niniejsze zapiski to dziennik z tej przygody, fragmenty reporterskich relacji publikowanych na bieżąco w prasie („Kurierze Międzyrzeckim” i „Przekroju Lokalnym”), także na Międzyrzeckim Portalu Informacyjnym emiedzyrzecz.pl. Cieszyły się dużą oglądalnością - historia naszego miasta pasjonuje jego mieszkańców.

Podróż przez Ulicę Młyńską

Kwiecień 2014. Archeolodzy już są na Młyńskiej

            Zgodnie z harmonogramem prac i informacjami, jakich udzielili mi pracownicy firmy realizującej przebudowę ulicy Młyńskiej o robotach, jakie będą wykonywane w ciągu najbliższych dni, od 18 marca 2014 roku archeolodzy są na Młyńskiej, obecny jest z racji nadzoru archeologicznego mgr Wojciech Kaczor z Poznania. Na początek w ciągu jezdnym ulicy, po zebraniu kostki brukowej, znaleziono materiał późnośredniowieczny i wczesnonowożytny – XV i XVI do XIX wieku w warstwie ciemnoszarej próchnicy przemieszane fragmenty ceramiki i kości zwierzęcych.            Jak przeczytałam w „Ziemi Międzyrzeckiej. Zarys dziejów” - publikacji z sesji historycznej z roku 2004: (Agnieszka Indycka, Tadeusz Łaszkiewicz: „Średniowieczne cmentarzysko przykościelne na Rynku w Międzyrzeczu (przy nieistniejącym kościele św. Krzyża”): „W latach 60. XX wieku w trakcie budowy systemu wentylacyjnego schronu znajdującego się pod obecnym budynkiem Urzędu Skarbowego (Rynek 3 – przedtem siedziba KP PZPR), odkryto podobno liczne ludzkie szczątki kostne (informacja ustna mieszkańca Międzyrzecza udzielona autorowi badań w 2002 roku)”.  Czy na nie natrafimy?
            Koparka powoli zdejmuje ziemię z oczyszczonej z kostki brukowej ulicy Młyńskiej. Większość powierzchni to ciemnoszara próchnica, warstwa nienaruszona. Nikłe brązowe ślady drewnianych moszczeń XVI-wiecznej ulicy. Z każdym dniem zbliżamy się do linii Rynku, napięcie rośnie… Może już za chwilę będą kości z pochówków  późnośredniowiecznego cmentarzyska. W zeszłym tygodniu spod łyżki koparki wyłonił się fragment fundamentów XVII-XVIII-wiecznej kamienicy.
            Jest!! Szpachelką wyskrobują znalezisko. To coś większego. Kawał skóry, dobrze wyprawionej, duży fragment. I naczynie, nie potłuczone. W nim jest ten but ze skóry! Ziemia na tej głębokości - od 1,90 do 2 metrów - jest wilgotna, zabytek dobrze się zachował. Z przodu jest wiązany rzemykiem, kokardkę widać wyraźnie. Taki wyższy trzewik, może rycerski albo należący do giermka. Buty w miastach nosili też mieszczanie. Pomyślałam, że podobne widziałam na nogach naszych rycerzy Bractwa Ziemi Międzyrzeckiej, oni przecież wzory czerpią z dawnych rycin. But ze spodem, ze śladami dziurek po szydle, przyszywanym do górnej części. - Na pewno ręcznie szyty - mówią archeolodzy. Jak przeczytałam w literaturze przedmiotu, najbardziej pospolitą w tym okresie techniką łączenia części skórzanych było szycie przez dziurki wcześniej nakłuwane szydłem… O datowaniu znaleziska archeolodzy nie chcą mówić - ustalą to potem specjaliści - znaleźli je w warstwie, w której jest ceramika wczesnonowożytna z XVI-XVIII wieku. Raczej - jak mówią - będzie to bliżej tej pierwszej granicy wiekowej.  Spalenizna, której cienka warstwa jest widoczna, czy to może czasy szwedzkiego potopu, kiedy został zrujnowany nasz zamek? Podobno nawet ceramika po tym okresie wykazuje symptomy technologicznego regresu.

Czerwiec 2014. Jak to się nie zawaliło?!! Młyńskiej tajemnic ciąg dalszy…
            Stojąc nad dziwną walcopodobną strukturą, w środku pustą, która wyłoniła się spod łyżki koparki, słyszę od ludzi taki, jak wyżej, komentarz – Jak to się nie zawaliło?!! Bruk, a potem asfalt nad rozparcelowanymi resztkami ruin pozostałych z rozbiórki wypalonych poniemieckich kamienic był kładziony od około 1949 roku. Starsi mieszkańcy pamiętają jeszcze, jak po wojnie w tzw. czynie społecznym odgruzowywali to miejsce, a materiał wywozili wagonikami kolejki na pobliskie brzegi wylewającej corocznie Obry, aby je podnieść i wzmocnić. Czy wiadomo było, że pod cienką warstwą betonu, potem asfaltu, są puste przestrzenie, które mogą tąpnąć pod ciężarem przejeżdżających aut? Według dzisiejszych wymogów miąższość drogi powinna mieć grubość - 25 cm tłucznia, 15 cm stabilizacji, i na wierzchu - 25 cm masy bitumicznej.
            Sklepienie łukowe z cegieł. Konstrukcja jest dużo starsza niż towarzyszące jej fundamenty ław niemieckich kamienic. Widać to po cegłach, i po użytej zaprawie. Z którego wieku? Archeolodzy obracają w rękach ich ułamki i - zdecydowanie wstrzymują inwestycję… Z wywiadów, z rozmów, wiem tyle, że podobnie wyglądające piwnice pobliskiej Apteki Ratuszowej są bardzo stare, może średniowieczne.
Piękna łukowata budowla, sklepienie kolebkowe. Przechodnie komentują: może to sklepienie piwniczne? Z wnętrza wyciągnięto stare bańki po produktach ropopochodnych, może w tym celu pomieszczenie było (powtórnie?) używane. Na dnie wnęki, o wymiarach 1,90 m w najwyższym miejscu i długości 5 m, gruz z cegieł. Od strony Ratusza pomieszczenie kończy się ceglaną ścianą, w niej mały szyb wentylacyjny. Znajdują tu żeliwne zawiasy drzwiczek do jakiegoś wejścia/czy wyjścia, mimo rdzy widać, że są pięknie rzeźbione, również żeliwne zdobienie być może górnej części kominka. Z drugiej strony wnętrze zamyka gruzowisko. Na zewnątrz z góry oglądamy ceglaną powierzchnię, jest nieco przygnieciona - jednak po niej na ulicy przez dziesiątki lat jeździły samochody, z kwadratowym szybem wlotowym, obudowanym później - wyraźnie młodszą cegłą. Same tajemnice! Wszyscy jesteśmy podekscytowani. A miało się już tu - do skrzyżowania z ulicą Waszkiewicza, nic ciekawego, pod względem odkryć historycznych, nie zdarzyć, skoro wcześniej nie uchwycono średniowiecznych pochówków.

Mozaika podziemnych międzyrzeckich tuneli nie kończy się…
W piątek inspektor do spraw archeologicznych Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gorzowie Teresa Witkowska pozwoliła inwestorowi na rozbiórkę sklepienia. Zachowano dla przyszłych badań to, co jest możliwe - bezpieczne minimum tkanki zabytku, jest nim tu zarys fundamentu kamiennego i muru ceglanego.
Mozaika podziemnych międzyrzeckich tuneli nie kończy się na odkrytej w czwartek piwnicy/przejściu w poprzek zabytkowej ulicy Młyńskiej bynajmniej... Okazało się przy tym, że odsłonięto dotąd tylko fragment podziemnego systemu XVI-XVII-wiecznych korytarzy, jakim jest podbudowane nasze miasto, w jego starej części. Po demontażu łukowatego sklepienia od strony plantów pokazał się otwór… archeolodzy zajrzeli tam - ujrzeli korytarz, dalej po kilku metrach wyjście na górę a potem ściana! Zamurowane. Dokąd biegnie? (i co jest w korytarzach). Może uda się to kiedyś zbadać?
Oczywiście nie może być tych korytarzy na żadnej mapie miasta. O tym, że były powtórnie używane, świadczą znalezione w nich kable elektryczne, przewody, skorodowane, na pewno nowożytne - czyli od początku XIX wieku po okres współczesny. Niezidentyfikowane przedmioty żelazne, fragmenty kominków, przedtem zastawa stołowa, sztućce itp. Ściany piwnicy na kamienno-ceglanym fundamencie były też osmolone.

Kolejny zabytek na Młyńskiej
            Doskonale zachowane belki, jest ich pięć – ułożonych w poprzek Młyńskiej. Przypuszcza się, że być może będą widoczne na linii wykopu kanalizacyjnego również dalej, w kierunku skrzyżowania z ulicą Waszkiewicza. Prostopadle do nich, w miejscu, jest ułożony gruby bal wzmacniający ten odcinek. Bale są jasne w środku, po wycięciu do badań fragmentu drewna widoczne są słoje rocznego przyrostu. Drzewa to iglaki, najprawdopodobniej sosna. Dobrze zachowany w wilgotnych warstwach czarnej i szaro-brunatnej ziemi odcinek średniowiecznego traktu prowadzącego kiedyś zapewne do zamku.

Niespodzianka na Młyńskiej…

A już wydawało się, że na Młyńskiej na przewężeniu ulicy do linii Ratusza nic arcyciekawego się nie pojawi, w rodzaju oczekiwanych pochówków, które, jak powiedział dr Marceli Tureczek z Uniwersytetu Zielonogórskiego, zmieniłyby historyczne widzenie tej najbardziej, z punktu widzenia naukowego, interesującej części naszego miasta. Zbliżamy się do miejsca na wysokości zachodniej pierzei Rynku, gdzie w 2002 roku odkryto kilkanaście pochówków - chronologię cmentarzyska określono od około połowy XIII do niemal końca XV wieku. Cmentarzysko zlokalizowane było wokół wzmiankowanego w źródłach pisanych kościoła św. Krzyża. Odkryty podczas badań ratowniczych jego fragment wchodził od zachodniej strony pod terenem dzisiejszego Ratusza. Koparka drążąc wykop pod rurę kanalizacyjną na głębokości ponad metra odsłoniła zwalisko kamienicy, być może XVII czy XVIII-wiecznej, w każdym razie dużo starszej niż budynki stojące po obydwu stronach ulicy Młyńskiej. To niespodzianka, tej kamienicy nie ma na dostępnych mapach. Wchodzi też na około pół metra w obszar dzisiejszej ulicy. Odsłonięte jest ponad 5 metrów jej fundamentów; głazy kamienne, przemieszane warstwy cegieł, struktury gliniastej i szaro-brunatnej ziemi…

Na Młyńskiej historia Międzyrzecza najmłodsza
            Półmetek odcinka ulicy Młyńskiej do skrzyżowania z ulicą Waszkiewicza. Dokładnie naprzeciw Apteki Ratuszowej. Jest ciągle widoczna zabytkowa droga, bale drewniane, moszczenia jej na długości ponad 40 metrów, trakt miejscami zanikający. Średniowieczny.
Ze zdjęć lotniczych (z 1937 roku) wiadomo, że w miejscu dzisiejszej ulicy Młyńskiej, na odcinku od Ratusza do skrzyżowania z ulicą Waszkiewicza, stały okazałe domy. Wyburzono je w latach 50. XX wieku. To właśnie ich grube fundamenty odsłania dzisiaj koparka, widać też zwaliska cegieł, ktoś z pamiętających te czasy przechodniów mówi, była tu kawiarnia. Spod asfaltu, na głębokości kilkudziesięciu centymetrów, wyziera miejscami poniemiecki bruk. Zarys fundamentów mówi, że dzisiejsza Młyńska za Ratuszem ostro wtedy skręcała w prawo i była węższa niż obecnie. Na dzisiejszych plantach także stały domy. Mówi o tym przedwojenne zdjęcie lotnicze z zaznaczoną posesją, po której zostały tylko fundamenty.

O podziemiach międzyrzeckich ciąg dalszy
            Dzięki uprzejmości pań pracujących w Aptece Ratuszowej schodzimy do jej piwnic. Dlaczego? Bo według naszych regionalnych historyków są bardzo stare. Labirynt korytarzy i wnęk. Tamten schron na ulicy miał w najwyższym miejscu metr dziewięćdziesiąt, eksploracja nie sięgnęła podłogi, zaścielonej przez gruz ceglany. Tutaj widać na dnie kamienie. Ściany są pobiałkowane - to zdecydowanie późniejsze, mówi jeden z poznańskich archeologów. Schodzimy wąskimi kamiennymi stopniami na poziom, na którym zarejestrowany jest wykop na Młyńskiej. Jest tak samo głęboko jak odkryte na Młyńskiej piwnice, czyli… to z tej samej epoki? XVI/XVII wiek. Południowa krawędź Młyńskiej przy plantach idzie po linii starej zabudowy istniejącej w tym miejscu przynajmniej od XVI wieku.

Chińskie śledztwo. Błogosławieństwo noworoczne na Młyńskiej
FU - chiński znak błogosławieństwa. Dziwaczne znalezisko na Młyńskiej. Było w zwalisku jednej z piwnic - jest ich przemieszanie, ciekawe historycznie; nawarstwione jedna na drugiej konstrukcje pod niemieckimi budynkami, datowane od XVI wieku po czasy  późnonowożytne, archeolodzy znaleźli - w warstwie nowożytnej (!) COŚ z chińskim ideogramem i wyraźnie widocznym obok wizerunkiem Księgi Przemian I Ching i być może wizerunkami kilku jakichś nierozpoznanych przeze mnie – jest to bardzo zatarte – buddów. Ale to nie Chiny, lecz niemiecki Meseritz przed wojną… Postanowiłam przeprowadzić śledztwo.
            Archeolodzy mówią, że znaleziska trzeba łączyć z kontekstem. Było nim zawalisko (podobno) hotelu należącego, jak mówili mi przybyli tu po wojnie międzyrzeczanie, do formacji nazistowskiej SS, z cukiernią na parterze (po wojnie w tzw. czynie społecznym osiedleńcy te budynki, częściowo wypalone, wyburzali), okazałego białego dwukondygnacyjnego budynku znanego z fotografii lotniczej z 1937 roku (to by się zgadzało - były z NIM, z FU, zastawa - (też i niestłuczone) porcelanowe talerze, salaterka i dzbanuszek do śmietanki (na porcelanie żywe kolory widoczne po przetarciu kurzu kilku dziesięcioleci) firmy Rosentall istniejącej zresztą do dzisiaj (i nadal produkującej porcelanę). Może to obrączka (długości kilku cm) spinająca serwetki, może TO COŚ trzymało zasłony w oknach, albo rogi obrusów (czy cukiernię prowadził Chińczyk? według opinii historyków - raczej nie). To skąd te Chiny? Zastanawiam się… Międzyrzecz już od czasów swej świetności utrzymywał szerokie stosunki handlowe, kupiec Johann Volmer handlował z Chinami (miał dom naprzeciw Ratusza w miejscu dzisiejszego postoju taksówek), sprzedawał im sukno, kontakty z dalekim Wschodem były utrzymywane za pośrednictwem kupców rosyjskich. A może jakiś Chińczyk osobiście zgubił TO na Młyńskiej, będąc tu w interesach? A w ogóle, co tam jest napisane? Może zapytam Chińczyka? Jest ich kilku w Międzyrzeczu, jest chiński sklep (tzw. chińska synagoga – sklep mieszczący się w budynku dawnej synagogi na ul. ks. Piotra Skargi). Pokazuję fotografie. Zapytana Chinka nie ma wątpliwości. Na komórce wystukuje mi tłumaczenie – błogosławieństwo. Noworoczne Błogosławieństwo. Ktoś je przywiózł z Chin i zgubił tu na Młyńskiej - być może.
FU. Chiński znak "Fu" oznacza błogosławieństwo, życzenie szczęścia, powodzenia. FU jest malowany w czasie święta Nowego Roku.
Buddów niestety nie udało mi się zidentyfikować, zbyt zatarte są wizerunki.
            FU chiński znak Błogosławieństwa (ze stopu brązu) – jak zgodnie mówią archeolodzy i znajomy konserwator zabytków – nie jest bardzo stary. Czasy nowożytne, wnioskując o stopniu oksydacji (proces łączenia się pierwiastków i związków chemicznych z tlenem, utlenianie) początek XX wieku, może nawet okres II wojny światowej (w Kęszycy stacjonowali Hindusi, może to oni zgubili?). Powiem więcej, jest drugi FU w Międzyrzeczu (w zbiorach prywatnych). Srebrny, odlany według dokładnie tego samego wzoru, przez dziesięciolecia był pamiątką z czasów szkolnych, prezentem. Znaleziony gdzieś w naszym mieście po wojnie, dorobiono doń spinkę i służył jako broszka. Teraz właścicielka będzie go nosić ze świadomością, CO ZNACZY… (Czy ktoś ma jeszcze taki zabytek z niemieckiego Meseritz??) Po drugiej stronie zabytku są trzy punce (znaki wytwórcze) - moje śledztwo nie jest zakończone.
            Kontakty z kupcami rosyjskimi - jako pośrednikami w handlu z Chinami (taki na pewno był) - temat jest po prostu jeszcze niezbadany, czy dotąd ktoś z naszych regionalnych historyków się tym zajmował?
Łopata archeologa jest najlepszym weryfikatorem historii. Kilka dni temu - była to ostatnia bodajże studzienka wydrążona tuż przed skrzyżowaniem z ulicą Waszkiewicza - porcelanowa wizytówka (?) zestawu myśliwskiego, dobrze zachowana Jeager Porzellan Bavaria – jak się dowiaduję - chińska fabryka Marktrewitz, okres 1925-1945 PMR Jaeger & Co. Kontakty z Chinami nigdy nie ustawały, teraz również je mamy.
    *     *


To moje reporterskie notatki. Pamiętnik wspaniałej przygody. Moje zadanie polegało na relacjonowaniu na bieżąco odkryć na ulicy Młyńskiej - dla międzyrzeczan, na zainteresowaniu opinii publicznej naszą historią. Mam nadzieję, że będziemy mogli zapoznać się z wynikami badań i opracowaniem zabytków, z profesjonalnym sprawozdaniem z nadzoru autorstwa ekipy poznańskich archeologów, którą kierował Wojciech Kaczor, podczas inwestycji przebudowy ulicy Młyńskiej. Naszą wiedzę o historii Ziemi Lubuskiej, Ziemi Międzyrzeckiej, trzeba stale uzupełniać. Inwestycje miejskie są dobrą ku temu okazją.
Iwona Wróblak
maj 2015






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz