Ballada o Grzesiu
Czwarte
piętro w bloku. Mieszkanie pani Kominkiewicz.
– Do mnie: Może napije się pani herbaty? 6. letni Grzesiu na kolanach u
cioci Uli. Na twarzy dziecka radość. –
Kto rządzi w domu? – śmieje się mama – Grzesiu rządzi. – Facet –
mówi ciocia do Grzesia - nie napinaj się tak, bo mnie ręce bolą. Kobiety
siedzą w kuchni. – wiesz, co z Grzesiem robiliśmy wczoraj – to jedna z
córek pani Kominkiewicz - tańczyliśmy, wiesz, o tak... – pokazuje. – co, Grześ rapował.
Porażenie mózgowe – ludzie czasami zachowują
się tak, jak gdyby to było zaraźliwe. Nie wiedzą, na czym to polega. Grzesiu
taki był od początku. Lekarze mi mówili, że u takich wcześniaków może to mieć
miejsce.
Pani Kominkiewicz kończy sprzątanie w
kuchni. Zapalają papierosa. – wiesz, napisałam kartkę, wisi na lodówce: od
jutra nie palę. No to dziś jeszcze mogę, nie? Śmiejemy się.
- Mnie
się wydaje, że jak jest dużo miłości i dużo takiego postanowienia, że jak to ma
nie być dobrze, kiedy musi być dobrze, skoro się nad tym pracuje.
Czekamy na panią Miłkę (Ludmiłę Gogoc). Zaczynają się zajęcia. Zapalamy
kadzidełko. Dla Grzesia to znak, ten zapach, że się rozpoczyna. Pani Miłka wita
się z Grzesiem. – Cześć Grzesiu, dzisiaj pada deszcz, patrz, mam mokre
włosy, chcesz dotknąć?- Masaż ciała dziecka – Mała myszka zaglądała, po
brzuszku skakała... Wrażenia słuchowe. Podchodzą do szyby – posłuchaj,
jak woda uderza... pani Miłka postukuje palcem w szybę okna. Dziecko się uśmiecha, radość jest widoczna na twarzyczce.
„A teraz będziemy się bawić” – to nagranie z taśmy. Obydwie z mamą Grzesia
kołyszą dziecko w kocyku jak kołysce. Jak u mamusi w brzuchu... Miękkie tony w
głosie nauczycielki – rewalidatorki. „Powoli wymachujemy rękami”. – Grzesiu,
pięknie stoisz na nóżkach... otwórzmy
dłoń – przesuwa paluszki Grzesia po szorstkim materiale o żywych czerwono –
zielonych kolorach. Dziecko odwraca głowę, muska policzkiem twarz nauczycielki.
Pani Miłka – nie, nie teraz całowania, całuski będą potem, teraz pracujemy –
zaciska rączkę Grzesia na poduszce wypełnionej czymś chrzęszczącym. Rytmiczne
dźwięki z taśmy – klaszczemy... Teraz usiądź ładnie, Grzesiu – klepie
policzki dziecka – spróbuj dotknąć policzka, Grzesiu spróbuje tez dotknąć
brzuszka, tak?, drugą rączką też...
Ludzie myślą – jestem zdrowy, to mnie nie
dotyczy, nie interesuje, nie ma takiego problemu w moim świecie. Nie mam
takiego dziecka, nie ma go w rodzinie. Ale
to może być wypadek samochodowy, uszkodzony nerw. To może przytrafić się
każdemu.
Masaż
paluszków. - Ruszamy nogami – nauczycielka klepie nóżki, zgina je. Teraz
praca w obrębie główki. Dotykanie wnętrza dłoni dziecka. Ćwiczenia trzeba
powtarzać jak najczęściej. Nazywa się to budzenie świadomości ciała. Żeby
Grzesiu umiał z niego korzystać. Wykorzystywać rękę do zaciskania. Zdrowe dziecko uczy się tego nieświadomie.
W tym domu, w rodzinie pani Józefy, pani Gogoc ma pewność, że zadane ćwiczenia
będą robione.
- Jak
ktoś mi mówi – ty to masz dopiero męczarnię, piątkę dzieci i chory Grzesiu. Jaką
ja mam męczarnię, przepraszam bardzo, jak ja bym nie chciała się męczyć, nie chciałabym go mieć, to
są środki. Dla mnie to żadna męczarnia. Jeżeli ludzie tak podchodzą do tego, do
czego my dojdziemy?
Z
Grzesiem ćwiczą wszyscy. Pani Kominkiewicz
– mam dużą pomoc. Przerażam wielu, bo nie wszyscy myślą, że mogliby mieć
taką siłę, jak ja. Pani Gogoc – Zbudować
dobry kontakt z dzieckiem, to najważniejsze. Jego rodzeństwo podpowiedziało mi,
gdzie go całować, na jakie pieszczoty reaguje. Grzesiu dobrze się czuje, kiedy
jest bezpieczny. On jest najważniejszy, wszystko jest robione dla niego, dla
jego potrzeb. Ale to my kierujemy jego zabawami, bo chcemy cos osiągnąć,
pobudzić go. Ważne w otoczeniu dziecka są stałe elementy. Te same rzeczy,
twarze.
Pani Józefa
- Nie zamieniłabym go na inne dziecko. Żadnego z dzieci nie oddam, póki mi sił
starczy i będę zdrowa. Wszystkich ich równo kocham. Oni się go nie wstydzą, nie
ma tak, że nie wezmą go na spacer. To jest ich Grześ. Krzysiu mówi – niech mi
ktoś powie, że on jest głupi!... Nie będziesz na mojego brata tak mówił!... Nawet się nie ważą
krzywo spojrzeć.
Grzesiu ma
duży wpływ na to, jakich mają kolegów i
jacy w ogóle są. Ciocia Grzesia – Grzesiu nas wszystkich wychował – może się
cieszyć – on na swoim postanowił.
Wszystkie ciotki, co przychodzą... Muszą najpierw wziąć go na ręce, bo on jest
najważniejszy. Mama Grzesia – Jak się ma ciężkie chwile... Grzesiu się
uśmiechnie i jest człowiekowi lżej. Ale jest jeszcze dużo sytuacji, że wydajesz
się gorsza, bo masz chore dziecko.
Grzesiu to straszny pieszczoch. Jak się mu ileś razy nie
powie, że się go kocha, wycałuje, to czuje się obrażony. On musi czuć, że jest
bezpieczny, że go kochamy. Bardzo
wyczuwa atmosferę w domu, zauważa, kiedy w domu nie ma kogoś z domowników. Tak,
Grzesiu nas wychowuje...
Rewalidacja
dzieci niepełnosprawnych to obowiązek szkolny. Jest zagwarantowany
rozporządzeniem Ministra Edukacji i Sportu. Grzesiu ma przyznane 10 godzin
tygodniowo. Pani Józefa – dlaczego władze finansują tylko 6 godzin? To
bardzo ważne – znajomość przepisów, osób i instytucji, do których można się zwrócić. Poradnia
Psychologiczno – Pedagogiczna, dyr. Koziński zawsze stara się pomóc, dużo mu
zawdzięcza. Ze starostwa jest bus na hippoterapię.
A jak wygląda życie codzienne osób opiekujących się ludźmi o obniżonej
sprawności? Wysokie krawężniki, brak podjazdów dla wózków inwalidzkich. Urzędy,
biura, które są na piętrach... Długa lista żalów.
Pani Kominkiewicz – nie możemy zostawać
sami ze swoimi problemami. Oprócz „Grupy Wsparcia NASZE DZIECI” musimy liczyć
na pomoc instytucji w tym celi istniejących. Najważniejsza jest wytrwałość. Nie
płakać, tylko kochać i pomagać sobie wzajemnie, dzielić się doświadczeniami.
Rodzice dzieci – pogoda ducha niech was nie opuszcza... Zastanawia się
chwileczkę – chciałam podziękować moim sąsiadkom... – pani Kozub i p. Kozłowskiej, na której pomoc mogę zawsze
liczyć. I SP nr 2, grupie wsparcia.
Iwona Wróblak
lipiec 2003
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz